18:49:00

Home Sweet Home... Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej... opowiada Beata.



Dom, to miejsce, do którego chętnie wracasz, gdzie czujesz się najlepiej. A najlepiej czujesz się w miejscu przez ciebie samą stworzonym, co daje ci poczucie bezpieczeństwa. I nie jest istotne czy ściany w tym domu notarialnie są twoje czy też za ciężkie pieniądze wynajęte. Dom to miejsce, które TY tworzysz. Ono pokazuje kim jesteś, co lubisz i kochasz, czy jadasz posiłki w większości na mieście, czy eksperymentować lubisz w kuchni. Może jesteś wesołym ekstrawertykiem lub dla odmiany zamkniętym w sobie introwertykiem, minimalistą, czy chłodnym, wyważonym jednakże optymistą. 


Upływa czas, zmieniają się miejsca i ludzie. Inne priorytety biorą górę i...i kompromis, który przeważnie musi być zawarty w dyskusji nad gustami, gdy z kimś drugim zaczynasz nowe życie.
Tak czy inaczej musi się to jakoś spleść, by dom był tym dobrem miłym, życzliwym, takim, w którym chce się być, i do którego twoi przyjaciele garną się stadnie. Też chcą w nim być.


Tego wszystkiego bym nie wiedziała, gdyby nie moja mama, która od dziecka mi pokazywała... kolory, ozdoby, serwety, nakrycia, poszycia, haftowane pościele, koraliczkowe podkładki i wszędzie kwiatki, a do tego książki, bo.... bo w książkach jest drugie i inne życie... jak mawiała. I jeszcze jedno powiadała... nawet jak się zdarzy, że w życiu nic nie będziesz miała, to pamiętaj, żeby herbaty nie pić w szklance tylko ładnej filiżance, a chleb ze smalcem podany na ładnym talerzu i serwecie z haftem richelieu, może głodu ci nie nasyci, ale humor poprawi, a to.... w życiu najważniejsze.


Dziś mam lat 59. Miałam duże wielopokojowe mieszkania (nie jedno i nie dwa), i dom wielki też był na działce 1200m2. To wszystko sama urządzałam i czułam się w tych miejscach znakomicie. Ale to już było. Ot.. życie. Od  2003 roku 7 razy się przeprowadzałam, zmieniałam mieszkania. Nie swoje upodobania.
Dzisiaj metrów wynajętych jest 50. 
Zmieniły się metry i własność, nie zmieniła się jakość. Mieszkam w domu, który jest odzwierciedleniem mnie... a ja lubię się.
Nowoczesność miesza się w moim domu ze starociami, wygoda z ograniczeniami jakie daje mała powierzchnia, a na ścianach regały z książkami, a jest ich ze 4 (może więcej) tysiące bez mała. Do tego w każdym możliwym kącie, na komodzie, na półce czy szafie... kwiaty. Pomiędzy nimi mnóstwo pamiątek, porcelanowych figurek (co niektórzy durnostojkami nazywają) po babci, mamie, sprezentowanych i kupionych.
Ściany zawsze są w ciepłych kolorach pomalowane. Podstawa to rozbielony kolor pomarańczy, brzoskwinia , kremowy lub ciepły beż i do tego dodatki czyli świece (dużo świec) w zależności od pory roku... rdzawopomarańczowe, brązowe i kremowe jesienią, choć kwiaty, kwiaty są zawsze zielone. Wiosną zielono, jasnożółte (cytrynowe)  naczynia i kubki, a nawet pościele i zasłonki, co latem przechodzą w słonecznie ciepłe żółcie, jasne czerwienie i wszystkie owoce leżą w wiklinowych koszach. Wiklina jest także w łazience, gdzie jej granatowy kolor na białej wiszącej szafce łączy się wspaniale z granatowymi wstawkami w piaskowopomarańczowych kafelkach, a fugi brązowe współgrają  idealnie z ciemnobrązowym, wielkim koszem wiklinowym, gdzie pochowane są różne drogeryjne, potrzebne artykuły. Kolor ręczników i dodatków w kuchni czy w łazience zależą również od tego czy na drzewie za oknem liście wiszą zielone czy puszkiem zimowym, srebrzystym są opatulone.


Teraz zbliżają się święta zimowe więc letnie gąski porcelanowe, wyparły dynie , które za chwilę wyprze domek – kominek, a obok niego zimowe bajkowe postacie. Misie już niegolutkie tylko w zimowych czapach i naszytych ciepłych łatach.
Serwetki słoneczniczki zastąpią dziergane z zielonymi choinkami (te papierowe też są zawsze pod kolor dobrane), a świeczki cytrynowe zastąpią złote, czerwone, jaskrawopomarańczowe i poduchy z kwiecistych sukienek zastąpią futrzane okrycia. Letnie pledy i kocuszki będą odpoczywać w szafie, a za ogrzewanie swym już na sam widok gorącym wyglądem wezmą się grube, miękkie obszerne kocyki. Jeszcze światło. Ono jest ważne... w każdym punkcie mieszkania można inną lampę zapalić, w zależności od potrzeby i nastroju. Gdy chcę poczytać, lepiej zobaczyć, coś widzieć, ale nie  za bardzo; dodać blasku czy tajemnicy lub nastroju odpowiednią lampę włączam.
Mogę usiąść w wygodnym fotelu, włączyć ulubione melodie,  nalać kieliszek wina, zapalić świecę bez zapachową, bo z piekarnika rozchodzi się właśnie zapach pieczonego sernika. Zza białej koronkowej firanki, przysłoniętej nieznaczne pomarańczową lekką zasłonką gałęzie bezlistnego drzewa kołyszą się zuchwale, a tu ... ciepło, choć kaloryfer zimny, ale być inaczej nie może, on służy za półkę na książki i tych dwóch ról pogodzić nie może. 
Siedzę sobie i patrzę, na te meble nowoczesne tylko tak zrobione na stare, regały zupełnie proste i na ten stolik do kawy zupełnie stary, a na nim laptop wiśniowy, fotografie, zegar na ścianie z miarowym tykaniem. To moje poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze ten zapach się unoszący... rozmarzyłam się... o cholera... chyba sernik się spalił. 


Sernik to nic... zrobię placek ze śliwkami.
Pewnie jeszcze kiedyś będę mieszkać gdzie indziej, ale moje wystroje, firanki, makatki, świeczniki, kwiaty, książki, wazony, gary, durnostojki... itd. Pójdą za mną. A potem jak mój stan życia ziemskiego się definitywnie rozleci, to moja córka weźmie te rzeczy i z ich części na pewno swój dom skleci. Na tej pamięci koloru ścian domu, w który, się wychowała.
Wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu, przez Ciebie stworzonym.

Dla tych, którzy się do tej myśli stosują... kody rabatowe na zakupy w Sklepie Home & You...










10 komentarzy:

  1. Nie czułabyś się pewnie dobrze w moim zimnym, minimalistycznym, biało czarno czerwonym wnętrzu. Tylko książek tez tysiące.... i żadnej zbędnej rzeczy, żadnych serwetek, figurek, firan czy dywanów. Ale ja tak lubię... i to jest cudowne, że każdy może stworzyć swój świat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam dodatki, nie mogę się doczekać jak w końcu uzbieram Pieniążki i zrobię remont swojego mieszkania które na mnie czeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już wiem, skąd masz zdolności literackie. Książki kocham, porcelanowe laleczki niekoniecznie. Moje wnętrze ma być użytkowe. Masz rację, mieszkania, domy odzwierciedlają nas samych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle książek! Czułabym się jak... w domu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudna biblioteka. Uwielbiam książki, chociaż ich nie gromadzę, tylko wypożyczam... bo jestem minimalistką. Swoje porcelany i drobiazgi trzymam w witrynkach i tylko dwa razy do roku ( w święta) pozwalam objąć w posiadanie mój dom :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przytlaczajaco :O
    Wole minimalizm, tu nie umialabym odpoczywac.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie opisałaś swój dom. A Twoja biblioteka jest imponująca. Nie wyobrażam sobie mojego domu bez książek, choć ostatnio robię małe czystki i staram się trzymać te, do których wracam. A na swojej liście mam kolejne do kupienia i przeczytania:-). Kiedyś znalazłam piękny cytat z "Cienia wiatru" Zafona: "...czytać to bardziej żyć, to żyć intensywniej", sama prawda, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja równie najlepiej czuje się w swoim domu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie mieszkasz:))))trochę zazdroszczę imponującego zbioru książek:))))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger