07:31:00

O DZIECIACH! Czyli Alfabety Starej Kobiety z Okazji Dnia Dziecka :-))


SUBIEKTYWNIE... tak ogólnie...

Jak najbardziej, stwierdzić muszę, że dzieci to cud prawdziwy i wzruszający, lecz prawda też jest taka, że chwila przyjemności z ukochaną osobą i? reszta życia to czas, który już nigdy spokojny nie będzie ;-) Bo zawsze obok radości znajdą się zmartwienia, znużenia, zniecierpliwienia. Małe dzieciątka czasem nie dają spać, bo to kolka, to siusiu, to kupeczka, to mleczko daj, to czkaweczka... A duże? Nie dają żyć... bo albo problemy swoje mają, nimi Cię obarczają, albo Tobie stwarzają, gdy po swojemu chcesz żyć.

Ponadto, patrzysz na te dorastające dzieci i widzisz jak te w nowe wchodzą życie, jak pną się do góry, a Ty? Zaczynasz zdawać sobie sprawę, że schodzisz z tej góry. Jeszcze podrygujesz, starasz się i nie poddajesz, ale one Ci bezlitośnie uzmysławiają, że Twój czas już mija ;-) I to nie dlatego, że robią Ci wyrzuty. Ty jesteś inteligentnym człowiekiem  i dobrze widzisz, i czujesz jak się to wszystko toczy... jak wygląda. Choć też można spojrzeć na dzieci z innej strony. Optymistycznie pomyśleć, że patrząc na dzieci nie musimy patrzeć w lustro, bo? **To jest sposób, który opiszę na samym końcu... hi hi hi :-)))

BARDZIEJ... tak o mnie...

Dałam światu czworo dzieci... dwóch chłopaków i dwie dziewczyny. Między najstarszym dzieckiem (synem), a najmłodszym dzieckiem (córką), to pokolenie - różnica 23 lat! Wszyscy to dorośli ludzie. Każdy inny. Różne wykształcenie... różne umiejętności, sposób patrzenia na życie, oczekiwania, pasje, zalety i wady. Jedyne co ich łączy, to imię matki - moje imię i imię taty. Ale to w różnorodności tkwi siła :-) Z każdym z nich związane są różne przeżycia w moim życiu, każde z nich mnie czegoś nauczyło, dostarczyło emocji dobrych i złych. Każdego z nich kocham, ale każdego inaczej i w perspektywie innej... Wydałam ich na świat i niech świat ich ocenia... nie ja! Rodzice są od kochania, nie od lubienia, oceniania. Dzieci tak długo są dziećmi, dopóki żyją ich rodzice. Sama krótko dzieckiem byłam. Żałuję bardzo, że tego czasu odpowiednio nie doceniłam. I tyle. Teraz "dzieci" w alfabecie moim. Mam nadzieję, że rozkminię, jak to mówi młodzież ;-) kwestię dzieci w każdym aspekcie :-) 

A -  ANIOŁEK - tu nareszcie, po tygodniach, miesiącach oczekiwaniach na świat przychodzi małe dziecię. Taki cud, w który wierzyć się nie chce, ale tu wiara nie ma nic do tego. Ten cud przewracać zaczyna całe życie i już nic nie jest takie sam o:-) Dziecko - taki sympatyczny początek człowieka, z którego nie wiadomo co wyrośnie... tylko koniec dla każdego jest taki sam ;-(

B - BOGACTWO ani BIEDA nie ma znaczenia, bo nie ma czasu nad tym się zastanawiać, bo tu C jak CIERPLIWOŚĆ  trzeba każdego dnia w sobie ćwiczyć, by D - DZIEŃ jakoś minął, pierwszy, kolejny i każdy długi. Już D - DEKADA pierwsza, gdy przedszkole i szkoła, takie początki, gdy uczymy się siebie nawzajem. A tu  E:

E - jak ENTUZJAZM, którego zaczyna brakować po trudnych, żmudnych wychowawczych coraz większych obowiązkach, gdzie trzeba dodatkowo pokazać jak być dobrym. A sytuacje są takie gdy ma się ochotę raczej komuś dać w mordę niż przytulić i pogłaskać ;-) Przy czym F:

F - FANTAZJĄ nie lada wykazać się trzeba, by zadowolić najpierw malucha, a później za nastolatkiem nadążyć i nie być przy tym jak stara zgreda ;-) Tylko dziecko potrafi założyć na głowę papierową koronę wykonaną własnoręcznie i powiedzieć, że jest królową i naiwnie się zdziwić, że tato jej nie pada do stóp ;-) Ja tak miałam :-))) Albo rozmawiałam przez telefon, który był pudełkiem po czymś tam, do tego sznurek i kopystka jako słuchawka i rozmowy szły, że ho ho :-))) 

G - GRZECHÓW na własne konto nie ma jak popełniać, bo latorośle ciągle coś wymyślą, by nie pospać spokojnie i tylko nimi się zajmować... niezależnie czy mają dwa miesiące czy dwadzieścia i plus... to myśl wokół nich lata :-) i nie ma H:

H - HAMULCA takiego silnego, który by powstrzymał myśli krążące po głowie dotyczące dobra, jasnego czy ciemnego łebka, kochanego dziecka swego.

I - I nie ma co oczekiwać, że będzie lepiej i łatwiej. Chyba? Że się od małego tak dobrze ustawi  dzieciaka, że pomocą będzie niezmierną i radością promienną... ale to wszystko zależy od wielu czynników i od umiejętności wczesnego odpowiedzialnego pokazywania świata dziecku swojemu. Ze wszystkimi jego zaletami i wadami bez oszukiwania zbędnego. A  teraz J - JEŚLI...  

jeśli, to bardzo ważne! Jeśli zaniedbasz pokazywanie, zajmiesz się tylko wychowaniem jak psiaka lub kotka... dasz jeść, zapewnisz dach, zabawki (to wiele i niewiele). Jeśli kariera, pieniądze, niepojęte dążenia do coraz wyższego standardu życia zajmą Cię, to dzieci będą na drugim planie. W końcu staną się tłem. Te dzieci w przyszłości zupełnie niedalekiej dadzą Ci odczuć, że Ty też jesteś tylko tłem, a właściwie cieniem tego czym byłaś... bo najważniejsze jest, zainteresowanie, troska i K, które nie może umknąć gdzieś ;-)

K - KOCHANIE... słowo i czyn jednocześnie okazywane, tak by dziecko czuło się bezpiecznie. By w przyszłości ten okres dziecięcy, pacholęcy z rozrzewnieniem, gdy L - LENIWIE rozłożone w fotelu, czterdziestoletnie dziecię z serdecznością wspominało, jak to pięknie bywało, gdy "jeść dali, pić kazali i robić nie dali" :-)))

Przy leniuchowaniu w fotelu odzywa się chęć nadmiernego jedzenia i picia, co w łakomstwo się przemienić może ;-)

Ł - ŁAKOMSTWO to negatywna cecha, lecz gdy łakomym jest się życia, to inny wymiar... dobrze tą cechą obarczyć swoje dzieci i pokazać jaki dar im się dało i jaką wdzięczność powinny okazywać swoim M - MAMOM, które czy lepiej czy gorzej wywiązujące się ze swoich obowiązków wynikających z  faktu powołania do życia potomstwa... to jednak... do końca ich dni zawsze będą ich mamami. Bez nich nie było by ich. Jakie to proste, nieskomplikowane zupełnie.

Jest też tak, że bez dzieci czujemy się może bardziej swobodni, ale czy szczęśliwsi? Mimo, że N czyli  NOCE nieprzespane, nie z powodu mamy igraszek, tylko dziecka bolącego brzuszka, niezdanego egzaminu czy perypetii miłosnych... wyryły kolejną zmarszczkę przy oczach czy na brodzie. A tu niektórzy z nas jeszcze mają O:

 - OCZEKIWANIA zbyt wielkie, wręcz nadmierne. A przecież dziecko, to odrębny człowiek, osobny pesel, istota, którą zapoczątkowaliśmy w pewien sposób, która ma prawo być sobą i dorosły człowiek powinien ją wspierać w rozwijaniu jej potencjału własnego, a nie w nadawaniu rodzica ambitnych  zamierzeń. Nie każdy musi być lekarzem tak jak mama czy prawnikiem jak tata. Może zechce zostać lotnikiem, albo fascynować się wykopaliskami. Wszystkie umiejętności są równoważne w dzisiejszym świecie i potrzebne. Każdy rodzic uważa swoje dziecko za wyjątkowe i ma rację, ale nie powinien ograniczać człowieczka małego, tylko dawać mu wolność wyboru. Oczekiwania mogą zabić. Ciągłe połajanki i wymachiwanie palcem więcej zła niż dobra przynosi.

P - PALEC przy dzieciach się przydaje. Teraz wiem, że bardziej powinien być wykorzystywany do malowania farbami czy twarożkiem na talerzyku niż do wygrażania i zakazywania. Powinien wzmocnić poczucie śmiałości i wartości w dziecku, a nie wytwarzać lęk, niepokój. Bo taki palec nie może R zamącić, czyli

RADOŚCI, która powinna dominować w życiu dzieci. Tych małych i większych. Dzieci radość, to uśmiech i radość dla ich rodziców. Tylko dzieci nie myślą o jutrze i potrafią się cieszyć z chwili obecnej i powinniśmy z nich brać przykład by doceniać teraźniejszość. Tu dochodzę do tego, że dziecko jest  jak S - SPÓJNIK... spójnik między rodzicami. Wyraz łączący dwa zdania, dwie osoby - mamę i tatę... nawet wtedy gdy między nimi jest już dawno przecinek ;) lub pauza wielka, spowodowana ich nieporozumieniami, których tu rozpatrywać nie będziemy ;-)  Tutaj, w tym momencie T kołatać we mnie zaczyna, czyli

TĘSKNOTA, za czasem kiedy dzieckiem byłam, aleją kasztanową gdzie teraz tramwaj jedzie, ja wózek drewniany z lalką Anią pchałam i ufność w sercu miałam, że wszystko jest piękne i ja dobrą mamą dla Ani jestem. A na U wyraz  

UFNOŚĆ się zaczyna, określenie cechy - ta podstawową cechą wszystkich jest dzieci, które jeszcze bardziej są ufne, gdy mają spokojne dzieciństwo... dziecko gdy jest starsze i bardziej rozrabia, bo ogląda i bierze przykład z nie zawsze dobrego zachowania innych za co jest karcone, to zaufanie to traci w tym momencie, gdy przestaje rozumieć... za co jest karcone, odtrącone i wtedy trzeba mu wytłumaczyć, by nie zachwiać jego poczucia pewności i nie wywołać poczucia zagrożenia. Co w końcu W...

W! - WSZYSCY przecież byliśmy kiedyś dziećmi i  powinniśmy pamiętać, co dla nas ważne onegdaj było. Niektórzy wciąż dziećmi są ;-) Niestety też w negatywnym bardzo odbiorze ;-)

Ale mieć w sobie dziecko, niezależnie od wieku, to znaczy mieć w sobie niepohamowaną chęć (oooo! to cudowne!) do biegania, wdeptywania w kałużę, biegania na bosaka nawet po wielkim mieście, gdy asfalt chciałby się stopić od słońca, w którym to słońcu pragnie się ciągle radośnie krzyczeć... i nie przejmować się "co ludzie powiedzą" , bo dzieci nie przejmują się takimi rzeczami i są ponadto nad sprawami... takimi co dorosłym zakłócają niepotrzebnie spokój. Zabierają sobie tym czas, który nieuchronnie odmierza Z -;(

Z - ZEGAR - nie można bez przerwy nakręcać i co rusz wymieniać mu baterię.  Zegarowi tak jak dziecku trzeba pozwolić samemu chodzić... czasem pośpieszyć... czasem opóźnić... popełniać błędy. 

PODSUMOWANIE  

**DZIECI to wspaniały pomysł na życie. Nie muszę patrzeć w lustro jak się starzeję! Nie muszę patrzeć w lustro, tylko patrzę na najmłodszą córkę jaką świetną ma figurę i piękne włosy lub na wnusię moją najmłodszą, imienniczkę (a tak :-)) jak zalotnie potrafi się uśmiechać i grymaśnie marszczyć nosek, i? I co widzę? cała ja!!! Młoda, zgrabna, kwitnąca i radosna :-) Może niekoniecznie muszę patrzeć na brodatego syna ;-( ale słuchać go mogę i cieszyć się, że starzeję się jako kobieta, a nie facet ;-( Lubię być kobietą, nawet STARĄ :-))

GORZEJ ;-), gdy jednak założę okulary, nawet różowe - pasujące do stylizacji Dzidzia Piernik ;-), i w takich to okolicznościach spojrzę w to lustro ;-)) Ale cóż, taka kolej rzeczy, pocieszam się :-) z nieprzyzwoitą złośliwą satysfakcją, że "dzieci" te dzisiejsze i te późniejsze też będą stare :-)) 

I oby nic bardzo złego, w tej drodze do tej starości im nie przeszkodziło :-))

WSZYSTKIM DZIECIOM szczęścia życzę :-)) i przewidywalności ;-)) Radzę już teraz poprosić mamę by do geriatry Was zapisała, albo przynajmniej na rehabilitację kręgosłupa, bo niesienie na barkach życia, jest uciążliwe i niesie szkody ;-)





3 komentarze:

  1. Lubię Cię czytać, fajnie piszesz i całą prawdę, podpisuję się pod Twoim postami wszystkimi czterema kończynami!! Co prawda mam na koncie tylko dwoje dzieci i jest między nim różnica niecałych dwóch lat.... ale pamiętam że jak rodziłam syna mając prawie 30 lat byłam najstarsza na porodówce... Oj dawno to było :-)
    Ale ja nie patrzę na swój PESEL ważne na ile się czuję a nie ile mam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze z wielkim zainteresowaniem czytam Twoje teksty. Są takie prawdziwe. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem życiowy ten alfabet. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger