1 LISTOPADA
Jak co roku większość z nas wybierze się na cmentarze i wspominać będzie zmarłych, bliskich i dalszych. Tych co tworzyli w pewnym sensie nas, byli w naszym życiu. Budowali dobrze lub źle, wpływali na każdą naszą cząsteczkę człowieka. Nieważne czy minął miesiąc, rok, czy lata całe już przeszły, wstajemy rano, świeci słońce lub pada deszcz, jest parno lub zimno... wszystko tak samo dzieje się. Tylko inaczej jest. Nie ma już jakiejś cząsteczki z nami i w nas, z tych, z którymi żyliśmy, współuczestniczyliśmy w radości lub smutku. Żyjemy tak samo, pijemy herbatę, może kawę co rano, biegniemy za sprawami swoimi... niby jest tak samo, ale pewne rzeczy się już nie powtórzą... z telefonu nie zadzwonimy pod nr ten i ten... uśmiechu i głosu, nie zobaczymy i nie usłyszymy. Tak trudno uwierzyć, że nie będzie Ciebie koło mnie któregoś dnia, bo albo Ty, albo ja - będziemy musieli zakończyć tu na ziemi swój byt. Tak jak już się stało z innymi, przy nas żyjącymi kiedyś ludźmi. Tęsknimy za nimi, żyjemy, ale przez ich brak - cząsteczki, z których jesteśmy poskładani, poumykały, powycierały się, a my zmniejszyliśmy się. Nie jesteśmy już tacy sami :-((
KOCHANI RODZICE I BABCIU MOJA MARYNIU
Tyle czasu już minęło, a Wy ciągle jesteście ze mną... mimo, że się nie widzimy, nie dotykamy, nie słyszymy... to jesteście w moich wspomnieniach, opowieściach, czasem żartobliwych... trwacie w moim sercu, tęsknotach. Kiedy jest mi ciężko, to zastanawiam się, co Wy byście uczynili w danej sytuacji, gdybyście żyli... co byście mi doradzili...
A TY ZBYSZKU
Byłeś nie tylko moim mężem, ojcem naszych dzieci, ale też moim nauczycielem... różnica wieku sprawiła, że miałeś większe doświadczenie i inne przeżycia, z dzieciństwa i młodości Ciebie ukształtowały. Wiele z Twoich działań, żartów, dystansu i poczucia humoru od Ciebie przejęłam. W pewien sposób mnie też "wychowałeś" ;-) Jednego tylko nie mam w sobie, choć doświadczyłam od Ciebie.. "chorobliwej zazdrości" nieumotywowanej zupełnie. To się "zemściło" na Tobie, to też Cię niepotrzebnie dręczyło i zmieniało. Teraz nie ma co tak bardzo, to wspominać. Tylko pamiętać o wspaniałych chwilach... np. taki spontaniczny wyjazd nad morze i tam ekscytujące chwile :-)) Od przeszło dwudziestu lat żyjesz w moich snach. W nich też nie zawsze jest miło... zupełnie jak w życiu prawdziwym... jakby się nic nie zmieniło ;-)
NIE PŁACZĘ ZA WAMI...
Po prostu nie przyjmuję do wiadomości, wypieram ze świadomości, ten fakt, że Was nie ma... ciągle mam wiarę, że jesteście blisko mnie i wspieracie. A może otworzą się drzwi i zobaczę w nich mamę zamyśloną, tatę z nieodłącznym papierosem, a babcię z uśmiechem łobuzerskim na twarzy. W swoich wspomnieniach odbudowuję tę stratę, którą uczyniło we mnie Wasze odejście. Takie podejście do sprawy, wzmacnia mnie i nie pozwala zanurzyć się w otchłani bezwzględnego smutku. Pamiętam o Was każdego dnia, żaden 1 listopada nie jest dla mnie tak istotny, jak codzienne Was wspominanie i czerpanie z Waszej mądrości, którą mi staraliście się przekazać. A nawet z głupoty i błędów Waszych. Z nich też wyciągnęłam wnioski ;-)
CZĘŚĆ MOJEGO ŚWIATA
Odeszła wraz z odejściem setek ludzi, którzy dla mnie śpiewali, tworzyli muzykę, malowali obrazy, dodawali i odejmowali liczby, pokazywali zjawiska przedziwne, przekazywali wiadomości o świecie, o życiu gdzie indziej, o historii miejsc i związanych z nimi ludzi. Zaczęli pojawiać się inni i tworzyć mnie inaczej, na nowo. I ja jestem już nie do końca taka sama, choć w środku ciągle Dorotka taka mała, roześmiana, wierząca w dobro jako najwspanialszą część życia, wartość nadrzędną :-))
ŚMIERĆ JEST OKRUTNA
Z nikim i niczym się nie liczy, przychodzi sobie we wtorek, jakby nie mogła zaczekać do soboty... nie czeka na obiad, tylko złapać może zaraz po śniadaniu... czy wykąpana jesteś czy nie, przygotowana w eleganckim ubraniu czy też naga, krótko przed snem... zdarza się, że radosna kładziesz się wieczorową porą, tyle, że rankiem już słońce nie wstanie dla Ciebie. Śmierć wpisana jest w nasze życie. Jest nieuchronna i źle wychowana, bez żadnego obycia i kultury, bez uprzejmego zawiadomienia - wyprowadza Cię z życia i już! Nie zwraca uwagi na to żeś w pracy i szef będzie krzywo patrzył, w trakcie wesołej zabawy, szalonej jeździe samochodem... ONA może Cię objąć w każdym momencie, bo nie ma nikogo nad sobą ważniejszego, kto by jej przemówił i jej od chęci uśmiercenia Cię odwiódł. Taka jest ŚMIERĆ.
PARADOKSALNIE - dzięki NIEJ doceniasz życie ;-)
Dopiero wtedy, gdy w biegu swoim zatrzymujesz się na chwilę i już rozumiesz... bez sensu jest ten pęd, pęd do mety... Im bliżej, tym gorzej dla Ciebie... chłoń to życie i smakuj, ale powoli rozkoszując się. Bo przyjdzie ta ''Ś" i zaskoczy Ciebie... nie będzie odwrotu. Więc wsłuchuj się i wpatruj w rozkosz życia i wdzięcznie doceniaj, to! że ciągle jesteś... kochaj i daj się kochać, dopóki czujesz :-)
I FESTINA LENTE!
1 LISTOPADA - za dużo szumu, blichtru... czy jeden znicz palący się, znaczy mniej niż dziesięć na jednym grobie, a te sztuczne kwiaty jak ten "sztuczny miód"... tej osobie tam pod ziemią... bardziej myśl jest Twoja potrzebna... dzięki niej wciąż żyje... Ona nie potrzebuje pokazówek... Potrzebuje pamięci nienadętej... takiej zwykłej... tak po prostu :-))
MOŻE POMYŚLMY SOBIE 1 LISTOPADA O ŻYWYCH - dzisiaj wściekamy się na niektórych... a gdyby jutro zabrakło ich? Będziemy tęsknić? Więc szanujmy się dzisiaj, doceniajmy - póki jesteśmy razem i bądźmy wdzięczni za to, że jesteśmy :-))