08:06:00

Nie zmusicie mnie do nienawiści

To tytuł książki Antoina Leirisa, który w zamachu terrorystycznym stracił żonę. Stało się to 13 listopada 2015 roku w popularnym klubie w 11 dzielnicy Paryża.
34-letni francuski dziennikarz, komentator kulturalny był szczęśliwym mężem i ojcem siedemnastomiesięcznego Melvila.
Helene, żona Antoina znajdowała się w klubie muzycznym Bataclan w chwili gdy dżihadyści dokonali zamachu na ten klub, zginęło wówczas 89 osób. Dżihadyści użyli broni i ładunków wybuchowych.
Antoin dowiaduje się o ataku na klub z telewizji.
Telefon od brata uprzytomnia mu fakt, że jego ukochana tam właśnie jest.
Czuje się jak w jakimś koszmarze, z którego zaraz się obudzi. Usypia synka.
Sam czeka, kiedy się obudzi, bo to nie może być prawda, to musi być sen.
Telefon dzwoni.
To siostra Helene, ona już wie. Wie, stało się to najgorsze.
"W piątek wieczorem ukradliście życie wyjątkowej istoty, miłości mojego życia, matki mojego syna – ale nie dostaniecie mojej nienawiści. [...] Chcecie bym nieufnym okiem spoglądał się na obywateli, żebym poświęcił swoją wolność dla bezpieczeństwa. Nic z tego. Gra toczy się dalej." napisał do terrorystów odpowiedzialnych za zamach, w którym zginęła jego żona - A. Leiris kilka dni po zamachu na swoim profilu na Facebook'u.
Na kanwie tej wypowiedzi powstała książka, której akcja zaczyna się w dniu zamachu, czyli 13 listopada 2015 roku, a kończy 25 listopada tegoż samego roku, kiedy młody wdowiec, dzień po pogrzebie swojej ukochanej żony idzie na grób jej ze swym małym synkiem i pokazuje, gdzie teraz jest mama. To 13 dni, które były zupełnie inne od tych 13-stu dni wstecz i jeszcze wcześniejszych, które zmieniły świat Antoine'a i jego syna Melvila.
Już nic, nigdy nie będzie takie samo, ale mimo to, że terroryści zmienili życie Antoinea, że poczuł w nim pustkę, przerażenie i smutek, który już nigdy nie zostanie ukojony, to wie, że życie musi toczyć się dalej i on musi żyć dla synka swojego, i pokazywać mu dobro, bo ono tylko zwycięża zło.
Miłość - to ona sprawiła, że pewnego 21 czerwca, kiedy spotkali się na koncercie, to wiedzieli, że chcą ze sobą być... jej niepohamowany radosny śmiech i włosy kasztanowe, oczy przenikliwe jak u sowy. Jemu się wydawało, że przed nią nie miał żadnego, innego życia. Jakby zawsze z nim była. Była jego skarbem. Mieli razem długo żyć. Teraz jest 16 listopada idzie ją zobaczyć jak ona przykryta prześcieradłem białym śpi. W tym dniu on wie, że nie obudzi jej pocałunkiem swym. Ona nie roześmieje się perliście. Nie wstanie już dla nich, nowy, wspólny dzień.
  • Proszę pana, musi pan ją zostawić...
Za sprawą terrorystów on nie zobaczy nigdy jej pięknych oczu, a jej oczy nie zobaczą pierwszych niezachwianych kroków synka. Było ich troje, a teraz zostało dwoje... milczący, zdruzgotany ojciec i jeszcze niczego nie rozumiejący syn.
Nie tak miało być. Nie taki był plan.
Nie tak miało być.
A stało się tak, że... jego ukochana nie żyje. O jej ostatnich chwilach opowiedział mu przyjaciel, który wtedy tam był... jemu się udało, a żona Antoine'a, jego księżyc już nie wzejdzie. Chciał wszystko wiedzieć o ostatnich chwilach Helene, żeby mógł kiedyś o nich powiedzieć synkowi.
Następne dni... myślenie bezmyślne, życie puste, wypełnione czynnościami, które teraz są bezmyślnymi odruchami, ale dokładnie skoordynowanymi, bo przecież żyć trzeba dalej dla niej, choć jej nie może przytulić, to jest w oczach, śmiechu jeszcze nic nie rozumiejącego synka.
I niech ci, co zgotowali jej tę śmierć i jemu zabrali światło do życia, a synowi drogowskaz, i ciepło, niech nie myślą, że będzie się mścił.
24 listopada Helene została pochowana, a z nią ich wspólne marzenia i plany.
25 listopada Antoine wziął synka i zaprowadził na grób mamy, kiedyś gdy dorośnie odczyta list, który w jego imieniu napisał tata, do mamy, gdy zgasło światełko jej.
W dziesiątym sektorze cmentarza Monmartre leży Helene, która nikomu niczego złego nie zrobiła, dała wspólnie z Antoin'em życie Melvilowi. Ręce złe, bez światła dobra w głowach, otumanione złymi wyobrażeniami pozbawiły światła potrzebnego do życia nie tylko Antoine'a i jego syna, ale wielu setkom innych ginących w zamachach ludziom.
Mimo wszystko życie musi toczyć się dalej i nie może poddawać złu.
Tylko dobre emocje, radość, śmiech, zapach kwiatów i wiosennego deszczu mogą być kołem napędowym do tego by żyć. Nienawiść, gwałty, tyrania to śmierć. Nikt nie ma prawa do zabijania. Każdy ma prawo by, skoro jest na tym świecie, to ma prawo żyć.
Swym postępowaniem nie zmusicie mnie do nienawiści.
Nienawiść rujnuje... zabiła żonę Antoine'a i wiele innych żon, matek, ojców, dzieci... każdego dnia to czyni. Tylko miłość jest wiatrem, który w odpowiednią stronę życie każdego z nas może skierować.
Książka, ok. 135 stron, która nie pozwala się poddawać, i przekonuje, że życie musi trwać.

Nasz kraj, Polskę, na szczęście nie dotykają ataki terrorystyczne i oby tak było dalej. Każdy kto dostał życie, ma prawo do niego i nikt nie ma prawa odbierać mu go.
Kochajmy się. Nie dajmy się nienawiści, zawiści niezrozumiałej. Nic nie jest dane nam raz i na zawsze. Pamiętajmy o tym .

Ja pamiętam o tym każdego dnia.

15 komentarzy:

  1. Przerażające i wzruszające....
    Absolutnie zachęciłąś mnie do przeczytania tej historii, dziękuję!
    pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety prawdziwa historia, nie wymyślona. Warto przeczytać, bo niesie przesłanie, że nie nienawiść tylko miłość jest fundamentem życia. I tej życzę Ci jak najwięcej.

      Usuń
  2. Niesamowita jest ta historia, porusza do granic. Zawsze przeżywam Wszelkie ataki terrorystyczne, gdzie giną niewinni ludzie, zastanawiam się, gdzie jest Bóg, sprawiedliwość tego świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo. Mnie porusza każda śmierć... nawet nieznanych mi ludzi, których winą było jedynie to, że znaleźli się w miejscu i porze, gdzie akurat zrypane (przepraszam za słowo) nienawiścią (bez)mózgi postanowiły się mścić. Boga bym w to nie mieszała, a sprawiedliwości dawno przestałam szukać. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
    2. A ja mam problem z Bogiem, zwłaszcza w obliczu tragedii ludzkich.

      Usuń
    3. Dlatego napisałam, że Boga bym w to nie mieszała, bo tak naprawdę nie wiem jak to z nim jest, że nie grzmi, żarem z nieba nie bucha na te zbrodnicze potworności...smutno mi jest.

      Usuń
  3. historia mocna, nie dla każdego do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przeczytać, bo mimo przekazu daje siłę, by w mniej trudnych sytuacjach...przetrwać i nie dać ponieść złym emocjom.

      Usuń
  4. I ja staram się każdego dnia pamiętać. Tylko człowiek wolny od nienawiści jest WOLNY naprawdę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powtórzę za Tobą: TYLKO CZŁOWIEK WOLNY OD NIENAWIŚCI JEST WOLNY NAPRAWDĘ. Te słowa powinny być w sercach, umyśle, słowach i czynach wszystkich ludzi nie napisane... WYRYTE TRWALE. Życzliwości nieudawanej, doznawanej każdego dnia Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna pozycja- koniecznie muszę po nią jako mol książkowy sięgnąć.

    Nie warto nienawidzić, Warto wybaczać. Kochać ,żyć, szanować drugiego człowieka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby te piękne słowa każdy w swoim malutkim światku zamieniał w czyn, to żyć byłoby łatwiej i piękniej. Walka o władzę, pieniądze i pycha zabijają ludzi setki każdego dnia. I ci co zabijają też nie są wieczni, ale tak działają jakby o tym zupełnie nie pamiętali. Książkę polecam.

      Usuń
  7. Straszna historia... Terroryści mają totalnie wyprane mózgi.
    Ostatnio czytałam "Czerwony alert" Billa Browdera o sytuacji w Rosji i też byłam w szoku.
    Obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytam koniecznie choć kolejne szoki niezbyt są mi potrzebne, ale warto wiedzieć, co tak naprawdę na świecie dzieje się. I docenić przez to naszą sytuację w kraju, która nie jest taka zła, choć...

      Usuń
  8. Mocna historia, ale warta przeczytania!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger