11:00:00

Résumé 2021 - SUBIEKTYWNE (jak najbardziej) STAREJ KOBIETY (oczywiście)

Résumé 2021 - SUBIEKTYWNE (jak najbardziej) STAREJ KOBIETY (oczywiście)


KALENDARIUM 2021

STYCZEŃ - kończy się ROK Krzysztofa Baczyńskiego, ogłoszony przez Sejm w grudniu roku 2020  i Rok Nadziei ogłoszony takim Rokiem przez Starą Kobietę. A ja już po upływie ośmiu dni roku, teraz powoli schodzącego, jestem wku.....a, na niekompetencję, na brak troski ludzi, którzy z urzędu i w zakresie obowiązków powinni mieć wpisane słowo "empatia". Niezawodna jak zwykle Renia, zgadza się ze mną, że dobrze iż dałam upust swojego niezadowolenia w napisanym poście. 

W Polsce i na świecie pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

LUTY - Nie użalam się, ale muszę się wygadać, bo zdrowie, a raczej jego brak daje mi w kość. Do walki serdecznie wspiera mnie i zagrzewa Małgosia X. 

W Polsce i na świecie pandemia,  szczepienia, i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

MARZEC - Witam radośnie wiosnę i wszystkich nas ona cieszy. 

W Polsce i na świecie, pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

KWIECIEŃ - w związku z oczekiwaniem na wnusię, swoją imienniczkę, piszę i rozważam ten temat. w alfabetycznym ciągu. Dorotka, moja czytelniczka chwali mnie za ten tekst. Choć w kwestii oczekiwań różnych, zdania są podzielone.

Dorotka przychodzi na świat. 

W Polsce i na świecie, pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

MAJ - Piszę i publikuję list do mojej mamy. Moja - Enklawa (taki nick) jest wzruszona i serdeczności mi przesyła. Ja pełna refleksji, bo najmłodsza córcia moja została też mamą. 

W Polsce i na świecie pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

CZERWIEC - Tyle bym chciała, ale przede wszystkim zrobić przerwę techniczną w swoich poczynaniach, muszę. Bo życie rzeczywiste zajmuje mnie niepodzielnie. W tym oddawanie swojego zainteresowania najmłodszej w rodzinie, Dorotce. Wiele gratulacji od Was dostałaję. W tym również od Wendipo. 

W Polsce i na świecie pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

LIPIEC -  W lipcu czuję się spełniona i w alfabet to ujmuję. Dorotka zauważa, że mamy mnóstwo wspólnych cech, Urszula zastanawia się czy nie za wcześnie na takie podsumowania. 

W Polsce i na świecie pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

SIERPIEŃ - Pięć ważnych dla mnie zdań przedstawiam, które wywarły wpływ na moje życie. Do zdjęć się ubieram na różowo i wyglądam jak beza zabarwiona na malinowo ;-)) Jotka w komentarzu stwierdza, że ważną rzeczą jest aby zachęcić dzieci do czytania.

W Polsce i na świecie pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

WRZESIEŃ - Przygody moje, kulinarne wzbudzają zainteresowanie i trochę śmiechu. Basiaw pisze o swoich przygodach. Ogólnie wszystkie lubimy dobrze zjeść - taka konstatacja jest.

W Polsce i na świecie, pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

PAŹDZIERNIK - To już jesień, więc tekst o starości, ale optymistycznie bardzo - przydarza mi się. Atelier Marysi podoba się moje przekonanie, że nie warto być zgorzkniałą staruszką.

Uświadamiam sobie, że nad każdym przysłowiowy miecz Damoklesa wisi. Tą refleksją dzielę się  szybciutko. Karolina 90 też podziela mój pogląd, że nie należy mieć kompleksów i zazdrościć nikomu, co rzekomo ma lepiej. Bo zwyczajnie tak nie jest. Każdy ma swój krzyż, jak powiadała moja Babcia, a to mądra kobieta była. 

W Polsce i na świecie, pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

LISTOPAD - Alfabet o modzie piszę i Kicikiciatę trochę rozbawiam. 

W Polsce i na świecie pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

GRUDZIEŃ - To historia miłości i ogłoszenie następnego roku, "Rokiem dbałości o siebie". Anonimowa Ewa pisze w komentarzu, że w jej otoczeniu brakuje kogoś, kto by ją wspierał. Ewo - napisz, zadzwoń... ja jestem też dla Ciebie. Sejm nasz, Rok 2022 ogłosił Rokiem Romantyzmu... Mickiewicz górą. 

W Polsce i na świecie, pandemia i śmierć. Wszystko inne znaczenie ma mniejsze.

Résumé 

Nie rozumiem po co te kłótnie i waśnie na górze, te spory na dole. Ta walka o władzę, profity... te złudne dobra... człowiek naprawdę tyle tylko i aż tyle znaczy, ile może dać drugiemu człowiekowi. Reszta się nie liczy. Tylko solidarnie możemy pokonać pandemię i ocalić więcej ludzi przed tą zarazą, która zmieniła i Polskę, i świat.

Polityka to brudna gra, choć dla obserwatora może być intrygująca nawet.

Przeleciał ten rok jak huragan.

Wdzięczna jestem, że dane mi było doświadczyć życia w 2021 roku, w dobrym i gorszym dobrostanie, i z Wami ciągle jeszcze. 

W Polsce i na świecie ciągle pandemia, szczepienia i śmierć. Wszystko inne nabiera mniejszego znaczenia.







17:41:00

ŻYCZENIA OD SERCA STAREJ KOBIETY :-))))

ŻYCZENIA OD SERCA STAREJ KOBIETY :-))))

ŻYCZENIA STAREJ KOBIETY na Święta Bożego Narodzenia i nadchodzący Rok 2022.

Z cyklu Alfabety Starej Kobiety.

Dla każdego coś miłego i odpowiedniego. Do wyboru i koloru, albo wszystko naraz. Jak kto chce :-))

A więc zaczynam życzenia serdeczne, alfabetycznie skonstruowane. :-)))))

A - Ambicji, by Wam nie zabrakło w dążeniach do wytyczonych celów.

B - Bieda by Was nie dosięgła, ani w sprawach materialnych, ani w relacjach z ludźmi. Bo Biedą największą jest żyć samemu. 

C - Czułości by Wam doznać zdało się jak najwięcej, bo ona nas wzbogaca. To uczucie bliskości, bliskości na poziomie fizycznym i emocjonalnym. Serdeczność stopnia wyższego. 

D - Dystansu. Dystansu do ludzi, do siebie, do spraw i rzeczy. Bo dystans wspomaga poczucie wolności. A wolność jest wielkim, nieocenionym darem.

E - Entuzjazmu cały worek  na każdy dzień, by rozwijać swoje pasje, byleby to nie kolekcjonowanie kochanków czy kochanek było ;-) To mało rozwijające ;-), a jakże stresujące... niejednokrotnie frustrujące ;-)

F - Fanaberiom swoim od czasu do czasu pozwolić panować nad sobą.

G - Grzeszkom drobnym, w postaci nadmiarowych słodyczy zjadania - odpuszczenia sobie, życzę.

H - Hamowania złości na korzyść zdrowia własnej wątroby. Poza tym nic tak nie wkurza nieżyczliwe nam osoby, jak nasza obojętność i brak reakcji oraz jawnie okazywanie szczęścia:-)

I - Intuicji swojej dać większego zaufania, a nie słuchania fałszywych podszeptów.

J - Jedzenia sprawiającego przyjemność dla podniebienia, smakowania rozkosznego mimo otyłości brzusznej.

K - Kochania największego i kłótni największych w celu rozładowania atmosfery, bo to lepsze od tzw. "cichych dni".

L - Latających motyli w brzuchu wskutek cudownych doznań. Jakich? Każdemu według zapotrzebowania i uznania. W końcu jesteśmy różni i każdego kręci co innego :-) 

Ł - Łutu choć, wymarzonego szczęścia, bo jest on podstawą do pozytywnego rozwiązania spraw. 

M - Mdłości tych pożądanych, wywołanych z radości na oczekiwanie potomka, a nie z niestrawności.

N - Normalności. Bo to co się teraz w Polsce i na świecie dzieje, to sprawia, że smuteczek częściej niż radość w sercach naszych gości i wszystko jest inne, nie takie jak przed 2019 rokiem... 

O - Oczu Waszych niech łzy nie zalewają, chyba, że łzy są to szczęścia lub wzruszenia radosnego.

R - Romantycznych chwil z ukochaną osobą w objęciach czułych i tkliwych. Jeśli brak ukochanego, to może radości z faktu, że już u Was go nie ma, bo niezła z niego szuja była;-)

P - Pandemii koronawirusa odpuszczenia na rzecz powrotu do uśmiechania się bez ust zakrywania, nie tylko świecenia oczami, choćby najpiękniejszymi ;-)

S - Seksu udanego, niekoniecznie pozamałżeńskiego ;-) 

T - Torby prezentów specjalnie dla Was wybranych, a nie kupionych i podarowanych na tzw. odczepnego.

U - Uśmiechu, uśmiechu, uśmiechu, uśmiechu, uśmiechu, bo to najlepszy kosmetyk dla ciała i duszy:-) Zmarszczki wywołane uśmiechem są piękną ozdobą twarzy :-)

W - Wiary, wiary w siebie, że podołacie, że się podniesiecie, i że jeszcze będzie lepiej, choć z dodatkowym rokiem na grzbiecie :-)

Z - Zawodowego uznania nie tylko na papierze i z dodatkowym serdecznym uściskiem dłoni prezesa, ale podłączonym odpowiednio wysokim czekiem.

Kochani, najważniejsze, żebyśmy zdrowi byli, bez bólu każdy dzień przeżywali... wtedy na całą resztę siłę mieć będziemy i uśmiech bez przymusu zagości na naszej twarzy. A wtedy i inni obok nas uśmiechać się będą. 

NIECH ŚWIĘTA będą radosne i zapoczątkują nowy, lepszy czas :-)))))

17:58:00

GRUDNIOWY PORANEK I LIŚĆ AKACJI***

GRUDNIOWY PORANEK I LIŚĆ AKACJI***

PRZYPADEK

Jest ranek. Wczesny. Nie bardzo wiem co robić ze sobą. Jest niedziela i tak się zdarzyło, że jestem akurat sama. Za oknem śnieg, który rozjaśnia nieco, panującą ciemność jeszcze. Opieram z przyjemnością dłonie o gorący grzejnik. To co? Niedziela piżamowa? Pytam się siebie, niezadowolona. Chyba wstałam lewą nogą ;-) ? Cóż tu robić w grudniowy poranek? W olbrzymim kubku z czerwonym malunkiem ust i napisem "Kocham Cię", przygotowuję sobie kakao. Włączam radio, a tu o pandemii, o szczepieniach, w telewizji to samo... jeszcze trafiam na moment z informacją, ile to osób znów umarło ;-(  To jakby parę samolotów spadło... przeliczam smutno sobie. Sama jestem na dekadenckim zakręcie, więc przytłaczają mnie takie informacje. Muzyka będzie najlepsza. Puszczam sobie ją z komputera. Z kubkiem w ręku po domu się kręcę, słuchając na rozgrzewkę hip hopu, który polubiłam ostatnio. Wzdycham. Ach, może porządek w biblioteczce zrobię. Co chwilę coś tam na książki wrzucam, na ich grzbiety i niezły zrobił się bałagan.

Kładę puchaty kocyk na podłogę i siadam. Zacznę od dolnych półek. Wyciągam książka po książce, przewracam kartki i znowu wzdycham. Pierwsza książka, jakieś zdjęcie wypada... śmieszne, to ja jak byłam mała... siedziałam i? i jak Budda wyglądałam, chyba z pól roku wtedy miałam ;-). Następna, z paragonem za buty między kartkami.  A tu jaka niespodzianka, przepustka... o rany... zgoda na poruszanie się w stanie wojennym w godzinach nocnych... wspomnienia. Z opasłej książki Tyrmanda "Zły"... nawiasem mówiąc, mojej ulubionej lektury jakieś paprochy wypadają, a z nimi zasuszony akacji liść. 

AKACJA - piękne drzewo, drzewo z białymi cudownymi kwiatami o upojnym zapachu, bardzo lubianymi przez pszczoły.

LIŚĆ AKACJI

Skąd się tu wziął? Nie mogę przypomnieć sobie. Ale przypominam sobie wyliczankę miłosną, jaką jako dziewczę z innymi dziewczętami, sobie robiłam, obrywając kolejne listki z gałązki akacji. Pierwszy: kocham, następny, lubię, a potem szanuję, nie chce, nie dba, żartuje.

To przypomnienie wzbudziło we mnie zastanowienie. Trochę tę wyliczankę zmieniłam... nie, że "on nie chce" tylko czego ja nie chcę, że nie on "nie dba" czy "żartuje" tylko ja nie dbam i  ja żartuję ;-)  A to spora różnica. Miłosne dylematy zmieniłam na postrzeganie świata. Rozmyślenia, jak nauki nabyte, ludzie, którzy ze mną byli mnie uczyli, świat pokazywali... jak to mnie ukształtowało?  Odpowiedź na listek o kochaniu, lubieniu, szacunku i braku dbałości o coś, jest określeniem mnie. I pewnie mało to kogo obchodzi ;-) 

Ale może każdy powinien siebie zapytać o co mu w życiu chodzi, by łatwiej ustosunkować się do różnych sytuacji, których życie dostarcza bezmiar. 

Po osiem przykładów na każde słowo dam, więc nie będzie za bardzo długo ;-)  

To różnorodności będą. Mniej lub bardziej istotne sfery życia, ale takie jest życie: bardzo poważne i bardzo śmieszne... wesołe i dramatyczne... czułe i brutalne... itd. itp.

KOCHAM - pierwszy listek obrywam z entuzjazmem

- Życie w całej jego formie... w czasie burzy, gdy świeci słońce i śnieg prószy, i w czasie pandemii... gdy ból mnie skręca i radość nakręca..., i tak długo wymieniać bym mogła :-)) Jestem nim zachwycona w każdej postaci :-)

- Parę osób też kocham (w tym siebie) i zrobiłabym, poświęciła dla nich wiele. Kocham przebywanie z nimi i rozmowy, pieszczoty i takie tam... sami rozumiecie.

- Kocham wolność. Przykładem najbardziej wolnego człowieka jest dla mnie Andrzej Poczobut uwięziony w Białoruskim więzieniu.

- Kocham Atiego, psa mojej córki, który bardzo odwzajemnia moje uczucia. To istota niezwykła, która niezwykle okazuje swoje uczucia do mnie. Ale to temat na zupełnie odrębny post.

- Książki... nie tylko czytać, ale dotykać, oglądać i wąchać. Najbardziej czytać kryminały lubię i biografie też ;-)

- Kocham pisać listy i do tego piórem wiecznym. Przelewać swoje emocje kolorowymi atramentami, również stalówką wkręcaną w pióro, maczaną w kałamarzu... jak przed pół wiekiem.

- Kocham zapach wiosny i kolory jej przecudne, kwiaty, śpiew ptaków. Za to, że wszystko się budzi, do życia się budzi, jak moja najmłodsza wnusia, która na wiosnę przyszła na ten świat i obudziła we mnie dodatkowe uczucia.

- Kocham ludzi i najdrobniejsze ich dobre gesty w kierunku umilenia życia innym.

LUBIĘ... następny akacji liść na kolana opada

Tyle rzeczy lubię, że nie wiem od, której zacząć. Może poza wymienionymi poniżej, dodam jeszcze - miód z akacji, w ogóle miód, który potrafię dodać do każdej potrawy :-)))

- Morze, plaże, słońce i opalanie choć bardzo niezdrowe, i moje grube ramiona ;-))))i czerwone szpilki.

- Lubię dbać o siebie, ładnie ( w swoim mniemaniu, oczywiście;-)), ładnie się ubrać i usta umalować.

- Przebywać w otoczeniu wesołych osób, które mają wiele do powiedzenia na ciekawe tematy i piosenki Agnieszki Osieckiej oraz teksty Wojciecha Młynarskiego.

- Swoje mieszkanie i w nim przebywanie. To moja twierdza. Nie wpuszczam każdego do niej.

- Lubię jeść. Najlepiej w towarzystwie. Dobrze przyprawione jedzenie i uśmiechnięte osoby. Do tego kielich dobrego wina. 

- Herbatę zieloną lubię i kolendrę w sałatce jarzynowej, tiramisu jeśli chodzi o słodkości i Campari z sokiem pomarańczowym.

- Lubię moje poczucie piękna i  moją nietolerancję jeśli chodzi o popełnianie błędów językowych czy ortograficznych przez dorosłe osoby... choć ogólnie tolerancyjna jestem;-) i specyficzne poczucie humoru.

- Lubię tańczyć, wygłupiać się, śmiać się i żartować, oglądać dobr
e filmy i sztuki teatralne.

- Seks z ukochaną osobą i pasję, która mu towarzyszy. Ale jestem świadoma, że największą intymnością nie jest seks, tylko bycie z ukochaną osobą gdy jest ona w gorszym, osłabionym stanie.  

SZANUJĘ... z namaszczeniem obrywam ten listek

- Odrębność innych w wyglądzie, sposobie zachowania, o ile nie jest chamski, Szanuję różnice w sposobie myślenia, wyznania... o ile nie szkodzą nikomu.

- Pracę innych... śmieciarzy. Bez, których nie dałoby się egzystować. A mało kto zdaje sobie sprawę, jak ważne wykonują zadanie.

- Swoje zdrowie, bo bez jego dobrostanu moje życie traci komfort, który jest potrzebny do jego w pełni pełnego odczuwania. 

- Swoją godność i tej nie odbierze mi nikt. Jestem człowiekiem i to jest wartość sama w sobie największa.

- Szanuję wiedzę, jej zdobycze... ludzi, którzy ją rozwijają i propagują.

- Czas swój i innych szanuję w ten sposób, że jestem punktualna... tego też wymagam od innych. Nie zaprzątam sobie głowy ludźmi i rzeczami, które nie wprowadzają nic pozytywnego w moim życiu.

- Szanuję pamięć o ludziach, którzy byli przy mnie... nawet nieznanych mi bliżej, ale uformowali mnie w taki sposób np. kulturowy, który sprawił, że jestem kim jestem.

- Szanuję szczerość w słowach i poczynaniach.

NIE CHCĘ, czyli nie znoszę, ciągnę energicznie kolejny listek

- Hipokryzji, która wzbudza we mnie złość i odrazę.

- Papierosów... znam inne nałogi, które tak bardzo nie szkodzą i nie żółcą zębów.

- Chamstwa, głupoty, muzyki techno, czerniny i mdłego jedzenia. 

- Braku kultury w każdym aspekcie... wylizywania talerzy i rozsiadywania się młodych zdrowych mężczyzn w środkach komunikacji miejskiej, z komórką w ręce i słuchawkami w uszach (gdy w kolejce do miejsca stoją osoby starsze i bardziej go potrzebujące czy w ciąży kobieta).

- Brudnych butów i brutnych paznokci u mężczyzn.

- Cmentarzy, bo mam przekonanie w sobie, że wszyscy moi bliżsi i dalsi tylko wyjechali, a cmentarz wyprowadza mnie z tej dobrej myśli i katuje niepotrzebnie mój, i tak zmęczony mózg.

- Nie chcę złych myśli w swojej głowie, które powodują, że opadam z sił, a wtedy nie tylko mnie ich braknie.

- Nie chcę być obciążeniem dla nikogo, tylko wsparciem, iskrą nadziei i radością.

*Słowa pełne ekspresji, wyrazu  - lubię. Na przykład słowo STARA, które wymowne jest. Słowo STARSZA jest nijakie i mnie obraża. 

NIE DBAM... z zastanowieniem trzymam ten listek w dłoni

O pozory. I co kto o mnie myśli, też mnie nie obchodzi. Jeśli pozór, to tylko po to, żeby zakamuflować swój ból i lęk (poczuć się przez to pewniej i nie okazywać nieżyczliwym, swej słabości. To od razu stawia człowieka na przegranej pozycji). Nie chodzi o to, żeby pokazać się z lepszej niby strony. Ja też nie z tych, co za rączkę chodzą do kościoła, a w domu stosują przemoc domową. Nie z tych co mają piękny dom, udany niby związek (a śpią w osobnych pokojach). Nie z tych, co kupują wypas sukienkę, idą na bal na tzw. krzywy ryj, a sukienkę po balu oddają do sklepu z przytwierdzaną jeszcze raz metką. Bo metkownica, to jedyna ich inwestycja. Nie znoszę tzw. gównozjadów.

ŻARTUJĘ... ostatni listek akacji i uśmiech ma mojej twarzy

Bo poczucie humoru i żarty nawet te utrzymane w czarnej tonacji, trzymają mnie przy życiu. Wszystko polega na tym, żeby nie wstydzić się tego kim się jest, umieć żartować z siebie też. Nie być niewolnikiem konwenansów. Mieć odwagę być sobą, a nie zastanawiać się na łożu śmierci nad tym, kim się było (i tak w tym obliczu nie będzie na to czasu ;-) )

I tak pękła godzinka, a może dwie, trzy (?) Straciłam poczucie czasu. Nie przepatrywałam już książek dalej. Nie robiłam porządków. Kakao wystygło. W drzwiach usłyszałam zgrzyt klucza.

KOCHAM pisać dla Was :-)

LUBIĘ  Was :-)

SZANUJĘ  Wasze poglądy :-) 

NIE CHCĘ, aby działo się Wam źle :-) 

NIE DBAM o hejterów, ale im też nie życzę źle :-)

ŻARTOWAĆ mam zamiar jak najdłużej :-))))))))

*** Może moje teksty są czasem zbyt długie, ale czy to nie lepsze do zasypiania niż prochy nasenne ;-))







17:15:00

2022 ROK - Stara Kobieta ogłasza ''Rokiem dbałości o siebie" *

2022 ROK - Stara Kobieta ogłasza  ''Rokiem dbałości o siebie" *

PO ROKU "Dystansu do siebie", który niezmiennie trzeba mieć, po roku "Nadziei", która nie powinna zgasnąć, ten ROK nadchodzący, podobnie jak poprzednie lata, czyli subiektywnie, samodzielnie, bez cenzury, samowładczo... ogłaszam ROKIEM DBAŁOŚCI O SIEBIE.

Uwaga! to będzie długi tekst... jak kogoś zmorzy, to niech dzisiaj zacznie, a jutro skończy czytanie. Albo przeczyta początek, trochę środka i koniec. Ja tak robiłam w szkole z nudnymi lekturami ;-))) Najważniejsze, żeby moje przesłanie dotarło do Was :-))

DBAŁOŚĆ O SIEBIE 

To nie egoizm. To rozsądek, to podwaliny, fundament dobrej relacji z samym sobą. To bycie (swoją) bohaterką, a nie ofiarą różnych zdarzeń. A przede wszystkim, to możliwość pomagania innym będąc samemu w stanie zaopiekowania. Ktoś kto niezadbany jest fizycznie, psychicznie, emocjonalnie, egzystencjalnie nie jest w stanie nieść pomocy. Z pustego dzbana wody nie nalejesz. Słaby, niepewny człowiek jest dla drugiego udręczeniem, a nie wsparciem żadnym.


DBANIE O SIEBIE TO KONIECZNOŚĆ

Nie damy z siebie nic nikomu, jak sami nic mieć nie będziemy. Najważniejsze jest zdrowie, nasze wnętrze otwarte na zmiany, które słusznie będą nas prowadziły do zadbania o siebie. I wszystko co tu piszę być może brzmi jak slogan, truizm jakiś. To nic, jeśli ktoś to tak odbierze. Prawda jest jednak taka, jedna prawda, że jeśli tak bardzo kochamy żonę, partnera, męża, dzieci, rodziców i dziadków oraz inne bliskie nam osoby, to jeśli sami nie będziemy zdrowi i szczęśliwi, to wszyscy wokół też tacy nie będą. Szczęśliwa (Stara) Kobieta, to zadbana w każdym aspekcie: zdrowia, emocji, fizyczności i tak dalej. Dzięki temu wszyscy jej najbliżsi też są szczęśliwi, mogą się zająć sobą, a nie zadręczać jej problemami. Dodatkowo w swoich sprawach zawsze na nią liczyć mogą :-))

W tej to oto sytuacji tworzy się szczęśliwe, radosne grono.

Dlatego ja, Stara Kobieta dbam o siebie. Życie kocham ponad życie i chcę jak najdłużej trwać w jego zachwycie. A to jest tylko możliwe, będąc w doskonałej formie fizycznej, psychicznej i z tego powodu: w świetnym humorze.

Uświadomiłam sobie, że nie zadziałają na mnie żadne motywacyjne gadki, jeśli ja sama nie wezmę się w garść i sama nie zacznę coś dla siebie robić. Czekanie na cud i wyciągniętą w moim kierunku dłoń, to też tylko opóźnianie w czasie tego, co powinnam zrobić już i sama jestem za to odpowiedzialna.


OD CZEGO ZACZĄĆ?

1. Od psychiki naszej, bo wszystko się mieści się w naszej głowie. DOWARTOŚCIOWANIE SIEBIE.

To co robimy ma ogromny wpływ na nasze zdrowie, więc musimy mieć odwagę by walczyć o swoje. 

WSZYSTKO NA SWOIM PRZYKŁADZIE PRZEDSTAWIĘ

- Nie zmieniam się, jestem sobą. Nie marnotrawię kapitału, który sobie wypracowałam przez cały okres swojego życia. Co najwyżej staram się go udoskonalić. Doceniam siebie. Nie przeceniam dokonań innych, choć mam szacunek dla nich.

- Celebruję swoją inność, indywidualność i nie wstydzę się swojej ekstrawertyczności.

- Kocham siebie i to nastawienie do siebie odczuwam w odbiorze innych mojej osoby.

- Swoje irytacje nad zachowaniem innych nie przekładam na złość czy nienawiść. One ułatwiają mi zrozumienie siebie i wyciągnięcie wniosków co do dalszego postępowania.

- Jedyne czego nienawidzę, to hipokryzji, dlatego nawet gdy moje zachowanie nie spotyka się z akceptacją innych, to ja jestem choćby dla siebie, prawdziwa. Nie będę fałszywie się zachowywać, by zadowolić innych. Najwyżej ich skreślam z życia mojego. A, że życie nie znosi próżni zawsze znajdą się następni ;-)

- Mówię, to co czuję. Jeśli ktoś ma z tym problem, to jest to nie moja sprawa.

- Nie muszę nikomu z niczego się tłumaczyć i robię tylko te rzeczy, które dodają wartości mojemu życiu.

- Ufam swojej intuicji. Jeśli co budzi moją nieufność, nie wchodzę w to.

- Staram się trzymać z daleka od tragedii i dramatów... z wiekiem wszystko bardziej przeżywam i zauważyłam, że to pogarsza moje samopoczucie... a teraz gdy jestem młoda inaczej, dbać o nie muszę tym bardziej. Oczywiście toksyczni, negatywni ludzie trafiają u mnie do spamu.

- Umiem powiedzieć NIE, a nawet bardziej dobitnie ;-)

- Staram się rozwiązywać problemy z pozytywnym nastawieniem i powtarzam sobie często, że jestem szczęściarą... bo jestem... i rano budzę się i wdzięczna jestem za poranek... niezależnie czy świeci słońce czy pada deszcz.

- Zdaję sobie sprawę z faktu, że nigdy nie wiem z kim się ostatni raz widzę czy słyszę, komu patrzę w oczy ostatni, czy mówię, że kocham... nie rozstaję się nigdy w kłótni, gniewie. To bardzo ważne jest.

- Odpuszczam sprawy, gdy nie mam siły, możliwości kontroli czy są niezgodne z moim odczuwaniem. W ten sposób unikam presji w tyle głowy, że koniecznie... że coś zrobić muszę.

- Daję sobie czas na przemyślenia, podejmowanie ważkich decyzji. Ten czas pozwala na eliminację większości błędów. Tym samym jeden problem mniej.

- Wybaczam sobie. Gdy uczynię coś niedobrego, to poprzez poczucie winy, mobilizuję się do zadośćuczynienia tego niezgodnego choćby tylko w moim przekonaniu, zachowania i wtedy... przebaczam sobie. To prawidłowa regulacja emocji negatywnych, która pozwala na pozbycie się zaburzeń lękowych czy poddaniu smutnemu nastrojowi.

- Nagradzam siebie, nie żałuję na przyjemności. Tutaj paleta możliwości jest szeroka i barwna. A w związku z tym, że otaczam się tylko przyjaznymi osobami, to one również nie próżnują i każdego dnia wywołują uśmiech na mojej twarzy. A nic tak nie robi dobrze na pielęgnację twarzy jak uśmiechanie się i zębów pokazywanie :-))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

- Kocham, kocham wszystko co dobre i piękne. Kocham też brzydotę jeśli jest czuła i tkliwa.

To wszystko sprawia, że dbam o zdrowie, a co za tym idzie wygląd, fizyczną sprawność.


2. Zdrowie i sprawność fizyczna, za którą idzie rozwój intelektualny.

- Choroba nie wybiera. Prędzej czy później do nas się dobiera. Po kilku dekadach w miarę spokojnego życia w tym wymiarze zdrowotnym i na mnie przyszła kryska. Ale nie będę tym nikogo emanować... korzystam ze wszystkich możliwych sposobów, żeby ból nie był moim kompanem. Robię badania potrzebne, masaże, suche igłowanie, nerwów blokowanie, smarowanie, ćwiczenia i wszystko inne. Po to tylko by komfort życia był odpowiedni dla mnie. Bym nie żyła bez radości, jak roślina, tylko była jak burza silna, jak słońce gorące... z uśmiechem i dowcipem na ustach.

- Kremy, balsamy, olejki nie są mi obce. Wprost przeciwnie, codziennie są obecne w mojej dbałości i o wygląd trosce. Bo wygląd i strój wzmacniają siłę naszego przekazu. A dla mnie osobiście, nie ukrywam tego wcale, dodają pewności siebie. W ten sposób pielęgnuję swoją kobiecość, którą doceniam i kocham. Dodaję sobie w ten sposób energii, siły, motywacji do działania.

- Ale, żeby się pielęgnować, to trzeba żyć i stosować profilaktykę.  

                            - co dwa lata mammografia

                            - co pól roku cytologia

                            - kolonoskopia nie jest przyjemna ale potrzebna 

                             - dentysta co pół roku

                            - morfologia, w tym badanie tarczycy i wątroby

                            - EKG by sprawdzić, czy to serce dobrze bije 

                            - USG brzucha, gdy boli nie wiadomo czemu

                     - rezonans kręgosłupa czy głowy, gdy lekarz zaleci, bo kręgosłup z bólu do ziemi przytyka, a głowa na szyi nie chce się utrzymać. A jeśli nie zechce skierować Cię na te badania?

To o wszystko trzeba zawalczyć, gdy lekarz nawet Cię zbywa, bo Ty znasz swoje ciało i sama czujesz, że powinnaś je zbadać, bo coś ewidentnie w nim nie gra tak jak trzeba, albo fałszywie bodźce odbiera. Należy lekarza przekonać, że mimo iż zdrowo wyglądasz, to w środku Twoja machina nie działa jak trzeba i ty Tak zepsuta nie możesz działać. Wiem, że to trudne, ale na szali masz soje zdrowie i życie, na drugiej pokonanie nieczułości przedstawiciela Ochrony Zdrowia, która opiera się o koszyk NFZ-tu.

- Dobre i smaczne odżywianie plus witaminy: D3, Magnez, zestaw witamin B... ja jeszcze zażywam Koenzym Q 10 

- warzywa, owoce i dwa litry płynów dziennie (co najmniej 2 ;-))

- 10 tysięcy kroków dziennie... co w moim przypadku, ostatnimi czasu nie bardzo się udaje. Ale niewątpliwie ruch to zdrowie i to nie jest pusty slogan. Ruch poprawia nie tylko naszą wytrzymałość fizyczną, ale poprawia samopoczucie, nastrój. Że wspomnę jeszcze, utrzymanie odpowiedniej wagi ciała.


ZBALANSOWAĆ SWOJE  ŻYCIE

CZYLI: praca i owszem, ale praca, która jest pojmowana jako narzędzie, a nie cel naszego życia. Powinna być zrównoważona z odpoczynkiem, rozwojem intelektualnym, czyli korzystaniem z dóbr kultury jakimi jest kino, teatr, czytanie książek, sporty różnego rodzaju jeśli lubimy, pasje, które dodają nam smaku życia. Czas dla siebie samego, by popluskać się w wannie, pośpiewać pod prysznicem... zależy, kto co lubi. Troska o siebie jest bardzo istotna, bo lepiej zapobiegać niż leczyć, stąd relaks to podstawa po stresującej pracy. Chyba, że ta praca jest przyjemnością i pasją jednocześnie... ale z niczym nie należy przesadzać. Balans czyli równowaga w naszych działaniach.


STARA KOBIETA UWAŻA, ŻE:

Lepiej...

- wydawać pieniądze i mieć czas na utrzymanie swojego zdrowia niż wydawać pieniądze na jego odzyskanie i tracić czas na wizyty u lekarzy;

- żyć swoim życiem, nie marnować czasu na życie innych;

- nie czekać na dobry moment, tylko korzystać z tego, który aktualnie trwa.

Zaniedbywanie zdrowia i dobrych relacji z ludźmi wraca się czkawką, z którą trudno się walczy.

Uśmiechaj się, w każdej chwili uśmiechaj się, nawet gdy jest to uśmiech przez łzy. Dla zachowania zdrowia potrzebujemy emocjonalnej różnorodności, autentyczności życia. Umiejętność ich przeżywania wzmacnia naszą odporność. I emocje, pozytywne emocje, które sprawiają, że nasz organizm funkcjonuje prawidłowo i chce żyć.

    `

NIE CZEKAJMY AŻ

wybije godzina 12-sta i zmieni się cyfra roku. Zacznijmy nasz kalendarz "Dbałości o siebie" już dziś. Nie czekajmy ani chwili. Każdego dnia wpisujmy jedno choć działanie, a najlepiej dwa, które uczyniliśmy dla dobra siebie. I tak przez 365 dni... 365 dobrych działań dla pielęgnacji siebie. Później przejdzie to nam w nawyk. I następny rok, wspólnie ogłosimy  np. ''Rokiem  Zwycięstwa nad marazmem swoim"? Tak nad marazmem, bo często tylko dlatego nie dbamy o siebie, bo jesteśmy tak zmęczeni pracą, dotychczasowym życiem, codziennymi obowiązkami zaaferowani, że nam się po prostu nie chce. Zestresowani różnymi sprawami, stajemy się apatyczni i niezainteresowani dbaniem o siebie. Jak to ujęła moja schorowana znajoma Beata, że  "już jej nie zależy, bo i tak prędzej czy później to do piachu pójdzie". Na to ja jej krótko, sarkastycznie, że "przecież tak lubisz innym sprawiać przyjemność, to niech te robaki co będą w piachu, też mają z Ciebie jakąś radochę, jak już tam u nich zagościsz, więc dla nich zadbaj o siebie"  ;-))  - A teraz tylko stękasz i innych do siebie zniechęcasz - dodałam. - Zawalcz o siebie, albo już więcej do Ciebie nie przyjdę - zagroziłam. Następnego dnia poszła do fryzjera. Wiem, że ten wysiłek dużo ją kosztował. Spojrzała w lustro, nawet się podmalowała. Zadzwoniła do mnie, że zaprasza mnie na kawę, ale mam coś przynieść z sobą do niej, bo nie zdąży nic już kupić. Poszłam. Z przyjemnością odebrałam Beatkę w nowej fryzurce, z rozpromienionymi oczami, i chyba nowej sukience (?) Obiecała, że wyjdzie do ludzi i zacznie dbać o siebie... już następnego dnia jest umówiona u osteopaty, żeby zaradził coś na jej uporczywy ból ramion i karku. - To dobry kierunek Beatko - będzie dobrze :-)) 



W MOIM KALENDARZU

Wczoraj zapisałam: Wykonałam sobie masaż całego ciała szczotką soniczną, a potem wklepałam balsam z żurawiny. Po skończonym zażywaniu antybiotyku, rozpoczęłam probiotyczną akcję wyrównawczą na jelita, preparatem Lakcid Forte.

Dziś zapisuję: zrobiłam sobie domowe spa, wklepałam sobie maseczkę odżywczą na twarz, po uprzednim peelingu migdałowym, pod oczy i na powieki nałożyłam super krem L'Oreal, który już dawno sprawdził się u mnie.- Napisałam też tekst dla Was, który jednocześnie jest dla mnie, bo mi przypomniał, że też powinnam pamiętać uważniej o dbałości o siebie :-) 

Jutro mam zamiar wrócić do książki "Zły" Tyrmanda, przy herbatce białej i kawałku tiramisu, które sama wykonam :), bo robię je cudowne, co bez fałszywej skromności stwierdzam ;-) I jutro w kalendarzu napiszę o tym.

Jeśli w końcu pójdę do kina na film "Gucci", też to wpiszę do kalendarza, bo bardzo mi zależy by film ten obejrzeć. To będzie dobre dla mojej pielęgnacji siebie, jeśli chodzi o aspekt intelektualny. A że nie pójdę sama, to jeszcze dodatkowy atut dla dbałości o serdeczne emocje :-) 

ZAPISUJMY Co dla siebie zrobiliśmy i co nas dobrego spotkało. Taki rytuał miły :-)

Co nas dobrego w danym dniu spotkało, a w podsumowaniu, po całym roku, stwierdzimy tylko jedno: szczęściary jesteśmy i tyle :-)))) Zapisujmy, bo czasem nie zdajemy sobie sprawy jakie jesteśmy szczęśliwe i niepotrzebnie narzekamy. A narzekanie w żadnym punkcie nie pomaga w dbałości o siebie. Bądźmy jak Beatka przejrzyjmy na oczy, zadbajmy wreszcie o siebie :-)


WSZYSTKIM  moim Czytelniczkom i Czytelnikom, bo i Panowie czytają, tylko w komentarzach się nie objawiają;-) ale ja to wiem:-) Tak więc Wszystkim, nie będę wymieniać z imienia czy nicka, bo nie chcę kogoś pominąć... Wszystkim Z Okazji zbliżających się Świąt i Nowego 2022 Roku, życzę by pozwolili sobie na szczęśliwymi być. Nie ograniczali się w tym poczuciu szczęścia. Ostatni moment dajcie sobie na to, żeby wykrzyczeć, wypłakać wszystkie krzywdy, smutki i podnieść głowę z krzykiem innym: Będę dbać o siebie i wszystko zmieni się! :-)Szczęśliwa(y) jestem od dziś:-)))))

*Ten tekst dedykuję szczególnie przyjaciółce Sylwii i córce Alicji. Dbają o wszystkich, tylko o sobie zapominają.

17:33:00

Stara Kobieta i Stara Miłość (ważne przeżycie)

Stara Kobieta i  Stara Miłość (ważne przeżycie)

    Jemy kolację w pewnej małej, klimatycznej restauracyjce. Nie jestem głodna, więc zadawalam się paroma łyżkami zupy i kilkoma plasterkami ogórka, co wywołuje uśmiech na twarzy mężczyzny, zdaję sobie sprawę, że odczuwalna jest moja trema, trema przed tą rozmową. Wszystko co robię, jak się zachowuję, to po to by zyskać sympatię tej osoby. 
    Rozmowa jest lekka i zabawna momentami, i często schodzi na temat seksu. W tej sytuacji trochę spuszczam z tonu, bo On nie spuszcza ze mnie wzroku. Czuję, że mu się podobam i czuję, że on pragnie czegoś więcej niż patrzenia na mnie i słuchania dźwięcznego świergotu. Po tylu latach znajomości, oczekiwania nastąpił ten moment, kiedy On już nie chce być dręczony, tylko otrzymać to na co tak długo czekał. Uśmiecham się do Niego nieco zawstydzona, kiedy wkłada mi swą rękę między moje nogi. 
    Patrzy przy tym pytająco i wyzywająco jednocześnie. Pochyla mi się do ucha i szepcze wspominając nasze poprzednie spotkania: "Jesteś tak samo wspaniała, jak byłaś w latach 90-tych i mnie nie chciałaś". - To nieważne, ja nie muszę być zaspokojony, ale dla mnie liczy się Twoja przyjemność. - Patrzy na mnie przenikliwie.
Tymi słowami wraca do mnie świadomość, którą na chwilę straciłam po wypiciu chłodnego wina, ta świadomość, że w jakiś sposób On mną rozporządza i obezwładnia. Już bez skrupułów jego ręka głębiej jest w moich majtkach. Za chwilę ta ręka wraca i obejmuje czule moje ramię. Jest to ten rodzaj czułości, który wzrusza i otumania. 
On jest przystojny, inteligentny i osobliwie uroczy. Tacy mężczyźni, w tym wieku, wybierają młodsze dziewczyny. A tu ja? Co ja tu robię?
- Chciałbym się z Tobą kochać, tak jak to kiedyś robiliśmy... nie chciałaś mnie, bo miałaś rodzinę.
Teraz jest inny czas, teraz to może być nasz czas. Nie zastanawiaj się, bo mamy go mniej niż przeszło 20 lat temu.
    Dalej siedzimy przy stoliku, On wpatruje się we mnie bez przerwy, gładzi moją dłoń i nie pozwala unieść do ust filiżanki z kawą. Nagle przyciąga tak mocno moją rękę do siebie, że kawa z filiżanki wylewa się na obrus, a jego usta przyciskają moje wargi. Gdzieś z tyłu głowy odczuwam zakłopotanie, ale całą sobą lgnę do niego szczerze i mocno.
I znowu ten ciepły oddech do ucha i szept wibrujący: "Zostań ze mną, bądźmy ze sobą".
    Zastanawiam się czy to gra Jego, czy naprawdę po tylu latach chce być ze mną? Marzę o tym, żeby tak było. Nie protestuję gdy zaczyna klęczeć przede mną, kładzie mi swoją głowę na me kolana. I chociaż tylu ludzi to obserwuje, nie jestem speszona, tylko skupiona na tym wyjątkowym momencie.
Daję mu delikatnie znać, by wstał, bo ja zgadzam się, byśmy tak trwali jakby tej wieloletniej przerwy nie było. Całuję go w czoło i oczy, on trzyma mnie za dłonie i przytula do serca. Kątem oka widzę jak jakaś kobieta obrzuca mnie spojrzeniem, w którym konsternacja miesza się z litością, ale nie robi to na mnie żadnego wrażenia. W jednej chwili stałam się zimna i obojętna, na tych co mnie obserwują, Jakbym była znieczulona. Było mi wszystko jedno, bo byłam w gorących ramionach mężczyzny, którego erekcję czułam poprzez gruby materiał spodni. 
- Jesteś moim prezentem, już nie pozwolę Ci uciec. Będziesz ze mną. Po tych słowach wraca do mnie obraz: 1996 rok, Warszawa, dworzec, wsiadam do pociągu, On zbiega po ruchomych schodach... - Kocham Cię - krzyczy - Nie odjeżdżaj.
Odjechałam, bo tak wtedy trzeba było. Łzy i ogromne poczucie smutku, i ciężar tajemnicy, którą na lata musiałam zachować. 
    Dzisiaj leżę koło niego. Śpi. W świetle wpadających promyków słońca obserwuję jego twarz, rysy nosa, zamknięte powieki lekko drgające i usta wydające cichutki jak u dziecka odruch ssania. Blond-siwiejące pokręcone włosy na białej poduszce, wyglądają jak gruby złocisty haft. Chcę zapamiętać ten obraz? Nie! Chcę go widzieć codziennie.
Nie cierpię już katuszy zastanawiając się co zrobić, jaką podjąć decyzję. Nie mam na nie czasu.
Niski, aksamitny, urzekający głos z wyjątkową wymową "r'' - przerywa moje rozmyślania.
- Przytul się do mnie kochana, jest jeszcze tak wcześnie. Przyciąga mnie do siebie. Czuję jego palce na moich plecach i oddech we włosach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. W dole brzucha odczuwam skurcze. Czuję się bezpiecznie i jestem szczęśliwa.

PUENTA - dla prawdziwego uczucia nigdy nie jest za późno. Nie wiem czy jeszcze pożyję 5 lat, 10, a może krócej, więc nie ma już zastanawiania... trzeba chłonąć życie :-))




17:29:00

Wypały i niewypały z Femme Luxe

Wypały i niewypały z Femme Luxe
I znowu o tym Femme Luxe...
Pod ostatnim postem o rzeczach z Femme Luxe doszły mnie słuchy, że zdarzyło się, że naliczone zostało cło na wysłaną przesyłkę... i pojawił się ciężki orzech do zgryzienia, bo zgłosiła się do mnie znajoma, która stwierdziła, że chętnie by coś dla siebie z rzeczy od Femme Luxe wybrała - zaniepokojona jednak pozyskanymi informacji, uprzedziłam ją, że ryzyko cłowe istnieje... mimo to się zdecydowała i szczęśliwie bez cła się obyło. Udało się bez cła, choć nie wszystkie rzeczy wyglądają tak jak prezentowało się to na stronie internetowej. Mimo, że w Femme Luxe możemy znaleźć różne produkty, moje zamówienia czy to dla mnie, czy to dla córki czy dla znajomych w większości oscylują wokół dresów i tym podobnych zestawów / women's loungewear sets, w których potencjalna różnica rozmiarowa nie będzie tak mocno widoczna. A jak wiadomo - przy takich zamówieniach, trochę w ciemno, z rozmiarami bywa różnie. Dlatego też zawsze waham się i inne potencjalnie zainteresowane rzeczami z Femme Luxe osoby zachęcam raczej do wybierania produktów oversize niż obcisłych sukienek jak małe czarne / little black dresses, sukienki midi / midi dresses czy dżinsowe produkty/ ripped jeans for women, które się nie rozciągają. Tak też więc i tym razem wybór padł głównie na dresy.



Rudy zestaw - bluzeczka, spodnie i sweterek / Rust Sleeveless Tank Top, Oversized Midi Cardigan & Joggers Three Piece Knitted Loungewear Set - Lar - moja córka w tym roku stała się prawdziwą "jesieniarą" - odcienie żółtego, rudy, brązy, beże... pokochała swetry i wiedząc, że realizuję takie zamówienie, wypatrzyła sobie ten rudy zestaw - na zdjęciach zamieszczonych na stronie wyglądał fantastycznie. W rzeczywistości jednak okazał się kiepskiej jakości, bardzo cienki i zdecydowanie nie nadający się na zimne jesienne czy zimowe dni. To całościowy outfit, którego największym atutem jest kolor, który jest naprawdę piękny. Jednak do noszenia dopiero wiosną... i obawiamy się z córką, że może to być wyjście jednorazowe, bo wnosząc po materiale - przeżyje co najwyżej trzy prania ;) 



Zestaw bluza z kapturem i spodnie w kolorze khaki / Khaki Zip Up Hoodie Cuffed Joggers Loungewear Set - Sibyl - najlepszy jakościowo produkt z tego zamówienia, w składzie znajdziemy bawełnę i poliester, na szczęście w przeważającej ilości bawełnę (65%). Dres jest mięciutki i dobrze wykończony. Wygodna bluza z kapturem i kieszenią oraz spodnie dresowe zwężane ku dołowi, zakończone ściągaczem. To zestaw idealny na domowy dzień czy wyjście po zakupy, świetny na każdą porę roku. Znajoma bardzo go sobie chwali i pranie już też przetrwał. 



Czarny zestaw bluza oversize ze spodniami / Black High Neck Balloon Sleeve Frill Hem Jumper Flare Leg Loungewear Set - Sigrid - zacznijmy od tego, że spodnie, które przychodzą w zestawie to inne spodnie niż te zaprezentowane na stronie... co jest zdecydowanie minusem tego zestawu, ponieważ przysłane spodnie nie komponują się z tą bluzą tak dobrze jak te widoczne na stronie. No ale ok. Pomińmy to ;) W końcu... darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby....? Ano jednak zagląda się. Przysłane spodnie... mają tak wąską nogawkę, że nadają się chyba jedynie dla rozmiaru XS/S, a przecież zamówiony zestaw miał być w rozmiarze M/L. Bluza natomiast jest wygodna i ma bufiaste rękawy. Skład jednak mocno rozczarowuje, to prawie w pełni poliester. Znajoma jest rozczarowana, ale wiedziała przed zamówieniem, że z jakością może być różnie, więc pretensji nie ma. W końcu darowanemu koniowi...-;) Bluza wygląda efektownie, ale przez swą sztuczność ani dobrze nie grzeje ani nie daje pozytywnych odczuć podczas dłuższego noszenia. 


Beżowy zestaw sweter i spodnie / 
Stone Off The Shoulder Jumper & Drawstring High Waisted Joggers Knitted Loungewear Set - Christina - nie tylko mojej córce zamarzył się taki jesienny zestaw, na szczęście ten wybrany przez moją znajomą, w kolorze beżowym / kamienia, okazał się dużo lepszej jakości niż ten wybrany przez moją córkę. Dobrze wykonany, mięciutki, w składzie bawełna i oprócz tego, że ładny i dobrze wykończony, także ciepło dający - nadający się do noszenia również jesienią pod jakiś gustowny płaszczyk.  

Jak widzicie - było różnie, z jakością, z rozmiarami, ze zgodnością ze zdjęciami widocznymi na stronie... czyli jak zawsze. Można powiedzieć, że wynik 2:2 - dwa bardzo dobre wybory i dwa nie do końca udane. Nie ukrywam przed Wami, że wybór tych czterech zestawów możliwy był właśnie w zamian za powyższy post - znajoma z dwóch zestawów bardzo się ucieszyła, ten czarny okazał się lekkim niewypałem, Alicja - moja córka, natomiast rudy zestaw założy na wiosnę... i ma nadzieję, że przetrwa pranie. Ale chociażby dla radości znajomej z tych dwóch zestawów - warto było te parę słów naskrobać! :) 

16:46:00

Alfabety Starej Kobiety - prawie wszystko o modzie w ubiorze

Alfabety Starej Kobiety - prawie wszystko o modzie w ubiorze

MODA  

Moda to styl komunikacji. Moda tworzona jest przez określoną grupę, która ją inicjuje, a niekiedy narzuca innym... namawia do naśladownictwa. To bardzo krótkotrwałe zjawisko, które się szybko zmienia i czerpie wiele ze starych wzorców. Stąd jej powtarzalność po latach. Jeśli nie w dużych elementach, to w charakterystycznych detalach. Moda łączy się ze stylem, choć nie jest z nim tożsama. Bo styl jest związany z indywidualnym postrzeganiem siebie, przystosowanym do swoich własnych potrzeb psychicznych. Tak to ogólnie i dość lapidarnie można określić, czym jest moda. Nie będę tutaj rozpisywać się na temat epok i przypisywanych im określonych, charakterystycznych znamion.

CELE MODY

To: cel praktyczny, obyczajowy, ozdobny, seksualny, reprezentacyjny. I każdy z nas wie o co chodzi. Żeby ciepło było i wygodnie albo chłodno w dni gorące... żeby ukryć co jest nie do pokazywania i pokazać co nieco w celu wywołania zainteresowania... żeby pokazać pozycję, światopogląd nawet, poglądy i stanowisko.... ozdobić człowieka, choć niby nie strój go zdobi, a jednak w ubraniu charakter na wierzch wychodzi. 

DLA MNIE

Jak się ubieram jest ważne. Czuję się pewniej gdy wiem, że mam na sobie ubrania, w których sobie się podobam i wiem, że nimi też wyrażam siebie... bez słów... tak po prostu. Nie chodzi tu o próżność, tylko o słowa mojej Babci Marianny kochanej, która powtarzała zawsze "Jak Cię widzą, tak Cię piszą" i o "bieliźnie czystej i zawsze ładnej, wspominała... bo nigdy nie wiadomo, kiedy wypadek zdarzyć się może i wtedy będziesz nie do odratowania, bo gdy bielizna nie taka, to umrzesz, ale ze wstydu" :-)) Taka to była mądra i wesoła kobieta. Zgodnie z jej wytycznymi oraz mojej Mamy, jej córki... bardzo dbałam od zawsze, by w kwestii ubioru wszystko pasowało, co w rezultacie przełożyło się na inne aspekty życia. I się opłaciło. W życiu jestem indywidualistką i eksperymentatorką, co widoczne jest w sposobie mojego noszenia się ;-)

OTO MÓJ SUBIEKTYWNY ALFABET  MODOWY...  z  przymrużeniem oka, oczywiście.

A - Apaszka. Apaszki mniejsze i większe uwielbiam po prostu. Można ją wykorzystać na wiele sposobów i sprawić, że prosty ubiór stanie się ciekawszy i dostanie pazura. Na włosy zawiązana, na szyję omotana, przy torebce zaczepiona...

B - Buty. Buty to podstawa - mówiła moja mama. Ja urodziłam się w szpilkach. Przez to mój kręgosłup dzisiaj, też szpilkami nakłuwany być musi :-) Lubię też buty sportowe, balerinki do całkiem eleganckich kreacji. Ale przede wszystkim - we wszystkich kolorach noszę obuwie. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że tak wcześnie się urodziłam i nie było wtedy barwnego obuwia. Kiedy jeszcze byłam w liceum, to w sklepie obuwniczym, narożnik Hetmańskiej i Głogowskiej w Poznaniu, gdzie teraz "Złota Kaczka" taka restauracja jest, zakupiłam pomarańczowe butki na wysokim zgrabnym obcasie. Ależ to był hit, wszystkie dziewczyny mi zazdrościły, profesorki też :-)

C - Czapek nie noszę i nie lubię. Od wielkiego dzwonu na głowę założę, gdy wietrzysko jest ogromne. Albo na stoku góry, gdzie kapelusz nie przystoi, raczej odleci ;-)

D1 - Dres kojarzy mi się z moim tatą, który gdy wracał z pracy, w dres się przebierał zielony. Za co szczerze nienawidziła go moja mama. Teraz sama przyoblekam się w dresik elegancki po domu... dla wygody i gdy wiem, że nikt mnie nie nawiedzi. Jednak nieseksowny to ubiór jest. A dopóki żyję jeszcze w kobiecym wydaniu, to lepiej, że nim emanować będę, niż nie ;-))) Tego sobie odmawiać nie będę :-) 

D2 - Deseń danego ciucha, to też może być małe arcydzieło. Wzór na tkaninie daje inspirację do dodawania odpowiednich dodatków nie tylko jeśli chodzi o barwę, ale też strukturę samego materiału.  Świetna to zabawa z takim kombinowaniem.

E - Etola. Krótka pelerynka wykonana z futra lub z innego materiału. Na przykład do sukienki. Bardzo dobra rzecz by nie tylko ukryć grube, zwiotczałe ramiona, ale też by dodać szyku sukience. Na imprezki bardzo się nadaje. Czasem też używam. Teraz jednak rzadko, bo pandemia i imprezek ZEROOO.

F - Falbanki, falbaneczki bardzo cenię sobie, bo niezwykle kobiece są. Przy spodniach nawet, przy szaliku z innego materiału... szaleństwo cudowne.

G - Garnitur damski - spodnie plus żakiet i koszulowa bluzka lub top odsłaniający ładny dekolt, to jest to. Do tego szpilka, torebeczka tudzież kufereczek i można gwiazdorzyć na każdy temat :-)

H - Halka z operą Moniuszki mi się kojarzy, a to zupełnie inna, nie temat ubioru historia ;-) Moja mama i Babcia nosiły halki z koronkami. Ja tego nie czynię. Inna teraz moda.

I - Intymna garderoba, to stanik i majtki, które w tym samym preferuję kolorze. I zazwyczaj bluzka czy koszula też są w podobnym odcieniu podstawowego koloru. Tzn. liliowa bluzka i takiż mniej więcej stanik. Wiem, wiem... trochę przesadzam. Ale taka już jestem. Nic za to nie mogę :-)

- Japonki. Super sandałki na letnie wypady. Podeszwa tylko przytrzymywana dwoma paskami w kształcie litery "Y" przechodzącej między dużym palcem i tym obok drugim. Przepadam za nimi. Lubię w nich chodzić. Dzięki Mamie i Tacie dostałam w darze ładne stopy i czas jest dla nich łaskawy, więc pozwolić sobie mogę, na w nich latanie. Chociaż ponoć niezdrowe to jest dla kręgosłupa mojego.  Takie różne kupić teraz można... i ozdobne, i sportowe i gumowe i skórzane i z piórkami... ach, przecudnie.

K - Kapelusze w każdym kolorze i kształcie... duże i małe, sportowe, nonszalanckie... noszę często choć czasem trudność, zwłaszcza te z wielkimi  rondami sprawiają. W takich środkach masowej komunikacji jak tramwaj. Wygląda to może śmiesznie i zasłania innym tor patrzenia, ale cóż... do kapelusza nie sprzedają samochodu ;-)

L - Legginsy. Tylko dla super zgrabnej, młodej pupy. Nie na szeroki tyłek w różyczki, na nim rozkwitające szeroko, ponad miarę, kolorem różowym. A do tego kusy sweterek... Nie, nie, nie! Dramat. Ja legginsów nie noszę. 

Ł - Ładna bluzka zawsze się przyda. Czy to w kwiatuszkowy deseń, czy groszkowy, czy w krateczkę wiązana pod bródeczkę. Czy z dekolcikiem w łódeczkę albo z guzikiem ozdobnym, koralikiem przypiętym. Różne, najróżniejsze... eleganckie z jedwabiu czy innego materiału i sportowe, takie bardziej koszulowe obyć. Każda z nas je w szafie ma. Bez nich nie da się obyć.

M - Mundurek. Źle mi się kojarzy. Bo nienawidzę unifikacji w ubiorze. 

N - Nerka. Taka mała torebka w kształcie nerki przypinana w pasie. Bardzo wygodna na wyprawy jakieś. Osobiście nie używam. Ale to wygodny, bezpieczny sposób na chowanie najważniejszych rzeczy przy wybieraniu się w podróż na przykład - nie zajmuje nam rąk.

O - Okulary. Okrągłe, prostokątne. kwadratowe, wąskie, szerokie... zielone, czerwone, w złotej czy srebrnej lub czarnej ramce. Podkreślają, co mają podkreślić, dodają uroku, czasem zakrywają, ukrywają niewyspane oczy... przy czym dodają wyrazu całej twarzy i stanowią ładny akcent twarzy.

P1 - Paski do spodni, sukienek czy spódniczek, to taki element, który pięknie podkreśla talię, gdy się ją ma i uwydatnia brzuch też gdy się go ma :-) 10 kilogramów wcześniej używałam ich by korespondowały z resztą ubioru pięknie. Teraz się nie wychylam z nimi, poczekam aż talia do mnie wróci, w takim stanie, że podkreślić będę ją mogła :-)

P2 - Płaszcze jesienne, zimowe, prochowce tzw. czyli wiosenne. Okrycia nieodzowne, które lubię w wersjach przeróżnych i wszystkich kolorach tęczy. Pod te płaszcze wkładam bluzki i spodnie w korespondującym z nimi kolorze. Aby tonacja się zgadzała, albo przynajmniej dwa elementy były tożsame. Pozorne niedopasowanie zawsze powinno mieć swoje uzasadnienie. Kolor kwiatuszka w szalu dobrany z kolorem bluzeczki  lub ramoneski, a ta z kolei, z kapeluszem podobnym kolorem, odcieniem się wita :-)

R - Rękawiczki toleruję jako uzupełniający dodatek, który ociepla też dłonie, oczywiście w odpowiednim do reszty ubrania kolorze. Sprawiają mi jednak kłopot, bo pilnować ich muszę. Nie ukrywam, że zdarza mi się zgubić jedną czy drugą. Ale kiedyś taki patent sobie opracowałam, że gdy jestem na przykład na brązowo- żółto wystylizowana, to jedna rękawiczka żółta być może, druga brązowa i w ten sposób jest ciekawie i śmieszne i nie wkurza zgubienie rękawiczki żadnej.

S1 - Sukienki różnokolorowe oczywiście, chociaż ostatnio gdy w pasie jestem mniej więcej taka jak w dole i górze, to unikam ich... niestety. Ale jak tylko wgięcie, wycięcie mi powróci od tej zielonej herbaty i młodego jęczmienia zielonego, to znowu będę je nosić.

Tymczasem to S2 - SZALE zawijam wokół szyi, bioder, na ramiona zarzucam, bo dodają smaczku i sprawiają, że sylwetka staje się lekka i pełna animuszu. Są doskonałym uzupełnieniem zwłaszcza bardzo stonowanego ubioru.

S3 - Spodnie lubię wszelkiego rodzaju i przyległe i szerokie, najbardziej te z wysokim stanem i oczywiście kolorowe. Aktualnie żółte mi się marzą, albo zielone w kolorze wiosennej trawy... czerwone też by się przydały. Muszę zwizualizować sobie te marzenia, tylko obym nie zapomniała o rozmiarze ;-) Teraz to spokojnie mogę nosić sobie, bo mój mąż to nie znosił spodni u mnie, bo nie nie mógł mnie łapą sięgnąć .. tam, wiecie gdzie ;-) i dodawał do tego gadkę, że "prawdziwa kobieta to tylko spódnicę wdziewa i pończochy, a nie żadne tam rajstopy". Taki to staromodny był ;-)

T - Torby, torebeczki... ogromne, wielkie, na krótkich i długich paskach, z ciekawymi rączkami, pasujące kolorystycznie z bucikami. Mam ich pełne kartony... fasony eleganckie, wyjściowe, sportowe. Torebka moja nie zawiera w sobie niczego poza najpotrzebniejszymi rzeczami - portfel z dokumentami i jakimś tam groszem, mała kosmetyczka, pióro, notesik, telefon, chusteczki i klucze oczywiście. Teraz doszła maseczka, na wszelki wypadek, gdyby ta z twarzy dostała skrzydeł :-) Torebka to dodatek, który może podkreślić nasz cały ubiór.

U - Uuuu...............co na U? Czapka uszanka.... tu nie ma o czym pisać, bo teraz raczej ich się nie nosi. Kiedyś miałam taką wiązaną u góry z... króliczego futra. O zgrozo! Ale to jeszcze ubiegły był wiek.

W - Woalka. Kiedy byłam młoda inaczej, jakieś dwadzieścia kilo wstecz, wtedy na imprezy różne lubiłam włożyć toczek malutki z malutką też woaleczką. Przy ul. Wielkiej w Poznaniu taki salonik był i tam zamawiałam sobie odpowiednim kształcie i kolorze. Szalona byłam :-)

Z - Zegarek, to też element całej kreacji i również staram się dopasować do całości. Czasem to biżuteryjny, czasem zwykły z paseczkiem dobranym kolorystycznie, albo koralikami czy wstążeczkami. Miły gadżet, który ma tę wadę, że czas liczy... a tego nie lubię:-)

Ż - Żakiety dopasowane bardzo, z baskinkami lub szerokie, typu męskiego... krótsze lub dłuższe - lubię. Do sukienki, do spodni, do spódnicy. Czasem z dodatkowym paskiem przewiązywanym w formie kokardy lub na rzepy zapinane. Żakiet na bluzkę, na golf, na T- shirt jest dobry.

I to koniec Alfabetu, z którego mam nadzieję, że wynika, iż moda dla Starej Kobiety, to deklaracja wolności i zbroja jej w ogarnianiu rzeczywistości, to ucieczka od szarości, to odrzucenie sztywnych norm, bawienie się, przyjemność wielka. To część  życia - po prostu :-)))

PUENTA 

Nieważne, nieistotne jest zupełnie co tam widać na modowych wybiegach... ważne jest abyśmy tak się ubierały, żeby sobie się podobać i dobrze czuć się w tym co na sobie mamy. A do tego najważniejszy jest uśmiech, klasa i bajeczny urok. Ten, który tkwi w Twojej głowie. Tak więc uważaj, żebyś jej nie straciła KOBIETO. Jeszcze jedno: w ubiorze, obojętnie jakim - najważniejszy jest środek - KOBIETA. To ona nadaje jej ton, nie inaczej :-)) Dwie różne kobiety w tym samy stroju będą wyglądały zupełnie odmiennie, bo każda z nas ma w sobie właśnie to coś, tak niepowtarzalnego, że: PRAWDZIWEJ KOBIECIE żadna moda nie zaszkodzi :-)









18:12:00

"Trudne Słowa" w tłumaczeniu Starej Kobiety - PROKRASTYNACJA

 "Trudne Słowa" w tłumaczeniu Starej Kobiety - PROKRASTYNACJA

PROKRASTYNACJA 

To trudne słowo, określenie potocznie utożsamiane z lenistwem. Ale to zupełnie, zupełnie coś innego. Prokrastynacja to odkładanie swoich spraw, zamierzeń, pracy, obowiązków. Odkładanie na inny czas, przekładanie na inny termin. Zwalnianie, odraczanie. Zaraz mi tu przychodzą na myśl słowa Scarlett O'Hary z "Przeminęło z wiatrem" - "pomyślę o tym jutro". Ale to też nie to. Prokrastynacja, to znacznie głębszy i złożony problem. Powiedziałabym, że to intensywna praca, tyle, że wykonywana na ostatnią chwilę. Tak w skrócie ogarniając temat. W przeciwieństwie do LENISTWA, które wynika z niechęci bądź przewlekłego nicnierobienia, bez wyrzutów jakichkolwiek z powodu opóźnienia, kompletnego pracy zawalenia.

POWODY PRZYPADŁOŚCI

jaką niewątpliwie jest prokrastynacja.

1. Wysoki, trudny stopień zobowiązania, do którego realizacji się zobowiązaliśmy. I Ci, którzy są perfekcjonistami (odczuwając jednocześnie, że nie są dość kompetentni), obawiając się porażki, wstydu, braku sukcesu... odwlekają wykonanie zadania, bo tak lękają się, że zostanie obniżona ich wartość w oczach innych, przez w ich mniemaniu nie taką jak się spodziewano realizację, że po prostu uciekają przed tym projektem.

Żeby nie ponieść porażki - nie robią nic. Zapominając, że człowiek nie da rady niczego osiągnąć bez podejmowania prób. Tylko metoda prób i błędów może doprowadzić nas do sukcesu. A jeśli nawet się go nie osiągnie, to wobec siebie mamy czyste sumienie, że próbowaliśmy, a nie siedzieliśmy w kącie i oczekiwaliśmy na cud. 

2. Może też tak być, że ogarnia nas strach przed sukcesem, który możemy osiągnąć. Według nas, w rezultacie on się obróci przeciwko nam i będzie się od nas wymagać jeszcze więcej. A my przecież boimy się, że nie nadążymy i pracy mieć więcej będziemy. Ten lęk przed przyszłym sprostaniem z jakimiś obowiązkami nie pozwala nam na jakąkolwiek inicjatywę w naszej pracy.

3, Przewidywanie, że wytyczony cel nie da natychmiastowych, pozytywnych efektów również może nas zniechęcać do realizacji jakiejś pracy i odkładanie jej. Skupiamy wówczas uwagę na czymś innym.

KUNKTATORSTWO

to też przewlekanie zobowiązań lecz umyślne, w celu zaszkodzenia komuś lub wywarciu presji. W prokrastynacji do czynienia mamy bądź ze zmęczeniem decyzyjnym, bądź z kłopotami emocjonalnymi, trudnościami egzystencjalnymi, depresją. Ciągle jesteśmy w tzw. niedoczasie i zamiast wziąć się do pracy, to robimy tysiące innych rzeczy, by nie wykonać tego co założyliśmy lub powinniśmy. Nie jesteśmy leniami, co to w wierszu Brzechwy był taki jeden... na tapczanie siedział cały dzień i nic nie robił... muchy łapał... dłubał w nosie i odnosi się wrażenie, że nic go nie zmusi do pracy, bo on dokładnie wszystko ma w tym swoim nosie. Lenistwo to jest "ciężka praca" ;-)) męczy nicnierobienie bardziej niż wysiłek jakiś. Każdy intelektualnie średnio rozgarnięty człowiek to wie, że lenistwo mimo, że stanowi atrakcyjną propozycję na spędzenie czasu, to w miarę gdy za bardzo się z nią zwiążemy, to wygasa nasza dusza i tak rozpoczyna się proces umierania.. Bo człowiek jest tak skonstruowany, że musi działać i działanie go nakręca i przynosi radość, i dalszą chęć do życia. Przynajmniej ja tak mam.

DLACZEGO PROKRASTYNACJĘ TU PORUSZAM?

Dlatego, że zauważyłam, że wbrew temu co napisałam powyżej... zdarza mi się, że przejawiam tendencję do opóźniania w czasie swych zamierzeń. Szukam wytłumaczeń sama dla siebie i najczęściej jest to takie wytłumaczenie: nap...a mnie tak, boli haniebnie, że lepiej poddam się słodkiemu nic nierobieniu, odpoczynkowi i jutro będzie nowy dzień i będzie może lepiej, wtedy zabiorę się za to. Tyle, że następny dzień wcale nie jest łatwiejszy, tym samym lepszy i znowu to samo - oczekiwanie i brak entuzjazmu by zacząć w ogóle.... To ociąganie się, odraczanie terminów powoduje, że jako świadoma i odpowiedzialna kobieta, za jaką uważam się - wprowadzam się w stan niepokoju, niezadowolenia, a stąd kolejny ból - ból głowy i tak nakręca się koło marazmu, z którego bliska droga do załamania nerwowego.

NA OSTATNIĄ CHWILĘ

Już grecki poeta Hezjod pisał "żeby nie odkładać na jutro tego, co masz zrobić dziś".

Tak naprawdę, przekonałam się, że nigdy nie ma dobrego momentu, zawsze może być gorzej. Tak więc wyczekiwanie go nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Ignorowanie podjęcia trudnych czynności i w tym momencie zajmowanie się przyjemnościami, oddala tylko moment, przez który i tak przyjdzie nam przejść. Tylko dodatkowo z serduchem na ramieniu, sparaliżowani strachem, że nie zdążymy, nie damy rady. Błędne koło tworzymy i w poczucie winy niejednokrotnie się wpędzamy. Człowiek, który odkłada sprawy na później, najbardziej lubi słowo JUTRO. A przecież "jutro" problem nie będzie mniejszy. Może być jeszcze większy.

DLATEGO

Ja sama postanowiłam sobie, żeby ułatwić sobie życie i nie poddać się prokrastynacji, ustalić sobie plan :-) I tak:

1. Stawiam sobie małe cele. Biorąc pod uwagę, by każdego dnia zrobić też coś wyłącznie dla siebie :-)

2. Rozłożone w czasie. Tak by nie gnać z wywieszonym jęzorem i tracić przyjemność z wykonywanej pracy.

3. Konkretne. Żadne tam lelum polelum, tylko to i to określone dokładnie. 

4. Nie mnożę priorytetów. Mam jeden: zdrowie. Bo dzięki niemu, wszystkie inne ważne w życiu sprawy też mogą potoczyć się szczęśliwie, nie tylko dla mnie, ale też dla kilku innych osób.

5. Organizuję tak czas, by w jednym dniu zrealizować 3 ważne rzeczy. Kolejność ustalam poprzedniego dnia. Kolokwialnie mówiąc "Nie biorę sobie zbyt wiele na głowę".

6. Nie skupiam się na efektach, tylko na rozpoczęciu pracy. Niestety jestem perfekcjonistką i to zabiera mi mnóstwo czasu. Jest tak, że mówię: po co to robić, skoro nie będzie idealnie jak chcę? I to błąd w myśleniu. Zawsze wszystko dopieścić można. Tylko trzeba zacząć, żeby mieć co dopieszczać. 

7. Przestałam myśleć o zadaniach. W popłochu o nich intensywnie rozmyślać i rozkminiać na części w mojej i tak skołowanej głowie. Wpisuję na listę (i zapominam). W ustalonym terminie realizuję. Myślenie niczego nie przyśpiesza, a tylko zabiera przyjemność z życia.

8. Nawet jeśli czegoś, z powodu tzw. obiektywnych okoliczności nie uda mi się wykonać, to nie zakładam korony cierniowej i nie katuję się myśleniem cierpiętniczym. Wrzucam na luz, odpuszczam... zjadam coś dobrego, zatapiam się w dobrej książce czy w filmie, który mnie interesuje. Następnego dnia mam lepsze nastawienie i zaczynam od początku.

9. Odpuszczam też wtedy, kiedy nie mam na coś wpływu, ale gdy jest choćby iskierka nadziei to ją wykorzystuję.

10. Nagradzam się, za drobne nawet sukcesy. Jak? To różnie bywa ;-) Ale w związku z tym, że lubię siebie, to potrafię się rozpieścić :-) 

POPRAWA SAMOPOCZUCIA

przy prokrastynacji jest niewątpliwa, lecz tylko na krótki moment możliwa. Radość i ulga, że trudną chwilę można odłożyć w czasie, a teraz korzystać z przyjemności, to tylko złudzenie. Prokrastynacja, która spowoduje opóźnienie w realizacji zamierzonego celu, spowoduje tylko to o czym pisałam wcześnie, ale powtórzę raz jeszcze  - niepotrzebne nasze nerwowe osłabienie. Doświadczyłam tego na własnej skórze. W tak drastyczny sposób, że przez odkładanie i to ciągłe, nie wróciłam już do tematu i kto inny - odważniejszy, pracowitszy... zajął moje miejsce. Żałowałam okrutnie i przeprowadziłam z sobą rozmowę dyscyplinującą, żeby błędu nie powtórzyć. 

ASPEKTY PROKRASTYNACJI

Jest wiele i wielu tu nie poruszyłam, np. cech osobowości, które decydują o tym jak się zachowujemy.

Jedno jest pewne od najdawniejszych czasów, już od Cycerona i Tukidydesa wiadomo, że tylko nieodkładanie pracy może zwiększyć zbiór naszych dokonań i spokojne, w miarę udane życie.

PUENTA jest zaskakująca! Dużo poważniejszym problemem niż prokrastynacja jest PREkrastynacja (też trudne słowo:-)) PRZECIWIEŃSWO  prokrastynacji - to skłonność do zbyt szybkiego wykonywania wszystkiego ;-)))

I tak źle i tak niedobrze. Jak to w życiu, trzeba wszystko dokładnie wyważyć i słuchać siebie, swojej intuicji. To chyba najlepsza droga :-)






Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger