21:31:00

Szczęście.... to takie proste.

Szczęście.... to takie proste.

Ileż to razy szukamy okularów czy pióra nie zauważając, że okulary mamy na własnym nosie, a pióro też spokojnie leży w zasięgu naszej ręki. Tak samo jest ze szczęściem... ono jest blisko, jest przy nas i w nas, tylko nie zauważamy go... bo nie wiemy czym ono naprawdę jest.

Codziennie kłopotów wiele: brak pracy, pieniędzy, zdrowia… te sytuacje skutecznie zamazują codzienność, po której  wędruje szczęście. Zatopieni w problemach, które zakłócają naszą wewnętrzną harmonię, dajemy zwieść się pozorom, które kierują nas w nieodpowiednią stronę.... niezadowolenia, frustracji i smutku. A te doprowadzają do depresji.
Gdy zawładnie nami depresja to już zupełnie stracimy kontakt z rzeczywistością i nie zauważymy jacy naprawdę jesteśmy szczęśliwi.
Bo prawdziwe szczęście jest transcendentne: jego rozpoznanie wymaga mądrości i cnoty :-)

Szczęście to najwyższe dobro i trzeba do niego dążyć, choć jest takie ulotne.

Poranny prysznic i zapach żelu z białych kwiatów.
Ciepłe bułeczki z sezamem do porannej kawy.
Uśmiech nieznajomej osoby w tramwaju, gdy jesteś zaspana jeszcze i dokucza Ci ból.
Zadowolenie Twoje gdy uda załatwić Ci się załatwić sprawę, zgodnie z zaplanowaniem.
Kochasz i jesteś kochana,,, czujesz to każdego dnia. To więcej niż górę złota posiadać.
Znasz odpowiedź na pytanie: co przeszkadza Ci być szczęśliwą tu i teraz? Znasz ją? To wiesz czego Ci potrzeba. Wysuń wnioski i do szczęśliwości dzieła :-))
Akceptujesz siebie, umiesz z siebie się śmiać i do tego robisz to co chcesz robić, to już jest szczęście.
A jeśli okoliczności zewnętrzne powodują, że nie możesz pewnych spraw tak poprowadzić jakbyś chciała? To jeśli nie możesz tego zmienić, to przyjmij to spokojnie. To dobry krok by odnaleźć w sobie porozumienie z samą sobą. I to jest szczęście, nie każdy tak ma.

Szczęście to biochemiczna reakcja w naszym mózgu, na którą mamy wpływ, bo każdą rzecz możemy rozpatrywać albo z pozytywnej albo z negatywnej strony. Od nas zależy, którą opcję wybierzemy. Możliwość wyboru to też szczęście.

Najwięksi wrogowie szczęścia to zazdrość i zawiść... nie daj im szans w swoim życiu. Tylko pojednanie daje poczucie lekkości i zadowolenia. Do tego ciepła szarlotka z lodami i szczęścia pełnia.
Umiejętność rozwiązywania konfliktów i otwartość na cudowne doznania jakich dostarcza świat... dobry film, teatr, książka, podróż w ulubione miejsca... to szczęście.

Przyjaciółka, do której możesz zadzwonić, gdy jesteś strapiona.

Porcja spaghetti z sosem pomidorowym, a po drugiej stronie stołu bliski człowiek, który patrzy na Ciebie z uśmiechem.

Masz w sobie wiele odwagi i potrafisz słuchać, ale też zadawać trudne pytania, na które dostajesz proste odpowiedzi. Czyż to nie jest szczęście?

Twoje odbicie w lustrze, które mówi Ci, że mimo iż jesteś stara, może chora, może cierpiąca, ale jesteś, ciągle jesteś i się nie poddajesz.

Postanawiasz porzucić złe przyzwyczajenia i nawyki... zaczynasz się ruszać, doceniać świeże powietrze, skromniejsze, ale bardziej zbilansowane jedzenie - tak się zaczyna produkcja szczęścia.

Zaczynasz głośno mówić o swoich pragnieniach i nie boisz się swoich wyznań, to szczęście.

Masz talent, masz radość w sobie to szczęście... nie samochód czy inna rzecz. Bo szczęście to "jak" nie "co". Szczęście to nie przedmiot. To ulotność też jest i nieobliczalność. Takie cechy właśnie określały grecką boginię szczęścia Tyche.

Dobrze się czujesz we własnej skórze i do tego masz swoje przytulne miejsce, w którym się czujesz bezpieczna.
Piosenka w radiu, która porywa Twą duszę.

Peeling czekoladowy, którym wymasowałaś swoje ciało i kładąc się do łóżka poczułaś jego gładkość.
Gdy jesteś wyspana i budzi Cię słońce, a obok chrapie jeszcze ktoś kochany. I nie musi to być człowiek z Tobą związany... może piesek przeuroczy, albo kocie znalezione, w lasku przez kogoś pozostawione.

Pohuśtać się na huśtawce, przypomnieć dziecięce lata, gdy niczego nie musiałaś, za nic nie odpowiadałaś.

Chodzić boso, lepiej wyglądać niż się czujesz, mieć co w co się wierzy, okazywać sobie miłość, problemy traktować nie jak dopust boży, lecz jako wyzwanie... to też szczęście.

Jak stworzenie takiego miejsca, gdzie wszyscy przychodzący będą się czuć dobrze.
Umieć się cieszyć z małych rzeczy, wzruszać drobiazgami i drobnymi gestami okazywać życzliwość innym ludziom, to prosta droga do szczęścia.

Zdać sobie wreszcie sprawę z tego, że wcale najbardziej nie kochamy przemiłe istoty, tylko denerwujące nas cały dzień, nasze własne dzieci czy chrapiącego w nocy męża - cudownie mieć świadomość, ż nie wszystko co się świeci nadaje blask naszemu życiu.

Moment gdy zapadasz w swój zielony fotel i ze spokojem przekładasz kartka, po kartce książki, która wprowadza Cię w inne życie... na stoliczku Campari sokiem pomarańczowym, na dworze hula wiatr, a Ty szczęśliwa jesteś tak po prostu.

Gorący piasek, gorące słońce i podmuch wiatru od morza, a Ty leżysz sobie, a myślami możesz być gdzie chcesz... czujesz się wolna, swobodna i nic poza wdychaniem powietrza Cię nie interesuje.

Znowu miałaś odwagę i zmieniłaś parę rzeczy w swoim życiu. Do tego potrzebowałaś siły wielkiej. Ale odnalazłaś ją w sobie i wycisnęłaś do cna.

Rozumiesz, że prawdziwe szczęście to stan, nie wydarzenie. Nie marnujesz czasu na rozpamiętywanie straconych okazji, tylko koncentrujesz na tym co naprawdę umiesz i chcesz robić.

Gdy jesteś zmęczona po całym dniu, wchodzisz pod prysznic, na twarz nakładasz maseczkę z miodu, włączasz sobie Bacha, czujesz jak odchodzi od ciebie zmęczenie... uff jakie to szczęście. To jest taki moment podczas całego dnia za, którym być może cały ten dzień tęsknimy.... celebrowanie go to cudowna chwila.
Zmywanie naczyń, sprzątanie, zajmowanie dziećmi, prasowanie, wyprowadzanie psa... obowiązki, wręcz nie cierpimy, ale możemy też wykonywać je z przyjemnością, tylko znaleźć sobie na nie swój sposób. Przecież i tak trzeba je wykonać, więc lepiej zrobić to z przyjemnością... z myślą, że to jest szczęście, że takie prace do wykonania mamy. Niejeden też by tak chciał, ale leży złożony chorobą, albo zwyczajnie bez domu przyszło mu żyć. Docenianie tego co się ma, to szczęście niezwykłe jest.

Szczęcie to też śniadanie podane Ci do łóżka przez ukochaną osobę.

Mieć wyobraźnię, fantazję, umieć dostrzegać w promieniach słońca prześwitujących przez dziurki hamaka, w którym odpoczywamy, coś więcej niż iskrzące kreski....
Umieć dawać szczęście chwaląc tak prosto z serca czyjeś dokonania, albo po prostu wyrażając zadowolenie,że mamy tę osobę blisko siebie.
Słyszeć, że się jest kochanym, choć raz dziennie.... to prawdziwe szczęście.
Oczekiwanie na narodziny dziecka, potem ten moment gdy ono już na nim się pojawia i lata całe gdy możesz przy nim trwać i móc być częścią jego życia... to niebywałe szczęście.

Pozbycie się nadmiaru nieużytecznych rzeczy, toksycznych ludzi, we wszystkim postanowienie na jakość... to jest szczęście zrozumienia, że lepiej być niż mieć, a jak być to tylko w dobrym towarzystwie :-)) Bo szczęście to kwestia pewnej gotowości, woli. Bliższe jest umiarowi, niż przesadzie i niewiele ma wspólnego z dobrami materialnymi.
O wiele bardziej ma wspólnego z postanowieniem by nie brać udziału w chorych rywalizacjach, wyścigach o rzeczy. Takie wyzwolenie się ze spirali potrzeb, na rzecz spokojnego, pełnego czułości odbierania radości z relacji z ludźmi, zwierzętami, naturą... daje prawdziwe szczęście.
Bo rzeczy, pieniądze to są narzędzia potrzebne do życia, nie mogą być celem same w sobie... wtedy nie będzie szczęścia tylko bezmierna frustracja.

SZCZĘŚCIE, szczęście jest wszędzie, wszystko może być nim... w salaterce pod postacią galaretki z owocami, w łóżku pupa w pupę z bliską osobą, albo z psiakiem, albo pachnącą poduszką (bo nie trzeba być z kimś, żeby szczęśliwym być ;-) ), w autobusie (w limuzynach też ludzie płaczą), podczas kąpieli gorącą nocą w chłodnym jeziorze, podczas spotkania w gronie przyjaciół, w markecie na zakupach gdy trafi się do najkrótszej kolejki, gdy znajdziesz przyczynę swoich lęków i obaw, gdy dokonasz trafnego zakupu perfum, gdy ktoś wyrazi o Tobie miłe słowa podnoszące Cię na duchu. Gdy pracujesz ciężko, ale też wtedy gdy masz chwilę na podziwianie przepięknej tęczy na tle ciemnego nieba...

Szczęśliwe chwile zdają się nie mieć końca.... Tylko my musimy być sprawnymi wędkarzami by je wyłowić i odpowiednio zabezpieczyć by nie umknęły te zdobycze.
Rozglądajmy się, szukajmy, nie poddawajmy, bo przecież życie już nauczyło nas wiele, np. tego, że z każdego kryzysu wychodzimy wzmocnieni.
A jeśli coś nas irytuje... to przykre, ale pomyślmy o tym, że jesteśmy śmiertelni (jednak), to uwolnimy się od błahostek. Zaczynając doceniać to co mamy, a nie martwić o to czego nie mamy zrozumiemy jakimi szczęściarzami jesteśmy!!!








12:53:00

List motywacyjny... z cyklu Alfabety Starej Kobiety.

List motywacyjny... z cyklu Alfabety Starej Kobiety.

Kolejny raz, zmiana powtarzalna... co 12 miesięcy.  Kalendarz jest pewny, co roku przychodzi styczeń, luty go popędza, bo marzec chce jak najszybciej słoneczkiem dać nadzieję... kwiecień już stroi powoli rabatki w kwiatki, a drzewa w listki świeże... i zaraz maj otumania radością powstawania, budzenia powszechnego. Nacieszyć majem się nie zdążymy, a tu czerwiec … początek wakacji... i ledwo lato licowe rozgrzeje się na dobre, już sierpień je chyli powoli do jesieni, która we wrześniu przychodzi... szara i złota... deszczem nasiąknięta, ale też kolorami nasycona.

Po październiku, który jakoś przetrwamy, smutny listopad nas dorwie... czasem depresja z nim związana, ale? Ale grudzień już, święta, do nowego rozdania zachęta, bo nowy rok puka już do drzwi. Tak jak powtarzają się miesiące, jak pory roku zmieniają na te same co roku, tak my już nie jesteśmy tacy sami. My jesteśmy jak pogoda zmienni... czasem w lutym skuj buty, a czasem pędź w kaloszach po wodzie. Nic nie jest takie samo, choć tak samo się nazywa....

A im głębiej w las, tym więcej drzew. Jeśli las to życie, a drzewa to przeżycia... to musimy nauczyć się w nim poruszać. W lesie rosną też chwasty, pokrzywy i trujące grzyby. Jak je ominąć, jak łatwiej pozbyć, jak przeżyć z nimi?
Planować trudno, ale można zrobić założenie jak będziemy ogólnie postępowali, by sobie ujarzmić trudności, a rozweselić duszę.

Rok 2019 ogłosiłam (zresztą samowolnie i indywidualnie) Rokiem Dystansu do siebie i do spraw.
Po to by luz większy zmniejszył napięcie nasze i wszystko co się z nim łączy.
Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dystans do siebie i spraw pomógł mu w odchodzącym roku, czy może nie potrafił tego dystansu się nauczyć... i nie wie jak to z nim jest.
Kolejny rok, kolejne oczekiwania, nadzieje, że będzie lepiej, albo choćby tak samo...

Myślałam (ależ szaleństwo;-)))  I w odpowiedzi na to co mnie w tym roku spotkało, co dalej jeszcze wydarzy, bo jest kontynuacją tego pierwszego... postanowiłam ten nadchodzący rok ogłosić   ROKIEM  DOBROCI DLA SIEBIE!!!

Z jednym zastrzeżeniem... być dobrym dla siebie, ale nie szkodzić tym samym drugiej osobie. Wtedy  jest  to dobry interes. W przeciwnym razie to zwykły szwindel, gdy zadowolona jest tylko jedna strona.
Przecież nie chcemy żyć niezgodnie z sumieniem :-)
I napisałam, przekornie, do siebie list. Jestem jednak przekonana, że każdy odnajdzie w nim coś dla siebie :-)
                                                     Dorotko!*

Nadchodzi u Ciebie kolejna zmiana i to nie tylko ta związana ze zmianą kalendarza. Przygotuj się do niej kochana. Swoje potrzeby, pragnienia załatwiaj jak najlepiej, nie zadręczaj nimi innych. Za to co Ci dają bądź wdzięczna, ale nie rezygnuj z siebie. Pamiętaj, że żeby żyć musisz BRAĆ, ale żeby przeżyć musisz DAWAĆ. Dobrze Ci radzę przeczytaj poniższy alfabet, najlepiej wbij sobie go do głowy, a łatwiej Ci pójdzie iść przez ten las życia. Najmłodsza (biologicznie oczywiście ;-) ) to już nie jesteś, więc taki drogowskaz może Ci się bardzo przydać. Bo wprawdzie wiele razy do Ciebie pisałam i o wielu rzeczach wspominałam byś tych samych błędów nie popełniała... ale  jak to Ty... z głową w chmurach chodzisz... Zacznij stąpać po ziemi. Świat jest dobry i przyjazny Tobie. Uwierz w to! Zawsze jest jakieś "mimo że".

A - AKCEPTACJA. Tylko dzięki niej jesteś młoda, piękna, mądra  i silna (kolejność dowolna;-) ) A gdy połączysz ją z tolerancją, to naprawdę będziesz szczęśliwa. Prychasz? Przecież taka jesteś... lubisz siebie i nie brakuje Ci życzliwości dla każdego stworzenia bez względu na (i tu lista długa...)  potrafisz też zaprzyjaźnić się ze zmianami, więc o co chodzi?
Przypominam Ci po prostu, żebyś przypadkiem nie zeszła z tej obranej dróżki, bo gdy kończy się akceptacja i tolerancja, narastają wątpliwości i rodzą się problemy.

B - BIERNOŚĆ. Kiedy nagle przestajesz mieć przy sobie osobę przy, której dotąd kręciło się Twoje życie, to przestajesz działać... nie wyzwalasz w sobie energii, która dotąd powodowała, że trwałaś... mało tego... Ty biegłaś... na nic nie zważałaś. Teraz dalej możesz działać, wręcz być inspiracją dla innych, tylko nie poddawaj się marazmowi dlatego, że dekoracje i ludzie w nich się zmienili. Bierność ciągnie w dół, a Ty przecież chcesz jeszcze fruwać :-))

C - CUD. Nie czekaj na cud , sama nim bądź. Nie siedź w domu, w kącie i nie oczekuj cudu, bo tam za mało jest  miejsca ;-). Wyjdź do ludzi. Jak ma Cię ktoś zauważyć gdy siedzisz w domu? Jak pokazać Ci cud? Wiem, że cierpienie bolesne Cię rozpiera i Ci się po prostu nie chce. Ale nie marnuj tych chwil. Popatrz na tych ludzi w autobusie, tramwaju, galerii (której nie znosisz ;-) ), w parku, na chodniku, gdziekolwiek jesteś. Każdy z nich też ma problemy... ma dzieci... może chore... może rodziców niewyrozumiałych... może nauczycieli nie takich... może miłość niespełnioną.... Może to, może tamto i owo... . Nie jesteś jedyna w cierpieniu. Wiem, że to żadne pocieszenie. Ale ja, nie chcę Cię pocieszać. Chcę zmobilizować do życia. A każde życie, samo w sobie jest cudem.                                                                                                                                                                                      
D - DECYZJE. Szczęście zaczyna się od decyzji, że takimi będziemy. Brak decyzji też jest decyzją. Oprócz tej podstawowej, są inne codzienne wybory. Pamiętaj byś żadnych nie podejmowała pod wpływem strachu, rozpaczy lub gdy jesteś zmęczona. Prześpij się z decyzją. Tak, tak... wiem, że masz kłopoty ze spaniem i nie śpisz ;-) Dobrze. W takim razie daj sobie czas - powiedzmy tak :-) Ta Twoja spontaniczność nie zawsze na dobre wychodzi ;-)

E - EROGENNA STREFA. Powiedziałaś mi kiedyś, że nad oczami, wysoko nad czołem, między prawem, a lewym uchem mieści się u Ciebie najbardziej erogenna strefa i tam zaczyna się seks. I nie zmieniaj swojego podejścia mimo, że ktoś Cię nazwał "żałosną dewotką", bo nie chciałaś iść na skróty. Twoje podejście do seksu jest bardzo seksowne.

F - FAKTY. Fakty są takie, że jeśli już się coś zdarzyło, to się tego nie zmieni... jeśli w odpowiednim momencie nie stawiło czoła zdarzeniom, odpowiednio nie zareagowało....czy czegoś w odpowiednim czasie nie uczyniło, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości będzie się z tego zbierało żniwo. I to niekoniecznie nas zadowalające. Dlatego mając doświadczenie jak to w Twoim życiu bywało, nie rozpamiętując niczego za bardzo... nie musisz daleko sięgać... czerp z tego mądrość czego sama doświadczyłaś. Przy okazji dziel się nią z innymi. Tyle, że bez natrętnego nakazywania... każdy po swojemu powinien wyciągać wnioski.

G - GODNOŚĆ. Czyli poczucie własnej wartości i szacunku do siebie. Co po chwilę, w różnych instytucjach robi się z człowieka numerek, jednostkę chorobową, albo podatkowo-skarbową. Im człowiek starszy tym bardziej czuje, że jest nikim... kodem, cyferką. Czasem masz takie odczucia. Nie zaprzeczaj. Ale Ty masz odwagę i rozumiesz swoją sytuację i to, że jesteś wartością taką samą jak urzędnik czy lekarz. I tego się trzymaj. Nikomu nie pozwalaj na poniżanie siebie, czy to gestem, czy słowem, czy czynem. Samodzielnie myśl, broń siebie i swoich wartości.

H -  HAŁAS. Hałas nie jest dobry na zagubienie, poczucie wątpliwości. Uciekaj od hałasu, który przewraca Ci w głowie. Znajduj chwilę i podróżuj w głąb siebie. Takie podróże są niezwykle oczyszczające i energii dodające. I jakim tanim kosztem :-) Wiem, że tak potrafisz, ale też nie przesadzaj z tymi wewnętrznymi wycieczkami, masz też przyjaciół, którzy potrzebują Ciebie.

CH - CHWILE. Każdego dnia zdarzają się dobre CHWILE. Choćby jedna. Warto wyłuskać ją z całego dnia i rozpamiętywać, i cieszyć jak najdłużej. Przez więcej niż jeden moment. Tak się pomnaża radość. Padający deszcz zmoczył Ci nowe buty, ale to w czasie deszczu usłyszałaś, że pięknie wyglądasz.

I  - INDOKTRYNACJA. Wiem, że niełatwo Cię zmanipulować, bo masz swoje zasady, które od lat trenujesz. Ale gdy słyszysz jak ksiądz dając nauki młodym ludziom chcącym zawrzeć związek małżeński... jak ten ksiądz mówi, że w przypadku gdy będą mieli dziecko, a przestało im się układać, to żeby lepiej zamiast rozwodu, jedno z nich lepiej umarło (…….) To zastanawiasz się? Dziwisz? Refleksje nasuwają przedziwne! Ty się już nie dasz zwieść, przekabacić, zmienić. Ale Twoje dziecko, które to słyszy, co ma myśleć: zamiast rozwodu będziemy z tatusiem losować, kto ma umrzeć, żeby dziecko lepiej miało... bo niby dziecko ma mniejszą traumę jak jedno z rodziców umrze... niż jak się rozwiodą.  I TY jesteś po to by móc wyjaśniać takie sytuacje, przekazywać dalej, powtarzać: NIE! INDOKTRYNACJOM - jakie  by nie były. We własnym sumieniu i rozumie musimy dawać odpowiedzi.

J -  JESTEŚ. Jesteś tym o czym myślisz cały dzień... starą schorowaną, cierpiącą w bólu kobietą, albo uroczą, ciekawą rozmówczynią, jeszcze seksowną, z którą każdy chce spędzać czas.

K - KUBUŚ PUCHATEK. Czytałaś go, ciągle czytasz i nie przestawaj... choć masz swój wiek.  W nim są odpowiedzi na ważne życiowe pytania. One się nie starzeją, nie wymagają renowacji.... są zabawne, przenikliwe, ponadczasowe.

L - LUSTRO może być Twoim najlepszym przyjacielem. W końcu znasz dobrze tę twarz. Uśmiechaj się do niej, puszczaj oko, bo tylko Ty tak wiele o niej wiesz. Znasz wszystkie tajemnice :-)

M - MASKI. Zakładasz na różne okoliczności … rodzinne, spotkania biznesowe, urzędowe, związane ze zdrowiem. Przestajesz być sobą... wesołą osobą ze specyficznym poczuciem humoru... a stajesz się tym, co na masce jest namalowane. Skończ z tym. Bądź sobą, bo udawanie Ci szkodzi. Lepszy głupi uśmiech i rozum w głowie niż wystudiowany grymas na twarzy i pustogłowie. Trzymaj się swojej najlepszej wersji siebie :-))

N - NIE. Magiczne słowo, które może być całym zdaniem. I NIE przepraszaj ani za to kim jesteś, ani za to kim nie jesteś. Przecież potrafisz :-))

O - OTWARTOŚĆ to założenie, że nie wszyscy są źli, tylko właśnie dobrzy i to bardzo dobrzy. Wprawdzie przejechałaś się wiele razy na ludziach niekoniecznie (jak później się okazało) Ci oddanych, ale ciągle warto próbować... bez  ludzi trudno żyć.

P - PREZENTY. Najlepsze te, których nie musimy odwijać z papieru, przecinać wstążki. Takich prezentów nie kupimy w sklepie. Takie prezenty, to to co otrzymujesz w uśmiechu, rozmowie z innymi, przyjaznych gestach. Dostajesz je codziennie. Nie wszyscy tak mają.  Jesteś szczęściarą!Więc szanuj je  i też takie dawaj. Bądź szczodra w tym.

R - RADOŚĆ. Pamiętasz ile radości sprawiło Tobie zaśpiewanie choremu przyjacielowi piosenki o ogórku (mniejsza o tekst ;-))… Jak wtedy uśmiech mu twarz rozpromienił... jak powróciły iskierki życia do jego oczu... jak jego żona nawet się uśmiechała. Choć to smutna chwila być miała, stało się inaczej... RADOŚĆ wróciła. Z nią nadzieja. Czyń dalej tak by radość innym przynosić, a sama będziesz ją mieć.
Tak, wiem, że jesteś pełna radosnej energii... Na wszelki przypadek Ci przypominam... gdyby przestało Ci się chcieć, bo jakiś ból wziął nad Tobą pieczę i ogarnęło zniechęcenie. I nie daj Boże smutek górę wziął nad Twoim wrodzonym poczuciem humoru... Bez względu na wiek, nie ma lepszego lekarstwa niż śmiech :-))

S - SIŁA. Miej tyle siły, żeby pozwolić sobie na wyrażenie prośby i okazanie słabości oraz nawet płacz przy drugiej osobie. Płacz w pojedynkę nie daje takiej ulgi, ma mniejszą moc. Nie wstydź się go.

Ś - ŚWIAT. On przetrwa bez Ciebie. Nie ma co się oszukiwać. Oszczędzaj siebie, nie przemęczaj się, to może dłużej na nim pobędziesz ;-)) Chcesz tego przecież :-), bo masz cudowne dzieci i chcesz długo jeszcze patrzeć na nie. Nie ma w tym nic złego, że nie możesz pogodzić się z własną śmiertelnością i swoich bliskich. To jest ludzkie, głęboko ludzkie.

T - TRAKTOWANIE SIEBIE - Nie traktuj siebie tak poważnie. Jeśli się rozejrzysz, to zauważysz, że nikt poza Tobą tak nie robi. Po co Ci ta bolesna konstatacja. Tak wiem, masz dystans, potrafisz żartować z siebie... Ale u lekarza Ci się wydaje, że jesteś najważniejsza. Nie, nie jesteś. Jesteś przypadkiem medycznym, numerem statystycznym i powinnaś już o tym wiedzieć, i się przyzwyczaić ;-) Co nie oznacza, że nie masz walczyć o siebie:-))

U - USUWANIE. Usunęłaś już ze swojego domu rzeczy niepożyteczne, przedmioty bez znaczenia. Zablokowałaś też do siebie dostęp osób zazdrosnych czy wręcz zawistnych... Teraz masz prostą, nową oczyszczoną przestrzeń i rozwijaj się w niej... nie wracając do starego.

W - WIARA. Wiara jest wtedy gdy potrafimy zobaczyć coś więcej niż to co jest w zasięgu naszego wzroku. I gdy mimo niesprzyjających prognoz mamy nadzieję... choć przygotowani jesteśmy na najgorsze. WIARA to też uwierzenie w siebie, bo tylko wtedy ktoś uwierzy w nas, gdy my mu pokażemy siebie, pewnych siebie. Tobie czasem wystarczy czerwona szminka do ust. Nie wychodź bez niej z domu.

Z - ZGODA. To Twoja ZGODA, jej wyrażenie jest potrzebne na wszystko co dotyczy Ciebie. Jeśli nie zrobiłaś nic złego (a nie zrobiłaś :) ), Twoja zgoda jest Twoim prawem. Wiem, że o tym wiesz, ale wolę przypomnieć Ci, bo patrzysz czasem np. na lekarza z nadzieją, że on podejmie za Ciebie decyzję w sprawie Twojego zdrowia.... on Ci może doradzić, ale bez Twojej zgody, nie ma prawa Cię tknąć. Więc nie bój się!

Ż - ŻYCIE. To, które jest dane Tobie jest Twoje, jedyne, wyjątkowe i nie masz w nim żadnej konkurencji. Bo nikt nie jest taki jak Ty, nie jest na Twoim miejscu i nie będzie, więc nie przejmuj się ocenami wydanymi przez kogoś... daj luz, odpuść, wybacz. Sobie zaufaj!

Rozpisałam się, o wielu sprawach za mało napisałam, o niektórych nie wspomniałam, bo alfabet jak życie... jest krótki.
Choć wiele słów na tę samą literkę, nie da się o wszystkim napisać, tak jak wszystkiego doznać. Ale trzymaj się Dorotko tych podstaw, czytaj Kubusia Puchatka i oczekuję na Twoje resume przy końcu przyszłego roku:-))

* Wszystko co do Ciebie napisałam Dorotko, to Twoje słowa, zasady... bardzo zresztą proste. To trzymaj się ich do cholery! :-)))))))))) A będzie cudownie :-)))








17:41:00

Pomysł na prezent.

Pomysł na prezent.



Zaczęło się od tego, że otrzymałam prezent. Ten prezent to ok.500 kartek formatu A4, dwustronnie zadrukowanych tekstem. A ten tekst, to niektóre, wybrane artykuły, posty, które (jak się okazało, po zapoznaniu z nimi) ja sama, kiedyś między 1 maja 2016 roku, a 2019 rokiem napisałam i opublikowałam na blogu. Nie ma pośród nich recenzji produktów, które omawiałam, ani fotografii, ani podsumowujących lub powtarzających się tematów.
Prezent bez okazji kalendarzowej... ani urodziny, ani imieniny, ani żadna rocznica.
???
To dlaczego, skąd taki pomysł, by czarno na białym przekazać mi moje pisanie?
Trzymałam w ręku cały zbiór, przekładałam kartki, czytałam, uśmiechałam, trochę spłakałam wzruszona, a trochę byłam podkurzona, gdy wychwyciłam błędy... związane z połykaniem myśli lub z literówkami... .
Trzymałam w rękach kawałek mojego życia.... mogłam na nie popatrzeć, przytulić, podrzeć na kawałki, usiąść na nim, bądź się nim powachlować ;-))
Niesamowite przeżycie... w momencie, kiedy czułam właśnie, że spadam...
Spadam, tonę, grzęznę i zaczyna być mi wszystko jedno.
Najgorsze z możliwych odczuć... obojętność.

Skąd się wzięło u mnie, tak optymistycznie do świata nastawionej kobiety? Tak je kochającej, tak szturmem je biorącej... tak beznadziejne uczucie, które rano nie daje wstać, a w nocy spać.
Nagle czułam, że wszystko co do tej pory robiłam pozbawione było sensu, że mogę sobie zaklinać rzeczywistość, że wszystko będzie dobrze... a przecież jest coraz gorzej.... bo dystans, który w sobie mam do życia, do ludzi, a przede wszystkim siebie... przykryty jest fizycznym ciała cierpieniem.
A to cierpienie, mimo ogromnej miłości do siebie nie pozwala na zwykłe, codzienne czynności.
Z tego powodu boli serce, dusza skręca, głowa dymi, blaknie uśmiech, żart staje się ciężki i trudny do zrozumienia... a nawet nie do zniesienia.

Dokonywałam w życiu wyborów, wykorzystałam wiele szans, a teraz taka zmiana, z którą trudno się pogodzić...
I przyszła obojętność... I dla niej prezent, który miał ją wygonić, przegonić, zabić... by nie niszczyła mnie... bym wróciła do swojej ja... .

Pomyślałam wtedy, że jeszcze żyję (o czym myślę z wdzięcznością ;-) )…  mogę jeszcze trochę pokombinować ;-)

Skoro nie mam lepszych wyzwań, to po swojemu... znowu, jak zwykle, jak zawsze... na swój sposób... zrobię coś takiego, żeby moim bliskim w przyszłości ułatwić życie, a pomóc mojej teraźniejszości.

Napiszę swoją mowę pogrzebową!

Nie, żebym się gdzieś zaraz wybierała ;-).  Ale po to, żeby była w obecnej chwili dla mnie drogowskazem*, a oni mogli spokojnie ją wygłosić... jako zgodną z faktami.... .
Taki prezent ku pokrzepieniu, do którego nie można obojętnie podejść.

Nim zacznę pisać... wybaczam wszystkim i  wszystko, i sobie też.

 * drogowskaz -  lista rzeczy, które zrobię, żeby w drodze, którą jeszcze mam przebyć, niezależnie od okoliczności być szczęśliwą i obiecać sobie, że nie złamię danego słowa.










20:24:00

Prezent od Mikołaja...

Prezent od Mikołaja...
Czyżby święty Mikołaj naprawdę istniał? 


Istnieje i to nie jeden :-)) Zasłaniam twarz z zawstydzenia, że mogłam zwątpić w jego istnienie. A ponadto dzisiaj to prezenty od niego mają być na pierwszym planie. Stara Kobieta to tylko tło dla nich ;-))

W jednym z ostatnich postów kosmetycznych - "Wklepuj bez względu na wiek" opowiadałam Wam jak zwykle o ciekawych produktach pielęgnacyjnych (lepszych, gorszych i prawdziwych hitach ;)) 

Ten post był wyjątkowy pod tym względem, że ujawnił moje mikołajkowe życzenie... 


Okazało się, że nie dość, że Mikołaj jest bardzo kumaty… to w dodatku współpracuje z pomocnymi elfami, które pomogły mu przygotować prezent. Tak więc jeszcze przed Mikołajkami, nawet przed Bożym Narodzeniem (więc nie pod choinką)... dotarła do mnie paczuszka z trzema kosmetycznymi hitami, które już niejednokrotnie przed Wami zachwalałam... i które zachwalać mogę nadal, bowiem jak zwykle mnie nie zawiodły :) A co najważniejsze (i najfajniejsze!) także od Was dostaję wiadomości, że skusiłyście się na olej z opuncji figowej... i jesteście bardzo zadowolone z efektów :) 

A co dokładnie znalazło się w mojej mikołajkowej paczuszce? 




O hydrolacie różanym także już Wam w przeszłości opowiadałam, a jednak z racji tego, że wśród Was pojawiło się sporo "nowych" osób (co mnie tak bardzo cieszy!!!) - pokuszę się o to raz jeszcze :) 

Hydrolat jest otrzymywany w wyniki destylacji róży damasceńskiej - przywraca skórze naturalne ph oraz odświeża. Niektórzy zmywają nim makijaż... Dla mnie jest to jednak marnotrawstwo i nigdy też w ten sposób go nie używałam. Nakładam go na już oczyszczoną skórę twarzy. Wzmacnia maleńkie naczynia krwionośne, nawilża skórę i koi... jest wyjątkowo pomocny przy cerze wrażliwej, przesuszonej, dojrzałej... i każdej tej, która potrzebuje nawilżenia - czyli także wiotkiej. Jednak... być może ku zaskoczeniu niektórych sprawdzi się także u osób z trądzikiem (szczególnie tym różowatym). 

To także "modny" produkt, w czasach w których tyle mówi się o ekologii i naturalności. Ten konkretny hydrolat różany nie zawiera parabenów, silikonów, barwników, konserwantów, jest organiczny i wegański.

Hydrolat tonizuje i nawilża skórę. Bardzo fajnie sprawdza się przed dalszymi zabiegami pielęgnacyjny, takimi jak w moim przypadku nałożenie kwasu hialuronowego, a na niego oleju z opuncji figowej :) To... po prostu dobry początek ;) 




Która to już będzie pogadanka na tym blogu o kwasie hialuronowym? Trzecia czy czwarta? Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bo to kosmetyk, którego w mojej łazience NIGDY nie może zabraknąć. 

I taki oto genialny kwas hialuronowy mieszam z olejem z pestek opuncji figowej... moim największym kosmetycznym ulubieńcem :) 





Już niedługo 6 grudnia... Mikołajki... Pamiętajcie, że Wy także możecie się stać takimi dobrymi Mikołajami :) A jeśli nie na Mikołajki (tradycje w domach są różne)… to znalezienie paczuszki zawierającej takie produkty, pod choinką... będzie wspaniałą niespodzianką dla każdej kobietki, która chce trochę o siebie zadbać. 

A nawet jeśli powie... "Eeeee tam.... To i tak nic nie pomoże. Tylko chirurg plastyczny może coś zrobić"... to jestem przekonana, że gdy zaznajomi się bliżej z tymi produktami - szybko zmieni zdanie :) 

A! I jeszcze jedno: Pamiętajcie, że warto siebie samych także obdarowywać pod choinką... taki prezent dla siebie samej od siebie... za to, że znosi się swój widok każdego dnia w lustrze, dba o siebie lepiej lub gorzej :) 

Tak więc... Mikołaju Drogi! Bardzo Ci dziękuję i obiecuję, że dalej będę tak samo grzeczna... (a nawet jeśli trochę mniej to mam nadzieję, że się o tym nie dowiesz lub przymkniesz na to oko ;)) 


16:39:00

Przywileje... wiek, wolność, poczucie humoru. Listopadowe przemyśliwania.

Przywileje... wiek, wolność, poczucie humoru. Listopadowe przemyśliwania.
kolaż wykonany na stronie photofancy.pl

Wiek.

Kiedy uświadomiłam sobie, że w życiu nie chodzi o to by być młodym, tylko o to by przeżyć jak najwięcej fajnych momentów i żyć tu, i teraz w każdym momencie... to zrozumiałam jakie mam szczęście, jaki przywilej mnie spotkał, że jestem już po sześćdziesiątce. I mam poczucie humoru :-)

Nie muszę martwić się, co inni o mnie myślą, bo oni wcale się mną nie przejmują. I teraz gdy wydaje mi się, że jestem stara, to za dziesięć lat... jak dalej będę uprzywilejowana i dalej żyć, to za te dziesięć lat ten dzisiejszy właśnie moment wyda mi się cudowną młodością. I jeszcze zatęsknię do dzisiejszego dnia, który wydaje się trudnym być... a przecież może być gorzej.
Dlatego nie mogę przegapić żadnej obecnej chwili i dzięki przywilejowi wieku mogę odprężyć się i mieć wszystko w.... . Czuję się wolna mimo dolegliwości, które mnie osaczają i radości pozbawiają.(Raczej starają usilnie ;-) )
Ale nie poddaję się i walczę, bo przecież patrzę w lustro i widzę uśmiech szczery, a w oczach iskierki wesołe. Uśmiecham się, bo jestem na świecie... ciągle jeszcze...
Mogę robić co zechcę, bo kto mi zabroni...

Humor i wolność.

Więc, gdy w wieczór Halloween kolejna partia poprzebieranych dzieciaków nie mogła zrozumieć, że nie mam cukierków tylko podwyższony cholesterol ;-) wpadłam na pomysł, że to ja im zrobię psikusa, a do tego sobie przyjemność.
Na twarz nałożyłam maseczkę hialuronową o barwie zielonej, konsystencji scalonej, tworzącej twardą skorupę. Otwory na oczy obramowałam pastą do zębów białą. Włosy roztargałam...  czerwony połyskujący, długi szlafrok zieloną wstążką przepasałam. Długo czekać nie musiałam.

Dzzzzz….Dzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz…… przewlekłe....
Otwieram drzwi i już z miłym, serdecznym uśmiechem nie tłumaczę się, że nie mam cukierków, że już tu byliście kochani i nie chce mi się gadać, tylko...................? Otwieram drzwi, rozkładam ręce , wywalam na wierzch oczy, wykrzywiam w upiornym uśmiechu usta pokazując ostrość mych zębów i ryczę - łałłłłłłł... łałłłłłłłłłłłłł.... i zanoszę się strasznie.
- Ooooooooooooooooo!!!!! -  to nie psikus, zamieniłam się w potwora, a ten potwór chce jeść... dawajcie cukierki - krzyczałam.
Dzieciarnia (między 4, 5 lat i starsze tam były karzełki ;-) ) nie spodziewająca się takiej akcji, najpierw przestraszona? zaskoczona?
Po chwili ciszy, śmiech nastał ogromny... maseczka z twarzy zaczęła się wykruszać, a z pod niej wyłaniać zarumienione lico... zrobiło się jeszcze zabawniej :-)))
Zamknęłam drzwi, dzieciaki rozpierzchły i tego wieczoru już żadne zadzwonić do mnie się nie ośmielało.
Zmywając maseczkę, częściowo skrobiąc ;-) uśmiechałam się do siebie. - Jestem walnięta - powiedziałam na głos.

Trzymają się mnie żarty, zawsze tak było... to one broniły, chroniły, dawały siłę, pomagały w realacjach z ludźmi.
Mieć takie lekarstwo jak poczucie humoru, na smutki, na sytuacje, z których zdaje się, że nie ma wyjścia - to jest przywilej.
Wolność jest przywilejem i poczucie humoru jest z nim nierozerwalne. Bo? Tylko humor może rozłożyć dogmaty, prawdy ustalone i pozwolić na szerszą perspektywę myślenia. Bez poczucia humoru stajemy się niewolnikami doktryn i boimy się zmieniać, wprowadzać inne niż ustalone myślenie.
Brak poczucia humoru nie jest wcale dowodem powagi.
Bez humoru, żartów, które rozładowują negatywne emocje... nie umiałabym żyć. Dość życie daje okrutnych momentów. Humor, żart potrafi rozładować ciężką, trudną sytuację... zbliżyć do siebie ludzi, albo powiedzieć im coś poprzez dowcip... skoro wprost mówienie nie za bardzo daje zrozumienie.

Boję się ludzi bez poczucia humoru... . Cenię tych, którzy potrafią żartować, lubią żarty, rozumieją  i nie obrażają się za nie. A przecież znam takich, którzy z politowaniem, z wyższością spoglądają na tych co sobie żartować pozwalają. Czasem zbieram się na odwagę ;-) i mówię takim: odpuść, pozwól, poddaj się, odpręż, zaufaj, uwierz... po co ci ta sztywność za życia. Różnie się to jednak dla mnie kończy :-))
Gdybyśmy rozumieli, że ludzie przez nas napotykani mogą być nie tylko naszymi uczniami, ale też nauczycielami, a najczęściej jednym i drugim... to z taką otwartością więcej byśmy zyskali. Niż tkwiąc we własnym poglądowym zasklepieniu.
Żal, że niejedni z nas, tak (nad)poważnie podchodzą do siebie... . Taki skrępowany poprzez usłyszenie żartu człowiek, nie może o sobie powiedzieć, że jest wolny. To byłoby nieprawdą.
Na szczęście ja, dzięki swojemu wiekowi, poczuciu humoru czuję się wolna. I może dzięki temu łatwo mi pożegnać się z tym kim byłam, a codziennie witać nową ja i odkrywać, że mogę być kimś innym niż byłam parę dekad wstecz... i całkiem dobrze jest mi z tym. (Bo może nadszedł czas, że będę tym kim być powinnam ;-), lepszą swoją wersją niż byłam dotąd ;-) )

Tak jak miłość jest wyborem, bo kiedyś pokochałam i postanowiłam kogoś kochać minuta po minucie, dzień po dniu, tak starość daje wybór... czyli przyjmiemy ją i wyciskać do cna będziemy... albo stracimy poczucie humoru patrząc na swoje odbicie w lustrze... i?
Witaj Królowo! Nam zaśpiewają.

*Pogoda zrobiła psikusa, napięty terminarz również... więc dziś na przekór wszystkiemu, (nadal z uśmiechem na twarzy) kolaż zdjęć z 2019 ;) I może też mała inspiracja? Bo 90% widocznych rzeczy pochodzi z lumpeksów :) 

kolaż wykonany na stronie photofancy.pl

kolaż wykonany na stronie photofancy.pl

kolaż wykonany na stronie photofancy.pl

19:58:00

Demiurgiem być ...

Demiurgiem być ...

Nie, nie chcę demiurgiem być... do tego złym. Wystarczy, że we własnym swoim życiu przewiduję i?  I niestety kończy się źle ;-( Absolutnie, wcale, nie chcę, nie predysponuję... do tego, żeby mieć rację... I do tego z tego ;-) …  satysfakcję.

Co ja za to mogę, że wbrew intencjom zaczynam być wróżką?

Zastanawiałam się... przecież ani ja krewna jasnowidza Jackowskiego nie jestem, żeby w genach mieć coś w kwestii jasnowidzenia... ani szklanej kuli nie obracam w rękach... ani czarny kot nie zagląda mi przez ramię i nie doradza fukaniem... Fusów też nie przegarniam, bo specjalnie nie przepadam za kawą... kartom nie wierzę, bo cóż karty mogą... .
A jednak czuję coś, przewiduję i rzadko się mylę....  Mhmm?
- Powiedz co myślisz?  Powiedz jak będzie?  Jak uważasz?  Jak przewidujesz?
- Powiedz, że będzie dobrze?
- Powiedz, że się poukłada?
Pytania, pytania, pytania...
 -  A skąd ja mam wiedzieć do licha?
 -  Ty zawsze wiesz... stety, niestety... mówi mi córka i przyjaciółka.

Chyba to jest tak, że wiele mam już lat... nie jedne 20 lat, tylko trzy razy tyle. I pamięć. Z niej czerpię wiedzę, bo przecież wiele już było, zdarzyło się... miało tylko inne miejsce. Inni uczestnicy balowej imprezy, weselnej uczty, konduktu żałobnego, egzaminu niezdanego, życia przykładnego czy bardziej rozwiązłego... . Wszystko już było… miłość szalona, zagubienie, lęki i strachy, zadowolenie, wściekłość i złość, obżarstwo i post…
Na podstawie tego wszystkiego nietrudno powiedzieć co zdarzy się jutro…

Gdy człowiek niewiele ma za sobą, a jeszcze tak wiele przed sobą, to tkwi w nim przeświadczenie głębokie, że wszystko ma sens i po coś też jest. A to po coś, to życie... to życie, długie i piękne... pozbawione końca... kto by myślał o końcu... wszystkich! Nas nie dotyczy. My sobie ułożymy przecież to inaczej i składniej niż poprzednicy.

Gdy wprost odwrotnie, przeszłość już zapisana, daleko dłuższa od przyszłości nieznanej... błędy zostały już popełnione... te przede wszystkim dla młodości przeznaczone... to wtedy nie trzeba już czytać powieści (i ja przestałam ;-) ), bo wtedy... zwyczajnie z życia się wie, że to i to, tamto też... schematy... zmieniają się tylko daty.

Nie, nie chcę demiurgiem być... do tego złym. Ale wszystko kręci się w kółko jak ziemia wokół słońca. Ta starowinka, którą w tramwaju młodzieniec potrąca też kiedyś była w łóżku gorąca. Te dzieci, które na świat wydała nie wzięły się z kapusty, nie przyniósł ich bocian, ani nie wyszły z modłów w zapusty.
Też miała mamę, tatę, chodziła do szkoły, może na nieszpory, a kiedyś zatańczyła nawet na stole, pewnym wieczorem coś tak mądrego wymyśliła, że o tym dzisiaj uczą w szkole.
A teraz co?  Teraz jest tylko stara?

Mądry człowiek wie, że nie tak należy patrzyć na drugą osobę... nie przez pryzmat wieku, tylko człowieka, który może mieć wiele do powiedzenia.
Ta starowinka*, to skarbnica wiedzy może być wielka.
Jej przeżycia, doświadczenia mogą być bardziej intrygujące, malownicze, bardziej radosne, a może bardziej smutne od niejednego, któremu się wydaje, że on wszystko wie i może lepiej.

Nie, nie chcę demiurgiem być … do tego starym i zrzędliwym ;-) Ale Ty też (jeśli Ci się uda ;-) )  będziesz stara(y). I obyś szczęście takie miał(a)  (jak ja mam!), że zapyta się Ciebie ktoś:
- co myślisz, jak czujesz, jak uważasz, jak przewidujesz?
I wtedy zamiast się zastanawiać, odpowiedzi odmawiać... opowiedz swoje życie. Wyciągnij z niego przykłady...  czasem niechwalebne nawet, żeby córka, syn, przyjaciółka, albo ktoś bliżej Ci nieznany - mógł z nadzieją spojrzeć w jutro. Bo przecież to już było! I dobrze się skończyło!

I tak zostaje się demiurgiem... do tego dobrym :-)))

*starowinka - umowna nazwa kobiety w zaawansowanym wieku. Tylko ja się z tą umownością nie zgadzam. Zastanów się Ty czytelniku, czy gdy będziesz już w tzw. zaawansowanym wieku, chciałbyś by ktoś mówił o Tobie staruszko zamiast kobieto. Chyba nie ;-)
Każdy chce długo żyć, tylko nie chce być stary.  Albo inaczej: każdy chce długo żyć, ale nie chce być traktowany jak gorszy, bo stary człowiek.

I nie trzeba być demiurgiem, by wiedzieć … dzieckiem jest się przez chwilę, młodość  krótka, a starość się wlecze... Więc radzę... szanujmy się wszyscy nawzajem, bez względu na wiek... od dzisiaj, od zaraz. Inaczej będziemy żałowali, żeśmy innych nie doceniali, na sobie się za bardzo skupiali. I tak dalej i tak dalej...












Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger