22:33:00

Domowy Kosmetyk

Domowy Kosmetyk

Księgowa, która po 30 latach pracy z cyferkami i fakturami postanowiła (za namową rodziny) dzielić się z kobietami własnoręcznie robionymi kosmetykami naturalnymi... chciała używać kosmetyków, które będą się sprawdzały, zaczęła więc robić je sama z naturalnych składników... kieruje się myślą, że każdy z nas zasługuje na to co najlepsze. 😊 Jak jej to wychodzi? Naprawdę rewelacyjnie. Zachwycają składy, sposób podania i działanie! Domowy Kosmetyk to marka, której zdecydowanie warto się przyjrzeć! Fajne jest także to, że można zamówić próbki, aby przekonać się czy kosmetyki będą nam odpowiadały. 😊 W ofercie znajdziemy zarówno produkty do pielęgnacji twarzy (na różnym etapie życia 😉) jak i do pielęgnacji ciała (balsamy, scruby itp.). Koniec z kosmetykami z chemicznymi dodatkami i substancjami ropopochodnymi! Te produkty są w pełni naturalne, wegańskie i bez konserwantów; organiczne, bez surowców pochodzących z roślin modyfikowanych genetycznie, parabenów, silikonów i wielu innych złych rzeczy!

Mam przyjemność używać trzy kosmetyki tej marki... oraz wypróbować trzy próbki. Dzisiaj jednak opowiem Wam o tym co testowałam najintensywniej 😉 Wszystko z bardzo dobrymi efektami. Trzy produkty, trzy fantastyczne składy i ogromnie dużo satysfakcji!




Produkt otrzymujemy w szklanym słoiku lub buteleczce (z wygodnym dozownikiem) - wszystko zależy od nas i naszych preferencji. Za 50 ml produktu zapłacimy obecnie 87 zł. Do zużycia w ciągu trzech miesięcy od otwarcia 😊

Krem ma zapewniać skórze: 
  • głębokie nawilżanie i natłuszczanie
  • łagodzić podrażnienia
  • regenerować cerę
  • odbudowywać naskórek
  • dostarczać wartości odżywczych
  • wygładzać i ujędrniać
  • przeciwdziałać starzeniu skóry

To wszystko za sprawą naturalnych składników, czerpiąc z natury to co najlepsze...:
  • Masło shea - wpływa na jędrność i elastyczność dojrzałej skóry, którą wygładza i odmładza. Zatrzymuje wodę, chroni przed promieniowaniem ultrafioletowym, przeciwdziała bakteriom oraz wspomaga odbudowę skóry poparzonej, w stanie zapalnym, alergicznej.
  • Olej morelowy - służy odbudowie i nawilżaniu skóry.
  • Olej avocado - łagodzi i regeneruje wysuszoną skórę.
  • Masło mango - chroni przed podrażnieniem słonecznym, nawilża i ujędrnia.
  • Ekstrakt z winogron - powstrzymuje rozwój wolnych rodników, chroni przed promieniami ultrafioletowymi, nawilża i działa przeciwzapalnie
  • Ekstrakt z granatu - wzmacnia i chroni skórę przed zapaleniami, rozwojem wolnych rodników i skutkami promieniowania ultrafioletowego.
  • Kwas hialurowy - powstrzymuje starzenie się skóry, wygładza i ujędrnia skórę w każdym wieku, ułatwia wchłanianie substancji aktywnych, wspiera gojenie.
  • Hydrolat z lipy - oczyszcza, zmiękcza i ochrania cerę.
  • Hydrolat z kwiatu lipy - pomaga złagodzić stany zapalne i zaczerwienienia przy podrażnieniach, alergii i rumieniu posłonecznym. Dobroczynnie wpływa na stan naczyń krwionośnych, dlatego z powodzeniem stosują go osoby z cerą naczynkową i trądzikiem różowatym.
Przyznaję, że... będę ryczeć, kiedy ten krem mi się skończy 😭 Stosując go czuję się jakbym nakładając go, chodziła codziennie na lifting. Tworzy rusztowanie twarzy. Samo jego wklepywanie daje poczucie, że działa. Delikatnie się klei... co może Wam się kojarzyć z czymś nieprzyjemnym, ale tu wiąże się z "budowaniem", "wzmacnianiem". Za każdym dotknięciem ręki - działa w tę stronę, w którą kieruje się rękę... to krem inteligentny 😉 Zapobiega wysuszaniu się mojej skóry, ponieważ zatrzymuje w niej wodę - tworzy wyraźną barierę ochronną. Bardzo dobrze i szybko się wchłania. W dodatku jest doskonały pod makijaż.  Podkład i puder idealnie się na nim trzyma - nic się nie roluje ani nie zbryla. Stanowi idealną bazę, nie zatyka porów. Twarz jest świeża, wypoczęta, poprawia się zauważalnie jej jędrność (także w obrębie szyi). Jest idealnym kosmetykiem do stosowania podczas porannej pielęgnacji - zmiękcza skórę, poprawia jej jędrność i sprawia, że obojętnie jaki podkład zastosuję... ten się trzyma. Także przez cały dzień. Na taki produkt, przy stosowaniu, którego podkład / puder z upływem godzin nie będzie mi schodził płatami - czekałam od dawna. IDEALNY.

Moja ocena: 6/6




Starzenie wokół oczu rzuca się w oczy najszybciej 😉.... dlatego warto stosować dobre preparaty 😊Za kremik pod oczy Domowy Kosmetyk trzeba zapłacić 113 zł. Ja jednak... choć doceniam jego naturalność, świetny skład - muszę przyznać, że obecnie poszukuję kremów działających intensywniej, preparatów wokół oczu, które zdołają udźwignąć mój wiek powiek 😉Ten produkt chyba nie do końca temu podołał... ale nic dziwnego - w końcu trochę lat mam 😂 Nie do końca podpasowała mi także jego konsystencja - mogłaby być troszkę gęstsza. Krótko mówiąc: jeśli macie piękne okolice oczu lub trochę mniej lat niż ja - warto, żebyście zainteresowały się tym kremikiem 😊 (i dbały o obręb oczu... nim pojawią się pierwsze zmarszczki - pamiętajcie: nawilżanie to podstawa!). 

Niestety nie dał sobie rady z moją poranną opuchlizną wokół oczu (jednak z tym nie poradził sobie jeszcze żaden krem, działają jedynie maseczki), ale bardzo ładnie nawilżał ich okolice. Jego skład zasługuje na uwagę: 
  • masło mango – nawilża i odżywia; 
  • olej avocado – wzmacnia i łagodzi;
  • olej ze słodkich migdałów – zawiera witaminy E i A; 
  • olej babassu – poprawia kondycję bariery lipidowej i nawilża skórę; 
  • olej z pestek baobabu – regeneruje skórę dzięki zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych i witamin; 
  • olej arganowy – odżywia dojrzałą cerę; 
  • hydrolat z kwiatów pomarańczy – działa przeciwzapalnie i łagodzi cerę; 
  • kwas hialuronowy – zwiększa elastyczność skóry; 
  • ekstrakt z zielonej herbaty – ma działanie antyoksydacyjne i przeciwstarzeniowe; 
  • ekstrakt z granatu - zawiera kwas punikowy, który posiada właściwości przeciwzapalne i likwiduje opuchliznę; 
  • ekstrakt z prawoślazu – koi i łagodzi wrażliwą skórę, zawiera wiele cennych witamin;
  • ekstrakt z kawy – spala komórki tłuszczowe, łagodzi opuchliznę, usprawnia krążenie krwi.
To nie jest dla mnie petarda, ale bardzo dobry nawilżacz. Poleciłabym ten krem kobietom, które zmagają się z przesuszaniem, wręcz łuszczeniem okolic oczu. 

Moja ocena: 4,5/6




Noc to idealny moment na dostarczenie naszej skórze odpowiedniej dawki witamin, minerałów i kwasów tłuszczowych. To pora na intensywną pielęgnację i bogate w swoim składzie kremy. 😊 Domowy Kosmetyk oferuje nam krem siostrzany do tego na dzień - tak samo wyglądający i równie fajnie się prezentujący 😉

Krem fantastycznie nawilża skórę, mam nadzieję, że hamuje procesy starzenia - z pewnością skóra wygląda atrakcyjniej; ujędrnia ją, sprawiając, że skóra staje się bardziej elastyczna i gładsza. Krem 50+ świetnie natłuszcza skórę, wygładza, wspomaga w walce ze zmarszczkami. Dzięki czemu skóra jest jędrniejsza i lepiej odżywiona dostarczając skórze wszystkie najważniejsze składniki; wzmacnia i chroni skórę - pobudza do odbudowy! 

W jego składzie znajdziemy np.: 
  • masło shea – odbudowuje komórki, ma działanie przeciwzapalne, zawiera wiele witamin i składników odżywczych; 
  • olej morelowy – nawilża i odżywia zmęczoną i skórę; 
  • olej baobabu – wzmacnia, odbudowuje, regeneruje i nawilża skórę
  • olej avocado – regeneruje, chroni przed promieniami słonecznymi oraz ujędrnia skórę; 
  • olej arganowy –  wygładza, chroni i nawilża skórę twarzy; 
  • hydrolat z kwiatów pomarańczy – łagodzi, regeneruje i ma działanie przeciw utleniające, a tym samym odmładzające; 
  • ekstrakt z kawy aribiki – kofeina znajdująca się w składzie ekstraktu przyspiesza procesy metaboliczne skóry i uelastycznia jej fakturę; 
  • kwas hialuronowy – wiąże komórki wody, intensywnie nawilżając skórę twarzy i dodając jej blasku; 
  • ekstrakt z prawoślazu – nawilża, zwiększa elastyczność, działa przeciwzapalnie, wygładza.
Moja ocena: 6/6

Połączenie w pielęgnacji kremu na dzień i na noc polskiej marki, tworzącej jedynie naturalne produkty... Domowy Kosmetyk - sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Mogę Wam (szczególnie te dwa kremy) polecić z czystym sumieniem. U mnie sprawdzają się świetnie, a pamiętajmy, że ładny wygląd, cera pełna blasku, świeża,  wypoczęta, ujędrniona, nawilżona... dodaje kobiecie pewności siebie. Dodatkowo szklane buteleczki pięknie prezentują się na półce - może to więc idealny prezent na Mikołajki lub pod choinkę?
Ja bym nie miała nic przeciw takiemu prezentowi! 

15:01:00

Dobrze czuć się w listopadzie... plan na pewność siebie.

Dobrze czuć się w listopadzie... plan na pewność siebie.

... gdy plucha, brak słońca i zawierucha, po 15-ej robi się ciemno i ogólnie jest bardzo nieprzyjemnie. Trudno jest niezmiernie, ale... listopad minie, więc potraktujmy go jak oddech dla swojego serca; wyciszmy swoje emocje. Potrzebujemy takich chwil, aby odnaleźć siebie. Zatrzymajmy się na chwilę i popatrzmy na tych zabieganych, śpieszących się ludzi... za chwilę odczujemy ulgę, że nie jesteśmy jedną z tych osób... Mamy czas by popatrzeć na nie i czas by zebrać myśli. Niech to będzie jeden, dwa lub więcej z listopadowych dni. Listopad łączy się z takimi uczuciami jak: gniew, lęk, frustracja, poczucie winy, tęsknota, smutek, więc to odpowiedni czas by zapanować nad nimi i ponownie z odświeżoną energią rzucić się w wir życia.

Gniew - to taki zły wilk, który jest w stanie nas zniszczyć, a im bardziej go karmimy, bo jesteśmy zazdrośni, chciwi czy pogardliwi dla innych – to może nas zjeść i chociaż żywi będziemy chodzić, to w środku będziemy umarli.

Lęk - jeśli nas o coś lęka, to ostrzeżenie być może... należy ze spokojem sprecyzować sobie czego dotyczy, jakiego zagrożenia ewentualnego i się do niego przygotować, mieć na baczności... nie chować do kąta i udawać, że nas nie ma. Tak robią tylko dzieci, a my jesteśmy już dorośli, choć każdy w sercu powinien zachować coś z dziecka dla swojej radości istnienia.

Poczucie winy - nie zawsze łączące się z faktyczną winą, więc wtedy gdy słusznie czy też nie uświadamiamy sobie, że popełniliśmy jakiś czyn niedobry, niegodny, krzywdzący – zróbmy wszystko by naprawić swój błąd i przyrzeknijmy sobie, że nie popełnimy go już więcej. Ale też nie rozstrząsajmy jakiś dawnych spraw i z nimi związanych emocji z odczuwaniem rzekomych win, o których nikt już nie pamięta(oprócz nas oczywiście). Dajmy spokój i zostawmy to poczucie winy dla tych, którzy naprawdę zrobili coś haniebnie złego. Nie musimy być doskonali, każdy ma prawo do błędu. Skoro kierowały i nadal nami kierują dobre, uczciwe intencje, ale kiedyś coś tam nie wyszło jak należy, to nie zamartwiajmy się tym - tylko przebaczmy sobie. Nie musimy nikomu nic udowadniać. Czasem nawet lekkomyślność da się usprawiedliwić, gdy czyniona jest w dobrej wierze.

Tęsknotę - trudno ukoić, zapanować nad nią – to bardzo subiektywne uczucie, które kojarzy się z brakiem, pustką, przygnębieniem i prowadzić może do choroby (depresji), w najlepszym przypadku do frustracji. Musimy znaleźć sens tęsknot, istotę rozstań przez, które cierpimy. To umożliwi łatwiejsze pogodzenie się z sytuacją. Zaangażowanie w sprawy dnia codziennego, realizacja własnych pasji może bardzo pomóc w ukojeniu dręczących nas myśli. Alternatywą może być pisanie listów, pamiętnika czy tworzenie fotograficznego folderu wspomnieniowego. Każdemu co innego pomaga... ważne by nie rozdrapywać pamięci boleśnie, jeśli - to w przypominkach wesołych lub nadziei cierpliwej, że ten dzwonek u drzwi czy telefonu, to właśnie od tej osoby. Różne są sposoby. W każdym razie tęsknota nie może być naszego życia hamulcem. Wtedy to się odbije nie tylko na nas, ale też nam najbliższym...przecież tego nie chcemy.

Smutek - wynika w nas z wrażenia, że czegoś nie potrafimy, nie mamy, nie spełniamy czyjś oczekiwań, coś straciliśmy... Jak nad nim zapanować? Odpowiedź jest krótka: wszystko zależy od przypadku... albo należy walczyć o odzyskanie utraconych wartości i dać sobie wewnętrzny nakaz, żeby tak zrobić, a może wystarczy docenić to co utraciliśmy, i cieszyć z tego co aktualnie mamy.

Zapanować nad tym wszystkim? Właśnie tak – zapanować, bo szczęście i spokój w życiu nie zależy od braku emocji, ucieczki od tych trudnych, tylko na umiejętności zapanowania nad nimi i osiągnięcie pewności siebie.

Moje życie nie było pasmem niekończących się niedziel z wykwintnymi obiadami, spokojem, radością z niego płynącą... wiele musiałam przetrwać, wytrwać... szamotałam się między małymi zwycięskimi bitwami, a bolesnymi upadkami... porażka i sukces przeplatały się ze śmiechem i łzami; zapach miłości i róż ze smrodem kloaki i zdradą... dlatego już wiem jak odczarować listopad.

Żaden listopad nie przeszkodzi w życiu, gdy ma się do niego motywację. Sama motywacja jednak nie wystarczy, trzeba mieć plan. Zmieńmy więc listopad w okres planowania naszej przyszłości. Naszej, bo chcemy spędzić w niej dalszy ciąg życia. Chcemy w niej być pewni siebie!
Oto nasz alfabetyczny plan na  osiągnięcie pewności siebie, która ułatwi nam życie!

Akceptujemy siebie, zdając sobie sprawę, że mamy tylko siebie na własność i tylko sobą prawo do absolutnego rozporządzania. Dzięki temu, nie możemy siebie w żaden sposób przekreślać! Tą postawą udowadniamy, że mamy w sobie odwagę by mimo łomoczącego serca pokazać innym, którzy nas nie akceptują, że oto płyniemy - jesteśmy.

Bierność wykluczamy na samym początku, bo choć wygodna, to zamyka szanse na cokolwiek. Bezczynne siedzenie rodzi wątpliwości i strach.

Cel sobie samemu wytyczamy, jasno określamy - pamiętając, że samo gadanie o nim, go nie przybliży.

Działamy, zdając sobie sprawę, że działanie może pociągać za sobą szkody i koszty, ale bez niego nie osiągnie się niczego. 

Entuzjazmu nie pozwalamy w sobie zgasić niedowiarkom i nieprzychylnym nam osobom. Te osoby dodajemy do spamu. 

Fakty są takie: na dłuższą metę nie da się udawać kogoś kimś się nie jest i nie ma co zawyżać swoich osiągnięć dla wyższego uznania w oczach innych. W ten sposób dochodzimy do tego, że stajemy się nie pewniejsi siebie tylko pewniakami jeśli chodzi o arogancję i tupet. Ludzie, którym brakuje naturalnej pewności siebie lubią się wywyższać, abo wręcz poniżać innych. My tacy nie będziemy!  

Gorzko-słodki smak życia doceniamy każdego dnia i uczymy sztuki oddychania, od pierwszego bowiem oddechu wszystko się zaczyna i od jego rytmu (choć oddychanie wydaje się tak prozaiczne i zwyczajne – takie nie jest - od niego bowiem zależy też stan naszego umysłu)

...teraz bierzemy oddech i czytamy dalej...

Herbata – najlepiej gorąca lub ciepła. Empatia i zaufanie to ciepłe uczucia, dawajmy ich jak najwięcej, częstujmy nimi swoich gości.

Irytacji stanowczo mówimy NIE – patrzymy na ludzi i rzeczy, i widzimy je takimi jakimi są, a nie jakimi chcielibyśmy ich widzieć. Dzięki temu nie mącimy sobie spokoju w głowie.

Jesteśmy tacy, jacy sami sobie wielokrotnie powtarzamy, więc zastanawiamy się poważnie, od tej już chwili – czy nie gadamy bzdur i sami się nie krzywdzimy.

Każda sytuacja w naszym życiu powinna być autentyczna, a nie fasadą oszukującą świat – dlatego jesteśmy naturalni, bo postępujemy według własnych zasad. Nie musimy nikomu nic udowadniać.

Labiryntem są nasze serca, kręte są ścieżki naszego życia, ale nie przerażamy się, że zagubimy się w tym labiryncie. Mamy odwagę i wiarę w sobie, że trzymamy się wytyczonej przez siebie drogi, oświeconej naszym intelektem.

Łatwo oceniać i krytykować – my tego nie czynimy. Mamy prawo opisywać czyny, ale nie ludzi. To potężne siły, które potrafią niszczyć ludzi, a my nie czynimy niczego, czego sami byśmy doświadczyć nie chcieli. Nie mamy pewności czy krytyka wypływa z życzliwości czy z wrogości. Łatwo to wszystko pomieszać, tylko dlatego, że się kogoś nie rozumie.

Motywacja, którą sobie założymy, będzie nas pchała do przodu. Nie pozwalamy niczemu i nikomu (zawistnemu) jej stanąć na drodze.

Nieustępliwie idziemy do przodu, nawykom też pozwalamy na swoją drogę, by rewolucja w naszym działaniu nas nie spłoszyła i nie podpowiadała rezygnacji z zamierzeń. Jednak wszystko czynimy świadomie; żyjemy chwilą obecną, a nie dla tej chwili.

Odmowna odpowiedź na nasze podanie mające urzeczywistnić nasz cel, to nie porażka jeszcze – tylko chwilowe zwolnienie tempa i moment na poszukiwanie nowego sposobu na usunięcie przeszkody. Ciągle żyjemy, oddychamy, a jutro możemy dostać kolejną szansę! Nic nie dzieje się bez powodu.

Przechodząc przez piekło nie zatrzymujemy się, tylko przyśpieszamy kroku.

"Rację ma każdy i tym samym nie ma jej nikt" dlatego nie tracimy czasu na spory o słuszność w jakiejś nieistotnej sprawie, bo spory bywają dłuższe niż sens przyznawania racji. Czas jest jeden, więc przeznaczamy go na na inne umiejętności niż te w przedstawianiu racji.

Sukcesu nie osiąga się w jeden dzień, nawet Pan Bóg tworzył świat przez siedem dni. Pamiętając o tym, codziennie, regularnie dokonujemy małych wysiłków by dojść do zamierzonego celu.

Śmiejemy się codziennie. Nawet sztuczny i wymuszony śmiech jest lepszy od jego braku. Nie ma silniejszego środka przeciwdepresyjnego od śmiechu, który uwalnia do naszego krwiobiegu serotoninę (neuroprzekaźnik szczęścia)

Trudności w realizacji zamierzeń dzielimy na kilka drobniejszych zadań, przez to nie odczujemy ich nadmiernej dolegliwości.

Umysł nasz - jest miejscem, w którym rządzimy tylko my, więc rozmawiając sami ze sobą nie wprowadzamy sobie ograniczeń w decyzyjności, a już na pewno nie myślimy o sobie negatywnie.

Wytrwale z wiarą w siebie - robimy również rzeczy, których dotąd nie robiliśmy – przez to nabywamy odporności i twardości.

Za kilkanaście może już lat, albo trochę później – bardziej będziemy żałować tego, czego nie zrobiliśmy niż tego co zrobiliśmy, więc nie wahamy się by wyjść ze strefy swojego komfortu i zamiast poddawać się, zwalać stan swojego przygnębienia na listopadowy chłód – zmieniamy pracę bez perspektyw, wychodzimy z toksycznych związków...pozwalamy odejść ludziom i rzeczom, jeśli tak jest dla nas lepiej (dla wspólnego dobra).

Życie nie musi być schematem jeśli będziemy potrafili być sobą w świecie, który stara się uczynić z nas kogoś innego. Nie czekając aż wszystko będzie nam sprzyjało i będzie idealnie(nie będzie!), mimo złej, pochmurnej listopadowej pogody - zaczynamy ćwiczyć pewność siebie, uczyć się jej i po mistrzowsku jak inne umiejętności opanować.

I tak przejdzie listopad i pojawi się grudzień, a my w nim: silniejsi, radośniejsi i pewni siebie! 









16:07:00

Porównanie tuszy Smart Girls Get More

Porównanie tuszy Smart Girls Get More

Dwa tusze - tej samej marki, podobne cenowo, ale różniące się diametralnie swoim działaniem - krótko mówiąc: hit i kit. 😉 Jak już ogólnie wiadomo, nie znoszę malowania rzęs, ale cóż jakoś wyglądać trzeba i stąd poszukiwanie takiego tuszu, który by tą 'przyjemność" maksymalnie skracał ...a efekt był wow 😊
Dwa tusze do rzęs, tej samej firmy, lecz różne bardzo!  



Tusz do rzęs Shocking Volume Mascara ma według producenta zapewniać pogrubienie, wydłużenie i pełne objętość oraz wzmocnienie rzęs. Ma także przeciwdziałać wypadaniu rzęs i nadawać im sprężystość. Panthenol, wyciągi roślinne, wygodna szczoteczka - to wszystko ma sprawić, że tusz nie będzie się odbijał, rozmazywał ani tworzył na rzęsach grudek. 

Jak jest w rzeczywistości(mojej oczywiście:-))? 

Tusz kosztuje 10 zł, ale zdecydowanie nie jest wart nawet tyle. Tragicznie się rozmazuje (zarówno u mnie jak i u mojej córki...), tworzy grudki... jest naprawdę źle. Zdecydowanie coś z nim jest nie tak, nie lubię go i nie będę do niego wracała. 

Moja ocena: 3/6



Tusz do rzęs Giant Lashes Mascara 

Tusz dostępny w Drogeriach Natura za zaledwie 8 zł, a często można go dostać nawet jeszcze taniej. Towarzyszy mi od dawna i jest zdecydowanie moim numerem jeden z tej półki cenowej. Obietnice producenta zostają spełnione - tusz wydłuża i pogrubia rzęsy, bardzo dobrze je rozdziela i nadaje im objętości, przy okazji unosząc je do góry. Nie zawiera parabenów i nie tworzy grudek. Dobrze trzyma się na rzęsach i nie rozmazuje. Za tą cenę - efekt naprawdę wspaniały! 

Moja ocena: 5/6

Może u Was inaczej sprawdzą się te tusze ... u mnie stanowczo wygrywa Giant Lashes Mascara i do niego wrócę 😉

18:26:00

Zgubiłam pszczółki i był dramat!

Zgubiłam pszczółki i był dramat!

BEE PEARL - suplement diety jakich wiele? Z pewnością nie!

Bee Pearl otrzymałam do testów. Ucieszyłam się... i testowałam każdego dnia. Brałam zgodnie z zaleceniami jedną tabletkę po posiłku. Przyznaję, że z początku podchodziłam do tego dosyć sceptycznie, ponieważ jak wiadomo, aby dobrze przetestować suplement diety - powinno się go brać min. 3 miesiące. Ja swoją miesięczną dawkę po dwóch tygodniach zgubiłam(tzn, dobrze schowałam, żeby nie zginęła;-))... z racji tego, że mamy teraz okres, w którym jesteśmy najbardziej podatni na zachorowania było mi z tego powodu wyjątkowo przykro 😪 Na szczęście pierzgę w końcu znalazłam i znowu stosować zaczęłam... 😁😀

Pierzga jest naturalnym produktem, powstającym z popularnego pyłku kwiatowego, który po odpowiedniej obróbce przez pszczoły, podlega fermentacji mlekowej. Posiada właściwości :
  • odżywcze, 
  • przeciwbakteryjne, 
  • neutralizujące wolne rodniki, 
  • immunostymulujące (wpływające na odporność organizmu)
  • przeciwnowotworowe. 
Najsilniejszą w działaniu formą pierzgi jest jej koncentrat – Bee Pearl. To jedyny dostępny na rynku koncentrat tego produktu, który powstaje w procesie liofilizacji, która jest najbezpieczniejszą ale i najdroższą metodą (co przekłada się także na cenę produktu, który otrzymuje klient). Liofilizacja jest sposobem, zarezerwowanym tylko dla najlepszych produktów spożywczych i farmaceutycznych oraz preparatów na bazie żywych szczepów bakterii, proces ten zachowuje w produktach spożywczych ich wartości odżywcze i dobrze zachowaną strukturę komórkową. Witaminy, enzymy, białka i sole mineralne pozostawiają więc zachowane w nienaruszonym stanie. Liofilizanty mają zwiększony stopień wchłanialności do organizmu.

Opłaca się? 
Bee Pearl jest innowacyjną formą apiterapii, to jedyny koncentrat pierzgi na rynku w postaci kapsułek. Zamiast granulek pierzgi lub pierzgi w miodzie wygodna kapsułka zawierająca w przeliczeniu 14 gramów “pszczelego chleba”. 

Jedno opakowanie jest odpowiednikiem 420 gram pierzgi w stanie naturalnym, tym samym wychodzi to korzystniej niż gdybyśmy kupowali pierzgę w normalnej formie 😊

Nie każda osoba lubi lub toleruje smak pierzgi czy pyłku pszczelego. Wyjściem są kapsułki, które w tym przypadku rozwiązują problem smaku.

Bee Pearl jest 20-krotnie skoncentrowany, oznacza to, że posiada znacznie silniejsze właściwości i działanie w porównaniu z pierzgą w granulkach czy w miodzie. Pierzga wykorzystywana do produkcji kapsułek Bee Pearl  pochodzi z ekologicznych pasiek własnych producenta  i zaufanych pszczelarzy, to produkt w 100% naturalny, więc nie zawiera żadnych chemicznych dodatków czy wypełniaczy.

Badania pokazują, że Bee Pearl:

1. Zapobiega infekcjom: przeziębieniu, grypie itp.  - zwiększa odporność
2. Zawiera komplet witamin – Formuła Życia
 Praktycznie wszystkie witaminy (A, B, C, D, E, PP, D, K, H ),  28 aminokwasów, białko (20,3 -21,7%), węglowodany (24,4 -34,8%), kwasy Omega 3 i Omega 6, kwas mlekowy(3,06% -3,2%), mikro i makroelementy, szereg przeciwutleniaczy i enzymów (inwertaza, katalaza, pepsyna, trypsyna, lipaza, laktaza, Itp.
3. Wykazuje działanie antynowotworowe.
Po wprowadzeniu na rynek, suplement Bee Pearl został on przebadany przez Zakład Bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i potwierdzone zostały zarówno jego właściwości przeciwnowotworowe.
4. Wspomaga leczenie stresu, depresji. Dostarcza także substancje odżywcze do organizmu i wzmacnia system nerwowy, wzmacnia kreatywne myślenie.
5. Wspomaga koncentrację i pamięć.
6. Działa łagodząco na reakcje alergiczne.
7. Reguluje też poziom cholesterolu we krwi oraz ogranicza całkowitą ilość lipidów, co sprawia, że pierzga ma działanie przeciwmiażdżycowe i jak większość produktów pszczelich, zbawiennie wpływa na serce i układ krwionośny zapobiegając kruchliwości naczyń krwionośnych.
8. Przeciwdziała wystąpieniu anemii - zwiększa liczbę czerwonych ciałek we krwi i poziom żelaza.
9.Ułatwia regenerację organizmu po operacjach i przebytych ciężkich chorobach odżywiając go i dostarczając skoncentrowane dawki mikro i makro elementów oraz kompleks witamin i kwasów.
10. Bee Pearl wykazuje działanie przeciwstarzeniowe m.in. dzięki zawartym antyoksydantom, a także regeneruje wszystkie komórki organizmu.
11.Zawartość naturalnego kwasu mlekowego szybko regeneruje przewód pokarmowy po antybiotykoterapii, działa odtruwająco i ochronnie.
12. Korzystnie wpływa również na układ pokarmowy  – szczególnie przy wrzodach - łagodzi objawy i powstrzymuje ich powstawanie
13. Koncentrat Bee Pearl ma szerokie zastosowanie w oczyszczaniu wątroby – wspomaga usuwanie toksyn z organizmu przez co zmniejsza obciążenie tego gruczołu.
14. Reguluje przemianę materii  - szczególnie polecany osobom walczącym z nadwagą lub stosującym różne diety – pozwala zbilansować witaminy i mikroelementy będące podstawą udanej kuracji.
15. Daje witalność – wzmacnia siłę i poprawia wydolność naszych organizmów, szczególnie jest to zauważalne u osób starszych – Bee Pearl pozwala dłużej cieszyć się życiem.
16. Jest skutecznym środkiem w przeciwdziałaniu  przerostu gruczołu krokowego (prostaty) oraz w profilaktyce przeciwnowotworowej z nim związanej.

To nie są jedynie obietnice producenta, ale fakty potwierdzone badaniami. Mnie samej trudno jest ocenić skuteczność tego preparatu po stosunkowo krótkim okresie stosowania, ale czuję, że pozytywnie wpływa chociażby na moją odporność 😊 Mam nadzieję jednak, że Was zainteresowałam tym produktem - to bardzo fajna alternatywa dla witamin i innych suplementów diety. Miałyście? Stosowałyście? 😊

18:37:00

Eksperyment leczniczy

Eksperyment leczniczy

Przy rozwiniętym poczuciu humoru, czyli umiejętności trochę abstrakcyjnego myślenia, dostrzegania śmieszności w sytuacjach zdawałoby się nad wyraz poważnych... stres zaczynasz postrzegać jako wyzwanie, kolejną rozgrywkę, a nie jako głęboką wodę nie do przepłynięcia, dodatkowo wiedząc, że nie umiesz pływać 😉 Twój humor uspokoi Cię i pozwoli na konstruktywne myślenie jak znaleźć przysłowiową nić Ariadny, a potem się jej mocno trzymać.

Traktuj  życie bardziej metaforycznie, szukaj paradoksów w danych sytuacjach i pozwól sobie na spontaniczność.  Patrz na różne rzeczy przez pryzmat pozytywnego nastawienia.  Odnoś się z przymrużeniem oka do siebie, to pozwoli Ci nie mieć kompleksów, które wywołują niepokój. Doprowadzają do smutku i podważają Twoje poczucie pewności siebie, a  co za tym idzie poczucie bezpieczeństwa. Kompeksy przeszkadzają w rozwijaniu siebie, w kreatywnym podejściu do życia. Wtedy zaczyna Ci brakować inicjatywy i zamykasz się w sobie. A wszystko przez to, że nie masz w sobie poczucia lekkości i zbyt poważnie wszystko traktujesz. Brak humoru wcale nie świadczy o powadze i dostojności, wyższej inteligencji. Rzekłabym, że wprost przeciwnie. 

Dobry żart jest bardzo cenny,wywołuje uśmiech, którego nam bardzo brakuje na co dzień.

Wykonałam doświadczenie  z moim udziałem i siedmiu przypadkowych osób oraz psa.

Do wszystkich promiennie się uśmiechałam zupełnie dobrowolnie i bez powodu. No nie! Powód był: świeciło słońce i ciągle na świecie jestem (i te osoby oraz pies – też 😉)
1. Pani przy kasie w Supermarkecie, lat ok. 50 ..........burknęła - o co chodzi?
2. Elegancki facet, w garniturze i teczką pod ręką, lat ok. 40 .....słucham, o co chodzi?  - zapytał grzecznie
3. Młoda śliczna dziewczyna, chyba licealistka... uśmiechnęła się lekko speszona
4. Dzieciak we wózeczku, jakieś dwa latka, chłopczyk...uśmiech od ucha do ucha, zawstydzone oczka
5. Pani w kapelusiku, chyba osiemdziesiątka... niedowierzająco zerkała aż się uśmiechnęła wreszcie
6. Młodzian z 6-pakiem ... ironicznie spojrzał i poszedł dalej, obracając niepewnie za mną
7. Pies z panią na smyczy (pardon: pani z psem na smyczy 😉) zarył nogami w betonie, zatrzymał się i pomachał wesoło ogonem. Pani się nieco na Parnasa (bo takie imię miał) wzburzyła: no dalej Parnas do domu. Na mnie, nie spojrzała.

Myślę, że dojrzałość emocjonalna polega również na tym, by nie wyrzekać się własnych emocji i niekoniecznie być do bólu racjonalnym. Wszyscy Ci ludzie z wyjątkiem chłopczyka i psa, bali się uśmiechu, nie rozumieli go, nawet odczuwali wyższość, że go nie odwzajemniają. Szkoda.

Pamiętajmy: poczucie humoru, a co za tym idzie uśmiech  - poprawiają relacje między ludźmi i chronią nas od szaleństwa (w całym  tego słowa znaczeniu) 😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀
I jeszcze jedno: czarny humor nie musi być bolesny i okrutny... trzeba tylko mieć do niego odpowiednie poczucie humoru 😉









PS. Zdjęcia zrobione dwie godziny przed wyrżnięciem na całej długości w chodnik, na prostej drodze... bez żadnych wygibasów. 😳😲 To dopiero humorystycznie wyglądało! Szkoda, że ja się ruszyć nie mogę 😉

20:13:00

Duszenie w sosie... i etc.

Duszenie w sosie... i etc.

Gdy byłam Starą Kobietą, ale jakieś 43 lata młodszy był mój pesel, to wyobrażałam sobie różne rzeczy dotyczące mojego przyszłego związku z mężczyzną, stworzenia z nim rodziny o odpowiednich relacjach. 
Wydawało mi się i powtarzałam to za innymi starszymi wtedy ode mnie kobietami, że mąż, mężczyzna to powinien być jak druga połowa jabłka. Tak pasować idealnie. Trudno jednak było mi sobie to wyobrazić, że ktoś kto z biologicznego punktu widzenia już jest inny ode mnie, poza tym różniący się bardzo zainteresowaniami, pasjami czy wychowaniem i tym, że nie może płakać (bo takie było wtedy założenie i wymaganie: mężczyźni nigdy nie płaczą i robót domowych się nie imają), ma być w drugiej połowie taki jak ja.

W mózgu 17-letniej wówczas dziewczyny kiełkowała i rozrastała się coraz bardziej myśl, że to jest niemożliwe... Ale skoro krąży taka opinia, że można być szczęśliwym tylko z idealnie dopasowanym partnerem, to należy do tego dążyć i takiego szukać. 
Ale jak to w życiu bywa... wiara i przekonanie, że szczęście może nam dać, spokój zapewnić tylko ktoś kto lubi tak samo szpinak ja my, pragnie podróżować dokładnie w te same miejsca i myśli mieć podobne, nawet oddychać w tym samym rytmie... okazało się być złudne. To zbyt wyśrubowane  warunki, żeby znaleźć idealnie kogoś tak idealnego (w naszym odczuciu) jak my. Możemy szukać i szukać, ale zawsze coś nie pasuje, czegoś brakuje lub nadmiar przesłania nam zwykłe rozumienie, czego tak naprawdę chcemy. Odnalezienie w drugiej osobie podobieństw daje nam poczucie bezpieczeństwa, ale różnice nas zaciekawiają i pociągają, bo podświadomie wiemy, że dzięki nim uzupełniamy własne braki, a to prowadzi nas do rozwoju.

Oczywiście,  nawet nie mając tej wiedzy, którą dzisiaj posiadam  - znalazłam do życia zupełnie kogoś odrębnego. I dobrze uczyniłam!  Każdy jest jedyną w swoim rodzaju, niezależną jednostką i chociaż znajdziemy jakieś podobieństwa, to nie o nie chodzi. W małżeństwie mamy się uzupełniać, rozwijać dzięki drugiej osobie; wspierać i współpracować ze sobą. Tak poznać siebie - by różnice swoje akceptować, podobieństwa urozmaicać... iść razem przez życie... patrzeć w tym samym kierunku, lecz podążać własnym tempem i ze swoim temperamentem. To pozwala na ciekawe, wspólne życie bez duszenia się we własnym sosie.

Nic nie musimy, wszystko możemy...

Nikt nie jest niczyją własnością. Mamy prawo do swojej odmienności i  diametralnie różnego pojmowania świata. Mamy jedno życie i każdy z nas dla niego potrzebuje swojej niezakłóconej przestrzeni, w której może się realizować, i czerpać z tego satysfakcję, i szczęście. To nieprawda, że tylko te związki są zgodne i trwałe, gdy obie strony interesują się tym samym, mają wspólnych znajomych, i ciągle spędzają czas razem. Owszem wspólne chwile są bardzo istotne dla budowania bliskości, ale ograniczanie się wzajemne tworzy niebezpieczny mur – wkracza nuda, a co gorsze zazdrość. I to już nie jest miłość w związku tylko obowiązek miłości. Nie zawsze musimy być razem, możemy gdy tego chcemy i potrzebujemy.  Możemy cudownie spędzić razem czas opowiadając sobie, co danego dnia i z kim robiliśmy, podzielić wrażeniami z filmu, na który poszliśmy z grupą przyjaciół, bo akurat druga strona nie jest fanem kostiumowej filmografii czy koncertu muzyki jazzowej, której też wolałaby nie słuchać, i czas spędzić w domu na lekturze dobrej książki.

Jesteśmy "dwa razy ja" ... W ten sposób każdy może wnieść do związku coś nowego, wzbogacić go i sprawić, że nasze wspólne życie nie będzie stłamszone tylko rozkwitające.

Mamy prawo do emocji... nawet tych ostrych...

...nie musimy być ciągle dla siebie mili i chować głęboko nasze żale.  Nie musimy pozować, że wszystko jest w porządku, że ze wszystkim się zgadzamy byleby tylko nie zakłócić spokoju i dla jego świętości wyrzec się swojej tożsamości, autonomiczności - nie wypowiadając szczerze. Tylko tłamsić w sobie, i dusić ... stwarzać pozory tylko dla pozoru stabilności naszego związku. Taką hipokryzją doprowadzimy siebie do depresji, a związku i tak nie ocalimy. Nagromadzanie takich nierozwiązanych spraw, problemów tylko zwiększa naszą  złość. Zasada, że nie sprawiamy sobie przykrości, bo się kochamy to jest szczyt hipokryzji. W imię miłości, mamy rozmawiać, a nie przemilczać różne tematy. W imię miłości nie wymieniamy tylko informacji, lecz się do nich ustosunkowujemy, wyrażamy swoje emocje. Zamiast dławić je, mówimy o nich prawdziwie... jesteśmy różni, w danej chwili możemy mieć odmienne samopoczucie, i inne chęci... to wszystko może być zrozumiane, pod warunkiem, że nie jest zakamuflowane naszą chęcią nie sprawienia drugiej osobie przykrości. W rezultacie prowadzi to do irytacji, bo nie da się w nieskończoność symulować status quo. Nie zmuszajmy się do gestów, które nic nie mówią... z szacunku do siebie i do partnera.

Mitem jest myślenie, że powinniśmy rozumieć się bez słów...

... skoro jesteśmy ze sobą tak długo, to druga osoba w lot powinna odgadywać nasze pragnienia.
Czasem tak się dzieje, ale nikt nie jest w naszej głowie i jeśli swoimi gestami, zachowaniem, postępowaniem, słowami nie będziemy się z drugą osobą komunikowali... trudno nam będzie w codziennym życiu. Jasno deklarowane oczekiwania sprawią, że nie będziemy czuli się niepewnie. Nie ma to jak zdecydowanie, na tacy wręcz podane intencje zamiast wieloznaczących niedomówień, niosących rozczarowanie i zniechęcenie. Brak autentycznej szczerości to jedynie sposób na pobudzenie  zainteresowania kimś innym, kto według nas spełnia nasze oczekiwania.

Mija czas i mija fascynacja...

Jeśli myślimy, że tak samo jak pierwszej nocy i jeszcze kilka następnych będzie nas podniecał seks z ukochaną osobą, będzie ciągle tak romantycznie, a nasza atrakcyjność tak samo będzie podgrzewała nasze uczucia wzajemne, to... to się mylimy. Wszystko powszednieje, staje się jakąś normą, codziennością, a namiętność soplem lodu się ostaje. I to jest normalne, że po jakimś czasie zauroczenia, niewidzenia wad, wyolbrzymiania zalet – wygasa ognisko wzniosłych uczuć i zamienia w popiół... To naturalna kolej rzeczy. Ale przecież nie chcemy by tak się działo, ciągle staramy się być atrakcyjni i zauważalni, lecz często dzieje się tak, że owszem jesteśmy widzialni i rozpoznawalni, ale dla innych, nie dla swoich partnerów. To nawet miłe, że jesteśmy atrakcyjni dla innych i podnosi naszą pewność siebie; podniecenie w nas wzrasta, nasza wartość pnie się w górę, co jeszcze bardziej nas motywuje do jeszcze większej dbałości o siebie tak jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny jak i intelektualne odniesienie.

Tylko, że będąc już tak wysoko w tej pewności siebie ustawieni, łatwo możemy z  niej spaść i stracić coś co długo budowaliśmy na rzecz jednej, może dwóch chwil zakazanej namiętności, której atrakcją jedyną jest jej nowość – i tyle. Wdając się we flirt, romans – wzmacniamy się mocno, ale w domu jest nasza miłość, o którą kiedyś tak bardzo walczyliśmy. Czy się skończyła? Nie, tylko zamiast ognia, stała w niej  tląca się tylko iskierka... zapomnieliśmy podsycać ten ogień, dokładać drewienek. Sami zahamowaliśmy ten proces, nie dbając o nią. A za miłością trzeba ciągle biec! Nic nie jest dane raz na zawsze i zamiast dopuścić do chwili, gdy sceny zazdrości jednej strony zabiją naszą miłość, bo na chwilę obdarzyliśmy swoimi uczuciami kogoś innego... dlatego, żeby poczuć coś innego, bardziej ekscytującego, bo w domu nuda i brak wyobraźni. Związek dwojga osób, to codzienne zaczynanie go od początku i to bez taryfy ulgowej... mimo wałków na głowie i brzucha piwnego 😉


A może dojść do porozumienia...?

...i w dobrym miejscu, w ciepłej atmosferze, skupieniu... gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał ... żadne czynniki zewnętrzne – usiąść i porozmawiać patrząc sobie w oczy 
  •  mówić tylko o faktach, pomijając złe emocje, tzn. bez wracania do przeszłości, kreowania jej na swój sposób i wygrzebywania starych pretensji 
  • nie szukając powodów, dlaczego związek jest nie taki jak trzeba, ani usprawiedliwień
  • nie obwiniając osoby tylko jej zachowania (przy obwinianiu kogokolwiek personalnie od razu skreślamy cienką nić porozumienia). Obwiniając drugą stronę, wzbudzamy jej agresję, a wcale nie wyjaśniamy niczego. Ta z kolei rodzi potrzebę rewanżu, a to zamyka drogę porozumienia i zawarcia kompromisu. Zaczyna się sprzeczka, rodzi kłótnia, zamyka rozmowa.
  • zamiast atakować,  powinniśmy powiedzieć o swoich odczuciach i przedstawić propozycje zażegnania problemu... a wszystko bez patosu i poniesionego głosu
  • nie ustawiając się też w roli ofiary, bo to z góry stawia nas na straconej pozycji; stajemy się bezbronni, więc nic łatwiejszego niż nas zaatakować i zwalić cała winę na nas
  • warto też wysłuchać, okazać zaufanie i zrozumienie
  • ..................................................................................??? 

Jeśli i tak przyjdzie rozstanie...

Rozstanie jest takim samym przejawem życia jak związek i zawsze trzeba się z nim liczyć, jeżeli chce się być własnym sterem w swoim życiu, i nie poddawać indoktrynacji innych.
...w kulturze katolickiej to porażka, w islamskiej to kłopot, bo tu zasady są ważniejsze od dobra jednostki... ale odrzucając te religijne i kulturowe zasady, to przecież rozstanie nie jest czymś złym... nie jest końcem, bo energia dalej płynie, życie się toczy. Nie jesteśmy właścicielami nikogo i nikt też nie ma prawa przy sobie, wbrew naszej woli –  nas zatrzymywać.

Jeśli bycie razem jest koszmarem, to nie można czegoś tak złego podtrzymywać i lepiej nie martwić się tym co na nasze rozstanie powiedzą inni... tylko mieć siłę by dalej nie udawać... bycie tylko ciałem w związku bez relacji emocjonalnych, to ściema niepotrzebna nikomu. Przeżyłam rozstanie, której sprawczynią nie była śmierć tylko życie... najpierw szok, potem naiwna nadzieja, na koniec: przedefiniowanie swojego życia i brawo ja 😊 Wzajemne niszczenie się to niszczenie życia może nie tylko par (albo wręcz), ale również ich dzieci, które lepiej żeby wiedziały: rozstanie rodziców nie jest rozstaniem z dziećmi i i można stworzyć nowe, dobre życie na bazie innych relacji... już nie mąż – żona, ale tato i mama swoich dzieci.

Energia płynie, kto nie płynie z nią jest nieszczęśliwy, więc należy wprowadzać zmiany jeśli wynikają z nich dobre sprawy, ale zawsze trzeba mieć na względzie osoby, za które jesteśmy odpowiedzialni – dzieci.

A w ogóle to...

Każdy nawet najbardziej zadowolony ze swojego życia człowiek, ma w sobie jakieś tęsknoty, jakąś chwilową bezsilność, która go paraliżuje; czasem niewiarę w siebie, brak sił, czy odwagi; odczuwa samotność i wtedy nic tak jak drugi człowiek nie jest w stanie wyciągnąć nas z tego utknięcia w niemocy, ale... jest "ale"... musimy mieć wewnętrzną pewność, że to jest ten człowiek, ten czas.
W przeciwnym razie nasza rzekoma samotność zamieni się w coś znacznie gorszego – frustrację i smutek, które są bardzo trwałe i potrafią objąć całe życie.

Nie ma idealnych partnerów: piękni zewnętrznie i duchowo książęta, nieskazitelne królewny istnieją tylko w bajkach ... szczęście człowieka nie zależy od czegoś poza nim.

...nie można całego świata opierać tylko na drugiej osobie... trzeba pamiętać o innych aspektach życia, które sprawią, że nasze życie będzie fascynujące i wartościowe, a nie duszone w mdłym sosie.

18:53:00

Aromatyczna mgiełka z białej róży

Aromatyczna mgiełka z białej róży

AP Mist Rosarium (do kupienia tutaj:  http://sklep.annapikura.com/product_info.php?products_id=465) to ekologiczny hydrolat z róży białej (100 ml za 50 zł) Posiada niesamowity, różany, nieduszący zapach. Jest otrzymywany w wyniku destylacji parą wodną świeżych kwiatów róży białej Rosa x alba L., certyfikowany przez organizacje CERES i USDA Organic. Sam destylat otrzymywany jest z roślin uprawianych na kontrolowanych (i certyfikowanych!) plantacjach ekologicznych w Dolinie Róż, w Bułgarii. 

Różana mgiełka nadaje się do pielęgnacji każdego typu skóry (jednak szczególnie dla osób o skórze wrażliwej, naczyniowej, suchej, dojrzałej, a także trądzikowej) . Mnie towarzyszy w codziennej pielęgnacji od dawna. Stosuję ją zarówno po demakijażu, aby zwilżyć i stonizować skórę, a także w celu jej odświeżenia (także wtedy gdy jest pokryta makijażem). 

Mgiełka (sprawdzone - potwierdzone!):
  • nawilża skórę,
  • tonizuje, 
  • delikatnie wygładza,
  • działa odświeżająco,
  • koi skórę i regeneruje,
  • wzmacnia drobne naczynia krwionośne,
  • niweluje zaczerwienienie skóry,
  • delikatnie oczyszcza skórę, 
  • łagodnie ją ściąga
Mgiełkę marki Anna Pikura należy przechowywać w lodówce. To świetny produkt zapakowany w elegancki szklany flakonik z wygodnym atomizerem, który sprawia mi przyjemność zarówno swoim działaniem jak i swoim delikatnym, świeżym zapachem.

Moja ocena: 5/6 

15:26:00

Życie alternatywne? ,...wierzę...! przesłanie optymistyczne

Życie alternatywne? ,...wierzę...! przesłanie optymistyczne

Był czas przed nami, potem nasz czas, potem nastąpi czas po nas. Nasi przodkowie byli tymi, którymi my teraz jesteśmy, a my za chwilę będziemy tymi, którymi oni są obecnie, a po nas będą Ci, którzy będą tymi, którymi my byliśmy. 
Trochę zagmatwane? Ale prawdziwe... ja to nazywam alternatywnym życiem 😉

Jest 25 czerwca 1857 roku (czwartek) w inteligencko – mieszczańskiej rodzinie rodzi się długo oczekiwane dziecko płci żeńskiej. Nadano mu imię  Dorota po dziewicy, męczennicy chrześcijańskiej i prawosławnej z Cezarei, i Anna po babce. 

W Polsce rządzi tytularny król, car Romanow II, kościołem Pius IX,  prezydentem Ameryki jest niejaki Franklin Pierce – 14. prezydent Stanów Zjednoczonych.
W pieluszkach, przebiera nóżkami również przyszły pisarz brytyjski Joseph Conrad. W  niemowlęcym stanie jest przyszła aktorka i powieściopisarka polska, autorka komedii "Moralność Pani Dulskiej", która już w marcu przyszła na świat, w Podhajcach na Ukrainie - Gabriela Zapolska.
I życie upływa... gra muzyka... na melodię czardasza "Rozkwitały pęki białych róż. Wróć Jasieńku... dam ci za to za to róży, najpiękniejszy kwiat..."

Mija 30 lat... 1887 rok, miejsce Romanowa II zajął Romanow III, w  USA prezydenturę od dwóch lat już dzierży Grover Cleveland, papieski tron zajmuje Leon XIII. Właśnie w Kurierze Codziennym ukazał się pierwszy odcinek powieści "Lalka", a w Krypcie Zasłużonych na Skałce pochowano  Józefa Ignacego Krasińskiego. Również w Krakowie urodził się późniejszy artysta Leon Schiller, jeden z najwybitniejszych polskich twórców scenicznych, który zasłynął interpretacjami Dziadów A. Mickiewicza.

Wyemancypowana Dorota Anna prowadzi mały zakład produkcji szyldów i opiekuje się dziećmi, które są owocem jej małżeństwa,  z 15 lat starszym ekonomistą Zbigniewem, urodzonym nad Prosną między Kaliszem, a Borkowem. On właśnie przebywa na spotkaniu ekonomistów i prawników z trzech zaborów. Spotkanie odbywa się w Krakowie. Tak więc cały dom na głowie Doroty.

Do tego jest jest niespokojna, jej tato choruje. Ta choroba to też wynik przeżyć związanych z udziałem w bitwie ratującej Węgrów pod Szolnokiem. Brał w niej udział jako niespełna 20-latek.
Dorota musi wspierać Mamę i babcię, która ma już prawie 82 lata, cukrzycę oraz inne schorzenia trapią ją boleśnie, mimo to zachowuje poczucie humoru i jest bardziej wsparciem dla Mamy niż mama dla niej.  Dla wszystkich to trudny czas, ale jest też w nim czas na czytanie romansowej powieści Sienkiewicza "Rodzina Połanieckich" – to odskocznia dla Doroty od jej codziennych trudów i zmartwień.  A tych sporo! 3 maja niestety umiera ukochana Babcia – podpora całej rodziny, a niecałe 3 miesiące później Tato do niej dołącza. Mama Doroty jest w rozsypce... straciła najbliższe osoby. Teraz tylko jej córka – jedynaczka jest dla niej wsparciem... to takie trudne... ona ma dzieci, pracę, męża - tak naprawdę wszystko w jej rękach, a jest jeszcze taka młoda. Mama Doroty nie może ogarnąć tego smutku, czuje się pozostawiona i samotna... nie chce być dla córki dodatkowym ciężarem.

Lata płyną... kolejne 30 lat jak z bicza trzasnęło... 1917 rok... od 15 lat Dorota jest wdową (nie żyje też mama Doroty), mąż umarł, gdy czwarte ich dziecko, córeczka miała zaledwie 2 i pół roczku – teraz jest 18 - letnią pannicą. Nim to nastąpiło... mały epizod ... w 1908 roku Dorota wybrała się z przyjaciółką do Krakowa na "Lady Godivę" sztukę Leopolda Staffa. W drodze powrotnej ostro dyskutowały ponieważ w spektaklu tym Irena Solska pojawiła się na scenie nago, osłonięta tylko tiulem i własnymi włosami. Na te  czasy był to skandal dość poważny. Do dyskusji wtrącił się jadący w tym samym przedziale mężczyzna, który wprawdzie sztuki nie oglądał, ale wyraźnie spodobała mu się Dorota. Wtrącił się i tak wtrącał w życie Doroty parę lat od 8 lipca, kiedy właśnie urodził się Nelson Rockefeller, przyszły 41 prezydent Stanów Zjednoczonych. Obecny prezydent to Theodore Roossevelt, a w Polsce działał dalej Romanow II. We wrześniu Dorota z poznanym w podróży Romanem - pobrali się. W tym samym wrześniu Piłsudzki wraz z przyszłymi czterema premierami  wolnej Polski przeprowadził skuteczną akcje napadu na wagon pocztowy. Zdobyto ponad 200 tys. rubli, które posłużyły do budowy polskich organizacji wojskowych w Galicji. Małżeństwo Doroty na nic specjalnie się nie przydało.

Dorota z Romanem nie dotrwali wspólnie do 1917 roku. W 1911 będąc na Wystawie Wschodnioniemieckiej w swoim rodzinnym mieście Poznaniu, zobaczyła swego męża z inną... 
nie czekała ani chwili i postanowiła: nigdy więcej nie chodzić na wystawy i zacząć od początku . Choć nastały ciężkie czasy; od lipca 1914 przyszło żyć w nowym podziale świata, w czasach wojny, która ogarnęła cały świat. 
A życie płynie dalej i gra muzyka... szlagier Afreda Lubelskiego"Dymek z papierosa"

25  czerwca 1957 rok, wczesny pogodny poranek wtorkowy – imieniny obchodzą Łucja i Prosper.
Na wyrwanej kartce z kalendarza Babcia Marynia pod cytatem Seneki "Cudze błędy mamy przed oczyma, własne za plecami", dopisuje kopiowym ołówkiem – Stefka urodziła dzisiaj córeczkę. Rysiu nazwał ją Dorotką -  Mariolką.  Wyrwaną kartkę schowała  na spód pudełeczka z różnymi listami od swojego męża (żołnierza Armii Andersa), który rok wcześniej zginął pod kołami tramwaju.  Pierwszy raz w tej żałobie, uśmiechnęła się radośnie. 

W pamięci jeszcze wszyscy mają niedawne obrazki wojenne... ale po 12 latach od jej zakończenia, zdaje się, że ludzie zaczynają spokojniej żyć. Jest po styczniowych wyborach parlamentarnych, które wygrał w tej pozorowanej demokracji, Józef Cyrankiewicz. Nawet zaczęła się produkcja samochodu polskiej produkcji – Syrena.  Jacek Kaczmarski ma już trzy miesiące, a z oglądaniem słońca i wiatrem pożegnał się w wieku 79 lat "poeta codzienności" Leopold Staff. W kinach premiera filmu Wajdy "Kanał". Marek Hłasko skończył i wydał swoją pierwszą powieść "Następny do raju". Młodzież zaczytuje się w nowej powieści Alfreda Szklarskiego "Tomek w krainie kangurów", a  Vladimir Nabokov wydaje "Pnina".

Wychodzi pierwszy numer tygodnika "Polityka", a w Lublinie  Jan Wyżykowski odkrywa jedne z największych na świecie złóż miedzi.
Na  fotelu prezydenckim w USA siedzi Eisenhover, który sformułował właśnie doktrynę określającą stosunek do państw Bliskiego Wschodu. To takie zabezpieczenie przed się przed ewentualną agresją komunistyczną. 
Gdyby żyła Dorota – Anna, wielbicielka białych róż i twórczości Leopolda Staffa, miałaby 100 lat...

A życie płynie dalej... gra muzyka "Love Me Tender" Elvisa Presleya.  Inna Dorota ma szczęście zagościć na tym świecie, a jej historia wydłuża się o wszystko, co przedtem Dorocie – Annie i innym się w życiu, muzyce, nauce, sztuce, społeczeństwie i polityce -  przytrafiło.

2017 rok – XXI wiek... wszystko co powyżej i to co jeszcze dotąd nieopisane tu... II wojna świata, zamach na Johna F. Kennedy'ego... wybór papieża Polaka... narodziny nowych gwiazd w dziedzinach wszystkich i odchodzenie tych, którzy tworzyli podwaliny wszystkiego teraz obecnego... w Polsce nie ma komunizmu, ale i tak wszyscy się ze wszystkimi kłócą na wszystkich płaszczyznach, jakby mieli żyć wiecznie... jakby po nich mógł być potop, bo nic ich poza sobą nie obchodzi... I określenie  w  s z y s t  k o  jest jak najbardziej tu uprawnione...we wszystkim zmiany.

Dorotka – Mariolka jest już 60-letnią Dorotą – Mariolą;. od 15 lat nie żyje jej mąż, jej drugi mąż żyje lecz sam, w innym niż Dorota miejscu, najmłodsza 18-letnia córka wypełnia radością jej teraźniejszość; jej starsze rodzeństwo ma swoje rodziny. Dorota nie jest już szefową Firmy Reklamowej... realizuje się inaczej... 

Jej życie to kolejne ogniwo łańcucha życia, które toczy się bez końca... Jaki dziwny ten świat, jaki piękny, jaki systematyczny w swym  dążeniu do trwania mimo przeciwności...
Kiedyś odejdę, nie zdążywszy opowiedzieć wszystkiego co, wiem, doświadczyć wszystkich zachwytów, ale nie martwię się tym... łańcucha życia nie da się przerwać... ludzie zawsze będą... jedni wymyślili koło, inni zbudowali rakiety, okiełznali ogień, odkryli Amerykę, znalazł się taki, który namalował uśmiech Giogondy – tajemniczy, fascynujący, pełen uroku – jak życie.
Jak życie, które podarowane zostało tak samo jak Dorocie – Annie i Dorocie – Marioli, a potem  
jeszcze następnym takim różnymi i podobnym takim – zostanie podarowane.

A życie płynie dalej... gra muzyka i od 50 lat Czesław Niemen (zm. W 2004 r) próbuje piosenką "Dziwny jest ten świat" dotrzeć do świadomości ludzi, że świat jest zależny od nich...

Przepełnia mnie szczęście, że jeszcze trwam...oczywiście zdaję się sobie sprawę z tego, że oprócz tego, że widzę iż trawa rośnie, słyszę ptaków śpiewanie, znam smak pomarańczy – to na świecie są trzęsienia ziemi, na ludzi spadają śnieżne lawiny, niejednych doświadcza przemoc i oprócz geniuszu piękna jest na tej ziemi zło... wszystko to razem jest tajemnicze...  wszystko to razem panuje nad światem. Tymczasem wierzę (podobnie jak Czesław Niemen), że będąc ogniwem, jednym z wielu mogę choć trochę to zmienić, i każdy trochę może... i ludzie nadal będą cierpieli, lecz może trochę mniej i inaczej ...wierzę! 

A życie płynie dalej... gra muzyka Enrique Iglesiasa – Subeme La Radio.




Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger