
NAGIE CIAŁO
Moje nagie ciało w dekadzie, kiedy mam "szósty zmysł", dobiegam "siódmego nieba" i jeszcze sporo czasu, żeby być "ósmym cudem świata" :-))))), to moje nagie ciało, na które patrzę z rana... mnie zastanawia. Jak to się stało, kiedy w ogóle, że tak się zestarzało? Zestarzało? To złe słowo... trochę pozmieniało.
Leżę sobie i jestem naga. Obserwuję siebie. Moje piersi nie wyrywają się pionowo ku sufitowi, raczej smętnie rozkładają na boki i chowają pod pachy... dalej płaskość brzucha zastępuje wyżyna rozlana (kiedyś można tam było wlać kubek wody ;-), obniżająca ku spojeniu łonowym, gdzie dalej jest to, to miejsce tak pożądane bardzo onegdaj ;-) pokryte tłuszczykiem zbędnym. Dalej uda niezbyt jędrne z celullitem zestarzałym, potem kolana jeszcze względne i łydki niesprężyste jak kiedyś... wreszcie stopy... co prawda zadbane i dość zgrabne jeszcze... ale to tylko stopy ;-) Rozkładam ramiona, splatam dłonie nad głową... no cóż nie jestem zadowolona z tej grubości falującej ramion i zmarszczonej delikatnie skóry od łokcia do dłoni skąd kolagen uciekł i skąd łypią głupio dowody na nadmierne ze słońca korzystanie - brązowe plamy ;-)
MOJA NAGOŚĆ nie zachwyca mnie, tak jak kiedyś, ale lubię ją... mam relację z nią... znam moje ciało jak nikt. Kocham swoje ciało. Takie jakie jest. Pewne jego obszary kocham bardziej, inne mniej. Czasem żalik doskwiera, że więcej trzeba zasłaniać niż rozbierać... wstyd jakiś dziwny, że pokazać muszę, co dla mnie, nie jest łatwe. I to mnie frustruje, męczy. Nie będę ściemniać, że jest inaczej ;-)
LUSTROWANIE mojej nagości przez pielęgniarkę czy lekarza, żenuje mnie.
ALE zaraz myślę sobie, że niepotrzebnie. Stara wrzuć na luz! Najważniejsza jest moja relacja z moim ciałem i z tym co mam w środku. Bo najpiękniejsze, najmłodsze ciała są niczym piękne opakowania, które co prawda rozpalają zmysły i budzą zaciekawienie, i pożądanie... tylko? tylko często prezentu nie ma w środku... żadnego prezentu... iskry w oczach namiętnej, wrażliwości w sercu, namiętności w lędźwiach i światłości w mózgu... A ci obcy ludzie niech patrzą i oceniają, ale siebie :-)
DLA SIEBIE dbam o siebie, jestem dumna z siebie przez siebie, dla siebie szczęśliwa i zadowolona! Jeśli chce mi ktoś wmówić, że mój pociąg** odjechał, a ja niewidoczna jestem, bo lepiej nie widzieć niż patrzeć na nagie ciało starej kobiety... to ja mówię, że to jego problem... są tacy, a wśród nich ja jestem - co mają zdrowy stosunek do nagości każdej. Nawet pod warstwą najpiękniejszych ubrań jesteśmy nadzy... nagość każda - może szokować, ale nie wprowadza w błąd. Uzmysławia, że czas nie stoi w miejscu... w mojej nagości widzę czas przemijania, wchodzenia w kolejny etap... kiedyś moja nagość zbliżała mnie do ludzi (tych wybranych oczywiście)... teraz może odstręczać tego i owego... Lecz to nic nowego, tak dzieje się, że kultywuje się młodość i piękno... ale nic nie trwa wiecznie... warto więc zadbać o prezent :-))) To prezent łączy i oczy nie widzą starczej nagości :-)
*nagie ciało - dlaczego taki temat... bo żaden temat nie jest mi obcy. Jestem wolna i wszystko mogę :-))
**co do pociągu... to są jeszcze samoloty, taksówki, żaglówki i każdy może swoje miejsce w każdym czasie na nich znaleźć :-)))
PUENTA
Moja twarz w przeciwności do ciała, zawsze jest naga. Czasem ktoś tak patrzy na mnie, że mimo iż jestem ubrana, to czuję się naga. To nie jest takie patrzenie, że ktoś zauważy spadek grawitacji w moich udach, lecz bezwzględnie zajrzeć będzie chciał do mojej duszy i tam zauważy mój lęk, mój brak pewności siebie... to jest dopiero nagość, której nie umiem i nie chcę zaakceptować. To ta nagość, którą mogę upubliczniać tylko na swoich warunkach... kiedy i komu chcę... wybór miejsca, czasu i osób - należy do mnie!