14:06:00

Chryzantemy, droga do Samarra*...

Chryzantemy, droga do Samarra*...

Po jesiennych różach, sztywnych, staromodnych cyniach, nadchodzi czas na piękne, różnobarwne chryzantemy. Te różnorodne kwiaty przybyły do nas z Japonii. Uprawiane są w doniczkach, ogrodach, balkonach, rabatach i ogrodach. W Chinach, Mongolii, Japonii  kwitną  głównie ku radości ludzi i tak są postrzegane. U nas to raczej kwiaty pamięci. Ich niezwykła uroda i oszałamiające bogactwo kolorów jesieni - od bieli spokoju do złota, żółci, pomarańczowych odcieni, brązu, wiśni i innych nie zliczysz – nie służą żywym, lecz martwym.

Na przełomie października i listopada, przełomie jeszcze ciepłych, i słonecznych dni na rzecz deszczowej, burej szarugi  -  przez szeroko otwarte bramy cmentarzy we wszystkich miejscach naszego kraju – w miasteczkach, miastach, wielkich aglomeracjach i wioskach walą tłumy obarczone chryzantemami, wiankami z jedliny, i kolorowymi nieśmiertelnikami lub sztucznymi na wzór żywych zrobionymi kwiatami.

Wcześnie zapada zmierzch, więc od godzin popołudniowych do nocy, cmentarze i inne miejsca upamiętniające zmarłych wyróżniają się wśród pozostałych miejsc, blaskiem lampek, i zniczy.

Te kolorowe łuny światła przypominają nam, że i my jesteśmy w drodze do Samarra*

W tej wędrówce biorą udział różne pokolenia – wszyscy do siebie podobni, a jednak różni – ale na pewno równi. Samarra* do punkt do, którego zmierzają wszyscy każdego dnia bez względu na wiek, wyznanie czy kolor skóry. Biedni nie doznają litości i bogaci nie zapłacą złotem. Wszyscy idą szybciej lub wolniej dróżką wyboistą, alko gładką autostradą, z żadnej nie da się zboczyć, ani uciec z niej; tym bardziej schować – ani łotrowi wielkiemu, ani bardzo dobremu człowiekowi. Nawet wykształcenie najwyższe z możliwych nie pomoże, czy też analfabetyzm w tym nie zaszkodzi. Nie przechytrzy jeden, nie uda głupa drugi.

Tak jest teraz, tak było przed stu laty, tak będzie za sto lat.
I wcześniej, i teraz (i pewno za 100 lat?) możemy powiedzieć o jednej rzeczy, której jesteśmy pewni – o śmierci. Niepewna jest tylko godzina jej przyjścia (tej wcale nie jestem ciekawa).

Śmierć temat rzeka, bo odkąd na naszej planecie pojawiło się życie – śmierć wciąż jest taka sama.
Czas płynie i wszystko się zmienia... postęp ułatwia nam życie, ale nie zmniejsza cierpienia. Śmierć
przyczajona czeka aż przybędziemy do Samarra.*

W naszej drodze wszystko zależy od nas, od mniejszych lub większych zdarzeń.
Wiedząc o tym powinniśmy się starać by nie żyć byle jak (tak jak nie mówić byle czego).
Choć 80-latkowi czy starszemu jeszcze człowiekowi wydaje się, że długie to jego życie i tak jest ono krótkie, bo ma swój koniec.
Każdego dnia umieramy trochę, jak koło nas wszystko po trochu zamiera i ludzi bliskich co raz więcej oczekuje na chryzantemy i znicze płonące.

To okrucieństwo życia, ale jest też piękna jego droga. Jakiekolwiek to życie nam się nie przytrafiło, tak czy owak jesteśmy do niego przywiązani. I bardzo dobrze, bo to największy dar, a przez to wartość bezcenna. Nie być nigdzie, potem BYĆ i znowu nie być nigdzie...
To nie tak źle, jeśli odpowiednio wykorzysta się swoją szansę. BYĆ historią to lepiej niż nie być jak na początku – nigdzie. 

Budujemy swoją rzeczywistość i gdy zdaje się, że wszystko już wiemy to przychodzi... Ale nim to nastąpi... (???) to cieszmy się szczęściem, że narodziliśmy się i póki co jeszcze nie umarliśmy.
Dokonujemy pięknych rzeczy, tworzymy arcydzieła... czasem za dużo śpimy, wprawiamy sami siebie w osłupienie, gdy popełniamy jakiś hańbiący nas czyn. Robimy wszystko ile w nas sił, chęci i pomyślunku... w gruncie rzeczy to wydaje się w końcu, że za mało...

Ci przed nami też tak czynili... ale to dzięki nim jesteśmy... nikt nie jest tak samowystarczalny, żeby stworzyć od podstaw siebie. Jesteśmy owocami czyjejś miłości, wychowania, nauki. Wyłoniliśmy się z przeszłości, która jest podobna do naszej teraźniejszości – pełna lęków, ale też radości, wojen i wojenek, zapachów, bajek, prawd coraz nowszych, odkryć i za chwilę też będzie przeszłością. Ale też początkiem innych profesorów, muzyków, pisarzy, piękności, łajdaków, złodziei i altruistów. Stworzy się nowa historia, nabierze znowu innego kształtu, wykuje nowe losy ludzi, stworzy nowe kontrasty (można dostać od niej zawrotu głowy 😉).

Tymczasem chce mi się śpiewać i tańczyć pod tym samym słońcem (lub księżycem), które oglądało narodziny mojej Babci, Mamy i moje. Jakie to szczęście, że choć zmienia się ciągle znaczenie świata, jest on ciągle taki sam, tak samo olśniewający, ogrzewającym, oświetlającym słońcem i niekończącym niebem.

Wszystko mija nawet słońce chyli się ku wieczorowi (wszak musi odpocząć). I deszcz przechodzi... I gwiazdy gasną... I ja też nie zdążę wszystkiego opowiedzieć o tym jaka jestem szczęśliwa, że widziałam słonia na żywo (odwrócił się do mnie tyłem i mnie ... 😉), rozmawiałam z kotem, zaginęłam w wielkim lesie, leżałam na plaży, jadłam winogrona prosto z pnączy, kąpałam w jeziorze gdzie krystalicznie czysta woda pozwoliła mi zobaczyć jego dno, kochałam jak wariatka, przeżyłam  upojne noce,....i....i....i nie sposób wymienić wszystkich ekscytujących czy mdłych w mym życiu  poranków, dni, i wieczorów.... (najważniejsze, że miłości doznałam i doznaję wciąż jeszcze...).

I to mieszanie się wszystkiego ze wszystkim, to jest cudowność 😊 Mam podziw dla niej, radość mnie i wdzięczność przepełnia dla tych, dla których chryzantemy kwitną i znicze się palą (choć w mojej głowie, oni wciąż są przy mnie...tyle, że akurat wyjechali...).

Ta myśl nie pozwala mi cierpieć (choć tęsknoty nie wypiera), leczy z zagubienia, daje szczęście, zaufanie do świata i nie pozbawia nadziei. To pozwala mi zachowywać w sobie entuzjazm, ciągły głód piękna i wiarę, że Ci, którzy jeszcze nie zaznali szczęścia na tej ziemi – ciągle jeszcze mogą go doświadczyć i rozsmakować w nim 😊

Samarra* – wschodnia parabola, o słudze, który ujrzawszy Śmierć na bazarze w Bagdadzie, uciekł do Samarra, gdzie dowiedział się, że tu właśnie naznaczone było jego spotkanie ze Śmiercią.

15:08:00

Czysty kwas hialuronowy – HYALURONIST

Czysty kwas hialuronowy – HYALURONIST

Po osiemnastym roku życia, a zwłaszcza w okresie menopauzy i andropauzy, organizm spowalnia swoje działanie. Coraz wolniej, bo też coraz mniejszą uwagę poświęca produkcji substancji odpowiedzialnych za walkę z wolnymi rodnikami, a tym samym pomagających skórze zachować jak najdłużej młodość i piękno. XXI wiek to czas powrotu do natury. Widać to po jadłospisach, sklepowych półkach uginających się od ekologicznych i naturalnych produktów, księgarnianych półkach na których możemy znaleźć coraz więcej pozycji dotyczących duchowego życia już nie tylko ludzi, ale także zwierząt, owadów, roślin... Ten trend zauważalny jest także w kosmetologii.

ANNA PIKURA  to polska marka ekskluzywnych biokosmetyków, słynąca szczególnie z unikatowego kolagenu aktywnego biologicznie AP BIOAKTIV, pozyskiwanego z ryb. Firma zajmująca się dystrybucją kosmetyków ANNA PIKURA od samego początku prowadzi własne salony piękności - kliniki ANNA PIKURA znajdujące się we Wrocławiu, Gdynii i Krakowie.

Stosunkowo niedawno do oferty marki dołączył Hyaluronist (do kupienia tutaj, za 30 ml, w regularnej cenie zapłacimy 168,99 zł) - czysty kwas hialuronowy, który oczywiście naturalnie występuje w naszej skórze.  Pełni rolę wypełniacza utkanego z kolagenu i elastyny takiego"materaca", a także ze względu na swoje silne właściwości higroskopijne - odpowiada za jej nawilżenie. Jego braki powodują zmarszczki, bruzdy, zwiotczenia, spadek sprężystości i gęstości skóry, suchość skóry... krótko mówiąc dodaje nam lat, a tego chyba żadna z nas nie chce?? Hyaluronist to zestawienie trzech rodzajów kwasów w najwyższym dopuszczanym w kosmetologii stężeniu: 3 %.

Wg producenta:

  • tworzy naturalną barierę zapobiegającą utracie wilgoci przez skórę
  • zapewnia skórze maksymalne nawilżenie
  • dociera aż do warstwy podporowej skóry
  • polepsza metabolizm skórny i mikrokrążenie
  • poprawia wchłanianie substancji aktywnych
  • zatrzymuje wodę w głębi skóry
  • przyśpiesza odnowę komórkową
  • tworzy na powierzchni skóry delikatny film, zarazem zabezpiecza ją przed szkodliwymi czynnikami środowiska, jak bakterie patogenne, kurz, promieniowanie UV
  • uelastycznia, odżywia i rewitalizuje skóry
  • poprawia jej jędrność i gęstość
  • wygładza zmarszczki
  • pobudza skórę do działania poprzez stymulowanie odnowy komórkowej
  • zwalcza wolne rodniki 

Ze względu na swoje działanie polecany jest dla:

  • skóry dojrzałej, 
  • starzejącej się, 
  • posiadającej zmarszczki, bruzdy, zwiotczenia, opadające rysy twarzy, 
  • przesuszonej.

Hyaluronist powinno nakładać się na skórę po jej wcześniejszym dokładnym oczyszczeniu i zwilżeniu mgiełką AP Mist Rosarium, która ułatwia penetrację produktu w głąb skóry oraz podnosi jej poziom nawilżenia i odżywienia.



Oczywiście: nie mam dowodów na to, że produkt ANNA PIKURA stosowany przeze mnie regularnie (jest bardzo wydajny) zwalcza wolne rodniki drzemiące pod moją skórą i czy pobudza ją do działania poprzez stymulowanie odnowy komórkowej? Nie mniej, jedno jest pewne: Hyaluronist doskonale nawilża skórę, regularnie stosowany poprawia jędrność skóry, uelastycznia ją i poprawia ogółem jej kondycję (widzę to po swojej szyi). A zmarszczki? Samą siebie widzę z trudem w lustrze, a co dopiero zmarszczki i ich ewentualne zanikanie 😉Córka, która patrzy na mnie niezwykle krytycznie, twierdzi, że jest o niebo lepiej. Krótko mówiąc: Hyaluronist to naprawdę świetny nawilżający produkt, który najlepiej stosować pod krem, aby wzmocnić jego działanie (bez nałożenia kremu pozostawia na skórze uczucie "kleistości"). Stosując preparaty, które mają teoretycznie odmłodzić moją skórę - przede wszystkim liczę na spowolnienie procesu starzenia - mam wrażenie, że produkt PIKURA w tej roli sprawdza się bardzo dobrze. 

Moja ocena: 5/6

PS. Produkt należy przechowywać w lodówce i nakładać specjalną, dołączoną do kwasu szpatułką.  

18:56:00

Takie tam... kpinki przeróżne...*

Takie tam... kpinki przeróżne...*
  • A pisarze, to mają dobrze... potrafią o pustce napisać całe tomy. 
  • Aspiryna to aspiryna. Jest w różnych cenach, żeby Ci jeszcze bardziej podwyższyć gorączkę. 
  • Błahe rzeczy potrafią być wielkie... taka kupka niemowlęca 😉
  • Bezczelność była jego jedynym kapitałem. Najpierw brał, potem pytał, a następnie szybko myknął.
  • Cuda zdarzają się każdego dnia, więc nie spisuj tak szybko wszystkich na straty.
  • Demokracja – takie kontrolowane narzekanie w wyznaczonych przez władzę miejscach.
  • Ech, jakie to dziwne, że w tym samym czasie mężczyźni starzeją się kilkadziesiąt lat, a kobiety kilkanaście 😉
  • Faktów nie ma. Są tylko ich interpretacje. Każdą kolejną można je zmienić. Jedni o nich myślą, inni tylko gadają i tworzą plotki. 
  • Finał spraw jest czasem taki, że gdybyśmy go znali, to w ogóle nie zaczynali.
  • Gdyby śmierć można na raty odespać... krótkie robiłabym drzemki by jak najdłużej rozwinąć je w czasie.
  • Humor, jego poczucie to podstawowa obrona w życiu, również po to, żeby nie zwariować. Jednak w przypadku spotkania w lesie, na grzybobraniu, z głodnym wilkiem, lepszą obroną będzie ucieczka. 
  • I jak wyglądam? Większość kobiet niekoniecznie żąda szczerej odpowiedzi.
  • Jak to jest, że dmuchasz na ręce, żeby je ogrzać i dmuchasz na zupę by ją schłodzić?
  • Jak najlepiej mieć czyste sumienie? Nie używać, albo w określonych sytuacjach – urlopować.
  • Każdą grę w szachy wygrywał, zawsze był pierwszy. Tylko nigdy nie rywalizował z kimś o kim wiedział, że jest od niego lepszy. Tak łatwo się zostaje orłem wśród wróbelków stada.
  • Lepiej być beznadziejną wersją siebie samej niż idealną kopią kogoś innego. Może w ogóle lepiej pozostać sobą... nie trzeba się wtedy tak wysilać.  
  • Łatwo zachować twarz gdy się jest dobrym aktorem i ma się kilka masek na zmianę.
  • Łączy wszystkie pokolenia to, że w każdym znajdzie się paru idiotów. Jesteś idiotą jeśli myślisz, że tylko paru.
  • Małżeństwo jest jak praca na roli; każdego ranka trzeba zaczynać od nowa. Czyli wszędzie tylko cierpliwość i robota. Nuda 😉
  • Nie trzeba koniecznie jechać w góry by skręcić sobie nogę, a wychodzi znacznie taniej. Lepiej o tym wiedzieć przed wyjazdem.
  • Nic bardziej nie rozwija pomysłowości niż brak funduszy. Jesteś pomysłowa? 
  • Okazuje się , że nie ma wyboru... żeby BYĆ trzeba najpierw mieć na jedzenie, picie i okrycie.
  • Proś o radę gdy jej potrzebujesz. Jednak pamiętaj, że jeśli chodzi o Twoje życie to tylko Ty jesteś największym ekspertem. Nie daj się z tego zwolnić, warto zawsze mieć zajęcie.
  • Recepta na szczęście: dużo zarabiać, mało pracować i w ogóle się nie przejmować. 😉
  • Seks – najpierw długo jesteśmy na niego za młodzi, a potem bardzo szybko za starzy. Bo ja wiem 😉?
  • Tak lubisz grzebać w życiorysach innych ludzi, a najbardziej by wydostać ich brudy? Trzeba było zostać hydraulikiem. Nie ma jak to czerpać zadowolenie z pracy.
  • Uważasz, że brak Ci czasu (?). Twój dzień ma dokładnie tyle  samo czasu, co Alberta Einsteina.
  • Wyobrażam sobie, że gdyby ludzie mówili tylko prawdę... zapanowałaby wielka cisza. Może odważysz się ją przerwać?
  • Znajdujesz się na dnie? Spójrz niżej... zobaczysz, że inni są jeszcze niżej i zazdroszczą Ci  Twojego dna.
  • Zrezygnowanie z jednego posiłku tygodniowo daje niezłe profity: plus w portfelu i minus w talii.
  • Żenienie się dla pieniędzy nie jest takie złe. Przynajmniej powód jest dobry.
*Mnie Starej Kobiecie, przez całe życie najbardziej we wszystkich sytuacjach pomagało: poczucie humoru, dystans do siebie i zdarzeń. Odpowiednia riposta z niejednego wybawiła mnie problemu. Niestety nie wszyscy mnie rozumieli. Gdy powiedziałam jednemu panu, żeby nie puszczał kolejnych słów na wiatr, bo dość jest w powietrzu szkodliwych substancji. To nie zrozumiał i się obraził. I to bardzo dobrze zrobił 😀😁




09:09:00

Naturalny botoks w butelce

Naturalny botoks w butelce

Lubię stosować oleje, ale nie lubię być po ich aplikacji "tłusta". Tego jest mi w ostatnim czasie coraz trudniej uniknąć - może moja skóra przestała się z nimi lubić? Ale... poradziłam sobie z tym problemem i dodaję kroplę oleju lawendowego, arganowego, z dzikiej róży (krótko mówiąc: wszystkich zalegających mi w łazience 😉) do ulubionych kremów na dzień / na noc. Dzięki temu ładnie się wchłaniają, zwiększają wartość odżywczą kremów (szczególnie tych drogeryjnych, w których trakcie denkowania jestem) i pielęgnują moją skórę. Nie mniej mimo tych małych zawirowań z olejami - postanowiłam się zdecydować na kolejny, wcześniej dla mnie nieznany Olej z opuncji figowej. 

Olej z opuncji figowej jest nazywany naturalnym botoksem w butelce ze względu na swoje silne właściwości:
  • liftingujące
  • przeciwzmarszczkowe
  • odmładzające
  • nawilżające
  • regenerujące
  • odżywcze
Jednak nim wszystkie kobiety rzucą się po niego, aby uzyskać naturalny efekt botoksu - należy pamiętać, że działanie preparatów kosmetycznych jest uzależnione od indywidualnych predyspozycji organizmu. Krótko mówiąc: to, że coś sprawdziło się u mnie (jak np. ten olej) nie znaczy, że sprawdzi się także u Was. Ja mogę Wam jedynie podpowiedzieć na co warto zwrócić uwagę, czym się zainteresować, co wypróbować... i już teraz muszę zaznaczyć, że na ten olej naprawdę należy zwrócić uwagę. 

100% czysty olej z opuncji figowej (do kupienia np. tutaj) to produkt naturalny, organiczny, nierafinowany, tłoczony na zimno, nieposiadający* w sobie żadnych dodatków parafiny i tańszych olejów - sama opuncja figowa 😉 Importowany z Maroka, posiada certyfikat EcoCert. Jest także najskuteczniejszym w profilaktyce anty - aging olejem na świecie, a przy tym... najdroższym. 
  • jest około pięciokrotnie silniejszy od popularnego oleju arganowego
  • poprawia jędrność, zwiększa gęstość i ujędrnia skórę
  • wykazuje działanie przeciwzapalne, łagodzące i przeciwalergiczne
  • spłyca zmarszczki
  • działa immunostymulująco oraz pobudza regenerację naskórka
  • poprawia elastyczność i spójność skóry (poprzez fitosterole)
  • zwiększa nawodnienie cery
  • posiada działanie antyoksydacyjne
  • rozjaśnia cerę
  • chroni przed działaniem czynników zewnętrznych
  • zapobiega fotostarzeniu się skóry
Polecany jest głównie do pielęgnacji:
  • cery dojrzałej
  • odwodnionej
  • suchej
  • alergicznej
  • wymagającej regeneracji
  • zniszczonej ze zmarszczkami
  • o obniżonej elastyczność
  • okolic ust, oczu i szyi
Olej jest dostępnych w wersjach 5 ml, 10 ml, 30 ml. 

Skąd tak dobre działanie? 
Zawartość: 

- wysokiego stężenia nienasyconych kwasów tłuszczowych, głównie kwasu linolowego -Omega-6. NNKT są ważne w procesie nawilżania skóry i chronią ją przed działaniem czynników zewnętrznych. Olejek z opuncji zawiera ok. 60% kwasu linolowego, który wspomaga regenerację bariery lipidowej, wpływając na odpowiedni poziom nawodnienia skóry, na jej elastyczność i poziom napięcia.  

- wysoka zawartość witaminy E (zwaną witaminą młodości), w postaci kompleksu tokoferoli, w tym również unikalnej formy witaminy E - gamma-tokoferolu, naturalnego i najskuteczniejszego antyoksydantu, który "wymiata" wolne rodniki, zapobiega przedwczesnemu starzeniu skóry, działa regenerująco i nawilżająco oraz sprzyja gojeniu i łagodzeniu podrażnień. Chroni w naturalny sposób przed promieniami UV.

- specyficznych betalain -pigmentów o działaniu przeciwrodnikowym.

- wysokiego poziom fitosteroli, które stanowią roślinny odpowiednik naturalnych steroli występujących w skórze. Naturalne sterole są wzmocnieniem bariery naskórka, dzięki czemu zostaje zahamowany proces utraty wody. posiadają działanie łagodzące oraz pobudzają regenerację i gojenie naskórka. Wpływają również na poprawę elastyczności, gęstości i spójności skóry, wykazując silne działanie przeciwzmarszczkowe i napinające skórę.

Stosowanie: 
Oleju nie powinno stosować się na suchą skórę. Dla dobrego wchłaniania polecane jest ją najpierw zwilżyć wodą mineralną lub hydrolatem.

Samodzielnie: aplikacja na wilgotną skórę twarzy najlepiej zaraz po umyciu jej. Wystarczą zaledwie 2 - 4 krople! Lub trochę mniej standardowo... odrobinę oleju wymieszać z kremem przed aplikacją. 

Dosyć gadania o teorii. Jak sprawuje się w praktyce? 

REWELACYJNIE! Tak jak teoria przewiduje - niesamowicie.  Ze względu na drogocenność stosuję go przede wszystkim na okolice oczu. Napina skórę, nie podrażnia oczu, stosunkowo łatwo się wchłania, a zmieszany z kremem daje petardę widoczną po kilku zastosowaniach. Bardzo dobrze nawilża skórę. Jego regularne stosowanie bez wątpienia opóźnia procesy starzenia - zresztą w tym celu jest przeze mnie stosowany. 😊

Olej jest stosunkowo drogi, ale przy tym ogromnie wydajny. Szybko zorientowałam się, że wystarczy naprawdę niewielka ilość (3 - 4 krople) góra na pokrycie całej twarzy, szyi i okolic oczu. Ten post pisany był wcześniej niż jest publikowany, ponieważ kiedy zaczęłam się dogłębnie wczytywać w opinie na temat tego oleju... postanowiłam przestać go oszczędzać, bo na oszczędzanie za stara jestem (choć mam buteleczkę 10 ml) i wklepywać go nie tylko w okolice oczu, ale także twarz i szyję. I jestem zachwycona! Skóra jest nawilżona (choć ja nie mam problemu z jej przesuszaniem), mięciutka, optycznie wygładzona, poprawiła  się (a już z pewnością nie pogorszyła) jej jędrność i elastyczność. To taki mały luksus, który daje naturalne i piękne efekty 😊Teraz pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że tak dobrze zadziała także u Was, jeśli się na niego zdecydujecie.  Warto inwestować w naturalne, dobrze działające preparaty, które w dłuższej (jak i krótszej perspektywie) robią dla naszej skóry więcej dobrego niż złego. 

Moja ocena: 6/6

*Cytując producenta: prezentowany produkt nie jest maceratem i nie posiada domieszek innych tanich olejków czy parafiny  - jest czystym w 100% naturalnym produktem z najwyższej jakości pestek (nasion) opuncji figowej.

10:14:00

Makijaż mineralny Earthnicity

Makijaż mineralny Earthnicity

Historia kosmetyków mineralnych sięga aż lat 70 - tych XX wieku. Zostały wynalezione, ponieważ kobiety potrzebowały kosmetyków, których mogłyby używać od razu po operacjach plastycznych 😉 Kosmetyki Earthnicity to produkty o prostym, naturalnym i bezpiecznym składzie, zawierają jedynie drobno zmielone mineralne pigmenty. Badania naukowe dowodzą, że duża ilość chemii w kosmetykach (szczególnie tych drogeryjnych) przyśpiesza procesy starzenia poprzez niszczenie warstwy lipidowej naskórka. Dlatego tak ważne (i co raz bardziej cenione na świecie) staje się stosowanie kosmetyków mineralnych. Świadomość konsumenta jest niezwykle ważna. Produkty mineralne polecane są dla kobiet, które chcą otrzymać coś więcej niż ładny makijaż, którym zależy na bezpieczeństwu (już ponad 1/3 naszego społeczeństwa cierpi na alergie) przy równoczesnej pielęgnacji. 

Kosmetyki Earthnicity nie zawierają:
  • tlenochlorku bizmutu
  • talku
  • parabenów
  • olejów mineralnych i produktów ropopochodnych
  • sztucznych aromatów i substancji zapachowych
  • alkoholu
  • barwników
  • składników pochodzenia zwierzęcego (takich jak karmin czy jedwab)
Kosmetyki Earthnicity Minerals są szczególnie polecane dla osób, które:
  • mają problemy alergiczne, ze względy na łagodzące i kojące działanie oraz dobre krycie
  • cierpią na dowolny rodzaj trądziku, wspomagają leczenie trądziku i nie zapychają porów,
  • posiadają cerę mieszaną, tłustą i łojotokową, ponieważ wchłaniają sebum oraz na długi czas matowią, co pozwala na długie godziny uniknąć błyszczenia,
  • przeszły operacje plastyczne, zabiegi kosmetyczne i dermatologiczne, ponieważ łagodzą podrażnienie, nie zapychają porów, stanowią bezpieczny kamuflaż pozabiegowy oraz dają wymaganą ochronę przeciwsłoneczną
  • szukają produktów wegańskich (nietestowanych na zwierzętach i niezawierających substancji odzwierzęcych)
  • aktywnie uprawiają sport i potrzebują trwałego, wodoodpornego makijażu,
  • szukają lekkiej formuły, która nie zatyka porów,
  • żyją w zgodzie z naturą i wybierają wyłącznie zdrowe, ekologiczne produkty,
  • pragną podążać za najnowszymi trendami,
  • preferują makijaż, w którym wyglądają bardzo naturalnie,
  • chcą na długo zachować młody wygląd cery, co zapewniają naturalne filtry UVA I UVB
W ofercie firmy można znaleźć między innymi podkłady, bronzery, róże, rozświetlacze, korektory, pomadki, kremy, akcesoria do makijażu. 

Wiele kobiet wzbrania się przed stosowaniem kosmetyków mineralnych, ponieważ nie do końca wie jak je aplikować... Zupełnie niepotrzebnie! (Dla leniwych w skrócie 😉 1. Nawilż cerę → 2. Odsyp odrobinę produktu na wieczko słoiczka. → 3. Nabierz produkt na pędzel, wykonaj kilka okrężnych ruchów wewnątrz wieczka, a następnie otrzep pędzel o brzeg wieczka. → 4. Nakładaj podkład okrężnymi ruchami lub "stemplując". → Na zakończenie wykonaj koliste ruchy dla równomiernego rozprowadzenia produktu.) 

Dla tych, którzy chcą się zagłębić  w temat aplikacji kosmetyków mineralnych:




Kosmetyki Earthnicity to moje pierwsze produkty mineralne, których użytkowanie (w co wierzę) przyniesie skutki w przyszłości. Nie zmagam się z problemem trądzikowym ani nie jestem po żadnym zabiegu dermatologicznym, więc nie mogę określić czy rzeczywiście łagodzą zmiany - o czym mówi producent. Dzisiaj chcę Wam po prostu przedstawić ciekawą alternatywę w makijażu, która nie zapycha porów, jest wydajna, nie zbryla się i daje efekt ładnego, naturalnego makijażu. Nie wiem jak się sprawują pomadki, rozświetlacze, ale mogę Wam opowiedzieć co nieco na temat czterech produktów. 

Pędzel Kabuki - niezaprzeczalnie najlepszy pędzel jaki miałam (choć miałam ich wiele), żaden jednak nie był aż tak miękki - tu to mamy po prostu miękkość nad miękkościami 😉 Bardzo łatwo osypać z niego resztki produktu. Włosie jest delikatne, syntetyczne. Radzi sobie z aplikacją pudrów sypkich, ale także kamiennych, podkładów, różu. Wygląda bardzo solidnie i mam nadzieję, że będzie mi służył jak najdłużej. 

Podkład (w moim przypadku Warm Carmel) zawiera naturalny filtr przeciwsłoneczny na poziomie SPF 15, jest wodoodporny, posiada sypką formułę (która stanowi wadę jedynie przy nieostrożnym stosowaniu - ryzyko "rozsypania" i zabrudzenia np. białej bluzki 😉). Występuje w czternastu odcieniach, więc istnieje naprawdę duża szansa na to, że znajdziecie ten odpowiedni dla siebie 😊

Zdjęcie pochodzi ze strony producenta.
Róż do policzków - ogromnie wydajny i trwały. Wystarczy zaledwie odrobina, żeby podkreślić piękno polików.  U mnie kolor Sweet Pink, ale występuje także w innych odcieniach. 
Zdjęcie pochodzi ze strony producenta. 
Puder utrwalająco- matujący Velvet HD to uniwersalny produkt, który sprawdza się zarówno przy pokładach mineralnych jak i tradycyjnych. Ma delikatnie rozjaśniać cerę, ukrywać niedoskonałość (takie jak rozszerzone pory, wypryski, zmarszczki), kontroluje błyszczenie skóry, a ze względu na swoje działanie matujące wchłania nadmiar sebum. Stanowi swego rodzaju filtr, który sprawdza się szczególnie przy robieniu zdjęć, ponieważ poprzez rozpraszanie światła - troszkę oszukuje kamerę. Nie bez powodu jest nazywany "photoshopem w proszku". 😉

Produkty mineralne to kosmetyki, w których użytkowaniu trzeba się "wprawić", aby uzyskać efekt naturalnego, ale przy tym satynowego makijażu. Nie nadają efektu maski, pozwalają skórze oddychać, są naturalne i nie pogarszają stanu skóry. Odpowiednie dobranie odcieni produktów, które zamierzamy stosować oraz ich odpowiednia aplikacja są kluczem do sukcesu i makijażu, za który nasza skóra w przyszłości nam podziękuje 😊 Jestem laikiem w kwestii produktów mineralnych i nie ukrywam tego, ale... kosmetyki Earthnicity sprawiły się u mnie bardzo dobrze i z każdym kolejnym zastosowaniem, "wprawniejszym", doskonalszym - lubię je coraz bardziej. Warto nie poddawać się przy pierwszej - może nawet nie do końca udanej aplikacji. 😉 W końcu... pierwsze śliwki robaczywki. Spróbujecie? 

17:03:00

Nie jestem zupą pomidorową

Nie jestem zupą pomidorową

Rób swoje. Niech w Twojej głowie rodzą się wszystkie myśli i poczynania. Tylko człowiek, który nie opiera się na tym czego nie rozumie, czego nie poznał... nie poddaje się indoktrynacji - może być z siebie dumny, bo jest panem swoim. Przez to właśnie taka osoba może być nielubiana... przez to, że nie lęka się wygłaszania własnych tez, zasad. Łatwo dać się zepsuć obietnicą wyższego cenienia przez innych w zamian za podobny sposób myślenia lub uznając nieznane Ci racje za wyższe od tych, które wyniosłeś ze swojego życia. To jest zasadzka stworzona by zabrać Ci Twoją wolność. 

Niby truizmem są te słowa, ale przemyśl ile razy poddajesz się cudzym myślom, za swoje bierzesz przekonania innych, choć w głębi serca w ogóle ich nie rozumiesz... jak często, zdarza Ci się coś robić by przypodobać się, by uznaną być za fajną babkę, cudowną mamę i babcię złotą wręcz. Wbrew sobie wychodzisz ze strefy swojego komfortu, by ktoś mówił o Tobie dobrze. I dochodzi do Ciebie wreszcie taka prosta puenta, że nienawidzisz tego co robisz i niby wolna, a skuta jesteś łańcuchami powinności i narzuconych tylko dlatego, aby ktoś Cię lubił. A oni wcale Cię nie lubią... oni Cię wykorzystują...! 

Powinnaś być uprzejma, bo bycie uprzejmym zaoszczędza wielu przykrych sytuacji. Wobec tych, którzy Ci się nie podobają możesz być chłodniej zobowiązana i uprzejma nie będąc jednocześnie fałszywa ani nieszczera. Ty masz bezwzględnie dbać o to, żeby bez względu na zrządzenie losu, w każdej chwili czynić to, co najlepsze jest dla Ciebie. W ten sposób pokazujesz światu, że jesteś istotą myślącą i umiesz się znaleźć w tej sztuce życia, i nie bierzesz w niej udziału ze względu na lubienie przez innych, tylko żyjesz dla siebie. Masz prawo do własnego zdania i wprawdzie nie zawsze wszystko musisz mówić, bo przecież nie jesteś głupcem aż takim, ale jednak lepiej być w zgodzie z tym co się myśli i mówi... zamiast odgrywać komedię. Czasem lepiej być nietaktownym niż przymilać fałszywie. To kolejny powód dla, przez który nie będziesz lubiana, ale czy wolisz być za hipokrytkę uznana?

Wyzwól się ze swojego błędnego przekonania, że coś musisz i rób jak uważasz, a wtedy zobaczysz ile możliwości może ofiarować Ci świat, których przedtem nie dojrzałaś, bo uparłaś się, żeby być lubiana. Czy zaspokajając czyjeś żądze będzie dla Ciebie lepiej czy dla tej drugiej osoby, która na chwilę zaspokojona, za następną już nie będzie pamiętać i lubienie Cię też jej przejdzie. Będą nienawidzić Cię ludzie, gdy będziesz skłaniała ich do przemyśleń, za to bardzo lubić ci, przed którymi będziesz udawać, że w ogóle nie myślisz. Jak wolisz być postrzegana?

Staram się dzień po dniu wykonywać swoje obowiązki i czujnie przeżywać dzień po dniu, bo nawet gdy nadchodzą najcięższe, najtrudniejsze czasy uważam, że dopóki żyję to nie ma złych dni – bo żyję więc jeszcze wiele mogę, choć komuś może się to zbytnio nie podobać. Przekonuję się, że moimi przyjaciółmi są osoby, które stoją przy mnie gdy nie mam racji i mylę się. Nie sztuka , żeby ktoś stał przy mnie, gdy racja jest po mojej stronie. Mamy wyznaczony krótki czas, a jeszcze pozwalamy by przeciekał nam między palcami zajmując się zbytnio tym, co pomyślą o nas inni i dla nich zamiast nazywać rzeczy po imieniu, udajemy kogoś innego, czyli tracimy swoje życie.

Ja już dawno wyszłam z tego schematu i ... i odeszła ode mnie jedna osoba, która chciała swoje życie ustawić moim i być moją panią, i za mnie decydować, ale nie chciałam się temu poddać ... zrobiłam po swojemu i ona teraz nie może przeżyć tego, że mogę być szczęśliwa na swój sposób, i mam do tego pełne prawo. Przebaczyłam jej dawno... nawet wyciągnęłam rękę... okazałam siłę, którą ta potraktowała jak słabość i tutaj bardzo się pomyliła... tym odrzuceniem dała mi pewność, że uczyniłam dobrze... nie dałam się ubezwłasnowolnić dla słów: lubię Cię i jesteś w porządku. To tylko słowa, myślenie nie zawsze prawdziwe... ważna jest moja harmonia i to co Ty i Ty, i ja o sobie myślimy. 

Nie oceniam, ale wymagam szacunku, który należny jest każdemu. Nie wpadam w kompleksy i nie niepokoję się tym, że jestem gorsza, bo nie jeżdżę czerwonym porsche, nie niepokoję się tym, że ktoś niższy ode mnie patrzy na mnie z góry, bo stanowisko wyższe ma, nie czuję się gorsza, że popełniłam błędy, bo nim one się wzięły to jednak coś robiłam...one nie biorą się z lenistwa(które samo w sobie jest błędem) Mam siłę by sprostać swoim ambicjom, i nielubienie mnie temu nie zaszkodzi, bo ważne, że lubię siebie i wiem, że wiele mogę. Mam prawo być sobą i Ty też takie masz. Mnóstwo na świecie ponuraków, zawistników i zupełnie niesłodkich buraków. Nie trać na nich czasu i energii... znajdź ludzi, którzy szczerze chcą być częścią Twojego świata. Dobieraj sobie znajomych, którzy będą wywoływali uśmiech na Twojej twarzy, takich , którym możesz zaufać. 

I Ty to wiesz, że nie powinnaś na nikogo się oglądać (oczywiście w granicach rozsądku, dobrego smaku i zasad moralnych oraz etycznych, pamiętając o tym, żeby nie robić drugiemu co Tobie niemiłe) tylko biec do wyznaczonego celu. Nie musisz być lubiana... może to paradoksalnie zaszczyt dla Ciebie, że nie lubi Cię sąsiadka, przełożona w pracy, kolega Twojego faceta, Twój nauczyciel, może Twoja siostra nawet – bo to może znaczyć tylko, że masz coś czego oni nie mają i zazdroszczą Ci tego. Nie przejmuj się tym zatem i rób jak uważasz i uważaj jak robisz 😉 bo najważniejsze, żebyś robiła co lubisz najbardziej 😊 i była sobą z krwi i kości.

*Nie jestem zupą pomidorową... nie wszyscy muszą mnie lubić.





15:22:00

Produkty marki Tess - hit i kit?

Produkty marki Tess - hit i kit?

Higiena jest bardzo ważna - wie o tym każde dziecko i każdy dorosły 😉 Także higiena miejsc intymnych. Żel do higieny intymnej Tess jest bardzo delikatny, a zarazem czyści tak dobrze jak pumeks - pozostawia po sobie świeżość i miękkość. Co ważne: nadaje się także do mycia całego ciała! To wyjątkowo przydatne szczególnie podczas wyjazdów / w okresie wakacyjnym, ponieważ możemy się ograniczyć do jednej buteleczki, a nie dwóch: żelu do higieny intymnej i osobno preparatu do mycia ciała.


Wg producenta dodatkowo: 
  • osłania i regeneruje śluzówkę
  • utrzymuje fizjologiczne ph
  • łagodzi objawy podrażnień
Produkt zawiera wyciąg z przywrotnika - ziele znane ze względu na swoje wyjątkowe właściwości osłaniające i regenerujące. Wyciąg z przywrotnika wygładza i regeneruje naskórek, chroni okolice intymne przed podrażnieniami. Nie bez znaczenia jest także oliwa z oliwek w postaci estrów, która znalazła miejsce w składzie. W składzie za to nie znajdziemy SLS, SLES, parabenów, ftalanów i PEG. 

270 ml produktu otrzymujemy w wygodnej plastikowej butelce z dozownikiem w postaci pompki. Żel jest bezbarwny, świeżo, wręcz upojnie pachnie (zapach jednak utrzymuje się na skórze stosunkowo krótko) i bardzo dobrze się pieni. To sprawia, że jest ogromnie wydajny! Żel nie należy do najtańszych, ponieważ kosztuje ok. 30 zł - ta kwota przestaje być jednak tak straszna, jeśli weźmie się pod uwagę, że przy stosowaniu go przez jedną osobę jedynie do higieny intymnej - żel wystarczy spokojnie na 5 - 6 miesięcy 😊 Mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepszy żel do higieny intymnej jaki do tej pory stosowałam 😊 Kiedy w końcu się skończy... na pewno do niego powrócę!

Moja ocena: 5.5/6



Delikatna pianka do mycia twarzy i demakijażu to produkt polecany do codziennego mycia twarzy oraz demakijażu. Produkt, który budzi we mnie bardzo mieszane uczucia i najlepiej potwierdzający fakt, że co sprawdza się u mnie nie musi sprawdzić się u Was i na odwrót 😉 Ale... zacznijmy od początku. Pianka: 
  • nie posiada zapachu 
  • nie powodowała u mnie podrażnień (także oczu) -> jest polecana dla alergików (produkt hipoalergiczny)
  • nie powoduje uczucia wysuszenia skóry
  • nie zawiera SLS, SLES, ftalanów, PEG, parabenów
  • zawiera wyciąg z przywrotnika, ecodermine (czyli mieszankę pochodnych cukrów, która odbudowuje ekosystem skóry, łagodzi, tonizuje, nawilża), betainę z melasy oraz oliwę z oliwek w postaci estrów (zabezpieczające skórę przed podrażnieniami i wysuszeniem)
To moja pierwsza pianka do demakijażu (swoją drogą bardzo wydajna)... - niestety w tej roli nie sprawdziła się u mnie zupełnie. 😔 To było dla mnie bardzo zaskakujące - tym bardziej, że w wielu jej opiniach czytałam, że bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem (ba! miała nawet pokonywać wodoodporny makijaż bez problemu!). Pianka Tess nie radzi sobie w najmniejszym stopniu np. z usunięciem makijażu z moich oczu (najczęściej jedynie tusz niewodoodporny, czasami cień). I o ile pianka początkowo nie podrażniała moich oczu... po usilnych próbach ich doczyszczenia - te miały już jej dość. A podkład i puder? Tu też nie było najlepiej 😕 Jeśli chodzi o demakijaż - u mnie totalny bubel!

Ale... pianka Tess ma także służyć do mycia twarzy. W tej roli sprawdza się lepiej, choć też nie ma jakiejś rewelacji. Stosuję ją przy porannym oczyszczaniu twarzy, czasami dla usunięcia resztek makijażu po demakijażu micelem. Dla mnie to także w kwestii oczyszczania taki średniaczek - nie robi krzywdy, ale też nie pielęgnuje, nie nawilża specjalnie skóry. Plusem tego produktu jest jego wydajność, fajna formuła, skład, naturalność. Piankę Tess mogę polecić z czystym sumieniem jedynie jako produkt do dobrego, pozostawiającego uczucie świeżości oczyszczania twarzy po nocy, z wszelkich resztek maseczek / kremów. Jednak za tę cenę (20/30 zł) powinnyśmy otrzymać coś zdecydowanie lepszego!

Moja ocena: 4/6 

19:00:00

Przegląd łakoci Skworcu

Przegląd łakoci Skworcu

Przyznaję się bez bicia, że jestem wielkim podjadaczem... O ile obok batonów, chipsów (fuj!), ciastek przechodzę obojętnie, o tyle na walory smakowe domowych ciast i bakalii nie jestem obojętna. Zdaję sobie sprawę, że zdecydowanie lepiej żebym podjadała na przykład suszone wiśnie niż niedobre cukierki. Tym samym w mojej szafce kuchennej nie brakuje suszonych owoców, orzechów i innych pysznych (i w większości naprawdę zdrowych!) łakoci. Dzisiaj mam dla Was mini przegląd produktów bardziej i mniej oczywistych, na które warto zwrócić uwagę np. przeglądając ofertę sklepu Skworcu
  1. Pomelo zielone kandyzowane  (2,95 zł za 100 gram) - bardzo niebanalny i ogromnie pyszny produkt. Może stanowić dodatek do deserów, ciast, dżemów... dla mnie jednak stanowi idealną przekąskę na zmianę smaku, produkt do chrupania podczas oglądania filmu. Słodko - kwaśny smak, aromat egzotycznych cytrusów - uwielbiam! Choć to zdecydowanie jedna z najmniej zdrowych przekąsek w tym zestawieniu, dlatego ograniczam się... i tym sposobem 100 gram jem już od dobrego miesiąca (po kosteczce na dzień lub rzadziej 😉). Kupując kandyzowane produkty musimy pamiętać, że jest to przede wszystkim CUKIER. I tak pomelo (swoją drogą bardzo bogatego w witaminę C, witaminy z grupy B, beta karoten, bioflawonoidów) w tym produkcie znajdziemy niecałe 29%, a aż 71% cukru... reszta to substancje konserwujące i barwnik E133 oraz... barwnik E102 😪😭, który jest jednym z najbardziej szkodliwych barwników spożywczych - może wywoływać reakcje alergiczne, bezsenność, dekoncentrację (szczególnie u dzieci z ADHD oraz osób nietolerujących aspiryny). Substancje konserwujące i barwniki zajmują jednak w produkcie mniej niż 0,01%, więc nie dajmy się zwariować. Krótko mówiąc: pyszna przekąska, ale nie do jedzenia tonami 😀
  2. Migdały płatki (3,40 zł za 50 g) - słodka i zdrowa przekąska. Bogate źródło witaminy E,
      zawierają pokaźną ilość białka, wapnia, magnezu, witaminy B1 i PP oraz potas, które usprawniają funkcjonowanie mózgu. Ważne jest, żeby gryźć je jak najdokładniej - im bardziej się do tego przyłożymy tym większe korzyści wyciągniemy z ich spożywania 😊 Idealne do ciast i jako przekąska!
  3. Rodzynki Golden Jumbo (4,75 zł za 200 gram). Zastosowania rodzynek chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć 😉 To oczywiście suszone winogrona bezpestkowe. Cytując producenta, który napisał, że "rodzynki to również doskonała przekąska dla przekwitających pań"... chętnie bym mu za to przyłożyła, bo przekwitają to kwiatki, a kobieta jest zawsze kobietą 😉 Ale... wróćmy do
    rodzynek, które są naprawdę doskonałe, a w tym wcześniejszym twierdzeniu jest wiele prawdy, ponieważ podczas menopauzy spada produkcja estrogenów, co powoduje wypłukiwanie wapnia, a co za tym idzie osteoporozę. Rodzynki spowalniają ten proces ze względu na dużą zawartość wapnia, boru, a także błonnika (który wspomaga walkę z zaparciami). Ponadto posiadają dużo magnezu, witamin z grupy B, C, E, potas, cynk żelazo. Rodzynki Jumbo Gold są niezwykle dorodne, duże, złociste i przepyszne! Smakują wykwintnie, kwaskowato - świetnie!
  4. Suszone owoce czarnej porzeczki (4,49 za 50 gram). Posiadają lekko kwaskowy smak, wykazują właściwości przeciwzapalne i moczopędne. Mają fajny posmak, sprawdzają się świetnie w deserach (do dekoracji jak i dodatek przełamujący słodkość). Dobre do przeżuwania podczas myślenia o własnej egzystencji 😉
  5. Suszone owoce berberysu (3,90 za 50 gram). Bardzo kwaśne suszone jagody - z tego powodu nazywane kwaśną cytryną. Bogate źródło witaminy C, E i P (rutyny) za sprawą czego bardzo dobrze wpływa na naczynia krwionośne. Nie zawierają żadnych konserwantów, aromatów i sztucznych barwników. Posiadają jednak berberynę, związek, który może odkładać się w trzustce, wątrobie, mięśniu sercowym, więc nie powinny ich spożywać kobiety w ciąży oraz dzieci - grozi to nudnościami i wymiotami. Idealne do deserów!
  6. Migdały całe (150 gram za 7,75 zł) - właściwości oczywiście takie same jak przy migdałach w płatkach, jedynie większe ryzyko połamania zębów (taki żarcik 😉). Warto je spożywać ze
    względu na wysoką zawartość magnezu, który jest ważny dla zachowania zdrowia psychicznego 😊
  7. Śliwki suszone (200 gram za 4,25 zł) - śliwka jak śliwka - czuć, że nie jest jakąś chemiczną podróbką 😊 Są bogate w błonnik, więc ułatwiają spalanie tłuszczu. Wg producenta są ratunkiem dla łakomczuchów 😉 Potwierdzam: słodkie śliwki i zdrowe 😊 Według najnowszych badań to właśnie w suszonych śliwkach jest najwięcej przeciwutleniaczy, ponadto zawierają dużo potasu. Nadają się znakomicie do podjadania zamiast czekolady jak i do faszerowania np. mięs (schab ze śliwką - pychota!). 
  8. Orzechy Pecan (100 gram za 8,95 zł) - smakują rewelacyjnie, są bardzo podobne (zarówno z wyglądu jak i ze smaku) do orzechów włoskich. Idealne do ciast (np. jako kruszonka), rozeszły się u mnie w domu jak ciepłe bułeczki). Zawierają dużo magnezu, cynku, fosforu, żelaza, wapnia, witaminy E i kwasu foliowego. 
  9. Suszona żurawina (400 gram za 7,90 zł) - smakuje bardzo naturalnie i nie leci chemią. Czy muszę znowu używać słowa "pyszne"? Wychodzi na to, że tak 😉 Bogactwo witaminy A, C, B, soli mineralnych, karotenoid, kwasu askorbinowego. Wzmacniają odporność organizmu, dlatego szczególnie ważne jest ich jedzenie w okresie jesienno - zimowym. Zawarte w nich substancje między innymi obniżają poziom cholesterolu oraz wpływają zbawiennie na układ pokarmowy i moczowy.
  10. Wiśnie suszone (100 gram za 8,35) - ułatwiają wiązanie i wydalanie z organizmu toksyn, obniżają poziom cholesterolu, bardzo dobrze wpływają na leczenie dny moczanowej. 
  11. Rodzynki królewskie w czekoladzie z nutą rumu (100 gram za 7,75) - na zakończenie tego przeglądu prawdziwa petarda. Zadziałały na mniej jak afrodyzjak (niestety obok mnie siedział tylko pluszowy miś)! To prawdziwie magiczne połączenie słodyczy rodzynki z delikatną goryczą prawdziwej belgijskiej czekolady. Do tego nutka aromatu rumowego... Wyśmienicie smakują jako dodatek do herbaty, kawy, ale także z serami pleśniowymi. Pychota!
Chyba nie zdziwi Was fakt, że podczas pisania tego posta... odrobinę zgłodniałam? Uciekam podjadać suszone śliwki i mam nadzieję, że znalazłyście wśród tych propozycji coś dla siebie 😊

10:13:00

Matowe pomadki Smart Girls Ger More

Matowe pomadki Smart Girls Ger More

Zapanowała moda na mat, ale ja poddałam się jej jedynie częściowo... muszę przyznać, że mimo wszystko wolę błyszczeć niż matowieć - tak w życiu jak i w makijażu 😉 Jednak wiadomo, że żeby dojść do takich wniosków trzeba matowe kosmetyki wypróbować. Wypróbowałam trzy pomadki matowe ze Smart Girls Get More. Trzy kolorki (02 modern flirt, 04 magenta romance, 05 modern retro) na różne okazje i pory dnia.


Pomadki Colour Rich Super Matt to produkty, które wykazują się bardzo dobrą pigmentacją oraz trwałością (pigment pozostaje dłużej niż sama pomadka - w szczególności podczas jedzenia). Posiadają całkowicie matowe wykończenie i łatwo się rozprowadzają 😊

Występują w sześciu kolorkach co daje naprawdę duże szanse na to, że każda z nas znajdzie ten najlepszy dla siebie. Z tych trzech kolorków moim faworytem jest pomadka magenta romance najlepiej wpasowuje się w moje makijażowe gusta. Czarne, proste, aczkolwiek eleganckie opakowanie, aplikator w formie szpatułki, słodki zapach, równomierne ścieranie się. Płynne pomadki od SGGM to bardzo fajne produkty, które znajdziecie np. w Drogeriach Natura w cenie ok. 16 zł (obecnie są w promocji za 11 zł) - nie pielęgnują moich ust, ale nie czynią na nich spustoszeń w przeciwieństwie do np. pomadki Bourjois (która jest swoją drogą prawie cztery razy droższa 😉). I bardzo ładnie się prezentują!

Moja ocena: 5/6




19:33:00

Czas to coś czego mam najmniej... refleksja jesienna.

Czas to coś czego mam najmniej... refleksja jesienna.

Jesień, tak dojrzała, barwna pora roku, która zbiera żniwo w sadach, warzywniakach, na polach, a ja korzystając ze słoneczka wybrałam się na spacer. Samotny spacer, taki wspomnieniowo -regeneracyjno - zdrowotny.

Idę sobie ulicą tą samą co przed 40 laty i to jest inna ulica, choć tak samo się nazywa , inni ludzie po niej chodzą. Jak to się zdarzyło, jak mogłam tego nie zauważyć. Wolniutko spłynęła mi policzku łza... 
Czas to nieprzerwany ciąg chwil, trwania, jedna z podstawowych form bytu materii, a także wyodrębniony okres – pora, gdy coś jest wykonywane lub coś się dzieje, okres dziejowy. To takie złożone zagadnienie zarówno z perspektywy nauk przyrodniczych i humanistycznych. W fizyce mówi się o czasie jako wielkości absolutnej, ale też w tej relatywistycznej - czas i przestrzeń są równoprawne i tworzą czterowymiarową przestrzeń czasową. Czyli nie jest absolutem, jest względny, bo zależny od układu odniesienia. Ale po co te mądrzenia się? Jedno jest pewne i zgadzam się z tym zupełnie: "Wszystko czas żarłoczny zagarnia, wszystko pożera... wszystko porywa. Żadna z rzeczy nie może długo na miejscu trwać" tak wskazuje na przemijalność czasu Seneka. Według niego czas i nierozerwalnie związana śmierć dotyka każdej istoty, a także zjawisk przyrodniczych. W opinii poety śmierć nie jest karą, ale prawem rządzącym całym światem.

Idę dalej, skręcam w uliczkę  gdzie dawniej była piekarnia, a mama moja przynosiła z niej co rano świeże bułeczki... nie ma już piekarni, jest sklep spożywczy i monopolowy jednocześnie...
Wszystko podlega zmianie... nie ma piekarni, ale też nie ma mojej mamy.
Nie pośpieszyłam się jak w pięknym wierszu "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" jak zaleca ksiądz Jan Twardowski... kochać, mówić o miłości w odpowiednim czasie. I jest tak jak pokazuje ksiądz Twardowski, że po ludziach zostają jedynie "buty i głuchy telefon".
Chwila odejścia nadchodzi niespodziewanie, dlatego tak ważne jest docenianie każdej najmniejszej chwili spędzonej z bliskimi, przykładanie uwagi do tego co się mówi. 

Tak sobie myśląc wędruję dalej znajomymi uliczkami i żal mi serce ściska, że zajęta innymi sprawami nie dostrzegałam, jak niszczycielską może też mieć czas, i że za późno już jest by zmierzyć się z błędami przeszłości i przebaczyć sobie samej.
Za późno wzięłam życie w swoje ręce i odgrodziłam się od ludzi, którzy nieustannie chcieli decydować o  o moim życiu, ale też straciłam parę osób, które dobry wskazywały kierunek.

Wszystko co jest doczesne przeminie.. .przeminie wszystko – zarówno ludzie jak i natura.
Dlatego trzeba każdego dnia zbierać te pojedyncze chwile, błyski, odcinki i mierzyć się z nimi, z własną nietrwałością.

Czas mija, płynie, upływa, leci, ucieka, leczy, zaciera wspomnienia. Czasu nie można trwonić, marnować, spędzać na czymś nieistotnym. Czas może być stracony, drogocenny, wolny, zajęty... on towarzyszy nam w każdym wieku. W obecnej pogoni za szczęściem, społecznymi i zawodowymi awansami, materialnymi gadżetami warto mieć na uwadze zdane hiszpańskojęzycznego pisarza Gabriela Garcii Marqeza "Nie biegnij za szybko przez życie, bo najlepsze rzeczy zdarzają się wtedy, gdy się ich najmniej spodziewamy".
I dlatego tak wolno sobie krążę znajomymi uliczkami, przysiadam w parku na ławce, na tej samej, gdzie trzymałam za rączkę wózek z najstarszy synkiem ułożonym w nim, w niebieskim beciku.
Nikt, kto ma 10, 18, 20 czy nawet 30 lat nie zastanawia się nad upływającym czasem, nie zdaje sobie sprawy z upływających chwil, dni, które "jak cień mijają" o czym czytamy w Psalmie 144, hebrajskiej pieśni na cześć Boga.

Taki jesienny spacer z refleksjami, wspomnieniami i radością, że jeszcze trzymam się jak liść zielony gałęzi drzewa, i nim zżółknę i spadnę to mam wiarę, że jeszcze kilka jesieni sobie pooglądam. Skąd to wiem? Ogarnęłam w swoim sercu, rozumie istotę sensu życia i koniecznie muszę dzielić się, obdarować tą prawdą jeszcze wiele osób... przekonać je do radości z życia i do szanowania czasu.







13:41:00

Tonik i krem wokół oczu Fitomed

Tonik i krem wokół oczu Fitomed

Przyznaję się bez bicia, że tonizowanie to ten element codziennej pielęgnacji twarzy, który często zdarza mi się pomijać, choć:
  • stabilizuje warstwę hydrolipidową skóry
  • przywraca skórze odpowiednie pH
  • sprawia, że nasza skóra jest odświeżona i czysta
  • nawilża i uelastycznia skórę
  • przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych - sprawiają, że kremy / sera lepiej wnikają w głąb skóry
Gdy uświadamiam sobie korzyści płynące z tonizowania (pomijając fakt, że córka mnie goni... "Mamusiu, wklepałaś sobie krem?"
"Tak" - odpowiadam zadowolona z siebie 😉
"A użyłaś przedtem toniku?" - pyta wtedy... 
"Nie" - odpowiadam...😏 Nie było czasu, nie miałam siły, zapomniałam... A nie warto zapominać!


Powzięłam mocne postanowienie poprawy i zaopatrzyłam się w ziołowy tonik nawilżający do cery wrażliwej i suchej "Lukrecja gładka", który nie zawiera alkoholu, a kosztuje ok. 10 zł.

Został stworzony na bazie wody i wyciągu ziołowego z lukrecji, prawoślazu, owsa. Do składników aktywnych w jego składzie zalicza się także d - pantenol oraz alantoina, które odpowiadają za prawidłowe nawilżenie skóry. Tonik jest polecany przed producenta do stosowanie przez osoby z cerą bardzo suchą, suchą, mieszaną, wrażliwą, a także dojrzałą. Obecnie chyba kwalifikuję się do tej ostatniej grupy... 😲 Ale tonik i tak sprawdził się u mnie bardzo dobrze! 😊

Przemywam twarz tonikiem po jej dokładnym oczyszczeniu. Tonik nie pozostawia u mnie tłustej warstwy, nie powoduje błyszczenia skóry, ładnie nawilża, łagodzi i koi. Bardzo ładnie się wchłania i nie ściąga skóry. Delikatnie nawilża i wygładza naskórek. Jest miłym krokiem w codziennej pielęgnacji.. tak miłym, że aż przestałam o nim zapominać 😉

Moja ocena: 5/6




Świeży napar z białej herbaty, olej arganowy, olej z awokado, masło kakaowe, masło shea, czyli pakiet, który wykazujący naturalne działanie przeciwzmarszczkowe - nawilżające, regenerujące i wygładzające. 

To kolejny krem marki Fitomed, stworzony z myślą o pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu, który mam okazję używać. Wcześniejszy, czyli odżywczy krem pod oczy aksamitka wyniosła był dla mnie prawdziwą petardą. Nawilżał, napinał i wykazywał działanie przeciwzmarszczkowe. A ten? Jest dla mnie petardą troszkę mniejszą, ale świetnym nawilżaczem. Między tymi dwoma kremami oprócz różnicy w spektakularności i specyfikacji działania widać także różnicę cenową: mój krem nr 10 w sklepie Fitomedu kosztuje 19 zł, a krem z aksamitką wyniosłą 32 zł. Krótko mówiąc: im bardziej zaawansowane procesy starzenia wokół oczu - tym więcej trzeba wydać na walkę z nimi 😉 Nie mniej: oba kremiki poradziły sobie z pielęgnacją skóry wokół moich oczu i dały naprawdę dobre, choć zupełnie inne efekty.

Dzisiaj jednak muszę się skupić na "Mój krem nr 10".
Oczywiście - każda z nas jest inna, skóra każdej z nas reaguje inaczej, ale u mnie ten kremik przede wszystkim nawilża skórę wokół oczu (nie mam problemów z jej przesuszaniem, ale zauważyłam, że stała się miększa). Tym samym ten produkt sprawdzi się przede wszystkim u młodszych ode mnie kobiet, które z problemami ze zmarszczkami zaczynają się dopiero zmagać..., a raczej u tych, które posiadają wokół oczu jedynie pierwsze objawy zmęczenia życiem 😉 Preparat Fitomed przede wszystkim nawilża skórę wokół oczu - efekt napięcia jest niestety znikomy, dlatego nie odczułam efektu WOW (zresztą producent nie obiecuje napięcia ani poprawienia sprężystości skóry). Kłopot może być jedynie z dostępnością, ponieważ aby dorwać go w swoje łapki nie wystarczy wejść do pierwszej lepszej drogerii... jednak i o tym producent pomyślał i zamieścił na swojej stronie: listę sklepów, gdzie produkty Fitomedu są dostępne 😊 Krótko mówiąc: warto szukać go w zielarniach. Stosunek jakości do ceny - bardzo dobry! Jeśli posiadacie problem z wysuszaniem skóry wokół oczu - ten produkt może być dla Was swego rodzaju wybawieniem. Warto stawiać na naturalność 😊

Moja ocena (w stosunku do moich problemów skórnych): 4/6 
Moja ocena (ogólnie, jako kremu, który ma nawilżać): 5,5/6

17:51:00

Mężczyźni... wszyscy są tacy sami, różnią się tylko imionami.

Mężczyźni... wszyscy są tacy sami, różnią się tylko imionami.

Nie ma w tym zbiorze żadnej przypadkowości... wszyscy są z krwi i kości. I mieli szczęście albo pecha, że stanęli na mojej drodze.

Adam – lat 47. Lew. Wykształcony prawnik z prawniczej rodziny (chwilowo szukający zaczepienia), pasjonat sportu, zdrowego jedzenia. Kochający tato. Seks jest dla niego bardzo istotny... niestety kobiety jedynie postrzega jako przedmiot swojego zaspokojenia. Na pozór empatyczny i pomocny człowiek, jednak wisząc z Tobą na tej samej linie, nie możesz być pewna czy w chwili zagrożenia sam Cię nią nie owinie... i nie będzie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Trudno, takie jest życie – dopowie patrząc Ci prosto w oczy.
Bronek – 59 lat z wykształcenia rolnik, samotny singiel, szukał miłości swojego życia i znalazł, tylko, że ona chciała kogoś innego i w ten sposób oboje są teraz osobno samotni.
Czesław – inżynier – dzisiaj 80 lat, ale zawsze dbał o swoją kondycję tak, że ledwo 65 można by mu dać. Typowy czaruś, ale bardzo dobry człowiek, który pomoże w odpowiedniej chwili. Niezwykle elokwentny, ciągle pracujący zawodowo, pies (ale niegroźny - więcej szczeka niż gryzie) na kobiety. Mój pierwszy przełożony w przedsiębiorstwie, gdzie byłam kierownikiem kadr.
Daniel – ekonomista z tytułem magistra własna firma, duże pieniądze... odpowiedzialny i honorowy. Obecnie tuż przed siedemdziesiątką ale ciągle przystojny, typ gentelmena i uwodziciela w jednym. Łysawa czaszka od urodzenia, wyłupiaste lekko, niebieskie oczy do dzisiaj rozglądają się za zgrabnymi łydkami kobiecymi. Podrywacz z jednej strony, a z drugiej zazdrosny o swą kobietę.
Edward – tuż przed sześćdziesiątką, bardzo kulturalny szef dużej firmy. Spokojny, empatyczny, dobry człowiek, ale z jakąś tajemnicą. Niezwykle obrotny... starsza żona wymieniona na młodszy model, taki z nogami aż do nieba. Dwie córki z pierwszego małżeństwa i synek ledwo teraz zaczynający szkołę, ale po japońsku gadający solidnie. Tatę niestety nie cieszą już żadne przyjemności, głównie narzeka i biadoli, że już lepiej nie będzie, tylko coraz gorzej. Po godzinnej z nim rozmowie sama stajesz się malkontentką.
Fryderyk – wysportowany 47 latek, złota rączka, która zna się na wszystkim... kocha muzykę i jest w tej miłości zagłębiony po uszy. Po rozwodzie z żoną, która zakochała się w innym, też po uszy, w wyznaczone dni zajmuje się trójką swoich dzieci, które rozpieszcza niemiłosiernie. Ogólnie tchórzliwy przypadek, nie potrafi postawić na swoim... woli powiedzieć, że ma wszystko w d.... .
Grzegorz – rozwodnik po czterdziestce, z zawodu historyk, pasjonat sportu z dobrymi wynikami. Minimalista, nie przejmujący się gadżetami. Rozmiłowany we filozofiach przeróżnych, ciekawy rozmówca. Dobra dusza, solidny przyjaciel. 
Henryk – uważa się za pępek świata, ale daje się okiełznać na chwilę... gdyby znalazł partnerkę, która umiałaby to zrobić i cierpliwości wystarczyłoby jej więcej niż chwilę.
Igor – pieniądze, seks...seks... pieniądze i tak w kółko. Owszem rodzinę ma, bo wszyscy koledzy mają, a on nie lubi się wyróżniać źle, w ten sposób wszystkich robi w tzw, ciula.... a latka lecą i nie wystarczy wdzięk osobisty, trzeba będzie pogrubić portfel, albo zdać się na łono rodziny i tam znaleźć wreszcie swoje spełnienie.
Jacek –  47 latek, od marca do października ganiający w krótkich spodenkach (nawet różowych) kombinator pierwszej wody, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje czyny na swoją klatę. Gotów jest poświęcić innych byle obronić swoje różowe siedzisko. Rozwiedziony... kto chciałby być z takim śmiesznym, bezjajowym chłoptasiem.
Krzysztof dla przyjaciół Kuba – lat 57, lubuje się w kolorowych oprawkach okularów, z grubymi szkłami, za którymi ma schowane swe kaprawe, chciwe oczka. Przedsiębiorca, onegdaj producent ptasiego mleczka, prowadzący znaną w mieście restaurację, pośliznął się na nieudanej budowie lodowiska, a potem stwierdził, że od lodu woli wodę i prowadził basen miejski w dawnej synagodze... potem branża paliwowa w różnych rejonach Polski itd.... oczywiście na podstawione nazwiska, wszystko to załatwia w ten sposób, że do swoich poczynań wykorzystuje innych, zwłaszcza kobiety, te w trudnej sytuacji materialnej – on nigdzie nie figuruje, nie ma nic, nawet skarpetek, chociaż jeździ wypas samochodami, mieszka w  wielkiej ekskluzywnej, prawie od nowa postawionej chacie. Jest bezwzględny, bezlitosny i pozbawiony sumienia, dla pieniędzy wykorzysta każdego i nie cofnie się przed niczym... łącznie z zastraszaniem przez jakiś dziwnych typów. Chodzi sobie wolny, ma sztab prawników znanych z pierwszych stron gazet i szczyci się tym, że ma zabezpieczone wszystkie fronty. Generalnie powinien prowadzić makaroniarnię, tak wszystkim z wdziękiem nawija makaron na uszy. Szantażysta i impotent molestujący kobiety... Teraz jego szemrane interesy prowadzą synowie, swoją partnerkę wycofał już z różnych rad nadzorczych, prezesur spółek, gdzie faktycznie on był głównodowodzącym a ona ma teraz wyrok więzienia w zawiasach. To w ramach jego miłości do niej 😉Jest niewypłacalny rzekomo, ścigają go ludzie z całego kraju o mniejsze i większe pieniądze, niewypłacone zobowiązania. A rzeczywiście facet ma kupę kasy, którą szasta na lewo i prawo zwłaszcza w lokalach Starego Browaru.
Leszek – trzy lata ode mnie starszy postawny bardzo, biegał za mną w podstawówce... koledzy naśmiewali się z niego, bo był taki wielki, a ja kogoś innego, mniejszego 😉 miałam na oku. Będąc już mężatką spotkałam go przypadkowo na ulicy, weszliśmy do kawiarni, a tam przez godzinę dopytywał się dlaczego nie chciałam być z nim... nie mógł pogodzić się z tym. To smutne było. Nie ożenił się.
Łukasz – niezwykle uzdolniony młody człowiek, niezrozumiany w swoim środowisku, bo nie lubi alkoholu, zabawy w tym stylu go nudzą, a problemy z tipsami jego dziewczyny go irytują. Zadaje mi pytanie, co ma z tym zrobić? Robić swoje, rozwijać się i nie obracać na nikogo, a to o czym marzy samo się wreszcie zdarzy.
Michał – przed czterdziestką, dumny tata dwóch synów... podobno szykuje się na trzeciego. Fizyk o ogromnym potencjale intelektualnym, skąd w głowie jego wiele pomysłów... pracoholik, lecz bardzo rodzinny. Wie, że nieujawnianie uczuć szkodzi zdrowiu i dlatego nie ma z tym problemu, niezwykle wrażliwy.
Norbert – z wykształcenia historyk, z musu doręczyciel poczty, sport i dzieci to jego życie po latach wielu błędów, również tych z alkoholem.
Oliwier – pedant, wymuskany i wycacany na każdego patrzy z góry... uwielbia być w świetle, na pierwszym planie. Nie słucha co się do niego mówi, bo zresztą nie ma na to czasu, bo on zabiera cały czas (gdyby to chodziło o radio, powiedziałabym, że antenowy)... do tego zawsze ma rację i nie pozwoli sobie przedłożyć żadnej innej. Określa się mianem człowieka z wyższej półki. Zdaje się, że nie zdaje sobie sprawy, że na końcu wszystkie półki są na tym samym poziomie.
Piotr – żona, czwórka dzieci i pasja do nieba i gwiazd, profesor astronomii... miałam przyjemność spędzić z nim osiem lat w jednej klasie, w szkole podstawowej. Niewielkim był chłopaczkiem w tym czasie, gdy na spotkaniu klasowym w 2008 roku go zobaczyłam, to swoją posturą zasłonił dwoje innych osób.
Roman – technik ogrodnik... konformista...ponoć zmuszony przez ojca do wykonywania tego fachu, silnie związany pępowiną z mamusią i jej siostrą (co dziwne się wydaje). Nie wyniósł z domu miłości, więc sam się z niego wyniósł szukając pokrzepienia u kobiet... tylko ani pierwsza... ani druga żona nie zgadzały się na niewolnictwo, a inne szybko rozumiały o co mu chodzi. Teraz jest sam ze sobą i chyba lubi ten stan.  Mam nadzieję, że nie zrani już żadnej kobiety. Typowy hedonista,  z tych co modli się pod figurą i przed telewizorem, gdy jest msza, a diabła ma za skórą. Dobrze operuje nożem, jeśli chodzi o pocięcie kobiety.
Stephen – uroczy przedsiębiorca z Niemiec, taki typ poukładanego Roberta Redforda z czasów gdy był młody, poliglota z niezwykłym poczuciem humoru. To poczucie humoru tak nim owładnęło, że zapomniał mi oddać pożyczone pieniądze... i to wcale nie jest śmieszne.
Teodor – czarujący sześćdziesięciolatek, tonący w liczbach, przepisach i cyferkach... ulubieniec kobiet... lekka wada wymowy sprawia, że musisz dobrze nasłuchiwać o czym mówi, bo dodatkowo mówi bardzo szybko. Przyjaciel... przejmuje się każdym i w tym natłoku zamartwiania, zapomina o sobie i o tym, że nieocenieni też spoczywają na cmentarzu.
Wiesław – kochający muzykę, wydał w Zaiksie dwie płyty gdzie gra na gitarze i śpiewa.... sam napisał muzykę, tekst i zaaranżował... lubię słuchać tych płyt... niestety sam nie potrafi zadbać o siebie, potrzebuje kobiety, która by nim kierowała. Lubi stare samochody i perfekcję w tym co robi, jeżeli zacznie wreszcie robić. Niezwykle inteligentny, marzyciel bez kontaktu z rzeczywistością.
Zbyszek – krzyżówkę w Przekroju potrafił rozwiązać przez piętnaście minut, magister towaroznawstwa, koneser znaczków pocztowych, rozmowy z nim trwały do późnej nocy i miał wyjątkową zaletę ... kochał mnie za nic i nigdy się ode mnie nie odwrócił.

Ten wykaz nie ma świadczyć o tym, że mężczyźni to sami wrogowie, którym tylko na jednym zależy, czyli na seksie i wygodnictwie. Jeżeli chcemy żyć w przyjaźni z mężczyznami musimy pomyśleć o tym, że od nas wiele zależy to jak oni się zachowują. Też dryfują na łódce życia i z tymi wartościowymi należy zawiązać przymierze, próbować zrozumieć, nadać związkowi szacunek, nie tylko obwiniać, obrzucać obelgami, a już na pewno bezwarunkowo się nie poddawać. Oni też mają prawo do niepewności, a czasem wychowywani przez rodziców, że ponoć "mężczyźni nie płaczą" duszą się w tych swoich kłopotach. I tak pozbawieni odpowiednich wzorców zdarzają się być roszczeniowymi, nabuzowanymi złością bachorami i leniwymi, rozkapryszonymi władcami. Ale oni też cierpią, bo przecież odczuwają, że coś nie gra jak powinno.

Każdy z nich chciałby być macho, ale żyjemy w takim okresie, kiedy kobieta już nie jest zahukaną kurą domową i potrafi poradzić sobie bez mężczyzny. I oni to widzą i zwyczajnie się boją, zaczynają być sfrustrowani. A moja babcia miała na to dobrą radę: przytakuj, ale rób swoje i zawsze tak obróć by to sprawka była jego, nieistotne czy dobra czy zła... facet musi czuć się potrzebny, więc tak kręć tą jego głową by nigdy nie domyślił się, że to Ty jesteś kierującą w tym zespole. Zaproś go do obierania ziemniaczków, bo on to robi najlepiej, a odkurzanie to dla niego pestka, Ty w tym czasie przygotujesz się na miły z nim wieczór i pokażesz nową koszulkę... obiecasz... jeszcze co nieco.
I radzę Ci wnusiu nie krytykować zbytnio jego poczynań, decyzji – r o z m a w i a j.
Chyba, że zdarzy się przypadek beznadziejny – to go s k r e ś l, bo życie masz tylko jedno, niezależnie sama czy z kimś, starzeć się będziesz jednakowo. 

I tu Babciu Kochana nie zgadzam się z Tobą .... z byle kim starzejemy się szybciej niż z kimś przez kogo jesteśmy autentycznie kochane, a same to dopiero jest l u z , kiedy wszystko możemy, a nie musimy nic 😉







Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger