19:15:00

NOWA STARA BABCIA (zbliża się 21 stycznia :-))

NOWA STARA BABCIA (zbliża się 21 stycznia :-))

TAKA UWAGA NA WSTĘPIE (spojler ;-)) 

Można, wręcz zalecam czytać ten tekst wybiórczo, by nie zanudzić się za dużo. W każdym słowie i zdaniu jest i tak to samo przesłanie: rola Babci, to trudna rola. 

BABCIA TO:

Pisałam o tym wiele w latach ubiegłych ("Babcia Marianna i ja" / "Babcia - kto to?" / "Stoję na przystanku")

TERAZ MAM DO DODANIA 

Nowe doświadczenia i związane z tym refleksje.

Babcią, czyli kobietą, której dzieci spłodziły swoje dzieci... jestem 17 lat. Tyle, że z moimi wcześniejszymi wnukami nie miałam tak bezpośredniego kontaktu, jak z moją najmłodszą wnuczką Dorotką. A to dlatego, że sama miałam jeszcze małe dziecko. Byłam matką samotnie wychowującą najmłodszą latorośl, bo tato córeczki umarł, gdy ta miała niespełna 2 i pół roczku. Do tego praca i wszystkie inne obowiązki wynikające z samotnego rodzicielstwa. A żeby jeszcze sobie "ułatwić"  życie, to? To zakochałam się i tak to oto dwoje dzieci od razu miałam. Jedno z nich bardziej by się nadawało do poprawczaka. Ale to czas trochę upłynąć musiał, a ja swoje przeżyć, aby dojść do tego iż lepiej być samą, niż z kimś, kto nie zasługuje na miłość i oddanie. Eh...  Ale to zupełnie odrębna historia, o której już pisałam. Historia, która jednako tłumaczy, że czas jest jeden i ja musiałam przeznaczyć go dla siebie. Co za tym idzie, dla najmłodszej córeczki. Reszta rodzeństwa była już dorosła. A nawet swoje w niedalekim czasie, też dzieci miała.

NAJMŁODSZA WNUCZKA (można pominąć jak kogoś nie ciekawi jej krótka (jak jej życie) opowieść o niej).

To ta, od najmłodszej córki. Urodziła się w trudnym okresie, gdy moja córka na roku licencjackim była, egzaminy, obrona itd. itp. A to wszystko po ciężkim porodzie. Przy jej córeczce, bardzo wymagającej, od życia zainteresowania, 24 godziny na 24 godziny, czas tylko na jedzenie, przewijanie, przytulanie, rzadkie spanie. Do tego bolący brzuszek, sapka, czkawka i te, i inne rzeczy ;-) Na świecie pandemia... kłopot z dostaniem się do lekarza... z pracą też trudności... ciężko by uśmiech radosny na twarzy gościł. Maluczkiej to zupełnie nie interesowało (i dalej ma to w pupie :-)), tylko ona, ona, ona w każdym wydaniu... bawiu, bawiu, baw... mleczka daj i bądź, bądź... jak to każdy chce maleńki brzdąc.

W takiej to ogólnej sytuacji na świat przyszła Dorotka, moja imienniczka. Byłam przy niej od pierwszych jej godzin, dni, teraz już miesięcy dziewięć. Spędzam z nią mnóstwo czasu. Czasem dlatego, że chcę, a czasem dlatego, że nie ma innego wyjścia... są rzeczy ważne i ważniejsze. Dorcia jest ekstrawertyczką i ma swoje wymagania. Dokładnie wie czego chce. Fizjoterapeutka określiła jej rozwój na 14 miesięcy, a przecież ma dopiero dziewięć. Nie da się jej spławić byle czym. Ale ja też taka jestem, więc połączenie dwóch silnych osobowości w przypadku, gdy mała chce ściągać książki z półki, a ja nie zezwalam na to... sprawia, że robi się gorąco. Ale ustaliłyśmy już sobie obie ;-) co wolno, a czego nie wolno i Dorcia liczy się z moim zdaniem, choć uśmieszkiem przewrotnym daje znać, że to jeszcze nie koniec jej niecnych prób postawienia na swoim :-)) Jestem dumna z faktu, że nauczyłam ją bić brawo rączkami, gdy zrobi coś dobrego i śpiewu Indianki nawołującego do zabawy przedniej. Taki śpiew, to przybijanie rączki do wykrzykujących ust... łałłaa,łła,a,a, łała. Śmiechu przy tym wiele. I papa, i grożenie paluszkiem gdy źle się dzieje, to też zasługi moje ;-)) 

CZAS JEST JEDEN

Przebywanie z Dorką, to niewymarzony czas, bo wymaga wiele uwagi, gdyż powiedzenie iż "żywa jest jak srebro" to tak jakby nic nie powiedzieć. Jest ciekawa świata i wszędzie wejdzie, buzią wszystko zbada, do tego gada i gada, bez przerwy w swoim języku opowiada. Nie wymarzony czas dla kogoś takiego jak ja, który inne zainteresowania ma (swoje prywatne życie). Obcowanie z zasmarkaną, choć wesołą, śliczną, bez przerwy gadającą - to miły czas, ale czas, na nie dłużej niż godzina, dwie... potem robi się irytująco :)  Nie ukrywam tego. We wnuczce wszystko ciekawość budzi, nawet okruch na stole, papier na rolce w toalecie, obgryzanie sznurówki od buta, którą chętnie się dzieli ;-), a tu też płynie mój czas - na ważniejsze, bardziej rozwijające działania - ten czas ucieka.

NIE TYLKO JA MAM PRZEGWIZDANE :-))))

Dorotka wychowuje się się z sześć miesięcy zaledwie starszym od niej Goldenem. I co tu ukrywać, zachowuje się też jak on. W buzi przenosi różne przedmioty, a rączki używa w innych, w tym samym czasie, celach. Rozgryza też wszelkie kartoniki, wyjada pieskowi jedzenie z miski, chowa się w jego materiałowej budzie, przedtem czterdziestokilowe zwierzę z niej wyrzuca. Ati jest bardzo wyrozumiały jak mu wyrywa marchewkę z pyska i sama ją zajada. Biedak, czasem szuka miejsca by się przed małą ukryć :-))) Ale bardzo się kochają. W końcu od małego się znają :-))  Łobuzerski śmiech Dorotki, ufnie wyciągnięte rączki i przytulenie - wynagradza każdemu wszystko.

GDYBY NIE TEN ŁEB ;-)

Gdyby nie ten mój uporczywy ból głowy, który od lat tłumi we mnie mnie dobre uczucia na rzecz irytacji smutnej - łatwiej by mi było. Mogłabym z siebie dać 100%, a nie mniej. Tego bardzo żałuję. W ten sposób żal się we mnie ściska, że jestem taka nie do końca oddana sprawie pokazywania świata wnuczce. 

GDY PATRZĘ NA DOROTKĘ...

W jej zachowaniu, w jej odbieraniu świata, widzę siebie... dlatego dobrze rozumiem jej potrzeby i bardzo bym chciała sprawić, by jak najlepiej zaspokoić jej ciekawość. Dzieci takie są i na takich wyrastają ludzi w jaki sposób pokazujemy im świat i tłumaczymy jego zawiłości. Nie indoktrynujemy, jedynie pokazujemy drogi i dróżki, a one same wybierają swoją. Czasem zamoczą nóżkę, czasem podtopią się lekko, czasem na coś gorzkiego i gorącego trafią i zawrócą na inną dróżkę... ale wybór musi być ich. Po własnym przeanalizowaniu, po błędów doświadczeniu - tak każdy wchodzi w ten świat. Nie narzucam niczego Dorotce, lecz kontroluję jej poczynania; nie zabraniam, lecz patrzę wymownie, gdy dotknie gorącego kubka, choć ostrzegałam, że to skończy się źle. I ona już pamięta, delikatnie paluszkiem kubeczka dotyka by sprawdzić czy sytuacja, ta zła się nie powtórzy. Gadanie, zakazywanie nie dałoby nic. 

NIE JESTEM BABCIĄ, która:

- rozpieszcza głupio

- gdy mała ugryzła mnie z wielką radością, swym pierwszym zębem, odwdzięczyłam jej się tym samym. Już nie próbuje mnie podgryzać wcale :-))

STARAM SIĘ BYĆ TAKĄ BABCIĄ jak była dla mnie moja babcia Marynia (choć daleko mi do niej ;-))

- Nie podważam decyzji rodziców w żadnej kwestii, czy to jedzenia, czy zabawy - mogę się nie zgadzać, ale to ich dziecko. Więc wspieram ich i tyle.

- Nie narzucam swoich rozwiązań. Mówię tylko o nich, ale luźno bez oczekiwań jakichkolwiek.

- Czasem odczuwam przyjemność z opiekowania się Dorotką, a czasem mnie irytuje, ale staram okazywać spokój by czuła się przy mnie bezpiecznie i bym nie zawiodła jej zaufania.

- Nie zbywam jej byle czym, tylko staram się wyjaśnić, objaśnić daną niezręczną lub wyraźnie złą sytuację. Co w tym momencie kiedy mała jest jeszcze taka mała i choć nad wyraz kumata, jest niezwykle trudne. Ale daję radę ;-)

- Nie zgadzam się na spychanie przez rodziców ciężaru wychowania ich maleństwa, na moje barki... jestem wolnym człowiekiem i mam swoje życie.

- Już teraz dbam o swój autorytet i nie pozwalam sobie "wchodzić na głowę", a jeśli, to na moich warunkach. 

- Mogę się wygłupiać, ale określam granice, swoje granice... dystans, który powinien być między babcią a wnuczką mimo ogromnej miłości i specyficznej poufałości. Babcia może być partnerem, ale nie kumplem bez ograniczeń.

- Nie narzekam przy Dorotce, że głowa mi pęka jak cholera i nikt nie wie dlaczego... i tak dogłębnie tego nie zrozumie. Po co napawać  lękiem i miły czas ze mną zamienić na potok narzekań, których ton może przestraszyć malutkie dziecko. Małe dziecko ma już swoją wrażliwość i należy zachować umiar w dawkowaniu jej smutnych stron życia.

- Jestem wyrozumiała i cierpliwa. Z tego powodu, że sama zawsze tak chciałam przez innych być traktowana i to we mnie wciąż głęboko siedzi. Ciągle jeszcze, pragnę wyrozumiałości i cierpliwości.

- Gdy mała płacze, a powód jest słaby... zmęczenie, niechęć, nic bardzo ważnego, to staram się ją rozweselić, aby nauczyła się podchodzić do swoich obaw z poczuciem humoru. Już teraz znajdować jasne strony i widzieć szklankę do połowy pełną.

- Nie karanie dodaje werwy do życia, nie stawiane szlabany, budowane mury, lecz chwalenie i mobilizowanie do działania. Wiem to z własnego doświadczenia, gdzie dobra ocena mnie mobilizowała, a słabsza powodowała, że unikałam wykonywania danego zadania. Już u najmłodszych dzieci to działa. Uśmiech je wzmacnia, krzyk odstrasza i dekoncentruje.

ALE PRZEDE WSZYSTKIM

Babcia powinna być sobą i nie zapominać kim jest. Dbać o siebie i tym samym być atrakcyjną dla siebie i dla wnuczki. 

BABCIA - NOWA  ROLA, która jest bardzo istotna. To może być wspaniała przygoda, pod warunkiem, że na ustalonych zdrowych zasadach. 

DOBRA BABCIA to ta, która umie słuchać, rozmawiać, doradzać i uśmiechu uczyć. W żadnym przypadku, Babcia nie ma prawa w relacjach z wnukami swoją rolę podwyższać, nad rolę rodziców w kwestii życia najpierw maluszka, a potem coraz większego, starszego obywatela Świata Tego.

ŁATWO BYĆ ZŁĄ BABCIĄ (tu wysilać się nie trzeba)

Bardzo łatwo. Znam takich dziadków (niestety), którzy krytykują rodziców, są nadgorliwi, we wszystko się wtrącają, za pępek świata mają, wszystko wiedzą najlepiej i rozpieszczają bezgranicznie, bo ich stać i kto im zabroni. W tym sposób maluszek zaczyna się czuć zagubionym, bo już nie wie, co jest dobre, a co złe dla niego i świat jeszcze bardziej skomplikowany mu się jawi.

Ustalonych w rodzinie dziecka, to jest zasad ustalonych przez tatę i mamę, nie wolno!!!!! żadnej babci ani dziadkowi - łamać.

A już stosowanie wybiegu w stylu" "tylko nie mów mamie" i wtykanie czekoladki dziecku, to jest PRZESTĘPSTWO... łamanie zasad, uczenie kłamstwa, nieuszanowanie rodziców. 

Nie ma "tajemnic" między babcią i wnukami... "tajemnic" przed rodzicami. Wprowadzanie takiego postępowania, wykrzywia na samym początku, postawę małego człowieka, który ma iść prosto z podniesioną głową przez życie i szczerym uśmiechem na ustach.

CZY JESTEM DOBRĄ BABCIĄ?

Nie wiem. Nie mnie to osądzać. Chcę być kochana przez Dorotkę i zapamiętana prawdziwie. Przynajmniej tak jak ja zapamiętałam moją Babcię Marynię, z której po dziś dzień czerpię życiowe wzorce. Pamiętam jej uśmiech, ale też zafrasowaną minę. Jest w moim życiu każdego dnia obecna, choć od jej śmierci minęły 33 lata.

BABCIU KOCHANA, MARYNIU (krótki list)

Wciąż Cię pamiętam. Twoją w kwiatki brązowe i listki zielone bawełnianą sukienkę. I te butki na obcasach ciągle WILBRĄ  przemalowywane, ze względu na różne okazje. W iluż to kolorach to te butki były (?) Jedne, a wydawało się, że tyle ich miałaś. Twój pomyślunek by zawsze pięknie i inaczej wyglądać, był imponujący. Nie zawsze Cię dobrze traktowałam. Czasem głupio dogadywałam, że dajesz się wykorzystywać. Tak uważałam. Po prostu zazdrosna byłam, o swoje kuzynki, których też babcią byłaś. Co wcale mnie nie tłumaczy. Żałuję bardzo. A Ty Babciu nigdy złego słowa mi nie powiedziałaś... bardzo mnie kochałaś i rozumiałaś. Miłość swą na mojego męża też przelałaś, a on szanował Cię bardzo. Cierpliwa byłaś i do tego czuła. A jak Tomek się urodził, to ze szczęścia wariowałaś, bo prababcią zostałaś :-)) I tak do narodzin Kasi i Jędrka dotrwałaś. Alicji już nie poznałaś. Alicja 11  lat po Twojej śmierci przyszła na świat. Ale wierz mi Kochana Babciu, że ona wszystko co ja zapamiętałam o Tobie, to ona wie. Zna Cię tak dobrze, jakby znała Cię, jakby przy Tobie wzrastała. Nie jesteś dla niej anonimową prababcią. W naszej rodzinie ciągle żyjesz. A, że Cię nie ma właśnie? Pojechałaś do cioci Marty, a może do brata Władka, którego tak lubiłaś... albo stoisz w kolejce po schab... pewnie zaraz wejdziesz i powiesz: Pochwalony Jezus Chrystus, jestem już... to co? pijemy kawkę? 

WIERZĘ, ŻE  KIEDYŚ   DOROTKA  POPROWADZI  DALEJ  TEGO  BLOGA  I  NAPISZE DO MNIE :-)))

09:40:00

JAK ZACZĄĆ NOWY ROK?

JAK ZACZĄĆ NOWY ROK?

NOWY ROK, NOWY POCZĄTEK 

Dla każdego pokolenia inny... różne priorytety. Ja jak zwykle napiszę o swoich zamiarach dotyczących zmianie w kalendarzu i to też jak zwykle, bardzo, bardzo subiektywnie :-)

Zaczynam od nowej karty. Po uczciwym podsumowaniu starego, chcę zapisać na nowo czystą kartę. Z każdym rokiem mam więcej (większe) rzeczy do osiągnięcia i wcale nie jest łatwiej. Większej cierpliwości, wiem, mi potrzeba i jeszcze większego poświęcenia dla bliskich i innych w potrzebie osób. Bo człowiek jest tyle wart ile może dać innym. A ja jestem otwarta na dawanie, które sprawia mi ogromną przyjemność. Cieszy mnie radość innych. Dzielenie radości, zwiększa moją energię i siłę :-))

ALE DO RZECZY 

-  plan minimum, bo jestem w tej dobrej sytuacji, że wiele już za mną i nie muszę martwić się o jakieś egzaminy, założenie rodziny, dzieci i ich wyczyny... wszystko mogę, nic nie muszę :-))

1. Mam zamiar w tym roku, nie udawać. Że jestem silna, że czasem nie płaczę do poduszki, że wiele zniosę, że wszystko jest okey. Kiedy będę miała ochotę to powiem, że jest mi źle. Co nie znaczy, że będę narzekać. Ale każdy ma prawo do własnego przeżywania swojej rzeczywistości. I ja tego prawa bronić będę. Właściwie zawsze taka byłam i jestem, ale chcę jeszcze więcej, mocniej postawić na siebie. Bo tylko wtedy będę mogła być dla kogoś innego wsparciem, miłością.

2. Mniej bezczynności, więcej działania, co może wpłynie na moje tłuste boczki i te 12 kilogramów, co przez lęk przed pandemią, tak sobie pięknie wypielęgnowałam, że Budda by się nie powstydził. Choć w pewnym wieku lepiej jest mieć więcej niż mniej. Przynajmniej naprężone, a nie zwisające to ciało jest :-))) Eh... pocieszam się jak umiem :-)

3. Odkurzę wszystkie niespełnione marzenia, żeby nabrały nowych barw. A świeżych postanowień pilnować będę, nie dając sobie za dużo do odpuszczenia. Wezmę się za siebie i przede wszystkim zapomnę, zapomnę o wszystkim, o czym nie udało mi się zapomnieć w zeszłym roku i źle mnie to nakręcało.

4. Wiem, że mam takie, nie inne karty w swoim ręku, że innych nie dobiorę. Więc muszę grać tymi  które mam. Czyli: jestem Starą Kobietą, pogodzoną ze swoim Ja i świadomość, że czas który był to już historia jest i jeśli wspominać mam ją, to tylko po to, żeby czerpać dobre, pouczające momenty z niej. Reszta niech zostanie na śmietniku niepamięci mej. A teraz będę korzystać z tego co jeszcze przede mną jest, w pełnym zachwycie i wdzięczności bezmiernej. (Ja to lubię używać wielkich słów? Też. Ale też tak myślę, rzeczywiście :-))

Nieraz mi smutno, że ta droga moja jest coraz krótsza, a zakręty na niej wcale nie są łagodne, a czasami to nawet wznosić trzeba się do góry. A tu już siły nie te i ta boląca ciągle głowa. Eh... Ale co tam. Zawsze mogłoby być gorzej. Wszystko ode mnie zależy, jak rozegram tymi kartami co mam, swoją partię życiową w 2022 roku.

5. Babcia mi prawiła, że jeśli ktoś mi rzuca kamienie pod nogi, to nie powinnam ich odrzucać, ani tym bardziej krzywdzić innych nimi, tylko zbudować schody i po nich coraz wyżej wspinać się. Tak robiłam i choć materialnie na tym straciłam, to ja, ja jestem szczęśliwa, i niczego mi nie trzeba... zdrowia tylko.

6. Na ścianie w kuchni mej (od lat) wisi drewniana tabliczka, a na niej napisy tej treści:

- dostrzegaj drobnostki (dzisiaj zauważyłam, że po zaparzeniu herbaty w pięknym przejrzystym kubku (prezencie), na wierzchu tworzy się serce. Tyle razy z niego piłam, a dopiero dzisiaj ujrzałam to kształtne serce. Ale gapa ze mnie ;-) To była miła, wzruszająca chwila :-))) doskonale mnie nastroiła :-)))

- zarażaj śmiechem (wczoraj do łez ze śmiechu doprowadziłam moją przyjaciółkę jak jej opowiedziałam historyjkę związaną z nawilżaniem ust moich. Jak to po paru dniach się zorientowałam, że to klej roślinny był do sklejania papieru ;))) A ja tak chwaliłam walory tego sztyftu ;-))

- myśl pozytywnie (nie mogę inaczej, bo źle bym się czuła ze sobą, a w końcu Stara Kobieta i Ja - to jedno, od rana do wieczora, bez urlopu żadnego :-))

- przytulaj codziennie (jak już nie mam do kogo, to do poduszki się przytulam welurowej lub gładzę kolano dłonią, jest wyjątkowo miękkie i delikatne w dotyku... chyba od tego szczotkowania i balsamowania ;-))

- kochaj mocno - codziennie wyznaję miłość głośno, nie tylko czynami, ale też słowem pisanym czy tkliwie wyszeptanym. W zamian dostaję to samo. A niby taka bezinteresowna jestem ;-))))

- żyj radośnie - czasem się wkurzam, co oczywiste, ale staram się wszystko, co się da, obrócić w żart. Śmiać się jak najwięcej i widzieć zawsze szklankę pełną do połowy :-))

I tak czytam tę tablicę, na pamięć ją znam. Ale przypominam sobie, żeby nie wyjść z wprawy dobrego chłonięcia życia. Żal każdej chwili inaczej niż radośnie przeżytej.

WKURZA MNIE JEDNO I NIEZMIENNIE

System zdrowia w tym kraju jest taki, że czasem mi głupio, że tak trzymam się tego życia i zajmuję miejsce innym. Wtedy tak mi się robi jak Pan Doktor mówi, "że nie jest tak źle, czego pani wymaga w tym wieku, inni mają gorzej,  pani bierze te tablety i zobaczymy co później zdarzy się".  Co ma się zdarzyć? Ma nadzieję, że już nie pojawię?  - W końcu takiego obumierającego kwiatu jest pół światu, pracy mu nie zabraknie. No nie! Myślę sobie, ale głosem spolegliwym stwierdzam: sprawna jak najbardziej chciałabym być i jeszcze chcę zrobić wiele  - uśmiecham się mile, spragniona pocieszenia i dającej nadzieję diagnozy. - A co, nie nażyła się pani dosyć? Lepiej nie będzie. Czego pani oczekuje? Cudu? To nie ten budynek. Coś jeszcze, bo następna pacjentka czeka. Odburknął doktorek zniecierpliwiony.

- Jeśli chce jej pan powiedzieć, to co mnie, to może niech nie wchodzi i nie zabiera czasu panu... ja jej wszystko powtórzę. Z tego co widziałam, to jeszcze bardziej stara ode mnie kobieta jest. To raczej mszę na cmentarzu za siebie powinna iść zamawiać niż przeszkadzać panu w pracy i dobry humor psuć. - odpowiedziałam sarkastycznie i do niewidzenia - dopowiedziałam. (czasem niektórzy lekarze zachowują się jak bogowie ;-))) Eh...

No cóż, takie realia życia są. Jednostka tu nic nie zdziała.

MIMO WSZYSTKO TRZYMAM SIĘ DOBREJ TEORII, by mieć plany, założenia, marzenia, pić miód, a jeśli łyżka dziegciu się trafi, to tylko nada wyrazistości smaku ;-) Nie można się przejmować i skracać sobie zmartwieniami życia :-)

W rzeczywistości:

Dobrze jest tak marzyć jakby przed sobą miało się jeszcze dziesięciolecia, ale żyć warto tak jakby każdy dzień miał być tym ostatnim ;-)) I wtedy każdego dnia będziemy zadowoleni :-)

23:24:00

Do sprzątania i do zabawy z łobuziakami

Do sprzątania i do zabawy z łobuziakami


Za mną czas świątecznych porządkowych, w trakcie porządki noworoczne... A do tych najlepiej nadaje się wygodny, niezobowiązujący, nieobciskający i najlepiej jeszcze (patrząc na pogodę za oknem) milutki i ciepły strój. Czy Wam też od razu na myśl, tak jak mi, przychodzą dresy? ;) Część dresów z Femme Luxe przez częstotliwość ich prania i noszenia nadaje się już jedynie do użytku w postaci... lepszych lub gorszych polerek do podłogi, stąd też w tych porządkach uczestniczyć muszą również nowe dresowe zestawy. Pokażę Wam trzy dresy / women's loungewear sets, które otrzymałam od Femme Luxe... niektóre w mojej szafie już były, ale niestety nie przetrwały wielokrotnego prania :) 


Lilac Cropped Long Sleeve Sweatshirt High Waisted Skinny Joggers Fleece Loungewear Set - Reagan / Liliowy zestaw dresowy - klasycznie nogawki spodni zwężane ku dołowi, z mankietami. Bluza jest krótka, ma lekko oversizowe rękawy, zwężane ku dołowi. W pasie bluza jest ściągana, dzięki czemu można ją wygodnie dopasowywać do gabarytów brzucha ;) Mimo, że jest krótka - dzięki spodniom z wysokim stanem - jedno z drugim ładnie się łączy i niczego nie odsłania. 


Camel Boxy Cropped Hoodie Cuffed Joggers Loungewear Set - Cailleigh / Beżowy zestaw dresowy - tu również mamy krótką, wygodną bluzę z kapturem, dzięki czemu możemy skryć twarz ;) Spodnie mają pionowe linie, które dodatkowo optycznie wyszczuplają sylwetkę. Wygodne, mięciutkie, ciepłe - fajny zestaw nie tylko do porządkowania. 

Stone Zip Up High Neck Utility Pocket Skinny Joggers Fitted Loungewear Set - Kimi / Beżowy zestaw dresowy  - zupełnie nowy krój, krótka bluza na zamek i kieszenią, spodnie z dużą kieszenią ze zwężanymi nogawkami. Świetny, beżowy kolor. Te duże kieszenie są ekstra :) Coś innego i nieoczywistego. Z drugiej jednak strony... akurat ta bluza jest dosyć obcisła :)

W swoim wyborach / zamówieniach skupiam się zazwyczaj na dresach, ale wspomnieć muszę, że na stronie internetowej Femme Luxe nie brakuje także krótkich / little black dress jak i midi sukienek / midi dresses w różnych kolorach. Spodnie jakie znaleźć można w tym sklepie to oczywiście nie tylko wygodne, luźne czy bardziej obcisłe spodnie dresowe, ale także różnego rodzaju jeansy / ripped jeans for women - niebieskie, gładkie, z przetarciami, z dziurami, rozkloszowane, czarne, z wysokim stanem, obcisłe - co kto lubi :) 

Zobaczymy czy te dresy dotrwają do następnych porządnych, gruntownych porządków ;) Ale powiem Wam, że np. przy zajmowaniu się wnuczką - sprawdzają się idealnie ;) Ta zawsze mnie czymś wypaćka, obsiusia, wytrze paluszki, obsmarka, obślini, wyleje coś na mnie... no i te gonitwy za nią ;) Takiego dresiku z jednej strony nie szkoda mi do zabawy z nią, a z drugiej ich wielość sprawia, że nietrudno mi przebierać się kilka razy dziennie w czysty, świeżo wyprany :) 

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger