14:19:00

Apar - odpowiedniki perfum, czyli nie musisz przepłacać :)

Apar - odpowiedniki perfum, czyli nie musisz przepłacać :)

Moja babcia prawiła, że mężczyzna może zapomnieć jak ubrana była kobieta, ale zapachu jej długo nie zapomni :-))
Obecnie nasze możliwości zakosztowania zapachów towarzyszącym innym osobom są zdecydowanie ograniczone ;) Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żebyśmy dbały o swój zapach... niekoniecznie w ten najdroższy z możliwych sposobów, czyli kupując oryginalne perfumy. Nie będę jednak zachęcała również do kupowania podróbek perfum - różniących się delikatnie flakonikiem czy literką w nazwie. 

Odpowiedniki perfum

to wyjście, które od dawna najbardziej mi odpowiada. Estetyczne, miłe dla oka buteleczki, zapachy bardzo podobne lub wręcz identyczne do tych oryginalnych, w dodatku w przyjaznych cenach: 20 ml za 14,90 (idealne do torebki!), 50 ml za 29,90 zł, a malutkie - wręcz próbki - 3,2 ml za 4,90 zł. 

Apar

to bardzo dobre odpowiedniki perfum, których cena w stosunku do jakości nie jest wygórowana  - szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że trzymają się na skórze konkretnie 6 godzin, a nawet dłużej! Bardzo dobrze utrzymują się na skórze i oczarowują swoimi zapachami. Firma posiada dość sporą ofertę zamienników dla znanych i cenionych na całym świecie zapachów - zarówno tych damskich jak i męskich. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o kolejnych damskich - są to perfumy intensywne, dosyć ciężkawe, bo ja właśnie w takich zapachach od lat gustuję - oczywiście nie wylewam na siebie mnóstwo tych perfum, żeby ludzie w moim otoczeniu się podusili ;) Ale kropelka tam, kropelka tu... tak, żeby odpowiednie osoby wyczuły je w odpowiednich momentach ;) ;)
  • F219, czyli inspiracja perfumami Yves Saint Laurent Black Opium - oryginalne perfumy Black Opium kiedyś dostałam w prezencie, ale niestety kot postanowił po raz pierwszy skoczyć na łazienkową półkę... i tym samym się z nimi rozstałam ;) Bolało, bo był to naprawdę piękny zapach. Odpowiednik Apar stanowi tego godną rekompensatę, choć zdecydowanie tańszą ;) To wyrazisty orientalno - waniliowy zapach, który szczególnie dobrze sprawdza się u mnie jesienią, zimą, podczas wieczornych kolacji i zmysłowych, namiętnych spotkań ;) Tak, tak...odbywam takie spotkania:-))) Owoc granatu, lotosu, magnolia, piwonia, piżmo, drzewo, ambra... - zdecydowanie lubię takie intensywne, mocne, odrobinę ciężkie zapachy, więc idealnie wpisują się w mój gust :) I trzymają się... REWELACYJNIE!
  • F190, czyli inspiracja perfumami Thierry Mugler Angel - w tym zapachu, nieznanym mi w wersji oryginalnej kryje się spontaniczność połączona z ekskluzywnością.. To słodkie, a zarazem orientalne połączenie nut zapachowych owoców, kropli rosy, miodu, czekolady i karmelu... czyli coś dla prawdziwych łasuchów :) Ale... słodką czekoladą zdecydowanie lepiej pachnieć niż ją wcinać ;) 
  • F168, czyli inspiracja perfumami Narciso Rozgriguez for her - połączenie kwiatowo - drzewnej zmysłowości, w której wraz z upływającym czasem zaczyna dominować piżmo. Kolejny intensywny i bardzo trwały zapach, który szczególnie dobrze sprawdzi się w chwilach namiętności, jesieni i zimy. Brzoskwinia, róża, piżmo, bursztyn, paczuli i drzewo sandałowe... uwielbiam to połączenie!
  • F101, czyli inspiracja perfumami Gucci Rush - to typ szyprowo - owocowy, połączenie frezji, jaśminu, róży, gardenii, wanilii i paczuli - jak widzicie to kolejny zapach pobudzający zmysły, ponieważ takie najbardziej lubię :) Choć tak naprawdę, to ja wszystko lubię i wszystko cieszy mnie jak dziecko ;-) Ale to tak na marginesie :-))
  • F102, czyli inspiracja perfumami Gucci Rush 2 - to zdecydowanie najlżejsze połączenie z tych wszystkich przeze mnie dzisiaj zaprezentowanych, kwiatowo - piżmowy, lekki, świeży. Konwalia, narcyz, drzewo, frezja, róża, gardenia, dąb, piżmo, porzeczka... - nienachalny i piękny!


Jeśli jest coś co może stanowić wadę w odpowiednikach Apar jest to coś... co nie zawsze wadą będzie ;) Wszystkie flakoniki się takie same - to może nam utrudnić trochę stosowanie naszych ulubionych perfumów, jeśli zaopatrzymy się w kilka tej samej pojemności - wtedy po numerach musimy się orientować, jakich właśnie zamierzamy użyć. Ale jeśli mamy dwa swoje ukochane perfumy - i kupimy jeden pojemności 50 ml, a drugi 20 ml... problem zostaje zniwelowany :) Możemy również je stawiać po różnych stronach półeczki, pomieszczenia itd. (w ten sposób ćwiczyć pamięć ;-))... - jak widzicie nie jest to coś, czego nie da się przejść - a gdy zapamiętamy numery - będą się pięknie prezentować w tzw. "kupie" ;) 

To zdecydowanie najlepsze odpowiedniki perfum, na jakie trafiłam - nie mają mdlącego, mydlanego, takiego tandetnego zapachu, a posiadają za to świetną trwałość :)

Przed nami święta (dla niektórych indywidualne bardzo, mimo to warto, choć dla siebie samej, ładnie pachnieć :-))

21:21:00

Alicja poleca. Stara Kobieta weryfikuje.

Alicja poleca. Stara Kobieta weryfikuje.

Społeczna kwarantanna teoretycznie jest wymarzonym czasem do czytania...

Obroty księgarni internetowych w ostatnim czasie wzrosły. Powodów takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka: 
  1. Biblioteki i księgarnie stacjonarne są zamknięte.
  2. W ramach akcji #zostańwdomu nie spotykamy się ze znajomymi, od których normalnie pożyczamy książki.
  3. Teoretycznie (bo z dziećmi lub na home office może być różnie ;)) lub też praktycznie mamy więcej wolnego czasu do zagospodarowania, który normalnie poświęcaliśmy również na wspomniane wyżej spotkania ze znajomymi, spacery po lesie, rower, basen lub inne aktywności :)
W związku z powyższym dzisiaj u mnie o sześciu bardzo różnorodnych książkach. Łączy je jedno – wszystkie one zostały zekranizowane. Tak więc… jeśli siedzicie w domu z mężem, dziećmi, wnukami, rodzeństwem, partnerem, chłopakiem itd… itp.. lub sami, ale nie chcecie się zanurzać w książce (nie każdy musi lubić czytać!) to historie w nich opowiedziane możecie poznać za sprawą filmów/seriali.

O różnorodność zestawienia zadbała moja córka, która na co dzień prowadzi stronę Książki – inna rzeczywistość. Jest to jego pierwsza część – tak aby nie zarzucać Was od razu zbyt dużą ilością inspiracji 😊 Ona również jest autorką poniższych rekomendacji – ale spokojna głowa! – jej gustowi czytelniczemu ufam w pełni! Pamiętajcie – każda z tych pozycji to polecajka podwójna – zarówno książkowa jak i filmowa (mimo, że mowa będzie tylko o literackich wersjach) – wszystko zostało przeczytane i obejrzane – i co najważniejsze: bardzo pozytywnie odebrane! Gorąco liczę na to, że każda(y) z Was znajdzie tu coś dla siebie 😊 

Przyszedł więc czas... by oddać głos Ali :)

Kryminał 


"Paradoks" Igor Brejdygant - powieść powstała na podstawie serialu z Bogusławem Lindą

"Świat wypełniony jest po brzegi nudną oczywistością. Na szczęście to tu, to tam, z morza banału, wystają jak wyspy paradoksy i tajemnice, które ożywiają nasz umysł, przypominają nam o tym, że życie jest jednak zdarzeniem dosyć wyjątkowym."

Igor Brejdygant

Genialny polski kryminał. Powieść odarta z infantylności i tanich chwytów. W "Paradoksie" nie tylko zachwyca wielowątkowa fabuła ale także sam język... niezwykle dopracowany i po prostu dobry.
Postacie unurzane w świecie pełnym zła, intryg, niebezpieczeństw oraz problemów społecznych takich jak alkoholizm... są jasnym elementem tej powieści, choć nieidealni, słabi i z wieloma wadami. Są tak ludzcy jak tylko to możliwe do oddania w książce. Zyskują sympatię. "Paradoks" nie jest "szorstką" powieścią. Jest wysublimowany, emocjonalny... i tak piękny jak to tylko możliwe w przypadku kryminału. 

Choć świat w powieści Brejdyganta jest raczej ospały i mroczny, rządzony przez złych ludzi... to jednak nie jest czarno - biały. Co więcej jest to jedna z tych książek w których dobroć staje się piękną plamą na krajobrazie ułożonym ze zła. Jestem ogromnie oczarowana powieścią Brejdyganta - jej wielowątkowością, konstrukcją, bohaterami. To niesamowita historia kryminalna, która daje czytelniku coś więcej niż tylko czysto kryminalną rozrywkę. To literacki majstersztyk, który trzyma w miłym dla czytelnika napięciu do ostatniej strony. Bardzo ludzka, emocjonalna i przede wszystkim poruszająca temat ludzkiej moralności i różnie pojętej sprawiedliwości. Niezwykle głęboki kryminał, który nie skupia się jedynie na zagadkach kryminalnych, ale także towarzyszącym ludzkiemu życiu wyborach moralnych.

Kilka słów Starej Kobiety:

Oglądałam serial i przyznaję - wbija w fotel! Książka stanowi bardzo wierne odwzorowanie serialu - nie braknie w niej rzeczywiście emocji - nie jest okrojona i uboga - co ogromnie doceniam, ponieważ to jednak sztuka, żeby jednak nie pójść po najmniejszej linii oporu i po prostu scenariusza serialowego nie przepisać :)

Dramat, romans, a może komedia? 


"P.S. Kocham Cię" Cecelia Ahern - na podstawie książki powstał film z Hilary Swank

"Czy ludzie naprawdę chcą wiedzieć, jak się czujesz, kiedy mówią: "Jak się masz"? A może tylko próbują być uprzejmi? Następnym razem, kiedy sąsiadka zapyta mnie: "Jak się masz?", odpowiem jej tak: no cóż, prawdę mówiąc tak sobie, dziękuję. Jestem nieco przygnębiona i samotna. Wkurzona na świat. Zazdroszczę ci twojej idealnej rodziny, ale nieszczególnie zazdroszczę twemu mężowi, że musi z tobą żyć. " 

Cecelia Ahern, "P.S. Kocham Cię" 

Jedyna książka, która sprawiłam że płakałam - płakałam ze smutku i płakałam ze śmiechu. Opowieść Holly, której mąż umarł i zostawił po siebie dziesięć listów, czyli dziesięć poleceń dla niej... - jest naprawdę niesamowita. Przejmująca, wzruszająca, rozbawiająca - do tego stopnia, że śmiałam się w głos! To moje tegoroczne odkrycie, choć książka została wydana już w 2004 roku. 

"P.S. Kocham Cię" ujmuje swoją prawdziwością i bohaterami z krwi i kości. W tej książce nie ma idealnych ludzi, samych kobiet sukcesu i księcia na białym koniu, a główna bohaterka po tragedii, która ją spotkała nie dostaje nagle pracy na najwyższym stanowisku, które nie odpowiada jej kompetencjom. Holly budzi sympatię, ale potrafi także nieźle zirytować. Nie ma w tej książce urodzonych szczęściarzy, ludzi, którym zawsze wszystko wychodzi od A do Z - chciałoby się powiedzieć, że nie ma w tej powieści "idealnych instagramowych zdjęć", zawsze świetnie się czujących i wyglądających kobiet - jest za to ekscentryczna rodzinka Holly. Cecelia Ahern pokazuje prawdziwe słodko - gorzkie życie, w którym jest miejsce na wiele chwil szczęścia, ale także smutku, braku motywacji i zniechęcenia. I właśnie takie - prawdziwe książki trafiają do mnie najlepiej! Pokazują, że zawsze może być lepiej. Wciągająca, podnosząca na duchu i angażująca powieść. 

W tej konkretnej sytuacji polecam zapoznać się szczególnie z książką - film nie ma tej magii i najśmieszniejszych sytuacji (właśnie tych, przy których śmiałam się w głos) - w ogóle... film skupia się na aspekcie smutku występującym w tej powieści - zabrakło w nim tego humoru, który sprawił, że pokochałam historię Holly całym sercem! Dlatego warto na niego patrzeć jako na coś zupełnie odrębnego, książką jedynie inspirowanego. 

Kilka słów Starej Kobiety:

Nie lubię powieści obyczajowych i bardzo rzadko po takowe sięgam, ale w tej sytuacji... czuję, że zrobię wyjątek - chcę się głośno śmiać! W końcu teraz to właśnie śmiech jest najbardziej potrzebny! :)

Powieść inspirowana faktami


"Ikar. Legenda Mietka Kosza" Maciej Pieprzyca - na kanwie tej samej historii powstał film z Dawidem Ogrodnikiem

"Kiedy gram, widzę" 

Mieczysław Kosz

Przejmująca opowieść o polskiej legendzie jazzu, niewidomym geniuszu fortepianu - nie biografia, ale powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Bardzo intymna, skrząca się humorem i oczyiwiśćie muzyka. To także opowieść o wielkim człowieku, który w drodze do sukcesu musiał zmagać się z wieloma trudnościami, a gdy ten sukces już osiągnął towarzyszyła mu wielka samotność, emocjonalne wzloty i upadki. Książka Pieprzycy to historii o człowieku, który stał się muzycznym kolosem... na glinianych nogach, bo jego upór, determinacja i przekonanie o swojej niezłomności i wielkim talencie bywały dla niego zgubne. Nie można jednak odczytywać tej powieści jako smutnej - nie braknie tu bowiem anegdotek i niezłomności głównego bohatera. Przybliża wielkiego muzyka i zachęca do poznania jego twórczości. 

Kilka słów Starej Kobiety: 

Wspaniała opowieść o wspaniałym muzyku! Nic dodać nic ująć :) , że dreszcz mi po plecach przebiega. Lubię prawdziwe historie. One powodują, że dreszcz po plecach mi przebiega.

Klasyka horroru (choć nie horror)

"Frankenstein" Mary Shelley - najlepsza ekranizacja wg recenzentów to ta z 1933 roku


"Ach, po cóż się szczycimy naszą wrażliwością odróżniającą nas od nierozumnych bydląt? Ona tylko osłabia naszą wolę. Gdyby nasze podniety ograniczały się do głodu, pragnienia i pożądania, bylibyśmy niemal wolni, a tak wstrząsa nami każdy podmuch wiatru, każde przypadkowe słowo lub zawarty w owym słowie obraz."

Mary Shelley, "Frankenstein"

Wielowątkowa powieść o potrzebie akceptacji, przyjaźni, tolerancji, o wielkiej samotności, odpowiedzialności za swoje dzieci (czy też stworzenie), dzieło o przerażającej mocy nauki, która może nieść za sobą tyle samo złego co dobrego. Bardzo niejednoznaczna i piękna. Wbrew pozorom nie chodzi w niej jedynie o grozę i strach. 


"Frankenstein" to niezwykła, niesamowicie sensualna powieść, która przyprawia o gęsią skórkę i całkowicie pochłania. Wciąga, zmusza do dalszego przewracania kartek. Jest tak niesamowita, piękna, poruszająca, z wybitnymi kreacjami bohaterów - rewelacyjna reprezentantka literatury gotyckiej. Nic w powieści Mery Shelley nie jest czarno-białe... wszystko jest wielobarwne, wielowymiarowe. Dodatkowo "Frankenstein" zawiera wiele znaczeń i kontekstów społecznych. Oczywiście - to nie jest literatura grozy, która przeraża, ale to piękna klasyka bez której myślę, że większości horrorów by dzisiaj nie było. To jedna z tych książek, w której jest wszystko, jednak w tak wyważonych proporcjach, że treść się wręcz połyka w zatrważającym tempie. Czuć charakterystyczny klimat romantyczny..., jednak przede wszystkim wielką klasę tej powieści i to jak głębokim utworem jest. "Frankenstein" okazał się jedną z najlepszych i najważniejszych książek w moim życiu... Bardzo, bardzo polecam! 

Kilka słów Starej Kobiety: 

Ekranizację oglądałam lata temu i bardzo polecam! Książka... otwiera oczy i pozwala poznać tragedię Frankensteina i potwora przez niego stworzonego (który tak naprawdę wcale nie nazywa się Frankenstein). Uświadamia jak bardzo popkultura po części skrzywdziła postać monstrum stworzonego przez naukowca. Przejmująca i dająca przemyślenia lektura... dobra na oderwanie od rzeczywistości.

Klasyczna opowieść o miłości


"Z dala od zgiełku" Thomas Hardy - na podstawie książki powstał wzruszający film z Carey Mulligan 

"Bezpieczniej jest korzystać z pierwszej nadarzającej się sposobności i bez namysłu zastosować się do niej, niż mieć plan gotowy i czekać, kiedy uda się wprowadzić go w czyn. "

Thomas Hardy, "Z dala od zgiełku"

Akcja tej powieści rozgrywa się z dala od zgiełku wielkich miast. Sielankowe krajobrazy z farm i okolicznych małych wiosek nadają jej klimatu. Sama fabuła, choć wydaje się może odrobinę trywialna w praniu okazuje się niezwykle ciekawa, intrygująca i co najważniejsze zaskakująca oraz wciągająca. Jednak rzeczą zupełnie urzekającą jest narrator, który sprawia, że "Z dala od zgiełku" staje się powieścią niezwykle swojską.

"Z  dala od zgiełku" to dramat w którym nie brak miłości ani chwytających za serce wydarzeń. Pokazuje walkę człowieka z własnymi słabościami i hipnotyzuje... To klasyka, która mnie nie nużyła ani przez chwilę. Powieść napisana pięknym językiem, która zasługuje na uwagę i rozkoszowanie się nim. Co najważniejsze to dzieło dojrzałe i mądre. Zero trywialności i zero głupot. Jedna z tych lektur ,na które warto poświęcić czas... Historia kobiecej dumy, niezłomności w świecie rządzonym przez mężczyzn, sercowych rozterek oraz niespodzianek, które przynosi życie.  Po prostu świetna. 

Kilka słów Starej Kobiety:

Bardzo nie lubię romansideł, ale trzeba przyznać..., że ta konkretna powieść mimo wszystko mnie do siebie przekonuje :) 


Powieść grozy dla młodszego czytelnika


"Koralina" Neil Gaiman - na podstawie książki powstała animacja "Koralina i tajemnicze drzwi" 

"Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? - rzekła. - Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic."

Neil Gaiman, "Koralina"

Powieść Gaimana po raz pierwszy przeczytałam jako jedenastolatka. "Koralina" jest baśnią z elementami grozy, która zdecydowanie zainteresuje młodego czytelnika. Przyprawia o gęsią skórkę i budzi niepokój - szczególnie w chwilach gdy mowa o "drugiej matce", która chce przyszyć Wam guziki zamiast Waszych normalnych oczu. Jednak to wszystko to strach kontrolowany i dawkowany w odpowiednich dawkach. Myślę, że nie ma co obawiać się nocnych koszmarów. Wredne szczury, przyjazny kot, oczy z guzików i wiele innych dziwnych zdarzeń, które mają w "Koralinie" to coś co z pewnością zwróci uwagę młodego czytelnika. Subtelna groza dla młodszego i starszego czytelnika, A w dodatku... świetny film!

Kilka słów Starej Kobiety:

Oglądałam "Koralinę" z Alą, gdy ta była dużo młodsza... i nie wspominam tego w przeciwieństwa do Harrego Pottera jako ogromnej traumy :) ;)

Dzięki czytaniu książek życie możemy mieć podwójne, nawet potrójne i być kim tylko chcemy. Przez to możemy dłużej żyć... jako złoczyńca, naukowiec, zakochana dziewczyna... być na wojnie, w pięknych salonach, wędrować po górach... i przy tym szalone emocje (niekiedy dalekie od tych codziennych ;-)) To wszystko zgodnie z zaleceniami epidemiologicznymi... siedząc w domu. "Czytanie książek, to najpiękniejsza zabawa jaką sobie ludzkość wymyśliła" powtarzała Wisława Szymborska. Czy ktoś zaprzeczy i powie, że się myliła :-)) ? 

19:16:00

Tekst niesponsorowany - życzliwością podyktowany

Tekst niesponsorowany - życzliwością podyktowany

Zakłady usług kosmetycznych zamknięte

Fryzjerzy pozamykani (w sensie ich zakłady, oni pozamykani w domu ;-)), kosmetyczki również... tym samym odwołane wszelkie regulacje brwi, tipsy, żele, makijaże pernamentne, nawilżanie cery. Oficjalnie, według rozporządzenia premiera - od dzisiaj. W praktyce większość z zakładów upiększających "zamknęła się" już ponad dwa tygodnie temu - już wtedy po sieci zaczęły krążyć memy dotyczące tego, że za dwa tygodnie mężczyźni dowiedzą się jak naprawdę wyglądają ich kobiety. Ale co jest ważniejsze - zdrowie czy uroda (?), która w przypadku choroby na niewiele się nam zda? A lustra w domu można pozasłaniać :-) Poza tym w maseczce i w rękawiczkach należy chodzić :-)

Czas luksusu i relaksu

W normalnej sytuacji, średnio raz na trzy tygodnie, mam swoje chwile wyjątkowego luksusu. Siadam sobie w wygodnym fotelu, w przyjaznym salonie, na przeciwko miłej i uśmiechniętej dziewczyny z Cosmo 29, która zajmuje się moimi dłońmi, a w szczególności paznokciami. Do tego herbatka, cukierek, albo ciasteczko, o które zawsze się upomnę :-))) Tak, tak... sześćdziesiąt lat na karku, a ja nadal nie mogę się obyć bez czerwonych krótszych lub dłuższych szponów ;). Po siedemdziesiątce też będę nosiła czerwone paznokcie! A co? Kto Starej Kobiecie zabroni? ;) Nie znam osoby, która znając mnie ;-), by się odważyła :) na zabronienie mi czegokolwiek :-) 

Brakuje mi tych chwil. I nie - nie mam na myśli tego, że moje paznokcie wołają o pomstę do nieba, bo ostatni raz w troskliwych rękach były miesiąc temu (zaopatrzyłam się w pilniki, lakier (choć nie mam koloru wampirella :-)) i daję radę!) ;) Chodzi raczej o to, że brakuje mi tej atmosfery. Tej chwili relaksu - poczucia bycia tak zwyczajnie "zaopiekowaną". Jeśli jesteście ze mną dłużej, to doskonale wiecie, że mam silnie schorowany kręgosłup - napier… tak, że szkoda gadać i to bez chwili wytchnienia! Siedzenie zdecydowanie mu nie służy, ale jednak ta godzina - dwie, spędzone w fotelu w Cosmo... są uspokojeniem - ukojeniem dla duszy :), świetną, radosną zabawą :-)) 

Atmosfera to klucz do sukcesu...

i dziewczyny doskonale o tym wiedzą. Ewa, Patrycja i Klaudia, które tworzą ten salon, to przemiłe osoby. Pogadamy, pośmiejemy się - też w towarzystwie innych pań, które tutaj korzystają z upiększania (panowie też się zdarzają), z usług, które Cosmo 29 oferuje. A usługi, to nie tylko rzetelne ich wykonywanie i następna(y) proszę... to przede wszystkim ludzie! 
I atmosfera - bez spięcia, bez stresu, bez irytacji. To właśnie tam moja córka po raz pierwszy malowała sobie profesjonalnie paznokcie (swoją drogą pierwsze, próbne - przed ślubem). Dla niej to również były fajne chwile :) To właśnie tam jestem umówiona na dzień spa przed ślubem Ali, ona też tam zawita, żeby obrączka wylądowała na pięknie "zaopiekowanym" palcu ze ślicznie zrobionym, w jej przypadku manicurem francuskim.

To trudny czas

Trudny czas dla wszystkich. Dla przedsiębiorców, dla zakładów usługowych - dla ludzi. Każdy z nas w walce o zdrowie traci coś innego. Ale ja wierzę, że wszystko z czasem wróci do normy... a my w "nowej starej" rzeczywistości będziemy musieli odnaleźć się na nowo. Warto będzie wtedy pamiętać o takich miejscach, które sprawiały jeszcze przed koronawirusem, że na naszych twarzach pojawiał się uśmiech, że było nam po prostu dobrze. 

Dla mnie Ewa, Patrycja i Klaudia (kolejność bez znaczenia) nie są tylko kosmetyczkami. To dziewczyny o wielkich sercach. Kiedyś siedziałam u nich na fotelu... i złapał mnie wielki ból. To było widać. Jakiś czas po wyjściu od nich... zadzwoniły zapytać czy już lepiej, czy szczęśliwie dotarłam do domu - to było piękne i wzruszające. Jedna z nich została dłużej, już po pracy w swoich godzinach, by zrobić mi pedicure, bo następnego dnia miałam się udać do szpitala (no i wyglądać jako tako, dla dobra swej psychiki, musiałam ;-)). Teraz ja, ślę do nich pozytywną energię (i do wszystkich znanych i nieznanych mi osób). Wszyscy walczymy o nasze zdrowie, a gdy walka się skończy... wrócę do nich na manicure, znowu porozmawiamy co u nas słychać i będziemy cieszyć się świetną atmosferą. Bo dla nich, to też na pewno trudny czas - zresztą jak dla wszystkich - warto więc znaleźć w sobie wyrozumiałość, a nie oburzać się, że fryzjer odwołał naszą wizytę (a niestety i takie oburzenie się pojawia). 

Mała pizzeria zamiast Pizza Hut

Gdy miną ograniczenia, obostrzenia, a sytuacja na świecie zacznie wracać do normy... warto będzie się zastanowić: jak teraz chcemy funkcjonować, czy możemy komuś pomóc (?) Już teraz wiadomo, że bardzo duża ilość ludzi straci pracę. Ale my na miarę naszych portfeli... możemy mieć malutki wpływ na to jak będzie wyglądał świat "po". 

Gdy po tym wszystkim będziemy chcieli wydać 50 złotych na pizzę (a może już teraz zamawiacie pizzę na wynos lub z dowozem do domu?) warto byśmy zastanowili się, czy na pewno musimy zjeść tę pizzę w Pizza Hut. A może lepiej te pieniądze zostawić w lokalnej restauracji / pizzerii? Wesprzeć lokalnego przedsiębiorcę. I ja wiem, że to może brzmieć jak truizm... górnolotnie... naiwnie...ale może zamiast napić się kawy w Starbucksie, warto kupić kawę w kawiarence u pani Krysi? I dodatkowo otrzymać jej wdzięczne spojrzenie i ujrzeć w nim iskierkę nadziei :-)) 

Otaczają nas ludzie!

Nie zapominajmy nigdy o tym! Pod etykietkami, nazwami, określeniami, tytułami: lekarz, pielęgniarka, przedsiębiorca, kelner, nauczyciel, sprzątaczka, kierowca autobusu, śmieciarz, sprzedawca, stomatolog, kosmetyczka i innymi  (kolejność bez znaczenia, bo wszyscy jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni) kryje się drugi człowiek - ze swoimi marzeniami, pragnieniami, rodziną, przyjaciółmi, lękami i tęsknotami. Myślmy o tym, starajmy się w miarę możliwości wspierać... a gdy ktoś spojrzy na nas krzywo - nie odpowiadajmy krzywym spojrzeniem. Uśmiechnijmy się w takiej chwili i pomyślmy o tym, że może właśnie drugą osobę coś boli, dziecko przyniosło pałę ze szkoły... lub po prostu wstała lewą nogą? Nie podając tu bardziej drastycznych przykładów.

Uśmiechnij się... 

bo jak mawiał Feliks Chwalibóg, polski literat i publicysta "Wesołość jest buntem przeciwko tragedii życia – jedynym buntem o pozorach zwycięstwa."

18:28:00

Niewinne złego początki... refleksje niepoukładane*... i dieta informacyjna, czyli Stara Kobieta o koronawirusie

Niewinne złego początki... refleksje niepoukładane*... i dieta informacyjna, czyli Stara Kobieta o koronawirusie

Niewinnie się zaczęło, w Chinach, dalekiej krainie. W najbardziej ludnym kraju świata, gdzie liczba ludzi sięga prawie półtora miliarda. W Wuhan 11 - milionowym mieście wirus o symbolu 2019-nCoV zaatakował pierwszego mieszkańca w grudniu roku zeszłego..... No i się zaczęło! 13 stycznia (oficjalnie) roku aktualnego 2020 - go, wirus dotarł do Tajlandii... potem Japonia, Korea Południowa, Stany Zjednoczone... wreszcie uderzył w Europę... Polskę.
I z dnia na dzień wszystko się zmieniło.

Nagle! podstawowe ma znaczenie... zwykłe mycie rąk.
Dotykać najlepiej należy, tylko siebie i to też unikając dotykania twarzy.
Psikać tylko w łokieć.
Dezynfekować co się da.
Uśmiechanie bardzo zalecane, ze względu na mózg, ale najlepiej ustami przykrytymi maseczką. I nieistotne, że kolorystycznie niedobrana do torebki. Bo torebka niepotrzebna. Na cóż nam torebka, gdy siedzieć należy w domu.
Dłonie w rękawiczkach w razie wychodzenia z domu, ale tylko po chleb, ziemniaki i płyn do dezynfekcji... czasem gardła... dla większej draki :-)
Ale gdy już konieczne wyjście, to takie by unikać bliskich kontaktów, by nie skupiać się w grupie. Bo duże skupiska ludzi, to środowisko sprzyjające rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Same zakazy i nakazy, których człowiek kochający wolność, zazwyczaj nie lubi i zrobi wszystko by je okrążyć.

Zaczęło się spokojnie i z nadzieją, że da się zatrzymać groźnego koronawirusa… początkowo krzywa wzrostu jego rażenia była daleko niższa niż nadzieja na jego pokonanie. Ale w miarę upływu czasu, te krzywe się zrównują, a krzywa nadziei nieznacznie zniżkuje.

Dlaczego? Bo przestajemy sobie z tą izolacją, brakiem pracy, nawet utratą, zmienioną codziennością... radzić. Zaczynamy się denerwować, irytować, wkurzać, wszystkim wszystko mieć za złe. Nie umiejąc przystosować się do nowych realiów mamy nawet za złe innym, że się nie poddają, że optymistyczni, czasem naiwni są... ci  mają nadzieję graniczącą z pewnością, że jest to czas, który minie.  Przecież nie można, mimo zmienionych realiów, życia odkładać na jutro. Ono jest teraz, dzisiaj... jest to inny czas. Ale ten czas jest nasz. W nim aktualnie żyjemy.

Nie przeżyłam wojny. Takie moje szczęście. Ale wiem z literatury, filmów, opowiadań rodziców, czy babci, że w czasie wojny też ludzie żyli... też mieli radości, potrafili mieć pasje, plany, zakochiwali się, wychowywali dzieci, uczyli, bawili się, tańczyli i śpiewali... inaczej... ale jednak.

Teraz mamy swego rodzaju wojnę. Każde pokolenie ma swoją wojnę - mówiła babcia, powtarzał tatko i teraz ja to powtarzam. I nie  mam nikomu za złe, że się złości, że nie potrafi pogodzić się, że rozpędzony koronawirus atakuje wszystkie aspekty naszego życia.

Ale? Ale jeśli ja, Stara Kobieta na przykład... trzymam się zasad, które są powszechne teraz dla wszystkich... dbam o siebie... dbając w ten sposób o innych... mam wiarę, nadzieję i swój sposób na pokonanie koronawirusa, który nie tylko źle działa na płuca, ale również na to co ma się w głowie... więc jeśli ja mam taki sposób, że staram się czarnym humorem, śmiechem zabić drania... tym złe myśli przeganiać z głowy... to nikt nie może mieć mi tego za złe i zabronić, że może głupio, może naiwnie, ale planuję (choć to nie to słowo do końca) co zrobię jak najgorsze minie. Zdaję sobie sprawę, że koronawirus już zawsze będzie w naszym życiu obecny, ale mam też przekonanie, że w końcu się gdzieś na chwilę zawieruszy, zagubi, z biletem w jedną stronę wyjedzie w zaświaty diabelskie.

Dlatego jeśli ktoś do mnie mówi, że: nie będzie już dobrze - to zabija we mnie mnie coś co mnie trzyma przy życiu - naiwne, młodzieńcze spojrzenie na życie i nadzieję. I ja mam o to pretensję!
Albo jeśli za złe ma moje prześmiewcze traktowanie wirusa, które to lekarstwem moim jest... To mam o to pretensję!
I co zrobić powinnam?
Postanowione! Zrobione!

Wyjeżdżam... wyjeżdżam na emigrację, emigrację wewnętrzną i do tego dietę bezwzględną sobie funduję.
Czyli? Zero informacji zewnętrznych od rana do wieczora... bez messengera, twittera, whatsappa, internetu, radia i telewizji (jedna informacja na dzień i tyle).
Niezależnie co tam politycy wymyślą, ja sama muszę zadbać o siebie, nikt za mnie mojego płotu nie wymaluje (tak mówiła moja babcia...  ja płotu nie mam, ale podłogę mam i sama ją umyć muszę bez względu na rząd ;-) )

Telefon? Owszem włączony, ale ściszony... bez zaglądania co chwilę w ekran chułałeja ;-))
Od 18 -ej... koniec jedzenia i wędrówek do lodówki... aż do 7 - ej rano :-)  Żadnego jedzenia w nocy, podjadania czegokolwiek, bo się niby zepsuje. W imię, w intencji, żeby pokręciło koronawirusa, choć mnie skręca, że nie... nawet suszonej śliwki nie zjem, bo to 19 -sta jest... a ja dałam słowo... słowo sama sobie. Tak przepowiedziałam, że jeśli ja wytrzymam z tą dietą, to będzie mój mały wkład w walkę (symboliczną) z koronawirusem.

Dzisiaj, dzisiaj... bo sytuacja jest dynamiczna. To co wyżej było wczoraj. Dzisiaj wróciłam. Uspokojona, zadbana, wysmarowana kremami przeciwko ruinom skóry... wygimnastykowana na karimacie... w pełni świadoma tego co się dzieje wokół... ale na nowo urządzona w swoim życiu w czasie pandemii. Przed nią byłam pełna wdzięczności do daru jaki od rodziców dostałam - życia. Teraz gdy trwam w czasie jej panowania dalej jestem wdzięczna, że jestem w punkcie jakim jestem... wiem, że zawsze może być gorzej i doceniam wszystko co mam. WSZYSTKO! O wdzięczności nie zapominam w żadnym momencie! Wiem, że jestem szczęściarą, bo jak na obecną chwilę, to bardzo dobrze się mam... i oby inni tak dobrze mieli. Z całego serca życzę każdemu... Tylu ludzi więcej i szybciej niż zwykle umiera.

Niby umieranie... zwyczajne jest i wpisane w drogę życia. Każdego dnia ktoś umiera, kogoś dotyczy tragedia, gdy ktoś bliski odchodzi na drugą stronę. Teraz jednak jest gorzej, ze śmierci tworzy się codzienne statystyki, które codziennie sączy się do naszych uszu... i to jest smutne bardziej niż można sobie smutek wyobrazić.
Chwalę więc każdy wschód słońca i zachwycam zachodem, i cieszę się, że dobro nie zanika... zwycięża! Koronawirus to pokazał... ludzie zaczęli zauważać innych wokół siebie, doceniać starych, kochać bardziej dzieci, szanować czas, liczyć inaczej pieniądze... niektórzy zaczęli czytać, dostrzegać czas, nawet myśleć niestandardowo z rozszerzeniem horyzontów... .
Dzisiaj, już ze spokojem, bez nakręcania się, połapałam pierwsze gorące promyki słońca (na balkonie)... opaliłam zmarszczki wokół oka jednego i drugiego :)

Dzisiaj jest 30 marzec. Przeglądałam posty z mojego bloga z poprzednich lat. O czym pisałam w marcu w 2019, 2018, 2017 roku i pierwszy post gdy zaczynałam 1 maja 2016 roku... (?)
Teraz jest zupełnie inaczej... już nie zastanawiam się co będzie za rok, jak będzie wyglądało życie bliskich mi osób i mnie samej, jak będzie wyglądał świat. Choć i wtedy specjalnie nie wybiegałam w przód. Sama namawiałam to życia w teraźniejszości teraz tu i tu... Teraz z jeszcze większą atencją namawiam do nieodkładania życia na później... ono jakie jest takie jest, ale jesteśmy w nim i cieszmy się drobiazgami i ile możemy to róbmy!
I proszę... jeśli sami jesteście w dołku, kanionie wręcz (a macie prawo podle się czuć)... nie macie tyle siły by przetrwać, to zbędnym słowem czy gestem - nie zabierajcie nadziei innym, jeśli nawet byłaby dziecinnie naiwna.

I jeszcze jedno...
  • Od grudnia zeszłego roku przekładałam z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień... teraz to już miesiące cztery... swoje spotkanie z przyjacielem... zawsze coś wypadało... a to jemu, a to mnie, bo ważniejsze jak się wydawało sprawy były... . Żałuję bardzo. Mam nauczkę kolejną... wiele można odłożyć, ale nie spotkania z bliskimi, kochanymi ludźmi. Tego nadrobić się nie da!
  • W biegu, ferworze zajęć zapominamy co ważne jest... przyszedł moment, by w przyszłości, która przyjdzie, a wierzę, że będzie jeszcze promienna... pamiętać! Najważniejsza jest bliskość i czułość drugiego człowieka :-)))
*Te myśli tak niepoukładane jak moje włosy nieuczesane i rękawy niewyprasowane. 



20:03:00

Sukienki do noszenia po kwarantannie, czyli pamiętajmy o tym, że w przyszłości znowu będziemy podbijać świat!

Sukienki do noszenia po kwarantannie, czyli pamiętajmy o tym, że w przyszłości znowu będziemy podbijać świat!
Femmeluxefinery.co.uk

Coraz trudniej myśleć i pamiętać o dniach, gdy wychodziliśmy z domu, spotykaliśmy się na herbacie, ciastku, obiedzie, fruwaliśmy po świecie. Te dni powrócą, a my będziemy potrafili je jeszcze lepiej docenić, jak przekazuje nam papież Franciszek, dodając nam otuchy i wzmacniając nadzieję. Będą miały dla nas jeszcze większe znaczenie wspólnie spędzane chwile. I to będzie właśnie ten czas, gdy odrzucimy dresy i ciuchy domowe... wdziejemy fajną kieckę i pójdziemy podbijać świat!

Nim nadeszły dni tzw. kwarantanny społecznej – na moją skrzynkę mailową trafiła bardzo miła propozycja. Pani z jednego z zagranicznych sklepów zaproponowała mi, żebym wybrała z ich strony cztery rzeczy… I te rzeczy wybrałam. Trafią do pięknej i wspaniałej kobiety, która w ostatnim czasie stała się moją serdeczną przyjaciółką, a która pierwszego kwietnia będzie obchodziła swoje okrągłe urodziny. Poczekają u mnie, aż minie zagrożenie, a następnie trafią do niej. Cztery piękne sukienki, w których jestem pewna, że będzie oczarowywała tę nową rzeczywistość!

Wszystkie rzeczy pochodzą ze sklepu Femme Luxe. Na stronie znajdziecie między innymi spodnie w dziale trousers. Jeśli szukacie gorsetowych, seksownych sukienek powinnyście udać się do działu corset dresses.  Oczywiście znajdziecie też dżinsy w dziale o jak oryginalnej nazwie... jeans ;), wiele T-shirtów, krótkich topów... Osobiście zdecydowałam się na cztery sukienki, więc tylko o sukienkach mogę się wypowiadać :) Należy zwracać uwagę na rozmiarówkę, ponieważ mam wrażenie, że wymiarowo wypada troszkę mniejsza niż standardowa, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. W tym jednak pomoże tabela rozmiarów. Sukienki są z elastycznego materiału, więc można troszkę manipulować tym rozmiarem - i istnieje szansa, że nawet jeśli wg tabeli brakuje kilka centymetrów do Waszych wymiarów - to jednak będą Wam dobre :) W większości są bowiem mierzone na płasko, a na ciele materiał się naciągnie... i te parę centymetrów uratuje :) 

Mimo, że jak doskonale widzicie jest to post o produktach, które udało mi się zorganizować właśnie w zamian za post (pokażę Wam je poniżej) ... to nie mogę nie wspomnieć o paru kwestiach... 

Po pierwsze... paczka przyszła ekspresowo. Już po 5-6 dniach od złożenia zamówienia była u mnie, a każda rzecz była osobno zapakowana w torebkę foliową. Wszystkie cztery sukienki są świetnej jakości, przyjemny materiał, bardzo ładne, profesjonalne wykończenie. Jedyne do czego mogę mieć zastrzeżenie to fakt, że jedna z nich - według opisu biała, w rzeczywistości śmietankowa jest mniejsza niż pozostałe i to widać na pierwszy rzut oka! Mimo, że wszystkie oficjalnie są w tym samym rozmiarze. To budzi trochę obawę odnośnie kolejnych zamówień. 

Jednak... szczerze mówiąc już na oku mam kolejne sukienki - tym razem już dla siebie i w moim rozmiarze, którymi mam nadzieję, że także będę miała okazję Wam się pochwalić... radością podzielić :-)

Wszystkie cztery zamówione sukienki bardzo mi się podobają... mają cudowną długość, sięgają bowiem za kolano... przy tym piękny, podkreślający sylwetkę krój. W sklepie znajdziecie  mnóstwo niezwykle kobiecych ubrań - wśród których zarówno młodsze jak i te panie z bardziej oddalonym w tył peselem, wszystkie znajdą coś dla siebie :)
A może macie ochotę na body? Np. czarne? Wpiszcie więc w wyszukiwarkę sklepu black lace bodysuit. Bluzy, eleganckie sukienki, skórzane ubrania... - krótko mówiąc wszystko - bez problemu można znaleźć tam zarówno klasyczne jak i odrobinę odważniejsze, a nawet ekstrawaganckie ubrania :)

Pierwszą sukienką, którą zamówiłam jest piękna czerwona, przewiązywana w pasie, z bufiastymi rękawami. Długość oczywiście za kolanko. Idealnie podkreśla biust i talię!  Jest naprawdę przepiękna :) Na obiad, do kawiarni, na ważne spotkanie, na którym chcecie być przebojowe - cudo! Sam seks!

Czego na zdjęciu nie widać :-))... ponieważ w okresie kwarantanny jest problem z modelkami ;) Ja z kolei... musiałabym się rozstać z jedzeniem na parę dni (ale dość rozstań na tę chwilę :-) ), żeby w nie wejść... W związku z tym "wykorzystałam" moją córę - która nosi dwa rozmiary mniejsze niż ten dedykowany tym sukienkom. Tylko ta śmietankowa, która przyszła jakoś dziwnie mniejsza - mimo, że rozmiar na sukience jest ok - nie była jej wiele za duża. :) Trzy sukienki zobaczycie na Alusi..., te w których nie straszyła tak swoją bladością swojej skóry;-)




Druga zamówiona kiecuszka jest błyszcząca, pięknie wykonana, rozciągliwa... dyskoteka? Sylwester? Kolacja przy świecach? :) Ma tylko jeden rękaw, więc szczególnie polecana jest paniom ze zgrabnymi łapkami - raczej bez tzw. pelikanów lub? .. pod fajny żakiecik :)

Rozmiar na niej widniejący odpowiada rzeczywistości :) Jest jeszcze dostępna w sklepie, więc jeśli mieszkacie w Stanach, Anglii lub np. Irlandii - to śmiało :) Niestety nie znalazłam na stronie sklepu informacji o wysyłce do Polski.


Kolejną propozycją jest sukienka w kolorze khaki :) Bardzo podobna do tej czerwonej, ale nie ma w tym nic złego..., ponieważ jest to faktycznie krój, który najbardziej wpadł mi w oko. Rozmiarowo wszystko gra :) 

Femmeluxefinery.co.uk

I ostatnia, czwarta sukienka... wg strony biała, w rzeczywistości śmietankowa, ciemna bielizna zdecydowanie by spod niej prześwitywała. I rozmiarowo... wypada dużo mniejsza - może to kwestia błędnie przyszytej metki? Ale na pierwszy rzut oka widać, że jest mniejsza od pozostałych trzech. 

Femmeluxefinery.co.uk

Cztery super sukienki za kolanko, fajny sklep, piękne, ciekawe ciuchy... i wątpliwości dotyczące tego czy wysyłają ubrania standardowo do Polski? Nie jest to na pewno chińska jakość. Trochę obawiałam się, że będą to ubrania kiepskiej jakości, przypominające te z chińskich stronek, ale nic z tego! Jakościowo są ekstra i niczym nie odstają w stosunku do tych dostępnych w cenach, a jeśli ma się dostęp do ich wysyłki... to są dodatkowo atrakcyjne cenowo :)

Post napisany - uciekam więc w dresiku do książki z akcją w tle, czekając na dni, gdy będę mogła znowu skakać po drzewach ładnie ubrana i szczerząc się jak głupia :-) do aparatu pokazywać... mimo, że wszyscy teraz mówią o tym jak to ludzie w wieku 60+ są narażeni i mimo, że wszyscy wokół mnie krzyczą, że jestem SENIOREM... i w ogóle mi już mniej wypada i jeszcze mniej mogę... . A to nieprawda!!! Stan zdrowia w dużej mierze zależy od stanu ducha, więc trzeba z nadzieją patrzeć w przyszłość i zajmować się...  choćby tak nieistotnymi jakby się w obecnej chwili wydawało... przymierzaniami sukienek. :-))) bez względu na wiek :-))
Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger