MODA
Moda to styl komunikacji. Moda tworzona jest przez określoną grupę, która ją inicjuje, a niekiedy narzuca innym... namawia do naśladownictwa. To bardzo krótkotrwałe zjawisko, które się szybko zmienia i czerpie wiele ze starych wzorców. Stąd jej powtarzalność po latach. Jeśli nie w dużych elementach, to w charakterystycznych detalach. Moda łączy się ze stylem, choć nie jest z nim tożsama. Bo styl jest związany z indywidualnym postrzeganiem siebie, przystosowanym do swoich własnych potrzeb psychicznych. Tak to ogólnie i dość lapidarnie można określić, czym jest moda. Nie będę tutaj rozpisywać się na temat epok i przypisywanych im określonych, charakterystycznych znamion.
CELE MODY
To: cel praktyczny, obyczajowy, ozdobny, seksualny, reprezentacyjny. I każdy z nas wie o co chodzi. Żeby ciepło było i wygodnie albo chłodno w dni gorące... żeby ukryć co jest nie do pokazywania i pokazać co nieco w celu wywołania zainteresowania... żeby pokazać pozycję, światopogląd nawet, poglądy i stanowisko.... ozdobić człowieka, choć niby nie strój go zdobi, a jednak w ubraniu charakter na wierzch wychodzi.
DLA MNIE
Jak się ubieram jest ważne. Czuję się pewniej gdy wiem, że mam na sobie ubrania, w których sobie się podobam i wiem, że nimi też wyrażam siebie... bez słów... tak po prostu. Nie chodzi tu o próżność, tylko o słowa mojej Babci Marianny kochanej, która powtarzała zawsze "Jak Cię widzą, tak Cię piszą" i o "bieliźnie czystej i zawsze ładnej, wspominała... bo nigdy nie wiadomo, kiedy wypadek zdarzyć się może i wtedy będziesz nie do odratowania, bo gdy bielizna nie taka, to umrzesz, ale ze wstydu" :-)) Taka to była mądra i wesoła kobieta. Zgodnie z jej wytycznymi oraz mojej Mamy, jej córki... bardzo dbałam od zawsze, by w kwestii ubioru wszystko pasowało, co w rezultacie przełożyło się na inne aspekty życia. I się opłaciło. W życiu jestem indywidualistką i eksperymentatorką, co widoczne jest w sposobie mojego noszenia się ;-)
OTO MÓJ SUBIEKTYWNY ALFABET MODOWY... z przymrużeniem oka, oczywiście.
A - Apaszka. Apaszki mniejsze i większe uwielbiam po prostu. Można ją wykorzystać na wiele sposobów i sprawić, że prosty ubiór stanie się ciekawszy i dostanie pazura. Na włosy zawiązana, na szyję omotana, przy torebce zaczepiona...
B - Buty. Buty to podstawa - mówiła moja mama. Ja urodziłam się w szpilkach. Przez to mój kręgosłup dzisiaj, też szpilkami nakłuwany być musi :-) Lubię też buty sportowe, balerinki do całkiem eleganckich kreacji. Ale przede wszystkim - we wszystkich kolorach noszę obuwie. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że tak wcześnie się urodziłam i nie było wtedy barwnego obuwia. Kiedy jeszcze byłam w liceum, to w sklepie obuwniczym, narożnik Hetmańskiej i Głogowskiej w Poznaniu, gdzie teraz "Złota Kaczka" taka restauracja jest, zakupiłam pomarańczowe butki na wysokim zgrabnym obcasie. Ależ to był hit, wszystkie dziewczyny mi zazdrościły, profesorki też :-)
C - Czapek nie noszę i nie lubię. Od wielkiego dzwonu na głowę założę, gdy wietrzysko jest ogromne. Albo na stoku góry, gdzie kapelusz nie przystoi, raczej odleci ;-)
D1 - Dres kojarzy mi się z moim tatą, który gdy wracał z pracy, w dres się przebierał zielony. Za co szczerze nienawidziła go moja mama. Teraz sama przyoblekam się w dresik elegancki po domu... dla wygody i gdy wiem, że nikt mnie nie nawiedzi. Jednak nieseksowny to ubiór jest. A dopóki żyję jeszcze w kobiecym wydaniu, to lepiej, że nim emanować będę, niż nie ;-))) Tego sobie odmawiać nie będę :-)
D2 - Deseń danego ciucha, to też może być małe arcydzieło. Wzór na tkaninie daje inspirację do dodawania odpowiednich dodatków nie tylko jeśli chodzi o barwę, ale też strukturę samego materiału. Świetna to zabawa z takim kombinowaniem.
E - Etola. Krótka pelerynka wykonana z futra lub z innego materiału. Na przykład do sukienki. Bardzo dobra rzecz by nie tylko ukryć grube, zwiotczałe ramiona, ale też by dodać szyku sukience. Na imprezki bardzo się nadaje. Czasem też używam. Teraz jednak rzadko, bo pandemia i imprezek ZEROOO.
F - Falbanki, falbaneczki bardzo cenię sobie, bo niezwykle kobiece są. Przy spodniach nawet, przy szaliku z innego materiału... szaleństwo cudowne.
G - Garnitur damski - spodnie plus żakiet i koszulowa bluzka lub top odsłaniający ładny dekolt, to jest to. Do tego szpilka, torebeczka tudzież kufereczek i można gwiazdorzyć na każdy temat :-)
H - Halka z operą Moniuszki mi się kojarzy, a to zupełnie inna, nie temat ubioru historia ;-) Moja mama i Babcia nosiły halki z koronkami. Ja tego nie czynię. Inna teraz moda.
I - Intymna garderoba, to stanik i majtki, które w tym samym preferuję kolorze. I zazwyczaj bluzka czy koszula też są w podobnym odcieniu podstawowego koloru. Tzn. liliowa bluzka i takiż mniej więcej stanik. Wiem, wiem... trochę przesadzam. Ale taka już jestem. Nic za to nie mogę :-)
J - Japonki. Super sandałki na letnie wypady. Podeszwa tylko przytrzymywana dwoma paskami w kształcie litery "Y" przechodzącej między dużym palcem i tym obok drugim. Przepadam za nimi. Lubię w nich chodzić. Dzięki Mamie i Tacie dostałam w darze ładne stopy i czas jest dla nich łaskawy, więc pozwolić sobie mogę, na w nich latanie. Chociaż ponoć niezdrowe to jest dla kręgosłupa mojego. Takie różne kupić teraz można... i ozdobne, i sportowe i gumowe i skórzane i z piórkami... ach, przecudnie.
K - Kapelusze w każdym kolorze i kształcie... duże i małe, sportowe, nonszalanckie... noszę często choć czasem trudność, zwłaszcza te z wielkimi rondami sprawiają. W takich środkach masowej komunikacji jak tramwaj. Wygląda to może śmiesznie i zasłania innym tor patrzenia, ale cóż... do kapelusza nie sprzedają samochodu ;-)
L - Legginsy. Tylko dla super zgrabnej, młodej pupy. Nie na szeroki tyłek w różyczki, na nim rozkwitające szeroko, ponad miarę, kolorem różowym. A do tego kusy sweterek... Nie, nie, nie! Dramat. Ja legginsów nie noszę.
Ł - Ładna bluzka zawsze się przyda. Czy to w kwiatuszkowy deseń, czy groszkowy, czy w krateczkę wiązana pod bródeczkę. Czy z dekolcikiem w łódeczkę albo z guzikiem ozdobnym, koralikiem przypiętym. Różne, najróżniejsze... eleganckie z jedwabiu czy innego materiału i sportowe, takie bardziej koszulowe obyć. Każda z nas je w szafie ma. Bez nich nie da się obyć.
M - Mundurek. Źle mi się kojarzy. Bo nienawidzę unifikacji w ubiorze.
N - Nerka. Taka mała torebka w kształcie nerki przypinana w pasie. Bardzo wygodna na wyprawy jakieś. Osobiście nie używam. Ale to wygodny, bezpieczny sposób na chowanie najważniejszych rzeczy przy wybieraniu się w podróż na przykład - nie zajmuje nam rąk.
O - Okulary. Okrągłe, prostokątne. kwadratowe, wąskie, szerokie... zielone, czerwone, w złotej czy srebrnej lub czarnej ramce. Podkreślają, co mają podkreślić, dodają uroku, czasem zakrywają, ukrywają niewyspane oczy... przy czym dodają wyrazu całej twarzy i stanowią ładny akcent twarzy.
P1 - Paski do spodni, sukienek czy spódniczek, to taki element, który pięknie podkreśla talię, gdy się ją ma i uwydatnia brzuch też gdy się go ma :-) 10 kilogramów wcześniej używałam ich by korespondowały z resztą ubioru pięknie. Teraz się nie wychylam z nimi, poczekam aż talia do mnie wróci, w takim stanie, że podkreślić będę ją mogła :-)
P2 - Płaszcze jesienne, zimowe, prochowce tzw. czyli wiosenne. Okrycia nieodzowne, które lubię w wersjach przeróżnych i wszystkich kolorach tęczy. Pod te płaszcze wkładam bluzki i spodnie w korespondującym z nimi kolorze. Aby tonacja się zgadzała, albo przynajmniej dwa elementy były tożsame. Pozorne niedopasowanie zawsze powinno mieć swoje uzasadnienie. Kolor kwiatuszka w szalu dobrany z kolorem bluzeczki lub ramoneski, a ta z kolei, z kapeluszem podobnym kolorem, odcieniem się wita :-)
R - Rękawiczki toleruję jako uzupełniający dodatek, który ociepla też dłonie, oczywiście w odpowiednim do reszty ubrania kolorze. Sprawiają mi jednak kłopot, bo pilnować ich muszę. Nie ukrywam, że zdarza mi się zgubić jedną czy drugą. Ale kiedyś taki patent sobie opracowałam, że gdy jestem na przykład na brązowo- żółto wystylizowana, to jedna rękawiczka żółta być może, druga brązowa i w ten sposób jest ciekawie i śmieszne i nie wkurza zgubienie rękawiczki żadnej.
S1 - Sukienki różnokolorowe oczywiście, chociaż ostatnio gdy w pasie jestem mniej więcej taka jak w dole i górze, to unikam ich... niestety. Ale jak tylko wgięcie, wycięcie mi powróci od tej zielonej herbaty i młodego jęczmienia zielonego, to znowu będę je nosić.
Tymczasem to S2 - SZALE zawijam wokół szyi, bioder, na ramiona zarzucam, bo dodają smaczku i sprawiają, że sylwetka staje się lekka i pełna animuszu. Są doskonałym uzupełnieniem zwłaszcza bardzo stonowanego ubioru.
S3 - Spodnie lubię wszelkiego rodzaju i przyległe i szerokie, najbardziej te z wysokim stanem i oczywiście kolorowe. Aktualnie żółte mi się marzą, albo zielone w kolorze wiosennej trawy... czerwone też by się przydały. Muszę zwizualizować sobie te marzenia, tylko obym nie zapomniała o rozmiarze ;-) Teraz to spokojnie mogę nosić sobie, bo mój mąż to nie znosił spodni u mnie, bo nie nie mógł mnie łapą sięgnąć .. tam, wiecie gdzie ;-) i dodawał do tego gadkę, że "prawdziwa kobieta to tylko spódnicę wdziewa i pończochy, a nie żadne tam rajstopy". Taki to staromodny był ;-)
T - Torby, torebeczki... ogromne, wielkie, na krótkich i długich paskach, z ciekawymi rączkami, pasujące kolorystycznie z bucikami. Mam ich pełne kartony... fasony eleganckie, wyjściowe, sportowe. Torebka moja nie zawiera w sobie niczego poza najpotrzebniejszymi rzeczami - portfel z dokumentami i jakimś tam groszem, mała kosmetyczka, pióro, notesik, telefon, chusteczki i klucze oczywiście. Teraz doszła maseczka, na wszelki wypadek, gdyby ta z twarzy dostała skrzydeł :-) Torebka to dodatek, który może podkreślić nasz cały ubiór.
U - Uuuu...............co na U? Czapka uszanka.... tu nie ma o czym pisać, bo teraz raczej ich się nie nosi. Kiedyś miałam taką wiązaną u góry z... króliczego futra. O zgrozo! Ale to jeszcze ubiegły był wiek.
W - Woalka. Kiedy byłam młoda inaczej, jakieś dwadzieścia kilo wstecz, wtedy na imprezy różne lubiłam włożyć toczek malutki z malutką też woaleczką. Przy ul. Wielkiej w Poznaniu taki salonik był i tam zamawiałam sobie odpowiednim kształcie i kolorze. Szalona byłam :-)
Z - Zegarek, to też element całej kreacji i również staram się dopasować do całości. Czasem to biżuteryjny, czasem zwykły z paseczkiem dobranym kolorystycznie, albo koralikami czy wstążeczkami. Miły gadżet, który ma tę wadę, że czas liczy... a tego nie lubię:-)
Ż - Żakiety dopasowane bardzo, z baskinkami lub szerokie, typu męskiego... krótsze lub dłuższe - lubię. Do sukienki, do spodni, do spódnicy. Czasem z dodatkowym paskiem przewiązywanym w formie kokardy lub na rzepy zapinane. Żakiet na bluzkę, na golf, na T- shirt jest dobry.
I to koniec Alfabetu, z którego mam nadzieję, że wynika, iż moda dla Starej Kobiety, to deklaracja wolności i zbroja jej w ogarnianiu rzeczywistości, to ucieczka od szarości, to odrzucenie sztywnych norm, bawienie się, przyjemność wielka. To część życia - po prostu :-)))
PUENTA
Nieważne, nieistotne jest zupełnie co tam widać na modowych wybiegach... ważne jest abyśmy tak się ubierały, żeby sobie się podobać i dobrze czuć się w tym co na sobie mamy. A do tego najważniejszy jest uśmiech, klasa i bajeczny urok. Ten, który tkwi w Twojej głowie. Tak więc uważaj, żebyś jej nie straciła KOBIETO. Jeszcze jedno: w ubiorze, obojętnie jakim - najważniejszy jest środek - KOBIETA. To ona nadaje jej ton, nie inaczej :-)) Dwie różne kobiety w tym samy stroju będą wyglądały zupełnie odmiennie, bo każda z nas ma w sobie właśnie to coś, tak niepowtarzalnego, że: PRAWDZIWEJ KOBIECIE żadna moda nie zaszkodzi :-)