18:36:00

JEDNO ZDANIE... ISTOTNE (addenda do zdań pięciu)

JEDNO  ZDANIE... ISTOTNE  (addenda do zdań pięciu)

POCZYTAJ... 

Poczytaj lepiej Danusia*, bo coś głupio dzisiaj wyglądasz ;-)

Tak zwracał się do mnie Tato, gdy byłam jeszcze dość mała i w sprawy dorosłych zbytnio się wtrącałam. Albo wtedy tak do mnie mówił, gdy czymś zajęty był, a ja zawracałam mu głowę. Albo wtedy, gdy zmobilizować chciał mnie do intelektualnego zajęcia, a nie do zajmowania się bzdetami. W różnych sytuacjach to zdanie dźwięczało mi w uszach. Najzabawniejsze było to, że ja od maleńkości uwielbiałam czytać i nie było z tym żadnego problemu. Sytuacje były nieraz komiczne, gdy pytałam o coś, prosiłam o wyjaśnienie, a Tato : poczytaj lepiej, bo coś głupio wyglądasz. A ja właśnie w trakcie czytania byłam i treść przeczytana do zadania pytania mnie skłoniła ;-)

Gdy opowiadałam mojemu mężowi, o różnych anegdotach z mojego dziecięcego życia, w tym o tej, o czytaniu dla polepszenia wyglądu ;-))... to on do końca swoich dni, przejął rolę Taty mojego. Gdy byłam nadąsana o coś na niego, czy niezadowolona, czy myślami gdzieś błądząca... to, żeby mnie wybić z takiego stanu, mąż powtarzał: "Poczytaj lepiej Danusia, bo coś głupio dzisiaj wyglądasz".

Tym cytatem czasem mnie rozśmieszał, czasem bardziej "podkurzał", w każdym razie sprowadzał na ziemię. Na naszych dzieciach ten cytat też był wykorzystywany. Z czasem nawet z dodatkowymi naszymi własnymi przypisami. W zależności do kogo skierowanymi i w jakich okolicznościach.

STĄD SIĘ WZIĘŁY INNE POWIEDZENIA

1. Nudzisz się?  Poczytaj, to przestaniesz. 

2. Jeśli nie jesteś grzeczny, to bądź chociaż oczytany.

3. Na razie jesteś młoda i piękna. To przeminie, więc teraz czytaj. Chociaż oczytanie Ci pozostanie ;-), a nie samotne "i".

4. Teraz czytanie Cię nudzi, potem Ty będziesz innych ludzi nudził.

5. Jesteś młoda, chcesz się bawić... zabaw się z książką, to zabawa najpewniejsza.

6. Ciągle, ciągle masz problemy... poczytaj... zobaczysz, że nie jesteś w problemach jedyny.

I było ich wiele, tych mniej i bardziej suchych powiedzeń... ważne, że trafiających odpowiednio do uszu i budzących zastanowienie. Czasem trochę ironii, niekiedy trochę złośliwości. A cel był jeden: otworzyć dzieci, na czytanie książek. Bo rodzic nie jest w stanie wszystkiego o życiu dzieciom powiedzieć. Pokazać też nie zawsze wszystko może. Ale wskazać drogę, podsunąć książki, uczulić na to, jak ich czytanie wiele może zmienić w życiu. Rola książki... ta poznawcza, ta rozrywkowa... tyle przeżyć, wzruszeń różnego rodzaju jakie może dostarczyć... jest nieoceniona.

JEDNO ZDANIE...

Zdanie wypowiedziane do małej dziewczynki w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku: "poczytaj lepiej Danusia, bo coś głupio dzisiaj wyglądasz" - to zdanie, trochę anegdotycznie brzmiące - miało wpływ na postrzeganie świata co najmniej kilku osób. Przyniosło wiele dobra.

ZE SWOJEJ STRONY

Ze swojej strony dodałam jeszcze,  w wychowywaniu najmłodszej córki, taki "horror" - gdy mała Alicja pytała mnie o coś, prosiła o wytłumaczenie, albo takie zwykłe pytanie: mamuś, stolicą jakiego kraju jest Addis Abeba? Odpowiadałam: wiem, ale sama musisz znaleźć odpowiedź. Poszukaj w encyklopedii.

- Ooo... nie wiesz mamuś, dlatego każesz mi szukać w encyklopedii - ze złośliwą satysfakcją stwierdzała mała Ala.

- To akurat wiem, ale chcę żebyś sama do tego doszła - lepiej zapamiętasz - odpowiadałam.

- Nie wie, mama nie wie  - cieszyła się Ala i nóżką tupała.

- Umówmy się tak. Napiszę na kartce jakiego kraju stolicą jest Addis Abeba, a Ty wejdziesz na stołek, zdejmiesz z półki encyklopedię i tak długo będziesz szukać aż znajdziesz odpowiedź na to pytanie. Zgoda?

Mała z oporami się zgodziła. Wdrapała mozolnie na stołek, z trudem wielką książkę z półki zdjęła i szukała aż znalazła, że Etiopii to stolica. A przy okazji parę innych informacji zdobyła.

Kartkę jej pokazałam. Jej treść zgodna była z tym, co w encyklopedii lecz o wiele skromniejsza - jednowyrazowa ;-)

Wytłumaczyłam córce, że wiedza w ten sposób zdobyta... z wysiłkiem i z książki... na dłużej zostaje w głowie. W ten sposób Ala już się mnie o nic nie pytała, tylko po wiedzę do książek sama sięgała.

No i dobrze, bo skąd ja bym wszystko wiedzieć miała :-)))))

Tak na marginesie: wspomniana encyklopedia z roku na rok na coraz wyższej półce leżała. Taka moja złośliwość mała ;-)

DZISIAJ

Kiedy, Alicja miała niespełna 11 lat samodzielnie założyła bloga książkowego i zaczęła recenzować książki. Ma ich w swoim domu... nie do wiary... kilkanaście tysięcy... są wszędzie. Gdyby tylko doba mogła mieć więcej niż 24 godziny, mogłaby Ala mieć żyć kilka tysięcy ;-)) W każdym razie dziś zapytana Alicja, o kraj Addis Abeby... żartobliwie odpowiada... wiem, wiem, czwarta półka od dołu i drewniany stołek, granatowa książka ;-))

A i TAK

A i tak nieraz jeszcze jej powiem: poczytaj lepiej Aluś, bo coś głupio dzisiaj wyglądasz :-)))))

*Danusia - imieniem Danusia nazywali mnie rodzice chociaż Dorotką byłam, bo zreflektowali się zbyt późno, że Danusię by woleli. Kiedy do szkoły pójść miałam, Tato wziął mnie na kolana i to wytłumaczył (ale  o tym już pisałam ;-)).

ŻEBY NIE BYŁO

Wiem, że dzisiaj przede wszystkim internety, wikipedia i te sprawy (sama korzystam). Wszystko jest dla ludzi. Ja jednak od książki, od książki bym zaczęła. Dla mnie to jest z jednej strony bardziej wiarygodne źródło informacji, z drugiej większa przyjemność.  Od szeleszczącej kartkami, z obrazkami, z rysunkami pięknymi lub bardzo skromnymi okładkami... życie małego człowieka powinno się zaczynać :-)



11:17:00

Pięć zdań

Pięć zdań

SŁOWA 

Słowa mają moc, tworzą naszą rzeczywistość i potrafią zmieniać nasze życie. Czasem niosą dobrą energię, a czasem strącają z piedestału naszej pewności siebie. Są słowa, których używamy codziennie nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Niektórych używamy w całym ciągu i tak powstają całe zdania. Te zdania mogą mieć magiczny wpływ, wywrzeć nawet presję na nas... w ten sposób, że zaczynamy się zastanawiać(?) i być może coś zmieniamy w sobie, albo wprost przeciwnie... jeszcze bardziej ugruntowujemy w sobie przekonanie, że czynimy dobrze. 

Inni bardzo wpływają, tym co mówią, na to jak sami o sobie myślimy. Moi rodzice... Tato bardzo dużo ode mnie wymagał i bardzo chwalił jednocześnie, gdy mi się coś udawało... tym samym wierzyłam w swoje możliwości tak bardzo, że nie było sprawy, której bym się nie podjęła. Mama zajmowała się stroną estetyczną mojego wychowania i dbała, żebym czysta, wyprasowana była, a wszystko to elegancko związane wstążką. Babcia zaś opowiadała i pokazywała jak to wszystko precyzyjnie połączyć, by dobra z tego dziewczyna powstała, co to poradzi sobie w życiu i jeszcze nikomu nie zawadzi... miło będzie na nią spojrzeć, posłuchać i tak dalej. Potem nauczyciele w różny sposób, używając przede wszystkim zdań dopingujących wpływali na moje decyzje. Zawsze znajdzie się ktoś, co powie coś, co sprawi, że zmienimy nasze postrzeganie siebie. Może nawet zaczniemy pracować nad sobą w innym kierunku, jeśli poprzedni był nienajlepszy, albo udoskonalimy się w tym, co z domu wynieśliśmy.

PODSUMOWUJĄC

Różni ludzie, różnie na nas, poprzez wypowiedziane słowa - działają.

I TAK... ZDANIE I

Będąc w II klasie Liceum wybrano mnie do odegrania (to zasługa mojej polonistki profesor M. Żurowskiej) w przedstawieniu plenerowym, na deskach sceny w Szamotułach, pod basztą zamku tamtejszego... rolę księżnej Beaty Kościelskiej, matki Halszki z Ostroga. Halszka była dziedziczką ogromnej fortuny, na skutek czego była zamieszana w liczne intrygi matrymonialne i polityczne. W nich to udział miała jej matka, która pod przymusem za niechcianego Łukasza Górkę, swą córkę Halszkę wydała. Bardzo ciekawa i dość skomplikowana to historia, w niej intryg pełno. Ale nie dziś o niej. Tylko o mnie, która w tej sztuce zagrała, a reżyserią zajął się Stanisław Owoc i Włodzimierz Kłopocki, aktorzy Teatru Polskiego w Poznaniu.

"POWINNAŚ ZOSTAĆ AKTORKĄ, doskonale umiesz nosić kostium historyczny, masz talent."

usłyszałam z ust wielu, opinie pełne niekłamanego zachwytu, które bardzo mnie przejęły. Zaczęłam się wtedy jeszcze bardziej interesować się teatrem, filmem, interpretacjami różnymi. Parodiowałam ludzi i sytuacje, tak w codzienności zwyczajnej. Nie zostałam wprawdzie aktorką, bo poznałam swojego męża, który wypowiadał inne ważne zdania... ;-) Ale miłość do teatru została, a umiejętności... hmmm nieraz wykorzystane przeze mnie zostały, by rozbawić kogoś, by przyśpieszyć jaką sprawę. Dużo by tu opowiadać np. jak zagrałam, bo bardzo potrzebowałam mieć paszport na pilny wyjazd, tak od ręki wydany. W dwa dni otrzymałam. :-))) Ale się działo :-)) Wszelkie zgrywy, których do dzisiaj nie boję się wyprawiać, bardzo umilają mi życie, nadają dystans do siebie, a moim poczuciem humoru zarażają, niejednego gbura rozbrajają, napięcie rozładowują :-) Gdy w pewnej rozmowie (żartobliwie w moim mniemaniu) na pytanie o pracę, odpowiedziałam, że  jestem aktorką ze spalonego teatru (czyli słabą aktorką nie odnoszącą sukcesów, tyle że robiącą dużo szumu wokół siebie)... w odpowiedzi usłyszałam: naprawdę? a który teatr spłonął? biedna pani... Musiałam być przekonująca ;-)) 

ZDANIE II

TY TO ZAWSZE SPADASZ NA CZTERY ŁAPY  - powiedziane z przekąsem, zazdrością, nawet ze złością. Wypowiedziała to zdanie, rywalizująca ze mną młoda kobieta (22 lata młodsza ode mnie), bliska mi, która nie wiedzieć czemu chciała ze mną konkurować i to w szerokim aspekcie życia. A tak się nie da. W rywalizacji wszyscy, którzy w niej udział biorą powinni startować z tej samej linii. Inaczej to nie jest rywalizacja. To żenada.  Ale to od tych słów zaczęłam się zastanawiać, jak to ze mną jest? I doszłam do wniosku, że... że faktycznie tak jest. Mam to szczęście, że los jest dla mnie niezwykle łaskawy i daję sobie zwykle ze wszystkim radę, mimo wszelkich trudności, i zawiłości jakie przynosi życie. Nie jedna osoba już by odpuściła, usiadła w kącie i zapłakała. A ja nie! A to dlatego, że postępuję według własnego przekonania, nie pytam nikogo o zgodę, wierzę, że wszystko jest możliwe. I nawet jak spadam, to nie jest tak źle, a czasem nawet lepiej niż przedtem :-) To porównanie do kota nie było życzliwe, bo sugerowało, że unikam jakiś konsekwencji z uczynienia czegoś złego. A nie, że kolejny wykaraskałam się z kłopotów (nie przeze mnie zawinionych) dzięki swojej zaradności, może specyficznej osobowości... zawsze pozytywnie nastawionej. Zamiast słów podziwu, że tak mi się udało, bo umiem zawalczyć o swoje życie, usłyszałam w tonacji poczucie niesprawiedliwości i zawodu. Od tego czasu czuję się jeszcze bardziej zmotywowana do tego, żeby nie dać po sobie "ujeżdżać jak na łysej kobyle", tylko działać. Dziękuję za te słowa!

ZDANIE III

ZAWSZE  MUSISZ BYĆ TAKĄ BARONOWĄ?  - usłyszałam zapytanie ;-) Dotyczyło, to tego, że "w Twoim wieku, to nie powinnaś tego i tego i po co te maniery; wydumane, precyzyjnie dobrane ubrania i słownictwo, i tak dalej, i tym podobne".  Może też, że jestem zarozumiała, za kogo lepszego się uważam... Bo? Bo wszystko nazywam po imieniu... zło nazywam złem, dobro dobrem - nie inaczej? Lubię przebywać z fajnymi ludźmi, jeść nawet jeśli suchy chleb, to na ładnej porcelanie. Bez względu na okoliczności zawsze dbam o swoją godność, którą wyrażam sposobem bycia, stosunkiem pełnym szacunku do innych, co nie znaczy, że nie upominam się o swoje prawa.

Słowa o "baronowej" -  bynajmniej, nie dotyczyły przykładu baronowej Krzeszowskiej z "Lalki" Prusa... bladej, skromnej, w ciągłej żałobie. Baronowa w określeniu mojej interlokutorki, to określenie sardoniczne, odwołujące się do tego, że zawsze dbam o szczegóły w doborze ubrań, słów, na każdy temat mam swoje zdanie i dyskutuję tylko na tematy, w których mam coś do powiedzenia, przywiązuję wagę do tzw. kindersztuby, krytykuję hipokryzję i indoktrynację, i mówię wprost... Jestem pewna siebie. I tyle. Jeśli tak zachowuje się baronowa, to niewątpliwie szlachcianką jestem :-) I nie ma się tu z czego śmiać ;-) Taka już jestem i nie zmienię tego.

ZDANIE IV

ALA, TO DA CI KIEDYŚ POPALIĆ - powiedziała do mnie starsza córka (może nieco zazdrosna), kiedy w sposób niezwykle pozytywny wypowiadałam się o jej 20 lat młodszej siostrze, która cechuje się pracowitością, ciekawością świata dotyczącą szerszego spektrum, niż u przeciętnego człowieka zafiksowanego tylko na sobie. "Dać popalić"... co miało oznaczać, że Ala mnie jeszcze w życiu wymęczy, dokuczy i tak mi da w kość, że z nerwów wpadnę w obłęd. I to będzie o wiele gorsze od tego jakie starsza córka wówczas miała ode mnie wymagania. (Może roszczenia?) Miała rację w pewnym sensie, ta moja Kasia. 

To tak w skrócie ;-) : samodzielna od małego była ta Ala... nauka, czytanie i jeszcze praca, zawsze radość jej sprawiały. Sama poukładała sobie życie, bez złotówki ode mnie. Teraz jest studentką, żoną, młodą mamą i  jeszcze znajduje  czas, żeby mi dać popalić :-))  Suszy głowę bym dbała o siebie, pilnuje bym wszystko miała, niczego mi nie brakowało, by nie skrzywdził mnie ktoś, gnębi bym nie zaprzestawała swoich pasji, bym odpoczywała jak najwygodniej, odczytuje moje pragnienia, które leżą jedynie w mojej głowie... katuje wymyślnym, dobrym jedzeniem, akceptuje moje wybory, bombarduje swą miłością każdego dnia. Dodatkowo jeszcze, gdy teraz ma córeczkę, która imię ma moje, to  dręczenie podwójne jest :-))) w uśmiechach, dotykach, czułościach. Masz rację Kasiu, nie mam czasu na nic... zamęczona jestem. Przez uciechy i fajne podniety :-)

ZDANIE V (jakby w odpowiedzi na zdanie IV ;-))

KOCHAM CIĘ. JESTEŚ NAJLEPSZA MAMĄ NA ŚWIECIE. I ZAWSZE MOGĘ NA CIEBIE LICZYĆ. Na takie dictum, cóż powiedzieć. Cieszyć się i nie zepsuć tego. Jak najwięcej o siebie dbać, by w dobrej kondycji jak najdłużej żyć i wspierać tych, którzy kochają nas. Bycie mamą, to nie jedzenie słodkiego ciastka... czasem to koszmar, udręka, czasem radość, tak samo jak czasem smutek... na początku odpowiedzialność za małego śmiesznego człowieczka, zachwyt nad pierwszym słowem... często płacz nad innym, w późniejszym dziecka wieku i irytacja lub duma. Takie to pomieszanie. Ale słowa, że jest się najlepszą mamą na świecie, to wzruszenie i podsumowanie, na które nie liczyłam, ale otrzymałam. I jestem za nie wdzięczna. Niczego więcej nie potrzebuję :-))

PUENTA

Oczywiście, więcej słyszałam zdań, które zapamiętałam i może niektórymi się nawet w życiu kierowałam, albo je odrzucałam. Trudno jednak pisać o wszystkich. Ani czasu, ani cierpliwości tyle. Nauczyłam się, że warto słuchać, i że nawet jeśli słowa ku nam wypowiadane nie są zbyt nam przychylne, to zawsze możemy znaleźć w nich coś, co dobre będzie dla nas.

A TAK NAPRAWDĘ... nie ważne jest to co inni myślą o nas, tylko to co my myślimy o sobie :-))





Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger