Pilna informacja! Do wszystkich... młodych i starych obydwóch płci. Do osób wszystkich profesji, różnego wykształcenia... ślicznych, przystojnych, a także tych mniej urodziwych. Ta informacja dotyczy mądrzejszych i nieco głupszych... majętnych i biednych... wszystkich co jeszcze wspinają się po linie życia, i tych z niej wolno już schodzących. Jednym słowem... do wszystkich rozumiejących i ciągle żyjących :-))
Piszę te słowa w swoim imieniu, imieniu Starej Kobiety ... mam nadzieję, że moje słowa spotkają się z szerokim odzewem, a nawet poparciem. Piszę w oparciu o swoje 61-letnie doświadczenie, które szczególnie w ostatnim okresie przybrało na sile... skondensowało się ogromnie. Wszystko za sprawą kontaktów z innymi ludźmi, niekoniecznie w moim życiu chcianymi, ale i tak na drodze spotkanymi. Żeby dłużej nie owijać w bawełnę mówię wprost... Starzy, też mają prawo do życia! Nad nimi niebo i słońce jednakowe. Widzą też i czują choć wzrok, i słuch nie ten co kilka dekad wstecz poszło już precz.
Zwracam się:
A - Ogólnie do młodych ludzi ... Też kiedyś będziecie starzy i to nie jest straszenie, to się Wam przydarzy. Uroda przeminie, siły ubędą... tylko rozum (jeśli zadbacie o niego) będzie wartością niezbędną. Oczywiście w dobrej wierze wykorzystywany. Patrzenie z wyższością i lekceważeniem na kogoś starszego, w ruchach już niedoskonałego... już nie tak pięknego, zmarszczkami pooranego... jest nie tylko niegrzeczne... lecz z wartościami ludzkimi sprzeczne.
W każdym zawodzie przychodzi się nam spotykać z młodszymi i starszymi... wszyscy są jednakowo ważni. Stare kobiety i starzy mężczyźni mają prawo dbać o swój wygląd... modnie ubierać, a nie w stare szmaty... usta i paznokcie malować - kobiety. I mężczyźni ładnie pachnieć. Miłość i seks też nie jest przypisany tylko do młodego wieku. Urok osobisty pochodzi z wnętrza człowieka... z jego serca i głowy. To nie młodość tylko... czy uroda powodują, że dana osoba nam się podoba. Uśmiechnięta, umiejąca dowcipnie rozmawiać osoba, która nie wstydzi się swoich odczuć, potrafi interesująco zagadać i tym stworzyć pozytywną aurę... empatycznie podchodząca do innych i doceniająca życie... niekoniecznie musi być młoda. Trochę przychylnego spojrzenia na tych starych, docenienia ich doświadczenia i niekończącego się życia pragnienia. To, że ktoś jest stary, to nie oznacza, że nie jest wykształcony, nieświadomy swoich potrzeb i możliwości. To mogą być ciągle ludzie aktywni, o wielu talentach i nie należy ich przekreślać tylko dlatego, że mają opadające powieki.
B - Do lekarzy... nikt do Was nie przychodzi dla przyjemności. Irytacja, że kogoś coś boli, jest chory i chce walczyć o siebie? Jest wyjątkowo nie na miejscu. Tu taki przykładzik niewielki. Pan jeden z doktorów tak się zdenerwował, że chcę by na badania mnie skierował iż spłowiała letnia opalenizna jeszcze mu dodatkowo posiniała :-) (Aż żal mi go było... na moment ;-)... niepotrzebnie;-) Pan doktor (jak się później okazało jeszcze) wypisując receptę... choć caałłyy! czas patrzył w srebrny kwadracik... tak ją wypisał, iż pani w aptece, młodziutka dziewczyna - na jej realizację się nie zgodziła, bo wypisana źle była (chyba ten srebrny informator trochę go zmylił ;-) Druga sprawa to rozumiem, że przyjemniej jest badać młode dziewczyny (najlepiej zdrowe), ale stare też chcą żyć... przecież Pana matka jeśli daj Bóg, żyje jeszcze (?) też chyba nienajmłodsza jest. I co odmówi jej Pan prawa do leczenia i zbędzie byle czym? Na wizytę u Pana (jako stara pacjentka... w sensie długo o wizytę u Pana się starająca ;-) Czekałam 2 miesiące... potem parę godzin w bólu na skrzypiącym krzesełku się zwijałam, nim do gabinetu zostałam wezwana. W czasie wizyty się lekko obsunęły... umówiona godzina zresztą nie miała nic do rzeczy, bo kto pierwszy ten lepszy. Ja nie przyszłam 3 godziny przed umówionym czasem :-( Tak, więc pan doktor nie miał już zbytnio czasu... nie jestem w ciąży... nie będę na pewno... żadnej produkcji dla dobrej zmiany... W założeniu... nie jestem potrzebna... Najbardziej wkurzył go fakt, że przyszłam z wynikiem świadczącym, iż jego ostatnia diagnoza nie była delikatnie mówiąc ;-) koherentna z tym co ostatnio mi mówił. - Zapisać się za trzy tygodnie - usłyszałam w ostatnim burknięciu. Znaczy to tyle, że oto ja bezosobowa masa mam wpisać jeszcze raz do doktora i czekać co będzie, albo nie będzie ;-) Mam dużo czasu, żadnych dzieci... mogę zaczekać ;-)Otóż NIE! Ja nie będę czekać jak mi pan doktor sugeruje... walczyć będę dla siebie i może z innymi jak pan doktorami... ale zadbam o siebie... pan niech poleczy swoją żonę... ona nie może czekać... ona pewnie jest młoda :-))
Po tych uwagach, czas na wyjątki!
W moim życiu są całkiem spore, choćby się wydawało po tym co wyżej - iż jest inaczej :-)
Znam młodych ludzi, z którymi mam cudowny kontakt. Młodzi mężczyźni i młode kobiety... młodsi o parę dekad. Niektórzy przyjaźnią się ze mną... nawet dzwonią i opowiadają... czasem zapraszają na wspólne wypady... rozmawiamy, dowcipkujemy i różnicy opakowania nie widzimy.
Jest też Pani Doktor Małgosia, który widzi, że jestem kobietą i patrzy nna mnie jak ludzką pragnącą wciąż życia całość. Słucha o czym do niej mówię, nie lekceważy dolegliwości... wytrzymuje moje żarty ;-) i traktuje poważnie mój ból. Lekarka z powołania i do tego młoda :-) W swojej przychodni zorganizowała zespól starych i młodych ludzi, z którymi mogłabym się spotykać tak zupełnie prywatnie... tacy są fajni. I nigdy poza jednym niechlubnym wyjątkiem (jednakże młody ten pan, służbista, urzędnik... już tam nie pracuje) nie zostałam tam źle potraktowana, ani nie widziałam, aby kogoś innego spotkało coś przykrego. Czuje się tam dobrą aurę... i to, że nie papierki... nie dokumenty... (choć wypełniane skrupulatnie), lecz człowiek jest ważny. W powietrzu tej przychodni, jak to w każdej przychodni na pewno latają bakterie i wirusy swawolą, ale przede wszystkim czuje się tam opiekę, spokój i miłą (niewymuszoną przez nakaz służbowy) atmosferę. By taki moment, kiedy na krótko byłam w innej tego typu placówce, bo chciałam mieć bliżej... niedaleko od domu. Przekonałam się szybko, że lepiej daleko... wróciłam... i będę dojeżdżać nawert z Karpacza gdyby mi tam zamieszkać przyszło :-) Bo w końcu w życiu nic nie wiadomo i nic nie jest pewne :-)
Oprócz jednego: starość... jak ktoś ma szczęście:-) wszystkich dogania, więc lepiej jej tak nie znieważać.