18:00:00

Wolna niedziela


4.15 rano, właśnie przeciągam się w łóżku. Wysuwam jedną nogę, potem drugą... trochę chłodno. Ciemno, cicho, słychać tylko zegara tykanie i moje sapanie. Jakoś się podniosłam. Dlaczego naga? Ach, znowu miałam napady gorąca, stąd jestem nieubrana. To nic, nikt nie widzi, to do łazienki lecę, bo wczorajsze wieczorne popijanie (wody ;-)) pędzi mnie tym szybciej. 

O, trzeba było zapalić światło, bo nie zauważyłam jak Marysia kulnęła mi się pod nogi (Marysia to olbrzymia piłka do ćwiczeń). Dałam radę, idę dalej... uff jakie kolce pod nogami... przyśpieszyłam, by jak najszybciej z tej do akupresury maty zejść, ale nieszczęśliwie wpadłam na Krysię (to mniejsza piłka do ćwiczeń by kręgosłup nie zastał się ;)) Dałam radę! Już siedzę i siku robię, nie otwieram oczu by nie spojrzeć w lustro. Po co te nerwy w sobotę o poranku ;)

Wracam więc do łóżka z powrotem zapominając, że po drodze Kryśka, dalej mata z igłami i Maryśka zagradza drogę do legowiska. Ale znowu dałam radę :-) Wkulona w Pana B. usiłuję zasnąć zaciskając mocno powieki, ale nic z tego. Tak się męczę, przewracam z boku na bok, na wznak, na plecy, z kołdrą na i pod spodem. Nic nie wychodzi. Dobrze więc... zacznę od początku ten ranek.

6.00 otwieram oczy po raz drugi dziś. Ciągle ciemno. To nic. Ułożę sobie w głowie plan na dzisiejszy dzień. Przedtem dziękuję wdzięcznie, że obudziłam się dzisiaj jak zwykle od tych tysięcy dni i boli mnie: 1..,....2,....,....,.....,.....,.....,.....,...,....,.....,.....,....,.....,.....,....,........,....,...........................................33.... to znaczy, że żyję na 1000% :-))) I dziękuję, że nie bolą mnie rzęsy :-)) Zawsze to coś :-))

6.43 Trochę długo trwała ta wdzięczna wymienianka :-) 

6.45 Zaczynam planowanie: CZEGO NIE ZROBIĘ DZIŚ? ;)

1. Nie będę korzystać z radia, telewizji, messengera, whatsappa, telefonu w ogóle, tudzież z laptopa i czytania mądrych książek. To znaczy, że wiadomości... jakiekolwiek by nie były, wystrzegać będę się ich. 
2. Nie założę okularów by nie ujrzeć kurzu na książkach, plamki na zasłonach itd. itp. Wszystko obojętnym spojrzeniem będę opatrywać.
3. Żadnego mycia podłóg, sprzątania na balkonie, układania w szafach, prasowania, guzika przyszywania, czyszczenia piekarnika, odświeżania lodówki, podlewania kwiatków. Żadnego pieczenia szarlotki dla innych przyjemności, ani mięsa smażenia, ani pierogów lepienia... nic, nic.
4. Myślenia co jeszcze mam do zrobienia, planowania od poniedziałku do nie wiadomo kiedy - nie będzie. Denerwowania, co będzie i u kogo coś się stanie, żadnego odczytywania maili ani odpisywania.
5. Nie zmienię też pościeli, nie wypiorę kocyka, nie pomaluję ściany, choć bardzo by to ją ucieszyło.

Poza tym, sobie niczego dobrego żałować nie będę :-)) Skupię się wyłącznie na na swoim ciele i umyśle.
8.20 o jak czas szybko mija :-) Trochę czasu zajęło mi to planowanie, czego absolutnie nie będę ;) 

TO DZIEŃ ZACZYNAM 

Odsłaniam story, muzyczkę włączam. 

GIMNASTYKA

Ciągnę nóżkę, wyciągam rączkę, tu grzbiet do góry, tu też rączka w górę, potem prawa, później w lewo. Jedno kolano wyprostowane, drugie pod siebie schowane i znów to pod siebie, to do góry, oddech raz, wciągnięty do kręgosłupa brzuch, teraz wydech, uff...  padam, padam.
Mata teraz - w ramach wypoczynku, a na niej ostre wypustki, na całe gołe ciało, pod kark poduszka też igłami nafaszerowana... Rozluźniam się... odprężam... hmmmmmmmmmmm. Dobrze jest. Choć cała podziurkowana.

9.10 KONIEC DRĘCZENIA 

Teraz szczotkowanie całego ciała (szczotką z prawdziwego włosia), od dużego palca do koniuszków uszu. Od dołu do góry, czyli w kierunku serca, tylko na brzuchu dookoła według wskazówek zegara, gdzie środkiem jego jest pępek. Wszystko to po, by limfa lepiej po ciele krążyła i kolagen przypomniał sobie, że we mnie jest i czynić dobro powinien. Skóra jak jedwab delikatna. Zamykam oczy, głaszczę się i jestem wniebowzięta. Ten dotyk mnie uspakaja i uszczęśliwia :-) Gorzej, że za chwilę otwieram oczy i widzę gładką skórę, lecz stare kości, które przez nią prześwitują. Te żyłki niebieskaworóżowe, te plamki brązowe od opalania nadmiernego, ta oponka w miejscu talii, te smutno piersi położone na niej jakby na bok odłożone (czekające nie wiem na co ;-)) Z powrotem zamykam oczy, znowu przesuwam rękę po miłej palcom powierzchni skóry. I znowu jest pięknie. Lekko przysypiam i marzę :-))

10.15 PRYSZNIC

Z tej miłej sytuacji,  głosy zza ściany mnie wyrywają. Biegnę więc pod prysznic. Ciepła woda spływa mi po ramionach i wszędzie indziej też. Nakładam szampon na włosy, szczotką na kiju szoruję plecy, a potem jeszcze peeling  kawowy by zedrzeć, jeszcze bardziej wygładzić skórę. Och ile jest jej centymetrów sześciennych :-)  Czuję się lekko zmęczona ;-) A tu jeszcze balsam po kąpieli trzeba wmasować i odżywkę na włosy... 

11.00 Z POWROTEM W ŁÓŻECZKU

Wypachniona, wymęczona, leżę znowu w pościeli. A tu przegryźć by trzeba coś. Muzyczka sobie płynie sama, ale jedzonko samo nie spłynie do najbardziej nawet spragnionych ust i burczącego brzucha.

11.10 ŚNIADANIE

Przygotowuję więc jedzonko. Wyjątkowe, z jajek, pomidorów, cebuli, czosnku i innych przypraw. Niebo w gębie :-)))

12.10 ZNOWU LEŻĘ ;-)

Ależ błogo :)
Na twarzy maseczka, na szyi maseczka i na powiekach inna, i pod oczami inna. Dłonie w rękawiczkach by maseczka na dłoniach lepiej się wchłaniała. Leżę, od czasu do czasu popijam wodę z aloesem, bo nawodnienie, to jest podstawa. Czasem jakieś myśli usiłują mi przeszkodzić w spokojnym nic nie robieniu, ale jestem twarda i opieram się im. Jedyne o czym myślę, to o tym jaką przyjemność sprawię sobie jeszcze. Leniwie rozciągam i zahaczam stopą o milusi kocyk. Wrażenie jest? Takie sobie, delikatnie rzekłabym, bo stopa szorstka coś jest. Uuuu... jeszcze o nie zadbać muszę.

13.00 FOTEL

Siedzę sobie już w wygodnym mym fotelu, po zmyciu maseczek, ta z twarzy liftingująca, zdjęta była dwoma ruchami. Teraz już odpowiednimi kremami w twarz, w szyję i dekolt wklepana, moczę stopy w wodzie z sodą oczyszczoną i szamponem. To jedną wyjmuję, by ją kamiennym pumeksem z magnezem i innymi dobrociami, potraktować. To drugą wymiennie. Potem paznokcie, lakier oczywiście czerwony, a przedtem balsam cudownie pachnący. Na wyschnięte stopy, z utwardzonym lakierem zakładam mięciutkie skarpetki i? I z powrotem do łóżeczka, by pomyśleć, co dalej ;)) Ale tylko o przyjemnostkach :-))

13.10 OBIAD:

Zupka z dyni, papryki, pomidorów i kluseczki z sera feta. Na wierzch posypana pietruszką zieloną i nasionami słonecznika. Pycha do picia jak zwykle woda z sokiem z aloesu, ewentualnie z imbirem i sok własnoręcznie wyciśnięty z jabłek, mandarynek i pomarańczy - do wyboru. Wszystko - samo zdrowie.

14.00 KUSZENIE

Żeby coś włączyć, coś zobaczyć, co z tą epidemią, czy veto w Brukseli. Nic z tego. Jestem twarda, książka w rękę kryminalna, a pupa na rower, czas start: jadę, nastawienie, że lekko pod górkę. Jadę w miejscu na rowerze, ale w książce akcja jest szybka, więc też czas szybko mija... i tak następna godzinka.

15.00 PODWIECZOREK

Ryż z cukrem wanilinowym, jabłkami i cynamonem. Pycha. Na kolację będzie kawałek piersi indyka z warzywami i sokiem pomidorowym do popicia. Wszystko sobie, już wczoraj przygotowałam.

16.00 MASECZKA 

Znowu kolejna maseczka na twarz. Przez cały też czas pamiętam o piciu dużej ilości wody. Na dworze już ciemno, dodatkowo pada deszcz. Nieprzyjemnie jest. Zapalam światła.

16.10 DECYZJA

Oglądam film. "Lot nad kukułczym gniazdem" z moim ukochanym Jackiem Nicholsonem. Trudny film. Taka metafora współczesnego świata, choć książka na kanwie, której powstał napisana była przez Kena Keseya w 1962 roku, a więc prawie 60 lat temu, a film w latach 70-tych ubiegłego wieku. Film o tchórzostwie i odwadze. Może niezbyt dobry na odprężenie, ale na zastanowienie  - jak najbardziej - :) W końcu dbając o ciało, nie można zapominać o mózgu. Czasem się przydaje ;-))

18.20 Miło było obejrzeć ten film, po latach. Teraz tylko lawendą spryskanie ciała, zjedzenie kolacji, wklepanie odżywczego kremu w twarz i nawilżającego dodatkowo... parę wygibasów na Marysi, celem rozluźnienia stawów.

18.40 Przygotowanie ubrań na jutro, dopasowanie torebki i butów do wiśniowego płaszcza, plus odpowiedni szalik, okulary, maseczka.

KONIEC DNIA 

Spokój cały dzień, zadbane ciało, ukojona dusza, rozum też zaspokojony. Teraz tylko umyć zęby i położyć się wygodnie do spania. Trochę wcześnie jeszcze, więc może jeszcze jakiś film... najlepiej baśnie braci Grimm :-)) By wprowadziły inny klimat... mitów, podań ludowych... działających wyciszająco. Bingo. Tak uczynię!
Tak, bez informacji zewnętrznych, w pewnym odklejeniu się od rzeczywistości, w tę niedzielę robiłam tylko to na co miałam ochotę. Przy tym zadbałam o siebie, wyciszyłam, zregenerowałam się i mam nadzieję z nową energią wkroczyć w następny tydzień :-))

JUTRO

Włączę radio, odpalę laptopa, uruchomię telefon, odczytam maile... i wszystko wróci, tylko, że ja silna będę i inaczej do wszystkiego podejdę. Człowiek potrzebuje chwili dla siebie, bez skrępowania, bez przeszkadzania.

MYŚL  PODSUMOWUJĄCA ;-)

Rób tak, żeby Tobie było dobrze, bo innym to k...a  i tak nie dogodzisz :-))))








10 komentarzy:

  1. Jaki fajny dzień! Dla duszy, dla ciała - dla siebie. Fajnie tak się porozpieszczać. Czasami tez tak robię:)))
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie spędziłaś dzień, coś dla Ducha coś dla chciała. Czasami taki reset jest potrzebny 😘.
    Przepiękne fotki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twój styl pisania :) Koniecznie muszę też zacząć planować czego NIE robić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam,że będzie znakomite podsumowanie dnia:)Jesteś dla nas inspiracją.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stworzyłaś super czytadełko.Czytałam z ogromną przyjemnością. Dobrze jest odciąć się od codzienności i troszkę sobie dogodzić. Taki jeden dzień rozpieszczania pozwoli nam naładować baterie i wrócił do codzienności. Piękny fotoreportaż z Twojego spaceru.Pozdrawiam cieplutko🌞

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Cię za ten dzień:-) Umęczyłabym się strasznie myśląc co, gdzie, kiedy położyć, wetrzeć i zmyć ;-) Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Grafik miałaś napięty , ale dałaś radę. Taki reset od komputera itp. dobrze robi na głowę. Ostatnie zdanie to moje motto życiowe , zawsze robię tak jak chcę i nie myślę co ludzie powiedzą. Tak trzymaj pozdrawiam cieplutko 🎄🎄🎄

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo przyjemnie i bardzo podobnie jak u mnie. Wcześnie wstaję, gimnastykuję się, siadam z kawą do liter (piszę lub czytam), zjadam śniadanie, a potem to już różnie. Każdego dnia inaczej.
    Pozdrowionka. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myśl podsumowująca bardzo mi się podoba:))pięknie spędziłaś ten dzień:))i jak zawsze wyglądasz uroczo:))Pozdrawiam serdecznie:))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Te gorace noce to ja też przerabiam.Zyczę miłego tygodnia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger