22:52:00

Foch(womenka)*

Foch(womenka)*

Obrażanie się jest, jest bardzo słabe... niestety znam pewną panią, a też pana, którzy zupełnie nie znają się. Łączy ich znajomość ze mną i to, że podobną przypadłość mają... foch! Nieustanny foch, niezadowolenie. Nazywam ich, na swój własnych użytek - panią fochwomenką, od bizneswomenki ;-)) i panem (biznesmenem) fochmenem.
W skrócie: fochmenką i fochmenem :-))

Nawyk obrażania się mają dosłownie o wszystko. Nie wytrzymując dłużej ich takiego zachowania postanowiłam zabrać głoś w powyższej sprawie... sprawie nadętego fochowania i obrażania.
Może przeczytają i zrozumieją, że ich zachowanie skierowane wyłącznie na ich pępki, budzi wobec nich wiele niechęci.
A potem dziwią się, że są w nieustannym konflikcie ze wszystkimi z powodów nie mających większego znaczenia dla żadnej ze stron.

Zwłaszcza pani fochmenka jest bardzo mało odporna na komentarze i zachowania innych... przy czym ciągle powtarza, że ci inni to są właśnie do niczego, a ona to jest ta należąca do lepszej świata części. Wszystko wie, potrafi najlepiej na świecie i nikt nie jest w stanie jej przekonać do innej niż stawianej przez nią, w danej sprawie hipotezy. Chyba, że ta jej przypadnie do gustu, więc chętnie ją przyjmuje jako swoją interpretując.

Sztywna jest niesłychanie, chętnie innych krytykuje przy czym siebie przez to najbardziej rani, bo swoją gwałtownością i zmiennością nastrojów, innych od siebie odsuwa.
Nie da sobie wytłumaczyć, że żaden komentarz, innych opinia nie zmieni jej życia, bo liczy się to jak się sama postrzega siebie, czuje się ze sobą jednakże bez wywyższania się... z tolerancją dla innych... przyzwoleniem by inni mieli prawo do swojego zdania.

Jeśli akceptujemy ludzi takimi jakimi są, to tylko wtedy możemy oczekiwać, że i oni nas polubią. Pani fochmenka zdaje się o tym nie wiedzieć i ma poważny z tym problem.
Stąd nie rozumie, że każdy ma być prawo sobą, mieć swoje zdanie i  to, że nie działa w określony, oczekiwany przez nas sposób nie jest powodem do obrażania się i strzelania focha.
Osoby wokół nie są też odpowiedzialne za jej niepowodzenia w różnych sferach życia... problem leży w niej, jej pojmowaniu świata, stosunku do spraw... a nie odwrotnie.

Trudno przebywać z osobą, która w każdej chwili może poczuć się czymś urażona. Najpierw podejmuje temat rozmowy i tak samo nagle przerywa,  bo coś jej nie pasuje. Po chwili się okazuje, że czuje się zniesmaczona czymś co w normalnych, otwartych relacjach nikogo by w rozmowie niczym  nie uraziło.

Irytacja, obrażanie się ze względu na to, że ona sama cierpi przez swoje własne sprawy i w ten sposób odreagowuje na innych... jest na  dłuższą metę nie do zniesienia.
Żart, użycie słowa, zapomnienie o drobiazgu - wszystko może ją zdenerwować. I nad tym nie potrafi zapanować.
Nie zapomina czyichś wpadek (a przecież każdemu wolno popełniać gafy i błędy)… będzie je rozpamiętywać i chować urazę. A właściwie nie chować, tylko bardzo systematycznie hodować.
Gdy czuje się niedoceniona, jej wysiłek w jej odczuciu wzgardzony... cały świat o to obwini... o sobie zapomni ;-)

Sztuczny uśmiech przyklejony do twarzy, przez zęby przepuszczane słowa i spojrzenie, które może zmrozić, a nawet zabić - oto wizerunek obrażonej pani.
To co dla nas w żaden sposób nie jest obraźliwe, dla niej jest powodem do katastroficznego w swych konsekwencjach focha.
Bez powodu żadnego przestanie odzywać się przez trzy miesiące i wrócić do rozmowy po upływie tego czasu, też bez żadnej wytłumaczalnej przyczyny.
Nawet zaklinanie rzeczywistości przez jej częste powtarzanie jaka jest wspaniała, mądra i piękna... do tego otwarta na ludzi ;-)… nie zmieni tego, że jest po prostu w stosunku do innych ciągle zmienna. Po prostu nie nadążysz... najpierw jest ktoś w jej opowieściach wspaniały i wyjątkowy, ale za chwilę wszystkie syczące żmije już wiszą na tej postaci. I Bóg broń, żeby się do tego odnieść... nie wolno... trzeba tak mówić jak fochmenka w danej chwili gada, choć z poprzednią wersją się kłóci... ale po co się narażać.

Do tego tylko ona jest zapracowana (ma prawo być zmęczona) i czasu ma mniej niż inni... i prawa większe w zakresie różnych chęci... Choć dociec mi trudno z czego to wynika ;-) Czyżby inni i w tym ja z innej ulepiona była gliny ;-) ?
Pani fochmenka jest lepsza... warta więcej niż zwyczajna osoba, bo pracowała na to i jej się zwyczajnie należy... A komuś innemu? Czyż nie? I tutaj foch! Gdy porównanie nie wychodzi na jej korzyść. Uff... smutne to!

Ciężko przyjaźnić się z osobą przy, której trzeba być ostrożną by jej nie rozjuszyć, rozdrażnić, bo ją np.temat rozmowy zwyczajnie - nie  interesuje. I wolno omawiać (za dużo powiedziane - nieśmiało zagadać) tylko na przez nią podane tematy i tylko w ten sposób jak ona je czuje, rozumie (a czuje i wie najlepiej... każdy to wie ;-)) Swojej opinii nie można przedstawić. A jak wbrew Pani się człowiek odezwie to atmosfera robi się nieprzyjemna.

Jak wytłumaczyć fochmence, że NIKT JEJ NIE OBRAŻA, nikt nie ma zamiaru jej sprawić świadomie przykrości tym, że ma własną opinię i ją wyraża... TO ONA SIĘ OBRAŻA. Może powinna być mniej skupiona na sobie?

Też zrozumieć, że nieszczęścia, które dotykają ludzi są na ich miarę... nieszczęśliwe może czuć się małe dziecko, dorosła osoba... a powodów jest całe mnóstwo... i nie da się ich sklasyfikować. Trzeba brać co życie niesie i doceniać, co się ma, a nie martwić czego się dosięgnąć nie da.

Zrozumienie innych sytuacji bez porównywania z innymi też ułatwia życie. Bo nic nie jest takie samo... cierpienie też ma dla każdego inny wymiar.

A znajdowanie w najtragiczniejszej sytuacji jakiegoś małego dobra... może zmienić okrutną chwilę na całkiem znośną.

I po cóż tu się obrażać, wydymać w niezadowoleniu usta? Ranić w ten sposób bliskie sobie osoby... które też mają rozum i serce... też swoją wrażliwość. To, że ktoś nie chce działać z nami pod naszym wskazaniem, z naszym oczekiwaniem... nie śmieje się na zawołanie i płacze z innego niż my powodu... to nie znaczy, że nas nie lubi, nie chce z nami przebywać.  Ma prawo być sobą... nie zawsze wesołą, czasem zmartwioną.
I o to nie ma się co obrażać. A strojenie fochów przy lada okazji, to zachowanie bardzo niskich lotów, które nie przystoi pani, która uważa się jeszcze za kogoś lepszego, z wyższej człowieczej półki ustawionej... za panią z klasą.

Dlaczego, skąd dzisiaj ten tekst o obrażaniu? Bo żal mi tych osób... są w moim życiu... To moi przyjaciele. A przyjaźń zniesie wiele. Choć wymaga to ode mnie niezwykłej tolerancji i nie łatwo mi z tym. Ale nie o mnie tu chodzi. Tylko o fochmenkę i fochmena, którzy niepotrzebnie tracą czas dręcząc siebie. A przy okazji mnie ;-)

Łatwiej by było:
gdyby Pani fochmenka nie odbierała krytyki personalnie, tylko wykorzystywała opinię innych by poprawić pewne sprawy... nie atakowała emocjonalnie... nie napadała z wściekłością i płaczem (nie wysokość głosu tylko poziom argumentów się liczy)…  ustabilizowała swoje emocje... przez kontrolowanie ich. I? I słuchała też tego co inni mają do powiedzenia... np. o szanowaniu granic w relacjach z ludźmi. To by wiedziała, że wtedy jej granice też byłyby uszanowane. A zadając pytanie można spodziewać się odpowiedzi i nie ma co się obrażać, że nie jest ona po naszej myśli. Miała być odpowiedź... nie podlizywanie się. I po co ten foch? Ze słuchania bez obrażania się - można wynieść ogromne dla siebie korzyści.

A foch, nawykowe już obrażanie się (nawet o głupstwa) sprawia, że jesteśmy odbierani jako ludzie toksyczni... co nie do końca musi być prawdą.
Więc odczarujmy swój zły przekaz i słuchajmy, my którzy podatni jesteśmy na obrażanie się - zwiększymy przez to naszą inteligencję emocjonalną i chętnych do przebywania z nami ludźmi.

*Nie oceniam osób, które swoimi nastrojami sobie i bliskim utrudniają życie. Każdy ma prawo do swojego odbierania świata. Tylko ostrzegam... dąsanie, grymaszenie, naburmuszenie, boczenie się - to dopiero zabiera czas, przyjaciół i niszczy zdrowie, że o wyglądzie już nie wspomnę :-))
Pisałam tylko o fochwomence… fochwomen  jest jej odbiciem lustrzanym tylko w wydaniu męskim.






  
Stylizacja:
Buty - nowe, Cropp 18 zł 
Koszula - 5 zł (sh) 
Sweterek pod spodem - 6 zł (sh) 
Spodnie - 6 zł (sh)
Zegarek - Hebe (wyprzedaż z 45 zł na 6 zł ) 
Torebka - 15 zł (nowa - sh)

21:40:00

Dlaczego jestem szczęśliwa i uśmiechnięta?

Dlaczego jestem szczęśliwa i uśmiechnięta?

W dwudziestu jeden punktach (a 21 to oczko ;-)) Wam to opowiem.
Truizmy* to są. Tak się może wydawać. Ale czasem nie zdajemy sobie sprawy jak ważne w naszym życiu są najbardziej banalne i proste prawdy.

1.Nie wyobrażam sobie za wiele o sobie, ale doceniam te  dobre strony... złych się nie wypieram... staram poprawiać się w tym ciemnym zakresie.
2. Nie szukam chwały, poklasku, bo to rodzi nieporządek w mojej głowie i w gruncie rzeczy jestem niezadowolona.
3. Rzeczy i pieniądze są dla mnie... nie ja dla nich, więc używam ich i nie fetyszyzuję w żadnym ujęciu... chodzę w butach po podłodze... chyba, że akurat mam kaprys by latać na bosaka. Pieniądze zaś są mi potrzebne, ale po to by za nie żyć, a nie dla nich umierać.
4. Nie obnoszę się i nie chełpię tym co potrafię i wiem, bo naprawdę niewiele tego jest. I to nie kokieteria z mojej strony... uważam, że nikt niczego nie wie i nie potrafi najlepiej. Ta pokora bardzo ułatwia mi relacje z ludźmi.
5. Czasem jestem zmuszona komuś zwrócić uwagę... staram się tego nie robić w obecności innych osób i w taki sposób by nikogo nie ranić, i z wielkim szacunkiem. Łagodność połączyć ze stanowczością to trudne, acz wykonalne zadanie.
6. Rozważnie dobieram słowa, bo one są niezwykle silną bronią, nawet zabójczą... mogą być też balsamem.
7. Mało mówić o innych, a jeszcze mniej o sobie... to bardzo ważne... pracuję nad tym. A w ogóle to uważam, że lepiej mądrze myśleć niż głupio gadać :-))
8. Staram się panować na swoimi emocjami, żeby potem nie żałować źle wypowiedzianego słowa, gestu  brzydkiego. A na pewno nie podnoszę na nikogo głosu. Krzyk jest oznaką słabości.
9. Unikam osób i miejsc, które działają na mnie destrukcyjnie.
10. Szukam ludzi, zajęć, miejsc, które pobudzają mnie do rozwijania skrzydeł... a nie chowania się po kątach i wylewania łez.
11. Uciekam od czczej, próżnej gadaniny nic nie wnoszącej w moje serce i umysł, choć wysłucham każdego rozmowy potrzebującego.
12. Nie wypominam krzywd mnie uczynionych i nie pielęgnuję w sobie złości... w ten sposób oprócz rozlicznych dolegliwości, jednak wątrobę ma bardzo zdrową.
13. Nie wykorzystuję wiadomości przekazanych mi w skrytości do wywalczenia czegoś dla swojej przyjemności lub ukarania tej osoby, czy uczynienia jej krzywdy ze swojej ku niej złości.
14. Nie oceniam innych po pozorach. Jestem wyrozumiała w stosunku do ludzi. A gdy już muszę się wypowiedzieć, to staram się zrozumieć ich zamiary, a stąd postępowanie.
15. Trudności traktuję jak worek kamieni, którego nie mogę unieść, więc przeskakuję go, albo obchodzę lub zastanawiam nad innym rozwiązaniem. Dzięki temu nie jestem zgorzkniała, lecz miła dla ludzi. A zatem fajnie mi się wśród nich żyje.
16. Nie boję się wyznawać swoich poglądów. Dzięki temu tupet złych ludzi mi nie szkodzi... Zwalczam go swoją prawdą, dobrocią, pewnością siebie... Ciętą ripostą reaguję na chamstwo, albo złośliwą ironią. Zawsze z uśmiechem, który zabija chamskiego potwora.
17. Jestem zawsze gotowa na wyrzeczenia, by nieść pomoc innym... czuję się wtedy bardzo szczęśliwa.
18. Nie jestem zazdrosna... średnio zdolna, ale cierpliwa. Pełna pokory i wdzięczności do każdej chwili. Z umiejętności cieszenia się drobiazgami buduję sobie ogrom codziennej szczęśliwości.
19. Każdy dzień traktuję jakby miał być ostatnim (ciągle pamiętam o śmierci, choć się  nią nie przejmuję... jej świadomość dodaje mi paradoksalnie - odwagi), więc czerpię z niego jak najwięcej i nikomu nie odmawiam uśmiechu... dobrego słowa... nawet przypadkowej osobie czy pieskowi na drodze. Ta otwartość czyni mnie wolną... radosną bez względu na pogodę.
20. Wszystko o czym myślę, mówię i co czynię… to wszystko z troski o jak najgodniejsze życie... swoje i swoich bliskich... dlatego jestem punktualna, obowiązkowa, dążę do rzetelnego  wykonywaniu najdrobniejszych czynności... bo lepiej nie robić nic, niż byle jak.
21. Najgorsza prawda jest lepsza niż wyrafinowane kłamstwo... na braku zaufania nie zbuduje się szczęścia... i tym się w postępowaniu swym kieruję (może trochę za późno;-)… gdyż zdążyłam już zaufać nieodpowiednim ludziom. Ale?
Ale... nie...

Nie, nie żałuję niczego... ani dobrego, ani złego... nie rozdrapuję starych ran i poczuciu humoru nie pozwalam odejść w żadnej sytuacji (jestem dumna, że ciągle je mam... a każdy kto mnie zna...wie, że to prawda najprawdziwsza jest o mnie;-)) Dlatego jestem taka radosna, uśmiechnięta... i szczęśliwa!


 






Stylizacja: 
Żakiet - 7 zł (second hand)
Kombinezon - 6 zł (sh)
Buty - Reserved (20 zł, wyprzedaż)
Koszula - 4 zł (sh)
Torebka - Parfois

17:49:00

Młodość

Młodość

W pierwszym dniu wiosny spotkały się panie w jesieni życia, jedną nogą o zimę już zahaczające.
Spotkały się po dwudziestu latach, niemal w tym samym składzie. I rozmawiały... przy butelkach wina i innych alkoholach oraz przy wspaniałym jedzeniu... w tym samym lokalu co przed dwudziestu laty.
I to spotkanie mnie bardzo zastanowiło. Na temat młodości rozmyślania wznowiło.

Czymże jest młodość, którą dziewczęta tak chętnie wspominały i do niej we wspominkach nawiązywały?

Młodość - ... żaden to wszakże nadzwyczajny stan.
Jest początkiem naszego życia i z każdym nadchodzącym dniem chyli się ku upadkowi... Chyba, że się zaprzemy w sobie i mimo upływających lat nie pozwolimy jej od siebie odejść.
Tak myślę ja... Stara Kobieta, która według peselu już za sobą ją ma.
Czyli według rządku cyfr, które opisują każdego początek... bo koniec to już zagadka.

Ale nie o końcu to będzie gadka, lecz o młodości, do której tak wzdychamy.
Młodość jest bardzo powszechnie pożądana i za źródło wielkiej energii postrzegana. Wszystko co o młodości by nie pomyśleć... częściowo (tylko!) co często powtarzamy, jest prawdą, a częściowo fałszem oczywistym... bezwiednie propagowanym.
Bo młodość nie jest niczyją zasługą specjalną, ani wyjątkowym przypadkiem. Nie jest też to dar Boga każdemu dostępny. Zwykła to jest kolej rzeczy, bo większość z nas jest młoda lub była już młoda i nie ma trzeciej odpowiedzi.

Nie sposób zdefiniować jak długo ona trwa i od kiedy już nie jest taka młoda. To bardzo indywidualna sprawa.
Wiele zależy od naszego nastawienia, postrzegania i przez innych... nas odbierania.
Kult młodości odczuwamy na każdym kroku, we wszystkich dziedzinach życia... stare osoby bywają marginalizowane, od wielu spraw odsuwane, stygmatyzowane.
Ktoś ustalił, że jeśli masz 65 lat to jesteś seniorem, a dalej to już podeszły wiek i człowiek nie powinien już nic chcieć tylko oczekiwać na grób.

Fakty są takie: młodzi ludzie są zdrowsi, sprawniejsi fizycznie, atrakcyjniejsi (powierzchownie ;-).
Mają przed sobą nieznane nowe początki będące nieznanym początkiem kolejnego początku  nowego.
I to jest bardzo atrakcyjne w młodości, że nie wiesz kim będziesz... że rzeczywistość ciągle jest otwarta i daleka od stabilizacji, i nie ma w niej rutyny (bez żadnej kpiny ;-))

W młodości wydaje się, że wszystko jest możliwe, i na wszystko jest czas. I  nic absolutnie nie jest przesądzone, bo nawet jeśli nie mamy jakiś szczególnych uzdolnień, to silną wiarę, że można podjąć wszelkie próby by sprawdzić ile każdy jest z nas wart.
To poczucie, że jest czas na różne możliwości, że wszystkie drogi są szeroko otwarte daje też cudowne uczucie lekkości, wolności bez lęku, obawy zaspokajania swojej ciekawości. No i niestety poczucie wyższości, że jest się kimś lepszym, wręcz wybranym i furą doskonałości, i niezniszczalności.

Ale:
- Nie można postanowić, że się będzie wiecznie młodym, bo to biologii przeczy. Ale można postanowić, że nie poddamy się duchowo starości. W miarę swoich sił walczyć będziemy o zachowanie jak najdłużej jej.

Nie w głupi, absurdalny wręcz sposób, że będziemy udawać iż się nic nie zmieniło... wszystkich do "dołu" popycha czas, ale nas? nas sprawa nie dotyczy. Trzeba w starości znaleźć swoje ja i pamiętać o najważniejszym... o godności.
- Żadna młodość nie jest lepsza od starości i nie ma prawa odbierać nikomu godności... Musi pamiętać, że i na nią przyjdzie czas i będzie piosenką przeszłości.
- Młodość to nie tylko jakość biologiczna, lecz także kulturalna.
- Czasem to cenny w życiu czas, a czasem zupełnie nie... bo doświadczenia w życiu były takie, że niejednego do rozczarowania, goryczy, a nawet cynizmu doprowadziły. O takich z nas można by powiedzieć, że nigdy w życiu młodzi nie byli.
- Im dłużej żyjemy tym nasze drogi węższe są i sił mniej mamy by przebyć je. Ponadto przez koleje losu możemy być tak w pewnych granicach, zakresach życia... tak mocno powiązani, że trudno nam się uwolnić od pewnych spraw... wydobyć na powierzchnię... i? … pływamy ledwo co... topimy się... powodów całe mnóstwo jest... aż po choroby i bliskich śmierć.
-  Różne przyczyny sprawiają, że jedni starzeją się wcześniej... drudzy później. Jakie? Nie wiem. Ale przypuszczam, że osobliwości genetyczne mogą to być, doświadczenia, środowisko, inteligencja wrodzona lub jej brak, nauki przebyte, zdolności do umysłowej asymilacji rzeczy nowych, zainteresowania, chęci realizowania marzeń... umiejętność asertywności wobec indoktrynacji... nie poddawanie się rutynie... unikanie monotonii własnych działań. Te wszystkie korzystne jakości z czasów młodości możemy zachować i pielęgnować w naszej starości. I może się to udać pod warunkiem nie odczuwania strachu przed młodością, która może nam zarzucać, że jesteśmy "gorszym sortem", i  do niczego niezdolnym.
- Wszystkie cechy życia te płynące z młodości można tak w sobie wyrobić... by je wykorzystać w starym  życia początku, by to życie było dla nas zajmujące.

Czy chciałabym wrócić do swoich młodych lat? Czy uważam, że moja młodość mogła być lepsza? Czy nieodpowiednio ją wykorzystałam? Za mało z siebie jej dałam?
Czy żałuję jej? Czy przykro mi, że jestem stara?
Nie! Jedyne czego pragnę to pozbyć się bólu, który nie pozwala mi w pełni doceniać chwili, a nawet przeklinać ją.
Ale nawet On nie jest w stanie zastraszyć mnie tak bym nie pomalowała sobie na czerwono ust;-)
Nie chcę irytująco młodszej udawać... że jestem rześka i pełna wigoru, i poprzez makijaż czy ubiór podkreślać... że nie jestem tak stara...o nie!
Taka jestem, taki jest mój styl... uważam się przede wszystkim za kobietę. Lubię nią być bez względu na wiek. Stąd moja dbałość i troska o każdy element jej wizerunku.
Lubię ubierać się nie tylko wygodnie, ale też modnie i tak by moje odbicie w lustrze cieszyło moje oko
Moje zadowolenie ze swojego radosnego uśmiechu dodaje mi pewności siebie, a za tym idzie odwaga, która potrzebna jest na każdym odcinku życia. Tak w młodości, jak i w starości.

Młodsza byłam, teraz jestem młoda inaczej! Sama określam swój wiek w ogólnym jak też mentalnym zakresie. Nawet zrobiłam sobie w wirtualnej, komputerowej rzeczywistości test.
I wyszło, że mam dwadzieścia siedem lat... znacznie młodsza od swojej młodszej ukochanej córki ;-)

Wszystko co robię w zakresie swojego życia płynie z mojego umysłu i serca, które na jotę, ani przez moment się nie zmieniło w postrzeganiu kolorowym świata.

Wiosenne spotkanie z jesiennymi paniami uświadomiło mi, że nie tylko ja jestem taka zachłanna na życie, i  że starość w niczym nie przeszkadza.
Starość mądrzejsza jest przez umiejętność dostrzegania dwuznaczności i cierpliwość. Choć z kolei hamuje naszą stanowczość przez to zrozumienie dla innych, przez dystans, którego nabiera się z każdą upływającą nam chwilą... i tutaj czasem blokuje inicjatywy, bo spokój bardziej sobie ceni niż gadżety. Doświadczenie sprawia, że ludzie starzy nie zanurzają się bezmyślnie w różne przedsięwzięcia, nie ryzykują instynktownie i bezwiednie (choć nie zawsze ;)).
Nie ma w tym nic pociągającego, że młodość to pasmo ciągłej nauki i nauczek... mimo, że w pięknej, niepomarszczonej oprawie.
I tu truizm...: każdy wiek ma swoje jasne i ciemne strony...

???????

Choć zakochanie i wszystko co się z nim łączy... świeży, nabrzmiały ciekawością, nowością i pragnieniem nieokiełznanym - seks w młodości - jest przeżyciem z niczym nieporównywalnym :-))) i niepowtarzalnym.












Stylizacja: 
chustka we włosach - 1 zł (sh) 
torebka - 10 zł (nowa, jeszcze z metką - sh) 
ogrodniczki Zara - 10 zł (nowe, jeszcze z metką, sh) 
sweter - 5 zł (sh) 
tenisówki - prezent od córki :) 
Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger