19:00:00

ŚWIĘTO ZMARŁYCH 2022

ŚWIĘTO ZMARŁYCH 2022

KOLEJNY 1 LISTOPADA

Dla mnie już 65-ty. Chociaż taki świadomy, to od wtedy gdy ja - z grzywką blond przysłaniającej moje pryszczate czółko, stojąc na paluszkach lustrowałam swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Tyle, że  w nim widziałam tylko grzywkę, a nie buzię całą, więc krzesełko przystawiałam, na nim stawałam... całą siebie oglądałam. Oczywiście było to przez rodziców zabronione, ale co tam... ;-) Tak więc miałam wtedy 6 lat chyba... wszystko było wspaniałe i proste.

I TAKIE WSPOMNIENIA MAM... Tuż przed tym świątecznym dniem...

Tato sam znicze robił w jakiś dziwny sposób, że drut wyginał i świeczki nimi białe oplatał, żeby je umieścić na grobach dziadka i babci i innych bliskich. Jeszcze kręgi z drutu, wielkie jak talerze formował, a mama mchem, szyszkami znalezionymi w lesie oplatała. Ja też udział w tym swój miałam i zielone listki też w te wiana wciskałam. Babcia Marynia kwiatki różne w te wieńce upinała. Byłam wniebowzięta i zachwycona tymi naszymi wyczynami. A jeszcze moja ukochana ciocia Marta, moja chrzestna, siostra babci, dużo od niej młodsza... z Obornik Wlkp. przyjeżdżała i donice wielkie z żywymi kwiatami w torbach wielkich przywoziła i u nas nocowała. A to cudowne było przeżycie, bo ona tak pięknie, zabawnie o świecie opowiadała. Bez przerwy dowcipkowała i śmiała perliście. Była dokładnie 42 lata ode mnie starsza, tak jak ja jestem też starsza od mojej Ali, o 42 lata ... nomen omen :-)

DZIEŃ 1 LISTOPADA

Na cmentarzu wolno było mi zapalać świeczki, dmuchać płomienie i na nowo zapalać, i wszystko tak pięknie migotało... tyle ludzi, a przy grobach i ciocie, wujkowie, kuzynki dawno niewidziane... piękne  popołudnie późne zapowiadało się w domu. Wiedziałam, bo co roku tak było... cała rodzina zbierała się u nas, a tam ciasta przez mamę i babcię przygotowane czekały. Lubiłam ten dzień :-) Nie zdawałam sobie sprawy ile kryje refleksji, ile wspomnień budzi w dorosłych ludziach.... Dla mnie to był radosny dzień. Uwielbiałam chodzić na cmentarz i grabkami zagrabiać liście ;-)

Z CZASEM

To się zmieniało. Bardzo zmieniało. Zmieniali się ludzie przy grobach, groby też zaczęły inaczej wyglądać, pomniki zostały zmienione... Najgorsze, że tych grobów zaczęło przybywać... 

A na czole pryszczy ubywać (to akurat dobre ;-))... przestałam już stawać na krześle, by całą swą facjatę obejrzeć.

NIE MA 

... taty, mamy, babci, ani jej dużo młodszej, wesołej siostry. Ciocie i wujkowie... też ich nie ma. Nawet kuzynki i kuzynowie we mgle wspomnień już są. 

MOJEGO MĘŻA

też nie ma przy mnie, tu w fotelu, ani na krześle, zmarł ponad 20 lat temu.

NIENAWIDZĘ CMENTARZY

Już nie cieszę się na ten dzień szczególny. Tam uświadamiam sobie, że nie ma mojej mamy, babci, męża, rodziców jego, cioć i wujków i wszystkiego tego, co budowało życie moje.

NIE MA DNIA, żebym w anegdocie, wspomnieniach różnego rodzaju, nie wspominała ICH. Przychodzą czasem we śnie i udzielają mi rad, coś podpowiadają. W ciągu dnia, codzienności... myślę, że Tato jest na rybach, Mama zaraz wejdzie i powie, że znowu porozrzucałam książki, a tu zaraz obiad będzie. Na to Babcia: daj jej spokój, na obiad jeszcze nie pora, weź tu zjedz ciasteczko, bo chyba ci cukier spadł ;-)

A  Zbyszek? Przez 26 lat małżeństwa dużo się uzbierało chwil do wspominania, ale dzisiaj niech one niech przy mnie zostaną, bez o nich Wam opowiadania.

ONI dla mnie wciąż żyją... Nie chcę myśleć, że ICH nie ma tutaj przy mnie, że są na cmentarzu. Ten Dzień, to Święto mi przypomina, że ICH nie ma faktycznie, a ja żyję w swojej bańce, w której śmierci nie ma.

TAKA JESTEM I TEGO NIE CHCĘ ZMIENIAĆ. Chyba, zresztą, już się nie da.









14:22:00

W Życiu ważne są tylko chwile... z cyklu alfabety Starej Kobiety

W Życiu ważne są tylko chwile... z cyklu alfabety Starej Kobiety

PLANOWANIE

najpierw jest wielkie! Obmyślanie i zapewnianie się, że na pewno wszystko się uda i osiągnie się zamierzony cel. A tam w górze czy w dole być może ;-) ktoś ze śmiechu zwija się w kłębie i nabija ze mnie, bo on ma zupełnie i to wobec mnie, swój - daleko inny plan. 

I oto coś dzieje się innego, niezamierzonego, kiedy nawet przedmioty martwe jakby ożywają, tylko po to, żeby na przekór nam zrobić i tego do czego są przeznaczone, nie robić. Wszystko to razem powoduje, że musimy zajmować się nie tym, co sobie obmyśliliśmy, zaplanowaliśmy. Tak też u mnie się zdarzyło :-))

Ale jeśli w porę przychodzi refleksja, że plany planami, ale ważna jest chwila, właśnie ta, ta teraz tu obecna, to zmienia się nasze postrzeganie i frustracja z powodu niezrealizowanego planu... mija. Pozwala cieszyć się tym, co jest ;-) 

W ŻYCIU WAŻNE SĄ CHWILE

I to one dają radość i określają nasze szczęście. Szybkie tego zrozumienie dało mi rozgrzeszenie z tego, że trochę się na sobie zawiodłam, bo odpuściłam parę spraw. Nawet w pisaniu bloga znowu przerwę zrobiłam. Zaraz sobie wytłumaczyłam, że "w życiu najważniejsze jest życie i te chwile radosne w nim, które sprawiają, że chce nam się dalej żyć" Ja to umiem sobie odpuścić i wybaczyć... he he he.

A NA TO ŻYCIE SKŁADA SIĘ przede wszystkim: bycie z bliskimi swoimi i napawanie światem, który obecnie trudny jest, niebezpieczny wręcz, ale to nasz świat, mój też... innego nie znamy przecież... chyba, że z historii i przekazów od rodziców i dziadków.

WAŻNE JEST TO CO DOTYKAMY, CZUJEMY, WĄCHAMY, SMAKUJEMY, WIDZIMY... w realu, nie w filmie, nie w opowieściach odklejonych od rzeczywistości.

NASZE EMOCJE, które nie zawsze są dobre ani złe, ale to jak sobie z nimi radzimy pozwala nam dobrze przeżywać nasz świat. Postanowiłam znowu nieco ulepszyć swój stosunek do spraw i kolejny raz lepiej, nowy kolejny otworzyć początek... ha ha ha.

TEN AFABET TO ZBIÓR MOICH EMOCJI, ODCZUĆ I TEGO CO NAJWAŻNIEJSZE, BY DOCENIĆ  KAŻDĄ CHWILĘ :-)) Też to, co mnie ukształtowało i sprawiło kim byłam, kim jestem. Ten Alfabet zupełnie jest roztrzepany, ale w sumie tworzy jednolitą, spójną całość... człowieka, kobiety - mnie. Małe i wielkie sprawy, ważne i nieważne momenty... w realu są najważniejsze :-)

A - AWANTURY, KRZYKI są poniżej mojej godności. Nie dopuszczam do takich sytuacji. Mali ci ludzie, których jedynym argumentem na ich rację jest krzyk, wyzwiska, obelżywe słowa i gesty. Na szczęście niewiele miałam takich w życiu chwil. Dzięki mojej stanowczej postawie, nie powtórzyły się już jak do tej pory, nigdy.

B - BLASK SŁOŃCA budzący mnie rano i bez względu na chwilę cieszący mnie ogromnie, gdy rano odsuwam story... nawet wtedy, gdy łupie mnie mój przyjaciel ;-) (wtajemniczeni wiedzą o czym mówię ;-)) Jestem wdzięczna za niego :-) Oczywiście za blask, nie "przyjaciela" :-))

C - CIASTO DROŻDŻOWE takie ze śliwkami węgierkami, które piecze najlepsze na świecie, moja córka, a któremu oprzeć się nie mogę i niespecjalnie chcę :-) Gdy rozpływa mi się w ustach, gdy przypieczona skórka lekko drażni moje dziąsła, a śliwka w słodyczy się rozpływa, to ja czuję się szczęśliwa :-))

D - DOROTKA - najmłodsza wnuczka. Taki mój klon, o którym zięć mówi, że "przy drugim dziecku bardziej zastanowią się nad wybraniem imienia" :-))). Ona mi uzmysławia jak szybko biegnie czas... u niej... oczywiście ;-)... ja ciągle ta sama (ha ha ha) do siebie zdystansowana ;-)


E - EGZAMINY - Codziennie jakiś zdaję... jak każdy zresztą...nawet nieuczęszczanie do szkoły nie zwalnia nas od podejmowania decyzji, przeskakiwania przeszkód, które stawia życie. Tyle, że teraz postanowiłam sobie, że nie muszę już być najlepsza w klasie, czy szkole i wzorem wszelkich cnót też nie muszę ... wystarczy mi trója byleby dalej iść, byleby kolejny kawałek przejść :-) O ile spokojniejszą mam głowę :-)))

F - FLIRT - taka żartobliwa, konwersacja z kimś miłym dla oka i ucha... do dzisiaj mnie nie opuszcza chęć flirtowania, choć to już wkroczyło na inny nieco, niż lata wcześniej, poziom ;-)

G - GERIATRA - ten mnie jeszcze nie widział ;-) Sądzę, że prędzej zobaczy mnie patomorfolog... ten przynajmniej nie jest taki stygmatyzujący ;-) 

H - HIPOKRYTÓW nienawidzę, tych co to  jak to babcia moja prawiła "Modlą się pod figurą, a diabła mają za skórą". Każda okazja jest dla mnie dobra by ich tępić i dosadnie po imieniu dobro nazywać dobrem, zło złem. Mój język wtedy się nie może powstrzymać, co mi przyjaciół nie zjednuje, ale mam to w pompie... żadnego udawania, dość tego jest na świecie.

I - INDOKTRYNACJA - brzydzę się nią straszliwie... w każdym wydaniu i oglądzie jest zła. Jestem myślącym człowiekiem i z domu wyniosłam prawo do swobodnej myśli, nie oceniania i nie napastowania swoimi poglądami innych. Szczególnie ohydna jest indoktrynacja dzieci. Wpajanie zasad tak, propaganda polityczna, religijna - nie!

J - JEDZENIE, to dla mnie nie tylko odżywianie by przeżyć, ale przyjemność wielka, z której można czerpać ogromnie, bo i doznania estetyczne, zapachowe, możliwości poznawcze obok tych smakowych, które mogą spowodować dreszcze przyjemne dla psychiki i ciała :-))A najlepiej w dobrym towarzystwie i pełnym relaksie :-) To są ważniejsze z chwil w życiu... mogą codziennie być takie :-)



K - KWIATY... nie znoszę widoku ciętych kwiatów, budzą mój smutek, gdy w wazonie pochylają swe barwne lica, umierają, a potem kończą na śmietnisku. Za to kwiaty wolno rosnące na połaciach szerokich budzą we mnie czułe uczucia i podziw.

L - LĘKI, które teraz mam są zupełnie odmienne od tych sprzed dwudziestu lat. Już nie myślę też o tym co pomyślą o mnie inni, raczej zastanawiam się czy ja chcę być razem, pośród nich;-) Nie jestem owcą, nie dam się zagonić do stada równo beczącego, jestem lwicą, która potrafi zaryczeć i się przeciwstawić. Nawet jeśli kogoś młodego, czy starego inaczej;-) to rozbawi i rozśmieszy... to na zdrowie:-)

Ł - ŁZY - czasem ze szczęścia, czasem z rozpaczy, rozżalenia... były i są w moim życiu. Łzy nie są oznaką słabości, według mnie są oznaką człowieczeństwa i to w każdym rozdaniu, tym radosnym ze wzruszenia i tym z żałości okrutnej. One jak uśmiech rysują twarz :-)

M - MYŚLENIE. Dużo myślę o wielu, wielu sprawach i nie jestem najmądrzejsza na świecie. Najmądrzejszy to jest ten pan z telewizora, który tak o sobie powiedział... cha, cha, cha... Byłam w szoku jak to usłyszałam, a myślałam, że nic mnie już nie zdziwi ;-) Zauważyłam, że jestem w pewnym sensie wytworem własnych myśli. Stąd czasem jak młódka, a czasem jak starowinka (nie mylić ze Starą Kobietą ;-)) i jeszcze o MIŁOŚCI słowa takie, że... wiem iż to nie jest dar, więc staram się ją pielęgnować, więc dzięki temu mam, to co mam :-))

N - NIEDOSKONAŁOŚCI - Jestem zbiorem takich. Piętrzą się one we mnie bezwzględnie... ależ czy to nie jest piękne, że mogę czuć się jak witraż... ha ha ha... skrzywienia, kolory różne, w zależności od słońca promieni, czy wiatru z gór czy morza... czasem z piękną duszą, a niekiedy z mrocznym nastawieniem... słaba i silna... wesoła i przygaszona... Lubię siebie :-)

O - OKSYTOCYNA - nazywana jest hormonem  miłości, to ona wyzwala potrzebę bliskości i silne przywiązanie... czuję, że mam jej nadmiar dzięki rodzinie, przyjaciołom, Atiemu - cudownemu Goldenowi. Przytulanie, pieszczoty, pocałunki... to daje siłę i szczęście szczególnie w moim życiu pozycjonowane.


P- PATERNALIZM, to traktowanie innej osoby podobnie do tego jak ojciec traktuje dziecko, ingerując w jego działania lub wręcz ograniczając jego wolność, motywując się jego dobrem. Brzydzę się nim. Będąc w szpitalu z takim potraktowaniem się spotkałam... to podejście autorytarne. Pacjent jest właścicielem swojego ciała i to, że jest chwilowo w gorszej formie i do tego stary, to nie znaczy, że nie ma swojej godności, praw i autonomii. Lekarze, to ludzie - przypominam. I przypominać nie przestanę.

R - RADOŚĆ - Cały czas we mnie emanuje tyle tylko, że zmieniają się w niej niektóre elementy. Uśmiech, wysypianie się, spędzanie z fajnymi ludźmi czasu jest super. Sprawia, że cieszę się istnieniem swym... teraz jeszcze bardziej doceniam proste, wręcz błahe rzeczy i niesienie pomocy innym sprawia mi radochę. Moja bezinteresowność i bezinteresowność innych, ta świadomość z nich - daje moc radości mi. Pielęgnuję ją by nie zgorzknieć, by nie truć innych tą goryczą. Wiem - to co się daje, to się dostaje :-)))

S - SZUFLADY - W mojej głowie pełno szuflad. Tych z pamięcią zarzuconych wydarzeniami, wspomnieniami. Czasem odkurzam te zakątki i tylko się wkurzam, a z przyjemnością też zaglądam w niektóre inne zabawne zakątki. Potem sny niesamowite ;-) jak ten z mokrymi ścianami, a rano mieszkanie zalane, tak w rzeczywistości ;-) Po prostu sen wróżba ;-)) Tak to się miesza w tej głowie i staję się igraszką mojej pamięci przez to w niej gmeranie. Potem się dziwię, że głowa mnie boli. Bo po co mi to zastanawianie się, czy gdy mnie nie będzie, to komuś brak mojego dotyku będzie, czy gdy mój zapach się ulotni, to moje miejsce już inne będzie (?) 

T - TRUIZMY... życie składa się z truizmów i banałów wielokrotnie powtarzanych. To prawdy oczywiste. I tego nic nie zmieni, z nich składa się życie i żadna cybernetyka, ekonomia i polityka tego nie zmieni. A każdy sobie coś tam na swój użytek kleci. Moje klecenie jest takie, że "Warto jest mieć odwagę i żyć swoim życiem prawdziwym - nie tym jakiego ode mnie inni oczekują".  Że "wyczerpałam wszystkie możliwości"...  ... to na szczęście nie mój truizm jest :-))) i nieprawda zupełna, nie da się bowiem wyczerpać wszystkich :-)

U - URODA przemija, ale sposób bycia... miły, serdeczny, z poczuciem humoru i uśmiechem niewymuszonym w nawet najbrzydszej zdawałoby się twarzy zostanie jako blask i urok nieprzemijający. Dlatego uśmiecham się często, bo to uśmiech rysuje nam twarz. Takie mam przekonanie.

W - WOLNOŚĆ, to najpiękniejsze słowo świata. Sekretem pełnego szczęścia jest wolność. To dzięki niej czuję się spełniona... wszystko móc i nic nie musieć, to jest największa radość. To taki stan umysłu, że rozpiera od środka i skrzydła rozpościera. Są ograniczenia w największej wolności, ale one tylko dodają jej smaku i wiarygodności, że najważniejsza jest.

Z - ZAPACH - chleba, skóry ukochanej osoby, kwiatów, świeżo skoszonej trawy i dymu z ogniska, morza po sztormie, pierników, kardamonu... o rany, jak ja jestem przywiązana do tych i innych zapachów. Jak ważne jest oddychanie i zapachów pochłanianie... jak słodko, gorzkie czy kwaśne może być życie :-)))

Ż - ŻART jest wszechobecny w moim życiu. Bez żartowania byłabym kimś innym i nie dałabym sobie rady we współczesnym życie. Każdy musi umrzeć, to nie żart... więc jeśli miałabym prawo wyboru, to chciałabym umrzeć ze śmiechu :-)))

I TAKIE TO CHWILE, MOMENTY SĄ WAŻNE

Nie Facebook, nie wirtualna przestrzeń codzienna, ale codzienne bezpośrednie dotykanie, rozmawianie, patrzenie w oczy, wąchanie i smakowanie... ot, co jest potrzebne by szczęśliwym być. Pisać, czytać, oglądać, na forum dzielić się komentarzami i opiniami należy, lecz to nie może być esencja życia. Umrzemy naprawdę - nie wirtualnie, więc żyć też trzeba rzeczywiście i nie rozmieniać się na drobne.

Zawsze o tym wiedziałam, a teraz wiem jeszcze bardziej, choć brzmi to głupio, zapewne ;-), że tu i teraz w realu jestem najważniejsza.

Sorry :-) muszę otworzyć drzwi, bo goście idą :-)))

Spoko, potruję jeszcze ;-))



Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger