08:00:00

Kosmetyczne denko (nie)Starej i Młodej Kobiety #1

Kosmetyczne denko (nie)Starej i Młodej Kobiety #1

Zużyte, wykorzystane, używane z mniejszą lub większą rozkoszą i korzyścią dla ciała, czyli dzisiaj o kosmetykach, które w naszych łazienkach - łazienkach (nie)Starej i Młodej Kobiety w ostatnim czasie, sięgnęły już dna ;) 

Peeling do ciała

Organic Shop raspberry & sugar body scrub


Wszystkie peelingi z Organic Shop to nasze peelingowe ulubieńce ;) Bez SLS, parabenów i silikonów, mocne, gęste, genialnie pachnące i cudownie skórę nawilżające... po speelingowaniu skóry takim produktem - naprawdę czuć, że coś się z nią robiło :) Wydajność tych produktów także jest bardzo dobra, po ich wmasowywaniu w ciało pojawia się delikatna pianka... i najlepiej masować ciało właśnie tak długo aż ta pianka się nie pojawi - wtedy drobinki znikną, a nasze ciało zostanie otulone miękkością ;) Warto sobie zagwarantować taką rozkosz choć 2-3 razy w tygodniu :)  W swoich zapasach kosmetycznych jeszcze trochę tych peelingów mamy, więc na pewno jeszcze nie raz o nich przeczytacie. 

Spokojnie można je dostać w internecie za 6-8 złotych - i naprawdę warto! Nasze dorwałyśmy w Tesco na jakiejś promocji właśnie po 6 złotych :) Kawowy też jest ekstra, tak samo jak mango... kwestia tylko jaki zapach preferujecie - tym bardziej, że on na skórze jeszcze po kąpieli się utrzymuje :) Nas bardzo kusi opcja "belgijska czekolada" :) 

Nasza ocena: 5/5

Peeling do ciała czy żel?

Green Garden peeling honeydew watermelon


Obie z Alicją uważamy, że jest to raczej żel pod prysznic z drobinkami peelingującymi. Kupiony za 4 złote na wyprzedaży w Auchan, krótko mówiąc... nie zachwycił nas. Tzw. zwyklaczek. Choć pod względem składu zasługuje na uwagę, ponieważ na pierwszym miejscu w składzie ma wyciąg z aloesu. Przyjemny żel z drobinkami, który jednak w naszym wspólnym odczuciu... nie nawilża ani nie zmiękcza wyjątkowo skóry wbrew temu co obiecuje producent :) 

Nasza ocena: 3.5/5

Bio maseczka przeciwtrądzikowa



Maseczka z Dermaglin - zielona glinka kambryjska, olej jojoba, arnika, rumianek... stosować najlepiej bez ubrania, bo brudzi ;) Odkrycie Alicji - prawdziwy hit w kwestii wyciszania skóry trądzikowej, łagodzi, delikatnie matowi i zdecydowanie uspokaja, przy tym mocno oczyszczając :) To dość silny produkt, po którym warto zastosować dobry krem nawilżający... Z tego co widziałyśmy te maseczki są już trudno dostępne... ogółem wszystkie maseczki Dermaglin kosztują ok. 7 złotych. Alicja kupowała je na wyprzedaży w Auchan i płaciła 1,40 zł za dwie - dobrze, że ma jeszcze co nieco w zapasach - bo sprawdziły się u niej naprawdę rewelacyjnie... wydaje nam się, że nawet 7 złotych za dwie od czasu do czasu... opłaca się!

Ocena Alicji: 5/5

Szampon hamujący wypadanie włosów Dermena



Ten szampon pojawił się w łazience Alicji po raz pierwszy już jakieś 5 lat temu, gdy bardzo intensywnie zaczęły wypadać jej włosy... wręcz całymi garściami. Od tego czasu Alicja "wykończyła" już kilka butelek tego produktu i wraca do niego zawsze, gdy poziom wypadania włosów staje się bardzo wzmożony. Stosowanie tego szamponu przynosi u niej efekty już po kilku zastosowaniach - rzeczywiście hamując to wypadanie i stymulując wzrost nowych włosów. Jego atutem jest zdecydowanie cena, ponieważ kosztuje max. 30 złotych, a bardzo często można go dostać stacjonarnie - np. w Hebe, Rossmanie czy nawet aptekach za 20 złotych. W stosunku do innych preparatów tego typu... jest naprawdę stosunkowo tani!

Ale...

Producent poleca go jako szampon, który można stosować nawet w codziennym myciu... Alicja tego akurat by nie zalecała - bardzo plącze i wysusza włosy. Do tego stopnia, że stają się szorstkie... i nawet dobra odżywka sobie z nimi w pewnym momencie może nie poradzić - i to nawet w założeniu, że po włosach - ich całej długości - szampon spływa tylko podczas spłukiwania ;) Przy skórze głowy można mieć po jego stosowaniu niezłe siano! A jak wiadomo... takie szampony najlepiej choć kilka minut na skórze potrzymać :) 

Ocena Alicji:

W kwestii radzenia sobie z wypadaniem włosów: 5/5
Ogólna ocena szamponu: 4/5

Odżywka do włosów Dermena



Alicja nauczona doświadczeniem odnośnie tego jak działa szampon zaprezentowany powyżej... postanowiła zaopatrzyć się w odżywkę z tej samej serii, która miała wzmacniać włosy i ułatwiać ich rozczesywanie... rzekomo ma także wspomagać wzrost włosów - ale tego pod uwagę nie brała nawet, ponieważ nie nakłada odżywki na skórę głowy. No i... w tej kwestii Dermena okazała się niewypałem. Zazwyczaj kosztuje ok. 20 złotych - w tym przypadku została wyhaczona na promocji za kilkanaście... a to i tak było za dużo. Nie działa lepiej niż pierwsza lepsza drogeryjna odżywka... a nawet można powiedzieć, że wiele produktów Garniera czy nawet Dove, Nivea… działa lepiej. Alicja zdecydowanie do niej nie wróci - chyba, że wyhaczy gdzieś na promo za 3 - 5 złotych - tyle bowiem jest warta w rzeczywistości. 

Ocena: 2.5/5 (stosunek jakości do ceny)

Żel do mycia twarzy Biotanique



Z tym żelem związana jest zabawna historia... Na jednej z poznańskich grup na Facebook'u pojawiło się ogłoszenie, że pewna miła pani odda za świeżego ananasa pięć czy sześć (już nie pamiętam) produktów do mycia twarzy / demakijażu (część zupełnie nowa, część odrobinę napoczęta). Ananas 8 złotych... no opłacało się! I tak oto trafił do mnie łagodny żel do mycia twarzy Biotanique, który według producenta dogłębnie oczyszcza i tonizuje twarz. I wiecie co... producent się nie mylił / tudzież nie kłamał ;) 

To bardzo wydajny, ślicznie pachnący białymi kwiatami produkt, który świetnie oczyszcza, delikatnie nawilża skórę i w żadnym stopniu jej nie podrażnia. Jest bardzo łagodny, rewelacyjnie się pieni... w stałej cenie kosztuje w Rossmanie 16 złotych, ale często można go wyhaczyć w promocji... i ja na taką promocję bez wątpienia będę się czaiła :) 

Moja ocena: 5/5

Dwufazowy płyn do demakijażu algi i minerały morskie Perfecta



To jedna z ostatnich zdobyczy... i już wykorzystana do zera. Demakijaż tym produktem do była CZYSTA przyjemność. Super radził sobie z moim makijażem, który co prawda nie jest wykonywany kosmetykami wodoodpornymi... ale jednak mam często problem z jego demakijażem - szczególnie jeśli chodzi o rzęsy, które okalają bardzo wrażliwe i skłonne do podrażnień oczy. I co cudowne... nie pozostawia po sobie tłustej warstwy! Micele, witamina C, algi i minerały morskie... a przede wszystkim skuteczność w demakijażu - od tego typu produktów przede wszystkim tego wymagam :) 

Jego cena w internecie waha się się między 8 a 16 złotych, ja wyhaczyłam go na wyprzedaży w Rossmanie za jakieś 5,60 zł? W każdym razie więcej niż 5 złotych, a mniej niż 6... i bardzo żałuję, że nie zaopatrzyłam się w większą ilość opakowań. 

Moja ocena: 5/5

Mineralny BIO - Dezodorant do ciała BAMBUS Markell



Dezodorant składający się przede wszystkim z wody, ałunu, cynku i ekstraktu z bambusa... u Alicji okazał się prawdziwym hitem. Dorwała go w koszu z kosmetykami z krótkim terminem ważności, w Carrefourze za 4, zamiast 14 złotych. I pokochała go ;) Ma lekki, przyjemny zapach, chroni skórę pod pachami przed brzydkimi zapachami, nie podrażnia nawet po depilacji i spokojnie zapewnia świeżość przez co najmniej kilkanaście godzin. Rozstała się z nim z wielkim żalem... i już zapowiedziała, że będzie się za nim rozglądała - nawet nie w tak okazyjnej cenie jak 4 złote :)  Ałun w sprayu rządzi ;) a delikatny bambusowy zapach... stanowi idealną kropkę nad "i", która sprawia, że będzie do niego wracać. Jedynym jego delikatnym minusikiem... może być jego wydajność - trzeba nauczyć się go stosować... tak aby nie pryskać szczególnie na początku... niepotrzebnie... za dużo ;) Z dezodorantem w takiej "mokrej" formie łatwo przedobrzyć :) 

Ocena Alicji: 5-/5 (malutki minusik za wydajność ;)) 

Na dziś tyle… ale z kolejnymi kosmetycznymi denkami z pewnością powrócimy ;) 

20:10:00

Dystans i ubrania :-)

Dystans i ubrania :-)

Trzeba mieć dystans* do innych ludzi... trzeba mieć jednak także dystans do samej siebie ;) I nie przejmować się błędami... na przykład takimi, że zamówi się coś za małego ;), bo?... bo myśli się o sobie daleko lepiej niż się wygląda ;-)))) Zdarza się najlepszym - także mojej córce, która wiele rzeczy zamawia na oko... czyli bez przymierzania i dotykania. 

Przychodzę dzisiaj do Was z kolejną paczuszką z Femme Luxe, która tak samo jak poprzednia - przyszła w iście ekspresowym tempie. Niecały tydzień i już była u mnie :) A w sumie to u nas... bo Ala też wybrała coś dla siebie - trzeba przyznać, że dość niefortunnie... ale cóż - życie ;) 

W Femme Luxe, brytyjskim sklepie, znaleźć można mnóstwo sukienek, bluzek, dresów (jednak z tego co zauważyłam... najwięcej jest tych malutkich ;)), torebek, dodatków, butów... Nie miałam jeszcze jednak nic z ich "galenterii", więc w tym temacie wypowiadać się nie mogę ;) Ale ubrania - szczególnie niektóre - są naprawdę fajne!... swoją drogą od ostatniego mojego zamówienia... zmieniło się jedno... powstał dział "stay home". Czyli pojawiła się możliwość zakupienia maseczek (co pewnie  nikogo nie dziwi ;)) i naprawdę masy ciuchów do noszenia po domu :) 

Alicja wybrała dla siebie czarny zestaw z działu loungewear, czyli tzw. odzieży wypoczynkowej, która przydaje się nie tylko podczas akcji #zostańwdomu. Zestaw składa się z legginsów i bluzki z długim rękawem z dekoltem w literę V - w rozmiarze S/M. Bluzka - bardzo przyjemna, choć składająca się w 95% z poliestru - no nie jest to ideał ;)

Femmeluxefinery.co.uk


 A spodnie... spójne z bluzką, ale na pupę niewchodzące ;) Krok znajdował się między kolanami... i to zdecydowanie nie jest kwestia źle wybranego rozmiaru, ale kwestia jakiegoś błędu przy szyciu. Bluzka mogłaby być odrobinę mniejsza, a spodnie większe... tym samym zamówienie rozmiaru M/L nie rozwiązałoby sprawy, ponieważ bluzeczka wtedy bardzo źle by leżała. Szczuplutka S mogłaby się w tym zestawie odnaleźć :-) 

Angelica to moje ulubione imię związane z tą marką i jej ubraniami... piękne sukienki z długim rękawem, który jest delikatnie rozkloszowany... a co więcej z rękawami, które można seksownie opuścić i odsłonić zgrabne ramiona :-)

Femmeluxefinery.co.uk


Warto odsłaniać, to co zgrabne może jeszcze zostało ;) U mnie tym sposobem znalazły się trzy sukienki - biała (to naprawdę wręcz śnieżna biel!), czerwona i wiśniowa. Dekolt na zakładkę, wiązanie w pasie, długość za kolano. Pięknie podkreśla talię i kobiece kształty - idealne sukienki na wesele jak i spotkanie biznesowe. Delikatnie uwydatniają kobiecy seksapil, a przy tym nie są wulgarne. Jeśli chcemy mniej wyeksponować - nie opuszczajmy po prostu materiału i nie odsłaniajmy ramion - choć ja bym Was do tego gorąco zachęcała :-)

Femmeluxefinery.co.uk


Femmeluxefinery.co.uk


Ogółem jestem zadowolona z jakości ubrań Femme Luxe - są porządnie wykonane i wykończone, a na stronie znajdziecie także mnóstwo odzieży do noszenia właśnie po domu, do śmietnika czy gdy chcecie wyskoczyć na luźny spacer po lesie ;)
Ala już zaczęła buszować z myślą o kolejnym zamówieniu... w zakładce t-shirts oraz joggers… . Choć patrząc po szerokości większości spodni dresowych tam się znajdujących oraz przygodach z legginsami opisanymi powyżej - raczej zostanie przy t-shirtach ;)

* Co prawda to 2019 rok ogłosiłem rokiem dystansu (o czym możecie przeczytać tutaj), ale warto o nim pamiętać zawsze :) 

21:30:00

Milczę...

Milczę...

I tyle... mówię tylko, że milczę...
Milczę w stosunku do paru osób... Od dłuższego czasu. Nawet w paru przypadkach próbowałam, to zmienić... . Ale powroty nie zawsze bywają udane... Do tej samej wody nie zawsze warto wchodzić.
Przekonałam się o tym (kolejny raz ;-) ) niedawno.  Weszłam i się zmroziłam. Zimna woda to była.

Dlatego będę milczeć i się nie odezwę...
Do Małgosi Kowalskiej, którą wsparłam bardzo, gdy po miesiącach zobaczyła mnie w trudnej sytuacji... tzw. chorobowej… i szczęście z tego powodu zaiskrzyło w jej oczach... co wykazała, podsumowując, że nie najlepiej wyglądam... . 
Spojrzenie dopełniło reszty.
To mnie na moment dobiło i przykro mi było.
Ale chwyciłam za lustro... opryszczka zejdzie, migdał przestanie boleć, cera od słońca rozświetli się wkrótce...

* Wyzdrowieję i do kondycji wrócę. Dekadę niespełna od niej starsza, życzę by dożyła luksusu szczęścia, w które ja opływam... :-)))
* Nie będę konkurować z nikim i niczym, ani w żadnej sprawie... jestem wolna...

I milczę... o innych z przeszłości z nią momentach... Nie będę dzielić włosa na czworo... .
Nie potrzebuję nikogo... nikogo, kto uważa się za lepszego, mądrzejszego... chce mnie pouczać..., mówić co powinnam, wypytywać i oceniać.

Nie jestem najmądrzejsza, najpiękniejsza... a mówiąc o mojej zamożności można szczerze się uśmiać :-)) To wiem bez pytania o wszystko zaczarowanego zwierciadełka, którego i tak nie mam.
Ale wiem... jeśli ktoś chce strącić mnie z piedestału mojej pewności siebie... pozbawić jej... aby swoje frustracje zaspokoić... ten nie ma co u mnie szukać.
Ja go zbywam... oprócz wstępu tego... milczenie. To moja odpowiedź.

Milczeć powinnam od początku, nie odzywać się... nie wchodzić do wody, o której wcześniej wiedziałam, że absolutnie mi nie służy.
Lepiej późno niż wcale, ale się opamiętałam... i teraz milczenie, milczenie i swoboda :-)))
Milczenie zalecam sobie :-)))
Na zdrowie!

PS. Na szczęście tego samego dnia inna Małgosia, Małgosia B. powiedziała mi, że jestem silna i że wszystko będzie okej. I tego będę się trzymać :D


10:18:00

Murzynkowe babeczki.

Murzynkowe babeczki.

Nie muszę chyba nikogo uświadamiać, że boczki nie rosną same z siebie... to raczej kwestia braku ruchu, częstszych wypraw do lodówki... i częstszego w kuchni przebywania ;) (Swoją drogą nigdy u "Armaniego" ;-) nie słyszałam tyle przekleństw, co teraz.... Raz po raz daje się słyszeć. "K...! Ale jestem gruba!" Śmieszy mnie to i rozbraja, że tylko o jednym teraz z ust kobiecych daje się słyszeć i to tak w dosadny sposób.)

Dzisiaj murzynkowe babeczki :-)) Tak na przekór właśnie :-) W tym przypadku nie moje, ale Alicji, która uwielbia piec... i w myśl tego sukcesywnie poszerza mój pas i swojego narzeczonego... Nie no... nie jest tak źle... (chyba?) ;-)). Ale piecze pysznie, a jej wypieki chwytają za żołądek i za serduszko ;) Z racji tego, że ostatnio jej murzynkowe babeczki podczas spotkania z moją przyjaciółką zrobiły furorę... podkradłam od niej przepis - i również tutaj się nim dzielę :)

Moc wilgoci i jabłek!

Murzynkowe babeczki są bardzo wilgotne, najeżone jabłkami (im więcej jabłek tym lepiej - w tej sytuacji, to więc nie ciasto z jabłkami, a jabłko z ciastem - tak uwielbiamy!) i trafiają... nawet w te najbardziej oporne podniebienia kulinarne ;) Jak np. narzeczonego, który zarzeka się, że ciast kakaowych i czekoladowych nie znosi... a jakoś tu wszystko błyskawicznie znika ;) 

Tak więc... przejdźmy do przepisu :) W nawiasach dodałam uwagi jak to dokładnie wygląda u Ali :)

Składniki: 

Ciasto na 12 babeczek:

- 1 szlanka mąki (u Ali tortowa)
- 1/2 szklanki cukru (u Ali najczęściej cukier trzcinowy)
- 1 opakowanie cukru waniliowego (u Ali takiego na 1 kg mąki)
- 2 jajka (u Ali rozmiar M)
- 1 porządna łyżka kakao (u Ali to z Biedronki) 
- 1/4 szklanki oleju (u Ali słonecznikowego)
- 1/2 porządnej łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia 
- 2 - 3 szklanki jabłek obranych i pokrojonych kostkę (u Ali najczęściej ligole, wkładacie tyle jabłek ile jesteście w stanie wmieszać w masę. Nie martwcie się także wielkością kostki... większa lepiej smakuje i jest lepiej wyczuwalna :))

Lukier - proporcje według uznania i ilości, którą chcecie osiągnąć :) Można po prostu posypać babeczki cukrem pudrem :) One nie są bardzo słodkie... więc to stanowi taką kropkę nad "i" … choć bez Moniki Olejnik;-))) 
- cukier puder
- sok z cytryny 
- woda 

Przygotowanie:

Ubijamy białka jajek. Do ubitych białek dodajemy zwykły cukier i cukier waniliowy oraz żółtka. Ubijamy na jasną, puszystą masę. :) Do tego olej i dokładnie miksujemy.


Mąkę, kakao, cynamon i proszek do pieczenia mieszamy, przesiewamy i dodajemy w partiach do masy z jajek, cukru i oleju. Miksujemy na wolnych obrotach. 

W ten sposób dostajemy bardzo gęste ciasto... i jest to zupełnie normalne :) W końcu nie ma w nim dodatkowej wody ani mleka. Dlatego wolne obroty są konieczne, żeby nie "zajechać" miksera... przy szybkich bowiem, już raz nam się zdarzyło, że całe "mieszadło" się powyginało ;)
Gdy czujecie, że mikser już nie daje rady... przerzućcie się na łyżkę :) 

Do ciasta dodajemy partiami jabłka i dokładnie łączymy łyżką z ciastem - ciasto zmieni odrobinę swoją konsystencję na rzadszą. Dodajemy tyle jabłek ile się zmieści :) Na oko ok. 2 - 3 szklanki :) Zadbajcie o to, żeby mieszać ciasto również od dołu... bo tam zawsze chowa się dużo ciasta bez jabłek ;) 

Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni :) Wypełniamy formę do babeczek (u Ali forma z Pepco na 12 babeczek) papilotkami, a papilotki ciastem. Wierzcie mi... 12 to właśnie ideał i nie dodawajcie czasami kolejnych poza ;) Wypełnioną formę wkładamy do piekarnika i pieczemy 35 - 37 minut w zależności od piekarnika :) Warto upewnić się patyczkiem, czy nie mamy do czynienia z surowym ciastem ;) - gdy będzie surowe... zobaczycie... ;) 

Po tym czasie wyjmujemy z pieca. Chwilę studzimy w formie, a potem z formy ewakuujemy je najlepiej na raszki - tak żeby babeczki nie zaparowały od dołu :) Jeśli tego nie zrobicie... może nic się nie stanie ;) - ale już na dekorowanie lukrem (oczywiście już wystudzonych babeczek).... koniecznie przenieście je na raszki ;)

I tyle. Proste? Proste. I w dodatku bardzo smaczne :) Smacznego!




19:16:00

Jak koronaŚwirus wyostrza język?**

Jak koronaŚwirus wyostrza język?**

Przytyło Ci się... ni to pytanie, ni to stwierdzenie może teraz spotkać niejedną z nas. Wiadomo dlaczego. Mieliśmy (dotyczy to pań i panów) szczególny czas... leżenia, braku aktywnego w życiu uczestniczenia... mięśni ćwiczenia... kroków jedynie do lodówki liczenia. Dodałabym jeszcze stres... brak poczucia bezpieczeństwa, rozleniwienie, tęsknoty wszelakie i nie tylko wolne soboty, lecz wszystkie inne też dni tygodnia (choć wiadomo, że nie we wszystkich przypadkach :)). Wreszcie odmrożenie gospodarki i odrzucając dres, wchodzimy ciężko w spodnie czy sukienkę... trzeszcząc w szwach wychodzimy do ludzi... tak bezpośrednio... nie online... . Nie dość, że sami jesteśmy niezadowoleni, czego świadomość pełną mamy... to jeszcze ktoś nam gada z grubej rury, że... w wersji delikatnej oczywiście... przytyło Ci się... dobrze sobie wyglądasz ;-), ależ Ty wyglądasz? (takie troskliwe zdziwienie, a tak naprawdę być może złośliwa uciecha).

Nie zawsze zachowujemy się w porządku


Zawsze byłam, jestem otwarta (ufna) do ludzi i nie chcę podejrzewać nikogo o złe zamiary... lecz stara już jestem zarówno z małej jak i z dużej litery... znam dobrze życie i ludzi maniery... i wiem, że nie zawsze jest z nami wszystko okej.
Bazując na własnym doświadczeniu, jak również na tym, co słyszy na bieżąco moje ucho i widzi oko... pozwalam sobie na małe rozważenie... jak sobie poradzić z kłopotliwym jednym pytaniem, oceną nas.


Nie zaprzeczajmy - lecz odpowiedzią zniewalajmy ;) 

Bo....

Nie ma się jednak co załamywać... ronić łzy... przejmować... tylko zgodnie ze swoim charakterem, poczuciem humoru, wrednością wrodzoną, czy życzliwością z domu wyniesioną... odpowiadać. I co najważniejsze nie zaprzeczać zaistniałym faktom. Nie migać się z odpowiedzią i nie dać po sobie ujeżdżać, zapędzać w kozi róg i tede, i tepe.

* "Tak, przytyłam... ale mnie w krótkim czasie centymetrów ubędzie, a Tobie w najdłuższym nawet rozumu nie przybędzie." I powiedzieć to należy z szerokim uśmiechem. Na ten moment uchylić wolno maseczkę. Prawdę należy wypowiadać z uchyloną przyłbicą.
* Tak, przytyłam... bo moja energia nie mieściła się w poprzedniej mnie. I tu głęboko, z zadowoleniem odetchnąć pełną piersią, tak by biust uniósł się wysoko:-)
* Tak, przytyłam... ale grubsza czy chudsza, jestem szczęśliwa. A Tobie do szczęścia potrzebna jest moja smutna mina? To się pomyliłaś:-)) Najlepiej wyrazić to głosem, w którym wyczuć politowanie.
* "Tak, przytyłam... ale dzięki temu co rusz mogę chodzić w innej kiecce, a nie przez osiem lat na naradzie z szefem siedzieć w tej samej bluzce." I nieistotne, że się szef co roku na stanowisku zmienia. ;-) Atmosfera może lekko zgęstnieć... ale co tam... warto było, tej (co wyżej s.., niż d..ę ma;-) ) przyłożyć :-)
* "Tak, przytyłam... ale przynajmniej nikt mnie nie pomyli z deską do prasowania... nie mam figury jak dla hecy... z przodu plecy, z tyłu plecy." I tu niewinnie zatrzepotać rzęsami lub złośliwie zmrużyć oczy. Zależy od dnia ;-)… od tego, którą wstaliśmy nogą.
* "Tak, przytyłam... ale wiesz co, Twój Tadek też woli grube... sam mi powiedział kiedyś, że lepiej by kobieta miała pięć kilogramów więcej niż dwa kilogramy za mało. Kochanego ciała powinno być jak najwięcej." Niby delikatna (lekko perfidna) taka konstatacja powinna nieźle zadziałać :-))
* "Tak, przytyłam... teraz mojemu mężowi przysłaniam cały świat. Twój poza Tobą inne widzi. I korzysta z tego co wiem ;-)"  Powiedzieć i spadać, żeby na drugie pytanie się nie narażać.
* Tak, przytyłam... z każdym moim kilogramem, mam w sobie kilogram dobroci więcej na wydanie. A Ty co możesz zaoferować?" Pytającym wzrokiem, pełnym ironii tonem... wbić w ziemię człowieka, czy to mężczyznę czy kobietę. Nieważne kto zadał pytanie, czy stwierdził fakt stety, niestety ;-))… nie jest wart, by zatrzymać się przy nich dłużej. Szkoda bowiem czasu, na takie bzdety.
* "Tak przytyłam... ale lepiej wyglądać jak lukrowany pączek, niż suchar nadęty. Mężczyźni wolą smakować słodkości niż poodzierać sobie kości."Tutaj lubieżnie odsłonić wydatny dekolcik ;-)
* "Tak przytyłam... ale mam gładką twarz, a niepooraną jak ziemia po letnim plonowaniu."
* "Tak przytyłam... masz z tym problem? Gratuluję!" Lekceważącym tonem zagaić i bez dalszego słowa... oddalić.
* "Tak, przytyłam... ani mnie to ziębi, ani parzy... mam to w swojej szerokiej d...e." Tu popatrzeć należy z lekką pogardą, może wyższością... wszystko zależy od stanu ducha. I najlepiej zakręcić się na pięcie i ukryć w ten sposób na d....e  niezaszyte jeszcze pęknięcie ;-)
* "Tak, przytyłam... ale nikomu tłumaczyć się nie muszę, bo to prywatna moja sprawa. Ty patrzeć na mnie nie musisz."
* "Tak, przytyłam... wreszcie mam napiętą gładką skórę i wchodzę w te piękne spodnie, które kupiłam dwa miesiące temu... o dwa rozmiary za duże."Tu roześmiać się wesoło i okręcić kosmyk włosów wokół palca... bardzo zalotnie zmrużyć oko.
* "Tak, przytyłam... wreszcie mnie zauważyłaś..." kpiarsko zaśmiać się i wrócić do swojej roboty.
* "Tak, przytyłam... nie marzyłam o tym, ale jestem wyjątkowa... nie muszę marzyć, by coś dodatkowo mieć." Rozmarzone tu oczy utkwić w interlokutora.
* "Tak, przytyłam... od leżenia wszakże się tyje... mnie stać na to by leżeć i tyć, i sobie wygodnie żyć."
* "Tak, przytyłam... kto mi zabroni ponętną być?" Tu należałoby wymownie przewrócić oczami :-)
* "Tak, przytyłam... znaczy anoreksji nie mam. A to dobra nowina, bo innych dolegliwości to już nadmiar mam." Ucieszonym głosem to wypowiedzieć. Dla podniesienia wrażenia :-)
* "Tak, przytyłam... za szczupła byłam, przez to jeszcze bardziej zgryźliwa, bo ciągle głodna chodziłam, żeby figurę utrzymać :-)  - Teraz jestem szczęśliwa..." dodać...  i ręce na boki rozłożyć, zakołysać się w bokach. Kołysanie przy kilogramach jest bardzo zabawne, a my poczucie humoru mamy niepoprawne;-)))
* "Tak, przytyłam... znaczy wreszcie mam czegoś więcej!" To radośnie trzeba wyrazić i nader głośno, najlepiej trzy razy powtórzyć.
* "Tak, przytyłam... może nie cieszy mnie to zbytnio, ale też nie martwi  przesadnie... tym bardziej Ty nie powinnaś się mną zajmować... i sama spojrzeć w lustro." Tonem krytycznym, choć czułym nieco... to wypowiedzieć.
* "Tak, przytyłam... to dobrze, bo piękno powinno się poszerzać, rozlewać, czy tam jeszcze co... tylko diabeł nie lubi piękna. A Ty przecież za anioła się masz, więc chyba nie razi Cię to, że mnie przybywa." Ten wywód z wielkim rozmyśleniem należy wypowiedzieć patrząc w oczy kobiecie, bo mężczyzna, to prędzej tylko omiecie Cię krytycznym lub namiętnym spojrzeniem (zależy na kogo trafi ;-)) niż wypowie te (tu przymiotnik każdy sobie dopowie) słowa.
* "Tak, przytyłam... pytasz, bo masz mi do zaoferowania jakiś wspaniały preparat do odchudzania (na którym zarobisz), czy stwierdzasz fakt radosny, że być może (w co nie wierzę ;)) bardziej niż ja, Ty teraz będziesz podobać się Wojtkowi?" Z niedowierzaniem w głosie i spojrzeniu... tonem spokojnym zadać pytanie będące twierdzeniem ;-)) I  sobie pójść.
* "Tak, przytyłam... przynajmniej łatwo się rzucam w oczy i niełatwo mnie zapomnieć... dwa w jednym... rzekłabym." To wypowiedzieć z pewnością w głosie i rozbrajającym uśmiechem, takim od ucha do ucha... widocznym spoza maski :-))
* "Tak, przytyłam... nie wprowadzisz mnie w kompleksy, bo ja mam wysokie mniemanie o sobie" (tu wybuch śmiechu :-))  - "I co? Głupio Ci jest?" Obojętnym, nieco drwiącym tonem wygłaszamy to pytanie.
* "Tak, przytyłam... mnie to się darzy, wszystkiego aż nadto mam, czego nie można o Tobie powiedzieć." Zironizować ten przytyk i jakby nigdy nic, dalej prowadzić rozmowę, jeśli w ogóle jest o czym gadać, po takiej energicznej ripoście.

Mogłabym mnożyć te przykłady, bo co osoba to odrębny temat, inny obraz osobowości i inaczej trzeba na nią reagować. Czasem ktoś nie z podłości, nie żeby wyrządzić nam przykrość... jeno (jak to się kiedyś prawiło), jeno z głupiej (w tym przypadku) troski, bądź z zazdrości, Bóg wiedzieć czemu zada to pytanie dotyczące naszego ciała... zapominając o naszej głowie i naszym sercu...

Nie można mieć żalu do głupoty, jedynie chamstwo potępiać... najlepiej to robić poczuciem humoru i dystansem do wszystkiego :-))

Warto mieć na wszystko szybką odpowiedź. Na wszystkie trudne, głupie, niewygodne pytania mieć odpowiedź, ripostę... albo? Albo pominąć... pominąć milczeniem.
 Milczenie też jest wymowne... może być wesołe, ponure, groźne, lekceważące, lodowate, obojętne... Milczenie może dawać wiele do myślenia... nawet tym, co nieczęsto myślą i myśleniem się męczą.

**  Należy czasem uszczypnąć, drasnąć głębiej nawet, lecz bez zbytniego ranienia (tak by duszy nie było zakażenia). Wiadomo karma wraca. Nie o nią nawet chodzi. Nauczyłam się, że otaczających nas osób nie należy tak traktować, jak my sami byśmy chcieli być traktowani, lecz tak jak oni chcą być traktowani;-). Co uczynić więc gdy chcą by dać im małą nauczkę (?) :-))))








Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger