09:50:00

Ballada o Kretynce, co kretynieć nie chciała sama.

Koszt stylizacji - 65 zł (sh)

Kretynka jedna, całkiem niebrzydka i do tego majętna właśnie skończyła 51 lat. I koniec, i basta nie chcę kretynieć sama, muszę sobie poznać jakiegoś Kretyna miłego, co by tak myślał jak ja i wypełnił mi kretyński życia czas.
Dała do prasy ogłoszenie. "Treść mniej więcej była taka: Kretynka blond, wykształcona szalenie, z poczuciem humoru ponad przeciętnym, pozna Kretyna wysokiego w latach dla niej przystępnych, koniecznie wesołego, bo chce być z kimś na dobre i złe, a obecnie jest wdowa, i nie chce tak dalej żyć."
Odpowiedzi na ogłoszenie było wiele i żadna z tych osób Kretynce nie odpowiadała. Zdarzył się wysoki jegomość, co mierzył metr sześćdziesiąt trzy. Wykształcony urzędnik, co "umówmy się" pisał otwarcie przez u otwarte. Był pan co szukał mieszkania i tylko dlatego szukał Kretynki, co by się na ten numer nabrać chciała. Był też poeta, co nie pracował, bo się mamą zajmował, a ona miała wysoką emeryturę i to mu zupełnie wystarczało. Tylko przez tą opiekę czasu miał na to pisanie poematów i bzykanie na gitarze za mało i szukał Kretynki, co by mu w tej opiece pomagała, a przy okazji seksem uraczyła, bo on bardzo wyposzczony, i nie długo by zapomniał jak by to mogło być z jakąś Kretynką. Zdawało mu się, że taka prawa wdowa, nie rozwódka żadna, to będzie idealna Kretynka i do opieki nad starą matką, do łóżka, i zapełnienia pustego portfela.
Kretynka choć nad losem jego bardzo bolała, piosenek na jej cześć wyśpiewanych pod jej balkonem wysłuchiwała, to do tego mezaliansu się nie wpisała.
Aż nagle, 2 lipca to było 2008 roku Pańskiego zadzwonił telefon Kretynki, a w nim miły i uprzejmy głos poinformował, że jest jeszcze jedna odpowiedź na ogłoszenie nr 402 łamane na 8, czy to pani jest beneficjentką tego ogłoszenie... nawijał nadal kobiecy głosik.
  • Tak, to ja... będę w niespełna godzinę i odbiorę odpowiedź na ten mój anonsik.
  • Proszę przyjechać na pewno, bo to ostatnia koperta, kończy się czas przechowywania dla pani listownych odpowiedzi.
Kretynka przywdziała białą, na ramiączkach sukienkę, a że słońce świeciło, ale i deszcz jednocześnie padał, narzuciła jeszcze różową w niebieskie kwiatki (z zielonymi listkami, żeby nie było) pelerynę. Nogi obuła w gustowne , na słupeczku białe klapeczki, w wielką białą torbę wrzuciła portfelik, gdzie był skryty jej przyznany numerek 402 łamane na 8.
Właśnie z przed nosa Kretynki uciekł autobus, ten, który dowieźć miał ją na ulicę Skrytą, do Biura Ogłoszeń, gdzie Kretynka złożyła swoje zawiadomienie, które ukazało się w prasie, że bardzo jest chętna na poznanie Kretyna.
Ech, tam... 20 minut czekania na następny autobus... szkoda czasu gdy tam być może w liście do niej pisze jakiś wybitny Kretyn, którego ona tym razem będzie chciała.
Ruszyła więc pieszo sprężystym krokiem (taki wówczas miała) i w niecałe piętnaście minut już w rękach najpierw kopertę, a później pocztówkę z obrazkiem nomen omen z jej peleryny wziętej, czytała: Wysoki, łagodny, czuły, opiekuńczy i zadbany R. lat 47.
Czekam, zadzwoń prędko, chcę być tylko kochany. Dzwoń o każdej porze 5..- 6..- 7..
Kartka zaiście identyczna jak deseń jej peleryny, pismo ładne, równe okrągłe i te słowa krótkie, ale wiele mówiące.
Co tam, zadzwonię... czuję coś, że to Kretyn może być mój.
  • Hallo, Dzień Dobry mówi... - nie zdążyła dokończyć zdania Kretynka, gdy ten w słuchawce głos przerwał jej w pół i już umówić się chce na randkę, koniecznie dziś, bo dziś ma wolne, samochód właśnie rejestruje i na ten czas w pracy urlop wziął, a mieszka w innym mieście, choć niedaleko stąd, ale do jutra doczekać się nie może więc prosi o dziś. To słowa wypowiedziane przez Kretyna były.
To po prostu nie strumień, to rzeka wylanych była słów, więc mu odmówić nie umiała i ustaliła, że za trzy godziny u niej, w ten sam dzień.
Kretynka nie bała się do domu wpuszczać obcego Kretyna, bo w jednym z wielu pokoi w swoim obszernym mieszkaniu interesantów, w związku z wykonywaną pracą przyjmowała. Więc lęku w niej nie było żadnego, tylko ciekawość i podekscytowanie.
Wpadła do domu jak burza zmieniła sukienkę na lilaróż, luźno spięła klamrą włosy, włożyła granatowe, wysokie szpilki, na szyi złoty łańcuszek z iskrzącym się serduszkiem, na ręce gruba, złota bransoletka i zegarek wyższej marki z prawdziwymi diamencikami, które oznaczały godziny. Takie same diamenciki malutkie w płatkach uszu skrzyły.
Tak przygotowana, usiadła wygodnie w fotelu i czekała aż wskazówki zegara wskażą godzinę 17-stą. Wszystkie inne spotkania poodwoływała.
Siedziała Kretynka i wzrokiem omiatała, to wielkie drewniane (nie żadne tam sklejkowe) biurko, za nim skórzany, beżowy fotel. Na ścianie witryny szklane z książkami, na drugiej, tuż przy wejściu komoda z szafkami i szufladami. Po środku, do kompletu owalny stolik kawowy i jeszcze jeden fotel i sofa w tym samym beżowym kolorze. Na oknach francuskie firany z haftem przepięknym na dole. I kwiaty, kwiaty oczywiście wszędzie, gdzie tylko możliwe. Świeżo odnowione jasne panele częściowo okryte były pomarańczowo-beżowym dywanem, w narożnikach, którego wyrastały swą grubością mięsiste tulipany. Trzeba przyznać miała gust Kretynka. Każdy kto do niej przyszedł, dobrze się u niej czuł i ona też to czuła bardzo wyraźnie. Satysfakcję miała , że jej otoczenie aprobuje jej gust i to jaka jest dla ludzi.
W takim to entouragu oczekiwała Kretynka na swojego nieznanego bliżej Kretyna.
Dzyń, dzzzyyń... dzwonek u drzwi i spojrzenie na zegar... 17-sta, uświadomił jej, że za chwilę pozna czy okrągłe zdanie z ładnej kartki, pisanej zgrabnym pismem znajdzie odzwierciedlenie w tym, co za chwilę zobaczy gdy otworzy drzwi.
Otworzyła.
Mimo, że Kretynka nie z tej partii nieśmiałych, to twarz jej na moment przybrała kolor sukienki (lilaróż).
Przed nią stał wysoki facet, nieco pochylony, z ramionami wciągniętymi jakoś do środka. Czarne niegęste specjalnie włosy, z przyklepaną w przedziałku równą grzyweczką, a pod długim, prostym nosem... wąs. Czarny wąs, czyli nieogolone włosy pod nosem. Na szczęście ów wąs nie wykręcał się na końcach tylko był prosto przycięty.
Żeby to wszystko zauważyć Kretynka musiała popatrzeć do góry, choć sama w sobie nie jest mała ma metr i siedemdziesiąt wzrostu, a do tego była na 12-centymetrowych szpilkach.
Z tej swojej wysokości zobaczyła czarne jak smoła oczy, tęczówka zlewała się ze źrenicą, a przecież jak się później dowiedziała, to oczy te były piwne (ale to chyba z tych piw ciemnych raczej).
Ubrany schludnie... koszulka w granatowy paseczek, spodnie koloru wielbłądziego (camel to chyba się nazywa) na nogach nowiutkie, granatowe szturmówki i ręce kształtne, i paznokcie przy nich zadbane.
Ledwo wszedł, po mieszkaniu się porozglądał. Był miły, taktowny i bajki (jak się później okazało) opowiadał. Niektórych nie chciał poruszać, bo jak twierdził nie wolno mu się denerwować. Zauroczył się Kretyn Kretynką. A ona też była nim urzeczona, choć on niewiele ponadto, że zakochał się od pierwszego wejrzenia w Kretynce – mówił. A to Kretynce widocznie na tą chwilę wystarczyło. Spijali swą słodycz z kretyńskich dziubków. Zwłaszcza Kretynka nim nacieszyć się nie mogła i wychwalała, go wszędzie i wszystkim, a Kretyn robił swoje i korzystał u niej, z niej i wszystkiego jej jak najbardziej mógł.
80 dni od tego pierwszego spotkania Kretynka D. Wesoła wzięła ślub z Kretynem R. Niepojętym. Bardzo cichutko na sali przysięgał, że będzie ją kochać i chronić, i nie opuści w złym. Za to Kretynka donośnie i wyraźnie to samo przyrzekła mu.
Wszyscy najbliżsi, przyjaciele mówili do Kretynki, by zaczekała, zastanowiła jeszcze się, bo on nie jest taki Kretyn jak się wydaje, to jest po prostu człowiek zły. Nie z nim i przy nim powinnaś swe kretyńskie życie wieść.
  • To burak jest, nie zna się na żartach.
  • Nie widzisz, że cię nie szanuje
  • Nie widzisz, że cię wykorzystuje
  • Nie widzisz, że kłamie i okrada ciebie również też
  • Nie widzisz, że on do ciebie nie pasuje
  • Nie widzisz, że przestałaś się śmiać odkąd go poznałaś
  • Przyjaciele nie chcą patrzeć na twoją zbolałą twarz
  • itd. Itp.
Kretynka nie słuchała, poślubiła Kretyna. Goście musieli się z tą kretyńską decyzją Kretynki pogodzić, choć wiedzieli, że skończą się już u niej szampańskie zabawy i rozmowy do nocy, bo Kretyn taki odludkowaty raczej był. Potem wiele się działo, a w reporterskim skrócie ... to było tak, on tylko wygody, seksu, pieniędzy chciał... czułość, opiekuńczość dla innych miał. Do tego skrywał potworną tajemnicę z nożem, krwią i patrzeniem przez metalowe kraty. Od Kretynki tylko brał.
Kretynka już w pewnej chwili nic nie miała, a to co miała posprzedawała, bo jej to były rzeczy i o te rzeczy, i o Kretyna (bo jego wyrzuciła) zmniejszyła swój świat.
Zmieniła miejsce i rzeczy, nie wymieniła Kretyna na innego. Kretyn nie był Kretynem, za którego się podawał, to był oszust, kłamca, hipokryta i obłudnik, damski bokser, niewierny ludziom i zasadom cham, który jeszcze do tego wszystkiego nie umiał się śmiać.

Teraz udawany Kretyn jest sam. Mówi, że wie iż popełnił błąd i chce wrócić (nie naprawić) i już będzie wymarzonym Kretynem.
Nie – powiedziała stanowczo Kretynka – nie uwierzę ci już, a poza tym ja już nie jestem Kretynką. Wszystko dzięki tobie Oszukańczy Kretynie.





42 komentarze:

  1. Kochana, piszesz tak, że ciarki przechodzą i człowiek oderwać się nie może. I jak pomyślę, że te słowa skrywają szczerą prawdę o czyimś (?) życiu...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdy nie zawsze są przyjemne, ot co, ale nawet z tej złej można wyciągnąć coś dobrego. Wręcz należy tak uczynić. Pozdrowionka,

      Usuń
  2. Przeczytałam z zapartym tchem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że Cię zainteresowałam.Pozdrawiam serdecznie.
      Smutna historia. ale niestety prawdziwa,

      Usuń
  3. Temat trudny,ale bardzo prawdziwy...aż trudno uwierzyć,ale takich kobiet jest dużo.Najważniejsze, aby po takich przeżyciach podnieść się i iść dalej z podniesioną głową i ... jak najdalej od takich pokręconych kretynów...Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w sumie miał być optymistyczny tekst, bo w końcu Kretynka rozumu nabrała, a Kretyn był zwyczajnym oszustem, a nie przyjaznym Kretynem. Ściskam serdecznie.

      Usuń
  4. Czytałam i nie mogłam się oderwać . Na świecie jest wiele takich wygodnych kretynów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kretynki wygodne te się zdarzają. Ot życie. Ta opowieść ma dalszy ciąg choć już nie tak kretyński :-)

      Usuń
  5. Czytałam z zaciekawieniem. Niestety życie bywa brutalne i szkoda, że Kretynka tak się "sparzyła". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sparzyła, ona prawie zjarana całkowicie została, ale skończyła z kretyńskim życiem i otwiera się już inaczej na świat.

      Usuń
  6. Blog obnazajacy glupote kretynek i innych wspominanach tu kobiet- ciezko zrozumiec, ze tyle tragicznych przypadkow mialo/ ma miejsce.
    Wyglada na to,ze niewazne jaki byl/ jest byle by byl!
    Smutne i jak widac prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma co rozumieć. Zycie często zaskakuje i nie zawsze przynosi szczęśliwe dni. Ale nawet jak to życie idzie wspak naszym marzeniom i dążeniom, to zawsze zdarza się coś, co może malutką tylko radością jest, ale to dla niej warto dalej marzyć,i żyć. W Konstytucji nie jest zapisane, że Kretynki powinny być dyskryminowane. Poza tym jak określić,kto większą Kretynką jest... ta co szuka, a źle znajduje czy ta ;-)co siedzi i nie wiadomo, na co czeka. ;-)

      Usuń
  7. Lubię tu zaglądać ... temat trudny, ale ważny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę pisać specjalnie dla Ciebie, bo sprawiłaś mi ogromną przyjemność tym komentarzem.

      Usuń
  8. Ciekawie ujęty temat, barwnie opowiedziany. Nie raz jesteśmy "kretynkami" i ja to też przerabiałam. I nie ma to nic wspólnego z głupotą kobiet tylko ich potrzebami, pragnieniami, marzeniami. To prowadzi nas nierzadko na manowce. Nie ma też co generalizować, mężczyznom tez to się przytrafia. Pozdrawiam i dziękuję za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod każdym napisanym przez Ciebie słowem podpisuję się obiema rękami. Nie można zabronić, ani Kretynce.ani Kretynowi szczęśliwymi być... nie wolno tylko oszukiwać, bo wtedy draniem się jest(bez względu na płeć)

      Usuń
  9. Bycie Kretynką każdej się zdarzyć może. Jeśi Kretynka nie jest głupia ( a opisana najwyraźniej nie jest), to może i po czasie, ale da radę. Lepiej późno, niż wcale. Powodzenia.

    I chciałam podziękować. Zachęcona, nabyłam różowe pudełko Liferii. Fajne jest, opisałam to nowe u siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się cieszę, że się choć w taki sposób przydałam.

      Usuń
  10. Stanowczo za rzadko do Ciebie zaglądam, bo czytam Cię z wypiekami na twarzy, a tak rzadko zdarza mi się taki stan. Historia stara jak świat, każda z nas chce być kochana, ale po co od razu ślub?!
    Serdeczności przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wówczas 9-letnia córeczka bardzo się go domagała. Wszystko dla dziecka. Starszych dzieci ostrzeżeń nie słuchałam.

      Usuń
  11. Na początku nieźle się ubawiłam a potem zastanowiłam. Tyle w tym prawdy i nieszczęścia.Post dla przestrogi dla wszystkich Kretynek i Kretynów.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznaję zasadę, że wszystko po coś jest. Może to było mi potrzebne bym inaczej zaczęła patrzeć na świat.Nic nie dzieje się bez powodu, mawiała moja babcia. I coś w tym jest.Pozdrowionka.

      Usuń
  12. Czyta sie Ciebie znakomicie, wiec sobie bede zagladac...i pewnie zaczne zagladac do sh skoro tak swietnie mozna sie tam ubrac...pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę można, a rzeczy nawet najstaranniej zapakowane. nowiutkie, już po pierwszym założeniu... są już stare.Dzięki za serdeczności. Bardzo mi są potrzebne.

      Usuń
  13. Super post, darmowy ubaw po pachy. Potem chwila zastanowienia i wreszcie refleksja. Ale najbardziej mnie zastanawia to Twoje kokieteryjne kłamstwo; "Stara"-kochana zgłaszam sprzeciw! Stary to jest koń, a nie taka wesoła Kobietka. Dzięki za odwiedziny, będę wpadać poczytać Twoje posty. Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za serdeczności, ale nie ma co się oszukiwać... mam 59 lat i to się raczej jak zapalenie gardła...nie cofnie.Tylko zaczyna mi być żal,że paru rzeczy nie zrobiłam, a niektóre zupełnie niepotrzebnie - wprost przeciwnie tak.Pozdrowionka z głębi serca płynące.

      Usuń
  14. ojej, ileż w tym Twoim tekście głębi, ileż słów prawdziwych i cierpkich; ileż podobnych kretynek wciąż daje się wodzić za nos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Kretyńska miłość to była, ale nie, nie należy żałować niczego. Jak to się mówi... po co żałować róż, gdy płoną lasy. Poza tym w życiu wszystko po coś jest...i dalej do przodu trzeba iść.

      Usuń
  15. Ciekawe opowiadanie ! Słowo Kretynka zamieniłabym na Marzycielka vel Poszukująca miłości !
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kretynka, bo nieroztropna marzycielka. Miłość to coś czego warto szukać, bo czymże bez niej byłoby życie. Serdeczności.

      Usuń
  16. super piszesz:) Pozwol, ze rozgoszcze sie na dluzej:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, szkoda, że tak wirtualnie tylko, upiekłabym ciasto, albo zrobiła sałatkę. Winko też by się znalazło. Pozdrowionka.

      Usuń
  17. Dobry tekst ku przestrodze ,ale przecież dopóki sam się ktoś nie sparzy to i przestrogi na nic.Dobrze się czytało . Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ludzie, którzy wiedzą dokładnie, że nie wolno dotykać gorącego czajnika, a są tacy,którym się wydaje, ze im się uda i nie słuchają. Ot, życie.Pozdrawiam również bardzo serdecznie.

      Usuń
  18. Dobrze, ze juz nie ma Kretyna w życiu Kretynki. Oby takich jak najmniej spotykać w swoim życiu. Czasami warto posłuchać innych i spojrzeć innym okiem 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że już nie ma Kretyna tylko żal, że czas stracony... nie do odzyskania jest i teraz trzeba by Kretynka przekuła to doświadczenie zawodne w coś dobrego.I nawet gdyby jedna osoba miała na tym tylko skorzystać, to już byłby fart.

      Usuń
  19. Ja zwykle piszesz piszesz ciekawie i wyjątkowo:)))i do tego wyglądasz fantastycznie:)))bardzo lubię Cię odwiedzać:)))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Cię Reniu, że tak od początku wiernie mi kibicujesz. Nawet gdybyś tylko Ty jedna chciała mnie czytać...dla Ciebie robić to będę. Pozdrawiam baaaardzoooo serdecznie.

      Usuń
  20. Ja zupełnie nie w temacie posta ... mam znajomą blogową, ona zawsze pisze mi, że moje życie tak zupełnie różne od jej, mieszka w wielkim mieście, na 10 piętrze, pracuje, a ja w dziczy Pogórza oddaję się różnym zajęciom gospodarskim, z widokami, zwierzętami, przyrodą ... i teraz mogę ja napisać, patrząc choćby na zdjęcia z bloga: Jakże Twoje życie różne od mojego:-)
    A teraz w temacie ... historia ku przestrodze; słyszy się wiele podobnych, ale czy oczadziałe z miłości są w stanie trzeźwo spojrzeć na wybranka, bo to nie tylko dotyczy kobiet, ale facetów również; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy jest inny z 7 miliardów ludzi na świecie, inny jest i to jest fantastyczne. Ważne tylko, żeby w tym świecie nie było biedy i przemocy.Miłość może oczadzić(jak piszesz), ale jaki to mimo wszystko, piękny jest stan.

      Usuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger