19:19:00

Spanie, piżamka... i szarlotka


Wieczorny, uporczywy ból głowy nie pozwolił wczoraj spokojnie usnąć Annie. Nawet ulubiony serial akcji, który ostatnio namiętnie ogląda włączany kilkakrotnie w ciągu nocy, nie pozwolił jej zająć myśli inną fabułą niż ta z jej własnego życia.  (Płyty nie wytrzymywały tego ciągłego odtwarzania.) To ta jej rzeczywistość kręciła się natrętnie wokół głowy. Nie pozwalała usnąć i spać. 
Tabletki nasenne, na krótko , 3 – 4 godziny, a potem z powrotem obrazy. Te z codzienności i te filmowe przeplatały się i mieszały.

4.55... Anna wyciąga rękę i włącza radio. Za 5 minut zaczyna się jej jej dzień z wiadomościami, muzyką... . I tak od lat pięciu. Od tylu lat sama zaczyna poranki. Choć jak się zastanawia czasem, przedtem też była sama choć Robert leżał koło niej. Nieprawda. Kochali się, ale Anna nigdy nie lubiła spać z nim, ani nikim innym przedtem. Wypoczywała tylko śpiąc  sama. Tak miała od dziecka, lubiła się zwinąć w kłębuszek,  otulić w kołderkę lub kocuszek. Ledwo przykładała głowę do jaśka i bez trudu zasypiała. Wstawała szczęśliwie wypoczęta. Z biegiem lat to się zmieniało. Spanie na brzuchu trwało parę lat, potem tylko płasko na plecach, bez poduszki, żeby nie mieć drugiego podbródka. Jedno było tylko niezmienne. Zawsze spała sama. Nie znosiła, żeby czyjkolwiek oddech, ocieranie nogą, ręka na piersiach przyciskająca nawet z niezmierną czułością zakłócała jej pole. Zawsze. Nawet po bardzo gorących, miłosnych uniesieniach brała jaśka i szła na swoją kanapę, łóżko, fotel, czy jak tam akurat w życiu się składało. Sen był dla niej czynnością fizjologiczną i wręcz intymną, nie lubiła, żeby ktoś w niej uczestniczył. Tym bardziej, że lubiła spać nago. A nigdy nie chciała być mimowolną ekshibicjonistką. We śnie ładnie wyglądają tylko dzieci i panie we filmach. Strużka śliny wypływająca z otwartych ust, chrapanie, a być może nawet pojękiwanie przez sen to według Anny nic co można pokazywać i z czego świadomością mogłaby spokojnie zasypiać koło drugiej osoby. Zawsze tak miała i już. Wspólne śniadania i wszystko poza tym w życiu,  oprócz wspólnego spania. Za to rankiem lubiła wślizgiwać się, na krótszy lub dłuższy moment pod kołdrę inną niż jej. Jak gdyby nigdy nic.

Jeśli chodzi o spanie nago, teraz już sypia w lekkich koszulkach. Ma już tyle lat, że niespecjalnie, nawet sama przed sobą lubi swą nagość. Choć wybuchy gorąca, które napadają ją z racji wieku nie tylko w dzień, ale również w nocy powodują, że potrafi taką koszulinę zerwać z siebie parę razy podczas nocy, leżeć odkryta, zmoczona zimnym potem, a jednocześnie falą gorąca. Chwilę potem ubierać ponownie drżąc z zimna.
Jest jeszcze jedna zmiana. Nie szuka już wieczorem swojego odrębnego miejsca do spania. Nie bierze jaśka w inne, swoje miejsce. Nie wślizguje nad rankiem pod inną kołdrę niż jej, bo takiej nie ma. Jej miejsce teraz, jest ciągle tylko jedno.

Spanie samej to jedno, ale życia samej nie lubiła nigdy. 


5.30 ... . O rany ! Anna zrywa się z łóżka i biegnie do łazienki. Szybki prysznic. Tabletka na ból głowy. Ma dzisiaj wolny dzień, ale jest podekscytowana, a raczej podenerwowana. W sumie ... jedno i drugie. Dzisiaj zobaczy się z Robertem - rozwodnikiem, którego poślubiła po sześciu latach swojego wdowieństwa. 
Są małżeństwem 8 lat.  Nie mieszkają ze sobą od lat pięciu. 
Nie mają rozwodu. Anna wniosła pozew rozwodowy już, a może dopiero po trzech latach małżeństwa, kiedy okazało się, że oprócz słów "kocham" nie stać go na nic więcej. Robert zawiódł na każdej linii. Sam siebie pewnie też. Prosił, żeby dała mu szansę i wycofała go.
Tak uczyniła. 
I znowu zawiódł na całej linii. Sam siebie pewnie też.
Zadzwoniła do niego, żeby się spotkać i ustalić co dalej ?
Spanie samej to jedno, ale życia samej nie lubiła nigdy.
           
Nie widzieli się już ponad rok. Anna była rozgoryczona tym jak ją potraktował choć wiedziała doskonale, że na kłamstwie nie da się zbudować niczego trwałego ani szczęśliwego. A Robert oszukiwał od samego początku. Można by zaryzykować stwierdzenie, że Anna nie tyle znała osiem lat Roberta, co nie znała go zupełnie przez trzy lata, a potem niestety poznawać zaczęła. 
Teraz od wczesnego rana nerwowo oczekiwała na spotkanie ze swoim zaiste tylko papierkowym mężem i naiwnie myślała, że ono coś zmieni.
Co?
Tego nie wiedziała, ale kombinowała po cichu, że jak ją zobaczy, to pojmie co stracił. Że tak się zachwyci jak zwykle, kiedy na nią patrzył, że ona może mu przebaczy, że on wreszcie dorósł, że ją przekona gestem, uczynkiem, a nie pustymi słowami i zapewnieniami, że będzie inaczej.... , że, że... . Może spojrzy na nią czule, a nie tylko pożądliwie... i  wie już, że w życiu nie o  spanie razem chodzi, a o życie w życiu.

Już 12.00 ... . Cały  ranek i przedpołudnie przeszły Annie na bezsensownym  snuciu po mieszkaniu. Śniadanie, filiżanka zielonej herbaty. Przymierzanie i dobieranie bluzki do spodni, a może spódniczki do pantofli, płaszczyka do szalika, torebki do żakiecika, może na niebiesko, albo lepiej w czerwonym, do zielonego paseczka idealnie pasuje w tym tonie broszeczka. 
A wszystko dla tego jednego spotkania. Chciała, żeby cierpiał, że jej nie ma dla niego. Żeby czuł się paskudnie. Chciała górować nad nim. Jednocześnie mimo tego liczyła, że Robert zaskoczy ją i przyzna, że źle uczynił względem niej, a przede wszystkim syna i "położy" na stół prawdziwą informację o swoich dobrych czynach, a nie tylko słowa i zapewnienia bez pokrycia.  
15.15.... Kolejna herbata, następny proszek od bólu głowy. Anna siedzi w fotelu. Jest już wyszykowana, choć do spotkania jeszcze ponad dwie godziny. W ręku trzyma olbrzymią koniakówkę. Patrzy w złocisty płyn i co po chwila delikatnie, drobnymi łyczkami popija z rozkoszą. Ogarnia ją spokój. Ból głowy już odchodzi mimo zmieszania proszku z alkoholem. Kątem oka widzi piętrzącą się przed szafą górę ciuchów, torebek i butów. Mimo fanatycznego wręcz zamiłowania do porządku, widok ten wyjątkowo nie wyprowadza jej z równowagi. Tkwi w fotelu i czeka aż wskazówki zegara ustawią się na piątce i dwunastce.
17.30 ... Anna siedzi przy kawiarnianym stoliku. Przed nią filiżanka z kawą, szarlotka z bitą śmietaną i lodami. Przez szybę kawiarni widzi jak Robert podjeżdża luksusowym samochodem.
Za chwilę spóźniony siedzi naprzeciwko Anny. Nie ma przed nim ani filiżanki, ani talerzyka z czymkolwiek, czy szklanki choćby z wodą.  Kawę już pił, na ciasto nie ma ochoty, a woda tu za droga – oświadczył na wstępie spotkania. 
Anna uśmiecha się udanie promiennie i przełykając powoli małe kawałeczki ciepłego ciasta, pyta co u Roberta.
On milczy. Ucieka wzrokiem. Z czasem zatrzymuje go pożądliwie ... nie, nie na Annie ...  na szarlotce.
Nie pyta o nią. Nie pyta o syna.
- Pamiętasz tą moją granatową piżamkę, co spodenki były gładkie, a góra w pepitkę? – pyta po dłuższej chwili Robert
Anna podnosi zdziwiony wzrok znad talerzyka, na Roberta, który aktualnie przełykał głośno ślinę zapatrzony w talerzyk z szarlotką. 
-    ???  - patrzy pytająco Anna, nie wypowiadając przy tym ani słowa.
- Chyba jej nie wywaliłaś, chciałbym ją odzyskać – dość butnie ciągnął pytanie.
Tak, Anna pamięta jego  piżamę. Jak ją poznała, już wtedy owa piżama sprawiała wrażenie starszej niż pamięć fin de sieclu XX wieku. Była spłowiała, powyciągana, byle jaka. 
Zwykła szmata. Do wycierania podłogi, Anna miała lepsze i ładniejsze. O ile można zastanawiać i rozwodzić się nad urodą szmat. Zaraz potem jak przestali ze sobą mieszkać i tylko owa piżama  po nim została (odkurzacz wytrzasnęła mu przez okno),  pocięła ją i z lubością wytarła podłogę.  Potem wyrzuciła radośnie do śmieci. Dorzuciła jeszcze parę zepsutych długopisów reklamowych z marketu i fotografię  małego Roberta na drewnianym koniku, która też po nim została. I to było tyle co wniósł do tego małżeństwa i tyle co zostawił.
- Żartujesz? Pytasz o starą piżamę, nie pytasz o mnie, o nas, o syna. Nie, nie pamiętam. Może kilkanaście par stringów sobie z niej, te parę lat temu zrobiłam. - raczej syknęła niż powiedziała kpiąco Anna.  
Wyjęła z portfela 20 złotych, położyła na stoliku. Po chwili namysłu dorzuciła jeszcze piątaka.
To dla ciebie. Za fatygę. Dokończ moją szarlotkę, widzę, że jednak masz ochotę. -  spokojnie powiedziała, wstając z fotela.
-O co ci chodzi ? Pytałem tylko... - oburzył się Robert.
 - Już nic. 
 Anna wiedziała już, że nie tylko lubi sama spać, może też polubić sama żyć.  Robert jest byle jaki. Zupełnie jak jego piżama. Jak jego piżama była.

Jedyne co ją mogło zastanowić ... to co ma w sobie szarlotka, czego ona nie ma, że wzbudziła w Robercie większe pożądanie niż ona.

Dwa miesiące później. 
4.55 ... Anna wyciąga rękę i włącza radio. Za pięć minut zaczyna się się jej dzień z wiadomościami, muzyką.... Jest wyspana i spokojna. Dzisiaj o 15.15 jej sprawa rozwodowa. Już wie, że Robert powie przed sądem, że wyrzuciła jego rzeczy.
Niewiarygodne?  

11 komentarzy:

  1. to niemożliwe ,wszystko za grosze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna stylizacja, super Pani wygląda. A co do historii... Cóż mężczyźni bywają nic nie warci, a wtedy nie należy tracić na nich czasu. Przyjdzie czas, że znajdzie się odpowiedni. Jestem tego pewna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie są takie sh. U mnie zwykła rzecz w takim sklepie to koszt ok 15-20 zł.

    Miłość przyjdzie nieoczekiwanie. Zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opisujesz jedną z wielu znanych mi historii, z opowiadań koleżanek albo i uczuć samotnie przezywanych.
    Świetny trench. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super post! Fajna stylizacja!:))

    xxBasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelacyjna stylizacja, płaszczyk masz genialny. Udowadniasz, że naprawdę za tak niewielkie pieniądze można wyglądać tak przepięknie, jestem pod wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to się mówi, samo życie, cóż dodać ?
    Płaszczyk bardzo ładny, kobiecy, cały zestaw super :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niewiarygodne, racja to nie jest wiarygodne! Widzę Twój piękny uśmiech, tak trzymaj...serdecznie pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  10. :) takich egoistów zapatrzonych w siebie... egocentryków bez skrupułów jak najszybciej należy wyautować ze swojego życia...szkoda dla nich naszego czasu, myśli, uczucia
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger