06:43:00

NARZEKANIE nie jest takie złe?

NARZEKANIE nie jest takie złe?

TAK PRZEKORNIE POMYŚLAŁAM, że

Ci co twierdzą, że narzekać nie należy, bo sprawia ono, że czujemy się tylko gorzej i na prawdę nie pomaga... nie pozwala by nasze szczęście było pełne i nabierało rozpędu... To Ci, którzy twierdzą, że narzekać każdy potrafi, a najlepiej skończony głupiec, który zabawia się tylko wtedy kiedy krytykuje, ocenia i wtedy w każdej sytuacji i w pracy i w domu jest nieszczęśliwy... To Ci tak myślący i tak czyniący... nie do końca tak marudząc ;) mają rację ;-)

WYRAŻANIE NEGATYWNYCH OPINII O KIMŚ LUB O CZYMŚ

Pokazanie swojego niezadowolenia, żalu, a wręcz rozpaczy, nie codziennie oczywiście, ale tak od czasu do czasu wcale, nie jest takie złe i niepokojące. Powiedziałabym wręcz, że oczyszczające :-)

Nie trzeba od razu być malkontentem i wpaść w syndrom Calimero, gdzie narzekanie jest celem życia i bez niego nie potrafi się funkcjonować. Sens takiego życia, kiedy każdego dnia znajduje się powód do niezadowolenia, jest bezsensem a nie sensem życia... tak według mnie :-)

I sami przestajemy się lubić i inni już nie lubią nas, gdy tak ciągle zamiast się ze smutku wynurzyć, zatapiamy siebie i innych wokół siebie też.

SAMI NIE LUBIMY, gdy 

Ktoś do nas mówi, jak to wszystko jest czarne i nie takie, nie takie jak nam się wydaje, że powinno być inaczej. Nie lubimy przebywać w towarzystwie takich osób, które nieustanie narzekają i to wcale nie dlatego, że mają ku temu powodów wiele (zdrowie, uroda, partnerka czy partner i dzieci, teściowie i szef i polityka, ceny, brak kasy i powodów racjonalnych mniej lub bardziej).. Tylko dlatego, że mają w sobie już ten nawyk, że niezadowolone są ciągle. To bycie nieszczęśliwym na własne życzenie, zmienia ich (nas?) w trudnych dla siebie samych i innych - wprost nie do zniesienia. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że narzekanie zmienia naszą osobowość i przez to też zaczynamy być samotni, bo nikt nas nie lubi, a początek jest w tym, że my nie lubimy siebie. I tak koło się toczy. Toczy tak, że jesteśmy w coraz większej czarnej d...e. 

I NIE MA USPRAWIEDLIWIENIA, że 

narzekamy, bo powód istotny mamy, jeśli bez przerwy do niego wracamy i nie potrafimy niczym innym się zająć, bo czasu nie mamy. Zali czas zajęty mamy - NARZEKANIEM.

KORTYZOL 

rośnie nam, bo nadnercze wydziela go przez ciągły stres, coraz więcej i więcej i? I cukrzyca, nadciśnienie i inne takie tam, zaburzają nasz układ odpornościowy.  Tak sypie się wszystko i znowu powód jest, by ponarzekać sobie;-)

OTOCZENIE nasze

ma oczywisty wpływ na to jacy jesteśmy. I gdy jesteśmy pośród osób mających pesymistyczny stosunek do wszystkiego i my ulegamy, i brniemy w to, zaczniemy podzielać opinie tych malkontenckich osób. Gdy ludzie, z którymi się stykamy empatyczni są i dla, których z największego zła i najczarniejszego koloru można wyciągnąć coś zabawnego, kolorowego, to oni sprawiają, że my też bardziej różowo patrzymy na świat. A z tego różu poprawia się nasze widzenie siebie i tak nas widzą, jak my siebie czujemy. I albo jesteśmy sami z sobą, osobą której nie lubimy, albo którą kochamy i taki mamy wpływ na ludzi, którzy z nami są, albo chcą być. Wszystko zawdzięczamy sobie :-))

ZASTANAWIAM SIĘ:

Dlaczego jesteśmy skłonni nieraz bardziej uwierzyć ludziom tym, którzy wszystko widzą w czarnych barwach, choć to nijak się ma do rzeczywistości, niż tym, którzy entuzjastycznie podchodzących do wszelakich spraw.

I TAK NIE JA PIERWSZA PRZECIEŻ

odkryłam, że NARZEKANIE pozwala  nam zawiązywać relacje z innymi ludźmi i to na różnych, niższych i wyższych poziomach. Wszak odpowiadamy, że "wszystko jest dobrze, oki i stara bida", to znaczy, że chcemy utrzymać dystans i rozmówcę od siebie oddalić. Tymczasem, gdy zaczniemy narzekać, na to i tamto, to zagajamy rozmowę... i? Takie równorzędne psioczenie i smęcenie bardzo zbliżyć może. Nie ma w tym nic złego, gdy nie czynimy tego zbyt często i znajdujemy umiar między opowiadaniem o troskach, słabościach (a czasem włączymy w to nawet uśmiech, ironię i szyderstwo ;-)), ale głównie radość swą pokazujemy i uśmiechem podkreślamy.

NARZEKANIE NIE JEST TAKIE ZŁE!

Pozwala oczyścić emocje, ale druga strona też ma swoje emocje. Musimy dbać by w równi szanować swoje i innych emocje. Nie zawsze smutek podzielony jest mniejszy. Zawsze zaś radość podzielona jest daleko większa. Łatwiej się żyje w konwencji, że na przekór wszystkiemu, modom, trendom przeróżnym, zdaniom autorytetów (jeśli jakieś jeszcze uznajemy ;-)) będziemy wierzyć w siebie i wiarą, w to, że będzie dobrze, a wręcz lepiej... że tą wiarą obdarzać wszystkich będziemy!

OSTATNIO TROCHĘ NARZEKAŁAM  

I miałam ku temu powody. Powody jednak zostały mimo narzekania ;-) Ale czuję, że się uratowałam. Dzięki mojej wredocie wrodzonej ;-) posługującej się ironią, szyderstwem, poczuciem humoru (bardzo kontrowersyjnym) i mimo wszystko wierze. Wierze, że mam szczęście, i znowu spadnę jak kot na cztery łapy :-)) Inaczej być nie może. Nawet jeśli to całkiem niedobre będzie dla mnie, to dla kogoś być może ;-)

To jest to znajdowanie dobrego, w czymś do końca niedobrym dla siebie :-)))))

NIE JESTEM ZUPĄ POMIDOROWĄ (babciną, delikatną nieszkodliwą)

Tylko chili! A chili ma siłę!  






17:01:00

KIM JESTEŚCIE?

 KIM JESTEŚCIE?

CODZIENNIE, NIEZMIENNIE

Wchodząc między ludzi zastanawiam się, kim jesteście? Kim jesteście tak normalnie, codziennie, bez makijażu, bez garnituru, rozczochrani, z oczami spuszczonymi czy rękami w kieszeniach ukrytymi.

Kim jesteś kobieto z dwoma torbami i pięknymi niebieskimi oczami, z których smutek jakiś dziwny przenika?

Kogo udajesz mężczyzno w kraciastym kaszkiecie, nerwowo poruszający palcami prawej ręki?

Siwa maleńka kobieto z owiniętą włóczkowym liliowym szalem szyją, w za dużych butach wsuniętych na wełniane skarpety... kim byłaś pięćdziesiąt lat temu? Dlaczego teraz uciekasz gdzieś w bok wzrokiem?

Kim jesteś dziewczyno z pięknym grubym warkoczem, elegancko ubrana, a w dolnej wardze kolczyk świecący? Kim jesteś na prawdę, a może kogoś udajesz?

Kim jesteś i co myślisz polityku, z pierwszych stron gazet... kim jesteś w swoim domu? Czy w kapciach chodzisz czy na bosaka ganiasz?

Kogo grasz stając tu na przystanku tramwajowym? Kobieto z czarnymi jak kruk włosami i zamyślonymi oczami... czy jesteś szczęśliwa czy jakąś chmurna, ciemną prawdę ukrywasz?

A Ty wytatuowana dziewczyno na rękach, nogach i szyi... ubrana w tatuaże w całości całego ciała przykrytego w niewielkiej części, różową w kwiateczki sukienki... co chcesz wyrazić swoją kreacją?

Czy Ty mężczyzno zaciągający się papierosem elektronicznym w garniturze uprasowanym na kant, jesteś kimś ważnym w swoim zawodzie czy bardzo byś chciał, ale Ci się nie udaje?

O czym myślisz kobieto z wózkiem i kwiecistą torbą na ramionach, rozglądającą się na boki jakby oczekującą na kogoś?

Jesteś sobą czy chcesz się upodobnić do swojej koleżanki (wyprostowanej przy Tobie i patrzącej dumnie przez  siebie), dziewczyno z książkami grubymi w ręku i siatką jabłek pełną i oczami iskrzącymi?

A ty elegancko ubrana kobieto, z oczami przysłoniętymi ciemnymi, wielkimi okularami. Kim jesteś kobieto w bliżej nieokreślonym wieku. Po dłoniach z plamami słonecznymi widać, że wiele słonecznych lat przeżyłaś ;-) Ale ta twarz i sylwetka młodzieńcza oraz fantazja, którą widać w ubiorze, zastanawia( ?) Jakie to myśli kołaczą ci się w głowie, gdy zmysłowo rozchylasz kształtne czerwone usta, a z drugiej strony nerwowo potrząsasz głową... 

Dziewczyno z autobusu zapatrzoną skośnymi oczami w ekran telefonu i uśmiechająca się czule do niego - kim jesteś, skąd przybyłaś do naszego kraju, jaka jest historia twoja?

JESTEŚCIE TYMI JAKICH WAS WIDZĘ?

Czy kogoś innego udajecie, macie swoje tajemnice i nie chcecie pokazać ich światu?

JESTEŚCIE TAK RÓŻNI

KIM JA JESTEM?

Czy ten uśmiech płynie z serca i mózgu, bo taka radosna jestem czy akurat Pan B. obejmuje mnie, ale do fotografii i tak uśmiecham się by zarazić optymizmem i radością tych, którzy oglądają mnie?

Kiedy jestem prawdziwa, kiedy udawana? Zastanawiam się ;-).

WIEM

Każdy z nas, nie ukrywajmy tego... na potrzeby otoczenia stara się ukryć prawdziwe lęki, problemy. Może by nie pokazać po sobie, że jest słaby, zaniepokojony, wręcz zatrwożony. Są sytuacje, że nie chce nawet pokazać swojego w danej chwili zadowolenia, by swoją radością nie urazić tej osoby, która akurat przeżywa coś niepokojącego. Zakładamy maski, nie tylko dla siebie, zwłaszcza dla innych by się przypodobać, lub nie obnażyć swojej niemocy, prawdziwej twarzy, swojego bólu, cierpienia, zwątpienia.

TAK WŁAŚNIE DOPADA NAS SMUTEK

Gdy nie możemy być sobą. Gdy nie możemy szczerze porozmawiać o sobie z kimś nam życzliwym. Gdy czujemy się osamotnieni i niezrozumiani. Nie widzimy światełka nawet podczas wyjątkowo słonecznego dnia. A ci radośni z nas, nie mający wiele problemów, też się obawiają zazdrości, zawiści i również niezrozumienia.

ALE NIE MA NA ŚWIECIE NIKOGO

Kto nie miał by jakiejś zagwozdki. Czy biedny, czy bogaty, młody czy stary zawsze ma się czymś martwić. Ma prawo do własnego świata i nieujawniania go nikomu. tacy czy owacy mamy prawo być sobą i nikt nas nie powinien oceniać. I my nie powinniśmy oceniać innych. Tak jak nie powinno oceniać się książki po okładce. Barwna, wesoła okładka książki niekoniecznie może zawierać wesołe treści. Tak jak i czarna jednolita obwoluta może w środku zawierać prześmieszne, radosne wieści. Tak być może! Jak dobrze, że tacy jesteśmy różni. Łączy nas jedno - jesteśmy ludźmi :-)) i udało się nam być na tym świecie :-))) 




Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger