16:31:00

Rozważania poświąteczne... o świętach.


Święta, święta... parę dni przerwy i Sylwester odtańczony. Nowy Rok rozpoczęty i, i kolejny dzień. Skończył się przyjemny czas oczekiwania, kolejne coroczne święta przeszły do historii, poprzedni rok nazwany został starym, choć kilkadziesiąt godzin wcześniej wcale taki nie był i przebudzenie w nowym, nieznanym, ale z ochotą witanym czasie.
Osobiście nie znoszę Sylwestra i nigdy, odkąd pamiętam, nie lubiłam tego dnia, ani tej rzekomo wyjątkowej nocy. Co do Sylwestra, imienia – nic nie mam (nawet miałam kiedyś takiego wujka, ale on już od dawna nie jest na świecie tym), a noc? Noc, która w swej połowie zmienia jedynie cyferkę w kalendarzu na wyższą i dodatkowo postarza pesele, co w niej jest wspaniałego? To tylko kolejna zmiana. Na lepsze? Załóżmy, że tak. A jak lepsze już było w zeszłym roku, to co ma być jeszcze lepiej? Lepiej by ciągle było dobrze jednostajnie. Huśtawki nastrojów, to nic dobrego. I jeszcze to, że tradycyjnie i według większości powinnam się cieszyć w tę noc. Koniecznie tańczyć, śpiewać, bawić, pić (i nie mam na myśli tu wody, której picie skądinąd jest bardzo zdrowe) i sporo zakąszać (najlepiej golonką), a wszystko (najlepiej) w przepięknej sukni, jak z bajki u boku (najlepiej) przystojnego partnera. A ja? Najlepiej bawię się wtedy, gdy sama tego chcę, a nie gdy kalendarz wyznacza mi, że teraz, w tę noc muszę być jak najbardziej wesoła, urocza i na rozkaz tradycji... zadowolona.
To nie znaczy, że nigdy nie spędzałam Sylwestrowej Nocy w większym towarzystwie (w eleganckiej sukni, bo z przystojnością partnerów... no różnie bywało, rzecz dyskusyjna), nie bawiłam się bardziej lub mniej wesoło. Tak czy owak uważałam i zdania w tej kwestii nie zmieniam, że zmiana z 31 grudnia na 1 stycznia obojętnie jakiego roku, to może być tylko, dobra zmiana jak się ma kilkanaście lat, a potem... potem jest tylko gorzej. A jak ktoś myśli inaczej, to tylko pociesza się. Ledwie minie styczeń, zaraz będzie słońce wyżej i króciutka wiosna, i wakacje ledwie się zaczną, już dzieci do następnego etapu szkolnego polecą. I tak w kółko, kółko, które zmienia zmienia cyferki w naszym wieku.

Jeszcze te postanowienia noworoczne, bo niby nowa karta otwiera się i jest czysta strona, więc trzeba dobrze zapisać ją. Codziennie rano jest jest nowy dzień (po wieczorze też jest noc) i jeśli się tylko tego pragnie, to nowe, i inne można zacząć każdego dnia... przestać palić, stracić kilogramy, poszukać lepszą pracę, mężowi wybaczyć, żonę zacząć dostrzegać; dzieci słuchać, rozmawiać, a nie informować i jeszcze do tego zacząć oszczędzać (jak ma się co), o siebie dbać, i nawet zacząć ćwiczyć, i o zdrowie dbać; nie marnować czasu na bylejakość, i Bylejakich; i dbać o jakość swojego życia w kontekście bycia z innymi ludźmi, a nie tylko by więcej mieć.
Jeśli chcemy coś zmienić, to kalendarz nic do tego nie ma. Wprost przeciwnie. Powinniśmy wyprzedzić go, nim... kopniemy go. Osobiście od dawna już specjalnie nie planuję zbyt do przodu... dalekosiężnie. Dawno przekonałam się, że... niestety są "siły", które niezależnie ode mnie mogą skomplikować moje zamierzenia. Skracam więc moje plany do tego by... żyć według swoich zapatrywań i zasad, i dodatkowo sprawiać radość każdemu napotkanemu... tylko z powodu mojego (może to głupie, co powiem)... mojego zaistnienia w jego życiu. Sprawia mi ogromną radość, że zwykła rozmowa z kelnerem w Pijalni Czekolady wywołała szczery uśmiech na jego twarzy, przedstawił się z imienia (Łukasz) i był rozbawiony, choć gdy z nim porozmawiałam dłużej... to nie przepada za swą pracą, ale studiuje, nie jest z miasta i ... sama pani wie, wszystko kosztuje... wynajęcie mieszkania, i... potoczyła się rozmowa.
    - Następna czekolada na mój koszt, niech tylko przyjdzie pani, fajnie się rozmawiało – powiedział
    Łukasz przypomniał mi o Izie (pamiętacie.. pomogła mi siatki nieść). Iza pracuje w Pierogarni, by zarobić na swoje utrzymanie i naukę poza swoim rodzinnym miastem.
    Cudowni, młodzi ludzie, którzy nie żerują na nikim, tylko we własnych rękach trzymają swój los. I dla nich ta zmiana Roku, to nadzieja na polepszenie losu przez ukończenie nauki, zdobycie zawodu, może poznanie kogoś z kim chcieliby witać następny Rok. Ale jak się ma za sobą więcej dekad niż przed sobą, to głównie ma się pragnienie, żeby nie było gorzej i jak najdłużej utrzymać status quo.
    - Jeszcze Marcin (przyszedł mi na myśl), młody (po trzydziestce człowiek) tata dwóch chłopców: Antosia i Teosia, który jest magistrem fizyki. Pracuje obecnie jako przedsiębiorca i znajduje czas, żeby kochać, i rozumieć ten świat. Jeszcze wszystko w lot pojmuje, czyta między wierszami, oprócz języka angielskiego, zna i rozumie angielski humor. Znam go i cieszę się, że umie słuchać, i wyciągać wnioski. Niczego nie trzeba mu po kilka razy tłumaczyć, powtarzać jak ksiądz, i jeszcze (coś co podoba mi się najbardziej) przeklina w odpowiednich momentach, a nie tylko dla przerywnika.
    - Adam (prawnik) po czterdziestce (dwójka adoptowanych dzieci, z których jest baaardzooo dumny, mówi o nich, że to jego krew) też o nim pomyślałam, gdy przypomniałam sobie jak zareagował na informację od kobiety (z nim współpracującej... a było to krótko przed Nowym Rokiem), która mogłaby zwalić z nóg (informacja, nie kobieta), a on po prostu uśmiechnął się i powiedział... pomogę. Jak powiedział, tak zrobił. Marcina i Adama nie ekscytuje już Noc Sylwestrowa i związane z nią obietnice, oni każdego dnia mają jakieś postanowienia... o (przypomniało mi się) Marcin w czerwcu postanowił, że przestaje jeść mięso, choć przedtem nie umiał się bez niego obejść i jak dotąd nie tylko dotrzymuje sobie danego słowa, ale kogo się da dookoła, przekonuje do takiego bezmięsnego sposobu odżywiania. I nie potrzebował do tego kalendarza. A Adam, przyznał mi w rozmowie, że od dawna już myśli o tym by więcej czasu poświęcać swojej rodzinie i nie wychodzi mu to zupełnie. Nie dość, że jest pracoholikiem, to martwi się o zapewnienie bytu bliskim, i nie może tego lęku w sobie zdławić, i żadna zmiana w kalendarz temu nie zaradzi, ale wie, że wszystko od niego zależy, a nie od umownej zmiany czasu.

    W zeszłym roku (2015) chowając stary kalendarz zastanawiałam się czy i co zapiszę na ostatniej stronie nowego kalendarza (2016). Wtedy napisałam "Znowu zmieniłam miejsce w życiu. Czy dobrze robię? Jak dam radę?"
    Tak rozmyślając o ludziach, zdarzeniach przeglądałam kartki kalendarza 2016 roku, patrząc na jego ostatnią kartkę... napisałam..." To był ciekawy i nienajgorszy czas, mam nadzieję, że nadchodzący też mnie nie zawiedzie, i dobrze z ludźmi obejdzie (w tych trudnych globalnie czasach), a mnie przy okazji też da się uszczknąć coś dla siebie, serdecznie uśmiechniętego."
    Nowa kartka - 1 stycznia 2017 roku - nie zastanawiam się, co zapiszę na 365 kartce - postanawiam jak zwykle (każdego ranka) - biorę wszystko, co przyniesie mi świat.
    W zależności od biegu spraw... będę się zastanawiać i postanawiać.



18 komentarzy:

  1. W pełni się zgadzam :) Ja też uważam że jak się bawić to wtedy gdy ma się na to ochotę a nie ślepo podążać za tłumem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam dzisiaj ochotę na tańce i wino. Tańce sobie odpuszczę, ale wino... Twoje zdrowie.

      Usuń
  2. Tekst mądry, ubiór świetny, ale mnie i tak dziś skradłaś biblioteczką! Twoja?
    Uwielbiam książki. Nie tylko czytać, ale i kolekcjonować, patrzeć na nie, przebywać wśród nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę, no muszę to napisać: wspaniale wyglądasz.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biblioteka(zbiór zawiera już ok.6 tys. pozycji) jest wspólną własnością, moją i 17-letniej córki, która czyta tonami i tą miarą ciągle uzupełnia ją. Tak jak Ty, oprócz czytania, lubimy na nie patrzeć i dotykać, a nasze rozmowy też są o nich. Zapraszam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez nie przepadam za Sylwestrem, zawsze mialam wrazenie, ze gdzies tam wszyscy bawia sie lepiej, ciesza sie mocniej, towarzystwo jest fajniejsze i..nie lubie tego swojego podejscia, staram sie go zmieniac, nawet troche mi sie to udaje. Za to uwielbiam sztuczne ognie, moge patrzec bez konca. Wszystkiego dobrego ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma prawo do własnego odczuwania przyjemności i to jest wspaniałe. Tak tworzą się ciekawi ludzie. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. wspaniale zbiory! i Ty wspaniale się na ich tle prezentujesz:) osobiście lubię zabawę w dobrym towarzystwie, niezależnie od daty w kalendarzu...a klimatem świąt delektuję się jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię się bawić, ale akurat w Sylwestra niespecjalnie.Pozdrowionka.

      Usuń
  7. Pieknie wygladasz i masz wspaniale tlo - bogactwo ksiazek.
    O tak, Sylwester mial urok w mlodosci, dzisiaj zupelnie mnie nie obchodzi.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tło jest bardzo przyjemne i sprawia mi radość. Dziękuję za uznanie. Pozdrawiam gorąco.

      Usuń
  8. Zgadzam się w całej rozciągłości. Te sylwestrowe przymusy, nuuda. Nie lubię robić czegoś, bo wszyscy to robią, bo utarło się. Sztuczna i przymusowa radocha z niewiadomoczego. I te wszystkie podsumowania, plany - nieee....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie... planować można, to nic złego, ale niekoniecznie czepiając. się takich skrajnych dat. A postanowienia zależne są od aktualnych możliwości ich spełnienia i z tego powinniśmy zdawać sobie sprawę.

      Usuń
  9. Ja też się zgadzam z tym co napisałaś:)))ślicznie wyglądasz w tych kolorach:)))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że podzielasz mą myśl i za uznanie. pozdrawiam jak zwykle serdecznie.

      Usuń
  10. Trochę się wyłamię, ale ja lubię Sylwestra (chodzi o dzień)i chcę jak najdłużej tak ten dzień a raczej noc odbierać. Nie chodzę na bale (powody różne), ale samo odliczanie do godziny 0 wywołuje dreszczyk emocji. Nie przeraża mnie, że jestem rok starsza, bo czy będę się cieszyła czy smuciła, to starsza i tak będę..........a radość trochę to może osłodzić. Cieszy mnie, że jakoś przeżyłam kolejny rok, i dotarłam do nowego. Może będzie lepiej, może nie będzie, ale nie chciałabym też, żeby ciągle było jednostajnie. Oczywiście, cieszyć się, bawić, szaleć możemy zawsze wtedy kiedy mamy na to ochotę, nie ma tu przymusu, każdy robi co chce i przeżywa tę noc jak chce. To trochę smutne co piszesz:" to może być tylko, dobra zmiana jak się ma kilkanaście lat, a potem... potem jest tylko gorzej. A jak ktoś myśli inaczej, to tylko pociesza się". Choć nie robię postanowień noworocznych bo kiepsko u mnie z dyscypliną, to wiele rzeczy zaczęłam robić w późnym wieku, każdy kolejny rok mnie motywował do czegoś innego, nowego.
    PS. Pięknie wyglądasz MŁODA kobieto. Biblioteczka, marzenie. Pozdrawiam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz rację, ja też za wiele spraw zabrałam się za późno. Może jeszcze przyjdzie czas, że Sylwester będzie cieszył mnie, choć piszę to bez przekonania.A radości nigdy nie za wiele więc trzeba łapać ją jak tylko nadarzy się czas ku temu. Dziękuję serdecznie i pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger