21:11:00

KOSMETYCZNE DENKO (NIE)STAREJ I MŁODEJ KOBIETY #5

Pojemnik z kosmetycznymi "zużyciami" mojej córki Alicji oraz moimi cały czas sukcesywnie się powiększa... mimo, że ilość postów kosmetycznych na stronie tego nie potwierdza ;) Oj, mamy zaległości! Ale sukcesywnie... będziemy je nadrabiać. Dziś będzie o pięciu, niezwykle udanych produktach, z których część stosowałyśmy obie, a część była użytkowana tylko przeze mnie. Wszystkie te produkty to jednak kosmetyki do których chętnie będziemy wracały... warto przyjrzeć się im bliżej ;) 

Modelujący peeling solny Equilibra

Najwydajniejszy, najlepszy, najlepiej nawilżający i zdzierający peeling do ciały, jaki kiedykolwiek z Alicją stosowałyśmy. Już niejednokrotnie wspominał(am/yśmy), że jesteśmy fankami peelingów z Organic Shop - to się nie zmieniło. Jednak po doświadczeniach związanych ze zdzierakiem z Equilibry... wiemy, że ten nie ma sobie równych ;) Za 600 gramów peelingu należy zapłacić od 25 do 45 złotych, zależy gdzie kupujecie... my oczywiście wybieramy zawsze najtańszą opcję ;) Equilibra niejednokrotnie zachwyciła nas działaniem swoich produktów (Alicja niezmiennie poleca aloesowe produkty do pielęgnacji włosów, a ja arganowe :)), jednak przy okazji tego produktu... przeszła samą siebie ;) 

Ten peeling to połączenie soli morskich (między innymi z Morza Martwego), olejków oraz ekstraktów roślinnych. Peeling zawiera olejek eteryczny z rozmarynu (pachnie bardzo intensywnie, nie każdemu ten zapach przypadnie do gustu, jednak my go uwielbiamy :)), mentol oraz olej z pestek wingoron, który ma za zadanie uelastycznić i wygładzić skórę. W składzie znajdziemy także ekstrakty z wąkrotki, kasztanowca, bluszczu i aloes.

Produkt Equilibry posiada specjalną szpatułkę służącą do wymieszania soli z olejem :) Nakładamy peeling na ciało, rozsmarowujemy, zostawiamy na chwilkę... spłukujemy... i cieszymy się odświeżoną, stonizowaną skórą, na której pozostaje delikatnie tłusta warstwa... która jednak szybko się wchłania - wręcz onieśmielając nas gładkością i miękkością, którą po sobie pozostawia. Genialny produkt, który regularnie stosowany naprawdę daje efekty znaczącego wygładzenia skóry :) To co jest w nim także wspaniałe to to, że po jego zastosowaniu... Wasza skóra nie obrazi się nawet jeśli pominiecie w swojej dalszej pielęgnacji użycie balsamu :) Zostawia bowiem skórę mięciutką, nawilżoną i świetnie odżywioną :) 

Jest ogromnie wydajny. Wystarczy nałożyć naprawdę odrobinę produktu, żeby cieszyć się miękkością skóry :) Ale... uwaga! Nie stosować po depilacji, opalaniu, na podrażnioną skórę - to konkretny solny zdzierak i zastosowany na uszkodzoną skórę - może sprawić Wam wiele bólu :( 

Obie z Alicją ten peeling uwielbiamy i na pewno zaopatrzymy się w kolejne opakowania :) Odpowiada nam zarówno cena jak i działanie :) 

Zgodna ocena (nie)Starej i Młodej Kobiety: 6/6 

Loverecipe Peach Mask - maska w płachcie

Nie należymy z Alicją do osób, które są gotowe wydać na maseczkę w płachcie 10 czy 15 złotych... ;) Ale 99 groszy? Jak najbardziej ;) Alicja wypatrzyła mnóstwo fajnych maseczek w płachcie na stronie Skin Garden - w tym właśnie tą poniżej ;) 

Celulozowa maseczka w płachcie została stworzona na bazie ekstraktu z brzoskwini, który stanowi cenne źródło polifenoli - ma za zadanie nawilżać, wygładzać i poprawiać strukturę skóry, jest więc zalecana szczególnie w pielęgnacji skóry szorstkiej i pozbawionej elastyczności. 

Maseczkę należy nakładać na oczyszczoną i stonizowaną skórę twarzy i pozostawić na 10-20 minut, po tym czasie płachtę zdjąć, a nadmiar esencji wklepać w skórę. 

Zawsze przy maseczkach w płachcie pytanie, które się nasuwa... to to o wygodę działania z taką maseczką na twarzy i stopień jej nasączenia preparatem. Tu w tym temacie (zarówno u Alicji jak i u mnie) było świetnie :) Maseczki z tej kolekcji idealnie dopasowują się do kształtu naszych twarzy - nie ma mamy więc dylematów pt. "jak ją zsunąć, żeby nie zakrywała oczu ani ust?" ;) Sama "płachta" jest świetnie nasączona - w tym przypadku, białą esencją. Co u mnie szczególnie ważne... nie podrażniła mojej delikatnej skóry, nie gryzła w nos swoim zapachem :) Po 20 minutach nadmiar esencji obie wklepałyśmy... i cieszyłyśmy się mięciutką, odżywioną skórą. Za złotówkę, a nawet więcej... zdecydowanie warto!

Zgodna ocena (nie)Starej i Młodej Kobiety: 5/6

Dermedic Hydrain 2, krem nawilżający o przedłużonym działaniu 

Aż sama jestem w szoku, że jeszcze Wam o tym kremiku nie opowiadałam :) To już moje piąte czy szóste opakowanie tego produktu... ;) Bardzo często można go dostać w promocji, chociażby w Hebe za 10 zł - tak trafiło do mnie pierwsze opakowanie i tak też trafiały kolejne :) 

To taki mój pewniak, jeśli chodzi o nawilżanie skóry twarzy :) Jest polecamy szczególnie do cer wrażliwych, odwodnionych, podatnych na podrażnienia... te wszystkie problemy pojawiają się u mnie, choć występują zazwyczaj okresowo. W takich momentach, krem Dermedic stanowi dla mojej twarzy kojący opatrunek :) Wchłania się ekspresowo, nie zostawia tłustej warstwy, dzięki czemu nadaje się do stosowania nawet pod makijaż :) Stosuję go na twarz, szyję i dekolt, a fakt, że regularnie do niego wracam... stanowi chyba najlepszą rekomendację :) Krem bardzo przystępny cenowo (ze względu na częste promocje), w składzie zawiera między innymi glicerynę, masło shea i mocznik :) Nie podrażnia mojej skóry, za to koi ją i nawilża. Spełnia swoje funkcje świetnie!

Spotkałam się z negatywnymi opiniami dotyczącymi jego stosowania przy skórze tłustej (podobno może zapychać), ale ja takiej nie posiadam... więc pod tym kątem się nie wypowiadam, jedynie sygnalizuję, że warto wziąć typ skóry pod uwagę. Ostatecznie jednak jego częsta dostępność w cenie promocyjnej sprawia, że wydaje mi się, że to krem, który warto przetestować :)

Ocena (nie)Starej Kobiety: 5/6

Peeling rozświetlający do twarzy L'Oreal

O peelingach do twarzy L'Oreal słyszałyśmy z Alicją wiele dobrego, jednak bardzo rzadko czujemy dużą (lub nawet małą ;)) wewnętrzną presję, żeby kupić coś tu i teraz w cenie regularnej. Zazwyczaj zapisujemy na wewnętrznym umysłowym dysku informację pt. "ten produkt jest godny uwagi" i pojawia się on w naszych łazienkach dopiero (i o ile) trafi się gdzieś w fajnej promocji :) 

Ten peeling L'Oreal właśnie w takiej fajnej promocji się trafił. Wyhaczony w Auchan podczas zakupów spożywczych kosztował 10 zł - od razu zaopatrzyłyśmy się w trzy opakowania - po jednym dla każdej na próbę + jeden, jeśli którejś by podpasował :) W eleganckim szklanym słoiczku znaleźć można 50 militrów produktu będącego połączeniem trzech delikatnych cukrów (brązowego, jasnego i białego) i oleju z pestek winogron.

Produkt można stosować zarówno na skórę twarzy jak i na usta, w celu pozbycia się zaschniętych skórek :) Skóra po zastosowaniu tego produktu jest aksamitna, nawilżona, delikatnie rozświetlona. Wpływ na usta również ma wspaniały :) Peeling mimo dość sporych drobinek, nie powodował u mnie podrażnień. Sprawdził się także u Alicji, która posiada skórę podatną na wypryski - nie wysypywało jej, za to peeling stanowił dla jej skóry dawkę konkretnego odżywienia. 

W regularnej cenie ten kosmetyk kosztuje dwadzieścia kilka złotych, jednak należy nadmienić... że to bardzo wydajny produkt, którego wystarczy zastosować jedynie odrobinę - taką ilość na opuszek jednego palca, więc nawet jego cena nie wydaje się tak bardzo wygórowana. 

Obie z Alicją jesteśmy bardzo zadowolone z tego scrubu, ponieważ super nawilża, odżywia, jednocześnie świetnie oczyszcza skórę - nie dość, że na pewno zaopatrzymy się jeszcze w niego, to w dodatku jesteśmy otwarte na testowanie innych peelingów z tej serii :)

Zgodna ocena (nie)Starej i Młodej Kobiety: 6/6

Krem Eveline CC Magic Skin Upiększający krem nawilżający na zaczerwienienia

Nie jestem wielką fanką pielęgnacyjnych kosmetyków Eveline ;) Zdecydowanie wolę ich kolorówkę. Ten krem Magic Skin to taki rodzaj kompromisu, choć przyznaję, że gdyby nie jego bardzo niska cena na wyprzedaży... raczej nigdy bym po niego nie sięgnęła, a szkoda ;) Kupiłam go podczas pierwszej fali pandemii na wyprzedaży w Rossmanie za (uwaga) całe 3 złote. Normalnie kosztuje ok. 20 złotych. Wypróbowałam go i przy najbliższej okazji, korzystając z trwającej promocji zakupiłam jeszcze dwa opakowania... i nie żałuję ;) Szczególnie w okresie wiosenno - letnim krem CC sprawdza się u mnie rewelacyjnie :) 

Krem Eveline wyrównuje koloryt, dzięki czemu ładnie kryje zaczerwienienia. Dzięki zawartym drobinkom rozświetla i optycznie wygładza skórę, minimalizując występujące niedoskonałości oraz maskując oznaki zmęczenia takie jak cienie pod oczami :) Produkt Magic Skin posiada koloryzujące drobinki, dlatego nie wyobrażam sobie stosowania go jako kremu pielęgnacyjnego ;) Używałam go więc jako podkład lub bazę pod makijaż w zależności od tego jak pełnego makijażu potrzebowałam. 

To określenie "upiększający" zawarte w jego nazwie jest jak najbardziej uzasadnione. Spektrum jego działania jest bardzo szerokie, a na celu ma właśnie polepszenie ogólnego wyglądu skóry - nie przypisuję mu działań pielęgnacyjnych, wielkiego nawilżenia itd. Ale to jak działa optycznie... zachwyca :)

Należy więc go postrzegać i oceniać w kategoriach kremu nadającego koloryt skórze, czegoś w rodzaju podkładu czy po prostu właśnie kremu CC :) Nie polecam stosować go jako zwykłego kremu, możecie się zdziwić gdy poplamicie np. bluzkę ;) 

Ocena (nie)Starej Kobiety: 5/6 (jako krem koloryzujący)

5 świetnych produktów, znacie któryś z nich? A może macie w planach jego stosowanie? :) 

14:00:00

PRYWATA Starej Kobiety - O WIOŚNIE :-)*

PRYWATA Starej Kobiety  -  O WIOŚNIE :-)*

NARESZCIE

Nareszcie wiosna i zacznie się kwitnienie. Słonko tak wysoko na niebie, zacznie ukazywać roześmianą barwami ziemię. Ociepli się, zdejmiemy grube płaszcze, odkryjemy grube po zimie uda ;-) Ale te szybko nam schudną, gdy ledwo się ociepli, zaczniemy z większym niż dotąd entuzjazmem wychodzić na spacery, uprawiać sporty. Wiosna zacznie wszystko wokół ubierać barwnie, absolutnie nie kierując się żadną modą. A nas przeciwnie - rozbierać. Taki jej urok :-)

Nareszcie też, znowu będzie można poczuć w powietrzu specyficzny zapach miłości. W najstarszych głowach odżyje radość, wspomnienie pocałunków, dotyków delikatnych jak skrzydła motyla. Och. Rozmarzyłam się :-)

Zdumienie tak cudowne, że była zima i kwiatek tu nie rósł żaden, a nagle cała wielobarwna łąka w owym miejscu powstała. To takie cudowne uczucie nadziei, tylko jedna pora roku w nasze życie wprowadza... jest to Wiosna. Ona swoimi zmianami tak nastrojowymi, działającymi na wszystkie nasze zmysły powoduje, że zaczyna znowu nam się chcieć. Ktoś kiedyś powiedział, że "Dzień, w którym Pan Bóg stworzył nadzieję, był prawdopodobnie tym samym dniem, w którym stworzył wiosnę"... i ja zgadzam się z tym stwierdzeniem.

WIOSNA MA MOC

Wiosna nie pozwoli na dłuższe zostawanie w domu. Podnieca wszystkie zmysły tak bardzo, że chcemy ją chłonąć w pełni słońca, wiatru, w zielonej przestrzeni, nawet w deszczu, który wiosną jest szczególny.  Niech by się nawet zakręciło w głowie. Byleby zapomnieć o surowej, zimnej, bez kolorów zimie. To Wiosna pozwala bezkarnie upajać się świeżymi, nasyconymi kolorami i blaskami. A pewnik jest taki, że choćby ściąć wszystkie zakwitające kwiaty, to Wiosna się nie podda... zakwitnie kawałek dalej i tak w kółko. Nie da się przegonić, nie da się zatrzymać, nie da się powstrzymać jej nadejścia olbrzymiego. Wiosna po okresie wegetacyjnym wszystko budzi do życia i przyrodę, i ludzi. Daje nowe rozdanie.  

WIOSNA TO UKOJENIE

Wiosna, to najlepszy środek uspokajająco-relaksacyjny. Świeży powiew wiatru, pomieszanie mroźnych zawirowań z ciepłymi prądami, a między tym gorące promyki słońca...  zielone listki przebijające czarne gałęzie drzew - to Wiosna. Ona nie zawodzi, niezależnie od nie wiadomo jak długo trwającej zimy - zawsze przychodzi. Zawsze jest nadzieją. Na początku delikatną bardzo, niedającą wiary w swoje możliwości. Tak się dzieje w marcu, gdy słońce już potrafi przygrzać gorąco, a wiatr zimny pokazuje swoje rogi, jakby chciał wrócić do zimy. Ale ona jest już w cieniu tego złocistej, słonecznej kuli.

Wiosna sprawia, że ludzie się chętniej ku siebie zwracają i zaczynają mieć nadzieję i skłonni są nawet gwizdać, skakać, śpiewać z kwiatem w zębach... jednocześnie tańcząc w dziurawych butach, w błocie. Niezależnie jak człowiek stary i zniedołężniały budzi się w nim pragnienie życia, odżywa tęsknota i umacnia nadzieja. Bo Wiosna ma taką siłę, że nikt jej się nie oprze. Każdy chce uczestniczyć w jej odradzaniu rzeczywistości, w radości z tego płynącej.

PO BURZY SŁOŃCE

Po burzy słońce, po cierpieniu ukojenie, po bezsilności nadzieja, po zimie Wiosna, która (kolejny raz powtórzę ;-)) nigdy nie zawodzi. Zawsze przychodzi. Nie zdarza się przecież tak by pąki na drzewie zapomniały rozwinąć się, a kwiaty wydostać z zimowych cebulek, a słońce stanęło w miejscu i nie wznosiło wyżej.

Sama obietnica nadejścia wiosny sprawia, że człowiek staje się bardziej radosny. Ta obietnica pomaga przetrwać najgorszą zimę. To kolejny dowód, że Wiosna i Nadzieja są tożsame. Po zasmakowaniu zimy, lodowatości jej i ciemności, to Wiosna jest wielką przyjemnością. A dzięki zimie potrafimy ją docenić bardziej i uwierzyć w zmiany... zmiany, które dobre mogą być. Uwierzyć w siebie, jak Wiosna, która nie ma oporów i z najgłębszych korzeni wyciąga kolor, zapach, a z gardziołków ptaków - śpiew.

NOWE POCZĄTKI

Nowe początki: po szarym, brudnym obrazie zimy - Wiosna. Twarz człowieka pogrążonego w bólu i rozpaczy, do którego przyszła nadzieja - to też obraz wiosny. Wszystko się budzi, nabiera pary, wzmocnienia. Ten duch wzrastania, młodości westchnienia potrafi też wejść na człowieka. Zmienić jego nastawienie. Tym samym odnaleźć motywacje do działania.

PUENTA

Nie można tylko przegapić tego momentu nadejścia wiosny. Trzeba uczepić się jej jak nadziei swej... wtedy wszystko się ułoży. Tak naprawdę, nawet zimą można mieć swoją prywatną wiosnę. Tu pora roku nie ma znaczenia. Znaczenie ma to co mieści się w naszej głowie. Czy zatrzymamy w niej zimę, czy potrafimy zwrócić się ku Wiośnie. Ta dana nam od natury bardzo może nam pomóc. Swoją wewnętrzną Wiosnę trzymajmy w sobie jak najmocniej :-)

*Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucją z dnia 28 czerwca 2012 roku, ustanowiło Międzynarodowy Dzień Szczęścia. Na obchody wyznaczono 20 marca - pierwszy Dzień Wiosny. 

Należy się Wiośnie taki hołd :-)))



18:56:00

Słodka przekąska dla dwojga ;)

Słodka przekąska dla dwojga ;)

Gdy życie goryczą nas przytłacza... warto je sobie osładzać chociaż kulinarnymi wytworami ;) W myśl tej zasady w mojej kuchni pojawiły się racuszki? Placuszki z jabłkami? Racuchami tego nie nazwę, bo zięć się czepia, że racuchy są z drożdżami, a tu ani grama drożdży nie znajdziecie ;) Są pyszne, ogromnie wciągające, porcja dla dwojga :) Przepis inspirowany różnymi znalezionymi w internecie, tymi babcinymi i przeze mnie, pod siebie i moje gusta dostosowany :)

Składniki: 

- 2 duże jabłka 

- 2/3 szklanki mąki (u mnie tortowa)

- 5 łyżek mleka

- 1 jajko (rozmiar M)

- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia

- 1 czubata łyżka cukru pudru

- 1/2 łyżeczki cukru waniliowego

- 1 porządna łyżeczka oleju

- malutka szczypta cynamonu 

-  jeszcze mniejsza szczypta soli

Przygotowanie: 

Jabłka obieramy i kroimy w kosteczkę. Z jajka oddzielamy żółtko od białka. Białko ubijamy na sztywno. Pozostałe składniki (pomijając również jabłka) miksujemy ze sobą. Do powstałej, dosyć gęstej masy, dodajemy pokrojone jabłka. Całość mieszamy łyżką. Do otrzymanej masy jabłkowej dodajemy ubite na sztywno białko i delikatnie mieszamy. 

Na patelni rozgrzewamy olej i na porządnie nagrzany wykładamy po jednej łyżce masy (jeśli chcemy uzyskać małe racuszki). Olej musi być gorący! Smażymy z obydwu stron około minuty.. Zobaczycie jak szybko i pięknie się przyrumienią :) Tak usmażone racuszki wykładamy na ręcznik papierowy, żeby pozbyć się tego niedobrego tłuszczu... ;) A jeśli nie macie akurat ręcznika papierowego - warto je wyłożyć chociaż na raszki, żeby ten tłuszcz chociaż odrobinę z nich spłynął ;) Po co podwyższać sobie aż nadto cholesterol - :) 

I na koniec... 

Najlepiej smakują jeszcze świeżutkie i cieplutkie, podawane obsypane cukrem pudrem lub z bitą śmietaną. Niesamowita rozkosz dla podniebienia ;) Znikają w tempie ekspresowym... choć jeśli jakieś się ostaną - na zimno też są bardzo smaczne :) Smacznego:-))


18:36:00

Wygodny strój w wygodnym fotelu

Wygodny strój w wygodnym fotelu

Usiąść wygodnie w fotelu z kubkiem dobrej kawy lub herbaty, w towarzystwie dobrej książki i pysznych placuszków z jabłkami (na te, przepis zdradzę Wam w najnowszym poście)... fajny moment dnia. Chwila dla mnie, podczas której mogę się odrobinę zrelaksować, zapomnieć o ciągłych walkach, które trzeba staczać każdego dnia... często naprzeciw ludzkiemu niezrozumieniu. Uwielbiam chodzić elegancko ubrana, z dopasowaną apaszką, pomponem przyczepionym przy torebce, buty także koniecznie pod kolor, ładnie podkreślające sylwetkę spodnie... lub ukrywające, to co dla postronnych widoczne być nie powinno (wystarczy, że niestety jest widoczne dla mnie ;)), jednak w domu wybieram wygodę. Wygoda u mnie nie równa się jednak powyciąganym dresom i spranym koszulkom - nawet w domu, siedząc w fotelu staram się wyglądać jak najlepiej... dla samej siebie, własnej satysfakcji, własnego dobrego samopoczucia i poczucia, że mogę być zadbana i ładna nawet jeśli nikt tego nie widzi. Między innymi z tego powodu trwa u mnie dalej w najlepsze moda na zestawy dresowe Femme Luxe... Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie tylko u mnie, bo moja córa Alicja też wynajduje wygodne opcje dla siebie :) Co więcej w ofercie sklepu pojawiły się także zestawy sweterkopodobne i wiele innych ciekawych ubrań, nie tylko tych dresowych / festival outfits :) Kuszą nas mocno... choć jednocześnie, w tym temacie mamy jeszcze pewne obawy co do jakości. A zwykłe dresy? Świetne jakościowo i już sprawdzone, więc ich asortyment w naszych szafach cały czas się powiększa :) 

Czarny zestaw dresowy / Black Oversized Fleece Front Pocket Drawstring Hoodie Cuffed Joggers Loungewear Set - Susan - zamówiłam w wersji dla matki i córki, czyli dla mnie i dla Alicji. Bluza posiada kaptur i dużą kieszeń, a spodnie dwie kieszonki i ściągacze na dole. Mimo, że zestaw na stronie jest opisywany jako zestaw oversized... jest to najmniej oversizowy komplet jaki miałyśmy z Femme Luxe ;) Akurat w jego przypadku nie polecam brać dresu rozmiar mniejszego ;) Trzymajcie się swojej codziennej rozmiarówki :) W składzie znajdziemy 60% bawełny i 40% poliestru, czyli... jest naprawdę w porządku. Mięciutki, ładny odcień czerni... podoba nam się! Choć Ala żałuje, że nie wzięła rozmiar większego ;) 


Szary zestaw dresowy / Grey Boxy Cropped Hoodie Cuffed Joggers Loungewear Set - Cailleigh - odrobinę bardziej wymyślny zestaw, w pięknym szarym kolorze ;) Z przodu spodnie posiadają swego rodzaju prążkowanie. Bluza jest krótka, z możliwość seksownego ściągnięcia, aby odsłonić pępek... jednak nie zawsze jest to konieczne, ponieważ spodnie posiadają wysoki stan. Standardowo mamy kieszonki przy spodniach i ściągacze na dole :) Ten zestaw posiadam także w kolorze czarnym i bardzo sobie chwalę :) Jego plusem jest na pewno także skład - 65% bawełny i 35% poliestru. Mięciutki i baaaardzo wygodny :) 



Ciemnoszary zestaw dresowy / Charcoal Oversized Front Pocket Pullover Hoodie Cuffed Joggers Loungewear Set - Alexia - dres w kolorze węgla drzewnego? Trudno określić jego kolor, więc ja napiszę po prostu, że to taki ciemnoszary / brudny kolor ;) Ten dres jest bardzo oversizowy, więc nawet zamówienie go w rozmiarze mniejszym niż ten noszony standardowo nie powinno stanowić żadnego problemu. Tu także mamy do czynienia z produktem składającym się w 65% z bawełny :) Wygodna bluza z kapturem oraz spodnie z dwoma kieszonkami. Oversizowy krój... zakryje wszystko ;) 



Z tych trzech pokazanych Wam powyżej dresów... moje serce najbardziej podbił ten szary, ze ściąganą bluzą / grey loungewear ;) To chyba kwestia jego koloru. A co znajdzie się w moim kolejnym zamówieniu? Kuszą mnie nadal wszelkie zestawy /  co - ord set, jestem nawet skłonna przemyśleć kwestię jakiejś obcisłej sukienki / bodycon midi dress, jednak co jest pewne... nie ujrzycie u mnie seksownych body czy obcisłych bluzeczkach / milkmaid top, ale mam nadzieję, że nie będziecie mi miały tego za złe ;) 

Pozdrawiam Was gorąco i życzę jak najwięcej okazji do wychodzenia z wygodnych dresów i wkładania na siebie seksownych sukienek ;) 

21:34:00

WSTYD - TEMAT WSTYDLIWY*

WSTYD - TEMAT WSTYDLIWY*

WSTYD

Wstyd, różne ma oblicza. To uczucie, wartość, "bezwartość" również. Zależy jak się na wstyd spojrzy i kogo oraz czego dotyczy. Każdy człowiek raz, a może więcej doświadcza uczucia wstydu za siebie, za innych... bywa, że wstyd zmienia jego życie i do końca jest też w nim obecny. Tak samo kobieta, mężczyzna, dziecko, czy młodzież wstydu doświadcza. Czynniki są zależne od sytuacji i ludzi, którzy w niej uczestniczą. O wstydliwych sprawach nie lubimy mówić, wracać do nich, rozpatrywać na wiele sposobów. Najczęściej chcielibyśmy po prostu zapomnieć. A przecież przeżycie wstydu, choć nie jeden raz narusza naszą godność, poczucie bezpieczeństwa, to potrafi też być doświadczeniem dającym dobrą nauczkę i  będącym niezwykle ważnym dla naszego przyszłego życia. Z każdego wstydu można, należy wyciągnąć coś dla siebie dobrego. Nie zawsze to musi być dla nas hańbiące czy poniżające. Tak więc gdy doszliśmy już do tezy, że doznany wstyd może mimo swej bolesności być istotną dla nas nauką, rozpatrzmy wszystkie (mniej więcej wszystkie ;-)) jego wymiary... tej emocji, która potrafi odebrać nam pewność siebie, więc tak ważne jest by się z nią dobrze zaznajomić.

WSTYD hańbiący (infamia)

Ten wstyd bierze się z tego, że uczyniliśmy coś bardzo, bardzo złego i nie tylko my sami o tym wiemy, ale ludzie skrzywdzeni i Ci, którzy się o naszych czynach dowiedzieli - uznali nas za niegodnych. Tym sam zhańbiliśmy nasze dobre dotychczas imię. 

WSTYD z powodu blamażu

Pojawia się wtedy, gdy jakąś reakcją, zachowaniem nieodpowiednim, się wygłupimy. A tego cofnąć się nie da i w pamięci nie tylko naszej pozostanie. Tak więc warto zważać na słowa i zachowania, nim się ośmieszymy i skompromitujemy. Najpierw myśl, później czyń :-)

WSTYD z powodu skrępowania

Najczęstszy jest wtedy, gdy musimy odkryć swoją prywatność tak bardzo skrywaną... rozebrać się do badania u lekarza. Pozwolić mu "wejść" w naszą intymność. Nie dla każdego jest to komfortowa sytuacja.

WSTYD z powodu upokorzenia

Gdy ktoś ogląda nas w sytuacji dla nas niewygodnej i bezsilność łapie za serce. Odczuwamy poniżenie. Nic nie możemy uczynić, by odwrócić tę sytuację. Nasza godność zostaje znieważona. Wtedy też gdy się staramy, a nikt naszego starania nie zauważa, to też czujemy się upokorzeni i zawstydzeni, że daliśmy się tak wmanewrować.

WSTYD z powodu niewiedzy

Jesteśmy w większym gronie, konwersacja rozwija się pięknie i nagle dostajemy pytanie. Nie znamy na nie odpowiedzi. Choć odpowiedź jest ogólnie dostępna i dzieci z podstawówki wiedzą takie rzeczy. Nasze dyletanctwo nie ma usprawiedliwienia. Tu trzeba umiejętnie wyjść z sytuacji, czy to żartem, czy zmianą tematu. Niesmak raczej pozostaje.

WSTYD  z powodu utraty niezależności

Spowodowanej stratą możliwości finansowania się samemu, czy też choroby nie pozwalającej na samowystarczalność jeśli chodzi o zwykłe, codzienne czynności. To wstyd bardzo dojmujący, przejmujący i smutek w życie wprowadzający. Zwłaszcza dla osoby przez całe życie aktywnej, to współczucie, którego doświadcza od innych pomagających mu w trudnej sytuacji osób, jest bardzo... bardzo deprymujące.

WSTYD spowodowany nieśmiałością

Wstydzimy się okazywać nasze uczucia, wstydzimy się zadawać pytania i oczekiwać odpowiedzi, wstydzimy się wypowiadać przed ludźmi, wstydzimy się prosić, wstydzimy też przepraszać, wstydzimy się przebaczać, wstydzimy się walczyć po prostu o nas.

WSTYD za innych

Tego wstydu ostatnio za wiele. Brak mi słów. Tu każdy swoje może swoje racje wypowiedzieć. 

WSTYD z powodu wyglądu

Nie powinniśmy takiego wstydu odczuwać, bo byłoby to dla nas emocją zgubną. Wstydem prawdziwym jest niekochanie siebie. Nie po dostaliśmy dar życia (nie z każdej komórki jajowej miało szczęście powstać życie ;-)). Nie tego oczekiwali od nas nasi rodzice  ;-)

WSTYD toksyczny

Wynikający z myślenia o sobie, jako kimś gorszym, niewartościowym. Wstyd, gdy wypieramy się siebie. Żyjemy zestresowani. Udajemy kogoś innego niż jesteśmy, żeby ukryć swoje prawdziwe ja nie tylko przed innymi, ale najgorsze, że przed samymi sobą. No i depresja gotowa. Ten toksyczny wstyd, że nie jesteśmy tacy jak wymaga od nas szkoła, uczelnia, szef, najbliższa rodzina... że nie potrafimy podołać nałożonym obowiązkom w sposób nas satysfakcjonujący... ta presja powoduje, że narasta w nas konflikt wewnętrzny. Od tego droga bliska do uzależnień od alkoholu, leków i jeszcze dalej. A warto sobie zaufać, polubić swoje wnętrze takie jakie jest. Pożyć bez napinania, na luzie większym. Świat nie rozpadnie się od tego, że będziemy w czymś gorsi, nie zdamy jakiegoś egzaminu, popełnimy niezręczność jakąś. Naturalnym jest aby znając swoje ograniczenia, zaakceptować je dla naszego zdrowia psychicznego. A co za tym idzie fizycznego. A rumieniec naszą twarz oblewający, może być uroczo zniewalający :-)

WSTYD pozytywny

Taki wstyd gdy mamy go z poczucia winy, braku odpowiedzialności, braku odwagi w trudnej sytuacji - ten wstyd nie podcina skrzydeł, tylko informuje, że niechcąco, bezmyślnie czasem... popełniliśmy gafy, a czasem czyny niezgodne z naszym sumieniem, wyznawanymi wartościami, sprzecznymi z  zasadami ogólnymi i? I powinniśmy wyciągnąć wnioski na przyszłość, by nie powtarzać tych samych wstydów.

WSTYD fałszywy, udawany

Gdy ktoś udaje, że się wstydzi swojego zachowania, a tak naprawdę, w duszy gra mu duma i zadowolenie. A wszystko po to, żeby ukryć swoje prawdziwe myślenie i jeszcze zrobić dodatkowo dobre wrażenie. Nazwałabym to dodatkowo tchórzostwem (lecz to temat na inny raz).

POSTAWMY NA:

Szczerość, asertywność, otwartość, tolerancję, radosny stosunek do siebie i ludzi... a wtedy, te najczęściej też wyniesione z domu poczucia wstydu np. dotyczącego nie najwyższego statusu ekonomicznego, czy pochodzeniowego przestaną nami kierować i zatruwać nasze życie. Oczywistą też prawdą jest, że jeśli w dziecku jeszcze małym obudzimy jakieś nieistotne poczucie wstydu, że jest grube, nieładne, nie dość w czymś dobre - to  przerodzi się ono, w obniżone poczucie wartości własnej. I dzieje się tak jak wcześniej przedstawiłam. Rozmawiajmy o wszystkim, a nie najemy się wstydu i innych przed nim uchronimy. Wierzcie mi, wiem o czym mówię!

WSTYD - TEMAT WSTYDLIWY* Wstydów codziennie ludzie doświadczają wielu. Szeroka jest ich paleta. Nie sposób wszystkich wymienić. Ważne, żebyśmy tak żyli, byśmy na końcu swojej drogi (w podsumowaniu) swego całego życia się nie wstydzili :-))

A Wy? Jaki wstyd odczuwacie najczęściej? ;)





Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger