17:33:00

Stara Kobieta i Stara Miłość (ważne przeżycie)


    Jemy kolację w pewnej małej, klimatycznej restauracyjce. Nie jestem głodna, więc zadawalam się paroma łyżkami zupy i kilkoma plasterkami ogórka, co wywołuje uśmiech na twarzy mężczyzny, zdaję sobie sprawę, że odczuwalna jest moja trema, trema przed tą rozmową. Wszystko co robię, jak się zachowuję, to po to by zyskać sympatię tej osoby. 
    Rozmowa jest lekka i zabawna momentami, i często schodzi na temat seksu. W tej sytuacji trochę spuszczam z tonu, bo On nie spuszcza ze mnie wzroku. Czuję, że mu się podobam i czuję, że on pragnie czegoś więcej niż patrzenia na mnie i słuchania dźwięcznego świergotu. Po tylu latach znajomości, oczekiwania nastąpił ten moment, kiedy On już nie chce być dręczony, tylko otrzymać to na co tak długo czekał. Uśmiecham się do Niego nieco zawstydzona, kiedy wkłada mi swą rękę między moje nogi. 
    Patrzy przy tym pytająco i wyzywająco jednocześnie. Pochyla mi się do ucha i szepcze wspominając nasze poprzednie spotkania: "Jesteś tak samo wspaniała, jak byłaś w latach 90-tych i mnie nie chciałaś". - To nieważne, ja nie muszę być zaspokojony, ale dla mnie liczy się Twoja przyjemność. - Patrzy na mnie przenikliwie.
Tymi słowami wraca do mnie świadomość, którą na chwilę straciłam po wypiciu chłodnego wina, ta świadomość, że w jakiś sposób On mną rozporządza i obezwładnia. Już bez skrupułów jego ręka głębiej jest w moich majtkach. Za chwilę ta ręka wraca i obejmuje czule moje ramię. Jest to ten rodzaj czułości, który wzrusza i otumania. 
On jest przystojny, inteligentny i osobliwie uroczy. Tacy mężczyźni, w tym wieku, wybierają młodsze dziewczyny. A tu ja? Co ja tu robię?
- Chciałbym się z Tobą kochać, tak jak to kiedyś robiliśmy... nie chciałaś mnie, bo miałaś rodzinę.
Teraz jest inny czas, teraz to może być nasz czas. Nie zastanawiaj się, bo mamy go mniej niż przeszło 20 lat temu.
    Dalej siedzimy przy stoliku, On wpatruje się we mnie bez przerwy, gładzi moją dłoń i nie pozwala unieść do ust filiżanki z kawą. Nagle przyciąga tak mocno moją rękę do siebie, że kawa z filiżanki wylewa się na obrus, a jego usta przyciskają moje wargi. Gdzieś z tyłu głowy odczuwam zakłopotanie, ale całą sobą lgnę do niego szczerze i mocno.
I znowu ten ciepły oddech do ucha i szept wibrujący: "Zostań ze mną, bądźmy ze sobą".
    Zastanawiam się czy to gra Jego, czy naprawdę po tylu latach chce być ze mną? Marzę o tym, żeby tak było. Nie protestuję gdy zaczyna klęczeć przede mną, kładzie mi swoją głowę na me kolana. I chociaż tylu ludzi to obserwuje, nie jestem speszona, tylko skupiona na tym wyjątkowym momencie.
Daję mu delikatnie znać, by wstał, bo ja zgadzam się, byśmy tak trwali jakby tej wieloletniej przerwy nie było. Całuję go w czoło i oczy, on trzyma mnie za dłonie i przytula do serca. Kątem oka widzę jak jakaś kobieta obrzuca mnie spojrzeniem, w którym konsternacja miesza się z litością, ale nie robi to na mnie żadnego wrażenia. W jednej chwili stałam się zimna i obojętna, na tych co mnie obserwują, Jakbym była znieczulona. Było mi wszystko jedno, bo byłam w gorących ramionach mężczyzny, którego erekcję czułam poprzez gruby materiał spodni. 
- Jesteś moim prezentem, już nie pozwolę Ci uciec. Będziesz ze mną. Po tych słowach wraca do mnie obraz: 1996 rok, Warszawa, dworzec, wsiadam do pociągu, On zbiega po ruchomych schodach... - Kocham Cię - krzyczy - Nie odjeżdżaj.
Odjechałam, bo tak wtedy trzeba było. Łzy i ogromne poczucie smutku, i ciężar tajemnicy, którą na lata musiałam zachować. 
    Dzisiaj leżę koło niego. Śpi. W świetle wpadających promyków słońca obserwuję jego twarz, rysy nosa, zamknięte powieki lekko drgające i usta wydające cichutki jak u dziecka odruch ssania. Blond-siwiejące pokręcone włosy na białej poduszce, wyglądają jak gruby złocisty haft. Chcę zapamiętać ten obraz? Nie! Chcę go widzieć codziennie.
Nie cierpię już katuszy zastanawiając się co zrobić, jaką podjąć decyzję. Nie mam na nie czasu.
Niski, aksamitny, urzekający głos z wyjątkową wymową "r'' - przerywa moje rozmyślania.
- Przytul się do mnie kochana, jest jeszcze tak wcześnie. Przyciąga mnie do siebie. Czuję jego palce na moich plecach i oddech we włosach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. W dole brzucha odczuwam skurcze. Czuję się bezpiecznie i jestem szczęśliwa.

PUENTA - dla prawdziwego uczucia nigdy nie jest za późno. Nie wiem czy jeszcze pożyję 5 lat, 10, a może krócej, więc nie ma już zastanawiania... trzeba chłonąć życie :-))




10 komentarzy:

  1. Jeżeli to prawdziwa opowieść, to życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ zmysłowy tekst..Piękny..Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia!! Chciałabym kiedyś coś takie przeżyć. Stara tez już jestem i mam mnóstwo chorób ale tak mnie nikt nigdy nie kochał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli to naprawdę Twoje przeżycia , to życzę Wam wszystkiego naj. Miłość nie zna wieku. Pozdrawiam serdecznie ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę Wam wszystkiego najlepszego:)))na miłość zawsze jest odpowiednia pora:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  6. O takiej miłości marzy każdy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie napisane i marzę o takim przeżyciu a jeżeli to prawda to życzę Wam wszystkiego najwspanialszego :-).

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny tekst !!! J nie wiem co powiedzieć ? Rzeczywiście nigdy nie jest za późno na uczucie, na miłość. Inaczej patrzy się na życie, gdy jest się dojrzałą i doświadczoną kobietą. Już po pięćdziesiątce ten czas inaczej płynie. Ja już to czuję. Ciągle wydaje mi się, że czasu mam coraz mniej. Kiedy się kocha - człowiek rozkwita ! Wszystkiego dobrego !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech Wasza miłość ciągle kwitnie, powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger