Przychodzi taki czas, że musimy odbyć podróż niedaleką... bez biletu, bez pakowania i wcześniejszego planowania. Podróż w głąb siebie. Taka emigracja wewnętrzna. Zamknięte drzwi, wyłączony telefon... bez smsów, messengerów i whatsappów… informacji zewnątrz żadnej. Kontakty osobiste zarzucone. Radio wyłączone. Telewizor zakryty kocem (aaa… nic nie muszę zakrywać... nie mam telewizora :-)) Są tylko ściany, sprzęty, książki, cisza i ja. Ja w tej ciszy tonąca jak brzytwy trzymająca się przekonania, że ta wycieczka coś zmieni, czegoś mnie nauczy... poznam siebie na nowo. Odnajdę siebie w tej nowej sytuacji gdy czuję się stara (nie Stara), pomarszczona i prawdziwie schorowana. A chcę jeszcze coś zrobić, żyć mimo tych zmian i szczęśliwą być.
I tak chodząc po mieszkaniu... jedząc co w zapasach jeszcze było... głównie pomarańcze, banany, kiwi, cytryny, warzywa zielone i pomarańczowe bardzo sycące, ananasy... czyli same frykasy i do tego woda... skarbnica zdrowia i życia. Przysiadając na fotelu, pokładając na łóżku, ćwicząc na Marysi (piłce leczniczej) czy leżąc w wannie z maseczką na twarzy... rozmyślałam jak ujarzmić te myśli powyciągane, poszarpane, potrzaskane... jak wyciągnąć odpowiednie wnioski i jak móc wcielić je w to życie... to moje, jedyne.
W sposób alfabetyczny przedstawię tu te refleksje zupełnie luźne, nie tyle motywujące, co przypominające co istotne być dla mnie powinno. Być może i Wam przydadzą się one. W końcu niezależnie od płci, wieku i miejsca, w którym mieszkamy te problemy są niezmiennie takie same. Tylko inaczej postrzegane i przeżywane,
Oto jestem sama (fizycznie nie ma nikogo), stara (pesel tak mówi), cierpiąca w chorobie (ciało daje wyraźne aż nadto sygnały). Znużona tą sytuacją nie wiedziałam już co robić by pomóc sobie i nie krzywdzić innych... nie być dla nich kulą u nogi.
Cierpienie gaszące uśmiech na twarzy i zamulające prawidłowe myślenie nie ułatwiało sprawy.
Stając przed lustrem z poszarzałą zmęczoną twarzą, przyblakłymi oczami... odwracałam głowę.
Nie to nie jestem ja! Ja taka nie jestem! Jestem inna! Chcę wrócić do siebie!
Do tego potrzebna jest moja siła i determinacja by zachodzące zmiany przyjąć, bo nie da się z nimi walczyć.
Jak to zrobić ? Ułożyć sobie plan i wiernie się go trzymać, bo życie za krótkie jest i niemoralne byłoby oddawać je walkowerem. Łatwo założyć. Ale trzeba się do tego odpowiednio przyłożyć.
Stąd pomysł na tę dziwną wycieczkę i uporządkowanie w sobie. A po powrocie? Konstatacje... takie to:
A - Akceptacja siebie takiej jaką się widzi w lustrze, słyszy w głosie. Nie będę już nikim innym, więc szkoda marnotrawić czas na nierealne zmiany, Ulepszę, naprawię co się da i dam z siebie ile się da. Zmienię fryzurę, wymienię ciuchy, zastanowię nad relacjami z innymi.
B - Bycie sobą. W każdej sytuacji zabieranie swojego głosu, wyrażanie swojej opinii. Nie poddawanie się indoktrynacji nawet gdyby to miało ułatwić życie. W rezultacie prowadzi ona do poddańczości i uległości, co zniechęca człowieka do otwartości i buduje w nim lęk. Wielu rzeczy być może nie mam, ale odwagę? Tę jeszcze z siebie wyduszę!
C - Cofanie się. Czasem trzeba cofnąć się do przeszłości, podwalin naszej tożsamości. Cofnąć by wyjąć z niej niezrealizowane marzenia i teraz przystąpić do ich realizacji, bo to może być ostatni czas. To może być dopełnienie, spełnienie, które doda mi pewności siebie. Dlatego nie oglądając się na nikogo będę robić to na co mam ochotę, co potrafię najlepiej.
D - Dom. Dom to nie ściany i sprzęty. To ludzie. Mój opustoszał ostatnio. Ale takie jest życie... nikt nikogo nie ma na własność i każdy ma prawo do swojego życia. Ja kiedyś też zostawiłam swój dom i nowy założyłam. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że coś złego uczyniłam. Dlatego muszę mieć wyrozumiałość dla tego co mnie spotyka. I ten dystans, który mam do siebie, o którym tyle mówię i piszę... jeszcze głębiej wprowadzać w życie.
E - Egzystencja. Nie polega na podobaniu się komuś z lica czy z serca. Polega na tym co ja chcę dla siebie, co ja mogę ofiarować komuś i czy dla każdej ze stron będzie to dobre i przyjemne.
F - Frustracja. Na razie nie grozi mi. Potrafię nazwać swoje emocje i wiem o co mi chodzi. Nie obwiniam nikogo i nie oskarżam... wiem na co mnie stać i jakie pragnienie mam. Zupełnie niewielkie... jedno... maleńkie. I zrobię wszystko by spełnić je!
G - Gniew. Tak! Czuję gniew i złość, że marnuję czas, gdy nie działam tak jak chcę. Najbardziej, że odbija się to na bliskich mi ludziach. Ale usprawiedliwiam się i mam nadzieję, że z tego gniewu dostanę siły by walczyć z ograniczeniami, które zesłał mi los.
Ch - Choroba. To ona uzmysławia mi fakt, że mój kontrakt z życiem może ulec korektom, a nawet zakończyć się. Zabiera mi czas, uśmiech smutnieje, wiara więdnieje, nadzieja się skrywa... szczęście znika. Korona na głowie ledwie się trzyma. Mam wobec siebie obowiązek by zrobić wszystko co w mojej mocy by się nie poddać chorobie, by z nią walczyć wszelkimi dostępnymi sposobami i jeszcze w tym czasie być szczęśliwą jak najbardziej. Bo każda chwila jest ważna. Ale ja się nie mogę podać, bo ja nie ten typ, który kłaniałby się chorobom, więc czytam, pytam, chodzę by się dowiedzieć, dopytać jak tu sobie ulżyć by realizować swoje pasje, a nie leżeć i patrzeć, i widzieć się w trumnie.
H - Huśtawka. Huśtawka jest dobra dla dzieci. Raz w górę, raz w dół to przyjemne uczucie. Ale huśtawka nastrojów od radości porannej do rozpaczy wieczornej to się musi skończyć źle.
I - Irytacja. Analizując własną irytację łatwo dojść do tego kim jesteśmy naprawdę. Czy powodem irytacji jest fakt, że wszyscy wokół wiedzą co dla nas jest najlepsze i najpotrzebniejsze, i wiedzą co czujemy lepiej od nas samych? Czy powodem irytacji jest to, że w spodnie się nie mieścimy, choć dopiero co zakupione i w sklepie jeszcze były dobre? Czy irytuje nas piękna zadbana sąsiadka z wesołym uśmiechem na twarzy? A może zabłocona przez gości nasza idealnie wyczyszczona podłoga? Czy kłamstwo płynące z telewizora irytuje nas więcej? Rodzaj irytacji określa nas jak najbardziej. W tej kwestii muszę nad sobą popracować, bo irytuje mnie brak kompetencji, wyrozumiałości i wtedy zbyt szybko uruchamiam swój język cięty... kpiną nadęty. Chociaż "J"?
J - Język. Język jakim się posługuję też mnie określa... tym językiem nie opowiadam rzeczywistości jaka ona jest lecz ją subiektywnie kreuję, interpretuję... I może powinnam to zmienić... nie ubarwiać, nie dokładać emocji, odpowiadać tylko na pytania... nie bawić się słowami, nie używać puent... ostrych ripost i tajemniczych wieloznacznych słów. Ale wtedy to nie będę ja. Nie będę niczego w tym zakresie zmieniać.
K - Komfort. W każdym momencie życia czym innym jestem i dla każdego ma inny wymiar. Teraz komfortem jest dla mnie chwila bez piekącego bólu i bardzo doceniam ją.
L - Lustro. Codziennie w nie patrzę i widzę siebie... jedyną osobę, od której zależę. Od mojej dojrzałości, od wewnętrznego postrzegania siebie zależy innych na mnie patrzenie. Muszę się chronić przed zwątpieniem w siebie. Stąd poniższe "Ł"
Ł - Łaskawość. Więcej łaskawości w oglądaniu siebie i docenieniu tego co jest, bo gorzej... zawsze! bez specjalnej troski... zawsze może być gorzej. Tak jak "lepiej być może"... dzięki naszej staranności. I więcej cierpliwej troski... unikanie słów "nigdy nie" w kontekście "będzie dobrze" A wtedy "może być dobrze".
M - Milczenie. Moje milczenie jest różne... czasem milczę, bo to najlepszy sposób by wykrzyczeć to, co chcę powiedzieć, a czasem milczę, bo nie chcę gadać z idiotami. I niech tak zostanie.
N - NIE! Nie! muszę się nikomu tłumaczyć z faktu, że lubię siebie i dlatego chcę o siebie walczyć. Nie! Mam prawo do niezgadzania się. Jak każdy zresztą. Szanuję słowo "nie".
O - Oszczędzanie! Kończę z zostawianiem perfum na lepszą okazję, na wyjmowaniu serwisu na specjalną kolację... na odmawianiu sobie przyjemności, bo starość jest długa... na kremowaniu cieniutką warstwą, bo szkoda na nowy słoik. Życie jest tu i teraz, i niczego fajnego nie zamierzam odkładać na później... Kiedyś, następnym razem - wcale może nie nastąpić. I wszystkiego, czego wcześniej nie doznałam - zamierzam próbować. W tej mierze też nie zamierzam się oszczędzać.
I słów dobitnych, gdy przyjdzie mi ochota... też w mózgu nie chomikować i przez nagromadzenie przykrych emocji siebie denerwować.
P - Pamięć. Pamięć mam doskonałą. Dzięki niej pewność siebie. Świetnie pamiętam swoje najpiękniejsze dni i dzięki temu mogę z pamięci, jak ze skarbnicy wyjmować je, i wracać do nich... zwłaszcza wtedy, gdy świat wali mi się na głowę. I tego nie zabierze mi nikt. To moja siła.
R - Relacje. Relacje z ludźmi są bardzo ważne. Bardzo lubię ludzi. Jestem otwarta na nich. Ciekawią mnie... choć drażni mnie małostkowość, grubiaństwo, a nade wszystko "wszystkowiedzącość" na każdy temat. Ale mam prawo wyboru i nie muszę się zmuszać do relacji, na które nie mam siły i szkoda mi czasu. Czasu, którego nie kupi się na żadne pieniądze.
S - Strach. Po licznych stratach, rozstaniach, porażkach... Strach przed bliskością i odrzuceniem, pozostawieniem jest we mnie niezwykle silny. Mam świadomość, że może on doprowadzić do zaborczości wobec innych... kochanych przeze mnie osób. Stąd droga prosta do uczucia zazdrości. A to już dno emocjonalne prowadzące do chronicznego poczucia pustki. Więc co z tym zrobić? Zaufać jednej najbliższej osobie, wybranej i ufnie jej wysłuchać.
T - Tęsknota. Tak, tęsknię i jest to uczucie, które działa na mnie destrukcyjnie... czuję to. Muszę przekuć ją w marzenie i znaleźć możliwości by je zrealizować.
U - Ucieczki. Od przyjaźni, od miłości, od przyjmowania pomocy... nic nie dają. Tylko od siebie samej oddalają i smutek pogłębiają. Dam się złapać. Nie będę się bronić.
W - Wątpliwości. Muszę zastąpić je Wiarą w to, że ciągle jestem Wojowniczką... choć Starą ;-) i tą podążać drogą.
Z - Zołza. Być zołzą to nie trudne jest. A nawet bardzo przyjemne. Chyba ograniczę ten procent zołzy, która jest we mnie. Znajdę sobie inne przyjemności (choć? choć niezupełnie ;-))
Ż - Żal. Nie, nie żałuję... żadnych rozdrapywań ran nie stosuję. Jeśli kogoś skrzywdziłam, jeśli tego nie naprawiłam, jeśli nie tak postąpiłam, czegoś dobrze nie zrobiłam... to już ta chwila była i się skończyła. Teraz muszę zadbać by żadna zła się nie przydarzyła. Żebym resztę lat z zadowoleniem dla siebie i innych przeżyła.
Koniec podróży. Wróciłam!
Otwieram okno. Pięknie świeci słońce. Świat dalej istnieje, choć mnie w nim nie było. Najważniejsze, że wiem, co jest ważne, co naprawdę liczy się, i że... ciągle jestem w grze!