17:24:00

O zabijaniu (siebie)... historia prawdziwa* Tekst jak najbardziej optymistyczny.

Spoiler

Spoiler teraz... czyli brak profesji ;-) Nie zabiłam się, choć chciałam skończyć tę moją nierówną walkę... walkę z bólem, który przyczepił się i  codziennie mi urąga... nie chce odejść… więc ja postanowiłam od niego uciec. W mało chrześcijański, ale skuteczny sposób.

Starość (nie) jest piękna

Przestałam po prostu wierzyć, w to co sama kiedyś pisałam i natrętnie powtarzałam... rzeczywistość, zaklinałam, że starość jest piękna, bo taka doświadczona... nic nie musi, wszystko może, niby taka nieograniczona.
A to bzdety, niestety. Starzenie jest okropne i trudne... cierpienie w nim nieznośne, niezrozumienie okrutne, nadzieje nawet nie złudne, tylko całkowicie nieobecne.
Do tego starość nie jest piękna, czasem wręcz nieapetyczna... oglądanie jej powoduje biegunki, a u płci przeciwnej zaparcia... zapiera się ten i ów, żeby broń boże nie dotknąć staruchy.
Jej wewnętrzne piękno w ogóle go nie wzrusza i mało obchodzi, chyba, że na koncie ma parę milionów lub ostatecznie zdrową wątrobę, w razie potrzeby przeszczepu.
Starość ogranicza pole widzenia, ruchu w przyrodzie i uzależnia od innych osób, gorzej niż od papierosów czy alkoholi wysokoprocentowych.

Jestem pogodzona ze sobą i losem? 

Gdy dojrzałam wewnętrznie do tej myśli, że jestem już mało potrzebna i sobie nawet obojętna, to przeprowadziłam z odbiciem lustrzanym rozmowę. Zgodziłam się na to, że jestem pogodzona z sobą i losem... lecz  nawet odejść, to muszę względnie estetycznie rozłożona.

Przygotowania

Przeprowadziłam przygotowanie podstawowe... zmieszać rozkruszone tabletki, mikstury wykupione te na zapalenie nerwów obwodowych, wrzody po lekach na te nerwy, te na bezsenność po lekach, i bezsenność z odbicia, i na uspokojenie na brak reakcji pozytywnej po tych lekach... i te leki na sztywnienie i mrowienie i bezdech nocny i kłucie w piersiach, i nadciśnienie, nadmiar krwi i leukocyty nadmierne, ściąganie w boku, drżenie w rozkroku, ściskanie w gardle, mętnienie w oku, rozrośnięcie torbieli, guzki w każdym kręgosłupa rozgałęzieniu i ból w lewej skroni oraz łomot z tyłu głowy. I nieistotne czy tabletki, czy globulki, te przez gardełko, czy do innej dziurki, czy kropelki czy mazidełko… stworzyło się niezłe śmiertelne poidełko. Konsystencja byle jaka, kieliszek piękny, imieniem grawerowany, na pięknej serwetce ustawiony. 
Mieszkanie wysprzątane, kwiaty podlane, bo kto się nimi zajmie potem...

Przyszła kolej na mnie... kąpiel w pachnącej pianie, wysmarowanie ciała by nie wyglądało na zaniedbane i wysuszone nadmiernie. Maseczka liftingująca na twarz, by chomiki podnieść ku górze i balsam na cienie wokół oczu, by sińce były niewidoczne.
Potem delikatny makijaż, tylko mocno na czerwono umalowane usta, które zawsze dodawały mi pewności siebie. Fryzura jak zwykle, trochę niedbała, ale włosy rozczesane akuratnie.
Teraz stanik, który podnosi biust i ponętnie uwypukla go... majtki z koronki, dopasowane do góry i obowiązkowo czerwone szpilki, te w których kusiłam, gdy stara i sfiksowana nie byłam.
Tak przyszykowana, pogodzona ze sobą, przygotowana na sen, z którego nie miałam się rankiem obudzić... usiadłam na łóżko ze świeżą pachnącą pościelą. Rozejrzałam po moim przytulnym gniazdku i jakoś błogo mi się zrobiło. Wzięłam laptopa i napisałam do Małgosi, która mnie rodzinnie leczyła... napisałam, że zwalniam miejsce, może leczyć sobie kogoś innego, bo ja już dużej bólu nie ścierpię i odchodzę sobie... Jeszcze chciałam napisać do paru innych bliskich mi osób, ale nie chciałam ich na noc denerwować ;) 
A potem to mi się nie chciało...

Na mojej drodze stanęła uparta Pani Doktor ;)

Do tego, do tego Pani doktor się uparła i przekonywać zaczęła, że mnie rozumie, ale nie mam jej czynić przykrości i robić głupich kroków. Bo ona dosyć ma kłopotów na głowie, a przecież nie można się poddawać... trzeba wyleczyć duszę, to i ciało ulegnie naprawie. Powinnam iść na terapię, która spowoduje, że wejdę z powrotem na optymizmu drogę, że jeszcze będzie mi się chciało i takie tam emanujące ciepłem i szczerym przejęciem teksty, o tym, że będzie jeszcze normalnie, że jeszcze znajdzie się specjalista i zdiagnozuje prawdziwe przyczyny dolegliwości, zapisze odpowiednie mikstury....będzie normalnie i pięknie, a ja jestem potrzebna... Bo co innego miała napisać... że jestem wkurzająca i czas jej zabierająca ;-) i mam się wziąć w garść, bo są ważniejsze problemy... takie bardziej globalne, jak pandemia na przykład, a nie ból jednej istoty, której termin ważności dawno upłynął i za chwilę państwu zacznie przynosić straty :-), bo nie przysparzam wzrostu PKB.

I tak się wdałam z nią w dyskusję, że aż głupio zrobiło mi się mnie samej, ale skoro byłam przygotowana, to nie chciałam się cofnąć. Jednak Pani Doktor przebiegła była... na messengerze moją Alicję wyczaiła i zaraz na mnie doniosła ;-)
Tu Alusia z tekstem wystąpiła, że wolna jestem i owszem i samodzielne mam prawo podejmować decyzje, ale nie w tej chwili, nie teraz, nie mam teraz czynić nic głupiego, bo... bo ona właśnie ma kłopoty, i bardzo moje decyzje jej nie są na rękę, bo potrzebuje mojego wsparcia i tak dalej i tepe i tede.
Jak będę żyć z sumieniem obciążonym, że jej nie pomogłam i nie wsparłam (?)
Chyba się nie zrozumiałyśmy, trupy sumienia nie mają, raczej ich dusza potępiona się błąka. Z wrażenia, niezrozumienia aż mi się makijaż zaczął rozmywać ;-)

Byłam jednak nieugięta... postanowienie i konsekwentne spełnienie to podstawa. Tak byłam nauczona.

Chcę być wolna i spokojna? 

Nic mnie już nie obchodzi, chcę być wolna i spokojna, i nie mieć już z niczym do czynienia... siedzieć na chmurce i machać nóżką w czerwonej szpilce, albo tą szpilką ewentualnie w piekle... innej zarazie, która na świecie była paskudą tą szpilką wgniatać dziurkę w oczko, albo w głowę... i czerpać z tego przyjemność. Bo ja oczywiście znalazłabym się tam przez biurokratyczną pomyłkę :-))

A więc akt ostatni... wciągnięcie gustownej czarnej w czerwone groszki sukienki, bardzo dopasowanej w pasie. Potem wypicie mikstury i położenie na płasko, zaśnięcie i brawo Ty... jest jak chciałam. jak sobie zorganizowałam.

Za ciasna sukienka? 

Tylko, tylko, że... sukienka i owszem, przeszła przez biust... to chyba dlatego, że ostatnio coś zwiotczał... ale w pasie, w pasie się zatrzymała i ani rusz... co gorsza teraz ani w dół, ani w górę już.
Nie chciała przejść... To przez to siedzenie w domu, zostań w domu i ani się rusz, bo pandemia panuje, a Ty możesz zejść jak chcesz, ale na współistniejące choroby, byle nie na KoronaŚwirusa… Jakby przyczyna śmierci miała znaczenie dla pojedynczej jednostki.

Więc siedziałam w domu, zgodnie z zaleceniami ministra, co włosy sam sobie umie golić... siedziałam i w pasie szerzałam, cierpiałam na współistniejące dolegliwości, również na poszerzający się obwód brzucha... jak się okazało...w mającym być ostatnim momencie życia. I teraz moje odejście zostało wstrzymane, bo nie mam się w co ubrać. I muszę czekać aż schudnę i do sukienki się dopasuję, albo znajdę krawcową, co z maseczek szycia zrezygnuje i wszyje mi wstawki, żebym się w nią wcisnęła, albo szarpnę się na nową w rozmiarze XXL 3 razy wzięte … tak na wszelki wypadek … gdybym z następną decyzją dłużej poczekać jednak miała.
Tak przez brak odpowiedniej sukienki musiałam zrezygnować z planu, z planu odejścia w inne bytowanie i pozbycie się bólu.
I tyle leków poszło na zmarnowanie... i ta złość, że coraz gorzej u mnie z planowaniem. Gdy młoda byłam tylu błędów nie popełniałam. Zawsze, na każdą okazję byłam precyzyjnie przygotowana. Ot, ta starość... Bogu się nie udała.

Dziękuję

*Moim Aniołom Stróżom... przede wszystkim Małgosi dedykuję i dziękuję

I żeby jasne było... uważam, że słabością, tchórzostwem jest pozbawianie się z własnej woli życia. Bo życie jakie mam, takie mam, ale ono jest moje i z takim muszę się borykać. Z darów nie wolno ot tak sobie rezygnować, tylko dlatego, że nam nie za bardzo pasują i humor psują. Z kolei człowiek jest tylko człowiekiem i ma prawo mieć słabości, gorsze chwile, załamania... ważne, żeby się z nich podnosił, albo miał farta i za ciasną sukienkę :-))

22 komentarze:

  1. Wspaniała kobieto,żyj i pisz te wspaniałe teksty. Ma pani niezwykły talent i niezwykłych ludzi wokół siebie, a ta zaciasna sukienka to Bóg , który czuwa nad Panią i kocha. Jest pani madrą i wolną kobietą. Modlę się za panią.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzoooooooooooooooo, brakuje mi słów... nie będę już kombinować ... obiecuję:-)

      Usuń
  2. Tym razem skomentuję, choć tak naprawdę to nie wiem co Ci napisać, więc po prostu posyłam Ci uśmiech i dobre myśli :))) Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściskam mocno i przepraszam za moją słabość... dziękuję za wsparcie:-))

      Usuń
  3. Na początku mnie mocno zmroziło, miałam ochotę Ci nakopać do tyłka, choć przyznam się szczerze, że też miewałam kiedyś podobne myśli. Moje koty, inne koty i zwierzęta, także córka, niezależnie od mojej figury ciagle coś potrzebują pomocy :D Myślę, że i Twojej potrzebują i na pewno pięknie się odwdzięczą. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Dorotko, gdy ból Cię ściska tak mocno, że chcesz drapać ściany, to wszystko jedno, ogarnia Cię obojętność i tylko jedna myśl... przerwać wszystko... to egoistyczne i słabe... wiem... Przytulam Cię mocno i dziękuję, że jesteś:-))

      Usuń
  4. Przepraszam jeżeli jest za co ale po prostu się uśmiałam jak rzadko w tym okropnym nie tylko dla mnie czasie.Uśmiałam się w głos :-).Żyj i pisz dalej bo chcę się śmiać a już czasami nie mam z czego więc jedyny ratunek w Tobie :-). Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za Twój śmiech... śmiech ratuje życie... moje też uratował. Ściskam Cię z całej siły:-)

      Usuń
  5. Miałam to szczęście, że poznałam Cię Dorotko osobiście. Miałam też wyobrażenie z jakim bólem zmagasz się na co dzień. Widziałam też jak cieszą Cię malutkie sukcesy i chwile bez bólu. Zdawałam sobie sprawę, że pisząc "bloga" w trybie optymistycznym momentami zaklinasz rzeczywistość. Do perfekcji doprowadziłaś sztukę "nadrabiania miną" i oszukiwania świata, że wszystko jest OK. Fajnie, że przerobiłaś także ten scenariusz "odejścia". Teraz już wiesz, że musisz żyć, aż do naturalnej śmierci i nie tylko dlatego, że sukienka za ciasna, ale przede wszystkim dlatego, że świat bez Ciebie będzie smutny, a ludzie którzy Cię kochają będą cierpieć. Zatem mimo, że jak każdy masz słabe dni, to napisz, proszę scenariusz na życie "mimo wszystko" a potem wszyscy będziemy Cię wspierać w jego realizacji. Bo dla tych pojedynczych chwil radości i ulgi warto jeszcze się przez te kilkadziesiąt lat postarać. No, co się patrzysz? Do dzieła !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem kim jesteś Poszukiwaczko i dziękuję za Twoje wsparcie... dawno się nie widziałyśmy... zrobię tak jak mi radzisz. Buziaki przesyłam. I Ty się trzymaj:-))

      Usuń
  6. Bądź :) dobrze, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Życie pisze najlepsze teksty:-) Dzięki serdeczne:-))

      Usuń
  8. Kochana, nie tylko Ali jesteś potrzebna. Nam też.
    Ściskam mocno, mocno.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dorota, czy próbowałaś olejku CBD na te swoje bóle? Spróbuj, pomaga na wszystko. Nie jest to tania oferta ale warta zainteresowania. Nie mam prawa krytykować Ciebie za cokolwiek. Nie mam prawa mówić jak żyć. Nieraz mądrzymy się nad wyraz jakbyśmy mieli patent na życie. Jesteśmy wszyscy w trudnym czasie z powodu nakręconej medialnie i rządowo pandemii i to niemal na całym świecie. Nie będzie łatwiej, nie ma się co czarować ale musimy żyć dla naszych dzieci i wnuków. Musimy mówić prawdę nie tę z telewizji. Polecam niezależne telewizje z internetu tam już wszystko jest wyjaśnione. Piszesz świetnego bloga i tak trzymaj. Serdecznie pozdrawiam PS moja córka mi porzuciła Twój wpis, bo dawno nie zaglądałam także wiesz nie tylko staruchy Ciebie oglądają 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zobaczę co to za olejek i na ile może mi pomóc. Dziękuję też za zrozumienie... za nieocenianie... zawsze wolność była dla mnie najważniejsza... wszystkie ograniczenia sprawnie pokonywałam... ból targający, ściągający, piekący i rwący - to nie ograniczenie tylko... to znacznie więcej. Nie oglądam telewizji... korzystam wyłącznie z niezależnych mediów i trudno mnie poddać indoktrynacji. Dziękuję za piękne, dobre słowa. Pełna wdzięczności ściskam Was mocno:-)))

      Usuń
  10. Życie niesie radość i smutek, ból i ukojenie. Wierzę, że cierpisz z powodu bólu, którego nawet lekarze nie potrafią określić.......ale czytając Twoje przygotowania do "godnego odejścia"( dla mnie takie odejście nigdy nie jest godne)....uśmiałam się do łez. Zastanawia mnie jedna sprawa, skoro piszesz, że jeszcze nie zdiagnozowano prawdziwych przyczyn dolegliwości(tak to odczytałam) to dlaczego tyle leków zażywasz?..........nie rozumiem tego. Całe szczęście, że kiecka nie pasowała no i napisałaś do Pani Małgosi.........miejsce zwolnisz w swoim czasie, po co się spieszyć. Jak by nie było, teks faktycznie optymistyczny..........w tym Jesteś doskonała, naprawdę. Życzę zdrowia........zdrowia i raz jeszcze zdrowia a ból i czarne myśli precz wygoń. Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zacznę od końca: leków mam tyle, bo co lekarz to inna diagnoza... ogólnie jest pani zdrowa, a takie tam coś, to nic takiego w tym wieku. Problem tkwi w tym, że lekarze leczą narząd, a nie człowieka... brak holistycznego spojrzenia... niestety... poza tym ja na chorą nie wyglądam:-) do tego żartuję, a im bardziej mnie boli, tym mój język jest bardziej wygięty;-)) Tłumaczenie, że skoro mnie boli, ból to jest efekt, a nie skutek choroby, to rzadko do lekarzy dociera... choć niby, to prawda podstawowa. Ten tekst miał być optymistyczny w założeniu... bo ja taka jestem... wesoła, z poczuciem humoru i do tego żarty trzymają się mnie na okrągło... ale każdy ma słabszy moment... ale i z takiej chwili można wyciągnąć wnioski, uczynić z nich siłę, i zalogować nowy początek. Ja tak uczyniłam. I tego będę się trzymać:-)) Obiecuję! Posłucham Ciebie i dziękuję wdzięcznie... Ściskam z całej mojej mocy i niemocy:-))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger