17:57:00

Krem regenerujący / ujędrniający skórę szyi

Krem regenerujący / ujędrniający skórę szyi
Może ktoś jeszcze spojrzy przychylnym okiem w mój dekolt? Dotknie ujędrnionej szyi? Ach! Pomarzyć zawsze można 😉


Dr. Hauschka to coraz popularniejsza marka kosmetyków w Polsce. Pierwsze kosmetyki firmy na rynku światowym pojawiły się już w 1966 roku. Naczytałam się tyle pozytywnych opinii na temat ich produktów, że w końcu sama się skusiłam. Trafił do mnie regenerujący krem na szyję i dekolt, który ma w zamierzeniu ujędrnić i wzmocnić dojrzałą skórę. To właśnie o szyję (a także o dłonie) w pewnym momencie zadbać jest najtrudniej – to one zdradzają wiek kobiety. Szyja i dłonie  to taka pięta Achillesowa kobiety... i oto jak wygląda ten krem:

Składniki aktywne zawarte w produkcie: 

Olejki roślinne: 
  • jojoba,
  • arganowy, 
  • kokosowy, 
  • sezamowy, 
  • ze słodkich migdałów, 
  • z orzechów makadamia
  • słonecznikowy 
Kompozycja wyciągów z roślin leczniczych: 
  • skrzypu polnego,
  • czerwonej koniczyny 
Formuła złożona z tych składników ma wpływać na ujędrnienie, nawilżenie i optyczne wygładzenie skóry. Dzięki działaniu regeneracyjnemu drobne zmarszczki, które powstają w wyniku przesuszenia, zostają optycznie wygładzone.

Produkt dr. Hauschki stosuję rzadziej niż jest to zalecane, bowiem wklepuję go naprzemiennie ze zwykłym serum ujędrniającym. Nie chcę bowiem, żeby moja skóra "uzależniła" się od tego produktu. Choć... chyba ja powoli uzależniam się od niego, ponieważ efekty jakie przynosi jego stosowanie są niezwykle satysfakcjonujące. Krem "podciąga" skórę do góry, tworząc swoisty stelaż, który daje radę utrzymać nawet moją, ciężką Starej Kobiety głowę 😏 Dodatkowo dobrze nawilża, uelastycznia. Jest wydajny, łatwo się rozprowadza i szybciutko wchłania.  Skóra szyi nabiera jędrności, gęstości, dzięki czemu jej wygląd ulega znacznej poprawie. Tak samo działa na dekolt – spłycając niewielkie zmarszczki.

Regenerujący krem do szyi i dekoltu dr. Hauschki to produkt, dzięki któremu mogę wyżej unosić głowę i już się tak nie przejmować swoją szyją 😉Dzięki niemu szaliki w moim ubiorze stanowią ozdobę, a nie wymuszony element służący do zakrywania mankamentów skóry.  A podczas "sesji zdjęciowej" rzadziej słyszę "Szyja! Prosto!" 😉 Uff! Co za ulga...

Moja ocena: 6/6

09:53:00

Rosyjska pielęgnacja zamknięta we wiaderkach, czyli kosmetyczny misz-masz

Rosyjska pielęgnacja zamknięta we wiaderkach, czyli kosmetyczny misz-masz

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o kolejnych rosyjskich kosmetykach. Tym razem zamkniętych w dość niepozornych (acz kolwiek ciekawych) wiaderkach. Pięknie pachnących, bardzo dobrze działających produktach, które dzielnie towarzyszyły mi w mojej pielęgnacji i umilały chwile nie tylko wannie, ale także po wyjściu z niej... Otulały zapachem i dobrze wpływały na moje ciało. 


Naturalny Gęsty Szampon wzmocnienie i porost (155 ml) to produkt stworzony na bazie olejku rzepakowego, ekstraktu pokrzywy i propolisu. Zapobiega wypadaniu włosów i wpływa na ich porost... rzeczywiście przy regularnym stosowaniu wraz z olejami na porost włosów u córki pojawiły się tzw. baby hair. Szampon pięknie pachnie (zapach utrzymuje się jednak na włosach przez krótki czas), stosunkowo dobrze (jak na naturalny szampon, bez SLS) pieni. 

Myślę, że o zbawiennych dla włosów właściwościach pokrzywy słyszał już chyba każdy... w tym wypadku producent oprócz działania na porost obiecuje także gładkie, miękkie i lśniące włosy. I z tym może być różnie 😉Szampon, jak to większość ziołowych szamponów plącze włosy, więc konieczne jest nałożenie po nim odżywki... co wcale mnie nie dziwi, ponieważ jak dotąd spotkałam się tylko z jednym naturalnym szamponem (i szamponem w ogóle), który by tego nie wymagał. Jego największą zaletą jest to, że naprawdę dobrze myje (i odświeża) włosy i świetnie radzi sobie nawet z trudnymi do zmycia olejami. 

Naklejka na opakowaniu głosi, że jest to szampon przeznaczony do każdego typu włosów, ale z jego stosowaniem u bardzo jasnych blondynek – uważałabym. Z córką (obie jako blondynki) używamy go jedynie do zmywania olejów, a nie przy codziennym myciu, ponieważ u córki jako u tej jaśniejszej naturalnej (niefarbowanej) blondynki... rzeczywiście doszło do delikatnego przyciemnienia włosów przy jego regularnym stosowaniu.

Moja ocena: 4.5/6


Naturalny Nawilżający żel pod prysznic (155 ml) kusi swoim różanym, a przy tym świeżym zapachem. Stworzony na bazie dzikiej róży ma za zadanie odnowić wodną powłokę skóry, ponieważ: 
  • olejki z dzikiej róży - zapewniają skórze nawilżenie i chronią ją przed utratą wilgoci
  • olej z owoców dzikiej róży – posiada duże ilości minerałów, kwasów organicznych i witamin odżywiających i zmiękczających skórę
  • ekstrakt z róży – jest polecany do pielęgnacji najwrażliwszej skóry

Żel ma dosyć zbitą konsystencję, nie spływa z dłoni, po wmasowaniu w skórę i spłukaniu ciepłą wodą otula ciało pięknym zapachem, który utrzymuje się na skórze jeszcze kilka godzin po kąpieli. Taka chwila relaksu przed spaniem dla osób, które lubią zapach róży ( tak jak ja! 😊) to prawdziwa rozkosz dla zmysłów. 

Różany produkt nie wpływa jedynie na nasz zmysł węchu. Pozostawia skórę dobrze nawilżoną, odżywioną i mięciutką. Ma bajkową konsystencję, więc jego stosowanie to sama przyjemność, ale czy zostawia skórę elastyczną i ujędrnioną? Aż tak daleko z wnioskami bym się nie posuwała 😉

Moja ocena: 5/6


Błękitna Glinka Bajkalska odmładzająca (170 g) to naturalna glinka kosmetyczna, która ma dobrze wpływać na ciało i włosy. Osobiście jednak nie jestem na razie przekonana do stosowania glinek na włosy, więc używałam ją (wraz z córką) jedynie na twarz. W założeniach glinka powinna:

  • efektywnie zwalczać wszystkie niedoskonałości (dzięki zawartości soli mineralnej i mikroelementów)
  • oczyszczać, odmładzać skórę i zwężać pory
  • tonizować, podciągać i skutecznie zwalczać cellulit
  • wzmacniać i odbudowywać włosy, aktywizować ich wzrost, likwidować łupież

Na twarz i ciało glinkę nakłada się na suchą, czystą skórę i zmywa po 10 – 15 minutach. W przypadku włosów na mokre, umyte włosy zaczynając od nasady i zmywa po 20 – 30 minutach.

Błękitną glinkę bajkalską bardzo polubiłam, choć nie da się ukryć, że najczęściej sięgam po maseczki, które wystarczy, że nałożę na twarz, a one się wchłoną lub po prostu będę musiała usunąć ich resztki za sprawą toniku. Po tę glinkę staram się jednak sięgać dosyć regularnie – świetnie oczyszcza moją skórę, wpływa na jej elastyczność, napręża. Zwężenie porów? Nie zauważyłam, ale ja ślepa jestem 😉

Nie zmagam się z wypryskami, pryszczami, nadmiarem sebum, ale tu glinka sprawdziła się super przede wszystkim u mojej niespełna osiemnastoletniej córki. Wyciszyła jej skórę, delikatnie zmatowiła (ale nie wysuszyła!) i rzeczywiście na jej skórze zaczęło pojawiać się mniej wyprysków. 

Glinka na pewno zagości u nas na dłużej 😊

Moja ocena: 5.5/6


Naturalny odmładzający krem do rąk i ciała ma zapobiegać starzeniu się skóry. Został stworzony na bazie olejku migdałowego, rumianku i Aloe Vera. No i to jest prawdziwy hit!

  • Aloe Vera – intensywnie regeneruje, tonizuje, nawilża skórę i sprawia, że ta staje się jedwabista i gładka w dotyku
  • Ekstrakt z rumianku  - posiada działanie antyseptyczne, regenerujące i tonizujące
  • Olejek migdałowy – nawilża i zmiękcza skórę

Odmładzający krem można stosować na całe ciało. Ręce, twarz, brzuch, nogi... wszędzie działa super nawilżając, uelastyczniając, regenerując i wyrównując koloryt. Skóra staje się miękka, aksamitna, jedwabista, wydelikatniona, bardzo miła w dotyku, a przy tym napięta i sprężysta. Jego piękny, długo utrzymujący się zapach sprawia, że najchętniej cała bym się nim wysmarowała, ale obawiam się, że wtedy takie wiaderko (150 ml) nie wystarczyłoby mi na długo... dlatego ograniczam się do rąk i sporadycznie do skóry twarzy... dla pięknej, młodej i nawilżonej skóry 😊

Moja ocena: 5.5/6

07:00:00

Trzynaście pytań... odpowiedź jedna.

Trzynaście pytań... odpowiedź jedna.

  1. . Co to jest?  Co tak samo dotyczy milczących i elokwentnych ludzi; malkontentów i wesołków otwartych na świat (z tym otwarciem to trzeba uważać, by nie wypadł mózg ;-)); ekstrawertyków barwnych i introwertyków duszących w sobie wszystkie emocje; ludzi różnych poglądów,  gdzie  wiek nie gra roli, kolor skóry nikogo nie obchodzi, wyznanie też nie jest istotne, wykonywany czy wyuczony zawód ani szerokość geograficzna, nie są ważne dla jej bytu.? - ...
  2. Co nie liczy pieniędzy, nawet traci  więcej niż trzeba?  - .....
  3. Co może zmienić się w obsesję... nawet zatracić i zniszczyć człowieka?  - .....
  4. Co zbliża ludzi, ale jednośnie może być powodem szyderstwa i osamotnienia?  - .....
  5. Co może być motorem napędowym w życiu zawodowym, ale może też tym samym spowodować wypalenie, które będzie dotyczyć  życia rodzinnego?  - .....
  6. Co pomaga nam uciec od codzienności, problemów gdy serce rozdarte jest na milion kawałków, a my  jednak nie chcemy poddać się rozpaczy? - .....
  7. Co określa wyjątkowość człowieka i czyni z niego gwiazdę jaśniejącą , a nie steoreotyp? - .....
  8. Co czasem wyrasta z szaleństwa, ale często przerasta się w geniusz? - .....
  9. Co jest czymś więcej niż chwilowym zachwytem i trwa dłużej? - .....
  10. Co dodaje skrzydeł, unosi ponad ziemię i potrafi z jej głębokości przebić się przez nią? - ...
  11. Co jest w sercu (nie w oku) tak nad wyraz pięknego, co ratuje nas, gdy wszystko wydaje się niegodne uwagi...nawet miłość? - ....
  12. Jaki to niepowtarzalny skarb, który rodzi się z namiętności, leczy kompleksy, uczy przezwyciężać strach i słabości..., i wtedy słuchamy, i walczymy o każdy następny dzień? - .....
  13. Co jest tak zaraźliwe i potrafi zabić, a jednak nie możemy z tego zrezygnować? - .....


Trzynaście pytań i żadnej odpowiedzi. To bardzo skomplikowane. Jaka jest jedna odpowiedź prawdziwa na pytanie o coś, co dzielić może i łączyć jednocześnie, i nie ma wytyczonych granic. Zastanawiamy się, co może wzbudzać tak skrajne emocje i odrębne efekty.
Możemy być sobą, kiedy robimy wszystko co kochamy i znajdujemy w tym spełnienie, i szczęście. Ale tak dzieje się tylko wtedy, gdy mamy w sobie PASJĘ.

I to jest odpowiedź... PASJA ... to ona nadaje tempo naszemu życiu, a w połączeniu z miłością i przyjaźnią nadaje mu sens. To PASJA pozwala tworzyć nam nasze życie w sposób interesujący.
Przy naszym talencie (ale nawet jego zupełnym braku), chęciach, zdolnościom, konsekwencji PASJA potrafi trwać przy nas przez całe życie.
To PASJA rozszerza grono naszych przyjaciół, ale wrogów też nam nie szczędzi, a zawistnikom dodaje destrukcyjnej siły.
Owszem zabiera nam czas, ale to nie jest stracony czas. To jest niezwykły czas naszego (dzięki niej) wyjątkowego bytu.
Coś co dla niektórych jest zwykłą czynnością, dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej jest to PASJA. Ona to potrafi zburzyć mury nawet wzajemnej, wcześniejszej niechęci i to ona potrafi być ponad wszystko... jest sama dla siebie klasą.
Miłość do rzeczy, ludzi w najmniejszej postaci to jest PASJA.
Coś zabiera, coś daje, ale gdy zanika w nas PASJA...to człowiek umiera, choć fizycznie wciąż żyje i jest.
PASJA to szczególna wartość... dla znanego mi bliżej listonosza (pozwolił o sobie napisać), z zawodu historyka, rozwodnika... dwójka dzieci przy żonie... ogólnie samotny, w młodości nadużywający alkoholu – PASJA, którą się zaraził od młodszego kolegi po fachu (sportowca na wózku inwalidzkim)  - sport, konkretniej triatlon - zmieniła jego życie, uczyniła je nie tylko lepszym, ale wyzwoliła ze smutku, nadała mu kierunek. Udowodniła, że biegaczem nie jest ten kto szybko biega, tylko ten, który nie ustaje w walce.

Daleko nie szukając... moja najmłodsza córka, mając niespełna 11 lat sama założyła bloga i zaczęła na nim pisać o przeczytanych książkach, zachęcać do czytelnictwa (miała 8 lat kiedy samodzielnie przeczytała"Anię z Zielonego Wzgórza")... książki to jej PASJA... inna rzeczywistość, bez której nie potrafi już żyć. Dla tej PASJI potrafi w deszczu, wietrze i późnym wieczorem jechać na drugi koniec miasta (z trzema przesiadkami) by zdobyć wymarzoną pozycję (odkupić od kogoś, kto chętny jest na jej zbycie). To książki sprawiły, że tyle wie, a chce wiedzieć jeszcze więcej i ciągle jej mało. One nauczyły ją pracowitości i konsekwencji, a PASJA do nich wyostrzyła jej zmysł wyobraźni, pomysłowości. W wieku kilkunastu lat stała się pełną dojrzałości i erudycji osobą. 

Moja bliska znajoma, nawet zimą zajmuje się ogródkiem... czyta o tym jakie nowe kwiaty posiać, jak ulepszyć ziemię pod nie, jak urozmaicić krajobraz ogródkowy, gdy tylko pojawi się pierwszy promyk przedwiośnia. Wiadomo, że od marca tkwi w swoim ogródku, fotografuje non stop i ta PASJA jest jej sposobem na życie bez licznej rodziny ludzkiej, w przeogromnym pięknie natury, której jest współorganizatorką. Cierpliwości, ostatniego klucza, który otwiera drzwi nauczyła moją znajomą - praca w ogrodzie, jej PASJA.

Stara, inna moja znajoma, kiedy przeszła (z 17lat temu to było) na emeryturę... dostała pięknie haftowany obrus. Zawsze o takim marzyła i postanowiła sama zająć się wyhaftowaniem drugiego, bo ten ją tak zachwycił. Od tego czasu... wszystko w jej domu... ręczniki, serwetki, ściereczki kuchenne, chusty, bluzeczki...wszystko udekorowane jest pięknymi haftami. Tą PASJĄ podzieliła się z sąsiadką. Ta innej dała cynk i tak krok po kroku stworzył się rynek zbytu na te jej piękne wyroby... sprzedaje je i oprócz radości jaką czerpie z ich projektowania i wykonywania... ma dodatkowe pieniążki do skromnej emerytury i może sobie na coś więcej (niż lekarstwa) pozwolić. Jej PASJA to sposób na satysfakcjonujące, pełne artyzmu, życie po siedemdziesiątce.

Gotowanie, stosowanie coraz to nowych przepisów i dzielenie się nimi (takie smaczne dawanie siebie)... szybka jazda motocyklami i przemierzanie nimi świata z wolności szumem w głowie... projektowanie i wykonywanie ręczne kartek okolicznościowych... podróżowanie i wyszukiwanie nowych na świecie miejsc... odkrywanie nieznanych dotąd prawd historycznych w starych szpargałach, bibliotekach... poszukiwanie nowych technologii... układanie wymyślne bukietów... pisanie wierszy... fotografowanie ludzi, natury, zdarzeń... muzyka (może jakiś konkretny okres w niej lub typ gospel czy inny)  i śpiewanie (chóralne, operowe, country...)... wymyślanie stylizacji modowych dotyczących zarówno osób jak i pomieszczeń i ... taniec... zwierzęta... wędkarstwo... zgłębianie        wiedzy na jakiś  konkretny temat... polityka... i na instrumentach granie... survival (znajdowanie w sobie siły i możliwości)... socjologia... fantastyka... astrologia... hellenistyka... psychologia... filozofia...  sztuki walki... zbieractwo... historia cywilizacji... grafika komputerowa... ezoteryka... itd,itd. i jeszcze więcej... 

Mogłabym tak dłużej i więcej wymieniać, i tak nie zdołałabym wszystkich możliwych ludzkich PASJI wymienić. Tego się po prostu nie da... ilu ludzi, tyle PASJI w nich jest, może jeszcze nieodkrytych, drzemiących, ale na pewno jest  ich wiele, najróżniejszych. Obojętnie, co by to nie było, to PASJĄ jest to, co lubimy robić, czynimy w tym postępy, odnosimy małe sukcesy, mamy satysfakcję i jesteśmy zmotywowani aby jeszcze więcej osiągnąć, piękniej wykonać, prędzej, dalej, wyżej... aczkolwiek bez zmuszania, bez oddawania się wątpliwościom, i ulegania zniechęceniu, gdy jedna rzecz się nie uda, nie wypali tak spektakularnie jak byśmy pragnęli.
PASJE czyniące dobro, wyzwolone przez piękne namiętności to sól i pieprz naszego życia, które przewrotnie tu podsumowując, orzeknę  naczelną jego słodkością 😉

Moją PASJĄ jest życie w całym swoim kształcie i ludzie, którzy mnie  ciekawią, intrygują, inspirują. PASJA do życia, której sobie bez walki nie pozwolę dobrowolnie odebrać. Moja Pasja to wspinaczka po linie, która na początku była grubsza... teraz jest coraz cieńsza, ale ja z uporem się jej trzymam i mam szczęście, bo co kawałeczek stoi przy mnie osoba, która pozwala dalej mi się wspinać i nie spaść. Więc dalej się wspinam z niekończącym się entuzjazmem (bez obojętnego serca), żeby udowodnić, że życie w każdym wieku ma sens, swój blask i słowami Stephena Kinga zakończę "Nawet z pozoru najdziwniejsza, najskromniejsza pasja jest czymś, bardzo, ale to bardzo cennym".











06:48:00

Pudełkowa dieta?

Pudełkowa dieta?
Od najmłodszych lat zawsze uwielbiałam gotować. W wieku 7 lat pieczołowicie robiłam sobie kanapeczki... - samowystarczalna w tej mierze zostałam do dzisiaj, choć obecnie robię zdecydowanie więcej niż kanapeczki 😃. Pasja do gotowania (i jedzenia 😉) pozostała. Niejednego faceta uwiodłam dzięki jedzeniu... (ups... to chyba powinno zostać tajemnicą 😈), ale potem wszystkich musiałam rzucić, bo się zbytnio roztyli od brania dokładek (taki żarcik... oczywiście). Obecnie również  najbardziej lubię gotować dla innych, z uwzględnieniem ich kubeczków smaków, osobistych preferencji. Staram się cały czas odkrywać nowe konfiguracje smakowe... i mam wrażenie, że to mi wychodzi. W związku z tym, że trochę pojęcia o kuchni mam... smakując wszelkie potrawy bywam bardzo wybredna, a już na pewno stanowcza w swoim opiniach. Nic więc dziwnego, że do idei cateringu pudełkowego czy też diety pudełkowej z początku nie byłam przekonana. Obawiałam się, że smaki mi nie podpasują, a wybór odpowiedniej firmy cateringowej przyprawi o zawrót głowy. Do tego dochodziła jeszcze oczywiście cena, bowiem dzienne wyżywienie z cateringiem to kwota wahająca się od 50 - 80 zł za 5/6 posiłków. Posiłki oczywiście odpowiednio zbilansowane, dobrane pod względem kalorycznym, uwzględnieniem osobistych potrzeb, ale także zwróceniem uwagi np. na alergie... nie mniej to niemałe pieniądze.



Ale... myślałam tak o tym i myślałam..., ponieważ spotykałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na temat tej usługi i doszłam do wniosku, że istnieje z pewnością jedna sytuacja, kiedy pudełkowy catering to opcja naprawdę opłacalna. Wyjazdy służbowe, konferencje, delegacje poza miejsce zamieszkanie, gdzie nie mamy zapewnionego wyżywienia, a wiemy, że czas na szukanie restauracji itp. będzie ograniczony. I właśnie znajdując się w takiej sytuacji postanowiłam skusić się na jeden dzień pudełkowej diety. Wybrałam ją za pomocą strony https://cateromarket.pl/

Jeśli w średniej jakości hostelu w Krakowie lunch box składający się z naturalnego jogurtu, bułki i soku kosztuje 15 zł - cena pudełkowego cateringu składającego się z pięciu dań - staje się wręcz śmiesznie niska. Wydaje mi się, że wiele osób zapomina o tym aspekcie tej usługi. Całodobowe wyżywienie, dobrze skomponowane, smaczne to nie tylko oszczędność czasu, ale także dobre rozwiązanie w przypadku wyjazdów poza domową siedzibę. Po co chodzić w ciemno do jakiś knajp - nieznanych, gdzie nie możemy kontrolować naszych przyzwyczajeń jedzeniowych, wydawać o wiele więcej pieniędzy, jeśli w kwocie jednej średniej jakości kolacji możemy posiadać wyżywienie na jeden dzień, które dostarczy nam wszystkich potrzebnych związków odżywczych? Z dowozem, odpowiednio skomponowane, we wybranej przez nas wersji. Dieta bezglutenowa, vege czy może oczyszczająca? Wszystko pozostaje do wyboru. A co w przypadku dwudniowego wyjazdu w celach służbowych do innego miasta? Lepiej postawić na pełne całodobowe wyżywienie, którego jakość możemy sprawdzić za sprawą opinii na stronie Cateromarketu i w tym pędzie nie zapominać o regularnych i zdrowych posiłkach? Czy też martwić się każdym kolejnym posiłkiem (o ile o nim nie zapomnimy) i w rezultacie lądować w fast foodach i kiepskich restauracjach? Patrząc na to w ten sposób pudełkowa dieta to idealne i w dodatku opłacalne rozwiązanie.



A jeśli już ktoś zdecyduje się na dietę pudełkową w pełnym wymiarze... to jest to usługa:
  • bardzo wygodna (brak wizyt w supermarketach czy też zmywania naczyń - i tego, i tego nie lubię 😉)
  • wpływająca na poprawę nawyków żywieniowych (dostarczane w regularnych odstępach czasu posiłku, brak podjadania, określenie: masz do zjedzenia tylko "to" i "to") 
  • gwarantująca oszczędność czasu, który normalnie tracimy chociażby w kolejkach w sklepie (o staniu w kuchni nie mówię, chociaż dla niektórych to prawdziwa przyjemność)
  • wspierająca w prowadzeniu zbilansowanej diety (odchudzającej jak i zdrowotnej), ponieważ potrawy są odpowiednio dobrane, brak w nich przetworzonej żywności, zestawy układane są z pomocą dietetyków, a więc dochodzi do odpowiedniego bilansu poszczególnych składników odżywczych, a także ilości kalorii
  • w pewnym sensie pomagająca oszczędzić pieniądze (gaz, prąd, woda oraz pieniądze wydawane na produkty, które potem lądują w śmietniku - osobiście nie wyrzucam nic... nie mam problemu z za dużą ilością kupowanego jedzenia, ale wiem, że u niektórych w lodówkach połowa żywności nadaje się do wyrzucenia... ponieważ kupiono jej za dużo)
  • zapewniająca różnorodność (i dla mnie właśnie to jest największym plusem. Nie potrafię ugotować mało np. zupy, więc jeśli w sobotę ugotuję zupę... możecie się spodziewać, że będę ją jadła także w piątek 😉)

Ważnym elementem w wyborze diety pudełkowej dla siebie, jest podjęcie decyzji jakie są Wasze cele - chcecie po prostu dobrze zjeść czy też np. zadbać o swoje serce, cholesterol, skórę, detox, a może jesteście na diecie bezglutenowej? Strona Cateromarket, z której korzystałam to taka encyklopedia pudełkowych cateringów. Wyszukiwarka pomaga nam znaleźć odpowiedniejszą opcję dla nas - wybór odpowiedniego cateringu, wybór ile kalorii chcemy sobie dziennie dostarczać (w tym pomoże nam kalkulator uwzględniający nasze wymiary, wiek oraz natężenie aktywności fizycznej). Potem wystarczy już jedynie wybrać miasto (i to nie tylko takie duże miasta jak Warszawa, Poznań, Kraków, Wrocław są objęte tą usługą), firmę z której chcemy otrzymywać catering (pomoże nam w tym nie tylko porównywarka cen, ale także oceny użytkowników), a potem już tylko zamawiać i wyczekiwać naszej dostawy. 

I ŚNIADANIE: Sałatka z kurczkiem i ananasem (i wieloma innymi dobrymi, świeżymi produktami). kiłki fasoli mung, pieczywo wieloziarniste.

II ŚNIADANIE: Ogromna ilość jogurtu z musli. 

OBIAD: Roladki z kurczaka z suszonymi pomidorami i cukinią, kasza bulgur, mizeria z ogórkiem i rzodkiewką
Był też PODWIECZOREK, ale na zdjęcia sałatka Capresi już się nie załapała. 
KOLACJA: Curry z fasolką szparagową i ziemniakami.


Jak to wyglądało u mnie? Obudziłam się i przed drzwiami już czekała na mnie paczka (zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami o tym, że jeśli kurier przyjdzie w środku nocy ma po prostu zostawić paczkę na wycieraczce). Kurier dostosował się do informacji dot. tego, do której musi mi dostarczyć zestaw posiłków.
Wybrałam dietę standardową - 2300 kcal i pojadłam sobie tego dnia. Byłam zachwycona! Posiłki były przepyszne, zbilansowane, ciekawe. Fakt faktem, że jeśli chcemy zdecydować się na taki catering... trzeba być osobami, które wszystko lubią (pomijam tu oczywiście osobiste preferencje typu veganizm - i takie diety istnieją). Co czułam w ciągu tego jednego dnia? Jakbym dostawała posiłki w naprawdę dobrej restauracji - byłam najedzona, nie myślałam o przekąskach, nie czułam głodu (zazwyczaj ciągle podjadam, ponieważ nie mam czasu zjeść pięciu porządnych posiłków w ciągu dnia). Odczułam fakt, że nie muszę zmywać naczyń, że jem różnorodnie, mam zapewnione posiłki i nie muszę się martwić tym co zjeść i kiedy zjeść, obyło się nawet bez wstąpienia do sklepu chociażby po pieczywo. Ta jednodniowa "dieta" choć składająca się w dużej mierze z warzyw zasyciła mnie. Nie czułam się ociężała, a przy tym byłam bardzo najedzona i ZADOWOLONA!

Dostawa do domu, pyszne jedzenie (udało mi się wybrać dobrą firmę cateringową), łatwość w wyborze diety i powiększająca się oferta diet, zbilansowanie i różnorodność dań... po prostu żyć nie umierać 😊 To był naprawdę smakowity dzień! Powtórzę go zapewne!

15:01:00

Antycellulitowy LIPO-Masaż & Termoaktywne bandaże

Antycellulitowy LIPO-Masaż & Termoaktywne bandaże

Według najnowszych badań aż 90% mieszkanek krajów cywilizowanych zmaga się z pomarańczową skórką, czyli cellulitem. Cellulit dotyka kobiety niezależnie od wieku, czy nawet masy ich ciała. Właściwa dieta, ćwiczenia i pielęgnacja mogą jednak zapobiec jego powstawaniu oraz pomóc w jego zwalczaniu. Peelingi, energiczne wsmarowywanie produktów antycellulitowych oraz masaże specjalnym dermo rollerem poprawiają wygląd skóry. Firma Lirene co jakiś czas wypuszcza kolejne produkty pomagające w walce z pomarańczową skórką - olejki do masażu, bańki chińskie, specjalne peelingi, kuracje 14 - sto dniowe, domowe liftingi termiczne, endomasaże, mezoterapie... Wymieniać można by długo. Sama skusiłam się w ostatnim czasie na termoaktywne bandaże oraz antycellulitowy LIPO - Masaż. 


Termoaktywne bandaże to innowacja na polskim rynku. Rozgrzewający zabieg antycellulitowo - modelujący w postaci nasączonych bandaży na brzuch, uda i pośladki ze specjalnym kompleksem z kofeiny, L - karnityny i skrzypu polnego ma aktywować spalanie lipidów w komórkach tłuszczowych, napinać i modelować skórę. Producent obiecuje nam pomoc w walce z nadmiarem wody i toksynami w organizmie, zmniejszenie widoczności cellulitu i wygładzenie skóry, regenerację, wzmocnienie tkanki łącznej oraz za sprawą kofeiny i l- karnityny, uruchomienie termogenezy, czyli spalania tłuszczu. No i oczywiście zwiększenie jędrności i poprawienia stanu skóry... Obiecuje, ale czy obietnicy dotrzymuje?


W opakowaniu znajdują się cztery, najtańsze i najzwyklejsze bandaże nasączone płynem... w zestawie dołączone są także zapinki do nich. Bandaże stosowałam jedynie na brzuch, ponieważ jako osoba zmagająca się z problemem skóry naczyniowej i słabych naczyń krwionośnych na udach... wiedziałam, że nie mogę im dostarczać rozgrzania za sprawą kofeiny. Nałożenie bandaży jest bardzo proste, zresztą na opakowaniu znajduje się instrukcja, ale... z racji tego, że bandaże są bardzo cienkie trzeba uważać, żeby ich nie rozerwać. Są podatne na wszelkie zahaczenia i uszkodzenia. 




Po nałożeniu bandaży tak jak informuje instrukcja (warto zwrócić uwagę na przeciwwskazania) czułam ciepło, które świadczyło o procesie spalania tłuszczu i rozgrzewania tkanki. Bandaże należy trzymać przez 20 minut, a potem pozostały płyn pozostawić do wchłonięcia. Warto jednak nadmienić, że bandaże nie ograniczają swobody ruchu oraz nie przeszkadzają w zwykłych domowych czynnościach. Nie powinno nakładać się ich jednak bezpośrednio po jedzeniu. 

Producent obiecuje pierwsze efekty już po tygodniu działania, a jednak przy tym podkreśla, że dla najlepszych efektów zabieg powinno powtarzać się przez okres dwóch miesięcy, przy dwóch zabiegach tygodniowo. W myśl tego musiałabym zużyć 8 takich opakowań produktu... Po dwóch zabiegach mogę stwierdzić, że skóra rzeczywiście jest minimalnie wygładzona, delikatnie napięta, ujędrniona... Myślę, że przy regularnym stosowaniu rzeczywiście przez okres tych dwóch miesięcy - efekty mogłyby być nawet spektakularne. Po takich dwóch zabiegach z użyciem tych bandaży rezultaty są po prostu fajne.😊

Moja ocena: 4.5/6

Antycellulitowy LIPO - MASAŻ to zestaw do masażu składający się z ręcznego(groźnie wyglądającego... jak kaktus na rączce 😉😃 masażera oraz antycellulitowej maski reduktora tkanki tłuszczowej. 


Oba te produkty zachwyciły mnie swoim działaniem i wpłynęły bardzo pozytywnie na stan mojej skóry - stosowane razem jak i osobno. 

Ręczny masażer znajdujący się w zestawie to produkt na który czaiłam się już od bardzo dawna. Masaż nim ujędrnia ciało, a przy tym relaksuje... Dzięki wypustkom daje wrażenie drenażu. Chodzi sprawnie, a jego użytkowanie jest dodatkowym treningiem dla rąk 😊 Łatwo się go myje i co najważniejsze można go oczywiście stosować z różnymi produktami: osobiście oprócz antycellulitowej maski stosuję go także z olejkiem antycellulitowym Lirene, który był w zestawie z bańką chińską. Nie rozpryskuje niewsmarowanych resztek produktu 😊 Masażer powinno się wymienić po jakiś 50 użyciach, ale osobiście... zrobię to dopiero, gdy zobaczę, że coś się z nim dzieje. Na razie wszystko jest ok. 


Antycellulitowa maska pobudza spalanie tkanki tłuszczowej, zapewnia intensywne nawilżenie (re-hydro protect), przywraca miękkość i gładkość (witamina E oraz olejek ryżowy i babassu). I teraz należy rozróżnić dwie kwestie... a raczej dwa sposoby użytkowania: 
  • przy samodzielnym używaniu maski powinno się ją nakładać rano i wieczorem
  • w połączeniu z masażerem, w odstępach 2 - 3 dniowych, po 3 min na wybrane partie ciała (na opakowaniu (kartoniku) znajduje się instrukcja w których kierunkach i jak dokładnie to robić. Masaże powinno się robić  aż do uzyskania pożądanych efektów, a potem dla ich podtrzymania powtarzać raz w tygodniu. 
Z początku wybierałam tą drugą opcję i rzeczywiście używałam tej maski z masażerem, jednak po pewnym czasie stwierdziłam, że maska sprawdza się świetnie nawet bez niego, więc jego użytkowanie zostawiłam na o wiele słabszy olejek antycellulitowy. Nie mniej: ciało za sprawą masażera było dobrze wymasowane, ujędrnione, nawilżone i bardziej "zbite". 

Jednak też nie dla każdego ten produkt w połączeniu z masażerem będzie odpowiedni.

"Przeciwwskazania do stosowania LIPO-masażu z użyciem masażera: gorączka nieznanego pochodzenia, padaczka, stwardnienie rozsiane (SM), nadciśnienie tętnicze, wady i choroby serca, miesiączka. Nie stosować w przypadku nadwrażliwości na którykolwiek ze składników produktu."

Warto o tym pamiętać, żeby po prostu nie zrobić sobie krzywdy... 

Po pewnym czasie zaczęłam stosować maskę samodzielnie. Starałam się robić to regularnie, czyli rano i wieczorem. Bardzo szybko zaczęłam zauważać efekty. Jak dotąd zużyłam 3/4 opakowania i mogę śmiało powiedzieć, że widoczność cellulitu się zmniejszyła, moja zmora, czyli łapy stały się jędrniejsze, skóra na nich elastyczniejsza i  wygładzona. Ramiona przestały już być takie "rozwlekłe" i "pterodaktylowate". Stały się bardziej nawilżone, mniej wiotkie, zniknęły nierówności, a gdy podnoszę je do góry... już nie falują jak przy sztormie, a jedynie jak przy lekkim wietrzyku 😉 Maska dobrze się wchłania i jest bardzo wydajna. Mogę śmiało powiedzieć, że to najlepszy produkt antycellulitowy / ujędrniający jaki dotąd miałam 😊

Moja ocena: 6/6

19:00:00

Krem na odparzenia / zaczerwienia / problemy skórne

Krem na odparzenia / zaczerwienia / problemy skórne
Z kremem regenerującym A-DERMA DERMALIBOUR+ po raz pierwszy spotkałam się w aptece, tam jednak jego cena jest "groźniejsza" niż w Drogerii Syrenka 😉To krem odpowiedni dla osób w każdym wieku, ponieważ może spełniać różne role. U mnie w domu stosowała go córka, która zmaga się z czerwonymi śladami oraz zasinieniami po trądziku. Krem troszkę je ukoił, a świetnie poradził sobie ze wszelkimi świeżymi zaczerwienieniami – łagodząc je.


Ma dosyć tłustą konsystencję, ale nie zostawia na skórze białych śladów. Zawiera wyciąg z pędów młodego owsa oraz cynk i miedź, dzięki czemu działa nie tylko łagodząco, ale także antybakteryjnie i oczyszczająco. Odkąd moja córka zaczęła go stosować – częstotliwość oraz nasilenie wyprysków skórnych zmniejszyła się, a proces ich gojenia zdecydowanie przyśpieszył. Stosuje go jednak jedynie punktowo, aby nie zapychać porów i pozwolić skórze oddychać.

Złagodził swędzenie skóry, zaczerwienienia i niezdrowe złuszczanie się naskórka. Sprawdził się także super przy pielęgnacji okolic ust (i na same usta) i szczególnie podatnych na wysuszanie części ciała, (także przy odparzeniach). Łatwo się rozprowadza, ale z powodu "tłustości" w przypadku aplikacji na skórę twarzy – lepiej stosować go na noc. Fajny produkt – po prostu 😉

Krem do kupienia np.: 


Moja ocena: 4/6

16:40:00

Zakazy, nakazy, ostrzeżenia... znaki na drodze życia.

Zakazy, nakazy, ostrzeżenia... znaki na drodze życia.

Towarzyszą człowiekowi od pierwszych chwil urodzenia.
  • Nie siusiaj obok nocniczka... jesteś już dużą dziewczynką, musisz już trafiać do nocniczka.
  • Jedz z zamkniętą buzią, bo nieładnie pokazywać co się ma w buzi.
  • Uważaj czajnik jest gorący, a ciocia Róża fałszywa.
  • Później też nie jest łatwo.
  • Nie przeklinaj przy babci. Nie ziewaj przy opowieściach wujka, bo to nie wypada.
  • Po pierwsze ucz się (drugiej i trzeciej alternatywy nie ma)
  • Uważaj na Emilkę, to nie towarzystwo dla Ciebie, na manowce Cię sprowadzi. 
  • Coraz gorzej, jest jeszcze dalej.
  • Nie oglądaj za innymi mężczyznami (masz partnera)
  • Musisz być... (i tu długa lista...dobrą żoną, troskliwą mamą,....)
  • Uważaj na... (i tu lista jeszcze dłuższa... na serce, piersi, sąsiadkę, portfel,...)
I tak od samego początku, do samego końca drogi. Gdy chcemy prowadzić samochód, by ułatwić sobie przemieszczanie się z miejsca na miejsce, to musimy wyrobić sobie dokument "Prawo jazdy".
Nim go otrzymamy, to jesteśmy zobowiązani wkuć, zapamiętać cały zbiór zakazów, nakazów i ostrzeżeń (czy ich potem przestrzegamy, to już inna zgoła sprawa).

Wszystko po to, żeby zostać jak najlepszym kierowcą, dla bezpieczeństwa własnego i dla innych. I tak też w życiu, by kierować nim bezpiecznie musimy poddawać się również pewnym wymogom, rygorom, umieć słuchać i rozumieć na czym taka bezpieczna jazda życia polega. Ciągle pamiętając, że najważniejsze w życiu sprawy bardzo rzadko są poprzedzane sygnałami ostrzegawczymi,  musimy być otwarci na otaczający świat i bardzo pilnie go obserwować.

Jak być dobrym życia kierowcą? Zupełnie poważnie i niepoważnie, na podstawie ogólnych zakazów, nakazów i ostrzeżeń... przedstawia swój (bardzo skrócony) kodeks Stara kobieta, która prowadzi swój pojazd "życie" już... dziesiąt lat...  niejeden zakaz musiała respektować (niejeden złamała), niejednemu nakazowi poddać musiała (choć bardzo nie chciała), ostrzeżeń wysłuchać (choć za przesadne uważała), rady (nudne by się wydawało i niepotrzebne) przyjąć. 
Informacji takich (ważnych, drobnych, istotnych, ale również zabawnych), że nie sposób ich wszystkich spisać, więc losowo wybrała ;-) i  przedstawia takie:
  • Nie wolno skręcać w lewo... skończysz źle (lewe interesy prędzej czy później wyjdą na wierzch)
  • Nie pal, bo zachorujesz na raka, a Twoja skóra  20-latka będzie wyglądała jak u 50-latka.
  • Nie nadużywaj alkoholu, bo wątrobę masz tylko jedną i musi służyć Ci długo.
  • Nie jedz słodyczy, bo poszerzysz boczki i każdy Ci to w dobrej lub złej wierze, ale wypomni, a Twój podwyższony cholesterol (ten zły) na amen Ci naczynia wieńcowe załatwi.
  • Nie zagłuszaj swych problemów narkotykami, one nie znikną, tylko przez to jeszcze zwiększą....a przy okazji zranisz parę bliskich Ci osób.
  • Nie pal za sobą mostów. Zdziwisz się ile razy będziesz musiała przepływać przez tę samą rzekę.
  • Nie daj zastraszyć się lekarzom i pielęgniarkom, nawet w szpitalu Twoje ciało jest Twoją własnością.
  • Nie daj się namówić do rezygnacji z dobrego pomysłu, jeśli Ty uważasz go za dobry.
  • Nie wierz ludziom, którzy zapewniają Cię, że nie są świrami – na pewno coś ukrywają i knują jednocześnie.
  • Nie sprzątaj po dzieciach... w ten sposób nie nauczysz je porządku.
  • Nie mów przyjaciółce, która właśnie przytyła (wygląda jak kula kręgielna w kapeluszu), że dobrze wygląda... przecież jesteś jej przyjaciółką, a nie fałszywą zołzą.
  • Nie mów koleżance, która wróciła od fryzjera, że pięknie wygląda, ale lepiej jej było w długich włosach... nie lubisz jej, albo jesteś bezmyślną idiotką, skoro jej tak gadasz.
  • Nie mów przyjacielowi, że w swojej książce poświęcisz mu cały rozdział, albo (?) że nie napiszesz o nim  ani słowa... nie pisz lepiej żadnej książki skoro jesteś taką hipokrytką.
  • Na pierwszej randce nie opowiadaj o zapaleniu Twojej okrężnicy – to może być Twoja ostatnia randka z tą osobą.
  • Lepiej stłumić w sobie źle pojętą odwagę, nie poddać szaleństwu czy też złości i nie wysyłać sms-a, e-maila, których będziesz później się wstydzić i żałować.
  • Nie oczekuj, że pieniądze dadzą Ci szczęście...szczęście to coś więcej.
  • Nie musisz być najlepsza we wszystkim by osiągnąć sukces.
  • Nie chełp się swoimi sukcesami (zwłaszcza tymi materialnymi), ale też za nie nie przepraszaj.
  • Nie krzycz na dzieci... krzyk jest oznaką słabości.
  • Żyj prosto, ale z fantazją... nuda zabija życie.
  • Śmiej się głośno i zarażaj tym śmiechem innych.
  • Kochaj głęboko – w prawdziwym uczuciu nie ma miejsca na płytkość.
  • Nie ryzykuj straty czegoś... na co Cię nie stać.
  • Nie lituj się nad sobą, bo w tym samym czasie możesz wymyślić rozwiązanie, z którego mogłabyś być dumna właśnie.
  • Ucz innych (zwłaszcza dzieci) swoim przykładem, a nie gadaniem.
  • Myśl szybko, ucz systematycznie, pracuj wytrwale, a osiągniesz zamierzony cel, a jeśli nie... to poważnie przemyśl, po co się męczysz.
  • Mając wybór, zawsze wybieraj wersję optymistyczną.
  • Jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś umierając mówił "żałuję, że więcej czasu nie spędzałam w biurze", więc na początku drogi ustal jej priorytetowy cel.
  • Zachorowując, lepiej podjąć walkę i ją przegrać niż przegrać czekając w cierpieniu na cud.
  • Nie myśl, że wyższa cena zapewnia wyższą jakość – to pozwoli Ci zaoszczędzić pieniędzy i rozczarowań.
  • Szacunku nie zdobywa się ośmieszaniem, intelektualnym zastraszaniem, upokarzaniem innych – tylko swoją przyzwoitą postawą. 
  • Nie wstydź się mówić: nie rozumiem, przepraszam, proszę, pomyliłam się, potrzebuję pomocy – te słowa nie przynoszą ujmy. 
  • Bądź uprzejma i bezstronna, niezależnie od tego jak Cię inni traktują. Nie pozwól, żeby ktoś narzucał Ci swój styl.
  • Nie zanudzaj ludzi swoimi problemami, bo za chwilę nie będziesz miała z kim rozmawiać.
  • Nie powtarzaj ciągle, że nie masz czasu... bardziej twórczy od Ciebie ludzie też mają do dyspozycji tylko 24 godziny.
  • Niezależnie od tego kto ma rację (w relacjach bliskich sobie osób) przepraszaj – ważny jest akt przeprosin – "przepraszam" to leczące słowo.
Respektując rozumne zakazy, poddając dobrym nakazom;  nie lekceważąc ostrzeżeń, słuchając  rad i wprowadzając je w życie (jasne, że wybiórczo, dla każdego co innego może być dobre...) można bezpieczniej jechać przez nie i wtedy jego epitafium może być "Nie żałuję".

Nie oczekując od świata, że będzie sprawiedliwy tylko patrząc na niego rozumnie, a wymagając od Siebie, mamy... po tym przestrzeganiu zasad... PRAWO do bezpiecznego i szczęśliwego życia.













Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger