Najpierw jednak odpowiem jednemu facetowi (z wyglądu przynajmniej) na pytanie i tu cytuję słowo w słowo:
Po co piszesz tego bloga, w bibliotekach jest pełno dobrej literatury, a ludzie nie czytają. To po co im dodatkowo zaśmiecasz głowy jakimiś banałami i truizmami? Do tego te fotki w kiepskich plenerach, albo przy okropnych ścianach...
Odpowiadam: piszę, bo tak mi się podoba, bo wolność jest i demokracja. Każdemu wolno nie czytać co piszę i nie oglądać, i krytykować. Niestety nie mam czasu wyjeżdżać w jakieś piękne i urokliwe miejsca by fotki były bardziej urzekające i tyle. Każdemu wolno pisać, czytać i robić co mu w duszy gra. Każdemu wolno kochać i ja tak mam. Życie jak na nie popatrzeć ogólnie jest banałem chyba, że się jest Lewandowskim , albo jego żoną czy też może Obamą, i wtedy jest inaczej, może ciekawiej, chociaż osobiście wątpię. Co do truizmów są wszechobecne w naszym życiu, również tych niebanalnych osób, ale każdy do wszystkiego najbardziej wszechobecnego podchodzi inaczej. W rzeczy samej takie prawdy oczywiste inaczej podane, inaczej rozumiane choć niby zawsze takie same mogą prowadzić w zupełnie inną stronę i to jest dla mnie ciekawe. A jeśli ktoś myśli inaczej to też ma prawo i swoją wolę. A ja, dopóki będę chciała to będę pisała i nikt, i nic tego oprócz mnie samej oczywiście tego nie zmieni. A na pewno nie facet (z wyglądu, bo trzeba nie mieć jaj, żeby wykorzystywać znajomości z kobietami do swoich interesów), a potem chwalić się, że dzięki nim wypoczywa na Karaibach, w czasie gdy one dalej za grosze pracują na niego.
A teraz do rzeczy.
Kim byłby taki facet jak Mickiewicz gdyby nie poznał Ewy Henrietty Ankwiczówny i nie zakochał się w niej tak bardzo, że chciał się z nią ożenić za jej chęcią oczywista jak najbardziej szczerą i oddaną. Niestety czasy początku XIX w. były takie , że gorąca i płonąca namiętność wymagały zgody rodzica wybranki. A tejże Ewa nie dostała. Za to Mickiewicz umieścił ją w II cz. Dziadów i limerykach. Nie sądzę wszakże, że zaspokoiło to ich żądze i uśpiło miłość jeśli prawdziwa była. Wracając do postawionego pytania ... dalej byłby Mickiewiczem tylko nie napisałby "Mój cziczerone!; Ujrzałem Ewę... tylko byłaby to inna ... może jakaś Anna lub wręcz żadna."
A propos Anny. Żyła sobie taka królewna szwedzka Anna Wazówna.
Pod koniec XVI w. przybyła do Polski i mimo iż urodziwa bardzo była, a inteligencją i wykształceniem przewyższała większość ówczesnych facetów jakbyśmy to dzisiaj ujęli, to zmarła w staropanieństwie mimo swych zalet. I ta właśnie singielka wiele zdziałała dla przyrodolecznictwa, botaniki. To ona właśnie założyła wielki ogród botaniczny pod Golubiem. Żaden facet jej nie przeszkodził.
Jeden taki konsul rzymski, gdy skazano go na śmierć samobójczą za rzekomy udział w spisku przeciw cesarzowi Klaudiuszowi... nie miał po prostu odwagi tego uczynić. I kto mu pomógł? Arria, jego żona...przebiła się sztyletem, po czym podała go mężowi ze słowami: "Paete, to nic nie boli!" Ten czyn zapewnił jej wieczną sławę, a jemu... cóż czepiam się... to facet przecież. Szkoda tylko Arri, może by jeszcze bardziej odważnego poznała i radości, a nie sromoty zaznała.
Czymże byłby rosół, gdyby nie pietruszka, seler, por, marchewka. To do rozwoju warzywnictwa i ogrodnictwa przyczyniła się Bona Sforca D'Aragona (co za tym idzie do smaku rosołu) Chciwa, nepotyczna była ta żona króla Zygmunta I Starego. Jej nieposkromione ambicje polityczne i władczy charakter sprawiły, że została otruta przez wrogą magnaterię i szlachtę. Tu jej trochę intuicja nie zadziałała, że się otruć dała. A ja nie sprawdziłam czy to z rosołu coś było. Było nie było o polską spiżarnię zadbała i włoszczyznę nam dała.
Córka Rodryga Borgii, późniejszego papieża Aleksandra VI – faceta opętanego żądzą bogactwa i władzy... Lukrecja. Lukrecja - piękna i wyrachowana kobieta. Nie miała łatwo, bo samo nazwisko Borgia kojarzone z intrygami, okrucieństwem i zepsuciem moralnym stawiało ją na straconej teoretycznie pozycji. A jednak to ona uczyniła słynny ośrodek lit. i sztuki Odrodzenia, w którym znaleźli miejsce tacy faceci (a jakże) pisarze i artyści jak Tycjan, Lodovico Ariosto, Pietro Bombo i inni. I znów kobieta wzięła sprawy piękne w swoje ręce, gdy tatuś obracał panienki, jeden braciszek knuł intrygi, drugi na przemian mordował i torturował w imię dobra rzecz jasna najwyższego.
Gdyby nie Szeherezada król Szachrijar nie zaprzestałby zabijać kobiet mszcząc się na całej płci niewieściej za niewierność swej żony. Każdą uśmiercał rano, po przebytej nocy. To Szeherezada wpadła na pomysł jak przywrócić królowi wiarę w szlachetność i dobroć kobiety, spędzając z nim ochotniczo noce, i czytając bajki, tyle że przerywała w najciekawszym momencie. A on jak to facet, zaintrygowany chciał dalszego ciągu i jeszcze, i jeszcze i zapomniał o zabijaniu.
Po śmierci Kraka, lud powierzył jego powabnej i mądrej córce Wandzie rządy kraju. A ona tak działała, że wystarczył jej urok bez przemocy oręża wojskowego, że całe wojsko tyrana lemańskiego (wiadomo faceci) odstąpiło od walki. Potem się trochę pokomplikowało, bo za za Niemca Rydogara iść nie chciała i do Wisły bez kapoka wskoczyła. Było to trochę źle zaplanowane, ale odwagę wykazała. I na pewno faceta, tegoż Niemca ... niewątpliwie zdumiała.
Ofelia... osierocona przez ojca, odtrącona przez Hamleta, który za nic ma jej czystość, prawość, dobroć, wręcz anielstwo. Ofelia zdradzona przez najbliższych jej (facetów oczywiście) ojca Poloniusza i ukochanego Hamleta (w tle jeszcze braciszek, a jakże... Laertes) popada w obłęd i odbiera sobie życie. I po co to jej było... tego kwiatu pół światu – mówiła mi babcia, ale ona za bardzo romantyczna nie była. Mogła pokochać innego i dać sobie spokój z tą miłością i za tytułem filmu Morgensterna "Trzeba zabić tą miłość" Tylko, że wtedy ani tego reżysera, ani tym bardziej filmu na świecie nie było, a jeśli mówiło się i planowało zabijanie, to raczej ludzi... nie uczucia.
Fajna jakbyśmy dziś powiedzieli była niejaka (Lady) Godiwa, żona anglosaskiego hrabiego Mersji. Ufundowała wraz z mężem klasztor benedyktynów w Coventry. Wokół niego zaczęło rozbudowywać się miasto. Ale nakładane na nie podatki je wyniszczało co bardzo zamartwiało żonę hrabiego i ten w zamian jej uśmiechów i radosnych , miłosnych igraszek otrzymywał (spodziewam się, że nader często, aż do znudzenia) prośby o zmniejszenie danin, które narzuca na miasto. Na to facet czyli jej mąż Leofric wymyślił w swojej seksistowskiej głowinie plan, o którym myślał iż żonka się na niego nie zgodzi, a on potraktuje go jako ostateczny i historia się skończy. A Leofrik (przypuszczalnie z chytrym uśmieszkiem na gębie) zgodził się, że zdejmie z miasta daniny pod warunkiem, że żonka nago, przykryta jedynie włosami przejedzie przez ulice miasta na koniu. Godiva zgodziła się na ten warunek, bo dobro ogółu było dla niej ważniejsze niż jej wymuszona nieskromność. Mieszkańcy zresztą zamknęli okiennice na czas jej przejazdu, żeby wyrazić obrończyni ich interesów szacunek i nie zawstydzać jej. Jeden tylko (facet oczywiście) wyjrzał przez okno, bo ciekawski był i gdzieś miał szacunek, i wstyd. Za to już nigdy nic nie uszył choć krawcem był, bo zwyczajnie, za karę, za podglądactwo stracił wzrok.
I to jak świat światem, a czas czasem.... to kobiety rządzą mężczyznami, a oni próbują światem.
Są kobiety złe i dobre, wyrachowane , i przepracowane, smutne, wesołe, miłe, drażliwe, mądre i głupie, zazdrosne, rozważne, seksowne, grube, chude, z figurą chłopięcą, i kształtami jak z obrazów Rubensa, i ......i tak różne jak różni są mężczyźni. I to jest fascynujące.