16:03:00

SŁOWA BEZUŻYTECZNE I ŻYCZENIA NOWOROCZNE

SŁOWA BEZUŻYTECZNE I ŻYCZENIA NOWOROCZNE


60 PLUS UPRAWNIA MNIE DO TEGO

By wypowiedzieć się, "że należy uważnie stosować słowa i wypowiadać myśli swoje" . Niektóre są naprawdę bezużyteczne i krzywdę mogą jeszcze zrobić. I to właśnie nam osobiście ;-)

Na przykład słowo "nie", które wypowiadane jeśli jest jednym zdaniem i znaczy naszą odmowę czy niezgodę na coś... to wtedy "nie" jest bardzo pożądanym słowem. Lecz połączone ze słowem "nigdy" jeśli chodzi o nasze działania... to katastrofa.

NIGDY NIE...

Nie nauczę się angielskiego, tańca, nie pojadę w podróż do ciepłych krajów, chociaż uwielbiam słońce, nie przeczytam tej książki, bo za gruba jest (chociaż szczuplejsza ode mnie ;-)))

Jeszcze gorzej zabrzmi, że nigdy nie będę szczuplejsza, zdrowsza, dobrą żoną czy matką, nigdy nie zdam tego egzaminu, nie będę szefową nawet małego działu i nikt nigdy nie pokocha mnie, bo jestem za gruba, za mała, za brzydka "i te de i te pe", za stara też "i te de i te pe" ;-)

W TAKIM BĄDŹ RAZIE

Lepiej od razu sobie powiedzieć, że jest się śmieciem i położyć w kącie. Może napić się wina i nałykać uspokajających tabletek? Rano obudzisz się i w lustrze zobaczysz frustratkę... nie masz czasu, do tego bez pieniędzy, domu, szczęścia.

POGRĄŻASZ SIĘ DALEJ

To nie dziwne, że nie masz czasu, skoro tracisz go na narzekanie; pieniędzy, skoro zamiast zakasać rękawy biadolisz, że inni mają lepiej; domu nie masz, bo dom tworzą ludzie, nie ściany. A z kim je postawisz gdy takim malkontentem jesteś (kto by chciał pogrążać się w maraźmie?) Szczęścia? O czym Ty mówisz? Nie masz szczęścia? A gonisz je, próbujesz złapać czy z zazdrością wręcz zawiścią patrzysz na szczęście innych?

A CZAS PŁYNIE, PŁYNIE, PŁYNIE...

A Ty rozważasz, że: kiedy skończę szkołę, zrobię karierę... to...

Jeśli, wtedy i dopiero - jeśli ubiorę tę wymarzoną sukienkę i wtedy gdy będę wyglądać w niej dobrze, to spotkam się z Michałem czy Markiem, czy kimś innym, przy kim serce Ci mocniej puka...

KIEDY, JEŚLI... TO WTEDY

To kolejne niedobre słowa. Kierując się kiedy, jeśli, to wtedy i zakładając, że dopiero wtedy i nigdy nie, to Ty to i to... przebiegniesz życie nie zauważając, że budzi się wiosna i pachnie; gaśnie lato i miłość Ci przeszła koło nosa.

A CZAS NIE STOI W MIEJSCU, ON CAŁY CZAS PŁYNIE...

Nie powinnam, nie wypada, bo jestem za młoda by... czy za stara by..., za gruba by..., za głupia by..., za brzydka by... .

Kierując się czego nie powinnaś i czego nie wypada Ci i zarzekać się, że nigdy nie, bo wygląda to źle i co ludzie powiedzą, to wypadniesz z łódki nim do niej wsiądziesz. Nie zasmakując wiosłowania.

A CZAS PŁYNIE...

Więc wykreśl niepożyteczne słowa ze swojego słownika. Zmień sposób myślenia i wpisz do swojego słownika słowa: "odwaga mimo wszystko", "trzeba próbować" i "nie poddawać się".

WIEM, ŻE TO BARDZO ŁATWO SIĘ MÓWI

A realia nieraz są takie, że jest bardzo trudno (przeżyłam nie jeden upadek ;-( i wzloty też ;-)) Ale powtarzam ciągle sobie, że jest we mnie moc i mimo ograniczeń i wątpliwości jestem przekonana, że wszystko jest energią (odpowiednie słowa też :-)) i wszystko zdarzyć się może. Za wszystko jestem wdzięczna i wierzę, że w ten sposób najtrudniejszy quiz uda się wygrać, najważniejszy ten "ŻYCIE".

ŻYCZENIA NOWOROCZNE

Nie znoszę serdecznie SYLWESTRA, dnia kiedy pogrzeb i narodziny są w jednym dniu... dnia, który zapowiada, że znów starsza jestem. Wiele o tym od maja 2016 roku pisałam. O tym dniu, który kończy ostatnie tchnienie Starego roku i rozpoczyna oddech Nowego.

Więc oddychajmy spokojnie, ciesząc się, że przeżyliśmy kolejny rok i oczekujmy spokojnie następnego. Nie przejmując się niczym specjalnie, z przemyśleniem takim, by mieć równowagę w sobie między ciałem naszym, a umysłem w głowie :-))))







15:37:00

O MIŁOŚCI (inaczej niż zwykle o niej pisałam)

O MIŁOŚCI (inaczej niż zwykle o niej pisałam)


BO O CZYM PISAĆ PRZED ŚWIĘTAMI GRUDNIOWYMI, JAK NIE O MIŁOŚCI

Byłam swego czasu bardzo kochliwa i nie wiem doprawdy czy tak z tego drgania i motyli w brzuchu, czy z czystej ciekawości poznawania inności. Zagłębiania się w niej bez litości dla okoliczności. Podstawą była miłość i nic innego się nie liczyło. Że straty były z tych niektórych związków... ot... takie życie... coś za coś. Niczego nie żałuję! Przynajmniej mam o czym gadać ;-)

Miłość nie spada z obłoków, nie błądzi gdzieś... ona wszędzie jest i tylko podejść do niej trzeba i schwycić, i trzymać tak długo jak się chce.

MIŁOŚĆ TO NIE TYLKO PIĘKNE SŁOWA

To praca też od rana do wieczora, kupowanie włoszczyzny do rosołu, pranie i prasowanie, i dzieci do szkoły szykowanie. Też wkurzanie się na nie. A w tak zwanym międzyczasie (tutaj rozmarzenie ;-) senne rozmarzenie i myślenie o trzymaniu się z ukochanym za rękę i kwiaty na stole, w ręce kieliszek wina, a pod ubraniem seksowna bielizna trwająca w oczekiwaniu na jej z ciała usunięcie i przywarcie do ramion tego męskiego, tego ukochanego ramienia i... i... zatopienie się... zapomnienie...

Wróćmy na ziemię ;-)

TA MIŁOŚĆ WYMARZONA PONIEKĄD (?)

Ma też inne wymiary, kiedy nocą ucieka do domu mamy... pełna nienawiści z powodu doznanej przemocy, drąca i sklejająca fotografie w rozedrganiu, usuwająca zdjęcia z telefonu. Telefonu łzami zalanego, ciszy przerywanej krzykiem rozpaczy. I decyzje... czy udać się do adwokata i przerwać tę miłość, która na początku tak pięknie wyglądała, czy szansę dać jej jeszcze, choć zaufanie we łzach utonęło głęboko (?) Została tęsknota za tym, co było...

MOŻE NOWE SZCZĘŚCIE ZNALEŹĆ?

Mimo, że się nie wygląda pięknie, bo oko podbite, serce rozdarte i znowu początek nowy, a to już nie te młode lata. Ale ciągle kobieta ma nadzieję (i mężczyzna także), że znowu się nowym szczęściem zachłyśnie już z kimś innym, trochę na złość, trochę na radość nową. Zastanawia się ona (czy on) czy przebaczyć, czy drwić? Może trzeba powiedzieć "dość"(?)

Nie ma czasu na zastanawianie się raz, dwa czy trzy... jeśli twierdzi się, że jeszcze nie ten czas... to kłamstwo jest, że jest czas. Nie ma czasu na życie bez miłości... szkoda czasu na życie bez niej :-))

OSZUKIWANIE

Dręczenie, zdradzanie, zrywanie, odchodzenie, "nie!" mówienie, sentymentalizm, melodramat i list na stole zostawiony "Klucze od garażu są w sypialni na stole, samochód zabieram sobie" - to też część miłości jest. Czyta to ona, ściany się trzyma i osuwa wolno, kurczy nogi, pod brodę opiera i.... myśli jak on kąpał się z nią i jadł śniadanie patrząc w jej oczy i w rękę całował w podzięce za przepyszną kawę. 

JEST ZNUŻONA 

Nie będzie już upojnych nocy i tańców od nocy do rana, wygrzewania latem wspólnego na łące. 

TAKA TEŻ JEST MIŁOŚĆ!

Przyjdzie czas na nową! Nie można dać sobie wmówić, że więcej w życiu jej nie będzie. Będzie!

KAŻDA MIŁOŚĆ JEST PIERWSZA... jedna podobna do drugiej i jedna niepodobna do drugiej. Ale to co nas napędza to miłość jest właśnie. Taka pokrętna... czasem cicha... czasem nadęta... cierpliwa i nieznośna... delikatna i sprośna. 

JAKA BY NIE BYŁA... WARTO PRZEŻYĆ JĄ!

MIAŁAM I CIĄGLE MAM TO SZCZĘŚCIE, że kocham i jestem kochana. Inaczej niż kiedyś. Może mniej namiętnie, bez bulgotania w brzuchu, bez zapachów specyficznych ;-) i smaków rytualnych, dla miłości naznaczonych, ale z tym samym płomieniem - gorącym, iskrzącym, barwnym.

MIŁOŚCI WAM ŻYCZĘ - nawet jeśli toczy się po wyboistej drodze. Dla niej warto przemęczyć się :-))

ZBLIŻAJĄ SIĘ ŚWIĘTA GRUDNIOWE

Wyczekiwane przez jednych, nielubianych przez innych (z powodów różnych). Życzę Wam by te Święta dla każdej z i każdego z Was były spokojne, uśmiechnięte, pełne nadziei i miłości pełne, ale takiej bez łez i dramatów, zwyczajnej, prostolinijnej. A jeśli coś innego byście chcieli, to niech Wam się spełni tak jak sobie wymarzycie czy wyśnicie :-) Ściskam serdecznie :-))




13:05:00

BEZSENNOŚĆ

BEZSENNOŚĆ


OD LAT PRZESZŁO DZIESIĘCIU ZGOŁA

Na bezsenność cierpię ogromną i melatonina tudzież ziółka przeróżne... no cóż nie dają jej rady. Poszłam do doktora i powiedziałam, że ja chora, spać nie mogę. A przecież muszę się regenerować, bo im stara bardziej jestem tym powinnam wysypiać się więcej. A spanie to też sny, które mam tak obrazowe i w inny świat mnie przenoszą, że w żadnej książce tego nie przeczytam. Moja wyobraźnia nakręcona, przez cały dzień podniecona... przy mojej ekstrawertycznej osobowości... to ja nie wypoczywam nigdy. Scalaki w głowie normalnie robią w niej ogień. I czym to ugasić? Jak sobie pomóc?

PANI DOKTOR

Przepisała silne leki nasenne. Na początku było spoko. Potem dawkę trzeba było zwiększać i tak stałam się narkomanką bezsenną. Pogoń za środkiem żeby zasnąć, potem przebudzenie i wzięcie następnej dawki. Koń by nie wytrzymał, a ja i owszem... dalej nie śpię. Bez (nazwa leku na receptę) nie zasnę, potem i tak długo nie pośpię i tak to się kręci.

Żadne filmy na dobranoc, wina kieliszek, seks (ten to dopiero nie pozwala zasnąć ;-)))) - nic nie pomaga.

TRZEBA SIĘGNĄĆ PO SPRAWDZONE STARE METODY. ALE JAKIE?

Tu przypomniałam sobie, co mi zalecił tato, gdy byłam dzieckiem i zasnąć zdarzało się, że też nie mogłam.

Nie... nie była to butla z ciepłym mlekiem i miodem (czasami była ;-)))

SŁUCHAJCIE... ŻEBY ZASNĄĆ, TRZEBA MIEĆ WYOBRAŹNIĘ :-))))

Przywołać twarze osób, z którymi miało się styczność i myśleć o nich. To jest ta wersja przyjemna: myśleć o tych, którzy Ci są bliscy i co dla nich zrobić miłego pomyśleć... przypomnieć sobie, co oni dla Ciebie ostatnio uczynili, że Twoje serce szczęśliwe było. 

TO JEDNAK ZA KRÓTKO ŻEBY ZASNĄĆ

Ale jest wersja druga... przypomnieć sobie twarze inne...

1. Dziewczyna z szalem w kratę, która weszła jak taran w Ciebie stojącą na przystanku i warczącą pod nosem;

2. "Przyjaciółka", która ma Ci za złe, że wyglądasz dobrze choć czujesz się podle;

3. Pani sprzątaczka z klatki schodowej, co demonstracyjnie obgaduje Cię z inną do niej podobną;

4. Pani z rejestracji z pewnego okienka, która jest nieprzyjemna, bo przeszkadzasz jej w pracy, a Ty tylko chcesz się zarejestrować;

5. Pan administrator, który z niezadowoleniem i obrażeniem przyjmuje od Ciebie informację, że masz problem, bo z kranu tylko ciepła woda leci... zimnej nie uświadczysz;

6. Pani z tramwaju świdrująca Cię wzrokiem i na siedzeniu rozpychająca, żeby nie było Ci ani ciupkę wygodnie;

7. Jeszcze tych czerech młodzieńców spychających Cię hulajnogami z chodnika z głośnym gwizdem na ustach;

JESZCZE 8, 9, 10 i tak dalej... kręcę się na łóżku z boku na bok, z poduszką między nogami i jedną pod ramieniem, na wznak i na brzuch, z pupą do góry i na płasko, z nogą zwieszoną na podłogę, a drugą pod brodą umieszczoną...................................................................

ŚPIĘ... znużyłam się liczeniem baranów :-))) 





15:19:00

PRESJA I WOLNOŚĆ

PRESJA I WOLNOŚĆ

PRESJA

To coś czego od dnia urodzin doświadczamy. To właśnie rodzice nam wpajają... by być grzeczną dziewczynką, czysto ubraną i dobrze wychowaną, układną i świetnie w szkole radę sobie dającą. A dlaczego? Bo tak trzeba, należy, wypada, taka tradycja i mus, bo co ludzie powiedzą. Nie możesz mieć własnego zdania tylko kierować się tym co każe Ci ktoś. Tak jest na początku. A później coraz gorzej, bo jeszcze przyjaciele, tudzież wrogowie, środowisko szkolne, akademickie wywiera presję by się wyróżniać, bądź dostosować w tym wyścigu do mety, dla których ta jest zawsze ta sama.

Presja to nacisk, to forma przymusu jaką stosuje się samemu wobec siebie, albo jaką stosuje jedna osoba wobec drugiej. Z presji wynika stres. Ten powoduje pogorszenie stanu zdrowia, umysłu, który trzęsie się w emocjach trudnych tak, że daje objawy fizyczne tak mocne, że ból staje się nieznośny bardziej niż zwykle. Ten stres to sztywnienie całego ciała i lęk kołaczący się w głowie.

NASZE DZIAŁANIA 

Te które nie wynikają z chęci, tylko z przymusu generowanego przez różne czynniki zewnętrzne, to presja. Presja by zdążyć, by się wyróżnić, by nie zawieść  kogoś, nie utracić czegoś, by coś zdobyć, by nie zaprzepaścić szansy, by dogodzić komuś na kim nam zależy.

ODKRYWAMY

Odkrywamy, że to co my myślimy jest inaczej w głowach naszych bliskich czy dalszych, skonstruowane. Mamy konflikt w swojej głowie, czy się poddać presji tych co inaczej myślą, czy wyjść ze strefy swojego komfortu, czy aktywnie się przeciwstawić.

ODDECH

Trzeba wziąć i pomyśleć, przyjrzeć się i przewartościować, co zrobić... zastanowić co sprawia nam przyjemności więcej i jak w spokojny sposób można wykonać to co z przymusu wychodzi i wychodzi nam na złe. Czy warto z przymusu być w konflikcie ze swoimi przekonaniami czy moralnością wręcz?

JAK KIEROWAĆ SWOIM CIAŁEM, UMYSŁEM, EMOCJAMI?

Skoro miotamy się między między presją a wolą własną. Trudno jest zmienić siebie, jeszcze trudniej tych wokół nas, ale trzeba żyć tak by czerpać radość z tego daru rodziców naszych, którzy powołali nas na świat.

CAŁE MOJE ŻYCIE

Całe w presji przebiegało. W presji, o których już wyżej wspomniałam i presji czasu, bo ciągle w gonitwie byłam. I tak się śpieszyłam, że 66 lat skończyłam. A trzeba było wolniej i swobodniej, bo w tym minionym czasie nie miałam czasu by szczęśliwymi chwilami się napawać i delektować. Niewolnicą ludzi, pracy, spełniania zamierzeń, wykonywania wyznaczonych celów byłam.

DŁUGO TO TRWAŁO I ZROZUMIAŁAM (lepiej późno niż nigdy :))

Że ja tak wolność kochająca, byłam presji niewolnicą. Żeby być najlepszą żoną, matką, kochanką i szefową i kobietą widzialną, nie anonimową i babcią, co to nie lubi być babcią, ale kocha swojego klona najmłodszego (jak nie kochać kogoś w takim mikro wydaniu, który powtarza twoje zachowania i bawi Cię nimi) i presji się poddaje.

TERAZ JEST INACZEJ

Żadnej presji!!! NIC NIE MUSZĘ, WSZYSTKO MOGĘ (tyle tylko, że wtedy jak ja chcę). Wolna jestem i nie muszę być wdzięczna z obowiązku tylko z przyjemności sprawiania komuś dodatkowej radości. Mogę, lecz nie muszę, nosić barwne kapelusze, zwinąć się w kłębek w ulubionym fotelu i marzyć lub nie myśleć zupełnie, czytać książkę strona po stronie lub dwie kartki z przodu, jedna ze środka i na końcu ta ostatnia. Wejść pod prysznic całkowicie ubrana lub zejść do sklepu na dole tylko w płaszczu, pod spodem całkiem naga... rzucić  k...ą lub żartem w zależności od sytuacji, ale zawsze z poszanowaniem cudzej godności. 

KIEDY JAK NIE TERAZ

Mogę sobie pozwolić na zamknięcie presji w odosobnieniu, a wolności używania się oddawać w całości. Chociaż wyjaśniam, że wolność to nie robienie dokładnie tego czego się chce, ale prawo do robienia czego się chce.

WOLNOŚĆ KOCHAM I ROZUMIEM

To moja własność, ta wolność jest. Moje szczęście mieści się w wolności, ale też moja świadoma za nią jest odpowiedzialność.

PRZYCHODZĘ DO DOMU

Siadam w ulubionym fotelu z nogami do góry, w butach obłoconych... Cisza! popijam sok z ze szklanki i mam do wyboru... czy to wolność czy samotność nieznośna.

JEDNAK WOLNOŚĆ...

Nie ulegam cudzym wymaganiom, żyję swoim trybem, a czasem spontanicznie bardzo. Kiedyś umrę, przykre to, bo kocham życie... ale nie jest moim celem żyć wiecznie, bo ja starości nie lubię i nie chcę jej ulegać. Moim celem jest zostawić coś po sobie, co będzie wieczne, by Dorotka mała swojej córce dalej przekazywała jak jej babcia Dorotka bloga pisała i jaka śmieszna bywała.

JESTEM WOLNA 

Bo idę drogą, którą sobie sama wybrałam. Czasem głupio, czasem mądrze, ale takie mam prawo.

WYCHODZĘ CZASEM

Ze strefy swojego komfortu i czynię coś bez zadowolenia, zgadzam się, choć w środku we mnie wrze niezgoda. I niby to wyklucza się... Ale to mój wybór. Prawo wyboru to przede wszystkim wolność jest.

NIE MA WOLNOŚCI ABSOLUTNEJ

Jestem wolna, bo ciągle wierzę w dobro, ludzi i królestwo miłości pośród nich... gdzie nie ma buty, pychy, nietolerancji, złych słów i zawiści. 

KONSTATACJA

PRESJA może prowadzić do dobrych i toksycznych zachowań... może być napędem lub kamieniem u szyi. WOLNOŚĆ to światło i przestrzeń, to brak przymusu bez zlitowania. To taki stan umysłu, który mnie podnieca i spełnia. Będąc wolną czuję się szczęśliwą :-))))  





12:39:00

KRÓLOWA JESIENI - DYNIA

KRÓLOWA JESIENI - DYNIA


TROCHĘ O DYNI POMYŚLEĆ MUSIAŁAM

DYNIA - okrągła zazwyczaj w energetycznym pomarańczowym kolorze. Choć gatunków jest wiele (ponoć 22). Mnie najbardziej podoba się ta okrągła i pomarańczowa, tak trochę przypomina mi siebie ;-), przecież jest symbolem kobiety, gdzieś o tym czytałam, a ja jestem kobietą na 100% i lubię nią być :-)) Od zawsze była, ta dynia, warzywo jednoroczne symbolem światła i wiecznego życia :-)  oraz płodności, zmartwychwstania i urodzaju. Tyle to informacji ściągnęłam na jej temat :-) Oczywiście też, symbolem światła. Do tego dochodzą walory smakowe i dla zdrowia bardzo wysoko jej właściwości cenione. Czyli? Królowa w całej krasie!

DYNIOWE ZADANIE

W przedszkolu dzieciaki dostały zadanie by z rodzicami wykonać coś z dyni na święto dyni. Oczywiście razem z rodzicami. Wprawdzie nie jestem rodzicem małego smyka, ale i tak spadło to na mnie - kobietę, która ma w głowie tyle jeszcze "sprośnych myśli", a tu musi, nie musi, ale dla wnusi, to zrobi i zawód babci, to zawód "artysty" dyniowego jeszcze z siebie wydusi.

Trochę pomyśleć musiałam jak się do tego zabrać. Przygody przy tym były i ubytki w portfelu. A dlaczego ubytki? Ano dlatego, że wymyśliłam projekt taki: oczy z guzików białych, tęczówki z niebieskich i źrenice z czarnych, do tego usta z czerwonego zamka błyskawicznego, włosy z wełny i warkoczyki przeplatane wstążeczkami, również kolczyki z wypełnieniem z koralików. 

Zamysł dobry, tylko trzeba było udać się do pasmanterii i zakupy zrobić. Dynia już była i czekała w domu. Dorcia też już doczekać się nie mogła, kiedy zacznie się robienie królowej dyniowej.

I wszystko cacy i tylko brać się do pracy (27 złotych wydane na wszystkie dodatki) . Tyle że te zakupy mieszczące się w małej zaledwie papierowej torebeczce gdzieś zniknęły z mojej torebki... przeszukałam wszystko... obdzwoniłam miejsca gdzie po pobycie w pasmanterii byłam... nie ma... zgubiłam.

Trzeba było wykorzystać wszystko co się ma w domu, a więc nakrętki od buteleczek z lekarstwami, na to naklejki, które nakleja się pod nogi od stołu i koraliki, też oczek zrobienie. Plus wełna kolorowa na włosy i kawałki wstążki oraz jeansu też na wplątanie we włoski. Młotek, gwoździki, nożyk i do dzieła. Do tego brokat na policzki i wyszła nam Królowa Dynia. Dorcia była przeszczęśliwa i choć żadne nagrody nie były przewidywane w tym konkursie, tylko dyplomy zaplanowane. To? To jednak Dorotka nagrodę dostała. Nasza wspólna praca została tym samym wyróżniona, doceniona nad wyraz. 

W ten sposób, w tej wspólnej pracy jeszcze bardziej zbliżyłyśmy się do siebie. Zaraz przypomniała mi się relacja jaką miałam z moją babcią. Tu z rozrzewnieniem sobie przypominam jak bardzo była podobna do tej mojej z Dorotką. I w sumie, tak myślę sobie, że ja bardzo jestem podobna do babci Maryni*. Tyle, że ona bardzo poświęcała się dla rodziny i o sobie nie myślała wcale. 

A JA NADAL CZUJĘ, ŻE MOJĄ PODSTAWOWĄ ROLĄ JEST BYCIE SOBĄ, TO JEST - KOBIETĄ - Kobietą, która ma swoje pasje i marzenia, i nie przestaje dbać o siebie by szczęśliwą być kobietą. Szczęśliwa kobieta, może być szczęśliwą babcią, A szczęśliwa babcia to szczęśliwa wnuczka :-)))

*Babcia Marynia, to ta co powtarzała mi "Korzystaj z życia, bo żyje się raz. A jak dobrze się żyje, to wystarczy ten raz" :-)))

Dlatego teraz będę sobie odpoczywać od polityki, wiadomości zewnętrznych, od pisania też tutaj... taki reset dla zdrowia i wesołości... potrwa to górę  2 tygodnie... wrócę tutaj w całej swojej świeżości. Nie martwcie się o mnie, będę w tym czasie dobrze żyć! :-)) Buziaki przesyłam serdeczne :-))





16:01:00

WADY I ZALETY PÓŹNEGO MACIERZYŃSTWA (tekst na zamówienie)*

WADY I ZALETY PÓŹNEGO MACIERZYŃSTWA (tekst na zamówienie)*


- NAPISZ PROSZĘ

Bo masz doświadczenie w tej sferze. Urodziłaś późno ostatnie swe dziecię. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten czas niezwykły, gdy masz już 41 lat, poukładane życie, w tym dorosłe już dzieci... a tu nagle ta wiadomość... to nie bóle jelita i mdłości z przejedzenia albo z nerwowej sytuacji w pracy?

 - TO CIĄŻA JEST!

A ciąża to maleńkie dziecko, a problemy nie maleńkie... wprost przeciwnie. Poukładany świat i jeszcze tyle możliwości, bo jesteś młoda i teraz mogłabyś  zdobywać ze spokojem świat, a tu taka zmiana zupełnie niespodziewana ;-)

- ALEŻ 6 LAT TEMU PISAŁAM

Najwyraźniej jak umiałam, jak to się stało, że w wieku 41 lat zdecydowałam się na bycie w ciąży... zresztą jakby inaczej mogło być... urodziłam już wcześniej bez problemów troje zdrowych, wspaniałych dzieci, więc obawiać nie miałam się czego przy kolejnej ciąży. 

- TYLKO TAK DOKŁADNIE NAPISZ PROSZĘ

Bo mam 40 lat i nie wiem co mnie czeka przy tak późnym rodzicielstwie i jak to też odbije się na moim dziecku? - pytanie zostało mi powtórzone.

- OKI. To najpierw o wadach? To nie takie proste, bo wady z zaletami przeplatają się jak warkocz dziewczęcy z kokardami kolorowymi, gdzieniegdzie szpilami wetkniętymi.

To nie była ciąża zaplanowana. Mój najstarszy syn miał wówczas 22 lata, młodszy 17, a córka 19, gdy dowiedzieli się, że będą mieć brata lub siostrę. Zdziwko ich chapło ogromne i tak jak wiadomość ta ucieszyła córkę, to starszy syn był lekko skonsternowany, młodszy puknął się w czółko dając wyraz swojej dezaprobacie, a mój starszy ode mnie 15 lat mąż był poirytowany zupełnie.

Pytania jak to się stało? Były co najmniej śmieszne. Myślałam, że dorośli ludzie wiedzą skąd się biorą dzieci :-)) Ale dzieci pewnie myślały, że to niemożliwe, że taka stara mama, bo każda mama dla dziecka nawet jak jest młoda, to jest stara. To jak ona i ten stary jeszcze bardziej niż mama, stary tata mogą robić coś takiego, że z tego dziecko powstaje sobie (?) Jakie to musi być obleśne, tacy starzy ludzie i jeszcze to robią... nie powinni... seks jest dla młodych... starzy mają telewizję, a nie jakieś tam, umizgi pod kołderką... ;-( Mąż stwierdził sarkastycznie, że on raczej na dziadka by się nadawał (56 lat) i pytanie: co ludzie powiedzą? 

- TA REAKCJA RODZINY TO WADA.

- A CO LUDZIE POWIEDZIELI? Te słowa męża o tym ludzkim gadaniu, to następna z wad, wad tej przecież dobrej skądinąd wiadomości. W końcu - cud. Ale ludzie gadali i radość odbierali ;-(

Nie wierzyli na początku, o dziwaczne dość poczucie humoru mnie podejrzewali, a wreszcie o zmyślanie, no bo jak taka ustawiona zawodowo kobieta i z dorosłymi dziećmi w domu, jak to i po co, ta kobieta jeszcze w ciąży ma być?  Po co jej to? Niech sobie inni myślą co chcą! Fakt. Zmieni się wszystko. Od nowa pieluchy i cały ten kołowrót związany z tym, że na nowo trzeba będzie pokazywać maluszkowi jak życie wygląda i uczyć go jak w nim obracać się ma. Nie będzie czasu na swoje przyjemności, bo ten czas będzie dla dziecka przeznaczony. A praca zawodowa? Mąż na rencie, ja jedyny żywiciel rodziny.

JEDNAK, dla mnie ta ciąża to był znak, symbol w pewnym sensie... zaszłam w tę ciążę, dwa miesiące po pożegnaniu mojej mamy. Jej śmierć sprawiła, że już nie byłam dzieckiem... bo według mnie tak długo jest się dzieckiem dopóki żyją rodzice... taty nie miałam już od dziesięciu lat. To dziecko, to taka wymiana, umarła mama, będzie człowiek nowy... pomyślałam, że ta ciąża, to taka nagroda od niej dla mnie. Zresztą nieważne... chciałam, żeby na świat przyszła ta istota co pod moim sercem się zadomowiła i czułam, że będzie to dziewczynka (choć w późniejszym okresie wszyscy mi gadali, że to chłopiec będzie, bo tak pięknie wyglądam ;-))

Dość długo w ogóle nie było nic widać, bo najpierw 10 kilogramów schudłam (zaleta niewątpliwa), a potem tylko 6 kilogramów przytyłam (też zaleta).

CIESZYŁAM SIĘ (radość zawsze jest zaletą), że tak się zdarzyło.

Byłam silna, zdrowa, z życia zadowolona i poczułam się jakby szczególnie przez los wynagrodzona, że tak późno zaszłam w tę ciążę, z której po 9  miesiącach przyszła na świat Alicja Antonina. Miałam wówczas 42 lata i szczęście mnie rozpierało ogromne, że ja to młoda jeszcze kobieta, przed którą jeszcze cały świat i życie radosne, skoro mam następne, w tym wieku dziecko. Czułam się fantastycznie, a świadomość, że będę, mogę jeszcze mieć jeszcze malutkie dziecko, bardzo podnosiło moje libido. Do ostatniego dnia pracowałam i czułam, że kwitnę, rozkwitam wręcz. Akurat takie miałam szczęście :-))  Alicja Antonina  urodziła się, trzy i pół kilograma ważyła, 10 punktów w skali Apgar uzyskała. Wszystko odbyło się prawidłowo przy porodzie rodzinnym, gdzie starsza córka odcinała pępowinę. Żadnych trudów ciąży nie odczułam, a moje ciało tylko na tym zyskało, do niedawna jeszcze miałam okres ;-)  I to zaleta kolejna. Dla mojego ciała i świadomości. Odmłodziła mnie ta ciąża i nauczyła większej cierpliwości, wyważonej miłości i pokazała jak wychowanie maluszka choć uciążliwe, jak wiele może dać radości i spełnienia. Szczęście miałam, bo Alicja wyrosła na niezwykle inteligentną, pracowitą i utalentowaną osobę. A co najważniejsze, na dobrego człowieka. Teraz ona jest młodziutką wykształconą kobietą (właśnie obroniła magisterkę i na tym nie skończyła) i mamą dwuipółletniej Dorotki. 

I TU TYMCZASEM KONIEC ZALET PÓŹNEGO MACIERZYŃSTWA splątanych z drobnymi wadami.

WADY większe.

- A to, że pani w sklepie osiedlowym pochwaliła jaką mam śliczną i grzeczną wnuczkę - to nie było  do końca miłe ;-) - wtedy niespecjalnie sobie coś z tego robiłam.

- Ale gdy spotkałam przyjaciółkę mojej przed przeszło rokiem zmarłej mamy, a ta zapytała czy to córka Kasi (mojej starszej córki), a mój mąż, który stał obok i jeszcze to potwierdził (dureń) - to zaczęłam się zastanawiać jak to zmienić... choć na tamten moment skończyło się tylko na zastanawianiu i nic z tego się nie "urodziło" nowego. Musiałam pracować zawodowo, żeby zapewnić byt rodzinie, więc było o czym myśleć.

- Takich razów jeszcze kilka było, a ja wkurzona. Wtedy pomyślałam, że: nie wystarczy ubierać się elegancko, umalować usta, ale trzeba o siebie zadbać bardziej... więcej luzu, krem na twarz, masaż ciała (seks nie wystarczy) może ćwiczenia, zmiana fryzury. Nie można tylko o pracy myśleć... muszę czuć szczęście żeby moje dziecię też je czuło :-) Zaczęłam wprowadzać zmiany. 

AŻ TU CIOS, ZMARŁ MÓJ MĄŻ

- Gdy Ala poszła do przedszkola byłam już samotnie wychowującą dziecko mamo babcią (córka miała dwa i pół roku) - większość mam koleżanek Alusi mogłaby być teoretycznie moimi córkami. Gdyby nie to, że też myślały, że nie jestem mamą tylko babcią... dość młodą jak na babcię, ale babcią nie mamą, to może bym odpuściła. Ale tu było coraz gorzej, bo tak w przedszkolu, bo tak w szkole, gimnazjum itd. było, że moją córką zajmuje się "babcia". Aż wszystko się wyjaśniło, ale to i tak niczego nie zmieniło.

Wtedy myślałam głupio tylko o swoich emocjach, a teraz już wiem co przeżywała moja córka. Nie dość, że przykro jej było, że znowu nie ma tatusia, to jeszcze jej starsza mamusia nie nawiązuje bliższych relacji z innymi rodzicami (poza jednym wyjątkiem, gdzie rodzice jej koleżanki Oli też byli mniej więcej w tym samy wieku). Byłam spięta... wtedy bardziej niż teraz. 

TO DZIĘKI ALICJI zaczęłam dbać bardziej o siebie nie tylko zewnętrznie, ale także od środka (suplementując witaminy różne i herbatki pijąc). Balsamy, kremy, sera, peelingi i zamiast garsonek w co prawda różnych kolorach (ale garsonka to garsonka, przy obfitym biuście i krągłych biodrach, lat nie odejmuje). To takie nudne, te garsonki i poważne choć w tych szpilkach i czółenkach, nigdy nie w spodniach, odlotowej bluzie. Trzeba to było zmienić ;-)

ZMIENIŁAM - Z NUDNEJ ELEGANTKI zmieniałam się krok po kroku w kolorową luzacką mamuśkę, w dżinsach także. Tyle, że dziecko dalej przeżywało tymczasem inny koszmar. Zaczęła dojrzewać i myśleć o innych sprawach. Teraz związany z tym, że skoro jestem przeciętnie dwadzieścia lat starsza od innych matek, to mogę umrzeć  i ona zostanie sama.

BARDZO SZYBKO DOJRZAŁA

Od maleńkości zarządzała swoimi małymi funduszami, a w dniu swoich trzynastych urodzin miała już własne konto w banku, gdzie samodzielnie się nim zajmowałam. Ja byłam tylko jej przedstawicielką. Od szesnastego roku życia zaczęła pracować, a jednocześnie się uczyła w liceum... itd.

Z PERSPEKTYWY CZASU

Jej dzieciństwo nie było łatwe, bo im starsza była tym bardziej odpowiedzialna się czuła, również za mnie. Tym bardziej iż chcąc stworzyć jej całą, pełną rodzinę, gdy miała 9 lat "sprawiłam" jej nowego tatusia i to też było dla niej doświadczenie niekoniecznie przyjemne. W rezultacie, nie trwało długo. Zostałyśmy same, znowu same. Tatusia nowego trzeba było  bowiem wykopać. A jej obawa o mnie, nie zmniejszyła się, wręcz pogłębiła. Patrząc na mnie, obserwując moje poczynania, rozmawiając dokładnie o wszystkim ze mną - tak się uczyła świata. Nie rozpieszczałam jej jak młodsze o wiele od niej rodzeństwo - to może wada, ale też zaleta, że wyrosła na nieroszczeniowego człowieka. Tylko takiego, który wymaga najpierw od siebie i jest tak zwyczajnie dobra. O jednym zawsze pamiętałam, żeby dużo śmiać się z nią, słuchać i nie ukrywać niczego.

BYŁ TAKI DZIEŃ

1 MARZEC 2011 ROK

Jeszcze byłam żoną drugiego męża swojego, Alicja miała niespełna 12 lat. Została sama w domu i była smutna. Wtedy to właśnie wymyśliła sobie, że będzie pisać recenzje z przeczytanych książek (a czytała całymi dniami).. tak zaczęła się jej przygoda z blogowaniem...  bloga nazwała go "Książki, inna rzeczywistość"

WTEDY BYŁAM Z NIEJ DUMNA, że ma taką pasję i tak kocha książki. Trochę mi zajęło i zrozumiałam, że  wprawdzie dbałam o moje dziecko, żeby wszystko miało, byłam cierpliwa i nie podawałam wszystkiego na tacy, żeby była samodzielna i  nauczyła się wyciągać wnioski z różnych sytuacji i rozmawiałam i śmiechem karmiłam (bo zdarzało się, że to jedzenie też było ;-)  To dojrzałość nie wystarczy w relacji z dzieckiem. Trzeba więcej zabawy, wspólnych wypadów na wycieczki, do kina, teatru, rozrywki w lesie na grzybach, pływania w morzu, nad jeziorem opalania, na placu zabaw wywijania. (Alicja robiła to wszystko tylko w większości nie ze mną, bo ja pracować dalej musiałam, a czas jest jeden). Żeby to mieć, więcej mieć, więcej przygód przeżyć, to córka uciekała w książki, które stały się jej pasją. Ta pasja to taki przykład, że czasem z czegoś nie do końca dobrego wyrasta coś przepięknego. Moje późne macierzyństwo było trudne, pokręcone, istotne dla mnie i ekscytujące, wiele mnie nauczyło. Na każdym etapie czego innego. Inaczej by wyglądało pewnie, gdybym nie była w nim sama.

JEDNAK 

Dla mnie to najlepsze, co mi się w życiu przytrafiło:-) To błogosławieństwo losu liczę podwójnie!

TRZEBABY ZAPYTAĆ ALĘ JAK ONA ODBIERAŁA, że miała mamę i babcię w jednym (zupełnie jak szampon plus odżywka, dwa w jednym ;-) ) I czy mój opis tej sytuacji jest prawdziwy, czy jej dzieciństwo na tym zyskało czy ucierpiało... to jest przecież najważniejsze by dziecko dobre wspomnienia z dzieciństwa miało. To one też są podwaliną tego jakim w przyszłości staje się człowiekiem.

DZISIAJ, ONA jest dla mnie jak córka, wnuczka w jednym ale też jak w matce mam w niej oparcie wielkie (czyli jeszcze więcej niż szampon z odżywką ;-) ) Nigdy mnie nie zawiodła. I jest happy end! Dzisiaj gdy jesteśmy gdzieś razem (chociaż Alicja ma lat 24 a wygląda na 13) nikt już nie powie mi, że jestem jej babcią... naprawdę mnie odmłodziła :-)))

Zaprzyjaźniona lekarka kiedyś mi z podziwem powiedziała... pani to umie się ustawić, jak dobrze pani tę Alę wychowała sobie ;-)

- Nie, to nie moja zasługa, to moja mama tam z góry się mną zaopiekowała i "podrzuciła" mi Alę w zamian za siebie :-))

*Pewnie nie za bardzo ten tekst odpowiada na zadane pytanie... zrobiło się rzewnie... ale miało być na moim przykładzie. Więc napisałam jak było, jak jest, bez recepty. Każdy inaczej odbiera to co przeżywa.



14:40:00

(DE)MAKIJAŻ*, czyli dwie odsłony Starej Kobiety

(DE)MAKIJAŻ*, czyli dwie odsłony Starej Kobiety


MAKIJAŻ

Pozwala podkreślić, to co w twarzy kobiety jest jeszcze piękniejsze niż w naturze albo zasłonić pewne niedoskonałości skóry. W każdym razie, rano budząc się kobieta nie powinna wystraszyć partnera swego albo doprowadzić do zdziwienia, że oto budzi się przy innej kobiecie niż przy tej, w której zasypiał ramionach :-) Wieczorem kładąc się z ładną kobietą, taką samą rano powinien zauważyć w łóżku. I nie chodzi mi o to, by spała w makijażu, tylko żeby tak umiała siebie "wykreować" by zawsze można było ją poznać. By ona sama dobrze czuła się umalowana i nieumalowana.  Chociaż sama, osobiście, czasem gdy zobaczę jedną taką w wielkim lustrze w mej łazience, to: o rany, co tu robi ta pani, pani  co tu w lustrze się nie mieści, jak pani tu weszła? cha cha cha. Muszę lustro większe zawiesić... tylko większe się nie zmieści ;-))) to jest na całą ścianę ;-)

ALE MIAŁO BYĆ O MAKIJAŻU MOIM

Jest bardzo skromny... podkład delikatny zlewający się z naturalnym kolorem skóry, rzęsy tuszem lekko pogrubione i wydłużone... czasami gdy mi "odbija" to odrobina brązowej kredki w zgięciu powieki, a pod brwiami leciutko biała kredka i  oczywiście czerwone usta... czasami bledsze, czasami gorętsze... ale w odcieniu karminowym koniecznie.

Do tego w miarę uczesana, okulary na nos i w drogę... ;-) oczywiście w dobranym kolorystycznie zestawie, by nic się nie gryzło, a jeśli nawet, to nieprzypadkowo tylko zaplanowane dokładnie wszystko :-))

Dzisiaj pokazuję Wam swoje oblicze w makijażu i bez... osądzicie sami czy jestem do siebie podobna.

TAK czy NIE? Tak czy owak... niezależnie jak mnie ocenicie, w środku ciągle jestem taka sama... organy podniszczone ;) (ale proszę pani, czego pani oczekuje w tym wieku - jak to kiedyś usłyszałam - ale w sercu proszę pana, to ja mam ciągle 20 lat ;-) Pan nie widzi, pan też do lekarza powinien iść :-)))))))

KIEDYŚ NAPISZĘ JAKICH KREMÓW UŻYWAM

Nadmieniam tylko, że choćby Pan B. ciągnął mnie do łóżka i dawał w kość, to nigdy, przenigdy nie idę spać bez demakijażu, zrobionym płynem do tego specjalnym, przeze mnie olejkiem rycynowym uzupełnionym... na to serum z witaminą C i krem nawilżający oraz liftingujący... potem paciorek z wdzięcznością w myśleniu, że znowu udało się przeżyć kolejny dzień... tabletka na sen (niestety ;-( ) i oby ranek mnie zastał w dobrym nastroju :-))

MAM NADZIEJĘ, ŻE WAS NIE ROZCZAROWAŁAM... a jeśli nawet, to cóż.. takie jest życie - nieupudrowane :-))

*Już tajemnic nie ma żadnych :-))


18:50:00

PRZED 1 LISTOPADA* - PRZEMYŚLENIA

PRZED 1 LISTOPADA* - PRZEMYŚLENIA


1 LISTOPADA

Jak co roku większość z nas wybierze się na cmentarze i wspominać będzie zmarłych, bliskich i dalszych. Tych co tworzyli w pewnym sensie nas, byli w naszym życiu. Budowali dobrze lub źle, wpływali na każdą naszą cząsteczkę człowieka. Nieważne czy minął miesiąc, rok, czy lata całe już przeszły, wstajemy rano, świeci słońce lub pada deszcz, jest parno lub zimno... wszystko tak samo dzieje się. Tylko inaczej jest. Nie ma już jakiejś cząsteczki z nami i w nas, z tych, z którymi żyliśmy, współuczestniczyliśmy w radości lub smutku. Żyjemy tak samo, pijemy herbatę, może kawę co rano, biegniemy za sprawami swoimi... niby jest tak samo, ale pewne rzeczy się już nie powtórzą... z telefonu nie zadzwonimy pod nr ten i ten... uśmiechu i głosu, nie zobaczymy i nie usłyszymy. Tak trudno uwierzyć, że nie będzie Ciebie koło mnie któregoś dnia, bo albo Ty, albo ja - będziemy musieli zakończyć tu na ziemi swój byt. Tak jak już się stało z innymi, przy nas żyjącymi kiedyś ludźmi. Tęsknimy za nimi, żyjemy, ale przez ich brak - cząsteczki, z których jesteśmy poskładani, poumykały, powycierały się, a my zmniejszyliśmy się. Nie jesteśmy już tacy sami :-((

KOCHANI RODZICE I BABCIU MOJA MARYNIU

Tyle czasu już minęło, a Wy ciągle jesteście ze mną... mimo, że się nie widzimy, nie dotykamy, nie słyszymy... to jesteście w moich wspomnieniach, opowieściach, czasem żartobliwych... trwacie w moim sercu, tęsknotach. Kiedy jest mi ciężko, to zastanawiam się, co Wy byście uczynili w danej sytuacji, gdybyście żyli... co byście mi doradzili...

A TY ZBYSZKU

Byłeś nie tylko moim mężem, ojcem naszych dzieci, ale też moim nauczycielem... różnica wieku sprawiła, że miałeś większe doświadczenie i inne przeżycia, z dzieciństwa i młodości Ciebie ukształtowały. Wiele z Twoich działań, żartów, dystansu i poczucia humoru od Ciebie przejęłam. W pewien sposób mnie też "wychowałeś" ;-) Jednego tylko nie mam w sobie, choć doświadczyłam od Ciebie.. "chorobliwej zazdrości" nieumotywowanej zupełnie. To się "zemściło" na Tobie, to też Cię niepotrzebnie dręczyło i zmieniało. Teraz nie ma co tak bardzo, to wspominać. Tylko pamiętać o wspaniałych chwilach... np. taki spontaniczny wyjazd nad morze i tam ekscytujące chwile :-)) Od przeszło dwudziestu lat żyjesz w moich snach. W nich też nie zawsze jest miło... zupełnie jak w życiu prawdziwym... jakby się nic nie zmieniło ;-) 

NIE PŁACZĘ ZA WAMI...

Po prostu nie przyjmuję do wiadomości, wypieram ze świadomości, ten fakt, że Was nie ma... ciągle mam wiarę, że jesteście blisko mnie i wspieracie. A może otworzą się drzwi i zobaczę w nich mamę zamyśloną, tatę z nieodłącznym papierosem, a babcię z uśmiechem łobuzerskim na twarzy. W swoich wspomnieniach odbudowuję tę stratę, którą uczyniło we mnie Wasze odejście. Takie podejście do sprawy, wzmacnia mnie i nie pozwala zanurzyć się w otchłani bezwzględnego smutku. Pamiętam o Was każdego dnia, żaden 1 listopada nie jest dla mnie tak istotny, jak codzienne Was wspominanie i czerpanie z Waszej mądrości, którą mi staraliście się przekazać. A nawet z głupoty i błędów Waszych. Z nich też wyciągnęłam wnioski ;-)

CZĘŚĆ MOJEGO ŚWIATA

Odeszła wraz z odejściem setek ludzi, którzy dla mnie śpiewali, tworzyli muzykę, malowali obrazy, dodawali i odejmowali liczby, pokazywali zjawiska przedziwne, przekazywali wiadomości o świecie, o życiu gdzie indziej, o historii miejsc i związanych z nimi ludzi. Zaczęli pojawiać się inni i tworzyć mnie inaczej, na nowo. I ja jestem już nie do końca taka sama, choć w środku ciągle Dorotka taka mała, roześmiana, wierząca w dobro jako najwspanialszą część życia, wartość nadrzędną :-))

ŚMIERĆ JEST OKRUTNA

Z nikim i niczym się nie liczy, przychodzi sobie we wtorek, jakby nie mogła zaczekać do soboty... nie czeka na obiad, tylko złapać może zaraz po śniadaniu... czy wykąpana jesteś czy nie, przygotowana w eleganckim ubraniu czy też naga, krótko przed snem... zdarza się, że radosna kładziesz się wieczorową porą, tyle, że rankiem już słońce nie wstanie dla Ciebie. Śmierć wpisana jest w nasze życie. Jest nieuchronna i źle wychowana, bez żadnego obycia i kultury, bez uprzejmego zawiadomienia - wyprowadza Cię z życia i już! Nie zwraca uwagi na to żeś w pracy i szef będzie krzywo patrzył, w trakcie wesołej zabawy, szalonej jeździe samochodem... ONA może Cię objąć w każdym momencie, bo nie ma nikogo nad sobą ważniejszego, kto by jej przemówił i jej od chęci uśmiercenia Cię odwiódł. Taka jest ŚMIERĆ. 

PARADOKSALNIE - dzięki NIEJ doceniasz życie ;-)

Dopiero wtedy, gdy w biegu swoim zatrzymujesz się na chwilę i już rozumiesz... bez sensu jest ten pęd, pęd do mety... Im bliżej, tym gorzej dla Ciebie... chłoń to życie i smakuj, ale powoli rozkoszując się. Bo przyjdzie ta ''Ś" i zaskoczy Ciebie... nie będzie odwrotu. Więc wsłuchuj się i wpatruj w rozkosz życia i wdzięcznie doceniaj, to! że ciągle jesteś... kochaj i daj się kochać, dopóki czujesz :-) 

I FESTINA LENTE!

1 LISTOPADA - za dużo szumu, blichtru... czy jeden znicz palący się, znaczy mniej niż dziesięć na jednym grobie, a te sztuczne kwiaty jak ten "sztuczny miód"... tej osobie tam pod ziemią... bardziej myśl jest Twoja potrzebna... dzięki niej wciąż żyje... Ona nie potrzebuje pokazówek... Potrzebuje pamięci nienadętej... takiej zwykłej... tak po prostu :-))

MOŻE POMYŚLMY SOBIE 1 LISTOPADA O ŻYWYCH - dzisiaj wściekamy się na niektórych... a gdyby jutro zabrakło ich? Będziemy tęsknić? Więc szanujmy się dzisiaj, doceniajmy - póki jesteśmy razem i bądźmy wdzięczni za to, że jesteśmy :-))


16:16:00

KAŻDY (NIE) CHCE SPRAWDZIĆ, czyli Alfabety Starej Kobiety

KAŻDY (NIE) CHCE SPRAWDZIĆ,  czyli Alfabety Starej Kobiety


KAŻDY... każdy mimo doświadczeń matek, ciotek, babć i przyjaciółek, i innych ludzi rzeczywistych czy tych z sieci, każdy chce przeżyć swoje życie, po swojemu, swoich błędów doświadczyć, radości i wszystkich innych aspektów życia... 

KAŻDY (NIE)CHCE SPRAWDZIĆ CZY?

A. AMBICJE SWOJE - da radę przekuć w sukces, mimo wszystkich piętrzących się problemów.

NIE CHCE BY!

B. BÓL wystąpił w jego życiu i  liczy, że może da się z niego wykpić. Raczej lepiej być przygotowanym, że życie to nie PIS (Program Ironiczno - Satyryczny), wszystko zdarzyć się może i wtedy to wszystko trzeba wziąć na klatę. Walczyć, walczyć i nie poddawać się!

NIE CHCE SPRAWDZIĆ, CZY?!

C. CIERPLIWOŚCI wystarczy mu na zajmowanie się chorym członkiem rodziny. Wolałby tego uniknąć dla siebie i dla swego bliskiego. Każdy by chciał, by słońce nigdy nie było za mgłą, ale troska o innych to nie tylko obowiązek, to wyraz miłości i sprawdzenia swojej wytrwałości, odwagi i serca wielkiego.

DLACZEGO?

D. DUMĘ ma tak wielką, że nie potrafi prosić, przeprosić, przebaczyć, przyznać się do błędu, a może czasem powinien(?) To żaden wstyd!

CZY?

E. EGOISTĄ czasem warto być, dla własnego dobra? Czasem należy, bo jeśli o siebie sami nie zadbamy, to nie zadbamy też o innych, na których nam zależy. Choć życie na pierwszym miejscu we własnej idealnej, lecz rzeczywistej bańce i wybieranie dla siebie wszystkiego co jest najkorzystniejsze może źle pokierowane, szybko obrócić przeciwko nam. Nie doradzam... to musi być bardzo przemyślane 

A MOŻE (?)

F. FILANTROPEM powinno się być, bo pieniędzy i dobrobytu nie zabierze się do grobu. Jestem za tym :-)) by dzielić się i sprawia mi to olbrzymią radość.

SPRAWDZIĆ, jak długo goją się rany nie każdy takie doświadczenie chce koniecznie mieć.

G. GOJENIE RAN... mówi się, że czas goi rany. U mnie nie goi, nie mogę zapomnieć, czuję wstyd, że nie potrafię sobie z tym uczuciem tęsknoty pogodzić.. tęsknię, drażnią mnie błędy, które popełniam, bo tak bardzo pamiętam. 

H. HEDONISTĄ lepiej by być? Tylko przyjemność, rozkosz uznawać, za najwyższy cel życia? Można i tak... ale jak długo, w tak w płytkiej wodzie można taplać się (?) W końcu przyjdzie cierpienie i trudno się będzie i boleśniej z przyjemnością rozstać. Na wszystko należy być przygotowanym.

I. INTROWERTYK zamknięty w sobie ma łatwiej? Czy może wybuchnąć od wszystkiego co w jego głowie się zbiera, a nie ma odwagi podzielić się z tym. Powinien choćby trochę się otworzyć by łatwiej żyło mu się. Jestem ekstrawertyczką... u mnie co w głowie, w myśli, to i na języku od razu pojawia się w prawdzie, ciętej ripoście i wyrzuceniu z siebie wszystkich obronnych informacji.

K. KOCHAĆ? Czy warto, czy dla miłości warto odpuścić sobie swoją strefę komfortu komfort życia? WARTO, WARTO, WARTO!!! Pamiętam taki cytat z Kubusia Puchatka..."Kubusiu jak się pisze o miłości? Prosiaczku tego się nie pisze, to się czuje" Czuję to! kolejny wygrany los!

A CO TO ŁASKA?

Ł. ŁASKA, to raczej nie moja, lecz boska  sprawa do rozwijania, ale tak myśląc sobie powiem, że dla mnie umiejętność godnego życia, przebaczenia, pokazania komuś, że jest wspaniały, zapomnienie o nienawiści, bycie głuchym na upokorzenia, wiara w dobro i przyzwoitość - to łaska jest wielka. 

M. MIŁOŚĆ czy można być jej pewnym, czy zranić może? Miłość nie rozkłada się równo i każda jest inna, ale dla mnie jest podstawą do działania. Dla niej warto się rodzić i dla niej żyć!

CZY MOŻNA BŁĘDY NAPRAWIĆ?

N. NAPRAWIANIE BŁĘDÓW jest możliwe, a nawet konieczne jest wytłumaczenie, przeproszenie by pozbawić się wstydu, uwolnić od dręczących myśli. Nikt nie jest doskonały i każdy ma prawo popełniać błędy. To nie znaczy, że jesteśmy źli, zdarzyło się i trzeba naprawić zło i sprawić by się go już nigdy nie powtórzyło. Pokorą jest przyznanie się. Mądrością szukanie przebaczenia, samemu przebaczenie i zaczęcie wszystkiego z uważnością, od nowa.

JAKA JEST MĄDRA OPIEKA NAD DZIECKIEM?

O. OPIEKA NAD DZIECKIEM wtedy jest mądra, kiedy pozwalamy mu być sobą, a nie kreujemy wg siebie, na swój wizerunek nie wychowujemy go. Pomagamy mu być sobą, dając wolę w jego myśleniu. Dzieci nie są głupsze od dorosłych, nie mają tylko dorosłych doświadczenia. Swoim dawałam dużą przestrzeń do dowolnego działania, wiele pokazywałam i chyba udało się :-))

P. PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ, ALE  każdy chce sprawdzić, czy to prawda jest. I każdy ma prawo do nie martwienia się o nie. 

CZY ROZCZAROWANIE BOLI?

R. ROZCZAROWANIE może być dotkliwe w wielu aspektach życia, to jest nauka, która dość często nas dosięga. Jest na to panaceum: mówić jak najmniej co się wie, nie wierzyć we wszystko co się słyszy, żyć spokojnie, uśmiechać miło i robić swoje :-)

S. STAROŚĆ - czy musi być smutna? NIE!! Starość to sposób myślenia. Gdzie nie ma strachu, jest otwarte serce, wolny umył i nie pozwolenie innym ludziom trzymania klucza do Twojej woli, stygmatyzowania Cię wiekiem. Może dla całego świata jestem nikim, ale dla paru osób jestem całym światem i dlatego nie czuję samotności :-)) Czasem  w nią wchodzę z własnej woli, ale szybko z niej uciekam :-))

T. TALENT? Każdy ma jakiś talent i bez względu na wiek powinien rozwijać go i pasję z niego uczynić swą. To zbrodnia, siedzieć w kącie bez działania i ukrywać się, bez pokazywania światu jakim dla świata darem jest. Mieć talent to też mieć siłę woli, która podsyca w nas ogień... i tu zaczyna się nasza pasja.

U. UŚMIECH? A co z nim, kiedy płakać bardziej się nam chce? Trzeba go choćby wymusić, gdy tracę chęć do uśmiechu, to tracę grunt pod nogami i czuję się słaba. Uśmiech to moja broń tajemna, akumulator do działania, dodaje pewności siebie. A jeśli kogoś rozweseli, to szczęście po prostu czuję! 

CO TO?

W. WOLNOŚĆ? 

To podstawa i każdy ma do niej prawo i tu nie ma się nad czym zastanawiać. Dla mnie wolność to sentencja bycia człowiekiem szczęśliwym... wolność wyborów, brak przymusu, dokonywania działań, według własnego serca i rozumu, brak ograniczeń i zniewolenia... absolutnie żadnej indoktrynacji!

CZY ZAWSZE MUSIMY SIĘ ZAWIEŚĆ?

Z. ZAWÓD... Ludzie zawodzą, pozory mylą. Ale gdy spotkam kogoś, kto mnie zawiedzie, odejdzie ode mnie, to po krótkiej rozpaczy, dziękuję mu, że dzięki niemu poznałam kogoś lepszego i kolejny raz zrozumiałam, że nic nie dzieje się bez powodu.

Ż. ŻYCIE jakie jest? "Istnieją tylko dwa sposoby na życie - żyć tak jakby nic nie było cudem lub jakby cudem było wszystko" Albert Einstein. Dla mnie wszystko jest cudem :-))

I TAKIE TO DYLEMATY MAMY, ALE JEŚLI SAMI NIE SPRÓBUJEMY - to się nie dowiemy. Musimy próbować i zastanawiać się, wnioski wyciągać i tak kierować swoim postępowaniem, żeby zadowolonym być. Dla każdego to zadowolenie na innych opierać się będzie priorytetach. Te każdy z nas wyznaczyć musi sobie sam :-)))  i sprawdzić, bądź nie jak to dalej w życie brnąć... po ubitej czy bardziej grząskiej drodze :-)      


19:43:00

PRZYCHYLĘ CI NIEBA* (zagadka)

PRZYCHYLĘ CI NIEBA* (zagadka)

TAKIE SŁOWA USŁYSZAM

Niczego Tobie nie zabraknie, tylko bądź jak zwykle radosna i nie zmieniaj się. Będziesz miała wszystko czego Ci potrzeba, tylko nie martw się i dbaj o siebie... rozmawiaj ze mną i mów mi o swoich potrzebach i pragnieniach. Jesteś wspaniała, mądra, piękna i tolerancyjna. Masz otwarte serce i poczucie humoru... padasz i się podnosisz... nie zmieniaj tego.

WIEM, ŻE JESTEŚ PRZERAŻONA TĄ MIŁOŚCIĄ PANA B. 

Rozumiem, ale dasz radę gdy nie będziesz za dużo o nim myślała. Myśl tylko o radosnych chwilach i tymi chwilami ciesz się... nie przejmuj się prozą codziennego życia... wszystko będziesz miała... tylko mów o tym czego potrzebujesz i jakie marzenia masz... to wszystko Ci zapewnię... tylko bądź.

Drżysz przed operacją kręgosłupa szyjnego, bo implanty w trzech miejscach blisko rdzenia kręgosłupa niosą wysokie ryzyko zagrożenia... ale wierzę, że dokonasz dobrego wyboru i podejmiesz słuszną decyzję... zawsze będę przy Tobie... pamiętaj!

TAKIE SŁOWA USŁYSZAŁAM... nie raz, nie dwa... codziennie je słyszę i czuję się przez to ważna i kochana. Szczęściara po prostu jestem.

JESTEM WDZIĘCZNA I WSZYSTKO DOCENIAM!!! Dziękuję Tobie!

*Te życzenia we wtorki proszę, bo inne dni mam zajęte :-)))))))))))))))

KTO TAK DO MNIE POWIEDZIAŁ?

14:48:00

JEDZENIE TO FANTASTYCZNE DOZNANIE JEST

JEDZENIE TO FANTASTYCZNE DOZNANIE JEST


MOŻE nie jestem stworzona do wielkich rzeczy... ale do jedzenia na pewno. 

Jedzenie mnie inspiruje, jedzenie mnie podnieca, daje mi powera i mózg otwiera. Pięknie się ubrać i na eleganckiej zastawie zjeść coś smacznego, to wszystkie smutki mi mijają. Jeśli do tego dobre towarzystwo, które uśmiech na twarzy wywołuje... to są chwile najcudowniejsze w życiu. Bo i smak, kolor, zapach i to co w coś miłego czy zabawnego wchodzi... cóż więcej trzeba do życia mieć. Mnie to w pełni zadowala i tak codziennie bym mogła... gorzej, że stroje co rusz zmieniać bym musiała. Tym samym przebierać nie tyle z uwielbienia do strojenia, co ze zmieniania rozmiaru owego przebrania i... w końcu... mogłabym zamienić się w dynię. Choć zupa dyniowa smaczna i zdrowa, to jednak niekoniecznie seksowna jest :-))) Dzisiaj cała czekoladę z orzechami spałaszowałam... Najpierw taka gra wstępna... po kawałeczku... jednym, drugim, a później poszłam na całość... cóż to za orgazm nieudawany :-))) ŻYCIE JEST TAKIE PIĘKNE :-))



15:57:00

DOBRE RADY - koniec z nimi?

DOBRE RADY - koniec z nimi?


UŚWIADOMIŁAM SOBIE

Że skoro przychodzi mi do głowy, żeby dawać komukolwiek dobre rady, to już nie ma miejsca u mnie na wariactwo z błędami i śmiesznościami. Uspokój się kobieto... życie jest zbyt krótkie by się zbytnio zastanawiać, trzeba przestać tak poważnie traktować siebie i pozwolić sobie na błędy

BO PRAWDA JEST TAKA, że żeby szczęśliwą być osobą, to naprawdę niewiele trzeba (to nie rada, to doświadczenie jest)... Po prostu to co wydaje się nam złe, przekuć na sukces trzeba. Podam przykładów sześć.

1. Skoro nikt nie traktuje mnie poważnie, to sama też nie będę... może znajdzie się ktoś przypadkowo, że będzie inaczej - zaczekam... tymczasem trzeba żyć tym co jest, czyli bawić się... 

2. Czy sytuacja jest dobra czy zła, to ma zaletę - zmieni w końcu się!

3. Nikomu nie zazdroszczę niczego - to strata czasu.  Mam wszystko czego potrzebuję.

4. Jestem stara, ale dumna z tego faktu, że udało mi się dotrzeć do tego momentu i to jest o wiele lepsze niż alternatywa - umrzeć młodo... znowu jestem na wierzchu :-))) I co najważniejsze: nie przestaję się bawić... brak zabawy postarza bardzo!

5. Życie nie jest sprawiedliwe, ale i tak mi się podoba.

6. Kiedyś martwiłam się różnymi problemami - z perspektywy czasu nauczyłam się, że nie warto... bo za takie pięć czy dziesięć lat, to będzie zupełny bzdet. Martwiłam się, że mam już 5 dych, a tu proszę... jest gorzej (jeszcze więcej dych)... poślubiłam technika ogrodnika, to przesadził tak bardzo, że wykopać go musiałam. Poprzedni mgr towaroznawstwa - jedyny towar, na którym się poznał, to byłam ja, a potem się zmęczył i umarł sobie. Teraz szukam archeologa, który im starsza będę tym bardziej będzie mnie kochał... wiadomo wykopaliska będą do końca go nęcić jak to archeologa ;-) Dzisiaj się cieszę, że jest dzisiaj!   

JAK NIE DAJĘ RADY, TO NIE KOŃCZY SIĘ ŚWIAT

Po prostu nie daję z czymś rady i tyle. Nie wyrabiam się, to się nie wyrabiam, czasem nie zadowolę wszystkich i oni są niezadowoleni... biedacy ;-) Nie idzie zadowolić wszystkich! Ale to nie znaczy, że jestem bezwartościowa, leniwa i zła... tak się stało i już. Ponoszę porażki, ale to nie znaczy, że jestem porażką... tak się zdarza i już! Nie zawsze wszystko wychodzi tak jak się chce, jak pragnie, jak marzy. Tak się zdarza i już :-))

DOBRYCH RAD   w odpowiednim czasie, od dobrze życzących mi, kochających mnie ludzi - nie słuchałam. Harda byłam i wszystko wiedziałam najlepiej... harda ciągle jestem, tylko nie jestem już taka "wszystkowiedząca najlepiej" i dystans do siebie mam. Ten dystans pozwala mi na zaprzestanie ubolewania nad sobą, pieszczenia swoich kompleksów i tulenia się w żałości, karmienia smutkami związanymi z miłością Pana B., albo innymi, prawdziwymi czy wymyślonymi ze słabości swojej.

BEZ WZGLĘDU NA TO CO UCZYNIĘ, to ludzie i tak gadać będą, oceniać, krytykować nawet hejtować... dlatego luz... jestem skłonna wymyślić sobie wszystko, dosłownie wszystko co mnie zadowoli i żadna dobra rada mnie nie powstrzyma bym po swojemu czegoś nie zrobiła. 

ZDRADZĘ WAM SEKRET SWÓJ - JESTEM CHOLERNIE BOGATA!!! 

I jednak tu, dobrą radę Wam dam... jestem bardzo bogata, bo? Nigdy nie fetyszyzowałam* pieniędzy.

Za pieniądze można kupić wiele, ale nie warto dla nich żyć... jestem bogata, bo kocham i jestem kochana, i doświadczam tego każdego dnia. To bogactwo wzięło się z tego, że kocham siebie, no i inni, ci koło mnie... biorą ze mnie przykład i kochają mnie :-)) Dobrze im poradziłam ;-)) A kocham? Bo trudno nie kochać kogoś, kto mnie kocha :-))) albo tych, którzy tego potrzebują :-))

A MIŁOŚĆ działa jak narkotyk... codziennie jestem pod wpływem :-))) I Wam życzę takiego stanu, że rzeczywistość porzucamy, a w afrodyzjaku się zanurzamy i wszystko staje się łatwe, proste, piękne :-))

*Fetyszyzowanie pieniędzy - za pieniądze kupić można dom i luksusy wszelkie... ale co z tego... to jest tylko środek, np. do zakupu psa... ale czy zmusisz go do machania ogonem (?)




Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger