18:40:00

Przebudzenie ...

Przebudzenie ...

Przechodzę przez dworzec. Tuż przy wejściu spotykam moich rodziców. Mama w kwiecistej sukience i z łagodnym uśmiechem na twarzy. Woła do mnie: Dorotko! Czy wybierasz się do nas, bardzo tęsknimy z tatusiem.
- Och nie przesadzaj – wtrąca się tato - Ona ma jeszcze Alicję, musi ją wspierać, a nie zostawiać, bo ty masz taki pomysł – kontynuował tato
- Przyjechałabym do was, ale wiecie mam jeszcze tyle do zrobienia i mam plany … wprawdzie czuję się … no tak sobie, bo kręgosłup i ta … ale co tam będę wam narzekać … muszę jeszcze u siebie w domu zostać
- Masz rację Dorotko, będzie odpowiedni czas to się do nas wybierzesz, a teraz rób to na czym ci najbardziej zależy i nie przejmuj się nami – uśmiechnął się tato, a mama  skinęła z aprobatą głową, choć chwilę przedtem była innego zdania.
- Odeszłam od nich, nieco spłoszona, ale już czułam się spóźniona … choć nie wiem na co i po co tak się śpieszyłam.
Podążam dalej przez dworcowe korytarze i hole, aż doszłam do Dworca Głównego.
A tu niespodzianka - rozłożeni w fotelach siedzą gawędząc dosyć głośno, moja teściowa z teściem i proszę … Zbyszek – mój mąż obok nich, z zatroskanym uśmiechem.
Na mój widok jeden przez drugiego podchodzą do mnie i jednocześnie z wymówkami: dlaczego nie przyjedziesz, nudno tu bez ciebie, mogłabyś wreszcie znaleźć trochę czasu i wybrać się do nas.
Aż mi się gorąco zrobiło! Wybaczcie mi, też mi was brakuje, ale ma tyle spraw, ciekawości niezaspokojonej i zobowiązań, które wzięłam sobie na głowę, że jeśli pozwolicie tę wizytę nieco przełożę w czasie – tym bardziej, że wiosna na świecie … odradza się wszystko … chciałabym jeszcze doświadczyć jej cudownej aury, no i Alicja, choć taka zaradna potrzebuje mnie jeszcze.
Posmutniała cała trójka.
- Ale jak wpadnę to już na stałe, jeszcze będziecie mnie mieli za wiele – uśmiechnęłam się łobuzersko z nadzieją na wyrozumienie.
Patrzę, a tu? nie ma ich. Czyżby się obrazili? Tak czy inaczej, dobrze, że się zmyli – pomyślałam uspokojona, ale nadal spocona.

Nagle – już nie idę przez dworzec – jestem w łóżku – podnoszę się, siadam mokra cała i zdrętwiała lekko. Zza zasuniętych rolet ostro przebija się słońce, słychać warkot kosiarki sąsiada… patrzę na swoje ręce, rozglądam… jestem w sypialni… jest ranek… właśnie się obudziłam… na nowo … zaczyna się dzień… mój dzień… Nigdzie nie muszę jechać. Nie chcę jechać! Chcę działać…

Obudziłam się w świecie, na którym panuje wiosna… dowód na to, że pory roku, które przynoszą zmiany nic nie kończą, bo to jest koło, które w jednym momencie przygniata nas do ziemi (ale to po byśmy mieli inną perspektywę patrzenia. Z dołu wszystko inaczej wygląda ;-)) a w drugim, gdy jesteśmy na górze - to pozwala jak wiośnie się odrodzić, nam rozpocząć nowy etap w życiu.

I ja mam szczęście – kolejna wiosna – kolejne przebudzenie – kolejne możliwości – kolejne inspiracje i kolejna dawka energii.

Wszystko można zacząć od nowa, nieważne co było i jaki był sen.
Po tym śnie, powstał radosny poranek, który powitałam z wdzięcznością i choć ja przekwitam, to w ogrodach ciągle kwitną kwiaty… , a gdy jedne przekwitają, to pojawiają się drugie … zupełnie jak w życiu ludzi … jesteśmy wymienni … taką mądrość można właśnie w przyrodzie odkryć.

I właśnie w wiośnie, w naturze można odnaleźć największe bogactwo (i to zupełnie za darmo!) wszystkie uroki: kolory, zapachy, powiewy wiatru i deszcz, który zawsze ma swój koniec i po nim wychodzi słońce radosne, które sprawia, że każdy czuje się młody , troski idą w zapomnienie, a serce pulsuje przeczuciem nieśmiertelności. Taką moc ma wiosna!

Czas szybko mija. Ludzie pojawiają się w naszym życiu i znikają. Na ich miejsce pojawiają się nowi. To tak jest, że gdy kogoś tracimy to trudno nam zrozumieć, że w tym momencie w kawiarniach jak gdyby nigdy nic ludzie siedzą, piją kawę i zajadają ciasteczko, i do tego ta wiosna, która nie patrząc na troski  rozpościera się bezczelnie, i kusi swą świeżością, i blaskami.

Moim rodzicom, teściom i mężowi powiedziałam, że bardzo ich kocham, że brakuje mi ich każdego dnia, ale mam jeszcze swój czas i muszę go wykorzystać dla tych, którzy mnie tutaj potrzebują.

Nie płaczę za wami, cieszę się, że ze mną byliście i te wspomnienia radośnie pielęgnuję, więc miejcie cierpliwość i poczekajcie na mnie.

Chwilowo jestem niedostępna! Jestem w odpowiednim dla siebie momencie. Jest wiosna – ładuję baterie by działać, bo nie wystarczy być żywym, trzeba być żywotnym … i ja się tego trzymam.

Przebudziłam się! Nie po raz pierwszy i nie ostatni, ale dzisiaj zrozumiałam jak wystarczające i najważniejsze jest to co mam: życie. 

Odeszła zima. Wcale jej nie żałuję tak jak nie żałuję przeszłości – uwolniłam się od niej, jak od zimowego płaszcza. Trudno w ciężkim, zimowym okryciu podążać przez ogrzewany słońcem, kwitnący ogród, tak ciężko żyć w teraźniejszości bez przerwy oglądając się wstecz.

Można analizować całymi dniami, latami minione zdarzenia, do jednych tęsknić, drugich nie mogąc sobie wybaczyć, ale tym samym możemy przegapić radość, którą mamy pod nosem. I dlatego skupiam się  na bieżącej chwili, daję z siebie wszystkie siły by dalej podążać.

Wiosna to dobry czas na uświadomienie sobie, że nikt nie wie ile mu czasu zostało na Ziemi i nie można martwić się historycznym już dniem wczorajszym, ani tajemniczym jutrzejszym … dzisiejszy wiosenny dzień to dar. I trzeba sobie rzucić wyzwanie jak żyć pełnią życia już dziś, zapominając sen …, z którego obudziwszy się czujesz ulgę, że to był tylko sen.

Nie mam nic przeciwko snom, pod warunkiem, że się z nich budzę i nie mam ochoty dalej śnić tylko wstawać. I  w swoim śnie spotkałam osoby, których już normalnie bym nie spotkała – to było piękne, ale jednocześnie  większą radością było przebudzenie – odrobina narodzin.

Ten sen podpowiedział mi kim jestem i kim muszę być... w rzeczywistości … nie we śnie :-))










12:59:00

Przyprawy…

Przyprawy…

W życiu ludzie nadużywają dwóch przypraw: za mocno słodzą i za wiele pieprzą ;-)

Jednak przyprawy dobrej jakości i umiejętnie stosowane poprawiają smak potraw i potrafią czynić takie cuda, że z byle czego  można wyczarować smakowite kąski. To zupełnie jak z czarną, prostą sukienką gdy dołożymy do niej czerwony szalik, a może fioletową różę (tak na przekór ;-)), to zupełnie zmienia się tak „przyprawiona” sukienka. Miłość bez namiętności, też jest jak zupa nieposolona :-) A życie bez dowcipu jest nudne :-) 

Przyprawy w każdej sferze życia są nadzwyczaj potrzebne, bo to one z najpospolitszych rzeczy mogą wykreować cymes :-)
Mając na uwadze, że żadna przyprawa nie zastąpi potrawy – dzisiaj przedstawię kilka przypraw ze Skworcu, które ułatwiły mi przygotowanie paru posiłków i wprowadziły nowe smaki do mojej kuchni.
Gotować bardzo lubię i jak we wszystkim, również w kuchni – kombinować i próbować… taką mam ciekawość świata ;-))) Zaopatrzyłam się w nie w Skworcu ze względu na niezwykle niskie ceny i świetną jakość produktów :) W dodatku... nie zawierają glutaminianu sody, barwników i konserwantów.



Przyprawa Kurczak Ziołowy (1,45 zł za 50 gram)

Składniki: 
  • Papryka słodka,
  • Sól,
  • Bazylia,
  • Tymianek,
  • Majeranek,
  • Cukier,
  • Czosnek mielony
  • Kurkuma mielona.
Przyprawa do wieprzowiny (1,20 zł za 50 gram):

  • sól,
  • papryka czerwona słodka,
  • cukier, 
  • cebula płatki,
  • ziele angielskie,
  • pieprz czarny mielony
  • gorczyca mielona.
Przyprawa curry premium (2,90 zł za 100 gram)
  • kurkuma,
  • kozieradka,
  • sól,
  • kumin kmin rzymski,
  • cynamon,
  • gałka muszkatołowa,
  • kardamon,
  • imbir,
  • chili,
  • goździki.
Sos chiński (1,75 zł za 50 gram)
Składniki:
  •  sól, 
  • marchew wiórki,
  •  papryka czerwona płatek, 
  • por płatek, 
  • cebula płatek, 
  • pasternak wiórki, 
  • skrobia ryżowa, 
  • cukier, 
  • imbir mielony, 
  • papryka słodka, 
  • kumin mielony, 
  • pieprz cayenne, 
  • kawałki grzybów,
Przyprawa do grzańca (1,40 zł za 50 gram): 
  • cukier,
  • anyż mielony,
  • goździki mielone,
  • cynamon mielony.
Te właśnie przyprawy Skworcu dodały aromatu i pikanterii moim kulinarnym „wyzwaniom”, a jeden pan, które je posmakował – teraz więcej by chciał ;-))

I tutaj sprawdzają się słowa Stanisława Leca „W walce między sercem a mózgiem zwycięża w końcu żołądek".

15:00:00

To nie wstyd... ! "Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" Seneka Młodszy

To nie wstyd... ! "Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" Seneka Młodszy

To nie wstyd ... 

... Ach żaden, by walczyć o siebie w każdym aspekcie życia, na przekór tym, którzy niby dla naszego dobra wymyślają nam swój, dla nas scenariusz życia.
... Być wrażliwym człowiekiem i pomagać innym ... nie odmawiać ... zamiast rżnąć głupa i udawać, że się nie widzi sprawy.
... Cnoty pokory i delikatności w sobie mieć. Czuć więcej niż myśleć! 
... Dawać z siebie wszystko (nie raniąc nikogo) aby osiągnąć sukces, który nas subiektywnie zadawala.
... Egoistycznie (być może(?)) ... budować w sobie cmentarz dla toksycznych ludzi, zamiast pielęgnować ogrody gniewu.
... Fakty przedstawiać prawdziwie mimo, że czasem są niewygodne. Takie postępowanie nie zapętla, nie konfliktuje naszego serca z rozumem i daje spokojny sen. 
... Gonić za marzeniami choćby małymi kroczkami, zamiast za facetem będącym już tylko wspomnieniem.
... Humor mieć od samego rana. Bo, żeby osiągnąć coś nie wystarczy wstać wcześnie rano... trzeba mieć odpowiednie nastawienie. 
... Inaczej myśleć niż inni (mówić o tym głośno, że się ma odmienne zdanie) i nie poddawać indoktrynacji.
... Jeśli przyznajemy się otwarcie do błędów. To lepsze niż udawanie, że się jest idealnym (i tak w to nikt nie uwierzy ;-) 
... Kaleką być; rudą, chudą czy grubą kobietą; białą czy czarną, chrześcijanką czy muzułmanką... mamy prawo dziedziczyć po swoich przodkach!  Sami też tworzyć swoje zalety i wady.
... Lęki mieć i bać się po prostu (czasem;-))... tylko głupi ludzie nie boją się niczego.
... Łzami się zalewać gdy bardzo nam na kimś zależy – to wyraz głębokiej miłości i troski, a nie słabości.
... Mieć odruch wymiotny na chamstwo i tego nie ukrywać!
... Nowe cele wytyczać ciągle, nie patrząc na swój wiek i na to "co ludzie powiedzą" ... nie przejmując  porażkami.
... Odwagę mieć i okazać słabość spowodowaną np. chorobą (lecz bez dłuższego epatowania nią), by wytłumaczyć  szczerze swoje niedomaganie, które spowodowało np. nieterminowe załatwienie sprawy.
... Przyznać, że potrzebuje się pomocy. Lepiej niż załamywać się, skreślać wszystko i nie dać szansy przyszłości. (Trzeba umieć przyjaźnić się z sobą ;-))
... Rozumieć biedę (nie wyśmiewać jej) i czynić coś dla osoby, o której wiemy, że nigdy nie będzie w stanie się odpłacić.
... Samemu iść za tłumem. Samemu można dojść w miejsca gdzie nie dojdzie tłum (tu można wykazać się nie lada inteligencją:-)) 
... Śmiać się kiedy przyjdzie nam ochota, chociaż (a może zwłaszcza wtedy;-)) gdy obok znajdują nadęci ludzie.
... Taktownym być człowiekiem mimo niesprzyjających okoliczności, budzących naszą dezaprobatę. Takt to rozum serca – bardzo niedoceniony. I nie ma sytuacji by się czuć z niego zwolnionym.
... Uczyć się na cudzych błędach z pełną świadomością, że własnych możemy nie zdążyć popełnić.
... Wątpliwości mieć w każdej sferze życia i nie ukrywać ich! One nie świadczą o utracie wiary, lecz o głębi naszych przemyśleń. 
... Ze sprytnym człowiekiem przegrać. Nie trzeba nikogo ogrywać używając podstępu, by ważną być osobą.
To wszystko od A do Z – to nie wstyd!

Wstyd to rodzaj gniewu na siebie. To bolesna emocja obniżająca nasze przekonanie o własnej wartości. Wstyd powoduje w nas zahamowania, może zatruć nam życie, wprowadzić nas w poczucie winy i wyizolować z grupy, w której żyjemy.
To właśnie ta emocja niszczy relacje z ludźmi i wprowadza w osamotnienie. A to wszystko z naszego poczucia wstydu, czasem bardzo, bardzo subiektywnego.
Dlatego nie możemy pozwolić by to uczucie ogarnęło nas, zawładnęło nami, odebrało godność, wzbudziło niewiarę w siebie.

Musimy sobie absolutnie uświadomić - co wstydem w żadnym razie nie jest i tego trzymać się  nieugięcie, bo inaczej onieśmieleni będziemy odwracać głowę od tego czego pragniemy ... niepotrzebnie będziemy siebie tracić.

Przez błędne przeświadczenie o swojej niedoskonałości ... pewnego rodzaju zażenowanie, swoim wyglądem czy postępowaniem ... pożremy się sami ... wprowadzimy w depresję.
Nic innego – tylko wstyd –  jest przyczyną sekretów, kłamstw, które rujnują wszystko.

Oczywiście, żadna motywacja nie jest ostateczna i jedyna. Tak jak jedzenie, picie, mycie – trzeba dokonywać ich codziennie – tak z motywacji do odpowiedniego działania trzeba korzystać również codziennie, by odświeżać jej wagę i prawdę.
I dlatego ... nieustannie należy sobie powtarzać, że ... To nie wstyd działać według własnych przekonań i sobą być!
A jak się coś komuś nie podoba? To ma problem:-)))) 

Wstydzić powinien się ten, kto nie ma w sobie empatii, tolerancji , a jeszcze być może stwarza sytuacje, w których inny człowiek czuje się gorszy  i odarty z godności. Wstyd!!!







19:18:00

Kolejna porcja aloesowych kosmetyków

Kolejna porcja aloesowych kosmetyków

Już od dawna wiecie, że bardzo cenię aloesowe kosmetyki marki Equilibra. Cały czas jestem w trakcie poznawania nowych produktów ich marki... i cały czas się zachwycam ;) Szczerze i bez przesady! Dzisiaj kilka słów o dwóch produktach (sztyfcie pod oczy, testowanym przez córkę oraz serum przeciwstarzeniowe stosowane przeze mnie). :)



Aloesowy sztyft pod oczy stosowała moja niespełna dziewiętnastoletnia córka. Producent obiecuje użytkownikom świetne nawilżenie i działanie liftingujące - na to drugie nie liczyłyśmy od samego początku - z tego też powodu sztyft powędrował do córki, a nie do mnie ;) I bardzo dobrze... 

Alicja zmaga się z cieniami pod oczami i rzeczywiście w czasie stosowania sztyftu widoczne było ich delikatne rozjaśnienie - a może to kwestia tego, że delikatna zielona poświata odbija inaczej światło? ;) 

Zacznijmy jednak od początku: sztyft jest malutki, "wykręcany", posiada "przykrywkę. W kontakcie ze skórą (pod oczami, córka nie bawi się w nanoszenie go paluchem, żeby uniknąć zarazków) pod wpływem ciepła delikatnie się roztapia i zostawia na skórze cieniutką warstwę, która szybciutko się wchłania. Dzięki temu świetnie sprawdza się pod makijaż. Daje uczucie ochłodzenia, świeżości i delikatnie nawilża. 

Sztyft jest dosyć drogi (kosztuje ok. 30 zł), do zakupu zachęca jednak fakt, że ma w sobie aż 40% aloesu. Jednak.... to nie jest hit. To jedynie dobry początek dla osób, które tak jak moja córka... dopiero zaczynają stosować produkty pod oczy. Nie podrażnia, nie powoduje pieczenia, jest delikatny.... zarówno dla skóry jak i w swoim działaniu ;) Nie szkodzi, delikatnie poprawia stan skóry, ale z pewnością... nie czyni cudów ;) Zawartość hryzyny, hesperydyny i alg... w tym produkcie nie sprawiają, że otrzymujemy kosmetyk bez,którego trudno się obyć. Nie mniej: na jakiejś fajnej promocji - warto zwrócić na niego uwagę, jeśli nie posiadacie jeszcze poważniejszych problemów ze skórą wokół oczu ;) 



To naprawdę wspaniały produkt! :) Bardzo mi pomógł w walce z czerwonym, łuszczącym się, chropowatym... krótko mówiąc okropny liszajem... To właśnie głównie zasługa tego produktu, że moja skóra odzyskała swój normalny kolor. Wysoka zawartość aloesu (50 %, znajduje się na pierwszym miejscu w składzie!) zadziałała łagodząco i kojąco na moją wrażliwą i suchą skórę. 

Serum zawiera trzy rodzaje kwasu hialuronowego: kwas hialuronowy wielkocząsteczkowy, średniocząsteczkowy i małocząsteczkowy - wszystkie one oddziałują na różne obszary naskórka - połączone sprawiają, że nasza skóra staje się lepiej nawilżona :) 

Produkt Equlibra ma nietłustą konsystencję, szybko się wchłania, nawilża i rozświetla skórę. Wygładza ją i intensywnie pielęgnuje. Nie zawiera parabenów, petrolatum, silikonu, olei mineralnych, alergenów.. Posiada delikatny, przyjemny zapach.  W składzie znajdziemy także olej z pestek winogron i olej ryżowy. Jak krótko mogę podsumować ten produkt? REWELACJA. NA PEWNO DO NIEGO WRÓCĘ. To produkt wart Waszej uwagi :) Myślę, że nigdy nie jest na niego za wcześnie ani za późno :) Wszystkie panie, w każdym wieku będą z niego zadowolone :) 

Z okazji wiosny zróbcie sobie prezent i pokażcie słonku swoją gładką twarz - taka będzie po serum:-))

21:40:00

Dojrzałość – nie przegap życia!

Dojrzałość – nie przegap życia!

W tym tegorocznym maju, moja najmłodsza córka przystępuje do matury – egzaminu dojrzałości.
I stąd we mnie przemyślenia na temat tego określenia...

Jest dla mnie śmieszne, że pytania o Mickiewicza czy innego wieszcza, umiejętność logarytmowania, wiedza o Starożytności i gramatyka angielska ma podsumować moją córkę jako "człowieka dojrzałego".
Owszem – matura to egzamin z wiedzy, ale błędnie (według mnie: Starej Kobiety) określa się ją egzaminem dorzałości. To pomyłka w takim jej pojmowaniu.
Ona nie dotyczy szkolnej wiedzy, wieku, ani wydanego dokumentu – tylko zdolności do pomyślenia o sobie samym z pełną świadomością.

Można być dojrzałym dzieckiem i zupełnie niedojrzałym dorosłym, a nawet starym wręcz człowiekiem.
Normy dojrzałości lub jej braku zmieniają się przez całe nasze życie.
I inne są oczywiście dla dziecka, dla młodej osoby czy starego człowieka.
Czym je zmierzyć?

Może miarą uczynimy radzenie sobie z porażkami, krytyką, niepowodzeniami, które na każdym etapie rozwoju człowieka – będą zupełnie czymś innym.
Dziecko zareaguje płaczem, młody człowiek będzie odczuwać zawstydzenie, może złość jeszcze... stary będzie bardziej krytyczny wobec siebie i tu pojawi się żal.
W tej analizie przechodzimy w obszar podejmowania decyzji... co zrobić w danej sytuacji, jak sobie radzić?

Bo z dojrzałością człowieka nie jest tak jak u owocu, który przestaje być zielony... przybiera swoją barwę właściwą dla siebie; od wieków przypisaną, wyróżniającą z tła, wyodrębniająćą z zieloności (niedojrzałości ;-))
Wyróżnianie się nie jest u człowieka objawem dojrzałości ... jedynie inności poprzez podążanie swoją drogą. Ale z kolei ta umiejętność wyboru swojej ścieżki i trzymanie się uparcie wytyczonego celu  - to już jest dojrzałość.

Nie zawsze, nie w każdej chwili jesteśmy dojrzali na tyle by podejmować te odpowiednie decyzje – wszystko zależy od tego jaką strunę coś potrąca. I wtedy jesteśmy tacy, a nie inni... mniej lub bardziej dojrzali.
A w życiu, jak to w życiu nic nie jest jednostajne i równe więc dotykają nas impulsy. Gdy potrafimy zapanować nad nimi i je kontrolować dostatecznie – to jesteśmy uznawani za dojrzałe osoby.
Czy tak jest?
Pod warunkiem, że ta kontrola - tak ważna - nie będzie autokratyczna, lecz czyniona w porozumieniu z przyswojonymi wartościami płynącymi z naszego mózgu... plus oczywiście... w połączeniu z relacjami wiążącymi nas z ludźmi w życiu prywatnym i zawodowym.
I tutaj jawi się nam teoria, że człowiek dojrzały to postać niezwykle ambiwalentna: refleksyjna, myśląca, namyślająca się, wahająca, przeżywająca dylematy, ze świadomością skomplikowanych spraw, ich niejednoznacznością.

Niestety dojrzałemu człowiekowi nie udaje się być w pełni konformistą, bo mimo wierności swoim zasadom, w relacjach z ludźmi powinien być ostrożny – w celu ochrony samego siebie.
Wszystko to niełatwe w realizacji i dlatego powstają konflikty. Od dojrzałości jest wymagane by umiejętnie je zażegnywać... naprawiać popełnione błędy... po uprzednim, odważnym ich uświadomieniu sobie.
A to też nie takie hop, siup by przyznać się do nich i bez żadnych sztuczek, zganiania na innych, fałszywego usprawiedliwiania – postąpić właściwie, by wyjśc z twarzą i z czystym pozostać sumieniem.

Boimy się dojrzałości, bo kojarzy się z czymś codziennym, nudnym, nieatrakcyjnym, z rezygnacją i co gorsza – odpowiedzialnością.
Zupełnie niepotrzebnie, bo każdy kto pielęgnuje w sobie swoje wewnętrzne dziecko, to do późnych lat może cieszyć się radością. I to z każdego dnia, bez zbędnej melancholii, smutku z myśli o przemijaniu i nie uciekając od odpowiedzialności  - tylko dojrzale brać ją na klatę.
Uzyskaną przez lata mądrość, doświadczenie powinniśmy wykorzystać do korzytania z teraźniejszości i dzielenia szczęściem z innymi.
Nigdzie nie jest nakazana rezygnacja z czegokolwiek z racji nabytego przez lata doświadczenia.
Dlatego należy iść swoją wybraną drogą i innym (też rodzicom i dzieciom) pozwolić podążać za własnymi wyzwaniami.

Bo czułość w relacjach z bliskimi powinna dla obu stron, by żadnej nie ograniczać – być surowa ... dająca wolność wyboru mi  mo, że nam się to nie podoba i mamy inne zdanie.
I tak nie ulegając wpływom, nie poddając życiowej tandecie – wiedząc, że z niektórymi rzeczami stopniowo przyjdzie nam się pożegnać – nie bacząc na to trzeba iść do przodu.
W tej drodze, dojrzały człowiek  patrzy szeroko, dostrzega innych, rozumie więcej niż widzi, czyta między wierszami, nie skupia się tylko na sobie i potrafi wyciągać wnioski. Jeśli jeszcze do tego, ten człowiek potrafi patrzeć na siebie z dystansem i zaakceptować ze wszystkimi wadami i zaletami – to już pełnia dojrzałości.

Dojrzałość to nie wyrok. To nie: zgoda na wszystko. To właśnie odejście od splotu konfliktów i przestanie być np. ofiarą przemocy domowej – odważne odejście od przymusu i pozbycie bezrefleksyjności!
Dojrzałość  - to nadanie sobie pewności siebie, dzięki temu, że jest się osobą waleczną, wolną – ale nie dlatego, że się ma małe pragnienia tylko dlatego, że się jej ciągle świadomie pożąda.
Dopóki śmierć nie zabierze wszystkiego co nagromadziliśmy ... jakieś rzeczy, pieniądze, prestiż, urodę, władzę być może, albo to co stworzyliśmy – bądźmy dojrzali – żyć nie przestawajmy – zadręczając się brakiem cudzej akceptacji, lękając przed czyimś osądzeniem.
Przed moją córką matura, którą zda bo zdolna "bestia" jest! Swój egzamin na dojrzałość w życiu - zdała już dawno :-))
  •    Od najmłodszych lat podąża za swoją ciekawością i próbuje ją zaspokoić w czytaniu.
  • Mając 6 lat zajmowała się już swoją młodszą niepełnosprawną siostrzenicą.
  • W wieku niespełna 11 lat  sama założyła bloga książkowego i recenzuje na nim przeczytane książki ( już ok. 700), nawiązała współpracę z wydawnictwami.
  • Od 13 roku życia ma założone własne konto bankowe, którym sama zawiaduje
  • Od 16 ro ku życia oprócz nauki w liceum, dorywczo pracuje ... i sama znalazła sobie tę pracę.

Tak wygląda dojrzałość... nic nie ma za darmo, trening czyni mistrza, rezultaty są lepsze wtedy, gdy ciągle robisz coś... odpowiedzialnym trzeba być. Według tych wskazań i w ten sposób dorosła moja córka, która wie, że "dojrzałość to mądrość życiowa oparta na wewnętrznej wolności" i nie jest niczym złym.

A później, a z wiekiem? Dalej dojrzale postępować!
 Nie przegapiać życia!
 .... dając się dotknąć poczuciu jego bezsensu. Tylko słuchać mądrości, która podpowiada, że należy interesować się życiem  nawet mając świadomość śmierci.
A starość? Można do niej dojrzale nie dopuścić: nie stawiając sobie ograniczeń i nie ulegając konwenansom :-))











18:04:00

Przepyszna wegańska szarlotka wg Starej Kobiety

Przepyszna wegańska szarlotka wg Starej Kobiety

Święta, święta i po świętach, jednak... to nie znaczy, że musimy przestać raczyć się słodkościami ;) Dzisiaj mam dla Was propozycję słodką, ale zdrową, wegańską i co najważniejsze - naprawdę pyszną! Wystarczy nam lodówka / zamrażalka, blender, nóż, jakaś foremka i kilka przepysznych, zdrowych składników :) Warto zafundować sobie (i swoim bliskim) porządną dawkę witamin na początku wiosny - zapomnieć na chwilę o pysznych kiełbasach, ciężkostrawnych mięsach i sięgnąć po rozpływające się w buzi ciasto :) Z przepisem na tę szarlotkę spotkałam się po raz pierwszy w internecie, jednak musiałam go poddać sporej modyfikacji... przedstawiam Wam więc swoją wersję :) To proste do wykonania i niezwykle smakowite ciasto :) 

Przygotowanie: 
Składniki potrzebne do przygotowania spodu:
  • 2 szklanki suszonych owoców (u mnie były to jabłka, morele, śliwki, gruszki.... jednak myślę, że dobrze sprawdzą się także owoce morwy, żurawina itd.)
  • 1 szklanka daktyli (bez pestek)
  • 1 szklanka orzechów (u mnie była to mieszanka: orzechy włoskie, laskowe, nerkowce, migdały) - moczyły się w wodzie przez całą noc
  • 1 łyżeczka cynamonu
Wszystkie składniki miksujemy ze sobą w blenderze. Otrzymujemy w ten sposób lepką masę, którą wykładamy na foremkę (u mnie była to foremka do babki posmarowana olejem kokosowym i oprószona mąką, jednak możemy także użyć innej foremki i np. wyłożyć papierem). "Ugniatamy" ten spód równomiernie, żeby nigdzie nie zostawić żadnej dziurki, dociskamy do ścianek naczynia... i odkładamy na bok. Przechodzimy do kolejnego etapu ;) 

Składniki potrzebne do przygotowania masy:
  • 5 dużych jabłek (lub 8 małych ;))
  • 1/2 szklanki daktyli (bez pestek)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 2 łyżki stołowe nasion chia
3 jabłka kroimy w kosteczkę (usuwamy pestki, obieramy według uznania - ja ich nie obierałam) i odkładamy na bok. Pozostałe dwa jabłka kroimy w większe kawałki, wrzucamy do blendera, miksujemy wraz z daktylami i cynamonem aż do uzyskania w miarę gładkiego musu. Dorzucamy dwie łyżki stołowe nasion chia (które zagęszczą ten mus) i mieszamy. Uzyskany mus dodajemy do pokrojonych wcześniej w kosteczkę jabłek i dokładnie mieszamy. Wykładamy na nasz spód :) Przechodzimy do wykonania swego rodzaju "kruszonki". 


Składniki potrzebne do wykonania "kruszonki" :
  • 3/4 szklanki orzechów (włoskie, laskowe, nerkowce, migdały) - moczyły się w wodzie całą noc
  • 2 łyżeczki cukru trzcinowego
  • 1 łyżeczka oleju kokosowego
  • 1 łyżeczka cynamonu
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i miksujemy. Kiedy już wszystko będzie rozdrobnione (to od nas zależy do jak dużego rozdrobnienia będziemy dążyć - jak widzicie na zdjęciu - ja na końcu dorzuciłam jeszcze na wierzch kilka zabłąkanych, a już wcześniej namoczonych orzechów) i tak przygotowaną "kruszonkę" wykładamy na masę jabłkową. 

Co dalej?
Tak przygotowane ciasto wkładamy na całą noc do lodówki lub na godzinę do zamrażarki (ja zdecydowałam się na tą drugą opcję). Dzięki temu całość ładnie się ze sobą łączy i po godzinie w zamrażarce ciasto jest gotowe do krojenia i podawania. 

Z czym podajemy?
Zdrowie zdrowiem... ale niekoniecznie musimy się decydować na podanie takiego ciasta "bez niczego". Bardzo dobrze smakuje z lodami waniliowymi lub bitą śmietaną. :) Wtedy to już stuprocentowa uczta dla podniebienia!


To chrupiące, bogate smakowo ciasto... zadowoli niejedno podniebienie :) A bez dodatków... tak szybko nie wchodzi w biodra ;) 
Smacznego! :) 

16:15:00

Mini przegląd produktów do makijażu oka i kredka do ust

Mini przegląd produktów do makijażu oka i kredka do ust
Nie przeszłam żadnych kursów kosmetycznych -  produkty testuję na sobie. Raz z lepszym skutkiem, a raz... ze zdecydowanie gorszym ;) Makijaż oka jest chyba dla mnie najtrudniejszy - tym bardziej, że mój wzrok już od lat nie jest idealny..., a nie da się malować powiek w okularach ;) (A może się da... tylko ja o tym nie wiem?). Nie mniej - zdecydowanie łatwiej jest mi wykonywać makijaż oka dobrze sprawującymi się produktami ;) Dzisiaj będzie mowa o kilku z nich :) 


Bourjois Eyeliner Reveal 



Nie robię sobie kresek na powiekach, więc ten produkt mogę ocenić jedynie pod względem trwałości... a ta (wypróbowane serduszko na ręce ;))) naprawdę robi wrażenie. Produkt Bourjois ekspresowo zastyga... i nie ma szans, żeby go zetrzeć suchą chusteczką. To pozwala mi myśleć, że także na powiece jego trwałość jest świetna. Rysy serduszka pokazują natomiast, że ma na tyle precyzyjny pędzelek, że wprawna ręka nie powinna mieć żadnych problemów z wykonaniem kreski. Kruczoczarny kolor stanowi kropkę nad "i", która pozwala mi myśleć, że to naprawdę dobry produkt w swej kategorii. 

Tylko... warto uważać na ceny. Te są naprawdę różne i niekiedy różnią się kolosalnie!

Przykładowo:
W Rossmanie za ten eyeliner musimy zapłacić 49,99 zł. 
W Drogerii Estrella  - 25,49 zł

Kredka do ust Bourjois



Miraculous Contour to zupełna nowość. Miraculous Contour Universal Lip Liner + Primer to produkt, który dzięki formule z mikrokrystalicznego wosku i masła Shea wygładza i zmiękcza wargi, wypełnia pęknięcia i przygotowuje usta do nałożenia szminki. Jest przeźroczysty, więc można go używać z dowolnym odcieniem pomadki. Sprawdzi się jako konturówka, która sprawi, że szminka nie będzie się rozmazywała... a także jako baza, która przedłuży trwałość szminki. 

Jednak kiedy do mnie dotarła... w pierwszej chwili nie za bardzo wiedziałam o co w niej chodzi ;) Bez okularów... uznałam, że to bardzo kiepska biała kredka : D Stosowałam ją jako bazę pod usta i rzeczywiście muszę przyznać, że bardzo dobrze nawilżała usta, wypełniała pęknięcia i sprawiała, że pomadka wyglądała pięknie i trzymała się dłużej - działanie ma SUPER, jednak... nie jest to produkt bez, którego nie mogłabym się obyć. Do ponownego zaopatrzenia się w nią nie zachęca mnie ani jej cena - ani wydajność. Przy codziennym stosowaniu znika w mgnieniu oka... i to sprawia, że wolę te pieniążki dołożyć do zakupu dobrej szminki ;) Jednak... na tyle dobrze poprawia wygląd ust, estetykę makijażu, że nie wiem czy nie skuszę się na nią ponownie na jakiejś fajnej promocji :)

Tu także należy uważać na ceny...

W Rossmanie: 38,99 zł

Teraz pokażę Wam kilka kredek... i już teraz napiszę, że wszystkie miały bardzo fajną trwałość, były łatwe w aplikacji i BARDZO je polubiłam :) Kolorki także spełniły moje oczekiwania :) Są głębokie i nasycone. 

Kredka do oczu Rimmel Soft Kohl (021)



Cena: 
Rossmann: 23,99 zł
Drogeria Estrella: 9,49 zł

Astor cień w kredce Perfect Stay (840 i 820)



To zarówno cień jak i kredka (jumbo), piękny kolorek, łatwa aplikacja... i wodoodporność :) Jestem jak najbardziej na "tak" :) Ma rewelacyjną trwałość. Z demakijażem poradzi sobie jedynie płyn do demakijażu :) Ten złoty kolorek jest naprawdę śliczny, elegancki, a zarazem delikatny :) Ten drugi... delikatnie różowy... także znajdzie swoje zwolenniczki ;))



Cena: 

Magnif’eyes Double Eyeliners




 Eyeliner 2-in-1 jest połączeniem cienia i eyelinera. Z jednej strony mamy cień w formie pisaka (kremowy, świetnie napigmentowany, bardzo trwały), a z drugiej strony eyeliner Kohl Kajal, który.... także stosuję jako cień. Zresztą nie tylko ja ;) Obie - wraz z córką używamy tego produktu w takiej formie, obie jesteśmy zachwycone jego trwałością i wyglądem na powiece... jest świetny - i naprawdę wart swojej ceny :) 

Ceny:
Drogeria Rossmann: 38,69 zł

Tak wymalowane oczy podkreślają ich własną urodę i dodają pewności siebie, i jeszcze ... jeszcze radośniej powitają nadchodzącą wiosnę;-)))
Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger