16:00:00

Trochę się wkurzam... ale?

Trochę się wkurzam... ale?

WKURZENIE  PODSTAWOWE

Jest takie, że wszędzie i wszyscy we wszystkim jesteśmy podzieleni. Od Kartezjusza może źle, może dobrze, ale cała medycyna zachodnia jest podzielona tak, że oddziela ciało od duszy. Duszę leczy czasem oddzielnie, choć zupełnie robi to niepewnie...według mnie. I tak lekarz nie patrzy na Ciebie holistycznie, tylko ogląda Twój narząd - jest taki nie jak trzeba, to widocznie tak być musi, bo i wiek, i środowisko, i czego Pani oczekuje w tym wieku. Mogę zapisać tabletki, ale proszę uważać, bo chyba no co innego też szkodzą i ułatwiają przybieranie na wadze.

A jak wszystko jest ogólnie nieodchodzące od normy, to trzeba się cieszyć i czasu nie zabierać... a że boli... znowu tabletki, przeciwbólowe... no przecież nie zbuduję Pani na nowo. Zresztą w tym wieku nie należy mieć oczekiwań, tylko brać to co życie daje i tak się Pani udaje.
I tyle! Tylko, że ja się nie poddaję i szukam przyczyny, że mnie skręca i boli, i boli i skręca, i nie spocznę dopóty się nie dowiem przyczyny. Gdy ją znajdę, to znając wroga, będę wiedziała co dalej... jak sobie pomóc.
Czytałam, że w medycynie chińskiej funkcje ciała i duszy są nierozerwalne.
Że wszystko mieści się w naszej głowie... myślenie, odczuwanie, emocje, zdolność zapamiętywania i zapominania, trawienia, rodzenia... cała tajemnica zdrowia i życia to nierozerwalny związek duszy i ciała. Chora dusza, bo miłość niespełniona - potrafi żołądek rozjuszyć i jelito do biegunki doprowadzić. Śmierć ukochanej bliskiej osoby spowodować depresję, a ta anoreksję lub bulimię spowodować... i sto innych dolegliwości sprowadzić.

Duszy od ciała nie da się odizolować... zdrowe zmysły od szczęścia codziennego, to tętniące  równo serce, przebaczenie to zdrowa wątroba i nierozlany woreczek żółciowy... brak stresu z powodu innych prozaicznych braków życiowych, to spokojna, nieboląca głowa.

Przyjście rozumu do głowy i zdrowe odżywianie, to kondycja zapewniona, jeśli ruch do tego dodamy. 

Ja akurat sama to wiem, znam swoją głowę, duszę, ciało i rozumiem... choć nie zawsze słusznie postępuję... ale świadoma jestem, że nie mogę oddzielać swej duszy od ciała, że ze sobą to wszystko musi współgrać jak najlepiej. Bo co mi po super wynikach chemicznych krwi i innych tam dobrych badań, gdy lęki i bóle zostają i nigdzie się nie wybierają.

Ja wiem, że muszę ustabilizować swoje emocje, wyluzować, przestać bać się żyć... nie denerwować na to, na co nie mam wpływu, tylko swoje robić. Z teorii jestem dobra. W praktyce, gdy ból zatyka,  kółko się zamyka. I wkurzam siebie i innych dookoła(co gorsze jest) Wkurzam się, bo wiem ile wśród Was cierpi i nie może sobie pomóc, bo nie ma wsparcia znikąd, bo samotność (nie osamotnienie, samotność wśród ludzi) Wam doskwiera, bo lekarz patrzy na pewien wycinek Waszego ciała, a nie zagląda do duszy, nie patrzy w zalęknione oczy czy pustkę w duszy.
To mnie wkurza najbardziej.

CHCIAŁABYM  ZMIENIĆ  WAS

Chciałabym zmienić Wasze nastawianie do lekarzy, abyście nie obawiały się ich, opowiadały dokładnie o swojej chorobie, o powiedzenie jak bardzo mimo wieku, zależy Wam na życiu, jak ono jest niezwykle ważne... I żaden z medyków nie ma prawa podkreślać, że w tym wieku, to już można odpuścić, żyć z czymś nawet złym i brać na to byle co. Bo i tak już nam niewiele zostało i niewiele pomoże. Nie pozwólcie zbywać się i lekceważyć.

Chciałabym zmienić Was i przekonać, że śmierć, to nie takie proste zjawisko. Śmierć, to nie skutek nieuniknionego zgonu komórek, lecz wynik załamania się wewnętrznej organizacji ciała, współpracy wszystkich razem komórek i w tym duszy. A dusza jest najważniejsza, ona chce żyć i musi prowadzić nas jak najdłużej. Współpraca różnych tkanek, organów naszego organizmu w dużej mierze zależy od nas. Wprawdzie śmierć jest nieuniknionym końcem skomplikowanego człowieka i zwierząt, i roślin, to w naszym umyśle powinna rozwijać się nieustannie jak najmocniejsza, trwała chęć przedłużania naszej bytności na tym wspaniałym (mimo trudności) świecie.

Lekarz to też człowiek, ma dużo pracy, wielu pacjentów, lepszy lub gorszy dzień... przychodzicie chore, zmartwione, zdesperowane... powiedzcie szczerze o Waszej chorobie, dolegliwościach, wątpliwościach. Gdy spotkacie się z opryskliwością, niezrozumieniem... ponownie zacznijcie opowiadać to samo. Przyszłyście po pomoc, bez niej nie wychodźcie. Wskażcie, że Wasze życie jest równie ważne jak osoby w białym kitlu... z całym szacunkiem nie możecie pozwolić sobie na lekceważenie.

WKURZAM SIĘ, ALE...

Wszystkim nie pomogę, wszystkimi zamartwiać się nie mogę, ale wdzięczna jestem...
WDZIĘCZNA JESTEM  za to, że jeszcze jestem, mam koło siebie wspaniałych ludzi i lubię tyle drobiazgów, które tworzą moje otoczenie, i wywołują śmiech na mojej twarzy.

ROZEJRZYCIE SIĘ...

Rozejrzycie się, ile rzeczy lubicie...

JA LUBIĘ...

- drzewo... lipę, która rośnie pod oknem i ptaszka spośród liści wyzierającego
- książki, które stoją na półkach
- moje kwiaty w donicach, z których każdy ma swoje imię
- Marysię lubię, na której kręgosłup ćwiczę
- i Stefcię, na której do Was piszę
- śpiew poranny sąsiada za ściany też lubię... jego nocne harce z żoną na skrzypiącej podłodze... też lubię:-)
- poranne przeciąganie się w łóżku i planowanie dnia... który i tak jest potem zupełnie inny
- telefon od Zuzy, która wieczne problemy damsko-męskie ma, też lubię
- wypady za miasto, by chodzić po lesie i wciągać brzuch by zdjęcie ładnie wyszło
- nawet swoje starzenie lubię, pod warunkiem, że nie ubywa mi sił i energii... bo gdy tak jest... to znowu wkurzam się :-))))
- lubię śmiać się i żartować, dowcipy opowiadać, wydurniać się wręcz i mam gdzieś czy to mi wypada czy nie wypada... nikomu z niczego nie muszę się spowiadać i tłumaczyć. I to piękne jest :-))
- lubię czytać kryminały... w każdym jakaś śmierć... i to nie moja :-) I dziękować mogę, że mnie się ona nie zdarzyła. Tak, bez fałszywej skromności przyznaję, że wyszukiwanie czegoś dobrego spośród najgorszego, sprawia mi ogromną przyjemność i umacnia w dobrym nastroju :-))
- tort zbitą śmietaną i truskawkami... uwielbiam tak samo jak chleb ze smalcem i ogórkiem
- śpiewać lubię choć nie umiem;-)
- tyle rzeczy prostych, zwyczajnych lubię, że tyle czasu nie ma, żeby je wszystkie tutaj opisać...  zanudzać Was nie chcę...  ja po prostu lubię życie... byle tylko bez czerniny ;-)

STAROŚĆ

Zależy od uczuć, obaw, lęków i radzenia sobie z nimi. Nasz wzorzec starości musi tak wysoko poprzeczkę stawiać, by nasze wnuki miały problem taki - by zbyt szybko do dogmatycznego, sztywnego myślenia się nie skłaniały. Żeby babcie i dziadka jako sprawnych ludzi traktowały... może schorowanych, ale ludzi, nie istoty, które już żyć nie powinny, bo swoje przeżycia już miały.
Najprzykrzejsze jest odczucie, gdy młody człowiek patrzy na Ciebie z litością pomieszaną z lekceważeniem i ironią. Wtedy budzi się we mnie lew, a raczej lwica...
Bo starość to nie tylko biologia, to zmiana roli społecznej podyktowanej przez obyczaj... każdego (jeśli będzie miał szczęście) dopadnie... i nie ma co cieszyć się, że będzie lepiej... inaczej być może.

DLACZEGO  DZISIAJ TAKIE ROZWAŻANIA?

Piszę do Was od 1 maja 2016 roku... wiele zmian zaszło w Waszym i moim życiu... w wielu Waszych momentach uczestniczyłam... bardzo przeżyłam śmierć córki mojej czytelniczki, problemy zdrowotne innej, osamotnienie drugiej, porzucenie przez męża dla młodszej dziewczyny, brak pieniążków, trudności w znalezieniu pracy, kłopoty z porozumieniem się z rodzicami, dylematy czy w późnym wieku można mieć dzieci, czy kochanek może być w wieku syna, czy rozwód jest straszny, co nas na co dzień zabija.... pisałam, czytałam, czas mijał... Gdy skończyłam 60-tkę, czyli oficjalnie 59, to napisałam taki test "60 drobiazgów z 60 lat życia". Teraz kończę 63 lata, czyli oficjalnie, w dalszym ciągu 59 (49 miałam przez 10 lat, od czasu kiedy 50-tka mi stuknęła ;-))) Teraz na nowo zaczynam ten myk;-))
Teraz przez ten krótki czas, trzech lat, mimo wielu zmian poważnych i drobiazgów niezliczonych, życzę sobie tylko jedno: nie pisać plagiatów z samej siebie, tylko być plagiatem ciała sprzed lat :-))

A tak bez żartów, to dziękuję Wam, że trwacie przy mnie tu na stronie Starej Kobiety, na Facebook'u, Instagramie, mailach, pocztówkach, listach, rozmowach telefonicznych.
Nie będę nikogo wymieniać, bo nie chcę też nikogo pominąć. Wszystkie w mojej głowie jesteście.

NAJWAŻNIEJSZE....Cieszcie się chwilą, walczcie o siebie, zarażajcie uśmiechem, doceniajcie naturę i zwierzęta, kochajcie mocno, myślcie pozytywnie, przebaczajcie, bądźcie czułe i przytulajcie się mocno... choćby do drzewa. Wtedy zdrowe będziecie. Kocham Was.







17:52:00

Bujany fotel.... bujanie Marianny

Bujany fotel.... bujanie Marianny

DZIECIŃSTWO

Marianna lubiła się bujać. Od najmłodszych dziecięcych lat. Najpierw w ramionach mamy... wyczuła, że ledwo się skrzywi, pyszczek w odwrotną stronę obróci, a nie daj boże łezka z jej oczka popłynie... to zaraz, natychmiast w ruch chodzi kołyska, bujanie na rękach lub w wózku...
I tak bujana weszła w dzieciństwo takie bardziej świadomie i dalej bujanie na huśtawce najlepszą zabawą dla niej było.
A gdy smutek ją ogarniał, to siadała po turecku na podłodze i bujała się trochę do przodu, odrobinę do tyłu, rytmicznie w takt ulubionej muzyczki puszczonej z radyjka.

LATA  MŁODZIEŃCZE

Ciężkie czasy powojenne, młodość Marianny nie przebiegała tak jakby chciała. Umarli rodzice. Została sama. Z czasów, kiedy w bujaniu odnajdywała ulgę, został jedynie fotel bujany... drewniany, pościerany z wypłowiała tkaniną w kwiaty. Zanurzała się w nim często, kocykiem okrywała i marzyła jakby to było pięknie, gdyby tak ktoś koło niej był i pobujał jej ten fotel. A może razem z nią pobujał w cudownych obłokach... jakby to pięknie miało być. Tymczasem uczyła się, pracowała... do domu wracała... w bujanym fotelu i odpoczywała, i na nauce się skupiała... . Bujany fotel, to była jej wyspa szczęśliwości. Czuła się w nim bezpiecznie... tak jak wtedy, kiedy żyli jej rodzice, dziadkowie.

PRZYSZŁA DOROSŁOŚĆ

Skończone studia, lepsza praca, nawet mieszkanie po rodzicach udało się Mariannie wyremontować. Tylko wiekowy fotel skrzypiał niebezpiecznie i bujanie się w nim nie dawało już przyjemności. Na szczęście w pracy poznała Witolda (starego kawalera, jak to się dziś mówi... singla, dziesięć lat od niej starszego), który szczycił się tym, że jest wprawdzie ekonomistą i cyfry bardzo go zajmują, to jednak w domu potrafi sam wszystko zrobić... naprawić, ba... wykonać na nowo :-)
Poza tym wszystkim, miał piękne, niebieskie oczy i takie przekonywujące spojrzenie. Gdy patrzył na nią jej dusza bujała się zawstydzona i ciało lekko drżało... takie przyjemne to było. Odważyła się i zaproponowała... czy jest możliwe, że mógł by jej pomóc w takiej prozaicznej sprawie... naprawie fotela, takiego do bujania, bo ona tak lubi się bujać... w tym bujaniu wieczorem z książką na kolanach usypiać.
Witold ucieszył się ogromnie, że może pomóc koleżance, na którą od dawna ukradkiem spozierał... zauroczony jej kruczoczarnymi włosami, upiętymi w węzeł, wysoko na głowie, który swoim własnym ciężarem bujał się to z jednej to z drugiej strony Marianny głowy. Poza tym lubił jej głos, melodyjny, rytmiczny bardziej, gdy chciała wyrazić coś bardziej stanowczo.
I jak tu się nie zgodzić... naprawa fotela, to dla niego pikuś.

FOTEL MARIANNY NAPRAWIONY

Fotel Marianny od czasu wizyty Witolda, a właściwie Witusia kochanego... już buja się płynnie. Ma wymieniony materiał i czasem Wituś na nim siedzi, a na Witusiu Marianna.
Od tego bujania wspólnego mają już czworo dzieci, które o fotel toczą małe wojenki. W końcu każdy z nich bujany chce być. Marianna nie ma na to zbyt wiele czasu... między pracą, dziećmi a ukochanym na nic zbyt wiele nie zostaje jej czasu. Witek pierwszym w jej życiu był mężczyzną i całkowicie poddała się bujaniu w jego silnych ramionach i stanowczości w podejmowaniu ich wspólnych decyzji... i tu już bujania ;-) I tak minęło dwadzieścia lat ich małżeństwa. Wiele zmian, tylko w salonie fotel ten sam.

WITOLD

Witold to dobry człowiek był. Mariannę kochał szaleńczo, o dzieci troszczył się. Jednak z każdym upływający dniem, tygodniem, miesiącem i rokiem ich miłości, która od fotela bujanego się zaczęła... z każdym dniem robił się coraz bardziej o Mariannę zazdrosny... . Każdego dnia podejrzewał, że kogoś poza nim ma... zdradza go, bo w fotelu tak często nie zasiada i nie buja się w nim.
Bardzo te podejrzenia Mariannę męczyły.... nawet do głowy by jej nie przyszło, żeby z kimś innym poza Witoldem bujać się. I wcale go nie bujała, gdy o swej wierności zapewniała. Ale on oskarżał ciągle ją. Ciężko jej było z tym.

PRZEWRÓCONY  FOTEL

Mariana coraz smutniejsza była i coraz większy żal do Witolda miała. Przyszedł dzień, gdy dłużej została w pracy. W biurze nikogo już nie było. Przynajmniej tak jej się wydawało. Skończyła swoją papierologię i znużona przechyliła na krześle do tyłu i zaczęła kołysać... dłonie założyła na kark, przymknęła oczy i relaksowała w ciszy.
Z tej ciszy wyrwał ją męski głos... co tu jeszcze robisz? Myślałem, że wszyscy już poszli?
To Paweł, jej kolega, z którym pracuje już od kilku lat. Są rówieśnikami, nawet dzieci mają w podobnym wieku, tyle, że ona dwa razy więcej ;-)))
Zawsze się lubili, nadawali na tych samych falach... czasem dla zabawy z nim flirtowała... tak dla uprzyjemnienia czasu w pracy. Nic ponad to, Marianna wesołą osobą była i żarty trzymały się jej. Ale nic, nic ponad to :-)

Tego dnia oboje w tak zwanym dole emocjonalnym tkwili... zaczęli rozmawiać o swoich domowych kłopotach.... o tym, że żona Pawła traktuje go instrumentalnie, jak narzędzie do zarabiania pieniędzy, chociaż na pozór wszystko wygląda normalnie... Marianna mimochodem poskarżyła się, że Witold psychicznie ją dręczy i męczy podejrzeniami....
Długa to była rozmowa... bardzo ich do siebie zbliżyła....

............................................................


Marianna wróciła do domu, była bardzo podekscytowana, jednocześnie zawstydzona tym co się stało. Niezamierzone to było.
Witold czekał na nią... już od progu rzucił się na nią... najpierw z potokiem słów... gdzie byłaś, co robiłaś, zdradziłaś znowu mnie??? A potem rzucił ją na fotel, ten bujany, obrócił kilka razy nim i przewrócił... złamała się jedna poręcz. Tak silne to było uderzenie.
Mariannna czuła się upokorzona... ale teraz przynajmniej czuła, że zasłużenie jest zwyzywana, że zdrada, której dokonała prawdziwa była... teraz wiedziała za co ponosi karę... karę za to co faktycznie uczyniła... zdradziła... choć nigdy wcześniej na myśl by to jej nie przyszło. Choć Witoldowi do głowy chętnie to przychodziło. Co ją bardzo raniło.

Ten fotel, ukochany fotel leżał przewrócony. Patrzyła na niego... widziała w nim obraz przewróconego swojego życia.
Wsunęła go do kąta pokoju. Długo tam tkwił. Witold dalej ją podejrzewał, robił przytyki, że go zdradza, sprawdzał na każdym kroku... tylko jej już wszystko jedno było i przytakiwała... owszem, tak... byłam!
... dzisiaj z panem z kiosku Ruchu, wczoraj z połową wojska z pułku. Szydziła. A bujaj się sam - dodawała kpiąco.

NOWY  FOTEL

25 rocznica ślubu Witolda Marianny odbyła się bez specjalnych fajerwerków. Tradycyjnie Marianna  dostała nową obrączkę ze świeżym grawerem rocznicowym, czerwone róże i obietnice w oczach Witolda, że się zmieni, że będzie inaczej.... wziął ją w ramiona, uniósł ponad ziemią i bujał pośrodku salonu. A potem kazał zamknąć oczy.
Gdy otworzyła... przed nią stał nowiusieńki, z lakierowanymi płozami, tkaniną w czerwone róże, dokładnie takie jak te w wazonie... fotel bujany. Złotą kokardą przewiązany.
Robił wrażenie ;-))

Ale jeśli chodzi o bujanie, to nie to co ten stary... jakoś zacinał się i nieco skrzypiał. Tak jak ich wspólne życie, które do końca zacinało się i fałszywą nutką skrzypiało... do momentu gdy Witold umarł... w ich nowym bujanym fotelu, niecały rok po ich rocznicy ślubu.


MARIANNA

Marianna ma dziś 75 lat... od 25 lat buja się sama w swoim fotelu w wyblakłe róże, z poprzecieranymi lakierowanymi poręczami. Nie wspomina minionych lat... buja w obłokach marzeń, bo ciągle je ma. Popołudniami czasem wpadają do niej dzieci, by poopowiadać co tam u nich i wnuki, które najczęściej spierają się, kto pierwszy na fotelu bujać się ma. :-)))
Wychodzą... Marianna zostaje sama... teraz spokojnie może bujnąć się, a to czytając swojego ulubionego Kopalińskiego, a to bezmyślnie gapiąc w sufit... odbierając jedynie dźwięki płynące z radia.


PODOBNE  HISTORIE

Podobne historie dotykają inne Marianny, Anny, Krystyny...  czy XIX, czy XX czy już XXI wiek... w tle różne meble, inny świat za oknem, tylko emocje ciągle tak samo... albo niszczą, albo rozwijają i uskrzydlają. Zazdrość, która się rodzi z pożądania na absolutną własność drugiej osoby... z pewnej nieufności do samego siebie... zazdrość tylko na początku wydaje się, że jest nieszkodliwa... aż do momentu gdy niszczy. Fotel do bujania da się naprawić, odnowić, kupić nowy... ale emocji, które nadwyrężyły umysł i serce... nie da się tak spoić, klejem zlepić... zamienić na nowe. Nie ma co się bujać, że inaczej jest :-)








08:10:00

Będzie pięknie.... "prawdziwej miłości nawet ślub nie zaszkodzi"

Będzie pięknie.... "prawdziwej miłości nawet ślub nie zaszkodzi"

NIE SZTUKĄ JEST UPAŚĆ. SZTUKĄ JEST POWSTAWANIE.


Wiele razy w życiu upadałam, jak dziecko upadałam... na kolana upadałam... dłonie odzierałam. Serce moje umierało i na nowo drżało. I zadawałam sobie pytanie: dlaczego ja, dlaczego znowu i czy jeszcze często upadać będę i jak to się skończy?
Martwiły mnie te upadki, te z górki na tyłku zjeżdżanki i z powrotem pod górę wciągarki.
Często wszystko to też przez to, że mówię co myślę, a czasem nic nie mówię, takie fanaberie mam... niewyparzony język, albo milczenie aż zbyt wymowne ;-)

Teraz z perspektywy upływającego czasu wiem, że nawet wtedy kiedy wydaje się, że nic nie da się zrobić, podnieść bez jak najmniejszych ran, to trzeba dokonywać wielu prób... nie okazywać słabości, żeby dać radę wrócić do pionu.

Bo da się wrócić do miejsca, w którym się zgubiło. Tylko nie można porzucać nadziei i wątpić w siebie, bo tylko od nas zależy, co się wydarzy i jak dalej będzie.

Teraz to wiem, teraz wiem, że gdybym tych wszystkich upadków nie przeżyła, nie była bym dzisiaj tą osobą, którą obecnie jestem. I niewiele bym Ci mogła o życiu powiedzieć Córeczko.

DZISIAJ MIŁOŚĆ GRA PIERWSZE SKRZYPCE

26  czerwiec Anno Domini 2020, szczególny dzień dla Ciebie. Dokonałaś wyboru, pokochałaś i teraz już nie będziesz tylko córeczką swojej mamy, ale żoną, kochanką, kiedyś matką, swego domu gospodynią.
To dobra okazja, bym przekazała Ci swoje życzenia i zapewnienia iż mimo upadania, życie jest piękne. A jak się uda, to może moich błędów popełniać nie będziesz ;-)

KOCHANA CÓRECZKO!

To czego chcesz, o czym marzysz, czego pragniesz jest możliwe. Życzę Ci, byś rodzina, którą zakładasz dziś ze swoim wybrankiem była szczęśliwa. Aby tak było, oboje musicie podjąć w tym kierunku wysiłek i wdrożyć takie zasady, aby życie, które Was czeka spełniło Wasze oczekiwania wspólne dla Was i przez nikogo nieindoktrynowane.

Musicie zaryzykować i postawić wszystko na to, czego pragniecie.
Niezależnie od tego czy pragniecie dużej rodziny, domu, wspaniałego ogrodu, kariery zawodowej olbrzymiej, podróży po całym świecie... wszystko jest przed Wami, wszystko osiągniecie... jeżeli w swoje marzenia uwierzycie i krok po kroku wprowadzicie je w życie.

Wiadomo, że po drodze zdarzą się błędy, parę rzeczy nie wyjdzie, po drodze jeszcze inne kłody, przez innych ludzi rzucone... ale Ty córeczko wiesz, że nie możesz się poddawać i łudzić nadzieją, że ktoś inny, ktoś za Ciebie wyręczy Cię, wesprze w Twoim działaniu. Sama możesz świadomie kreować swoje życie.

Dzisiaj poślubiłaś mężczyznę, którego pokochałaś tak szczerze i gorąco, ale to nie zwalnia Cię z bycia tą dziewczyną, którą ma pasje, chciała zawojować świat... zrzuć z siebie porażki, zwątpienia w samą siebie... rozpocznij nowe życie.

W tym życiu nie zapominaj kim byłaś, skąd się wywodzisz, kim jesteś, nie odpuszczaj sobie.
Małżeństwo to nie więzienie.... ono ma dodać Ci skrzydeł, a nie zamykać w klatce obaw, bezsilności, zwątpienia. Ciągle masz własną wolę i zdolność do oceny, dysponujesz dostępem do własnej wiedzy i intelektu. Doceniaj je i korzystaj i nich.

Gdy przyjdzie moment, że będziesz musiała wybaczyć... uczyń to. Pielęgnacja bólu, krzywdy... dręczy i wypala... doprowadza do bezsilności. Wybaczenie, to zagojona rana. Czy będziesz mogła z nią żyć, czy na inne wejdziesz ścieżki, to już wyłącznie zależeć będzie od Ciebie. Bo to Twoje życie.
Czasami coś musi się skończyć, by coś innego mogło znaleźć swój początek.

Jesteś silna, pomyśl ile razy pokonywałaś przeciwności, ile razy byłaś twarda wbrew wszystkiemu dookoła. Teraz musisz być silna za Was dwoje, za swojego męża gdy przyjdzie chwila, że będzie miał doła... i za siebie w rozterce. On będzie musiał myśleć też za Was dwoje. I tutaj zaufanie... podstawa każdej relacji, zwłaszcza w związku małżeńskim musi być ogromnie twarda i mocna. Każdy z Was z osobna musi mieć wiarę w siebie i umiejętnie wspólnie ją łączyć z wiarą swojego współmałżonka. Bo tylko na takich podwalinach można zbudować coś bezpiecznego i radosnego równocześnie. W domu, gdzie czujemy się bezpiecznie i radośnie nie ma frustracji, która rujnuje najlepsze pomysły i odpycha marzenia.

CÓRKO I SYNU!

Dzisiaj Oboje wychodzicie naprzeciw zmianom. Małżeństwo to nie tylko zmiana zamieszkania, nazwiska, codziennych zajęć... to zmiana emocji, intymności, to wejście w kałuże podczas burzy, albo w zieloną wiosenną trawę, albo na piaszczysty wzgórek lub na ostrą, śliską i twardą górę, może morze głębokie i słone bez łyka słodkiej wody. Wszystko się zdarzyć może. I wzloty, tęcze kolorami nasycone i smutek przysypany czarną ziemią... takie jest życie... utkane koronkami, koralikami, z jedwabiu i szarego płótna... pachnące storczykami, niezapominajkami, Diorem i szambem. Tu trzeba mieć umiejętności sztukmistrzowskie, żeby to wszystko pogodzić. Nazywają to kompromisem. Osobiście nie lubię tego słowa, które określa, że nikt tak naprawdę nie jest zadowolony ;-)

A gdy na świat przyjdą dzieci, to pamiętajcie... Wy jesteście najważniejsi... Wy jesteście pilotami tej wycieczki... Wasze szczęście i Waszych dzieci jest w Waszej miłości, mądrości i wzajemnej wyrozumiałości! Nikt nie jest niczyją własnością, każdy z Was jest odrębnością i szkopuł dobrego związku polega na tym, by to pogodzić pogodnie.

To wszystko Was czeka moi Kochani. I z wszystkim dacie sobie radę, bo jesteście młodzi i siłę by się wspinać macie. Tylko pamiętajcie o jednym... życie jest tu i teraz... nie odkładajcie nic na potem. Bądźcie dobrzy dla siebie. Bądźcie dobrymi ludźmi i koniecznie z poczuciem humoru. :-))))

20:28:00

Dzień Ojca... 23 czerwca

Dzień Ojca... 23 czerwca

ROK 1924
  • W Polsce szaleje hiperinflancja. Ale nie jest źle, Sejm uchwala ustawę o naprawie Skarbu Państwa i reformie walutowej, której autorem jest premier i minister skarbu Władysław Grabski. Prezydentem Polski jest wtedy Stanisław Wojciechowski.
  • I tak "Rozporządzeniem tegoż prezydenta Rzeczypospolitej w przedmiocie systemu monetarnego" uznano, że jednostką  monetarną Rzeczypospolitej jest "złoty".
  • W Gorkach pod Moskwą umiera Władimir Iljicz Uljanow... Lenin... założyciel i pierwszy przywódca  totalitarnego państwa sowieckiego. Ale niech tam ziemia lekką mu będzie.
  • W tym samym roku rodzi się w Radomiu, śpiewaczka, przyszła popularyzatorka muzyki Moniuszki, Anna Fołtyn.
  • A w Waszyngtonie odchodzi w zaświaty były prezydent Stanów Zjednoczonych, o tyle ważny dla Polski, że to on z ramienia Partii Demokratycznej wygłosił orędzie w kongresie przedstawiając postulat utworzenia niepodległego państwa polskiego.
  • W Polsce po raz pierwszy zorganizowano obchody Dnia Kobiet.
  • Władysław Grabski reformował ustrój pieniężny państwa, a w Warszawie otwarto Bank Polski S.A, który rozpoczął emisję  nowej waluty - złotego polskiego.
  • W Moskwie urodził się Bułat Okudżawa, a Paryżu rozpoczęły VIII. Letnie Igrzyska Olimpijskie.
  • Na świat przyszedł aktor i reżyser przyszły, Karol Dejmek, a Władysław Reymont przyjął Nagrodę Nobla.
  • Niestety zmarł niemieckojęzyczny pisarz Franz Kafka, ten od "Procesu". Ale urodziła się Xymena Zaniewska, znana architekt, scenograf i projektantka mody.
  • Tak to życie się plecie, ktoś przychodzi w Bielsku... Maria Koterbska , która przez lata kręciła się na karuzeli i o parasolkach śpiewała. A ktoś inny, w takim Oswalds pod Canerbury w Anglii, umiera... Joseph Conrad, ten od "Smugi cienia", ''Lorda Jima".
  • Jakiś nieudany zamach na prezydenta Wojciechowskiego, we Lwowie podczas otwarcia Targów Wschodnich... a gdzie indziej w tym czasie Stefan Żeromski kończy swą pracę nad "Przedwiośniem".
  • Marcello Mastroianni przychodzi na świat by w przyszłości zagrać w "Osiem i pół", a w Nowym Orleanie autor "Harfy traw" Truman Capote zaszczyca ten świat.
  • Jimii Carter też w 1924 roku się urodził, a szczątki Henryka Sienkiewicza zostały sprowadzone z Vevey w Szwajcarii do Polski.
  • We Lwowie ucieszył swoimi narodzinami rodziców, Jan Herbert, dzięki, któremu powstał cykl poetycki "Pan Cogito".
  • Zmarł Puccini, urodziła poetka Mieczysława Buczkówna, przyszła żona Mieczysława Jastruna.
  • Ciekawy to rok, kiedy przedterminowo został zwolniony z więzienia w Landsbergu przywódca NSDAP Adolf Hitler. Odsiadywał pięcioletni wyrok za zorganizowanie puczu w 1923 roku, którego celem miało być obalenie Republiki Wejmarskiej.
  • I taki to rok, gdy na świat też przychodzi Adam Hanuszkiewicz i przecudowny Andrzej Łapicki.

Tyle się wydarzyło, w Polsce, na całym świecie... umierali, rodzili się ludzie, kochali i spierali, polityka z kulturą i sztuką się mieszały. Czyli jak zwykle. Wiele tych zdarzeń nie przytoczyłam, nie sprawdziłam, nie pamiętam. Chciałam jedynie nakreślić ten czas, który wtedy był... mnie nie dotyczył jeszcze, bo w planach nawet nie byłam ;-)

Ale to dla mnie znamienny rok... w sierpniu tegoż roku, w Rawie Ruskiej pod Lwowem, przyszedł na świat mój tato... Ryszard Krzyżanowski... żołnierz Armii AK, więzień obozu rosyjskiego nad Peczorą, technik-mechanik, inżynier...
Nie postawił domu, nie posadził drzewa, nie spłodził syna... lecz po 33 latach od swojego urodzenia sprawił, że ja na ten świat przybyłam.
I za to mu dziękuję, że zakochał się w mojej mamie, że namówił ją na te bara bara i tak się na świat dostałam :-)))

KOCHANY TATO. Taki byłeś do 1988 roku. 
Gdybyś żył miałbyś za chwilę 96 lat. Nie ma Ciebie koło mnie już 32 lata. Fizycznie nie ma, bo tak naprawdę czuję Twoją obecność każdego dnia i wszystko mi Ciebie przypomina... we wszystkim jesteś.
Nie byłeś wylewny i zbyt wiele nie mówiłeś, ale czytałeś mi wiele i tłumaczyłeś, i zawsze czułeś się szczęśliwy. Kochałeś naturę i z niej czerpałeś siłę, zachwyt, energię. Tyle mi pokazywałeś i jeszcze hopla na tle tabliczki mnożenia i ortografii miałeś. Tak, pamiętam jak mnie budziłeś i zaspaną dopytywałeś 4x4 ile to jest i do tego podzielić przez dwa i dodać sześć. Ufff... szczerze Cię wtedy nienawidziłam ;-) A to pisanie dyktand ze słowami, których nie znałam i to jeszcze zasady i ważkie poglądy piękną czcionką, lekko w prawo ułożoną i oczywiście piórem wiecznym wykreśloną:-) Pamiętam i jestem dziś wdzięczna, że ładny charakter pisma dzisiaj mam i  nie  boję się nieznanych słów :-)), które do dziś pamiętam.

Nauczyłeś mnie, że powinnam mieć zasady, poglądy i trzymać się ich bezwzględnie... dawałeś mi przykłady ze swojego życia, gdy jadłeś miesiącami solone śledzie bez łyka wody, a chleba też miesiącami nie widziałeś, a jednak się nie sprzedałeś za łyk soku z brukwi. Bo charakter trzeba mieć twardy, nawet wtedy kiedy nie jest się chłopcem tylko blondyneczką delikatną.
- Nie oczekuj zbyt wiele, ciesz się śpiewem ptaków, doceniaj świeże powietrze i zielone liście. I wiedz, który liść należny jest, któremu drzewu.
- Jeśli nie chcesz cierpieć, nie miej zbyt wielkich marzeń... ciesz się małym.
- Każdy problem da się rozwiązać, tylko musi Ci się chcieć, nie poddawać na samym początku.
- Rzeczy, to są tylko rzeczy... ważni są ludzie, którzy nie są idealni. Ale nie pozwól sobie im dmuchać w Twoją kaszę, wchodzić sobie na głowę, tracić przez nich swoje poczucie wartości i bezpieczeństwa.
- Co dobre czerp ze swojej przeszłości, co złe to wymaż i nie wracaj do niej. Żyj tym, co dzisiaj i nie psuj teraźniejszości starą, niedobrą przeszłością. Odgoń ją gdy była dla Ciebie niemiła i drażliwa, nie katuj się nią i ludźmi z niej.
- Otaczaj się dobrymi ludźmi i taka sama bądź.
- Gdy nieopacznie kogoś skrzywdzisz... napraw tę krzywdę, przeproś i dalej uważniej żyj.
Mówiłeś, prawiłeś, bym szczęśliwa była, bym lepsze życie, bez przemocy, wojny... miała.

KOCHANY TATO. Taka ja jestem, dzisiaj jest 2020 rok. 
Tato, nie doczekałeś swojego czwartego wnuka... wnuczki Alicji. Urodziła się 11 lat po Twoim odejściu, rok po odejściu mamy. Pokazuję jej tak świat jak Ty mi go przekazywałeś. Opowiadałam jej o tym jak lubiłeś łowić ryby i nauczyłam rozróżniać okonka od płotki.
Nie krzyczałam i nie krzyczę na nią, bo wiem jak nienawidziłeś krzyku... jak z domu wychodziłeś, gdy mama nie wytrzymywała i się o coś ostro gardłowała.

Staram się nie oceniać, a krytykować tylko czyny, nie człowieka... widzieć swoje wady i robić wszystko by je w kozi róg zapędzić. Ale doceniam też zalety i jeśli się da to je rozwijam. Nie jestem idealna, ale trzymam się wzorców, które od Ciebie otrzymałam... Twój najstarszy wnuk lubił pasjami czytać i najmłodsza wnuczka też tej pasji uległa. Dumna jestem z tego.

Umarł Zbyszek, ale to już wiesz, bo pewnie spotkaliście się już na podniebnych wędrówkach... Trochę brakowało mi kogoś... Ala jeszcze była taka malutka, więc wyszłam drugi raz za mąż... z miłości obłędnej, wskutek decyzji błędnej. Ale to już załatwione, już nikt na mnie nie krzyczy, nie rani, bólu nie czyni.

Tato, jestem teraz prawie w tym wieku, kiedy Ty zbierałeś się już do nieba... ale ja nie mam takich planów... choć załamki różne miewam.
Jestem szczęśliwa, Alicja wychodzi za mąż... chyba wybrała dobrze... zyskuję syna... kolejną osobę do kochania.... . Ja dosyć dobrze się trzymam, gdyby nie brak zdrowia konkretnego... no cóż, nie można mieć wszystkiego.
Mam parę osób wokół siebie, które mnie lubią, może nawet szanują i nie opuszcza mnie poczucie humoru... ono jedyną moją bronią jest na te dziwne czasy. Czasy, o których Ci się nawet nie śniło. Nie będę Ci pisać, bo nie chcę Cię denerwować. Chociaż nie wiem, czy anioły się denerwują? 

KOCHANY TATO. Taka jestem, dzisiaj jest 2057 rok.
Mam sto lat. Zapalenie Zesztywniające Stawów Kręgosłupa, które dokuczało mi od paru lat, skręciło mnie zupełnie... nogi gdzieś mam splecione z dłońmi, między nimi utapirowana głowa z pomalowanymi na czerwono ustami... tylko zęby nienaprawione... dr Paweł od lat już nie praktykuje jako stomatolog. Jego syn, też lekarz, ale taki od dzieci. Ja raczej do geriatrii się kwalifikuję. 
Na złość jeszcze żyję, tylko Alicja ma kłopot ze mną, a najmłodsza już nie jest... 58 jej stuknęło lat. A mnie coś tu w wózku, w kółkach puka. W tych czerwonych... w piątki mam zakładane zielone, a w czwartki lubię się ubrać w zielone :-))
To się porobiło, wszyscy albo bardzo zestarzeli, albo poumierali... nawet prezydent ten, co go wybierali w tym 2020 roku jest już bardzo stary... i nie jest już prezydentem... nawet na nartach nie hula. Jakoś upływ czasu wszystkich zrównuje.
KOCHANY TATO, wprawdzie nie lubiłeś Kory, nie doceniałeś muzyki Niemena, ale pięknie grałeś na harmonijce i mandolinie, i głos wspaniały miałeś. 
Dzisiaj ja nie tylko nazywam się STARA KOBIETA , ale jestem starą osobą, bo z kobiety już u mnie niewiele, biust wyschnięty, pupa przyrośnięta do kręgosłupa... Ale diabli z tym... wartości, które mi wpoiłeś są ponadczasowe, ciągle młode, ciągle jest ich czas i we mnie, w tym strzępku wysuszonym są.

Dziękuję Ci Kochany Tato, że moim Tatą byłeś. Może gdybyś nie palił jak smok i nie pił tyle kawy, to dłużej ze mną byś był ;-) Może(?)
To nieważne już. Jeśli też trafię do nieba, co tak pewne nie jest, bo niezły ze mnie czort ;-) ... ale zakładając wersję optymistyczną... jeśli spotkamy się tam w górze, to ja wszystko, wszystko Ci opowiem. 







20:55:00

**Obiecanki cacanki... ale mądry sytuację kontroluje :-))

**Obiecanki cacanki... ale mądry  sytuację kontroluje :-))


ZAŁATWIĘ. POMOGĘ.


 Obiecanki... czyli ja Ci to załatwię, bo mam koneksje, układy i znajomości wiele.
* Załatwię Ci wizytę u lekarza, który wszystko może... ma złote serce i możliwości zbadania w takim terminie, że uleczy Ci chorobę, na którą jeszcze obecnie nie zapadasz :-)
* Jeszcze lek sprowadzę spoza naszych granic, bo Ty warta jesteś wszystkiego najlepszego... i nie ma nic łatwiejszego, jak załatwić Tobie coś uzdrawiającego :-)
* Jeśli nie lek, to receptę... daj tylko wykaz, bo przecież tak trudno w dzisiejszych czasach trafić do lekarza.

To nie wszystko... to o wiele za mało. Jak się rozkręci, to jeszcze...

BRNIEMY DALEJ...

* Pracy poszuka dla Twojego dziecka i znajdzie ją w szybkim terminie... choć zamartwiać się będzie, że wynagrodzenie nie takie odpowiednie :-)
* Zapewni, że zawsze, w dowolnej chwili i każdy temat Ci rozkmini :-), bo ma męża lub żonę, który, która wszystko może.
Cały czas będzie Cię zapewniać o swoich szczerych, kryształowych intencjach i o tym ile to może, pragnie i chce dla Twojego szczęścia. Ale wiadomo czym piekło jest wybrukowane ;-)

JESZCZE  GŁĘBIEJ...

Poopowiada o wszystkich swoich możliwościach obejmujących każdy aspekt życiowy, bo oprócz znajomych będących na każde skinienie, ma jeszcze pełen portfel pieniędzy... a wiadomo, pieniądze wiele mogą... więc Ty choć biedna jesteś, to możesz liczyć na nią czy niego, bez proszenia zbytniego.

* Na imprezę urodzinową Cię zaprosi, żebyś była jednym ze 150 honorowych gości :-)
* Potrzebujesz zmienić mieszkanie? Mówisz i masz … ma trzy mieszkania... możesz mieć jedno z nich i to tanio.
* Wszak dojeżdżać musisz, targać zakupy, a nie to zdrowie, więc pożyczy Ci samochód... na czas nieograniczony... wszak i tak stoi w garażu i nikt nim jeździ... tylko przegląd zrobi... ;-)
* Wczasy w Grecji na bezludnej plaży... w uroczym zakątku... rekreacyjnym domku... też Ci się należą, bo trzeba się wszystkim dobrem dzielić, a zwłaszcza z kimś tak wyjątkowym :-)
UFF... zrobiło się męcząco ;-)

WIARA POCZĄTKIEM DOBREGO

Na początku wierzysz, jesteś ufna... w końcu znasz swoją wartość i dlaczego miałabyś nie wierzyć. Wiara to podstawa szczęścia... nie każdy chce Cię zbajerować, wykorzystać oszukać, omamić... są ludzie gotowi na poświęcenie, dobra czynienie... ot tak bez powodu.
Nie zawsze musisz odczuwać z powodu ludzi zawód.
Wydaje się Tobie, że zaczęłaś żyć w nowym wymiarze... ot tak, ktoś zatroszczyć się pragnie o Twoją wygodę, pochyla nad Twoim życiem.
Tak więc kupujesz prezent w internecie, zmieniasz plany piątkowe, na spotkanie urodzinowe.
Pełna nadziei na lepsze jutro... wprawdzie nic nie chcesz, nie potrzebujesz, ale wszystkie te pomoce wyrażone... bardzo poważnie traktujesz.
Aż do momentu, gdy się przekonujesz... że to obiecanki, pobożne życzenia, obietnice bez spełnienia. Owszem przyjemnie pieściły ucho, miło działały na ego.
Tyle, że nic z tego.
Nic. Absolutnie nic się nie sprawdziło.
Żebym była malkontentką i fałszywiej radości potrzebowała. Ale nie! Oprócz zdrowia mam nadmiar wszystkiego... bo ja zadowolona jestem nawet z byle małego :-))

A PRZECIEŻ

Te umizgi, pespektyw cudownych snucie... nie wiadomo po co... Przecież można kogoś lubić bez oczekiwania żadnego na coś małego czy wielkiego.
Po co ta mowa trawa, te gruszki na wierzbie, słowa bez pokrycia? W jakim celu te rozmowy, te podchody, ustalane terminy... ta ściema?
Można miło prowadzić konwersację, spotykać się nawet i spędzać czas... niż zabierać go komuś dając nadzieje złudne... w sumie na nie wiadomo po co.
Nie skarżysz się na swój los, ale ktoś sam z siebie uważa, że gorszy jest Twój los od jego losu (przeciwnie niż w piosence Kazika;-) ) i wyciąga do Ciebie dłoń... to jak nie otworzyć swojego ucha dla mile łechtających słów, które sączą sam miód.
Tyle, że to dłoń pusta i trzyma ją postać smutna.
Chciałaby wiele, choć może niedużo... . Może jest samotna, może zbyt dużo sobie wyobraża, może chce się pokazać, może tkwi ciągle w latach świetności, które są już historią i nie chce ze snu tego się obudzić... to może postać tragiczna, albo tragikomiczna.... . Nie oceniam. Nie osądzam.
Ale kierując się jak najlepszymi intencjami, obiecując … w głowie sobie tego nie układając... można kogoś zranić, zniechęcić do ludzi... swoje zaufanie stracić... i twarz, którą przyjdzie po pandemii - odsłonić :-)

ZE  SPOKOJEM

Nie ma się co denerwować... nic nie dzieje się bez powodu... wszystko po coś jest. Spotkanie z ludźmi, którzy obiecują, a się ze słów nie wywiązują, bo?... i tu powodów cała masa... realnych, bardziej czy mniej wymyślonych... W sumie nic złego się nie dzieje, tak powinniśmy do sprawy podejść. Spotkanie takich ludzi nas tylko uczy... uczy byśmy sami tak nie postępowali. Byśmy przez to dla jednych śmieszni, a dla drugich tragiczni nie byli... . Po co nam taki obciach i wylądowanie w spamie.
Poza tym szkoda tracić dobre relacje, z tymi, na których nam zależy... przez wypowiadanie słów na wiatr... .
Można zwyczajnie... nie mogę Ci dać nic więcej oprócz siebie, ale jeśli będziesz czegoś potrzebować, to nie obiecuję, że nawet spróbuję... zobaczymy jakie staną się fakty :-))

DZIECIĘCE OBIECANKI

**Obiecanki, cacanki... malowanki, udawanki…
Od małego uczmy dzieci... nie obiecuj! Nie koloryzuj! Nie przeinaczaj faktów! Nie zaklinaj rzeczywistości! że... poprawisz się z matmy, że przestaniesz rozsiewać plotki, że umyjesz zęby, zaczniesz być miły dla babci, wyniesiesz śmieci, przestaniesz wagarować, obmawiać ciotkę Zuzę, podbierać tacie papierosy, a mamonę z portfela mamy... nie obiecuj!... Nie czyń fałszywej nadziei, jeśli nie zamierzasz wywiązać się z obietnicy! :)

ZASKOCZ MNIE! Bez gadania zrób coś ważnego lub fajnego, albo jedno i drugie :-))

Na gadanie, szkoda czasu... czas to najwyższa wartość... próżnym gadaniem zabierasz sobie i mnie życie.

DRUGA STRONA MEDALU

Lecz Ty rodzicu pamiętaj, że aby wymagać samemu trzeba przykład dawać. Żadnego przekupywania... lodami czy innymi większymi prezentami. Nawet się nie obejrzymy, jak z rodziców w dzieci, rolami się zamienimy ;-)) I co? Na własnej skórze się przekonamy, jak to jest z obiecankami... Jak wiarygodność stracić można... jak ciężko się z tym uporać... gdy z pięknej, słonecznej wizji... ………………………………….. NIC. Bo? Rodzice zapominają. Dzieci - nigdy!
Dlatego bezrefleksyjne obiecanki na odczepnego, na zyskanie czasu dla nas w danej chwili niezbędnego... powoduje, że uczymy dzieci, iż za słowa nie trzeba brać odpowiedzialności.
A dziecko? Mając 40 lat Ci to przypomni i wypomni. Jeśli nawet na głośno słowem nie wspomni, to w jego głowie do pozostanie... nie mógł liczyć na Ciebie w mniej czy bardziej ważnej sprawie.
A jeśli już popełni się ten błąd, że coś obiecamy i nie dotrzymamy, to istnieje magiczne słowo "przepraszam" i wytłumaczenie dlaczego tak się stało.

NIE OBIECUJ...

Z takim przesłaniem... o ile potraktuje dzieciak je poważnie (w tym rola naszego przykładu)... łatwiej mu będzie wspinać się po linie życia i nie spaść z niej w przyśpieszonym trybie.

JESZCZE...

A jeszcze Wy, A... Adamie... Beniu, poprzez C i Damiana... Krzysia, Rysia aż do Zenia, przedtem Włodka, którzy obiecują... posłuchajcie! ;-)))



A WAM DRODZY, CZYTELNICZKI I CZYTELNICYI OBIECUJĘ, ŻE  JESZCZE  WAM  NIEJEDEN RAZ POGRYMASZĘ :-)))))


08:00:00

Kosmetyczne denko (nie)Starej i Młodej Kobiety #1

Kosmetyczne denko (nie)Starej i Młodej Kobiety #1

Zużyte, wykorzystane, używane z mniejszą lub większą rozkoszą i korzyścią dla ciała, czyli dzisiaj o kosmetykach, które w naszych łazienkach - łazienkach (nie)Starej i Młodej Kobiety w ostatnim czasie, sięgnęły już dna ;) 

Peeling do ciała

Organic Shop raspberry & sugar body scrub


Wszystkie peelingi z Organic Shop to nasze peelingowe ulubieńce ;) Bez SLS, parabenów i silikonów, mocne, gęste, genialnie pachnące i cudownie skórę nawilżające... po speelingowaniu skóry takim produktem - naprawdę czuć, że coś się z nią robiło :) Wydajność tych produktów także jest bardzo dobra, po ich wmasowywaniu w ciało pojawia się delikatna pianka... i najlepiej masować ciało właśnie tak długo aż ta pianka się nie pojawi - wtedy drobinki znikną, a nasze ciało zostanie otulone miękkością ;) Warto sobie zagwarantować taką rozkosz choć 2-3 razy w tygodniu :)  W swoich zapasach kosmetycznych jeszcze trochę tych peelingów mamy, więc na pewno jeszcze nie raz o nich przeczytacie. 

Spokojnie można je dostać w internecie za 6-8 złotych - i naprawdę warto! Nasze dorwałyśmy w Tesco na jakiejś promocji właśnie po 6 złotych :) Kawowy też jest ekstra, tak samo jak mango... kwestia tylko jaki zapach preferujecie - tym bardziej, że on na skórze jeszcze po kąpieli się utrzymuje :) Nas bardzo kusi opcja "belgijska czekolada" :) 

Nasza ocena: 5/5

Peeling do ciała czy żel?

Green Garden peeling honeydew watermelon


Obie z Alicją uważamy, że jest to raczej żel pod prysznic z drobinkami peelingującymi. Kupiony za 4 złote na wyprzedaży w Auchan, krótko mówiąc... nie zachwycił nas. Tzw. zwyklaczek. Choć pod względem składu zasługuje na uwagę, ponieważ na pierwszym miejscu w składzie ma wyciąg z aloesu. Przyjemny żel z drobinkami, który jednak w naszym wspólnym odczuciu... nie nawilża ani nie zmiękcza wyjątkowo skóry wbrew temu co obiecuje producent :) 

Nasza ocena: 3.5/5

Bio maseczka przeciwtrądzikowa



Maseczka z Dermaglin - zielona glinka kambryjska, olej jojoba, arnika, rumianek... stosować najlepiej bez ubrania, bo brudzi ;) Odkrycie Alicji - prawdziwy hit w kwestii wyciszania skóry trądzikowej, łagodzi, delikatnie matowi i zdecydowanie uspokaja, przy tym mocno oczyszczając :) To dość silny produkt, po którym warto zastosować dobry krem nawilżający... Z tego co widziałyśmy te maseczki są już trudno dostępne... ogółem wszystkie maseczki Dermaglin kosztują ok. 7 złotych. Alicja kupowała je na wyprzedaży w Auchan i płaciła 1,40 zł za dwie - dobrze, że ma jeszcze co nieco w zapasach - bo sprawdziły się u niej naprawdę rewelacyjnie... wydaje nam się, że nawet 7 złotych za dwie od czasu do czasu... opłaca się!

Ocena Alicji: 5/5

Szampon hamujący wypadanie włosów Dermena



Ten szampon pojawił się w łazience Alicji po raz pierwszy już jakieś 5 lat temu, gdy bardzo intensywnie zaczęły wypadać jej włosy... wręcz całymi garściami. Od tego czasu Alicja "wykończyła" już kilka butelek tego produktu i wraca do niego zawsze, gdy poziom wypadania włosów staje się bardzo wzmożony. Stosowanie tego szamponu przynosi u niej efekty już po kilku zastosowaniach - rzeczywiście hamując to wypadanie i stymulując wzrost nowych włosów. Jego atutem jest zdecydowanie cena, ponieważ kosztuje max. 30 złotych, a bardzo często można go dostać stacjonarnie - np. w Hebe, Rossmanie czy nawet aptekach za 20 złotych. W stosunku do innych preparatów tego typu... jest naprawdę stosunkowo tani!

Ale...

Producent poleca go jako szampon, który można stosować nawet w codziennym myciu... Alicja tego akurat by nie zalecała - bardzo plącze i wysusza włosy. Do tego stopnia, że stają się szorstkie... i nawet dobra odżywka sobie z nimi w pewnym momencie może nie poradzić - i to nawet w założeniu, że po włosach - ich całej długości - szampon spływa tylko podczas spłukiwania ;) Przy skórze głowy można mieć po jego stosowaniu niezłe siano! A jak wiadomo... takie szampony najlepiej choć kilka minut na skórze potrzymać :) 

Ocena Alicji:

W kwestii radzenia sobie z wypadaniem włosów: 5/5
Ogólna ocena szamponu: 4/5

Odżywka do włosów Dermena



Alicja nauczona doświadczeniem odnośnie tego jak działa szampon zaprezentowany powyżej... postanowiła zaopatrzyć się w odżywkę z tej samej serii, która miała wzmacniać włosy i ułatwiać ich rozczesywanie... rzekomo ma także wspomagać wzrost włosów - ale tego pod uwagę nie brała nawet, ponieważ nie nakłada odżywki na skórę głowy. No i... w tej kwestii Dermena okazała się niewypałem. Zazwyczaj kosztuje ok. 20 złotych - w tym przypadku została wyhaczona na promocji za kilkanaście... a to i tak było za dużo. Nie działa lepiej niż pierwsza lepsza drogeryjna odżywka... a nawet można powiedzieć, że wiele produktów Garniera czy nawet Dove, Nivea… działa lepiej. Alicja zdecydowanie do niej nie wróci - chyba, że wyhaczy gdzieś na promo za 3 - 5 złotych - tyle bowiem jest warta w rzeczywistości. 

Ocena: 2.5/5 (stosunek jakości do ceny)

Żel do mycia twarzy Biotanique



Z tym żelem związana jest zabawna historia... Na jednej z poznańskich grup na Facebook'u pojawiło się ogłoszenie, że pewna miła pani odda za świeżego ananasa pięć czy sześć (już nie pamiętam) produktów do mycia twarzy / demakijażu (część zupełnie nowa, część odrobinę napoczęta). Ananas 8 złotych... no opłacało się! I tak oto trafił do mnie łagodny żel do mycia twarzy Biotanique, który według producenta dogłębnie oczyszcza i tonizuje twarz. I wiecie co... producent się nie mylił / tudzież nie kłamał ;) 

To bardzo wydajny, ślicznie pachnący białymi kwiatami produkt, który świetnie oczyszcza, delikatnie nawilża skórę i w żadnym stopniu jej nie podrażnia. Jest bardzo łagodny, rewelacyjnie się pieni... w stałej cenie kosztuje w Rossmanie 16 złotych, ale często można go wyhaczyć w promocji... i ja na taką promocję bez wątpienia będę się czaiła :) 

Moja ocena: 5/5

Dwufazowy płyn do demakijażu algi i minerały morskie Perfecta



To jedna z ostatnich zdobyczy... i już wykorzystana do zera. Demakijaż tym produktem do była CZYSTA przyjemność. Super radził sobie z moim makijażem, który co prawda nie jest wykonywany kosmetykami wodoodpornymi... ale jednak mam często problem z jego demakijażem - szczególnie jeśli chodzi o rzęsy, które okalają bardzo wrażliwe i skłonne do podrażnień oczy. I co cudowne... nie pozostawia po sobie tłustej warstwy! Micele, witamina C, algi i minerały morskie... a przede wszystkim skuteczność w demakijażu - od tego typu produktów przede wszystkim tego wymagam :) 

Jego cena w internecie waha się się między 8 a 16 złotych, ja wyhaczyłam go na wyprzedaży w Rossmanie za jakieś 5,60 zł? W każdym razie więcej niż 5 złotych, a mniej niż 6... i bardzo żałuję, że nie zaopatrzyłam się w większą ilość opakowań. 

Moja ocena: 5/5

Mineralny BIO - Dezodorant do ciała BAMBUS Markell



Dezodorant składający się przede wszystkim z wody, ałunu, cynku i ekstraktu z bambusa... u Alicji okazał się prawdziwym hitem. Dorwała go w koszu z kosmetykami z krótkim terminem ważności, w Carrefourze za 4, zamiast 14 złotych. I pokochała go ;) Ma lekki, przyjemny zapach, chroni skórę pod pachami przed brzydkimi zapachami, nie podrażnia nawet po depilacji i spokojnie zapewnia świeżość przez co najmniej kilkanaście godzin. Rozstała się z nim z wielkim żalem... i już zapowiedziała, że będzie się za nim rozglądała - nawet nie w tak okazyjnej cenie jak 4 złote :)  Ałun w sprayu rządzi ;) a delikatny bambusowy zapach... stanowi idealną kropkę nad "i", która sprawia, że będzie do niego wracać. Jedynym jego delikatnym minusikiem... może być jego wydajność - trzeba nauczyć się go stosować... tak aby nie pryskać szczególnie na początku... niepotrzebnie... za dużo ;) Z dezodorantem w takiej "mokrej" formie łatwo przedobrzyć :) 

Ocena Alicji: 5-/5 (malutki minusik za wydajność ;)) 

Na dziś tyle… ale z kolejnymi kosmetycznymi denkami z pewnością powrócimy ;) 
Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger