19:51:00

PRZERWA TECHNICZNA ;-)*

PRZERWA TECHNICZNA ;-)*


MIAŁO BYĆ TAK 

Stara Kobieta, czyli Dorota, miała dla Was prowadzić bloga, potem poważną stronę internetową, o tym co widzi, co ją urzeka, a co wnerwia. I mimo licznych turbulencji związanych z brakiem zdrowia, osobistych jakiś tam niekoniecznie sympatycznych spraw, dawała radę i pisała. Starała się opowiedzieć sobie i Wam wiele, zobrazować swój stosunek do swojego wieku i toczących się zmian. Pisała o tym, że nawet jeśli na barkach swych dźwiga coraz więcej lat, to tylko kręgosłup jej to nie bardzo znosi, ale w duchu i sercu ona wciąż jest taka sama. Czyli? Wolna, swobodna, wesoła, pełna energii i determinacji by jak najdłużej i najfajniej trzymać się życia. W oparciu o swoje doświadczenia, przeżycia przeróżne, pokazywała jak umiała jaki piękny jest świat, jak ważne jest życie każdego człowieka. Nie zawsze kolorowe, nie zawsze wymarzone, ale zawsze ciekawe i warte największych poświęceń dla jego przedłużenia. Pisała, co jest ważne, wartościowe, co się liczy najbardziej. O miłości, o śmierci... o dramacie związanym z tym, że zbyt szybko się starzejemy, niestety zbyt późno mądrzejemy. I tak dalej itp.

Jednym słowem, że życie i wszystko w nim, jest cudem.


AŻ TU NAGLE

Na świecie pojawiłam się "ja". Ja, czyli Dorota... raczej Dorotka ;-) Malutka ja, 13 kwietnia, o 3:31 we wtorek, przyszłam na świat. Moje przyjście było oczekiwane, ale i tak przewróciło świat nie tylko mojej mamy, ale też mamy mojej mamy, co Starą Kobietą się zwie. Jest XXI wiek, dwudziesty pierwszy rok tegoż wieku... na świecie pandemia.  

Siedziałam sobie spokojnie w brzuszku mojej mamy. Przyszedł jednak ten moment, że i ja musiałam opuścić swój bezpieczny błogostan, pod serduszkiem mamy i wyjść na ten ogromny, pełen światła i blasku świat. I stało się!  Zamiast pikania serduszka maminego, usłyszałam dużo innych piekielnych dźwięków. Przyznać muszę, że bardzo mi się to nie spodobało. Zwyczajnie bałam się i tulić tylko chciałam. Żadne łóżeczko, ani bujaczek tylko ciepłe ramiona mamy, ewentualnie taty, czy babci... jak tych dwoje nie dawało rady. Bo... taty wciąż nie było, bo ktoś pieniążki musi zarabiać na wygodę mojej pupki. Mama fajna, bo jeść daje i ogrzewa, że nie czuję się taka bezradna. Tylko ta mama, coś słabiutka, po tym trzynastym kwietnia i smuteczek oprócz szczęścia w jej serduszku zagościł... jak tu ogarnąć wszystko... dojść do zdrowia i sił, kochać tatusia, mnie, jeszcze dbać o mojego pieska i uczyć się pilnie. Jak z tym wszystkim sobie poradzić? Mama studiuje. Była i chce nadal być dobrą studentką. A ja tu tyle czasu zabieram. To wtedy babcia choć niedomagała, (to głowa, to plecy ją bolały), mamę wspierała i ze mną w swych wielkich ramionach ;-) po pokojach ganiała. Choć nie była do mnie przekonana. Czułam, że ją męczę, tak samo jak mamę i tatę, a wielki Ati? Też jak gardziołkiem pracowałam i donośnie pokrzykiwałam, to biedaczek uciekał i krył się pod stołem.

Tak krok po kroczku, z dnia na dzień uspokajałam się i dostosowywałam, do tych zmian, które zastałam. Mniej krzyczałam i czasem nawet pospałam. Przekonałam się, że to na dobre niczego nie zmienia, gdy ja niecierpliwa jestem. Oni kochają mnie bardzo, czuję to, więc też ich kochać będę. Lepiej zacznę coś opowiadać... a gyl, a guu, a ej... jeszcze nie znają mojego języka, ale staram się, do tego też uśmiecham. Wtedy dołeczki robią mi się w policzkach śmieszne i zwłaszcza babcia jest nimi zachwycona. I dacie wiarę, ta babcia moja to nic innego nie robi, tylko bawi mnie, nosi, w wózeczku na spacery prowadza, mleczko podaje i ciągle do mnie gada. To ja jej odpowiadam... a gyl...a gu...oo..aa ... lll... Babcia co jakiś czas zapowiada: teraz przerwa techniczna i zobaczymy jak się tam czuje pupeczka. Jak tak mówi, to robi mi się sucho i przyjemnie, bo pieluszkę dostaję świeżą. Ubranka też babcia mi ciągle zmienia i zmienia, bo niezadowolona, że skarpetuszki nie pasują do kapelusika, a bluzeczka nie w takie kwiateczki... Na pieluszkę zakłada majteczki z falbaneczkami, takie dla dziewczyneczki. Jestem modny niemowlaczek i nie noszę się w samym pampersiku ;-)) Śmieszna ta babcia :-)) Ale lubię jak się mną opiekuje. Rozumiem, że mama musi się uczyć i przez to nie ma dla mnie tyle czasu. Raczej... prawdę mówiąc, to ja pochłaniam dużo czasu, bo nie lubię sobie tak sama leżeć... towarzyska jestem bardzo. A ta towarzyskość moja, nie sprzyja nauce mamy. Ale pozdaje wszystkie egzaminy i wtedy więcej czasu mieć będzie. A kiedyś jak będę już duża i tak mówić będę umiała, jak to babcia umie, to wtedy jej powiem jaka, to ja dumna jestem, że taką mądrą mam mamę. Że dała radę...mieć mnie i uczyć się, i wszystko inne też ogarniać przecie.


TYMCZASEM

"Babcia oszalała". Tak mówi mamusia. Co w tłumaczeniu dokładnym znaczy, że: wszystko rzuciła by tylko być ze mną i wszystko mi tłumaczyć... mnie Dorotce malutkiej... nie komu innemu.

Babcia mi śpiewa i tańczy przede mną, zaczęła pisać książeczkę o mnie (co sobie ją przeczytam za parę latek) i babcia też mówi, że właściwie powinna coś tam, coś tam. A za chwilę patrzy na mnie i powtarza, że to coś tam, coś tam, to nieważne, wróci do tego później. Bo? Bo ja jestem teraz najważniejsza... ja i moja mamusia. A resztę to, to babcia jeszcze zdąży zrobić. A jakby nie zdążyła, to nic takiego, bo ja jestem najważniejsza... ja i moja mamusia.


TERAZ ROZUMIECIE

Rozumiecie, dlaczego babcia rzadziej Wam coś opowiada ;-) Jeszcze do tego dbać musi o siebie, żeby dla mnie być zdrową i jak najładniej wyglądającą babcią. Mówi, że to, że jest moją babcią, to nie znaczy, że przestała być kobietą. Trochę tego nie rozumiem ;-) Ale przyjdzie czas, że pewnie zrozumiem. Ponoć jestem do babci podobna. Tak powiedziała jedna pani, co ciocią jest moją. Ale chyba coś przesadziła ;-) Przecież ja nie mam zębów ;) Z tego babcia się śmieje i mówi, że ja to mam dobrze... nie muszę trzymać języka za zębami i mam swobodę języka. To chyba coś mądrego znaczyć miało, ale może lepiej, że tego teraz za bardzo nie kumam.


TO TERAZ PRZERWA TECHNICZNA

WOOOooooo....  AAuuu... A  gyllllll.....uuuuuuu

* Przerwa techniczna - znaczy tyle, że rzadziej pisać będę, bo: daję sobie czas, by zagoić wszystkie rany, jakie mam po połamaniu zdrowia, co za tym idzie psychiki... cierpliwie dochodzę do swojej dawnej formy, znowu słucham swojej intuicji. To co przeżyłam, wycierpiałam sprawiło, że byłam bardzo słaba... teraz nastąpiła zmiana i na świecie pojawiła się Dorotka... dla niej, dzięki niej, znowu staję się silna i wraca mi moja mądrość, a głupota w kąt zawraca. Wraz z narodzinami Dorotki, urodziła się we mnie Nowa Kobieta, która nie da się tak łatwo zniszczyć.

06:45:00

ZOO STAREJ KOBIETY #1

 ZOO STAREJ KOBIETY #1

Czyli skojarzenia, które mam w głowie, jeśli chodzi o zwierzęta. Będzie to alfabet braciom mniejszym poświęcony... w sposób jak zwykle subiektywny i wcale nie tak dla każdego oczywisty. Bo w tym alfabecie przemycę i wspomnienia, i historii parę, a może jeszcze coś więcej... bardziej nieuchwytnego... tylko dla mnie zrozumianego.

A - ANTYLOPA. Płochliwa, elegancka, wdzięcznie skacząca, ale na cztery kopyta spadająca, rozdzierająco skowycząca przez lwa zaatakowana... ta scena rozpaczliwa z filmu o zwierzętach w Afryce, bardzo zapadła mi w pamięć. Antylopa - kobieta zaatakowana przez brutala, ale do ostatniej chwili dumna i walcząca.

B - BOCIAN. Ptak, zwiastun ciepłych dni nareszcie... co lubi żaby i dzieci na świat przynosi w białym rożku przewiązanym czerwoną kokardą. Takie to było onegdaj tłumaczenie: skąd się biorą dzieci. Niektóre starsze znane mi osoby dodawały, że wyciągał ten bocian, te dzieci, z kapusty. Takie to były ściemy. Aż poszłam do szkoły i cała prawda wyszła na jaw ;-)) W przyszłości się dowiedziałam, że żadne 500 plus, tylko częste wyłączenia prądu mają na dzietność wpływ ;-)

C - CYRANKA... ptak, który często występuje w krzyżówkach ;-) Ptak wędrowny z rodziny kaczkowatych. Czyli kaczka. Kornel Makuszyński pisał, że "Piękna żona jest jak kaczka: za dużo na jednego, a za mało na dwóch"

D - DZIK. "Kto napotka w lesie dzika. Ten na drzewo szybko zmyka" i ja bym zmykała, bo nie raz i nie dwa w lesie dzika spotkałam, ale Tato mnie uprzedził, że w takich przypadkach, lepiej jest się nie ruszać i cicho zachowywać. Łatwo tak mówić, trudniej wykonać było ;-) Ciemna strona mojej znajomości z dzikiem jest taka, że lubię go mieć w bigosie. To mięso o wiele mniej tłuste niż ze świnki, bo bardziej jest wybiegany, odżywia się naturalnie, więc to zdrowe mięsko zalecane do jedzenia dla osób z podwyższonym cholesterolem. Dostałam kiedyś w prezencie całego dzika i zmuszona byłam go zagospodarować odpowiednio... kiełbasa też z niego  była... choć nieco przesolona. Wiele osób się przy nim gościło i smacznie, i zabawnie było :-))

E - EMU / STRUŚ - Och ile strusi jest wśród nas. Gdy ze strachu głowę chowamy w piachu... używając słów poety. Obawiając się kłopotów, niewiadomego... uciekamy, głowę wtulamy z obawy w ramiona... nie myślimy logicznie... Mówią, że struś ma oczy większe niż mózg ;-) Hmm? Znam parę takich strusi... co to uciekają od odpowiedzialności i udają, że ich nie ma.

F - FOKA. Drapieżny ssak morski z płetwami, co to słaby ma węch, ale bardzo dobry słuch i wzrok. I znowu przypomina mi się opowiastka o tym jak to mole futro zjadły foce, więc poszła do oposa wyżalić się, że jest naga i bosa, i prosiła go o futro, choćby zeszłoroczne... nie, żeby się jakoś wystroić, tylko żeby zimno oswoić. A w książeczkach dla dzieci, foka to taka cyrkóweczka co na nosie w kolorowe pasy piłkę nosi i jeszcze w kółko nią kręci ;-)

G - GRONOSTAJ słyszę i? od razu "Dama z gronostajem" w głowie mi się jawi. Ten obraz co Leonardo da Vinci namalował w XV w. Ta dama to jedna z najlepszych poetek włoskich tamtego czasu, kochanka księcia Ludwiki Sforzy - Cecylia Galleran. Kiedy pozowała do tego obrazu, była kobietą jak to się kiedyś ładnie mówiło - brzemienną, a łasiczka miała zakrywać jej błogosławiony stan.  

H - HIENA, to brzydkie zwierzę, nim zacznie polować przygotowuje się do tego aktu w ten sposób, że wyszukuje najsłabsze ogniwa. O hienach wiele opowiadał mi Tato, który bardzo interesował się naturą. Mówił, że niektórzy ludzie są jak hieny. Tylko że hieny usprawiedliwia to, że działają instynktownie, a ludzie mają rozum i serce, i tym się powinni kierować.

I - INDYK. Na myśl o indyku zaraz na myśli mam planowanie. Jakie bywa niebezpieczne ;-) Bo jak raz pewien indyk pomyślał o igraszkach niedzielnych, to mu w sobotę łeb ścieli. I zero wyszło z planowania. A nawet mniej. Pływał w rosole z makaronem. I z pewnością, to nie było jego marzenie :-) Ten w górze, co na tronie niebieskim siedzi to nieraz pokłada się ze śmiechu, jak maluczcy na dole planują, a On już wie, że na darmo to czynią, bo On też ma plany i to z lepszym zasięgiem... niekoniecznie zgodne z życzeniami od tych z dołu ;-)  

J - JASKÓŁKA uwięziona. Cudowna piosenka Stana Borysa z bardzo niepolitycznym tekstem, o potrzebie duchowej wolności i swobodzie. 


K - KOŃ. Ten to z zębami wielkimi silnymi bardzo kojarzył się pewnemu Zbyszkowi. Pierwsze słowa, które z ust (Zbyszka, nie konia ;-)) usłyszałam, to były: Ależ ma pani piękne zęby i pewno mocne takie, jak koń ma :-) Zaloty to były końskie, ale skuteczne, bo mężem moim został :-))

L - LAMA. Tak nazywaliśmy (ze wstydem przyznać muszę) naszą panią N. od historii. Wszyscy starali się usiąść od niej jak najdalej, bo mówiąc jakoś nie mogła powstrzymać swej śliny. Lubiłam ją mimo to :-)) 

M - MIŚ. Wiadomo! Kultowy film, komedia... jakże dzisiaj pomimo upływu czterdziestu lat - jak bardzo na czasie... systemowe nieprawidłowości wykorzystywane dla uzyskania własnych korzyści. "MIŚ" się nie zestarzał.

N - NIETOPERZ. Ludzie boją się nietoperzy. Ja też do nich miłością nie pałam. Dla mnie są obrzydliwe i boję się ich, choć wiem, że polskie gatunki są owadożerne. Latające ssaki, które prowadzą  nocny tryb życia. Nieprawdą jest to, że wypijają ludzką krew i wplątują się we włosy, i? Za to znają prędkość dźwięku od urodzenia :-) Miałam spotkanie z takim jednym na strychu starego domu moich teściów i przestraszył mnie bardzo, albo ja go przestraszyłam i stąd był ten obopólny krzyk. Uff...

O - OKOŃ - rybka. Bardzo smaczna. Takie łowił Tato na rosówki. To rybki, z ciemnymi smugami, oliwkowym brzuchami wchodzącym w kolor czerwieni. Najlepiej mi smakowały nadziane na patyk, pieczone w ognisku. Tato był dumny, mama szczęśliwa i ja pełna radości, a na niebie księżyc gościł. Taki księżyc, to się naogląda :-)

P - PIES konkretny - Ati. Nikt tak się na mnie nie cieszy, tak głośno nie wyraża wyrazów uznania... klepiąc ogonem po podłodze i jeszcze brzuch do głaskania wywala. Nikt też na powiedzenie - siad, tak radośnie nie siada i nie oczekuje cierpliwie nagrody. Był też w moim życiu Rambo, piesek rasy tzw. wielokwiatowej... prawdziwy przyjaciel i obrońca, wzięty ze schroniska. Mały był, podobny do wilczura, ale bardzo niewyrośniętego ;-) Po urodzeniu Alicji obrażony był jakieś 4 miesiące (tyłem chodził ;-)) nim się zaczął do mnie odzywać... a potem najlepszym opiekunem dla Ali był. Prywatny ochroniarz, darmowa niańka, która sygnalizowała każde siusiu i kupkę oraz inną wpadkę małej :-)) 

R - RYŚ. Ryś - taki tatuaż widniał na przedramieniu Taty, który wykonał sobie w obozie jenieckim. Zaciekawił mnie jako małą dziewczynkę i wtedy dowiedziałam się, że ryś, to nie tylko zdrobnienie imienia Taty, ale też - to taki duży drapieżny ssak. Duży kot z małą głową. Rysie występują też w lasach, w Polsce, ale jest ich bardzo mało. Tato chwalił się, że widział rysia podczas swoich leśnych eskapad. Był nim zachwycony. Opowiadał mi o jego zwyczajach.

S - SZCZUR. Bardzo, bardzo kojarzy mi się z ubiegłym rokiem. Wg Chińskiego kalendarza, był to rok Szczura. Siedzieliśmy w domach, jak w norach, gromadziliśmy jedzenie, szarpaliśmy z emocjami, trzymaliśmy dystans, chyłkiem przemykaliśmy ulicami by zdobyć potrzebne wiktuały... trzymaliśmy dystans, gdy zobaczyliśmy innego człowieka... jak szczury. Na własne oczy widziałam szczury wodne wygrzewające się na słoneczku, na brzegu strumyczka w Cieplicach w 1980 roku... niesamowite, zważywszy na to, że poprzedniego dnia w owym strumyczku moczyłam nóżki, bo upalny, lipcowy to był dzionek.

Ś - ŚWINIA. W "Folwarku zwierzęcym" Orwella, zwierzęta patrzyły to na świnię, to na człowieka i potem znowu raz na człowieka, i na świnię, ale już nikt nie mógł się połapać kto kim jest. Czasem wolę świnie... tak jak wolę bezsensowne przeproszenia od bezsensownych oskarżeń.

T - TYGRYSEK, przyjaciel Kubusia Puchatka krzyczał: "Ratunku, będę pierwszym tygrysem, który utonął w powietrzu". Jego najlepszym przyjacielem było Maleństwo, lubił też Królika, ale bez wzajemności. Ja sama uwielbiam wszystkich mieszkańców stumilionowego lasu, a najbardziej Osiołka Kłapouchego, co nie znosił mycia i gderał, że to taka nowoczesna maniera :-)) 

U - USZATKA ZWYCZAJNA, czyli ptak drapieżny... sowa. Mądra sowa, która siedząc na gałęzi nie boi się, że gałąź się urwie pod nią. Nie wierzy gałęzi, ufa w swoje skrzydła, że w porę odleci. I takie zaufanie należy mieć w siebie, to bardzo w życiu pomaga. 

W - WILK. Pierwszy raz spotkałam go w bajce o Czerwonym Kapturku i nadziwić się nie mogłam, że niestrawności nie miał, brzuch go nie bolał, gdy połknął Czerwonego Kapturka i jeszcze babcię całą :-))) Prawdziwa bujda to. Nie uważam by to była dobra lektura dla małych dzieci. Wolałam te opowieści, które serwował mi Tato, te prawdziwe, a nie zmyślone z życia zwierząt i ludzi np. "Lato leśnych ludzi" Marii Rodziewiczówny. 

Z - ZEBRA i od razu przypomina mi się Brzechwa, który wyśmiewał, że zebra, to taki osioł pomalowany w paski. Taką zebrą nazywamy potocznie, przejście dla pieszy.  

Ż - ŻABA. Mamuś, czy żaba przestanie być żabą, gdy napisze się ją prze rz? Zapytał mi się młodszy syn nie mogący zrozumieć, jaka różnica jest pomiędzy żabą przez ż a żabą przez rz. Miał wtedy 9 lat i wszystko upraszczał. Jak to dziecko. Dorośli komplikują wszystko bardziej.

JAKIM  ZWIERZĘCIEM  JEST  STARA  KOBIETA? I jakie zwierzęta ma jeszcze na myśli, kiedy spotyka się z innymi ludźmi Z jakim zwierzęciem sama się utożsamia? # 2 będzie o tym, niebawem :) 

Będzie o znajomej z przymiotami żmii i o gęsi głupiej, o pełnym marazmu osiołku, o mlecznej krowie, która była uparta, o szczwanym lisie i tak dalej, i tak dalej.



Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger